sobota, 19 października 2013

Rozdział XXV

Niepewność spływała po ciele kobiety. Chciałaby prześwietlić w pełni swój umysł, doszczętnie go zrozumieć. Chciałaby się odnaleźć w swoich uczuciach. Chcę otworzyć myśli i wydostać z niego wszystkie wątpliwości którymi teraz się notorycznie kieruje. To nie ma sensu. Przecież przed chwilą pocałowała mężczyznę, swojego przyjaciela. Dobrego przyjaciela. Czy ta przyjaźń między nimi się zniszczy? Znaczy się: On ją pierwszą pocałował, a ona to później odwzajemniła. Z podwójną mocą. Nadal nie wie czy dobrze postąpiła. Gdy ich ciała lekko się złączyły poczuła wewnątrz pewien impuls. Nie powie że poczuła się źle. To było by niedorzeczne gdyby stwierdziła że nic, zupełnie nic nie poczuła w tym momencie. Jednak w jej głowie rodziły się wątpliwości. Może powinna wtedy dać sobie spokój. Zresztą sama nie wie czy to było prawdziwe. Splątane myśli w jej umyśle nie dają się odplątać od pewnego czasu. Chciałaby je wszystkie sprostować, tak by w końcu naprawdę wiedziała co do niego tak naprawdę czuje.
- Czuj się jak u siebie w domu – powiedział mężczyzna, ściągając swoją kurtkę.
Dom był ogromny. Sam przedsionek wydawał się być większy od jej łazienki, sypialni i kuchni razem wziętych. Zdjąwszy czerwony płaszczyk brunetka udała się w głąb pomieszczenia. Pomimo tego że bywała tutaj kilka razy, za każdym razem to pomieszczenie ją zadziwia. Nie wyobraża sobie mieszkać w taki dużym domu. Sam na sam ze sobą. To jest nie do pomyślenia że Chester jeszcze nie zgłupiał od tej przestrzeni.
- Chester ja się nie chce narzucać… - Zaczęła po raz kolejny niepewnie.
- Rozmawialiśmy o tym przecież. – Odpowiedział jej mężczyzna z błagalnym tonem. Chwycił wtedy za rękę kobiety i przyprowadził do salonu. Ta tylko się uśmiechnęła i odrzekła:
- Dziękuje.
Mężczyzna spojrzał na nią kolejny raz i posłał kolejny już uśmiech.
Salon wyglądał jak z bajki. Żółte zasłony idealnie sprawiały wrażenie że to miejsce należy do przytulnych. Dwa fotele ustawione na środku kolidowały ze sporym stolikiem gdzie leżała rozwalona teczka z tekstami piosenek. Gdzieś obok leżał wywalony kwiatek. Ziemia z niego idealnie pokryła część lekko czerwonego dywanu. Za stołem wyłaniały się dwie potężne półki z książkami. Emily podeszła do nich i wyciągnęła jedną. Obróciła ją kilka razy po czym odłożyła na miejsce.
- Lubisz czytać, prawda? – Spytał po chwili. – Tak patrzysz się na książki, zresztą nie dziwie Ci się. Sam lubię coś przeczytać choć zazwyczaj nie mam czasu.
- Kiedyś czytałam codziennie. Teraz to się zmieniło, co nie znaczy że rzuciłam to. Po prostu.. – Tu się zatrzymała. – Po prostu nie wiem dlaczego już nie chwytam za książki.
Złapała jeszcze kilka w swoje ręce. Chester tylko przyglądał się jej dłoniom, temu jak sprawnie przechwytuje kartki by z powrotem je opuścić. Nagle oderwała się od swojej czynności i podeszła do chłopaka.
- To gdzie mam spać? – mężczyzna miał już odpowiedzieć lecz ta ubiegła go jeszcze jednym zdaniem – Bo wiesz, ja mogę nawet na kanapie. Mi to nie przeszkadza.
No tak. „Jaki ty jesteś głupi, cymbale. Czy ty myślałeś że w pierwszym dniu będzie pchać Ci się do łóżka?”
- Coś ty. Mam dla Ciebie oddzielny pokój. Tylko muszę go ogarnąć. Wiesz… Nie byłem tam od dłuższego czasu – Odpowiedział jej.
Ta tylko spojrzała na niego i szybkim ruchem wskoczyła na schodek kierując się ku górze.

***

Światła otulały swoim ciepłem część sufitu. Tworzyło na nim różne abstrakcyjne kształty co dawało zajęcie mężczyźnie. Jego wyobraźnia i tak jest na tyle duża by zwykłe bazgroły sprawiły nową wizje niestworzonych jeszcze obrazów.
Nagle coś zaskrzypiało. Drzwi otworzyły się z impetem. Shinoda by nie wstawać zaczął dialog pomimo tego że nie widział, a był przekonany osoby wchodzącej.
- Jak ty o mnie dbasz Lisa… - Zaczął po czym ujrzał nad swoją głową ciało jakiejś innej pielęgniarki.
- Wychodzi pan dzisiaj do domu. – Zaczęła kobieta przy kości. Widać że pracuje tu długo. Takie pielęgniarki można rozpoznać po samej urodzie.
- Dzisiaj? Jak to? – Spytał zdziwiony.
- Jakoś tak wyszło – Oznajmiło szorstko.
Ten jednak nie odpowiedział tylko spytał po raz kolejny:
- Czemu nie przyszła do mnie pani Lisa? – Pani Lisa… Nawet nie zna jej nazwiska.
- Bo poszła na urlop. Zresztą co to pana obchodzi – Tak. Widać że jest bardzo miła dla personelu.
Mike na początku nic nie powiedział tylko wrócił na swoje miejsce i znowu spoglądał na światło lecące z żarówki. Zresztą co on sobie myślał? Ma przecież Jessicę. Nikt więcej go nie interesuje…

***

Stanęli nieruchomo przed znienawidzonym budynkiem. Nie mieli innego wyjścia, zresztą nie potrafili by odmówić odwiedzin przyjacielowi.
Weszli śmiało do środka zostawiając za sobą tylko cień ich zgrabnych ciał. Udali się w stronę już im znaną. To pomieszczenie stało się dla nich od niedawna drugim domem – bynajmniej dla Emily. Spędziła w nim tak wiele czasu że sądzi że zamieszkanie tutaj nic by nie zmieniło.
Uchylone framugi drzwi wyłoniły ze swoich objęć obraz klęczącego mężczyzny.
- Mike? – Spytała kobieta wchodząc do środka.
- A to wy! – Krzyknął i natychmiast wstał. – Tak szczerze spodziewałem się któregoś z was, ale…
- Co ty robisz? – Spytał zdezorientowany Chester.
- Jak to co? Pakuje się nie widzisz?
Mężczyzna spojrzał na niego pytająco.
- Wychodzę dzisiaj… - Oznajmił po chwili wpatrywania się w jego twarz.
- Dzisiaj? Kurde urządziłbym jakąś imprezę czy coś… - Chester podrapał się po głowie po czym Emily zaczęła się śmiać.
- Tak szczerze mówiąc możemy gdzieś razem wyjść z całą resztą – Zaproponowała.
- To tak. – Zaczął mężczyzna – Joe wyjechał do rodziny, Brad jest u dziadków, Dave jest z jakąś dziewczyną a Roberta szlag trafił.
- Więc…? – Spytała.
- Zapraszam do mnie – Dokończył Mike.
- Masz tam syf znając życie. Ja jestem przyzwyczajony ale…
- Oj, weź już przestań być takim czyścioszkiem. Sam lepiej w domu nie masz, a czepiasz się Mike’a – Przerwała mu z uśmiechem Emily.
- No bez przesady. Nie wiesz w co się pchasz.
- Koniec – Oznajmił brunet po czym wziął walizkę w dłonie. – To prosto do mnie czy…?
- Przebiorę się tylko w inne ciuchy i wpadamy. Jeśli nie masz nic przeciwko – Oznajmiła Emily.
- Dobra. To jest załatwione. Chester zabieram się z tobą bo samochód odholowali mi pod dom.
Chester nic jednak nie odpowiedział tylko razem z resztą opuścili pomieszczenie. Szybkim ruchem zeszli po schodach i znaleźli się pod drzwiami wyjściowymi. „Tak, to piekło się kończy na tym odcinku” – pomyślał Mike i nagle stanął jak wryty. Popatrzył na otaczające białe kolumny w pomieszczeniu i kilka wielkich kwiatów stojących obok krzeseł przez recepcją. Będzie mu tego brakowało. Nie tylko tego.
- Zaraz wracam! – Krzyknął i bez pozwolenia zarzucił torbę na ramię Chestera i sam udał się w głąb korytarza. Pokonał kilka metrów po czym zatrzymał się przy recepcji.
- Słucham? – Spytała podstarzała czarnowłosa kobieta. Białe ubranko idealnie opinało jej krągłości, których szczerze mówiąc, miała sporo.
- Poproszę z panią Lisą. Nie znam jej nazwiska. Wiem że opiekowała się mną przez ten czas…
- Nazwisko? – Spytała,
- No mówię że nie znam!
- Pana nazwisko! – Odpowiedziała zrezygnowana spode łba. Czy te wszystkie baby w tym szpitalu muszą być takie nieuprzejme?
- Shinoda. – Oznajmił i czekał chwilę na odpowiedź ze strony kobiety.
- Ma urlop. – Powiedziała lecz po chwili spytała - Po co panu te informacje?
- Są mi potrzebne… - Tu się zatrzymał – Sprawy osobiste.
- Cóż nie mogę panu pomóc.
Mike postanowił zaryzykować.
- Niech mi pani poda chociaż jej nazwisko. Adres zamieszkania. Cokolwiek!
- Nie wiem czy mogę udostępniać takie informacje.
Mężczyzna zrezygnowany odszedł krok od recepcji i zatopił się w myślach. To bez sensu! Teraz od tej chwili na pewno nie spotka jej w tym wielkim mieście. Nagle wpadł mu do głowy całkiem niebanalny pomysł. Cóż, stosuje go bardzo często gdy chodzi o przekupstwo.
- Niech mnie pani posłucha. Jestem członkiem zespołu Linkin Park. Kojarzy pani? – Spytał a ona odpowiedziała mu pozytywnie kiwnięciem głowy – Da mi pani nazwisko a ma pani zapewnioną wejściówkę na najbliższy koncert przy scenie. Bez żadnej ściemy.
Ta jednak zastanowiła się chwilę i napisała coś na oderwanej białej karteczce. Bazgrała przez chwilę po czym przesunęła ją pod dłoń mężczyzny. Ten ją podniósł i zauważył na niej wymalowane litery.
Lisa Grant”
- Bardzo pani dziękuje – mężczyzna nie oszczędzał czułości. Złapał przez malutką szybkę dłoń pielęgniarki i pocałował. Ta zaskoczona tym wszystkim spojrzała na niego po czym oznajmiła.
- Mam nadzieje ze pan nie blefuje…
- Bilety pani odeślemy. Obiecuje.
Schował karteczkę do kieszeni po czym podszedł do czekającego na niego towarzystwa.
- Coś ty tam tyle robił? – Spytał Chester.
Ten tylko się uśmiechnął i wyprowadził na zewnątrz parę. Siedząc w samochodzie Benningtona myślał nad tym co się zdarzyło. Gruba pani w recepcji dała mu nazwisko kobiety, która zawróciła mu lekko w głowie. Co teraz będzie? Musi ją odnaleźć. Stare sztuczki nie zawodzą, na kobiety to działa. „Chcesz bilet?” I masz wszystko to co chcesz. Cóż, kobieta się spisała na medal. Należy jej się.
I nagle coś sobie uświadomił. Dłoń przez chwile ulokowała się na jego twarzy.
„ Jak ty podeślesz jej te bilety jak nie znasz jej adresu, cymbale? „

***

- Piwo, piwo, piwo, piwo – Chester liczył puste puszki w mieszkaniu mężczyzny. – Masz coś pełnego? – Spytał po chwili.
- Mogą być w szafce. Jednak nie wiem bo Brad mi przywoził rzeczy, więc może już ich nie być. – Odpowiedział zbierając śmieci z dywanu w salonie.
- Nie jest aż tak źle – Oznajmiła Emily wrzucając do kosza kolejną stertę papierów.
- Tego mi nie wyrzucaj! – Krzyknął po chwili rzucając się w stronę dziewczyny. Ta spojrzała na wymięty papierek i go otworzyła. Z początku nie mogła się doczytać tego co tu nabazgrał lecz po chwili litery przeniknęły do jej świadomości układając pełne wyrazy oraz zdania.

„Weep not for roads untraveled
Weep not for paths left alone
'Cause beyond every bend
Is a long blinding end
It's the worst kind of pain I've known”

- Twoje? – Spytała po chwili klęczącego Shinodę. Ten jednak zrobił minę potwierdzając tezę kobiety. Chester podszedł do dziewczyny i wyrwał jej lekko zapisaną kartkę. Przeczytał raz, drugi oraz trzeci.
- Świetne… - Oznajmił po chwili. – Tylko ja dodałbym jakąś jedną czy dwie zwrotki.
- Czepiasz się… Jest okey – Powiedziała dziewczyna.
- Nie mówię że jest złe tylko że powinno być tego więcej. – Sprostował.
Shinoda przez chwile patrzył w stronę zachwyconej pary i wrócił do swojego zajęcia. Zwykły papierek z malutkim wierszykiem. Nic nadzwyczajnego. W półkach ma tego pełno. Wywaliłby ten tekst ale ma do niego lekki sentyment. Napisał go w pięć minut czekając na spotkanie z Emily. Tak naprawdę jego myśli ciągle krążyły wokół rozstania z Jessicą więc te słowa same nakreśliły się na jego kartce. Złapany długopis wyrył kilka zdań, które zostały tak w jego pamięci że postanowił je zachować. W ostatni dzień gdy zdarzył się wypadek i Scott na niego napadł położył gdzieś kartkę na stoliku. Potem już jej nie widział, chociaż pamięta jej słowa.
- Myślę że to już wszystko – Odpowiedział wrzucając do pełnego kosza ostatnią puszkę.
- Ale zapuściłeś to mieszkanie… - Zaczął temat Chester, lecz ten nie dokończył jego spostrzeżenia.
- Gdzie Emily? – Spytał po chwili.
Faktycznie. Emily nie było. Nim się spostrzegli jej ciało upuściło salon w mgnieniu oka.
- Może w ubikacji? – Spytał.
Nagle coś usłyszeli z kuchni.
- Nic się nie stało! – Krzyknęła z pomieszczenia kobieta.
Mężczyźni zaciekawieni tym co ona tam może robić szybko poszli w stronę kuchni. Stojąc przy wejściu ujrzeli Emily, która w tej chwili podniosła patelnie z podłogi. Po jej odłożeniu na miejsce otworzyła zgrabnym ruchem lodówkę właściciela domu.
- Ej! – Krzyknął.
- Człowieku, z tego nawet nic nie wyjdzie… - Oznajmiła nie ruszona uwagą Mike’a.
- Dom zapuściłeś, głowa rozwalona w lodówce nie ma żarcia. No nieźle… - Zaśmiał się Chazz.
- Nie chodzi o to że nie ma jedzenia bo jest. – Tutaj zaczęła wymieniać – Trzy jajka, margaryna, połowa mleka, jakiś spleśniały ser… - Zrobiła przerwę i spojrzała na niego. – Nic z tego nie zrobię.
- Ale ja Ci nie każę – Oznajmił po chwili.
- Ale ja chcę. – Odpowiedziała mu tym samym tonem – Zresztą sama jestem głodna.
- Zamówimy coś, bo pewna osoba nie potrafi nas porządnie ugościć – Zaczął kolejne wyrzuty w stronę przyjaciela.
- Zejdź ze mnie człowieku – Oznajmił wkurzony.
- Pan Shinoda ma znowu zły humorek? Emily pożyczy Ci podpaski… - Nim się spostrzegł Chester dostał kartonem mleka w głowę, które rozlało mu się na bluzkę.
- Tak mi przykro… - Powiedział Mike do przyjaciela i zaczął się śmiać.
- Za co to…? – Spytał zszokowany Emily – Będę teraz chodził jak jakiś idiota przez Ciebie!
Ta jednak nic nie powiedziała tylko podeszła do niego i ze śmiechem odparła:
- Zdejmuj tą koszulkę.
Chester zszokowany oznajmił:
- Nie za szybko…? – Ten jednak dostał od niej kopniaka w kolano przez co cicho jęknął.
Mike miał jednak wysunięte już jedno spostrzeżenie.
- Czyli oblałaś go mlekiem po to by Chester zdjął koszulkę i pokazał Ci swoje ciało, tak? – Spytał unosząc brwi do góry.
- Wy jesteście nienormalni! – Zaśmiała się i wzięła w ręce koszulkę mężczyzny. Odsłonięta klatka piersiowa chłopaka szybko przenikało do jej umysłu tworząc wizję, której sama by się powstydziła. Umięśnione ciało sprawiało u niej lekki uśmiech i nie kryjąc tego oznajmiła – Wypiorę Ci to, sieroto.
Ten jednak nie ruszony tym spostrzeżeniem spojrzał na kobietę kierującą się w głąb łazienki. Posłał jej kolejny uśmiech zanim zniknęła w framudze drzwi.
- Czy coś między wami…? – Spytał Mike, budząc wtedy Chestera z lekkiego osłupienia. Ten tylko spojrzał się na niego, odwrócił głowę i jak gdyby nigdy nic bez odpowiedzi na zadane pytanie otworzył ostatnie piwo Mike’a leżące na blacie kuchennym. 


8 komentarzy:

  1. Jest Nowiutki rozdział *.*
    Co do rozdziału jest zaisty <3
    Dziewczyno masz talent :D
    Mam nadzieje że Emily i Chester będą razem ^^
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    I dodawaj szybciutko nowy rozdział bo nie wytrzymam XD
    *Zuza*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, dzisiaj napływ nowych rozdziałów <3 ten jest zajebisty, czekam na więcej, uśmiałam się w niektórych momentach, między innymi gdy Chester mówił o podpaskach :D ogólnie cala sytuacja była śmieszna, te mleko, to wszystko :D pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabiję, zabiję, zabiję Cię z rozkoszą! Czemu nie piszesz, gdy dodajesz takie cudeńka!? No weźże!
    Pierwsze kilka zdań tego rozdziału są genialne. Dosłownie trafiłaś w mój gust dogłębnie, oby więcej takich rozważań bohaterów, tego życzę.
    Fajnie, że nie zjebałaś tego takim smutnym, dennym opisem jednej sytuacji (jak ja), gdzie biorą udział co najwyżej dwie osoby (jak u mnie) i mówią okropnymi, długimi i filozoficznymi zdaniami (jak u mnie) ale dałaś taką rozbrajającą końcówkę z tym mlekiem :-D Ale przez Ciebie mam opluty monitor! [*Foch]
    .
    .
    .
    Koniec focha.
    Dobra wybaczam Ci i życzę takich tekstów jak ten!
    Pozdrawiam!

    PS- Nowy u mnie już po godzinie 19.00 tego dnia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za opieprz związany z napisaniem do Ciebie o rozdziale. Skleroza nie boli, nieprawdaż? :)
      I prostuje:
      Nie piszesz dennie. Tak naprawdę to JA nie mogę się z TOBĄ równać w opisach. Czasami próbuje je rozwinąć jak ty, ale mi się nie udaje. Szczerze mówiąc każdy ma swój styl pisania, a mi się twój bardzo podoba.
      I ogólnie dziękuje za komentarz, postaram się pamiętać i oczywiście pisać co nowego u mnie :)
      A i lecę czytać twój rozdział, dzięki za napisanie ;)

      Usuń
  4. Jest i nowy u mnie, jak pisalam. Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, wspaniały :3
    Wy tu się kłócicie, która jest gorsza, a tak naprawdę obie jesteście nieziemsko utalentowane. Nie to co ja ;)
    Kurde, potrafiłaś połączyć smutne rozmyślania bohaterów z wesołymi sytuacjami. Ja to nawet pokoju opisać nie umiem xD
    Oddaj talent :<
    Weny życzę i pozdrawiam ;)
    P.S. Nowy rozdział u mnie już niebawem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest i nowy. Muszę nadrobić trochę rozdziałów, bo niedługo utknę w martwym punkcie.

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne ,świetne ,świetne *.*
    akcja z mlekiem i tekst z podpaską -bezcenne :D
    czekam na więcej i zapraszam do mnie na nowy rozdział <3
    http://story-of-soldiers.blogspot.com/
    pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń