poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział XXIV



„Do you feel cold and lost in desperation?
You build up hope but failures all you've known
Remember all the sadness and frustration
And let it go
Let it go…”

***

Brunetka niepewnie weszła przez zamknięte drzwi. Stawiając krok w myślach odtwarzała sobie cały przebieg ich rozmowy. Tak bardzo na nią czekała, tak bardzo czekała by go ujrzeć.
- Emily! – Krzyknął rozradowany mężczyzna.
- Tylko mi tu nie wstawaj – Zaśmiała się i podeszła do przyjaciela. Objęła go mocno swym ramieniem i usiadła obok łóżka.
- Tak się cieszę że Cię widzę. – Zaczął.
- Niezłą masz tą ranę na głowie – Dziewczyna delikatnie dotknęła bandaży. Przejechała prawą rękę w dwie strony po czym ponownie znalazła się w tej samej pozycji co wcześniej. – Mam nadzieje że już wszystko w porządku.
- Tak, jasne. Nawet już tak nie boli jak wcześniej – Uśmiechnął się i głęboko spojrzał w oczy Emily – Coś się stało?
Mężczyzna wyczuł w jej twarzy lekką zmianę. Pomimo tego że zachowywała się tak samo jak wcześniej, coś było innego. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć co tak naprawdę nim drgnęło.
- Zdaje Ci się – uśmiechnęła się.
- Ja wiem że coś się stało… - Ciągnął dalej.
- Mike… - Przerwała mu.
- Moim zdaniem powinnaś powiedzieć. Nic Ci to nie da. To ukrywanie w sobie.
Dziewczyna wzięła jeden głęboki wdech.
- Wracam dzisiaj po południu do domu – Powiedziała jednym szybkim tchem.
- Naprawdę? To świetnie! – Ucieszył się mężczyzna – No cóż. Ja jeszcze posiedzę kilka dni na obserwacji. Ciągle wmawiają mi że to może być szkodliwe dla zdrowia.. Takie gadanie. – Nagle przerwał – Czemu się nie cieszysz?
- Nie chce tam wracać – Odpowiedziała oschle.
Mike nie wiedząc co powiedzieć spojrzał tylko na nią i chwycił za rękę. W tym samym czasie wzrok dziewczyny powędrował w zdobyczy mężczyzny. Emily spojrzała na niego, raz na dłoń.
- Wiesz że wszystko się ułoży, prawda? – Spytał niepewnie.
- Już nic się nie ułoży. Zrozum to. – Odpowiedziała. – Tak bardzo bym chciała by wszystko było jak dawniej.
- Myślisz że ja bym nie chciał? – Spytał. – Pomożemy Ci. Przecież zawsze możesz do nas przyjść i się zwrócić o pomoc, czyż nie? – W tej chwili Mike posłał szeroki uśmiech dziewczynie. Ona z początku nic nie ruszona popatrzyła na niego nie wiedząc co odpowiedzieć po czym przysunęła się do mężczyzny i objęła go swoim ramieniem.
- Dziękuje. Dziękuje że mam takich przyjaciół – Odparła po chwili wtopiona w ciało mężczyzny.

***

- Och, Panie Shinoda. Główka nie boli, ale posiedzi pan jeszcze kilka dni na obserwacji. Tak mi przykro – Powiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- Robisz to specjalnie! – Odpowiedział.
- Wcale nie. Myślisz że to ode mnie zależne że siedzisz tyle w tym szpitalu? – Spytała rudowłosa.
- Mogłabyś przyspieszyć moje wyjście gdybyś tylko chciała – Odrzekł po chwili.
- Ej, ej. – W tej chwili podeszła do siedzącego mężczyzny – Nie pozwalaj sobie na za dużo okey? Myślisz że Cię trzymam tu na siłę? – Spytała.
Ten jednak czując nutkę stanowczości nie odpowiedział nic tylko zmienił temat.
- Mam dość – Powiedział do dziewczyny.
- Czy ty zawsze jesteś taki dziecinny czy tylko przy mnie udajesz? – Spytała z uśmiechem. W tej chwili podeszła do łóżka i usiadła obok Shinody. Spojrzała na jego rysy twarzy i zagłębiła swój umysł w mężczyźnie. Prawdą jest że trzyma tutaj Mike’a jak najdłużej. Tak, wie. To podchodzi pod fałszowanie wyników badań itd. Ale co na to poradzi? Gdy wyjdzie z tego szpitala nigdy go już nie zobaczy. Pomimo tego że zarzuciła mężczyźnie że zachowuje się jak dziecko, sama nim jest. Kto dobrze myślący prosi lekarzy o to by pacjent został jeszcze kilka dni na obserwacji, pomimo tego że jest wszystko w porządku? Gdyby nie jej ingerowanie w tok badań, Mike wyszedłby już wczoraj, albo jeszcze kilka dni wcześniej.
- Polubiłam Cię, wiesz? – Kobieta zaczęła rozmowę.
- Co za wyznanie.
- Nie lubisz szczerości?
- Czy ja coś takiego powiedziałem? – Spytał nagle.
- Sugerujesz. – Uśmiechnęła się. – A ty?
- Jesteś strasznie ciekawska – Tak naprawdę nie nazwał by tego ciekawością. Nazwałby to odwagą i lekką zaborczością.
- To źle? – Kobieta nadal droczyła się z mężczyzną.
- Wcale nie – Mike posłał uśmiech kobiecie – Fajnie mi się z tobą rozmawia. – Tu zrobił przerwę – I do tego jesteś bardzo ładna.
- Och, czy Pan Shinoda ze mną flirtuje? – Spytała rozbawiona. W tej chwili w jej oczach pojawiło się kilka iskierek radości i nadziei. Jej brązowe a wręcz czarne oczy w mgnieniu oka zaświeciły się, a na twarzy wyrósł lekki uśmiech.
- To źle? – Odpowiedział jej tym samym.
- Wręcz przeciwnie. Taki przystojny mężczyzna jak ty…
Mike nagle zatrzymał swój umysł. Że co? Co on teraz do jasnej cholery wyprawia? Flirtuje z niedawno poznaną, nie zaprzeczy że ładną, dziewczyną i co dalej? Co z Jessicą? Przecież nadal ją kocha bez względu na to co się stanie, bez wzgląd na inne kobiety. Próbował o niej zapomnieć, ale to jest bez znaczenia. Każda próba uwolnienia myśli od jej osoby wiąże się z powrotem do przeszłości, co bardziej napędza go do naprawienia tego wszystkiego. Chcę by to wszystko pozostało w swojej dawnej postaci. Czasami sobie zadawał pytanie „Czy wybaczyłbym kobiecie zdradę”. Teraz ma okazję na nie odpowiedzieć. Lecz odpowiedź na nie jest prosta. Prowadzi przez wiele korytarzy pytań do których nigdy nie dotrze. Boli go sama myśl że Jessica go tak wykorzystała. Ale nadal ma nadzieje, złudną ale ma. Ma nadzieje że ona powróci, że powrócą dawne wspomnienia.
W tej chwili spojrzał na kobietę. To co zobaczył wprawiło go w większe zakłopotanie. Coś w niej jest. Ona emanuje jakąś innością. Pomimo tego że zna ją kilka dni, coraz bardziej zastanawia się nad tym co ma dalej czynić. Czy to ma dalej sens? Ta cała rozmowa. Ślepy nie jest, widzi że kobieta oczekuje od niego coś więcej. Tylko co mieści się w słowie „więcej”?
- Teraz ty ze mną flirtujesz, a przecież pierwszy krok należy do płci męskiej, nieprawdaż? – Spytał kokieteryjnie. W tej chwili jego myśli wymieszały się tworząc jedną wielką nierozerwalną breję. Szczerze mówiąc może spróbować. Coś go pociąga do tej kobiety. Najgorszym argumentem dlaczego zwraca na nią uwagę jest właśnie brak tych argumentów.
- Czyli mam poprzestać prawić Ci komplementy… - Oznajmiła Lisa. Rude włosy w tej chwili zrobiły lot wokół własnej osi, wprawiając w zachwyt mężczyznę.
- Tego nie powiedziałem – Oznajmił z uśmiechem. Jej oczy, jej usta… To wszystko wprawiało go w wewnętrzne osłupienie.
- Kurczę, miło się rozmawia, ale niestety muszę już wracać do pracy. Szef mnie wyleje widząc co wyprawiam. A przecież chyba nie chcesz by mnie wywalono przez Ciebie – Spytała podejrzliwie.
- Przeze mnie?
- A przez kogo tu siedzę?
- Dziękuje. – To słowo przeszło mu przez gardło po kilku sekundach.
- Słucham?
- Dziękuje że znajdujesz dla mnie czas. Zaniedbując tym innych pacjentów…- Oznajmił po chwili.
- Jaka niedobra ze mnie pracownica – Zganiła sama siebie. – Cóż. Nie moja wina że tak na mnie działasz – Odpowiedziała uśmiechnięta po czym zniknęła we framugach drzwi.

***

Przez szare uliczki zatacza się brązowo oka kobieta. Trzymając w jednej ręce bagaż, a w drugiej ręce dłoń mężczyzny po raz pierwszy od kilku tygodni spogląda na otaczający ją świat od zewnętrznej strony. Mała, biedna dzielnica nie świeci przyjaznym nastawieniem. Stając przed żółtym płotem swojego skromnego domku nie ma odwagi wejść do środka pomieszczenia. Mężczyzna jednak robiąc za nią ten krok, szybkim ruchem chwycił za odpadającą klamkę, przesuwając ją szybkim ruchem do siebie. Uchwyt razem z resztą furtki powędrował obok ciała kobiety wywołując u niej mieszane uczucia.
- Jeśli nie chcesz nie musimy tam wchodzić – Oznajmił niepewnie.
- Nie. – Odpowiedziała mu równie szybko i nagle znalazła się przed drzwiami domu. Pomimo znacznego braku mroczności w tym miejscu, budynek przypominał jej miejsce z horroru. Najgorszego horroru.
Chester chwycił za klucze, które dwukrotnie znalazły się pod nogami dziewczyny i włożył w zamek. Przekręcił je w prawą stronę i lekko otworzył drzwi. Chwycił dziewczynę za dłoń i przeprowadził wzdłuż pomieszczenia. Widok tego domu spowodował potok łez kobiety. Nagle spojrzała na Chestera i wtuliła się w mężczyznę.
Dom przypominał jedną wielką ruinę. Wywrócone krzesła, przewrócone półki. Wszystkie jej zbiory książek zostały wywalone na pozostałości stołu. W kącie pomieszczenia leżał stos rysunków Emily. Chester odsunął od siebie dziewczynę i szybko podszedł do naszkicowanych kartek papieru.
- To twoje? – Złapał w dłoń jedną z kartek. Na rysunku widniała kobieta w pelerynie, trzymająca czerwone jabłko. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji. W oddali panował mrok, a światło księżyca ukryte za postacią, emanowało po jej całym ciele. Chwycił w dłoń jeszcze jedno dzieło Emily. Ciało leżącej kobiety, całej w krwi wzbudziło u niego lekki dreszcz. – Ty to wszystko narysowałaś? – Spytał ponownie.
- Chester, proszę odłóż to. – Dziewczyna w tej chwili próbowała wyrwać kartki mężczyźnie lecz bez skutku. On brał w dłonie coraz więcej akwarelowych dzieł. Zadowolona dziewczynka w czarnej sukience, samotne drzewo, rozbity samochód, nadzieja, rozpacz…
-  Jesteś świetna! – Wręcz krzyknął.
Ona jednak nie zwracała na to uwagi. Zabrała jednym ruchem ręki rysunki z dłoni mężczyzny i ułożyła je w pokaźny stos na szafce.
- Musisz je pokazać Mike’owi… - Zaczął.
- Niby czemu? – Spytała zdziwiona.
- Mike jest dobry w te klocki. Szczena mu opadnie jak to zobaczy…
- Słuchaj – Dziewczyna stanęła przed nim – Nie chcę by te obrazki ujrzały światło dzienne, rozumiesz?
Chester zdezorientowany jej wypowiedzią szybko oznajmił:
- Dlaczego? Czego nie chcesz ich pokazywać?
- Bo są dla mnie ważne i nie chcę się nimi z nikim dzielić – Oznajmiła szorstko jakby to zależało od jej całego życia.
Chester już nie ingerował w dalszą rozmowę. Rozglądnął się po pokoju. Czeka ich masa roboty. Wtedy spojrzał na dziewczynę. Rozmarzona we łzach w oczach chwyciła z podłogi książkę, którą delikatnie przetarła z wierzchu i odstawiła na półkę. Zrobiła też to z kilkoma innymi lecz to zajęcie zostało przerwane przez mężczyznę.
- Zostaw to – Chwycił lekko za jej dłoń i spojrzał jej prosto w zapłakane oczy.
- I tak to muszę wszystko uprzątnąć. – Oznajmiła po chwili.
- Uprzątniemy, ale razem. Na razie to zostaw.
Emily po kilkusekundowym zastanowieniu wstała z podłogi i udała się w stronę schodów. Rozrzucone ubrania walały się po poszczególnych schodkach wywołując wspomnienia z tamtego dnia. Dziewczyna ujęła koszulkę w dłoń z której zostały tylko strzępy. Chester widząc to wszystko zabrał jej materiał i rzucił za siebie. Szybkim ruchem wskoczył na ostatni schodek, kończąc tym samym wspinaczkę. Piętro było gorsze od dołu. Wyrwane drzwi leżały przed jego nogami. Chester był tu już wcześniej, jednak nie zwrócił uwagi na takie detale. Wszedł wraz z dziewczyną do sypialni i nagle poczuł na swym ciele obecność drugiej osoby.
- Chester, ja chcę stąd wyjść – Oznajmiła.
Ten nie zadając jej pytań, chwycił ją za rękę i wyprowadził jednym ruchem z pomieszczenia.
Każdy przedmiot wzbudza u niej wspomnienie. Cierpienie czyha na nią w każdym kącie. Kanapa, łóżko… to wszystko przypomina jej obecność Scotta. Nie może pozostać tu chwili dłużej. Nie ma zamiaru. Znajdzie sobie inny dom. Nie! To przecież to nierealne. Przecież nie ma pieniędzy, nie kupi domu za marne grosze. Jest skazana na to wszystko. Zostanie tutaj, z tym całym żalem. Nie uda jej się powrócić do ponownego stanu. Patrząc na stolik ma przed oczami szarpiącego się Scotta. Schody przypominają jej ucieczkę a sypialnia horror, którego zaznała kilka tygodni wcześniej.
- Nie możesz tu zostać – Oznajmił Chester do dziewczyny gdy ich ciała znalazły się na parterze.
- To gdzie mam się niby podziać? – Spytała nagle.
- Zanocuj na kilka dni u mnie – Zaproponował jej mężczyzna.
Ta propozycja wywołała u dziewczyny zakłopotanie.
- Nie mogę się zwalać tobie na życie… - Zaczęła.
- Chcę ci pomóc. Przy takich warunkach to nie możliwe.
- Dam sobie radę. Naprawdę.
- Nie poradzisz sobie – Odrzekł po chwili.
Emily stanęła jak wryta.
- Uważasz że nie dam sobie z tym rady? Z jednym dałam to i z tym nie będę miała problemu…
- Nie. Po prostu boje się o Ciebie.
Dziewczyna zrobiła krok w tył:
- Uważasz mnie za wariatkę.
- Dopowiadasz sobie…
- Wcale nie. Myślisz że znowu będę chciała sobie podciąć żyły tak…? Uważasz że znowu będę chciała się zabić!
- To nie tak. Emily zrozum… - Mężczyzna próbował jej to jakoś wytłumaczyć.
- Nie, Chester. Czegoś tu nie rozumiem. Wytłumacz mi racjonalnie czemu chcesz żebym u Ciebie zamieszkała! – Emily wręcz krzyknęła w stronę mężczyzny.           
Chester jednak nie czekając ani chwili dłużej popatrzył na dziewczynę, a konkretnie na jej rozpromienioną twarz. Brązowe oczy świecące od łez, czerwone usta wzbudziły u niego pojawienie się dreszczy. Spojrzał na nią jeszcze raz, ostatni raz po czym przybliżył się w stronę dziewczyny i zatopił swoje usta w jej wargach. Dziewczyna jednak nie odepchnęła pocałunku, tkwiła w nim przez kilka dobrych sekund. Nagle coś odsunęło ją od mężczyzny. Spojrzała na Chestera, który w tej chwili kierował się w stronę drzwi.
- Chester… - Oznajmiła cicho.
- Może ja powinienem już pójść… - Mężczyzna zaczął kierować się zagłuszony w stronę drzwi.
Jednak Emily nie ruszona tymi słowami szybko do niego podbiegła i chwyciła za jego bluzkę. Trzymając ją w dłoniach szybko przesunęła ciało mężczyzny w swoją stronę opierając go tym samym do ściany.
- Ani mi się waż – Oznajmiła po czym przybliżyła się szybko do mężczyzny i kontynuowała przerwany pocałunek, tyle że bardziej odważniej. 


5 komentarzy:

  1. Yee Czesio ruszył dupę :D I będzie wsysio git ^^ I będzie Happy Endzik xD
    A i Mike sobie znalazł dziewczynę :P
    Super rozdział <3
    Zapraszam do mnie na tą nieszczęsną czwartą część. :)
    Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ołłłł jeeee *.* Czesio w końcu ruszył dupe i zrobił pierwszy krok ^^ Jeee Happy End zapowiada się ;) Pozdrawiam i życzę weny *Zuza* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko. Ale mnie rozwaliłaś! Myślałam, że odwleczesz pocałunek, ale Chester ruszył wreszcie dupę i coś zadziałał.
    YAY!
    Mam jednak przeczucie, że coś tam im się jeszcze spieprzy przynajmniej z dwa razy... Takie przypuszczenie :X No i ciekawe czym nas pan S. zaskoczy. Co do niego, to raczej się już chyba ustatkuje. I dobrze ;-)
    Czekam na więcej ;3 Weny!

    PS-Gdy coś dodasz, to wrzuć info i u mnie, będzie mi bardzo miło ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno czytając Twoje opowiadania mam takie emocje ... nie mam słów żeby to opisać . *.*
    Cieszę się ,że w końcu Chazy wziął się do roboty. :)
    A i Mike nowa miłość :D
    zapraszam do mnie w sobotę na nowy rozdział :*
    weny i pozdrawiam !
    PS - błagam pisz szybko kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. NARESZCZIE...
    Ile można było czekać aż Chester się obudzi?
    Uff... Odetknęłam z ulgą...

    OdpowiedzUsuń