sobota, 26 października 2013

Rozdział XXVII



Zapomnieć? Czy to ma sens? Chester dzisiaj tak przeklinał Jessicę w jego oczach, że nie wiedząc co powiedzieć ukrył swoją twarz w dłoniach i udał że go nie słucha. „Suka, Dziwka…” – tylko dlaczego on tak nie myśli?
Już przez chwilę pomyślał że da sobie z nią spokój, ale to nie ma sensu. Przecież nadal darzy ją wielkim uczuciem, pomimo tego jaka ona jest. A może ona jest szczęśliwa? Szczęśliwa z mężczyzną, który tym samym zdradził i wykorzystał jego najlepszą przyjaciółkę? Jeśli to by okazało się prawdą musi usunąć się w cień, nie może na siłę doprowadzić do tego by ona nie czuła się z nim szczęśliwie. Dała mu to do zrozumienia już w dniu zerwania.
„Nigdy Cię nie kochałam. Mam innego. Tak naprawdę już odchodzę. Nie dzwoń, nie pisz, nie dawaj żadnych znaków życia. Nic.” – To jej ostatnie słowa, które wydrążył w swoim umyśle zdradzony mężczyzna.
Bardzo dużo zastanawia się nad tym czy ona w ogóle kiedyś do niego wróci. Tak czy owak, musi ją odnaleźć. Bez względu na jej wypowiedziane wtedy słowa.
Schował wtedy ręce do kieszeni i wszedł szybko do kuchni. Posprzątana była jak nigdy, pomimo tego co się tutaj niedawno działo. Nagle coś poczuł w swoich dłoniach. Chwycił przedmiot i wyciągnął go zręcznie, patrząc na niego w osłupieniu. Imię i nazwisko pielęgniarki. Kto by pomyślał że zdoła otrzymać takie informacje. Przekręcał kartkę wzdłuż i wszerz. Tylko imię i nazwisko. Nic więcej. Adres zamieszkania, telefon… tych informacji mu bardzo brakowało.
Pielęgniarka w recepcji jest zbyt sprytna. „ Jeśli naprawdę Ci na niej zależy, nie będziesz chciał iść na skróty. Będziesz jej szukał dopóki dopóty jej nie znajdziesz. Wysil się”.
Odłożył papierek na stole. Lisa Grant. Nie znajdzie jej w tak dużym mieście. Już na pewno nie po samym nazwisku. Chociaż.
Chwycił szybko za laptop. Zatopił swoje palce w małej klawiaturze. Palce zgrabnie chodziły wokół klawiszy przyciskając kolejno litery jej nazwiska. Musi ją znaleźć!
Nie wie dlaczego ciągnie go tak do tej kobiety. Ona ma coś w sobie. Chciałby ją bliżej poznać. Tylko poznać. Podziękować jej za okazaną pomoc, za spędzone chwilę w szpitalu.
Nagle stanął w osłupieniu. Nic! Kompletnie nic. Żadnych informacji na jej temat. Nagle odłożył laptop w drugi kąt stołu i walnął w niego pięścią.
Kolejna nie przespana noc. Zawszę gdy sobie ją przypomina snuje dziwne marzenia. Śni się jej prawie co noc. Że przychodzi do białego pomieszczenia gdzie leży samotnie i spogląda w dal. Jednak kobieta w jego śni nic nie mówi. Patrzy na niego z uśmiechem i odchodzi jak gdyby nigdy nic.
Nagle wstał z krzesła. Udał się do sypialni i bez ściągania ubrań rzucił się na łóżko.
Już na pewno nie zaśnie tej nocy.

***

Przez brązowe oczy przedostawało się światło księżyca. Bezchmurny i chłodny wieczór. Cienki sweterek otulał ciało kobiety nie sprawiając dostatecznego zatrzymania zimna. Zdrętwiałe palce chwytały wysokiej barierki oraz pracowały nad stabilnością stojącego ciała. Piękna noc. Gwiazdy rozrzucone po wielkiej przestrzeni układały wiele wzorów w umyśle Emily. Gdyby mogła chwyciła by je rękoma i schowała do szczelnego pojemnika, nie pozwalając na ich ewentualne opuszczenie.
- Nie jest Ci zimno? – Spytał zatroskany Chester przechodząc przez drzwi do balkonu.
- Trochę… - Oznajmiła nadal wpatrując się przed siebie. Mężczyzna podszedł do niej i ściągnął kurtkę. Trzymając ją w rękach szybko założył na ciało zmarzniętej kobiety. W tej chwili jej świadomy sen się urwał i spojrzała na pół widocznego mężczyznę.
- Nie musisz – Odparła po czym odepchnęła kurtkę. Zauważyła tylko połowę wyrazu twarzy mężczyzny, ale dobrze wiedziała co on znaczy – Dziękuje – Odparła po chwili poddając się trosce Chestera.
- Mamy wiele wspólnego – Oznajmił. – Też spędzam tu bardzo dużo czasu. Nawet nie wiesz ile tekstów napisałem w tym miejscu – Uśmiechnął się. Przybliżył się do kobiety i stanął ramię w ramię z nią. Był tylko troszeczkę wyższy.
- Chciałabym Ci podziękować za pomoc – Odparła szybko próbując odnaleźć w mroku jego oczy.
- Wiesz, że przecież zawsze możesz na mnie liczyć – Odpowiedział jej szybko.
 - Dlatego chcę ci podziękować. Za zaoferowaną pomoc. Za to że mnie nie zostawiłeś - Emily zrobiła jeden krok do przodu i wtuliła się w zmarzniętego mężczyznę.
- Zimno Ci – Odsunęła się nagle od mężczyzny i ściągnęła jego kurtkę – Trzymaj. - W tej chwili podała ją mężczyźnie.
- Nie musisz. - Odepchnął ją szybko - Ważne żeby tobie było ciepło – Oznajmił z lekkim uśmiechem. Ta już nie wiedząc co robić, bo przecież Chester nie odpuści, coraz bardziej przybliżyła się do chłopaka, chwytając ramionami jego ciała.
- No cóż. Nie chcesz wziąć kurtki, to jedyny sposób w jaki się ogrzejesz to ten – Po tych słowach Chester odwzajemnił uścisk po czym szybko z uśmiechem dodał:
- Jednak w życiu należy być upartym do końca.

***

Układając w jeden stos zrobione kanapki z wielkim uczuciem kładzie je na rozłożonym stole. Emily trzymając za talerz ozdobiony dziwnymi, lecz ładnymi wzorkami przygląda się swoim wyczynom. No cóż. Kolacja królów to nie jest, wręcz przeciwnie. Zbłaźni się tym wszystkim, ale bardziej byłoby jej wstyd gdyby nic tutaj nie zrobiła.
Ciekawe jak jada Chester.
Uśmiechnęła się w głębi duszy wyobrażając go sobie codziennie na kolacji z piwem w ręki, lub z czymś mocniejszym.
Wtedy ktoś wszedł do pokoju. Chester wracając dopiero z łazienki wytrzeszczył oczy widząc to wszystko.
- Chciało Ci się…? – Spytał zaskoczony chwytając jedną kanapkę i wpychając ją łapczywie do buzi.
- Czyli dobrze stwierdziłam że tak nie jesz. – Odpowiedziała.
- Dawno nie miałem takiej kolacji. – Miał dodać „Dawno nie miałem takiej kolacji od czasu mojej byłej dziewczyny”, ale coś mu podpowiedziało skrócenie zdania. – Po za tym chyba zużyłaś wszystko z mojej lodówki. – Odparł z uśmiechem.
- Ty bynajmniej coś w niej miałeś – Po tych słowach zaczęli się śmiać przypominając sobie wczorajszy dzień u Mike’a.
Tak dużo czasu minęło od ich pierwszego spotkania. Najpierw się nienawidzili, później zaczęli lubić, być przyjaciółmi, a teraz? Teraz nawet ze sobą zamieszkali. Tak wiele się zmieniło. Nie przypuszczali by że połączy ich taka mocna więź uczuć.
- Czyli dałam radę? – Spytała niepewnie chwytając za kubek z herbatą.
- Aż za nadto – Posłał jej kolejny uśmiech. Cóż. Czuje się teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi trzymając w swoim domu taki skarb, jakim jest Emily. Może to tylko zwykła, przeciętna dziewczyna z problemami. Może to osoba nie radząca sobie z nimi. Nie ważne. Dla Chestera to nie jest przeciętna kobieta. Dla niego ma ona głęboki sens. Pomimo ich wielu przeciwności losu traktuje Emily bardzo szczerze. Chce by jej serce chwyciło jego uczucia. By zagnieździły się tam na zawsze i nigdy stąd nie uciekło przez zakamarki zwątpień.
- Tak szczerze mówiąc nigdy nie oglądałam twojego domu tak dokładnie, a dzisiaj to zrobiłam. – Chester zaciekawił się – Masz tu bardzo ładnie… Tylko. – Tu się zatrzymała – Ten dom jest wielki. Muszę się przyzwyczaić.
On przechwycił jej uśmiech i szybko wdał się w rozpoczętą dyskusję.
- Wielki? Nie przesadzajmy.
- W porównaniu z moją ruderą to jest pałac.
- Dlatego księżniczka powinna mieszkać w pałacu, czyż nie?
Wtedy usłyszał głośny śmiech Emily. Kobieta przez chwilę nie mogła się uspokoić po tych słowach po czym odłożyła obok kanapkę i nie wiedząc do powiedzieć nadal kontynuowała picie herbaty.
- Powiedziałem coś złego? – Spytał rozradowany.
- Omińmy ten temat bo mnie czasem krępujesz. – Odparła szczerze.
- Z czym cię krępuje? – Spytał zaciekawiony. Przybliżył się do niej i opierając łokcie na pół stołu popatrzył jej w oczy. – Krępuje cię słowami?
- Można tak powiedzieć.
- A mam zaczął czynami? – Spytał zawadiacko.
- Wolałabym nie – Odpowiedziała szybko z lekkim uśmiechem. Nagle poczuła na swoim ciele obecność mężczyzny.
- Skrępuje Cię trochę bardziej – Odparł.
- Flirtujesz ze mną? – Spytała szybko patrząc mu w oczy.
- Cały czas – Odpowiedział trzymając na rękach kobietę. Ta przybliżyła się do niego, by nie upaść na podłogę.
Chester przysunął ją do siebie coraz mocniej. Ta nie wiedząc co robić zaczęła temat.
- Wygodnie Ci tak?
- Jak nigdy – Odpowiedział jej nadal trzymając ją w ten sam sposób. Ich ciała zbliżały się coraz bliżej, jednak nagle u dziewczyny pojawiło się coś nowego. Jej mina zmieniła się diametralnie i odparła – Postaw mnie na ziemię.
- Boisz się mnie? – Spytał.
- Nie. – Odpowiedziała chociaż w głębi duszy co chwilę przypominały się jej fragmenty tego dnia. Wtedy wszystko się zmieniło. Niby Chester to zaufany przyjaciel, a może teraz nawet coś więcej ale boi się nadal. Boi się wykorzystania. I jest przekonana że nie dopuści się do takiego czynu, ale ta sytuacja postawiła niewidzialną barierę pomiędzy mężczyznami. Nie potrafi zapomnieć. Wszyscy myślą że jest w porządku, ale się mylą. Co chwilę Emily dostaje drgawek na myśl o tym co się z nią działo, jej ciało przeszywają dreszcze gdy dotknie się miejsc na ciele do których dotarł jej oprawca. Patrząc w lustro widzi bezwartościową osobę, którą można pomiatać. Którą można zmieść pod dywan, nie przejmując się jej problemami. Czuje się jak zwykły szary śmieć.
Chce zapomnieć. Szybko zapomnieć o tym całym zdarzeniu. Mając przed oczami obejmującego Scotta u jej oczodołów zbierają się małe krople łez. Słona ciecz dławi ją od środka, wywołując mdłości. Miało być tak pięknie. Obiecywał jej wspaniałe wakacje, cudowną przyszłość. A co z tego wynikło? Krwawiące rany na ciele, słone łzy i tragiczne wspomnienia.
- Proszę odstaw mnie – Odparła kolejny raz spoglądając mu głęboko w oczy. Jej spojrzenie przenikało po jego wszystkich zakątkach ciała. Opuścił delikatnie ręce widząc zmiany na jej twarzy i odstawił ją na ziemię. – Dziękuje – Odpowiedziała ze smutną miną.
- Jeśli coś zrobiłem nie tak to przepraszam… - Zaczął widząc jej posmutniałe oczy.
- Nie. To ja przepraszam – Rzuciła szybko i udała się na górę do swojego pokoju.

***

Wyrzuty sumienia. Tylko to zostało po czynach mężczyzny. Może rzeczywiście to za wcześnie? Zresztą nie chciał zrobić nic złego. Pójść do niej? Sam nie wie, nie wie jak zostanie przyjęty. Postanawia szybko ominąć jej pokój zostawiając ją samą w tej przenikliwej samotności ale nagle coś w nim tchnęło. Podszedł bliżej nich i usłyszał głośny płacz. Przysłuchał się bardziej, tak był on ta tyle autentyczny.
Uderzył pięścią o ścianę tak że odbita ręka zostawiła po sobie czerwony zsiniały ślad. To jego wina! Jego pieprzona wina!
Otwarł niepewnie drzwi. Udał się szybko do środka. Delikatnie przekroczył próg po czym zauważył w ciemności jej leżące ciało na łóżku. Odwrócona kobieta zakryta jakimś kocem cicho szlochała. Nagle on przybliżył się do niej. Oparł swoje ramię o jej plecy co spowodowało odwrócenie się Emily w stronę mężczyzny.
- Tak Cię cholernie przepraszam... – Odpowiedział cicho trzymając jej dłoń – Nie chciałem nic…
- Tak wiem Chester – Przerwała mu szybko zgarniając swoje łzy z policzków. – To ja przepraszam. Za swoje zachowanie.
Zostali po tych słowach w krótkiej ciszy. Emily wstała i siadła na łóżku nadal okryta kocem. Rozrzucone w dali chusteczki dawały abstrakcyjną kompozycję.
- Jestem potworem. – Odparł po chwili.
- Nie! Jesteś wspaniałym człowiekiem! – Wtedy chwyciła za jego głowę i przysunęła do siebie. – Zależy mi na tobie. Bardzo… - Ich głowy przybliżyły się w niewyobrażalny sposób. – Tylko boje się – Odparła ze smutkiem wpatrując mu się w ciemne oczy.
Ten nie wiedząc co odpowiedzieć spuścił głowę na dół. Jest zwykłym dupkiem i kretynem.
- Boje się powtórki. Nie zrozum mnie źle… - Odparła po chwili. – Ufam Ci. Jesteś dla mnie przyjacielem, najbliższą mi osobą, ale… nie wiem dlaczego tak zrobiłam. Reaguje tak bo wciąż pamiętam. I wiem że to może wydać ci się śmieszne, ale nie mogę nad tym zapanować – Odparła ze smutkiem ze łzami w oczach. – Bardzo mi na tobie zależy i boje się że Cię kiedyś stracę. Że mnie zostawisz.
- Nie zostawię. – Odparł spoglądając się w jej okryte mrokiem oczy. W tej chwili odbijały tylko lekkie światło księżyca dochodzę z pół zasłoniętego okna.
Jej usta kusiły niewidzialną słodkością. Chwytały jego zmysły tworząc wielką pokusę spróbowania tego czego tak bardzo pragnie.
Jednak ona ubiegła go szybkiej. Chwyciła zgrabnie rękoma jego twarz i przysunęła ją do siebie.
- Przepraszam – To słowo które wydobyło się z jej ust spowodowało nagłe zatopienie się w ciele mężczyzny. On chwytając swoimi ustami jej warg zamknął oczy i delikatnie przyciskał nimi by ponownie je opuścić. Rozkoszując się słonym smakiem jej ust, które były spowodowane łzami przybliżył się do niej bliżej. Nagle coś go lekko odepchnęło. Spojrzeli na siebie w milczeniu. Tak już pozostali. Nim się obejrzała chłopak zniknął w mroku zostawiając po sobie tylko cień wspomnienia. 


środa, 23 października 2013

Rozdział XXVI


Światło przedostało się przez zasłonięte żaluzje w domu muzyka. Słońce chwytało swoimi ramionami ich zmęczone twarze. Pomimo trudności z dotarciem do każdego zakątka ich ciała, poświata gwiazdy idealnie radziła sobie z ich okryciem.
Podniósłszy swoje ciężkie ciało Shinoda udał się do kuchni. Przetarł oczy po raz kolejny i chwycił za coś do picia. Jego ręka trafiła w szklankę do której szybkim ruchem nalał wodę z kranu. „Lepsze to niż nic” – pomyślał. Usiadł nie dowierzając temu wszystkiemu i nagle rozległ się skrzyp drzwi. Mike spojrzał w prawą stronę i ujrzał potarganą istotę z bluzą w ręku.
- Emily? – Spytał zdziwiony.
- Nie gadaj tyle tylko nalej mi czegoś bo umrę… - Szybko odpowiedziała pół przytomna. Zrobiła krok do przodu i wzięła przykład ze swojego przyjaciela. Wyciągnęła z szafki kubek i napełniła go czymś ciekłym.
- Aż tak zabalowaliśmy? – Spytał po chwili.
- Ja nic nie pamiętam – Oznajmiła. – Może Chester…
- Tak. Chester. Brawo. – Wtedy symboliczne klasnął w ręce – Chester nie pamięta co robił w zeszły tydzień, co mówić jak jest w takim stanie.
No tak. Kolejna impreza, kolejna libacja, kolejna skleroza. Nic nowego. Pewnego czasu często przez to przechodzi.
- Co ci się stało? – Spytał podnosząc rękę dziewczyny. Ta tylko spojrzała na lekką szramę na dłoni i przejechała ją palcem. Rozejrzała się po pokoju.
- Pewnie coś rozwaliłam.
Nagle coś zakłóciło ich poranną pogawędkę.
- Ale się najebałem… - Rzucił szybko Chester wchodząc do pomieszczenia.
- Ładnie wyglądasz. Zakocham się w tobie. – Rzucił mu szybko Mike. Ten widząc jego wyraz twarzy skrzywił się i ignorując go podszedł do umywalki. Emily wtedy wybuchła śmiechem. Spojrzał na nią pytająco, lecz ta nie była w stanie nic odpowiedzieć.
- Wiesz Chester. Tatuaży na twarzy to ty nie musiałeś robić – Rzuciła ze śmiechem, zginając się wręcz w pół. Popatrzył na rozbawionych imprezowiczów i poszedł do łazienki by sprawdzić obiekt ich rozbawienia.
- Osz w dupę! – Krzyknął. Lewa część policzka była pomalowana markerem. Widniał na niej duży motyl. Obok nosa była napisana litera „M”, a czoło zdobił duży czarny napis „I Love Sex and Mike”. Zszedł oczami w dół i odsłonił szyje. Jednorożce, kwiatki oraz różne abstrakcyjne mazaje chwytały jego ciało. – Kurwa, on jest zmywalny? – Wrzasnął z pomieszczenia.
- Kto mu to pomalował? – Spytał Mike dziewczyny zginając się ze śmiechu.
- No przecież mówiłam że nic nie pamiętam z tej nocy. – Odpowiedziała mu podchodząc pod drzwi łazienki. Jej dolna część ciała przekroczyła próg i wbiła się w niebieski dywanik.
- Może spróbujesz sieroto mydłem? – Spytała zrezygnowana męczącego się mężczyznę. Jego dłonie krążyły wokół sztucznych tatuaży, z nadzieją na szybkie opuszczenie.
- Do cholery jasnej kto mnie tak urządził!? – Krzyknął do lustra. – To dziadostwo jest niezmywalne!
- Może prawdziwe? – Spytał ze śmiechem Mike. Chester spojrzał na niego, już nie taki wesoły jak wcześniej i rzucił w niego pojemnikiem na ubrania które wywaliły się na zimną podłogę. Rozsypane ubrania pokryły podłogę robiąc pokaźny stos materiału.
-  Twoje? – Spytała dziewczyna podnosząc czerwoną damską koszulkę na ramiączka. Mike nie wiedząc co odpowiedzieć chwycił szybko za przedmiot i szybkim ruchem schował za siebie.
- Śmieje się z moich rysunków, a być może Mike to baba. To by tłumaczyło miesiączki i takie różne sprawy…
- Serio? – Spytał wkurzony mężczyzna. – To nie moje jakbyście nie zauważyli. – Widać że te słowa tkwiły w nim bardzo długo. Nie chcą się przedostać. Ból trzymający w krtani marzył o opuszczeniu ciasnego miejsca. – To Jessici.
Emily popatrzyła na niego ze współczuciem, gdy odszedł w ciszy do swojego pokoju. Chester który był zajęty zmywaniem twórczych mazai, szybko odwrócił się i spojrzał na odchodzącego Shinodę.
- Będziesz przez nią rozpaczał? – Spytał zrezygnowany.
Emily wahała się przez chwilę i sama postanowiła wziąć przykład z Mike’a. Zamknięte drzwi w pokoju, trzymały w środku mężczyznę o złamanym sercu. Każde wspomnienie oraz rzecz jaką trzymał w ręce była jak ostre szkło przebijające cierpkie ciało. Ich ostrze wbijało się namiętnie co tworzyło rozległe otwarte rany oraz sprawiały niesamowity ból w danej części ciała.
Dziewczyna już miała wejść i zapukać ale powstrzymała się słysząc cichy szloch Shinody.

***

- Musisz mnie stąd wyciągnąć, rozumiesz?! – Krzyknął do dziewczyny zdenerwowany chłopak.
- Jak? Tylko powiedz mi jak? – Spytała delikatnie.
- Zawszę wiedziałem że jesteś taka głupia… - Odparł lecz po chwili dziewczyna przerwała mu wypowiedź.
- Słuchaj! – Rzuciła. – Możesz sobie sam siedzieć w tym więzieniu, nie muszę Ci pomagać. Masz tu może fajnych kolegów, znajdziesz sobie dziewczynę, wszystko co zapragniesz. Tylko odezwij się do mnie tak jeszcze raz… - Odparła.
- Przepraszam, może być? – Ta sytuacja go przerastała. - Tkwię tu od duży szmat czasu, sprawa nie idzie do przodu, gliny o mnie zapomniały. Codziennie sam w tym zadupiu. Można zgłupieć. – Odpowiedział.
- To co mam robić? Scott… Przecież ja chcę Ci pomóc kochanie… - Odpowiedziała.
- Musisz wsadził tu ponownie Benningtona. Wymyśl coś! Jesteś intrygantką. Dasz radę.
Dziewczyna namyśliła się przez chwilę po czym uśmiechnęła.
- A gdy wyjdziesz uciekniemy z tego pieprzonego miejsca, kupimy dużą willę i… - rozmarzyła się.
- I ci kupię całą kupę markowych ciuchów. To Ci na razie musi wystarczyć.
Ta zadowolona z wypowiedzi zadała jeszcze jedno pytanie.
- Jak mam do niego dotrzeć?
- Kochanie, sama się domyśl – Uśmiechnął się szeroko po czym złożył na Jessici policzku malutki pocałunek.

***

- Przeprosisz go – Oznajmiła dziewczyna chwytając za rozbity wazon w salonie. Spojrzała wtedy na ranę. Tak, to jej sprawka. Tylko jakby jeszcze coś pamiętała…
- Ja? Za co? – Spytał zdziwiony Bennington.
- Zawsze musisz robić problemy? Ma człowiek doła, Jessica go zostawiła, i nie chce wrócić. Dla mnie to dobrze ale nie widzisz co się z nim dzieje?
Ten nie zadając więcej pytań spojrzał na dziewczynę. Jej brązowe oczy tknęły w nim poczucie małego współczucia. Smutne tęczówki nie okazywały żadnych emocji, były wyblakłe. Nagle dziewczyna spojrzała na niego pytająco widząc jego ciągłe wpatrywanie w jej twarz.
- Za bardzo się tym przejmujesz – Rzekł. – Mike to Mike…
- Mike to Mike?! Słyszysz siebie? – Krzyknęła dziewczyna. Wstając przewróciła stojący obok kwiatek z fioletowymi płatkami. Rozsypana ziemia ulokowała się naprzeciwko kolan Chestera. – Miłość Cię odrzuca, ma Cię w dupie! To nic specjalnego? Nie widzisz jak on cierpi? Za każdym razem gdy wspomina o niej ma łzy w oczach a przed chwilą słyszałam jak płakał. Chciałabym mieć takiego mężczyznę, mężczyznę kochającego mnie nad życie..
- Emily… - Próbował jej przerwać i uświadomić że to właśnie osiągnęła.
- Nie Chester! Myślę że jeśli nie potrafisz zrozumieć cierpienia przyjaciela to nie wiem czy mamy o czym rozmawiać… - Emily miała coś jeszcze dorzucić lecz nagle we framugach drzwi od salonu stanął obiekt ich rozmowy. Popatrzył na kłócących się przyjaciół i zatopił swoje oczy w rozwalonym kwiatku. Podbiegł do niego i podniósł połamane łodygi. Ręce jego przekazywały ziemię raz z jednej, a raz z drugiej ręki. Ciemna gleba utkwiła w najciaśniejszych zakamarkach rys dłoni.
- Kupiliśmy go razem z Jessicą… - Zaczął – Moja jedyna pamiątka, która dotrwała do dnia dzisiejszego… - Skończył i usiadł zrezygnowany na kanapie.
- Jesteś z siebie zadowolona?! – Rzucił mężczyzna w stronę zszokowanej kobiety.
Emily jednak stała w osłupieniu i wpatrywała się w nie kontaktujące ciało Shinody. Postanowiła do niego podbiec, powiedzieć mu coś. Lecz to nie wydobyło się z jej umysłu. Co mu teraz powie? Dla niej to przecież zwykły kwiatek, nic nie poradzi że nie pomyślała nad wykonywaniem ruchów.
- Mike, ja przepraszam, nie wiedziałam. – Ten jednak nic nie odpowiedział wzbudzając u niej poczucie winy i odrzucenia. Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę i szybkim ruchem opuściła pomieszczenie zostawiając za sobą tylko niewidzialne wspomnienie.

***

Siedząc pod domem Mike’a , kobieta tkwiła w rozdarciu wewnętrznym. Sumienie nie dawało jej spokoju, wywołując u niej coraz większe poczucie winy. Uciekła. Uciekła jak najzwyczajniej w świecie bo bała się reakcji przyjaciela. Stchórzyła. Chciała pomóc lecz to i tak zawsze wyszło na przekór. Nigdy nie może czegoś zrobić dobrze. Przechwytując co chwilę wpadające krople z twarzy kreśli nogą różne kształty na ziemi. Dlaczego Mike tak cierpi za miłością, która ją zraniła a Emily wręcz przeciwnie. Pomimo tego że ciągle pamięta o osobie takiej jak Scott nie wyobraża sobie powrotu do tego potwora. Za dużo wycierpiała. Zbyt dużo. Może tak jak on, powinna użalać się nad dawną miłością? Powinna dążyć do jej naprawy? A może ona nie potrafi kogoś szczerze pokochać, a wydaje się jej że jej miłość która przekazuje jest wielkich kształtów?
Z tych przemyśleń zatrzymała ją ręka kogoś bliskiego.
- Emily, przepraszam… - Zaczął. – Chciałaś dobrze, a ja nie potrafię tego zrozumieć. Jestem głupi że tak zareagowałem…
- Chester. – Zaczęła – Nie zależy Ci na przyjacielu? – Spytała po chwili.
Ten spojrzał na swoje stopy i zanurzył swoje wygasłe źrenice w małym wyblakłym źdźbłu trawy.
- To nie tak że mi nie zależy – Odpowiedział – Po prostu jemu to przejdzie i nie ma sensu się tym zamartwiać.
- To dlaczego tak się zachowuje? Jak zakochany chłopak? Ta miłość go wyniszcza. Chciałbyś być odrzucony przez osobę która Cię kocha?
Chester nie odpowiedział bo Emily znała już odpowiedź na to pytanie.
- Dlaczego Ci tak zależy? – Spytał ostrożnie.
Ta podniosła swoją głowę i spojrzała na jego twarz. Ostre rysy na jego ciele sprawiały wrażenie przemieszczania się w różne miejsca.
- Bo wy jesteście moimi jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi – Odparła z lekkimi łzami w oczach.
Chester stanął w osłupieniu. „Prawdziwymi przyjaciółmi…”. Czy zasługiwał na to miano? Od takiej kobiety? Spoglądnął ukradkiem na jej oczy i zastanowił się nad sensem jej słów. Ona traktuje ich poważnie, najpoważniej na świecie. Nie chce by obojętnie kto z nich cierpiał. Pragnie im  pomóc. A to się chyba liczy w przyjaźni.
Chester nic nie powiedział. Usiadł obok dziewczyny na wysokim kamieniu i podał jej rękę. Ona odwzajemniając zziębniętą dłoń nadal tkwiła w jednym punkcie. Jej myślenie skupiło się na trzech listkach trzymających się na gałęzi. Nagle jeden w wyniku jednego lekkiego podmuchu wiatru odrywa się od pozostałego towarzystwa i wędruje ku porywom mas powietrza w pełną brudną kałużę. Zatapia się w niej powoli, aż w końcu zostaje mały żółty punkt.
Czy to stanie się z jej życiem? Boi się że straci kogoś bliskiego, kogoś na kim jej zależy. Oderwie się od nich, od ich życia. Nie będzie wnikać w sprawy na których kiedyś jej zależało? Pofrunie w dalekie zakamarki samotności, nie wydostając się sięgnie dna oraz przestanie z czasem istnieć?
- Nam na tobie też bardzo zależy – Odpowiedział nagle wyrywając dziewczynę z lekkiego osłupienia. – Przynajmniej mi – Odrzekł po chwili nie wiedząc czy dobrze zrobił.
- Dziękuje – Odparła i jej ciało znalazło oparcie w bluzie Benningtona. Zatapiając swoje brązowe włosy i okrywając czarną narzutę chłopaka idealnie ulokowała się w rękach mężczyzny. Trzymając dłoń, na której jej bardzo zależy zaczęła kreślić na niej kilka monotonnych kółek by nadaremnie sprawić ciepło w jego ciele. Ogniki na rękach mężczyzny złapały łapczywie jej schłodzone dłonie zatrzymując tym samym poczucie zimna.
- Ja wiedziałem że coś się święci! – Krzyknął z dala rozradowany Shinoda, który w jednej chwili oderwał w szybkim tempie dwa ciała. Emily odsuwając się od mężczyzny zahaczyła nogą o dużą gałąź, która najprawdopodobniej została naniesiona na posiadłość muzyka przez dużą wichurę. Tracąc równowagę, jej ciało szybko pofrunęło w powietrzu zagnieżdżając się tym samym w zimnym czarnym piasku. Popatrzyła spode łba na mężczyznę ze złością. To już naprawdę nie chodziło o ten wypadek. Chester wstał i ze śmiechu podał jej rękę, która kilka chwil wcześniej była ozdobą przy jej ciele.
- Okey? – Spytał Mike, z trudem powstrzymując śmiech.
- Zapytaj mojego tyłka… - Oznajmiła i nagle wtuliła się w mężczyznę. Ten zszokowany próbował zrozumieć zachowanie kobiety. Nagle tą ciszę przerwał jej cienki głos.
- Przepraszam… - Oznajmiła po chwili. – Jesteś nadal na mnie zły?
Ten uśmiechnął się i oderwał lekko jej przyłożone ciało i spojrzał na jej smutny wyraz twarzy. Nie tyle że on był smutny. Budziło się w nim współczucie i zatroskanie.
- Oczywiście że nie – Oznajmił z uśmiechem.
Emily spojrzała na Chestera pytająco. Co uczyniło Mike’a tak szczęśliwym? Może mu coś powiedział?
- Już wtulacie się pół godziny, może przestaniecie? – Spytał zrezygnowany Bennington.
- Zazdrosny? – Odpowiedział pytaniem na pytanie Mike.
- Ja? Zazdrosny? Skąd – Odpowiedział mu szybko. – Po prostu możemy porobić coś innego. Na przykład… - Tu nie dokończył bo Emily dostała wiadomość. Chwyciła nagle za telefon i w skupieniu odczytała wiadomość, która wzbudziła w niej mieszane uczucia. Z początku czytając kawałek po kawałku doznała szoku po czym lekko się uśmiechnęła.
- Co się stało? – Spytał przejęty Chester.
Ta jednak nic więcej nie robiąc ze śmiechem przeczytała dostarczoną wiadomość.

„Może nie w porę, ale muszę się wygadać. Idę dzisiaj na randkę i musisz mi pomóc. O czym mam gadać z twoim kolegą? Nie chcę spalić pierwszej kolacji. Co lubi Joe?"

Wszyscy doznali szoku gdy adresatką okazała się przyjaciółka Emily - Tiffany. Tą chwilę ciszy przerwała propozycja Chestera.
- Napisz jej żeby rozmawiali o żarciu.

sobota, 19 października 2013

Rozdział XXV

Niepewność spływała po ciele kobiety. Chciałaby prześwietlić w pełni swój umysł, doszczętnie go zrozumieć. Chciałaby się odnaleźć w swoich uczuciach. Chcę otworzyć myśli i wydostać z niego wszystkie wątpliwości którymi teraz się notorycznie kieruje. To nie ma sensu. Przecież przed chwilą pocałowała mężczyznę, swojego przyjaciela. Dobrego przyjaciela. Czy ta przyjaźń między nimi się zniszczy? Znaczy się: On ją pierwszą pocałował, a ona to później odwzajemniła. Z podwójną mocą. Nadal nie wie czy dobrze postąpiła. Gdy ich ciała lekko się złączyły poczuła wewnątrz pewien impuls. Nie powie że poczuła się źle. To było by niedorzeczne gdyby stwierdziła że nic, zupełnie nic nie poczuła w tym momencie. Jednak w jej głowie rodziły się wątpliwości. Może powinna wtedy dać sobie spokój. Zresztą sama nie wie czy to było prawdziwe. Splątane myśli w jej umyśle nie dają się odplątać od pewnego czasu. Chciałaby je wszystkie sprostować, tak by w końcu naprawdę wiedziała co do niego tak naprawdę czuje.
- Czuj się jak u siebie w domu – powiedział mężczyzna, ściągając swoją kurtkę.
Dom był ogromny. Sam przedsionek wydawał się być większy od jej łazienki, sypialni i kuchni razem wziętych. Zdjąwszy czerwony płaszczyk brunetka udała się w głąb pomieszczenia. Pomimo tego że bywała tutaj kilka razy, za każdym razem to pomieszczenie ją zadziwia. Nie wyobraża sobie mieszkać w taki dużym domu. Sam na sam ze sobą. To jest nie do pomyślenia że Chester jeszcze nie zgłupiał od tej przestrzeni.
- Chester ja się nie chce narzucać… - Zaczęła po raz kolejny niepewnie.
- Rozmawialiśmy o tym przecież. – Odpowiedział jej mężczyzna z błagalnym tonem. Chwycił wtedy za rękę kobiety i przyprowadził do salonu. Ta tylko się uśmiechnęła i odrzekła:
- Dziękuje.
Mężczyzna spojrzał na nią kolejny raz i posłał kolejny już uśmiech.
Salon wyglądał jak z bajki. Żółte zasłony idealnie sprawiały wrażenie że to miejsce należy do przytulnych. Dwa fotele ustawione na środku kolidowały ze sporym stolikiem gdzie leżała rozwalona teczka z tekstami piosenek. Gdzieś obok leżał wywalony kwiatek. Ziemia z niego idealnie pokryła część lekko czerwonego dywanu. Za stołem wyłaniały się dwie potężne półki z książkami. Emily podeszła do nich i wyciągnęła jedną. Obróciła ją kilka razy po czym odłożyła na miejsce.
- Lubisz czytać, prawda? – Spytał po chwili. – Tak patrzysz się na książki, zresztą nie dziwie Ci się. Sam lubię coś przeczytać choć zazwyczaj nie mam czasu.
- Kiedyś czytałam codziennie. Teraz to się zmieniło, co nie znaczy że rzuciłam to. Po prostu.. – Tu się zatrzymała. – Po prostu nie wiem dlaczego już nie chwytam za książki.
Złapała jeszcze kilka w swoje ręce. Chester tylko przyglądał się jej dłoniom, temu jak sprawnie przechwytuje kartki by z powrotem je opuścić. Nagle oderwała się od swojej czynności i podeszła do chłopaka.
- To gdzie mam spać? – mężczyzna miał już odpowiedzieć lecz ta ubiegła go jeszcze jednym zdaniem – Bo wiesz, ja mogę nawet na kanapie. Mi to nie przeszkadza.
No tak. „Jaki ty jesteś głupi, cymbale. Czy ty myślałeś że w pierwszym dniu będzie pchać Ci się do łóżka?”
- Coś ty. Mam dla Ciebie oddzielny pokój. Tylko muszę go ogarnąć. Wiesz… Nie byłem tam od dłuższego czasu – Odpowiedział jej.
Ta tylko spojrzała na niego i szybkim ruchem wskoczyła na schodek kierując się ku górze.

***

Światła otulały swoim ciepłem część sufitu. Tworzyło na nim różne abstrakcyjne kształty co dawało zajęcie mężczyźnie. Jego wyobraźnia i tak jest na tyle duża by zwykłe bazgroły sprawiły nową wizje niestworzonych jeszcze obrazów.
Nagle coś zaskrzypiało. Drzwi otworzyły się z impetem. Shinoda by nie wstawać zaczął dialog pomimo tego że nie widział, a był przekonany osoby wchodzącej.
- Jak ty o mnie dbasz Lisa… - Zaczął po czym ujrzał nad swoją głową ciało jakiejś innej pielęgniarki.
- Wychodzi pan dzisiaj do domu. – Zaczęła kobieta przy kości. Widać że pracuje tu długo. Takie pielęgniarki można rozpoznać po samej urodzie.
- Dzisiaj? Jak to? – Spytał zdziwiony.
- Jakoś tak wyszło – Oznajmiło szorstko.
Ten jednak nie odpowiedział tylko spytał po raz kolejny:
- Czemu nie przyszła do mnie pani Lisa? – Pani Lisa… Nawet nie zna jej nazwiska.
- Bo poszła na urlop. Zresztą co to pana obchodzi – Tak. Widać że jest bardzo miła dla personelu.
Mike na początku nic nie powiedział tylko wrócił na swoje miejsce i znowu spoglądał na światło lecące z żarówki. Zresztą co on sobie myślał? Ma przecież Jessicę. Nikt więcej go nie interesuje…

***

Stanęli nieruchomo przed znienawidzonym budynkiem. Nie mieli innego wyjścia, zresztą nie potrafili by odmówić odwiedzin przyjacielowi.
Weszli śmiało do środka zostawiając za sobą tylko cień ich zgrabnych ciał. Udali się w stronę już im znaną. To pomieszczenie stało się dla nich od niedawna drugim domem – bynajmniej dla Emily. Spędziła w nim tak wiele czasu że sądzi że zamieszkanie tutaj nic by nie zmieniło.
Uchylone framugi drzwi wyłoniły ze swoich objęć obraz klęczącego mężczyzny.
- Mike? – Spytała kobieta wchodząc do środka.
- A to wy! – Krzyknął i natychmiast wstał. – Tak szczerze spodziewałem się któregoś z was, ale…
- Co ty robisz? – Spytał zdezorientowany Chester.
- Jak to co? Pakuje się nie widzisz?
Mężczyzna spojrzał na niego pytająco.
- Wychodzę dzisiaj… - Oznajmił po chwili wpatrywania się w jego twarz.
- Dzisiaj? Kurde urządziłbym jakąś imprezę czy coś… - Chester podrapał się po głowie po czym Emily zaczęła się śmiać.
- Tak szczerze mówiąc możemy gdzieś razem wyjść z całą resztą – Zaproponowała.
- To tak. – Zaczął mężczyzna – Joe wyjechał do rodziny, Brad jest u dziadków, Dave jest z jakąś dziewczyną a Roberta szlag trafił.
- Więc…? – Spytała.
- Zapraszam do mnie – Dokończył Mike.
- Masz tam syf znając życie. Ja jestem przyzwyczajony ale…
- Oj, weź już przestań być takim czyścioszkiem. Sam lepiej w domu nie masz, a czepiasz się Mike’a – Przerwała mu z uśmiechem Emily.
- No bez przesady. Nie wiesz w co się pchasz.
- Koniec – Oznajmił brunet po czym wziął walizkę w dłonie. – To prosto do mnie czy…?
- Przebiorę się tylko w inne ciuchy i wpadamy. Jeśli nie masz nic przeciwko – Oznajmiła Emily.
- Dobra. To jest załatwione. Chester zabieram się z tobą bo samochód odholowali mi pod dom.
Chester nic jednak nie odpowiedział tylko razem z resztą opuścili pomieszczenie. Szybkim ruchem zeszli po schodach i znaleźli się pod drzwiami wyjściowymi. „Tak, to piekło się kończy na tym odcinku” – pomyślał Mike i nagle stanął jak wryty. Popatrzył na otaczające białe kolumny w pomieszczeniu i kilka wielkich kwiatów stojących obok krzeseł przez recepcją. Będzie mu tego brakowało. Nie tylko tego.
- Zaraz wracam! – Krzyknął i bez pozwolenia zarzucił torbę na ramię Chestera i sam udał się w głąb korytarza. Pokonał kilka metrów po czym zatrzymał się przy recepcji.
- Słucham? – Spytała podstarzała czarnowłosa kobieta. Białe ubranko idealnie opinało jej krągłości, których szczerze mówiąc, miała sporo.
- Poproszę z panią Lisą. Nie znam jej nazwiska. Wiem że opiekowała się mną przez ten czas…
- Nazwisko? – Spytała,
- No mówię że nie znam!
- Pana nazwisko! – Odpowiedziała zrezygnowana spode łba. Czy te wszystkie baby w tym szpitalu muszą być takie nieuprzejme?
- Shinoda. – Oznajmił i czekał chwilę na odpowiedź ze strony kobiety.
- Ma urlop. – Powiedziała lecz po chwili spytała - Po co panu te informacje?
- Są mi potrzebne… - Tu się zatrzymał – Sprawy osobiste.
- Cóż nie mogę panu pomóc.
Mike postanowił zaryzykować.
- Niech mi pani poda chociaż jej nazwisko. Adres zamieszkania. Cokolwiek!
- Nie wiem czy mogę udostępniać takie informacje.
Mężczyzna zrezygnowany odszedł krok od recepcji i zatopił się w myślach. To bez sensu! Teraz od tej chwili na pewno nie spotka jej w tym wielkim mieście. Nagle wpadł mu do głowy całkiem niebanalny pomysł. Cóż, stosuje go bardzo często gdy chodzi o przekupstwo.
- Niech mnie pani posłucha. Jestem członkiem zespołu Linkin Park. Kojarzy pani? – Spytał a ona odpowiedziała mu pozytywnie kiwnięciem głowy – Da mi pani nazwisko a ma pani zapewnioną wejściówkę na najbliższy koncert przy scenie. Bez żadnej ściemy.
Ta jednak zastanowiła się chwilę i napisała coś na oderwanej białej karteczce. Bazgrała przez chwilę po czym przesunęła ją pod dłoń mężczyzny. Ten ją podniósł i zauważył na niej wymalowane litery.
Lisa Grant”
- Bardzo pani dziękuje – mężczyzna nie oszczędzał czułości. Złapał przez malutką szybkę dłoń pielęgniarki i pocałował. Ta zaskoczona tym wszystkim spojrzała na niego po czym oznajmiła.
- Mam nadzieje ze pan nie blefuje…
- Bilety pani odeślemy. Obiecuje.
Schował karteczkę do kieszeni po czym podszedł do czekającego na niego towarzystwa.
- Coś ty tam tyle robił? – Spytał Chester.
Ten tylko się uśmiechnął i wyprowadził na zewnątrz parę. Siedząc w samochodzie Benningtona myślał nad tym co się zdarzyło. Gruba pani w recepcji dała mu nazwisko kobiety, która zawróciła mu lekko w głowie. Co teraz będzie? Musi ją odnaleźć. Stare sztuczki nie zawodzą, na kobiety to działa. „Chcesz bilet?” I masz wszystko to co chcesz. Cóż, kobieta się spisała na medal. Należy jej się.
I nagle coś sobie uświadomił. Dłoń przez chwile ulokowała się na jego twarzy.
„ Jak ty podeślesz jej te bilety jak nie znasz jej adresu, cymbale? „

***

- Piwo, piwo, piwo, piwo – Chester liczył puste puszki w mieszkaniu mężczyzny. – Masz coś pełnego? – Spytał po chwili.
- Mogą być w szafce. Jednak nie wiem bo Brad mi przywoził rzeczy, więc może już ich nie być. – Odpowiedział zbierając śmieci z dywanu w salonie.
- Nie jest aż tak źle – Oznajmiła Emily wrzucając do kosza kolejną stertę papierów.
- Tego mi nie wyrzucaj! – Krzyknął po chwili rzucając się w stronę dziewczyny. Ta spojrzała na wymięty papierek i go otworzyła. Z początku nie mogła się doczytać tego co tu nabazgrał lecz po chwili litery przeniknęły do jej świadomości układając pełne wyrazy oraz zdania.

„Weep not for roads untraveled
Weep not for paths left alone
'Cause beyond every bend
Is a long blinding end
It's the worst kind of pain I've known”

- Twoje? – Spytała po chwili klęczącego Shinodę. Ten jednak zrobił minę potwierdzając tezę kobiety. Chester podszedł do dziewczyny i wyrwał jej lekko zapisaną kartkę. Przeczytał raz, drugi oraz trzeci.
- Świetne… - Oznajmił po chwili. – Tylko ja dodałbym jakąś jedną czy dwie zwrotki.
- Czepiasz się… Jest okey – Powiedziała dziewczyna.
- Nie mówię że jest złe tylko że powinno być tego więcej. – Sprostował.
Shinoda przez chwile patrzył w stronę zachwyconej pary i wrócił do swojego zajęcia. Zwykły papierek z malutkim wierszykiem. Nic nadzwyczajnego. W półkach ma tego pełno. Wywaliłby ten tekst ale ma do niego lekki sentyment. Napisał go w pięć minut czekając na spotkanie z Emily. Tak naprawdę jego myśli ciągle krążyły wokół rozstania z Jessicą więc te słowa same nakreśliły się na jego kartce. Złapany długopis wyrył kilka zdań, które zostały tak w jego pamięci że postanowił je zachować. W ostatni dzień gdy zdarzył się wypadek i Scott na niego napadł położył gdzieś kartkę na stoliku. Potem już jej nie widział, chociaż pamięta jej słowa.
- Myślę że to już wszystko – Odpowiedział wrzucając do pełnego kosza ostatnią puszkę.
- Ale zapuściłeś to mieszkanie… - Zaczął temat Chester, lecz ten nie dokończył jego spostrzeżenia.
- Gdzie Emily? – Spytał po chwili.
Faktycznie. Emily nie było. Nim się spostrzegli jej ciało upuściło salon w mgnieniu oka.
- Może w ubikacji? – Spytał.
Nagle coś usłyszeli z kuchni.
- Nic się nie stało! – Krzyknęła z pomieszczenia kobieta.
Mężczyźni zaciekawieni tym co ona tam może robić szybko poszli w stronę kuchni. Stojąc przy wejściu ujrzeli Emily, która w tej chwili podniosła patelnie z podłogi. Po jej odłożeniu na miejsce otworzyła zgrabnym ruchem lodówkę właściciela domu.
- Ej! – Krzyknął.
- Człowieku, z tego nawet nic nie wyjdzie… - Oznajmiła nie ruszona uwagą Mike’a.
- Dom zapuściłeś, głowa rozwalona w lodówce nie ma żarcia. No nieźle… - Zaśmiał się Chazz.
- Nie chodzi o to że nie ma jedzenia bo jest. – Tutaj zaczęła wymieniać – Trzy jajka, margaryna, połowa mleka, jakiś spleśniały ser… - Zrobiła przerwę i spojrzała na niego. – Nic z tego nie zrobię.
- Ale ja Ci nie każę – Oznajmił po chwili.
- Ale ja chcę. – Odpowiedziała mu tym samym tonem – Zresztą sama jestem głodna.
- Zamówimy coś, bo pewna osoba nie potrafi nas porządnie ugościć – Zaczął kolejne wyrzuty w stronę przyjaciela.
- Zejdź ze mnie człowieku – Oznajmił wkurzony.
- Pan Shinoda ma znowu zły humorek? Emily pożyczy Ci podpaski… - Nim się spostrzegł Chester dostał kartonem mleka w głowę, które rozlało mu się na bluzkę.
- Tak mi przykro… - Powiedział Mike do przyjaciela i zaczął się śmiać.
- Za co to…? – Spytał zszokowany Emily – Będę teraz chodził jak jakiś idiota przez Ciebie!
Ta jednak nic nie powiedziała tylko podeszła do niego i ze śmiechem odparła:
- Zdejmuj tą koszulkę.
Chester zszokowany oznajmił:
- Nie za szybko…? – Ten jednak dostał od niej kopniaka w kolano przez co cicho jęknął.
Mike miał jednak wysunięte już jedno spostrzeżenie.
- Czyli oblałaś go mlekiem po to by Chester zdjął koszulkę i pokazał Ci swoje ciało, tak? – Spytał unosząc brwi do góry.
- Wy jesteście nienormalni! – Zaśmiała się i wzięła w ręce koszulkę mężczyzny. Odsłonięta klatka piersiowa chłopaka szybko przenikało do jej umysłu tworząc wizję, której sama by się powstydziła. Umięśnione ciało sprawiało u niej lekki uśmiech i nie kryjąc tego oznajmiła – Wypiorę Ci to, sieroto.
Ten jednak nie ruszony tym spostrzeżeniem spojrzał na kobietę kierującą się w głąb łazienki. Posłał jej kolejny uśmiech zanim zniknęła w framudze drzwi.
- Czy coś między wami…? – Spytał Mike, budząc wtedy Chestera z lekkiego osłupienia. Ten tylko spojrzał się na niego, odwrócił głowę i jak gdyby nigdy nic bez odpowiedzi na zadane pytanie otworzył ostatnie piwo Mike’a leżące na blacie kuchennym. 


poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział XXIV



„Do you feel cold and lost in desperation?
You build up hope but failures all you've known
Remember all the sadness and frustration
And let it go
Let it go…”

***

Brunetka niepewnie weszła przez zamknięte drzwi. Stawiając krok w myślach odtwarzała sobie cały przebieg ich rozmowy. Tak bardzo na nią czekała, tak bardzo czekała by go ujrzeć.
- Emily! – Krzyknął rozradowany mężczyzna.
- Tylko mi tu nie wstawaj – Zaśmiała się i podeszła do przyjaciela. Objęła go mocno swym ramieniem i usiadła obok łóżka.
- Tak się cieszę że Cię widzę. – Zaczął.
- Niezłą masz tą ranę na głowie – Dziewczyna delikatnie dotknęła bandaży. Przejechała prawą rękę w dwie strony po czym ponownie znalazła się w tej samej pozycji co wcześniej. – Mam nadzieje że już wszystko w porządku.
- Tak, jasne. Nawet już tak nie boli jak wcześniej – Uśmiechnął się i głęboko spojrzał w oczy Emily – Coś się stało?
Mężczyzna wyczuł w jej twarzy lekką zmianę. Pomimo tego że zachowywała się tak samo jak wcześniej, coś było innego. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć co tak naprawdę nim drgnęło.
- Zdaje Ci się – uśmiechnęła się.
- Ja wiem że coś się stało… - Ciągnął dalej.
- Mike… - Przerwała mu.
- Moim zdaniem powinnaś powiedzieć. Nic Ci to nie da. To ukrywanie w sobie.
Dziewczyna wzięła jeden głęboki wdech.
- Wracam dzisiaj po południu do domu – Powiedziała jednym szybkim tchem.
- Naprawdę? To świetnie! – Ucieszył się mężczyzna – No cóż. Ja jeszcze posiedzę kilka dni na obserwacji. Ciągle wmawiają mi że to może być szkodliwe dla zdrowia.. Takie gadanie. – Nagle przerwał – Czemu się nie cieszysz?
- Nie chce tam wracać – Odpowiedziała oschle.
Mike nie wiedząc co powiedzieć spojrzał tylko na nią i chwycił za rękę. W tym samym czasie wzrok dziewczyny powędrował w zdobyczy mężczyzny. Emily spojrzała na niego, raz na dłoń.
- Wiesz że wszystko się ułoży, prawda? – Spytał niepewnie.
- Już nic się nie ułoży. Zrozum to. – Odpowiedziała. – Tak bardzo bym chciała by wszystko było jak dawniej.
- Myślisz że ja bym nie chciał? – Spytał. – Pomożemy Ci. Przecież zawsze możesz do nas przyjść i się zwrócić o pomoc, czyż nie? – W tej chwili Mike posłał szeroki uśmiech dziewczynie. Ona z początku nic nie ruszona popatrzyła na niego nie wiedząc co odpowiedzieć po czym przysunęła się do mężczyzny i objęła go swoim ramieniem.
- Dziękuje. Dziękuje że mam takich przyjaciół – Odparła po chwili wtopiona w ciało mężczyzny.

***

- Och, Panie Shinoda. Główka nie boli, ale posiedzi pan jeszcze kilka dni na obserwacji. Tak mi przykro – Powiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- Robisz to specjalnie! – Odpowiedział.
- Wcale nie. Myślisz że to ode mnie zależne że siedzisz tyle w tym szpitalu? – Spytała rudowłosa.
- Mogłabyś przyspieszyć moje wyjście gdybyś tylko chciała – Odrzekł po chwili.
- Ej, ej. – W tej chwili podeszła do siedzącego mężczyzny – Nie pozwalaj sobie na za dużo okey? Myślisz że Cię trzymam tu na siłę? – Spytała.
Ten jednak czując nutkę stanowczości nie odpowiedział nic tylko zmienił temat.
- Mam dość – Powiedział do dziewczyny.
- Czy ty zawsze jesteś taki dziecinny czy tylko przy mnie udajesz? – Spytała z uśmiechem. W tej chwili podeszła do łóżka i usiadła obok Shinody. Spojrzała na jego rysy twarzy i zagłębiła swój umysł w mężczyźnie. Prawdą jest że trzyma tutaj Mike’a jak najdłużej. Tak, wie. To podchodzi pod fałszowanie wyników badań itd. Ale co na to poradzi? Gdy wyjdzie z tego szpitala nigdy go już nie zobaczy. Pomimo tego że zarzuciła mężczyźnie że zachowuje się jak dziecko, sama nim jest. Kto dobrze myślący prosi lekarzy o to by pacjent został jeszcze kilka dni na obserwacji, pomimo tego że jest wszystko w porządku? Gdyby nie jej ingerowanie w tok badań, Mike wyszedłby już wczoraj, albo jeszcze kilka dni wcześniej.
- Polubiłam Cię, wiesz? – Kobieta zaczęła rozmowę.
- Co za wyznanie.
- Nie lubisz szczerości?
- Czy ja coś takiego powiedziałem? – Spytał nagle.
- Sugerujesz. – Uśmiechnęła się. – A ty?
- Jesteś strasznie ciekawska – Tak naprawdę nie nazwał by tego ciekawością. Nazwałby to odwagą i lekką zaborczością.
- To źle? – Kobieta nadal droczyła się z mężczyzną.
- Wcale nie – Mike posłał uśmiech kobiecie – Fajnie mi się z tobą rozmawia. – Tu zrobił przerwę – I do tego jesteś bardzo ładna.
- Och, czy Pan Shinoda ze mną flirtuje? – Spytała rozbawiona. W tej chwili w jej oczach pojawiło się kilka iskierek radości i nadziei. Jej brązowe a wręcz czarne oczy w mgnieniu oka zaświeciły się, a na twarzy wyrósł lekki uśmiech.
- To źle? – Odpowiedział jej tym samym.
- Wręcz przeciwnie. Taki przystojny mężczyzna jak ty…
Mike nagle zatrzymał swój umysł. Że co? Co on teraz do jasnej cholery wyprawia? Flirtuje z niedawno poznaną, nie zaprzeczy że ładną, dziewczyną i co dalej? Co z Jessicą? Przecież nadal ją kocha bez względu na to co się stanie, bez wzgląd na inne kobiety. Próbował o niej zapomnieć, ale to jest bez znaczenia. Każda próba uwolnienia myśli od jej osoby wiąże się z powrotem do przeszłości, co bardziej napędza go do naprawienia tego wszystkiego. Chcę by to wszystko pozostało w swojej dawnej postaci. Czasami sobie zadawał pytanie „Czy wybaczyłbym kobiecie zdradę”. Teraz ma okazję na nie odpowiedzieć. Lecz odpowiedź na nie jest prosta. Prowadzi przez wiele korytarzy pytań do których nigdy nie dotrze. Boli go sama myśl że Jessica go tak wykorzystała. Ale nadal ma nadzieje, złudną ale ma. Ma nadzieje że ona powróci, że powrócą dawne wspomnienia.
W tej chwili spojrzał na kobietę. To co zobaczył wprawiło go w większe zakłopotanie. Coś w niej jest. Ona emanuje jakąś innością. Pomimo tego że zna ją kilka dni, coraz bardziej zastanawia się nad tym co ma dalej czynić. Czy to ma dalej sens? Ta cała rozmowa. Ślepy nie jest, widzi że kobieta oczekuje od niego coś więcej. Tylko co mieści się w słowie „więcej”?
- Teraz ty ze mną flirtujesz, a przecież pierwszy krok należy do płci męskiej, nieprawdaż? – Spytał kokieteryjnie. W tej chwili jego myśli wymieszały się tworząc jedną wielką nierozerwalną breję. Szczerze mówiąc może spróbować. Coś go pociąga do tej kobiety. Najgorszym argumentem dlaczego zwraca na nią uwagę jest właśnie brak tych argumentów.
- Czyli mam poprzestać prawić Ci komplementy… - Oznajmiła Lisa. Rude włosy w tej chwili zrobiły lot wokół własnej osi, wprawiając w zachwyt mężczyznę.
- Tego nie powiedziałem – Oznajmił z uśmiechem. Jej oczy, jej usta… To wszystko wprawiało go w wewnętrzne osłupienie.
- Kurczę, miło się rozmawia, ale niestety muszę już wracać do pracy. Szef mnie wyleje widząc co wyprawiam. A przecież chyba nie chcesz by mnie wywalono przez Ciebie – Spytała podejrzliwie.
- Przeze mnie?
- A przez kogo tu siedzę?
- Dziękuje. – To słowo przeszło mu przez gardło po kilku sekundach.
- Słucham?
- Dziękuje że znajdujesz dla mnie czas. Zaniedbując tym innych pacjentów…- Oznajmił po chwili.
- Jaka niedobra ze mnie pracownica – Zganiła sama siebie. – Cóż. Nie moja wina że tak na mnie działasz – Odpowiedziała uśmiechnięta po czym zniknęła we framugach drzwi.

***

Przez szare uliczki zatacza się brązowo oka kobieta. Trzymając w jednej ręce bagaż, a w drugiej ręce dłoń mężczyzny po raz pierwszy od kilku tygodni spogląda na otaczający ją świat od zewnętrznej strony. Mała, biedna dzielnica nie świeci przyjaznym nastawieniem. Stając przed żółtym płotem swojego skromnego domku nie ma odwagi wejść do środka pomieszczenia. Mężczyzna jednak robiąc za nią ten krok, szybkim ruchem chwycił za odpadającą klamkę, przesuwając ją szybkim ruchem do siebie. Uchwyt razem z resztą furtki powędrował obok ciała kobiety wywołując u niej mieszane uczucia.
- Jeśli nie chcesz nie musimy tam wchodzić – Oznajmił niepewnie.
- Nie. – Odpowiedziała mu równie szybko i nagle znalazła się przed drzwiami domu. Pomimo znacznego braku mroczności w tym miejscu, budynek przypominał jej miejsce z horroru. Najgorszego horroru.
Chester chwycił za klucze, które dwukrotnie znalazły się pod nogami dziewczyny i włożył w zamek. Przekręcił je w prawą stronę i lekko otworzył drzwi. Chwycił dziewczynę za dłoń i przeprowadził wzdłuż pomieszczenia. Widok tego domu spowodował potok łez kobiety. Nagle spojrzała na Chestera i wtuliła się w mężczyznę.
Dom przypominał jedną wielką ruinę. Wywrócone krzesła, przewrócone półki. Wszystkie jej zbiory książek zostały wywalone na pozostałości stołu. W kącie pomieszczenia leżał stos rysunków Emily. Chester odsunął od siebie dziewczynę i szybko podszedł do naszkicowanych kartek papieru.
- To twoje? – Złapał w dłoń jedną z kartek. Na rysunku widniała kobieta w pelerynie, trzymająca czerwone jabłko. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji. W oddali panował mrok, a światło księżyca ukryte za postacią, emanowało po jej całym ciele. Chwycił w dłoń jeszcze jedno dzieło Emily. Ciało leżącej kobiety, całej w krwi wzbudziło u niego lekki dreszcz. – Ty to wszystko narysowałaś? – Spytał ponownie.
- Chester, proszę odłóż to. – Dziewczyna w tej chwili próbowała wyrwać kartki mężczyźnie lecz bez skutku. On brał w dłonie coraz więcej akwarelowych dzieł. Zadowolona dziewczynka w czarnej sukience, samotne drzewo, rozbity samochód, nadzieja, rozpacz…
-  Jesteś świetna! – Wręcz krzyknął.
Ona jednak nie zwracała na to uwagi. Zabrała jednym ruchem ręki rysunki z dłoni mężczyzny i ułożyła je w pokaźny stos na szafce.
- Musisz je pokazać Mike’owi… - Zaczął.
- Niby czemu? – Spytała zdziwiona.
- Mike jest dobry w te klocki. Szczena mu opadnie jak to zobaczy…
- Słuchaj – Dziewczyna stanęła przed nim – Nie chcę by te obrazki ujrzały światło dzienne, rozumiesz?
Chester zdezorientowany jej wypowiedzią szybko oznajmił:
- Dlaczego? Czego nie chcesz ich pokazywać?
- Bo są dla mnie ważne i nie chcę się nimi z nikim dzielić – Oznajmiła szorstko jakby to zależało od jej całego życia.
Chester już nie ingerował w dalszą rozmowę. Rozglądnął się po pokoju. Czeka ich masa roboty. Wtedy spojrzał na dziewczynę. Rozmarzona we łzach w oczach chwyciła z podłogi książkę, którą delikatnie przetarła z wierzchu i odstawiła na półkę. Zrobiła też to z kilkoma innymi lecz to zajęcie zostało przerwane przez mężczyznę.
- Zostaw to – Chwycił lekko za jej dłoń i spojrzał jej prosto w zapłakane oczy.
- I tak to muszę wszystko uprzątnąć. – Oznajmiła po chwili.
- Uprzątniemy, ale razem. Na razie to zostaw.
Emily po kilkusekundowym zastanowieniu wstała z podłogi i udała się w stronę schodów. Rozrzucone ubrania walały się po poszczególnych schodkach wywołując wspomnienia z tamtego dnia. Dziewczyna ujęła koszulkę w dłoń z której zostały tylko strzępy. Chester widząc to wszystko zabrał jej materiał i rzucił za siebie. Szybkim ruchem wskoczył na ostatni schodek, kończąc tym samym wspinaczkę. Piętro było gorsze od dołu. Wyrwane drzwi leżały przed jego nogami. Chester był tu już wcześniej, jednak nie zwrócił uwagi na takie detale. Wszedł wraz z dziewczyną do sypialni i nagle poczuł na swym ciele obecność drugiej osoby.
- Chester, ja chcę stąd wyjść – Oznajmiła.
Ten nie zadając jej pytań, chwycił ją za rękę i wyprowadził jednym ruchem z pomieszczenia.
Każdy przedmiot wzbudza u niej wspomnienie. Cierpienie czyha na nią w każdym kącie. Kanapa, łóżko… to wszystko przypomina jej obecność Scotta. Nie może pozostać tu chwili dłużej. Nie ma zamiaru. Znajdzie sobie inny dom. Nie! To przecież to nierealne. Przecież nie ma pieniędzy, nie kupi domu za marne grosze. Jest skazana na to wszystko. Zostanie tutaj, z tym całym żalem. Nie uda jej się powrócić do ponownego stanu. Patrząc na stolik ma przed oczami szarpiącego się Scotta. Schody przypominają jej ucieczkę a sypialnia horror, którego zaznała kilka tygodni wcześniej.
- Nie możesz tu zostać – Oznajmił Chester do dziewczyny gdy ich ciała znalazły się na parterze.
- To gdzie mam się niby podziać? – Spytała nagle.
- Zanocuj na kilka dni u mnie – Zaproponował jej mężczyzna.
Ta propozycja wywołała u dziewczyny zakłopotanie.
- Nie mogę się zwalać tobie na życie… - Zaczęła.
- Chcę ci pomóc. Przy takich warunkach to nie możliwe.
- Dam sobie radę. Naprawdę.
- Nie poradzisz sobie – Odrzekł po chwili.
Emily stanęła jak wryta.
- Uważasz że nie dam sobie z tym rady? Z jednym dałam to i z tym nie będę miała problemu…
- Nie. Po prostu boje się o Ciebie.
Dziewczyna zrobiła krok w tył:
- Uważasz mnie za wariatkę.
- Dopowiadasz sobie…
- Wcale nie. Myślisz że znowu będę chciała sobie podciąć żyły tak…? Uważasz że znowu będę chciała się zabić!
- To nie tak. Emily zrozum… - Mężczyzna próbował jej to jakoś wytłumaczyć.
- Nie, Chester. Czegoś tu nie rozumiem. Wytłumacz mi racjonalnie czemu chcesz żebym u Ciebie zamieszkała! – Emily wręcz krzyknęła w stronę mężczyzny.           
Chester jednak nie czekając ani chwili dłużej popatrzył na dziewczynę, a konkretnie na jej rozpromienioną twarz. Brązowe oczy świecące od łez, czerwone usta wzbudziły u niego pojawienie się dreszczy. Spojrzał na nią jeszcze raz, ostatni raz po czym przybliżył się w stronę dziewczyny i zatopił swoje usta w jej wargach. Dziewczyna jednak nie odepchnęła pocałunku, tkwiła w nim przez kilka dobrych sekund. Nagle coś odsunęło ją od mężczyzny. Spojrzała na Chestera, który w tej chwili kierował się w stronę drzwi.
- Chester… - Oznajmiła cicho.
- Może ja powinienem już pójść… - Mężczyzna zaczął kierować się zagłuszony w stronę drzwi.
Jednak Emily nie ruszona tymi słowami szybko do niego podbiegła i chwyciła za jego bluzkę. Trzymając ją w dłoniach szybko przesunęła ciało mężczyzny w swoją stronę opierając go tym samym do ściany.
- Ani mi się waż – Oznajmiła po czym przybliżyła się szybko do mężczyzny i kontynuowała przerwany pocałunek, tyle że bardziej odważniej. 


piątek, 4 października 2013

Rozdział XXIII



Jesienny poranek. Zimny wiatr gładzi swoimi ramionami otaczające drzewa, na których widnieją kolorowe liście. Dzieci za oknami trzymające w rękach jesienne dary natury biegają i radują się daną chwilą. Matki stojące rozmawiają przejęcie o mało ważnych rzeczach. Jednakże przekazują to w taki sposób jakby ta sprawa była dla nich całym światem. Dwa duże klony stojące naprzeciwko okna bujają swoimi konarami raz w prawo, raz w lewo tworząc jedną wielką harmonię.
- Może w końcu usiądziesz? I tak za niedługo wychodzisz – Uśmiechnął się Chester, który w danej chwili podszedł po cichu do stojącej pacjentki. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała w jego święcące brązowe oczy, które emanowały radością i troską. Jego wzrok przeniknął po ciele Emily która nagle odparła:
- Jesień jest taka piękna…
Mężczyzna tylko położył rękę na jej ramieniu i się uśmiechnął.
- Nie mogę się doczekać jak wyjdę z tego szpitala – Kontynuowała nadal swój monolog wpatrując się w tętniące życiem uliczki.
- Rozmawiałem z lekarzem i planują Cię wypisać jeszcze w tym tygodniu – Oznajmił mężczyzna.
Emily spojrzała na niego ukradkiem i zatopiła swój umysł w rozmyślaniach. Co się z nią stanie? Czy wróci do czterech ścian, które są pogrążone piekłem? Czy te wszystkie rzeczy, czy szafki w domu, wspólne zdjęcia, łóżko będą spoglądały na nią i wywierały u niej wspomnienia z tamtego dnia. Cały dom wydaje się być jej mało przyjazny. W każdym zakątku, w każdym rogu czają się rozrzucone cząstki jej koszmaru. Musi poradzić sobie z tym sama. Sam na sam z własną duszą. Z własnym umysłem, z własnym ciałem.
- Przepraszam – Odparła pielęgniarka, która wyłoniła się z ramy drewnianych drzwi. – Pani Deuce ma za chwilę jedno badanie. Nie będzie oni długie, ale potrzebne.
- Jasne – Odparł Chester i odsunął się od dziewczyny.
- Po co mi ciągle robią te badania? Przecież ze mną wszystko w porządku! – Odparła ze zdenerwowaniem gdy w pomieszczeniu zostały tylko dwie osoby.
- Może mają powód. – Zasugerował jej chłopak – Zresztą co Ci szkodzi. Jedno badanie nic Ci nie zrobi.
Dziewczyna głośno westchnęła i podeszła do swojej szpitalnej szafki z której wyciągnęła niebieski grzebień. Chwyciła jego rączkę i szybkimi ruchami zaczęła gładzić wszystkie kosmyki włosów na jej głowie.
- Nawet do badania musisz mieć uczesane włosy? – Zaśmiał się mężczyzna po czym usiadł na krześle. Jej brązowe włosy wirowały w powietrzu, wyrzucając co chwilę z siebie słabsze ofiary.
- Nie chcę wyglądać niechlujnie – Odrzekła po czym wróciła do swojej czynności – Zresztą chcę jakoś przy tobie wyglądać – Po tych słowach uśmiechnęła się po czym „rzuciła” oczko do mężczyzny.
- Ale ty wiesz, że mi się zawszę podobasz bez względu na takie duperele – Odwzajemnił uśmiech po czym zabrał jej przedmiot z ręki. Dziewczyna z impetem rzuciła się w stronę chłopaka zatapiając swoje dłonie w jego szarej koszulce.
- Oddaj to! – Krzyknęła i nadal kontynuowała swoje poczynania wobec mężczyzny.
- Masz już iść na badania mój czyścioszku – Rzucił jej swój kokieteryjny uśmiech i pchnął jej ciało w stronę zatrzaśniętych drzwi.  

***

- Jak mija dzień? – Spytała kobieta rzucając w bok swoje ogniste włosy. Piwne oczy zatopione w twarzy mężczyzny jaśniały w świetle szpitalnych reflektorów.
- Jakoś sobie radzę – Odpowiedział jej szybko mężczyzna – Nie masz czasem obowiązków? – Spytał po chwili.
- Ja?  Ja jestem u swojego pacjenta, nie mogą mi nic zrobić – Odparła po czym usiadła obok Shinody.
- Rozumiem… - Zrobił chwilę przerwy.- Nie rozumiem. Czyli: jesteś w pracy i musisz opiekować się pacjentami, ale możesz z nimi gadać bo oni myślą że gadasz o przebiegu badań a ty gadasz…
- Tak, tak. Nie zadręczaj tak umysłu. Twoja rozbita główka może wybuchnąć – Przerwała mu Lisa.
- Ty się nie martw o moją głowę tylko zadbaj o swoją – Rzucił.
- Z moją wszystko w porządku. Nie widać?
- Nie za bardzo – Uśmiechnął się zawadiacko.
- Jakbyś nie był poszkodowany i gdybym nie była w pracy dostałbyś w swoją nieskazitelną twarz – Odparła mu kobieta.
- Niegrzeczna z Ciebie istotka. Zadaje się z chuliganem.
- Boisz się mnie? – Spytała kobieta przysuwając się do Mike’a. Zrobiła poważną minę po czym wróciła do wcześniejszej pozy. Mężczyzna spojrzał na dziewczynę, która sprawiała dziwne uczucie wewnątrz jego ciała.
- A powinienem? – Rzucił tym samym.
- Radzę się ze mną nie zadawać panie Shinoda bo rozległa rana na głowie może powiększyć się dwukrotnie. Z resztą. Zostawiam Cię samego, bo mam do zrobienia jeszcze kilka ważnych rzeczy.
- Ważniejszych ode mnie?
- Oczywiście że tak – Odpowiedziała mu równie szybko.
- Bo się obrażę…
- Ach, te kobiety – Powiedziała do niego co spowodowało kolejny brak słów ze stron Shinody – Do zobaczenia – Oznajmiła po chwili i jej ciało zniknęło we framugach drewna.

***

- Jak było? – Spytał Chester wchodzącą Emily.
- Jak zawszę. Bez rewelacji. Nienawidzę tego personelu. – Oznajmiła po chwili.
- Coś się stało? – Spytał przejęty mężczyzna.
- Po prostu nie są przyjaźnie do mnie nastawieni.
Nagle coś zakłóciło ich rozmowę. Pokój wypełnił się jeszcze kilkoma osobami. Chester dobrze ich znał. Kojarzył te mundury, te twarze. Wraz z mężczyznami weszło paru lekarzy, którzy byli odpowiedzialni za stan Emily.
- My z policji… - Zaczął jeden.
- Trudno nie zauważyć.. – Odpowiedział sarkastycznie Chester i poczuł na swym ciele objęcie kobiety.
- Jeśli macie zamiar go zabrać to bez niego się nie ruszam! Pójdziemy albo razem albo wcale! – Krzyknęła kobieta.
- Spokojnie. My nie po pana Benningtona. – Odpowiedział drugi komisarz. Był on wysokim mężczyzną. Na jego twarzy widniały wąsy, które dawały charakter fajtłapy. – My chcemy porozmawiać z panną Deuce.
Mężczyzna spojrzał na Emily. Jej twarz odbijała wszystkie pytania skierowane w jej stronę. Odsuwała je myślami w innych kierunkach. Co oni od niej chcą?
- Pani czuje się w formie na rozmowę? – Spytał lekarz kobietę.
- Tak.. Chyba tak – Odpowiedziała niepewnie.
- Więc zostawiam panią Deuce z państwem – Odrzekł lekarz i zwrócił się do Chestera – Proszę wyjść z nami.
- Nie! – Krzyknęła Emily – Chcę by został ze mną!
- Ale nie może… - Odpowiedział jej policjant.
- Gówno mnie to obchodzi! Nie będę zeznawać! Ma zostać i już! – Odpowiedziała zdesperowana przytulając się do ciała mężczyzny.
Funkcjonariusze spojrzeli na siebie pytająco a po chwili oznajmili:
- Niech zostanie. Zresztą i tak nam nie przeszkadza.
Chester spojrzał na wtuloną dziewczynę, która była tak samo przerażona jak on. Tak szczerze mówiąc domyśla się tego co będą jej pytać.

***

- To się stało 19 sierpnia. Pamięta pani dokładnie ten dzień? – To pytanie krążyło w umyśle dziewczyny przez kilka dobrych minut.
- Nie chcę do tego wracać! – Krzyknęła po czym nadal wpatrywała się w biały sufit.
- Ale musi pani. Te zeznania mogą wiele zdecydować! – Odrzekł kobiecie policjant. – Musi nam pani opowiedzieć dokładnie cały dzień.
Dziewczyna zrobiła głęboki wdech i oparła swoją dłoń o nadgarstek Chestera.
- 19 sierpnia. Nic się za bardzo nie stało. Pamiętam że po południu spotkałam się z Chesterem – W tej chwili wskazała na mężczyznę. – Potem nic się nie działo.
- To jakim cudem trafiła tu pani do szpitala?
- Pamiętam że byłam w łazience i szukałam noża – Kłamała ile się tylko dało. Jakby dowiedzieli się wszystkiego była by stracona. Przegrana. Do końca życia wytykali by jej to wszystko, nie miała by życia – Znalazłam go obok umywalki i poślizgnęłam się i…
- Świetna bajeczka – Przerwał jej gliniarz – Przecież wiemy że pani kłamie. Że pani zmyśla.
- Nie zmyślam!
- A ten telefon?
- Jaki telefon?
- Wykonany do pana Benningtona i pana Shinody w dniu zdarzenia. Nawet mamy nagranie. Puścić?
Emily spojrzała na nich spode łba i z nienawiścią w głowie odrzekła:
- Nic wam nie powiem!
- Emily… - Chester zaczął swoje kazanie. – Proszę. Powiedz im wszystko. Tylko tak możemy Ci pomóc. Nie możesz tłumić tego wszystkiego w sobie…
- Mogę! Nic wam do tego! Nie wpieprzajcie się w moje życie! Nie jest wam do niczego potrzebne – Nagle odsunęła dłoń od ciała Benningtona i zatopiła łzy w rękach. Spływające krople dawały jej ukojenie. Wie że będzie musiała im powiedzieć. I tak już wiele osób wie że to Scott. Że Scott ją wykorzystał.
- Słuchaj – Nagle jeden policjant bez jej zgody przeszedł na „Ty”. – Nie jesteśmy tu dla zabawy. Nie jesteśmy na żadnym spektaklu teatralnym byś wciskała nam takie bajeczki. My chcemy Ci pomóc!
Dziewczyna spojrzała na nich ukradkiem po czym zatopiła swój umysł w rozważaniach. Co ma teraz zrobić? Czy to w ogóle ma sens? Nie! To nie ma sensu. Mogli tutaj nie przychodzić. Myślała że to sprawa zamknięta. Zamknięty rozdział. Oni rozgrzebują to wszystko jak ptak szukający jedzenia. 
Minęło kilka minut by Emily doszła do siebie. Jej brązowe oczy wystawały znad ciemnych włosów które były zaplątane pytaniami.
- Dzień jak co dzień. Jednak zmienił coś w moim życiu – Wszyscy jakby się nagle obudzili. W końcu zaczęła coś mówić z sensem – Ze Scottem, znaczy z moim byłych chłopakiem spotykałam się kilka tygodni. Przez niego ograniczyłam się w wielu rzeczach, w wielu osobach. Zaniedbałam przyjaciół, zaniedbałam siebie. Pewnego razu, gdy byliśmy na wakacjach Scott pierwszy raz mnie uderzył – Chester w tej chwili przysunął swoje ciało bliżej niej. Chwycił za jej rozdygotaną dłoń. Ciepło z namalowanych ogników na dłoniach mężczyzny szybko przenikało po ciele kobiety, która lekko drgnęła.
- Proszę mówić dalej – Zachęcał do rozmowy kobietę.
- Nie zwróciłam nawet na to uwagi. Pomyślałam że to tak ma być. Zresztą przeprosił mnie za swój wybryk po kilku godzinach a ja mu wybaczyłam. 19 sierpnia siedziałam sama w domu. Scott gdzieś wyszedł, nawet nie mówiąc mi gdzie. Wtedy zadzwoniłam do Chestera. Chciałam się z nim spotkać, dawno go nie wiedziałam. Scott ograniczył mi z nim kontakt. Pamiętam że spotkaliśmy się w parku. Nie wiem ile tam spędziliśmy, nie liczyłam czasu. Po spotkaniu udałam się w stronę domu i spotkałam kobietę. Byłą dziewczynę Mike’a Shinody. Wręczyła mi zdjęcia. Zdjęcia Scotta z tą suką – Odparła przez zęby. Teraz nawet nie ma zamiaru rozpaczać nad nim. Jej miłość wygasła tak samo jak zapałka na wietrze. Wypaliła się.
- Musiałam się szybko z nim spotkać i pobiegłam do domu. On tam był. Całkiem pijany. – W tej chwili w jej kącikach pojawiło się kilka łez które szybkich ruchem ręki otarła. – Wynikła z tego kłótnia która przerodziła się w szarpaninę. Wtedy… Wtedy… - Tu przerwała i z jej oczu ulotniło się coraz więcej kropel – Wtedy mnie przyciągnął do siebie. Szarpałam się z nim. Krzyczałam! On mnie nie słuchał. Wiedziałam że nie mam z nim szans. Krzyczał że jestem dziwką, suką, najgorszym śmieciem! Że rozprawi się ze mną, że nie da mi żyć. Że mnie nienawidzi. – Każde słowo sprawiało jej ból. Uwięzione słowa w gardle z trudem przedostawały się na zewnątrz. Splecione zdania dawały jej cierpienie. Nie chciała o tym rozmawiać – Uwolniłam się z jego objęć i pobiegłam na górę zamykając drzwi. Postanowiłam zadzwonić do Chestera po pomoc. Nikt nie odbierał. Próbowałam kilka razy ale nic. To samo. – W tej chwili mężczyzna jak dziecko przygarnął jej ciało i zatopił swe dłonie w plecach dziewczyny.
- Przepraszam… Naprawdę Cię przepraszam – Powiedział przez łzy.
- Chester, proszę – Wybuchła płaczem. - To nie twoja wina…
- Moja! – Krzyknął po raz drugi.- Gdybym odebrał ten telefon do tego by nie doszło!
Dwa wtulone ciała tworzyły teraz jedną całość. Emocje emanujące z wnętrza przedostawały się na zewnątrz w widocznych skutkach. Nawet jeden z policjantów widząc tą scenę przetarł oczy swoim kołnierzem policyjnym, nie dając po sobie tego znać. Tkwili w tej pozycji jeszcze przed kilka minut po czym dziewczyna kontynuowała swoją wypowiedź.
- Wtedy wszedł do pokoju. Rzucił się na mnie. Nie miałam siły by odeprzeć jego atak! – Krzyknęła do funkcjonariuszy. – Byłam skazana na jego poczynania! Błagałam go! Błagałam ile miałam sił w płucach. Lecz on mnie ignorował. Robił po prostu swoje. Po chwili leżałam już na łóżku – Tutaj głos jej się załamał. Nie była gotowa na takie wyznania. Nie teraz, nie w tej chwili… - Rozebrał mnie i zrobił to co miał zrobić.
Chester słysząc załamany głos dziewczyny zatopił swoją twarz w dłoniach. Po chwili oparł twarz Emily o swoje ciało uspokajając kobietę ze wszystkich sił. Krążące wokół ręce nie dawały spokoju poplątanym włosom. Cienkie włókna okalały ciało mężczyzny. Nie czuł w tej chwili nic. Nic nie potrafił określić jego teraźniejszego stanu. Wszystko zatrzymało się w miejscu.
- Czy to wszystko? – Spytał cicho policjant.
- Tak… - Odparła roztrzęsiona kobieta.
- Mam jeszcze jedno pytanie. – Zanim je zadał spojrzał na reakcję Emily. Nie wyrażała żadnych emocji. Jej było już wszystko obojętne. – Znaleźliśmy panią cała zakrwawioną w łazience.. Czy...
- Odwalcie się ode mnie! Wiecie już wystarczająco dużo! – krzyknęła głośno dziewczyna. – A wy myśleliście że co? – Mówiła dalej – Że wszystko będzie dobrze? Że wszystko się ułoży? Nie miałam ochoty już żyć! Nadal nie mam! Wyląduje w wariatkowie przez to wszystko! Większość osób uważa mnie za śmiecia, którego trzeba zamieść pod dywan. Nie liczą się z moimi uczuciami. Nie chcą bym żyła, dlatego dobijają mnie jeszcze bardziej. Nienawidzą mnie. Nie mam ochoty już żyć. Bardzo chcę cofnąć czas… Potrzebuje miłości, zrozumienia… Nigdy tego nie zaznałam. I nie zaznam. Kto by chciał taką osobę jaką jestem ja? No kto?
Chester słysząc te słowa zamarł. To nie może być prawda. Ona naprawdę chciała się zabić! Popełnić samobójstwo. Ona chciała zniknąć z tego świata.
- Idźcie już stąd! – Krzyknął do nich mężczyzna. Pomimo tego że wiedział ze nic nie wskóra, mylił się. Wszyscy funkcjonariusze nagle opuścili pomieszczenie bez słowa.
Emily cała rozpłakana przysunęła się bardziej do Chestera. Chłopak drżącym ruchem dłoni chcąc uspokoić dziewczynę zataczał rękami różne kształty na jej ciele. Nie może jej zostawić. Nie w tej chwili. Nie teraz.