poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział VIII

Łapcie następny rozdział ;)
_______________________________


Mike stał zdenerwowany przed lustrem w domu. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział że kiedykolwiek będzie się zastanawiał czy pierwsza bluzka będzie idealnie podkreślała jego kształty, czy wybrać tą drugą- bardziej elegancką. Nie znał się na modzie, to była dla niego czarna magia.
- Włosy umyte – w tej chwili się powąchał i popatrzył na buteleczkę – Chyba przesadziłem z perfumami – pomyślał.
Kwiaty już leżały na stole, nie zapomniał o niczym. Nigdy w życiu nie był tak podekscytowany, chyba że chodzi o ich pierwszy koncert.  Ta dziewczyna podobała mu się od pewnego czasu i nie może teraz zaprzepaścić tego wszystkiego jednym spotkaniem. Zrobi wszystko by to spotkanie się udało, bez względu na to w jakich warunkach ono będzie. Mike umówił się z Jessicą pod małą kawiarenką. Ma nadzieje że nie będzie rozpoznany, chociaż coraz bardziej w to wątpi.
Z wielkim zdenerwowaniem chwycił leżące kwiaty na stoliku i zamknął dom. Wsiadł do samochodu i udał się w miejsce spotkania. Nie mógł się już doczekać aż ponownie ujrzy dziewczynę która od bardzo dawna zawróciła mu w głowie.

***

- Cześć. Przepraszam że tak dzwonie ale nie miałabyś dzisiaj ochoty wpaść do nas do studia? – Zapytał Chester Emily gdy ta odebrała telefon.
- Cześć Chester. Ja? Dzisiaj? Nie za często się spotykamy? – Zapytała.
- A czy coś jest w tym złego?
- Nie tylko… Nie macie próby?
- Bez Mike’a?
- Bez Mike’a…? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Po chwili jednak dodała – A no tak.
- No właśnie. Nasz Romeo ma dzisiaj randkę, a ja siedzę z Joe, który opycha się ciastkami od fanów i co chwilę jęczy że go brzuch boli. Przy mnie jest też Dave i Brad. Rob gdzieś pojechał do rodziców. To jak? Potrzebujemy żeńskiego towarzystwa.
- No niby nie jestem zajęta. Dobra. Będę za pół godziny.
- I to mi się podoba – Powiedział do słuchawki Chester po czym odłożył telefon i zabrał złośliwie z ręki ciastko Joe’go.


***

- Cześć. – Powiedział do Jessici Mike gdy ich spojrzenia zetknęły się.
- Cześć – Odpowiedziała mu tym samym, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dziękuje. Ty też niczego sobie.
- Dzięki.
Co ma teraz robić? Rozmowa im się nie kleiła, on nie wiedział czym ma zagadać. Przegadał z Emily całą noc by dowiedzieć się jak ma się zachować, ale wszystko wyparowało mu z głowy.
- To może dasz zaprosić się do restauracji?- Zaproponował.
- Jasne! – Odparła z entuzjazmem.
- O mój Boże. Zapomniałbym. To dla Ciebie – W tym momencie przypomniał sobie o trzymanych kwiatach.
- Dziękuje. Śliczne są. Tak w ogóle idziemy? Bo szczerze mówiąc trochę zgłodniałam.
W tym momencie Mike chwycił za rękę dziewczyny i razem powędrowali do samochodu.

***

- To ja poproszę to, to, to i to – Pokazywała kelnerowi dziewczyna dania na które miała ochotę. Kelner spisał całe zamówienie po czym szybko odszedł.
- To mówisz że jesteś muzykiem? – Wręcz zapiszczała.
- No tak jakoś wyszło. Nie kojarzysz mnie?
- Kojarzysz? No oczywiście że tak! I w ogóle twój cały zespół. Musi być tak samo odjazdowy jak ty – Dziewczyna coraz bardziej się nakręcała.
- Odjazdowy? Nie znasz mnie jeszcze tak dobrze.
- Ale sądzić mogę że jesteś świetny.
- Dziękuje. Może porozmawiamy coś o tobie?
- O mnie? Po co. Ty masz ciekawsze życie. Powiedz coś o swoim koledze.
- Którym? Mam wielu kolegów.
- Chester. Wokalista w waszym zespole.
- Aaa, Chester.
- No tak. Powiesz mi coś o nim?
Mike nie wiedział do czego ona zmierza:
- No to jest nieźle pokręcony.
- I tyle?
- A co mam Ci więcej powiedzieć? Tak naprawdę trudno mi mówić o nim. Jest świetnym przyjacielem, który zawsze pomoże, poklepie po ramieniu. No i jest jeszcze świetnym wokalistą. Teraz ty opowiedz coś o sobie.
- Ja? Ja jestem jak każda inna. Nie miałam prostego życia. Tata od samego dzieciństwa namawiał mnie ciężkich prac.
- Do pracy? Opowiedz coś o tym.
- Chcesz naprawdę wiedzieć jak się ciężko pracuje w ogródku? Na szczęście to wszystko się skończyło odkąd tatuś wynajął ogrodnika. Mamusia zawszę dbała o swoją córeczkę, widać to. – Uśmiechnęła się. Pomimo tego że z Mike’iem nie za bardzo się rozumieli, od nadal bym zafascynowany dziewczyną. – Mike. Teraz ty coś o sobie opowiedz.
- No to…
- Albo nie. Powiedz co czujesz dając koncerty. – W tym momencie do stolika podszedł kelner wręczając dania siedzącej parze. Mike spoglądając na talerz dziewczyny  obliczył że jej posiłek będzie kosztował dwa razy więcej niż jego.
- Dziękuje -odrzekł i zabrał się do jedzenia.
- To jak? Opowiesz mi coś o koncertach?
- Jasne. To jest niesamowite. Wchodzisz na scenę, tłum ludzi krzyczy nazwę zespołu a ty stoisz przez instrumentem...
- Ty grasz na instrumencie?
- Tak. Na keyboardzie i gitarze… Fortepian, Pianino. Takie tam.
- Wow! Ja się chyba w tobie zakocham – Odparła podekscytowana. Shinoda po tych słowach tylko się uśmiechnął i czuł się coraz lepiej. Dziewczyna zainteresowała się nim. Był szczęśliwy jak dziecko.
- A zagrasz mi coś kiedyś? – Zapytała po chwili.
- No kiedyś, jak się ponownie spotkamy.
- A może dzisiaj? Zabrałbyś mnie do studia? Poznał z resztą zespołu?
- No nie wiem…
- Proszę – Dziewczyna wręcz zrobiła maślane oczka.
- No dobrze. Jak skończymy jeść. – Shinoda uśmiechnął się do dziewczyny i wziął kolejny kęs swojego dania.

***

- Witam – Odparła Emily wchodząc do studia chłopaków.
- Siema. Jednak przyszłaś – Odparł zadowolony Chester.
- Jak obiecałam to i jestem – Uśmiechnęła się. – Gdzie reszta?
- Dave z Bradem nam przepadli. Gdzieś pojechali na kręgle czy bilard. Sam nie wiem.
- A Joe?
- Uzupełnia zapasy w supermarkecie.
- Mogłam się tego spodziewać. – Popatrzyła na niego i odparła – Boje się o niego.
- O kogo?
- O Joe’go.
- Czemu? – Zapytał zdziwiony.
- No niby nic takiego, ale… Ale ciągle go widzę z jedzeniem, kiedy do was przychodzę to wcina jakieś ciasteczka, gdy na następny dzień go widzę znowu wcina słodycze.
Chester zaczął się śmiać.
- Słuchaj. Joe chodzi jak samochód. Samochód nie pojedzie bez paliwa, Joe nie będzie żył bez słodyczy. Taka logika. – Popatrzył na minę dziewczyny i oparł na jej ramieniu swoją rękę – Soczek czy może zgrzeszymy?
- Zgrzeszymy? – Zapytała z zaskoczoną miną.
- O alkohol mi chodzi. – Wywrócił oczami. Ona zdezorientowana zaśmiała się i odparła:
- Jasne.
Chester zniknął w oddali a dziewczyna chodziła po studio szukając tego co ją zainteresuje. Bębny, komputer, komputer, bębny, gitara, mikrofon, teksty… Teksty. To ją zainteresowało. Wzięła jeden do ręki, ten który od dawna znała. Chwyciła kartkę i próbowała po cichu wejść w rytm piosenki. Z ciszy przerodził się lekki pomruk który zamienił się w lekki śpiew dziewczyny. Tkwiła tak chwilę gdy przypomniała sobie gdzie jest. Odwróciła się i ku jej oczom ukazał się Chester. Stał za nią ze zdziwioną miną.
- Dziewczyno. Ale masz głos…
- Możemy już usiąść? – Spytała speszona.
- Nie zmieniaj tematu. Masz boski głos. Nieziemski.
- Uspokój się! – Zganiła go. – Mam okropny głos, a ty nie powinieneś tego słuchać.
- Przypominam że jesteś w moim studio…
Dziewczynie skończyły się argumenty. Popatrzyła na niego i powędrowała na kanapę stojącą na środku. Wzięła do ręki kieliszek i zatopiła swe usta w smaku alkoholu.
- Pamiętasz? Nasze pierwsze normalne spotkanie – Zaśmiała się.
- Tak dokładnie. – Odwzajemnił uśmiech – Tylko pomieszczenie inne.
- Nie ważne pomieszczenie. Ważne kto się w nim znajduje.
- Masz rację. – Chester jakby ożył – Zaśpiewaj mi coś.
- Co?
- Zaśpiewaj.
- Hahaha. Uspokój się! Po raz kolejny Ci mówię że mam okropny głos i to nawet śpiewem nie można nazwać.
- Jesteś głupia że tak twierdzisz.
Emily nie odpowiedziała. Usłyszała tylko czyjeś kroki. Joe wrócił ze sklepu.
- Joe! Zmieściłeś się jeszcze w tych drzwiach? – Krzyknął Chester.
Lecz zamiast Joe’go w progu pojawił się Mike z dziewczyną.
- Cześć. – Powiedział chłopak i spojrzał na zdziwione twarze Emily i Chestera.
- Wow! To Chester! Chester Bennington! – Dziewczyna wręcz rzuciła się na chłopaka.
- Ty? Widzisz jakiegoś Benningtona? – Zapytał Chester Emily.
Dziewczyna wyczuwając sarkazm w jego głosie odpowiedziała:
- Przykro mi. Żadnego mężczyzny o takim nazwisku nie znamy – Zaśmiała się.
Jessica popatrzyła na dziewczynę z pogardą i odparła:
- Nikt się ciebie nie pytał o zdanie.
- Jaka pyskata. – Odparła Emily zdziwiona.
- Ej, ej! Bo się pobijecie. – Odparł Mike. – Poznajcie Jessice.
- Ładna – Powiedział Chester – Ale chyba nic po za tym…
- Jestem jeszcze inteligentna – Odparła podekscytowana dziewczyna.
- W to nie wątpimy – Emily zabrała głos.
- Jak jest w zespole? Jak jest być głównym wokalistą? Powiedz mi wszystko – Jessica rzucała pytaniami.
- To tak: W zespole jest beznadziejnie, nie lubię być wokalistą.
- Chester! – Zganił przyjaciela Mike.
- Mówie jak jest. Przecież nie jest być fajnie wokalistą. Mike mnie ogranicza!
- Co?
- Nigdy nie pozwalasz mi śpiewać fajniejszych partii.
- Mike! Jak możesz. Chester to świetny chłopak, a ty mu takie rzeczy wyrabiasz – zganiła słodko Jessica Mike’a.
- Jess, to nie tak.
- Mike się nie myje. Strasznie śmierdzi na próbach. Teraz się umył ale zazwyczaj nie wie co to prysznic czy kąpiel. I powiem ci coś w tajemnicy – Chester podszedł do dziewczyny – Mike nie myje zębów.
 -Co ty wyrabiasz? – Zapytał wściekły Mike.
- Prawdę. Chcesz się związać z dziewczyną to niech ona wie jaka jesteś.
- Nienawidzę Cię! – Odparł.
- Mike. Szanuje Cię takim jakim jesteś. Zagrasz mi coś? – Spytała.
- Dzisiaj? Raczej nie. Choć zabieramy się do mnie do domu.
- Aaa! Jak fajnie. To żegnamy. - Podeszła do Benningtona i rzuciła mu się na szyje.
- Ej, ej, ej. Masz od tego tego kolesia obok – Wskazał w stronę gdzie stał Mike.
- Żegnaj stara pruchwo. – Odparła do Emily.
- Ej! Wypraszam sobie!
- Taka jest prawda. – Odparła z uśmiechem i obróciła się na pięcie.
Emily miała coś jej rzucić ale się powstrzymała. Popatrzyła tylko na wychodzącą dziewczynę i szczęśliwego Mike’a. Usiadła na kanapie.
- Co się przed chwilą stało? – Zapytał ze śmiechem.
- Nie wiem. Ale Mike ma niezły gust.
- Ładna może jest, ale inteligencją to nie grzeszy.
Emily powróciła do picia zawartości kieliszka:
- Przezwała mnie – Tu zrobiła przerwę – Szmata…
- Wow! Skąd u Ciebie takie słowa?
- Nie jestem grzeczną dziewczynką – Odparła z uśmiechem.
- Grzeczną dziewczynką nie jesteś, być może. A ja nie jestem grzecznym chłopcem.
- W to nie wątpie – Uśmiechnęła się do niego szeroko. – A tak po za tym. Gdzie Joe?
- Po co nam Joe? Będzie tylko jadł i przeszkadzał.
- No faktycznie – Po tych słowach Emily sięgnęła po raz kolejny po zawartość kieliszka.


7 komentarzy:

  1. oe chodzi jak samochód. Samochód nie pojedzie bez paliwa, Joe nie będzie żył bez słodyczy. Taka logika. <3

    poza tym moje ukochane piosenki: Numb <3 New Divide <3

    rozdział genialny, zakochałam się po raz kolejny <3

    do następnego! weny!

    ps: jeśli chcesz pogadać to zapraszam na gg: 22512083

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Napiszę do Ciebie, kiedyś tam ;D Jak będę miała czas bo na razie mam urwanie głowy, cudem napisałam ten rozdział :)

      Usuń
  2. szkoda mi Mike'a coś nie trafił na tą dziewczynę ;<
    ale za to prześmieszna końcówka :3
    weny życzę i czekam na kolejne <3
    http://story-of-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jessica wredna szuja biedny Mike :'''(((( Mam nadzieję, że Joemu się nic nie stało xDDD Wielka miłość się kroi xDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow i jeszcze raz Wow !! Dziewczyno masz talent , a ty gadasz że weny nie masz , a tu zaje*iste rozdziały piszesz ^^ . Chcę juz następny xDD. Życzę weny ! ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. No i świetnie! :D bardzo miło i przyjemnie czyta się Twoje opowiadanie :) mam tylko nadzieje na kontynuacje :D
    Przepraszam, ale każdy blog z opowiadaniem, na który trafiam kończy się w samym srodku akcji. Po kilkunastu razach mozna sie mocno zdenerwować.
    Proszę, naprawde bardzo ładnie i szczerze proszę. Nie kończ tego opowiadania przed czasem. Nie przeżyłabyn tego. Jest ono zbyt dobre na to, by marnowalo sie z urwanyn wątkiem, bez szansy na dalszą część.
    Wiem, że o niczym takim ^^ nie wspomniałas. Ale stalam sie mocno przewrazliwiona. I chce zrobic wszystko, zeby to genialnie napisane opowiadanie zostalo zakonczone jako ,,koniec historii", a nie jako ,,koniec bloga", jesli mnie rozumiesz ;)
    Tak wiem. Nie zawsze mamy wplyw na wene i czas, nie wszystko zależy od autora tekstu...
    Ale prooooosze, jeszcze raz ślicznie prosze nie koncz przed wcześnie. <3


    Ps. Przepraszam. Często tak mam ze rozpisuje się nie na temat.... Wiem. Ale nie moglam sie powstrzymac.
    Pozdrawiam i zycze mnóstwa weny oras czasu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za opinie i prostuje:
      Na razie nie planuje zakończenia bloga. Mam jeszcze wiele wątków do opisania, na pewno historia nie zakończy się w połowie. Sama wiem o czym mówisz, wiele blogów które czytałam kończyły się w środku akcji. To czasem może naprawdę zdenerwować. Więc ja tego czegoś nie zrobie. Będę pisać dopóki wena mnie nie opuści :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń