~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
“I wanna run away
Never say goodbye
I wanna know the true
Instead of wondering why
I wanna know the answers
No more lies
I wanna shut the door
And open up my mind”
Never say goodbye
I wanna know the true
Instead of wondering why
I wanna know the answers
No more lies
I wanna shut the door
And open up my mind”
Słowa tej piosenki rozbrzmiewały
po całym studio. Koncert zbliżał się wielkimi krokami, a chłopaki mieli coraz
mniej czasu na dopracowywanie niektórych partii piosenek. Za niecałe trzy dni
cała ekipa miała stanąć na scenie przed tłumem ludzi. Zawsze towarzyszy im przy
tym strach, trema. Bardzo pragną by ich występy z koncertu na koncert były
coraz lepsze.
- Jeszcze tylko jedna piosenka i przerwa
– odparł Dave – Już na ma czucia w rękach.
- To gramy jeszcze „What I’ve
Done” i idziemy. Ja też już nie mam siły – Powiedział Mike.
***
Nadszedł poranek i słońce zaczęło
wdzierać się do pokoju przez zasłonięte żaluzje. Pomimo dużego zmęczenia Emily
postanowiła wstać z nadzieją na lepszy dzień. Podniosła swe ciało z łóżka i
powędrowała do kuchni. Chwyciła za pół pusty karton mleka i wlała jego
zawartość do stojącej obok szklanki. Dziś kolejny dzień. Trzeba się obudzić,
zasmakować życia. Bez względu na to jakie ono jest.
Po dziesięciu minutach dziewczyna
była już gotowa by wyjść do sklepu po śniadanie. Zamknęła drzwi frontowe i na
piechotę udała się do pobliskiego sklepu. Na piechotę, ponieważ nie miała
żadnego środku transportu po pierwszym spotkaniu z Mike’iem. Przekroczyła progi
zatłoczonego sklepu i udała się do działu z pieczywem. Wrzuciła do koszyka dwie
bułki po czym dalej kontynuowała swoje monotonne jak co dzień zakupy. Podeszła
do kasy, lecz zanim doszła do jej końca musiała poczekać jeszcze pięć minut na
przejście całej kolejki. Wyjęła pieniądze z portfela i podała kasjerce.
Oszczędności z dnia na dzień było coraz mniej, a żyć z czegoś trzeba.
Trzymając w ręce zakupy wyszła ze
sklepu. Rozmyślając nad tym co przyniesie jej dzisiaj dzień nie zauważyła
mężczyzny, który szedł w przeciwną stronę. Jego silne ramiona zahaczyły o jej
dłonie. Nie widziała jego twarzy, miał bowiem na oczach okulary
przeciwsłoneczne i kaptur na głowie. Dziewczyna z początku była zszokowana
zachowaniem mężczyzny i nie wiedząc co
ma robić zaczęła wrzeszczeć. Bała się że ten typ może jej coś zrobić.
- Ci! Nie wrzeszcz tak! To tylko
ja. – Powiedział mężczyzna uspokajając Emily.
- Ja? Jaki ja? – Zapytała
przerażona – Puszczaj!
- Uspokój się. To ja, Mike.
- Mike?
- Tak. – W tej chwili mężczyzna
zdjął okulary i oczom dziewczyny ukazał się jeden z członków zespołu.
- Mike. Zdurniałeś? Zawału przez
Ciebie dostanę! – Wrzeszczała.
- Cicho! Nikt nie może się
dowiedzieć że to ja.
- Nie rozumiem. – Odpowiedziała
lecz po chwili namysłu jak mogło by się skończyć spotkanie ze znanym muzykiem
to sprostowała – A jednak wiem.
- Więc proszę Cię o dyskrecję.
- Co ty tu w ogóle robisz? –
Zapytała
- Byłem w sklepie jak normalny
człowiek. Czy coś w tym dziwnego?
- Nie, tylko ja myślałam że wy
raczej nie robicie zakupów w takich sklepach.
- A co? Myślałaś że przywożą nam
je helikopterami?
- No niby nie, ale…
- Dobra, już się nie tłumacz.
Jesteś dzisiaj zajęta?
- Zależy w jakim sensie.
- Czy jesteś z kimś umówiona?
- Nie. Jeszcze nie i raczej się
nie zanosi.
- To u mnie o 15.00. Pasuje?
- Mike, ja nie chcę się
narzucać. Masz swoje życie, zespół…
- Życia nie mam, zespół nie
zając. To jak?
- O 15.00? Pasuje. – Emily
rzuciła uśmiech chłopakowi i zniknęła w oddali tłumu przechodniów.
***
Emily stała przed drzwiami
Shinody ubrana w czarne rurki i pomarańczową tunikę. Zapukała nieśmiało do jego
drzwi. Otworzył jej w mgnieniu oka.
- Cześć! Cieszę się że przyszłaś.
- Cześć. Na pewno się nie
narzucam?
- Na pewno. Chodź.
Dziewczyna po tych słowach weszła
w progi wielkiego domu kolegi. Jest tutaj po raz trzeci i za każdym razem jak
tu wchodzi zadziwia ją wielkie wnętrze tego domu.
- Usiądź a ja przyniosę coś do
picia. – Oznajmił Shinoda i zniknął za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
Dziewczyna siedziała przez chwilę
i rozmyślała o wczorajszej prośbie Mike’a. Wie że prędzej czy później zacznie
ten temat, a ona nie wie co mu powiedzieć. Nie potrafiła mu wczoraj odmówić i
przez swoje miękkie serce się zbłaźni.
- Sok pomarańczowy. Może być? –
Odezwał się chłopak po minutowej przerwie.
- Jasne.
Shinoda udał się z napojem do
pokoju i położył go na stole. Nalał do szklanek jego zawartość i sam usiadł
obok dziewczyny.
- Jak Ci zlatuje dzień? – Zapytał
pierwszy.
- Nie jest źle, ale mogło być
lepiej. – Odpowiedziała mu wpatrując się w jedno miejsce. Widać było że nad
czymś myśli.
- Emily, czy coś się stało?
- Mike – Zaczęła – Ja nie wiem
czy dam Ci radę pomóc z tą dziewczyną.
- Nie rozumiem. – Odpowiedział –
Czyli nie chcesz mi pomóc?
- Nie! To nie tak że nie chce
tylko… - Tu zawahała się na chwilę.
- To o co chodzi? Dobra ja się
nie narzucam. Tylko jak nie chcesz to mi powiedz.
- Zrozum że bardzo chciałabym ci
pomóc tylko… Tylko sama się na tym nie znam. Powiedziałam Ci że zaoferuje Ci
swoją pomoc, ale nie zważałam na to jak to zrobie. Nie znam się na tych
rzeczach. Na żadnych randkach, na żadnych spotkaniach. Nawet nie wiem jak
zagadać do płci przeciwnej. Nic nie wiem. Rozumiesz? –Mike tylko pokiwał głową
z niedowierzaniem – Nie chcę żebyś się zbłaźnił przeze mnie. Powiesz coś źle i
będzie na mnie.
- Ale dlaczego twierdzisz że nie
znasz się na tych rzeczach? – Zapytał.
- Nigdy nikt do mnie nie zagadał.
Nigdy nawet nie miałam chłopaka. Wiem, głupio mi to mówić ale po śmierci… – Tu
się chwilę zawahała – Po śmierci moich rodziców nie zawracałam sobie głowy
takimi rzeczami. Byłam odizolowana od świata, nikt nie chciał dziewczyny z
problemami. Ty tego nie zrozumiesz. Nie masz takich problemów jak ja. – W tym
momencie w kącikach oczu u dziewczyny pojawiło się kilka małych łez.
- Emily, czy wszystko w porządku?
– Zapytał Mike, zauważając zmiany w jej oczach.
- Tak. Chyba tak – Uśmiechnęła
się sztucznie - Tylko wiedz że nawet jakbym Ci chciała pomóc – to nie mogę.
Mike tylko popatrzył na
dziewczynę ze smutkiem. Nie wiedział co ma powiedzieć jej w tej chwili. Postanowił
więc zmienić temat:
- To co dzisiaj porobimy w takim
razie?
- Sama nie wiem. A co ty
proponujesz?
- Może jakiś film? Masz ochotę na
komedie?
- Moim zdaniem dobry pomysł. – Po
tych słowach chłopak rzucił się do półki z płytami. Wyciągnął jedno pudełko z
napisem „Kac Vegas” i usiadł obok uspokojonej już dziewczyny.
***
Wieczór był wspaniały. Pomimo
tego że co chwilę Emily z Mike’iem komentowali cały film, świetnie się przy tym
ubawili. Na moment dziewczyna zapomniała o swoim świecie, przy Mike’u czuła się
taka jakby inna. Pomimo tego że poznała go niedawno on potrafił sprawić że na
jej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Cieszyła się że poznała takiego
chłopaka jak on. Ale on nawet nie zwróci na nią uwagi. Nawet Emily nie łudziła
się że taki przystojny mężczyzna poleci na taką dziewczynę. Pomimo tego że do
brzydkich nie należała, to przy nim wyglądała nieco inaczej. Nie pasowali do
siebie – takie zdanie miała Emily. I jest jeszcze ta dziewczyna o której mówi
ciągle Mike.
Z tych rozmyśleń uwolnił
dziewczynę dzwonek do drzwi. Podeszła do nich by je otworzyć i jej oczom ukazał
się listonosz.
- Dzień dobry. Liścik dla pani. –
powiedział listonosz.
- Dzień dobry – odpowiedziała mu
zdziwiona dziewczyna – Dla mnie? – Od lat nie dostawała żadnych listów. Chyba
że to były rachunki.
- Tak. Proszę – Po czym wręczył
jej zapakowaną kopertę – Życzę miłego dnia.
- Dziękuje.
Emily zamknęła drzwi i wpatrywała
się w kopertę. Od kogo może ona być? Adres nadawcy nie znany, bynajmniej jej
się wydawało że go nie zna. Zgrabnym ruchem otworzyła kopertę. Nie tego się
spodziewała. Była zaskoczona gdy ze środka wyleciał jeden bilet z dołączoną
kartką. Był to bilet na najbliższy koncert Linkin Park. W załączonym liściku
widniał napis: „ Mamy nadzieje że się zjawisz.”
Rozdział fajny, muszę ci przyznać że fajnie piszesz . Oby tak dalej ^^. I z niecierpliwością czekam na nowy xDD . Życzę weny i pozdrawiam ^^ ;)
OdpowiedzUsuńOooo ciekawie xDDD Chcę kolejny w trybie NOW xDDD *.*
OdpowiedzUsuńSzczerze: to było naprawdę dopracowane :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, popłakałam się ze śmiechu czytając słowa Mike'a: "Życia nie mam, zespół nie zając" - pozwolisz, że wejdzie na stałe do mojego słownika?
Czekam niecierpliwie na następny, mam nadzieję, że zajrzysz też do mnie na Bennodę :D
I proszę o informacje o nowych, ok?
Dużo weny,
S.
Dziękuje ;* I zajrzę na pewno :)
Usuń