czwartek, 20 marca 2014

Rozdział XL



Kobieta siedziała tak przez chwilę w bezruchu, skupiając swój wzrok na małej plamce na oknie. Przez szklaną szybę przedostawały się lekkie promienie słoneczne. Tak naprawdę okno nie było myte przez pewien czas, więc w jego kątach zbierały się małe kępki kurzu, które nie wyglądały zbyt estetycznie.
- Może uda nam się coś wykombinować? – Spytał Robert po kilku minutach ciszy. Popatrzył na Emily, potem na zegarek, lecz chwili jednak znowu przeniósł na nią swój wzrok – Nie możemy tak bezczynnie siedzieć.
- A co chcesz zrobić?! – Spytała zdenerwowana i patrząc na jego niewinną twarz dodała – Przepraszam.
W tej chwili on kiwnął głową sugerując, że nic się nie stało.
- Rob, to wszystko jest przeze mnie! – Powiedziała i oparła dłonie na swoich kolanach. Spojrzała na siedzącego mężczyznę i z załamaniem w głosie dokończyła:
- To mnie wszystko przerasta. Od kilku dni nie ma żadnego odzewu ze strony policji, nie wiem kompletnie nic, a mój przyjaciel siedzi w pudle. Przeze mnie – Podkreśliła ponownie.
- Ty nie złożyłaś tych zeznań – Dave próbował uświadomić Emily jej niewinność – Poza tym nie masz się o nic martwić. Nie będzie tam siedział wieczność i na pewno za niedługo wyjdzie. Mogę sobie nawet rękę uciąć.
Dziewczyna spojrzała na niego i ukradkiem przeczesała sterczące włosy. Dotknęła delikatnie pasma i zarzuciła na tył przy czym wstała i udała się do łazienki. Zamknęła drzwi i popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Nie wiedząc tak naprawdę do czego jej to potrzebne wymusiła uśmiech i udając, że wszystko jest dobrze usiadła na płytkach. Popatrzyła w górę i zamknęła oczy.
Ciemność i spokój.
Tego teraz potrzebowała. Powieki przysłoniły jej obraz świata i zaczęły tworzyć nowe wizje. Wyłapując tylko ich część oparła się bardziej o ścianę i wzięła głęboki wdech.
Sama nie wie czemu to robi.
Wszyscy wmawiają jej, że każdy zrobiony przez nią krok był niewinny. Od samego początku coś niszczyła. Z początku była to przerwa w przyjaźni z chłopakami, później całkowite oddalenie się od Benningtona. Gdy doszło do tego wypadku zrozumiała, że tak naprawdę wpadła w tarapaty, lecz nie sądziła, że wplącze się w jeszcze większe. Gdy już miała ich przy sobie, gdy miała już Chestera odrzucała jego miłość. Przez niewytłumaczony strach, przez swoją naiwność. A teraz przez popełnione błędy przeszłości w pewnym stopniu przyczyniła się do takiego obiegu sytuacji tylko dlatego, że zauroczyła się w zwykłym kretynie, który bez skrupułów zniszczył jej życie.
- Emily? – Najpierw usłyszała cichy głos, a później lekkie pukanie – Wiem, że tam jesteś.
Nic nie ruszona kobieta znowu tkwiła w ciszy i nie zważając na ponowne dobijanie się perkusisty zacisnęła usta.
- Przynajmniej mi odpowiedz - Zaczął przejęty – Siedzisz tu od piętnastu minut!
- Proszę, zostawcie mnie… - Odpowiedziała mu w końcu.
- Będziesz strzelać fochami? – Spytał lecz po chwili ugryzł się w język – Dobrze. Otwierasz to?
- Nie - Krótka odpowiedź spowodowała u mężczyzny jeszcze większą determinacje w czynach i nie zważając na nic złapał nerwowo za klamkę, która spowodowała otworzenie drzwi. Zdziwiony całym zajściem sytuacji spojrzał na siedzącą kobietę i spytał:
- Czyli przez cały czas były otwarte?
Emily nic nie powiedziała tylko kiwnęła głową i ponownie ją oparła o zimną ścianę. Ten zaśmiał się po cichu i usiadł obok kobiety.
- Dave poszedł? – Spytała po chwili.
- Przed chwilą.
Po tych słowach zapadła kilkuminutowa cisza. Kobieta zajęta analizowaniem swojego życia patrzyła przed siebie, lecz mężczyzna wręcz przeciwnie, był w nią zapatrzony. Uśmiechał się mimowolnie, a gdy Emily przyuważyła jego wzrok spojrzała na niego pytająco.
- Nie umiem wymyślać tematów do rozmowy – Zaczął – Wolę chyba się na ciebie patrzeć…
- Wiem o czym mówisz. Też tak czasem mam, że usta mi się zamykają i nie mam siły nic powiedzieć. Albo po prostu nie mam ochoty i jestem zmęczona – Wtedy odwróciła się w jego stronę i powiedziała z uśmiechem – Nasz nieśmiały Robercik…
- Nie jestem nieśmiały… - Zaprzeczył lecz nagle usłyszał głośny śmiech kobiety. Po chwili usiadła na kolanach i nagle coś trzasnęło drzwiami.
- Słyszałeś to? – Spytała chłopaka i wstała z podłogi.
Mężczyzna wyprzedził ją i wszedł do głównego pomieszczenia. Stanął na środku i zobaczył Brada, który trzymał w dłoni jakąś gazetę.
- Coś się stało? – Zaskoczony spojrzał na mężczyznę – Trzasnąłeś nieźle tymi drzwiami…
- Jest Chester? – Spytał zdenerwowany.
- Nie. A co się stało?
- Patrz – W tej chwili rzucił mu dany artykuł pod nos, a ten zaczął się w niego wpatrywać. Przeczytał pierwsze zdanie, lecz Delson zaskoczył go krótkim streszczeniem.
- Najpierw zaskarżyła na Mike’a, potem wyprawia takie rzeczy niszcząc dziewczynie życie! Co będzie następne? Wiesz co się stanie? – Zrobił chwilę przerwy i popatrzył na mężczyznę – Nie pokazuj jej tego na razie. Niech ta sprawa się wyjaśni…
- Czego nie pokazuj? – Spytała Emily wyłaniając się z drugiego pomieszczenia. Bardzo dobrze słyszała rozmowę mężczyzn i w tej chwili postanowiła zainterweniować.
Brad bez żadnego wyjścia pokazał jej gazetę, a ta nerwowo za nią złapała. Popatrzyła na tytuł artykułu i usiadła na kanapie. Trzęsącymi dłońmi złapała za dwa rogi gazety i co pewien czas przegryzała nerwowo usta. Robert widząc jej stan usiadł obok.
- Tylko mi tu nie płacz! – Powiedział po chwili.
Emily już nic więcej nie powiedziała tylko oparła się o Roberta, który w tej samej chwili mocno przytulił roztrzęsioną kobietę.

***
- Zabiję tę sukę! – Wrzasnął Chester rzucając w ścianę gazetą – Jak ją zobaczę to jej te parszywe włosiska powyrywam, nie mówiąc o tym, że nie wyjdzie z tego żywa! – Zrobił kilka kroków po pokoju i coś sobie uświadomił – Kobiet nie biję… - Wtedy się zatrzymał i spojrzał na jej twarz, a raczej próbował na nią spojrzeć. Schowana pod dłońmi emanowała czymś w rodzaju rozbicia i wołała o to by została sama. Chester widząc jej stan przybliżył się do niej i oparł jej głowę o swoje ramię.
- Nienawidzę jak płaczesz – zaczął – Razem załatwimy tę gówniarę. Musimy tylko pójść i sprostować artykuł, to nie może… - Tu się zatrzymał i złapał za jej nie reagującą głowę.
- Zniszczyć mi życia? – Dokończyła za niego i odsunęła się. Starła łzy ze swoich policzków i ponownie złapała za leżącą obok gazetę – Kto chciał już przeczytał, wycofanie nic nie da. To jest w sprzedaży – Podkreśliła i ponownie wybuchła płaczem.
- Nie może po prostu nagadać tak na ciebie! Są jakieś granice! – Krzyknął i usiadł obok. Zabrał jej po raz kolejny artykuł i schował za kanapą – Masz mi tego nie ruszać, bo za każdym razem jak to widzisz to się załamujesz.
- Już się załamałam! Nie widzisz? – Wrzasnęła i z całej siły wtuliła się w siedzącego chłopaka – Od dzisiaj nie mam życia.
- Może to będzie denne pocieszenie, ale razem go nie będziemy mieli. Jakoś przez to przebrniemy – Zatrzymał się i czując zapach jej włosów dodał – Tylko na takie pocieszenie mnie stać w tej chwili.
Kobieta jednak nie zwróciła uwagi na te słowa tylko zahipnotyzowana wstała z kanapy i powiedziała:
- Idę to wyjaśnić!
- Do redakcji? – Spytał zaciekawiony – Już zadzwoniłem do Brada by to załatwił…
- Idę spotkać się z Jessicą. Nie mam siły już na nią, rozumiesz?! – Krzyknęła i poczuła jak Chester łapie za jej roztrzęsioną dłoń.
- Zostań tu, to ci nic nie da – Próbował jej to uświadomić – Możesz pogorszyć sytuację, powstrzymajmy się przed następną rozprawą.
- Jeszcze ta sprzedajna dziwka dostanie za Mike’a! Zostaw mnie! – Krzyknęła w jego stronę widząc jak próbuje ją powstrzymać.
- I co jej zrobisz? – Spytał nie puszczając jej ręki.
- Zapytam ile jej zapłacili za referat z mojego pięknego życia – Zatrzymała się i dodała – Ona zrobi wszystko by zarobić, by zniszczyć komuś życie. Ona sobie będzie pływać w blasku sławy, jak to niby uchroniła mnie od złego tworząc tym samym z siebie wielką bohaterkę, a ja będę leżeć i kwiczeć.
- Każdy przy zdrowych zmysłach w to nie uwierzy!
- Gdybyś nie zauważył to ona się wybiła z tym swoim modelingiem, ona ma więcej wpływów na to co mówi. Ja jestem tylko szarym człowiekiem bez swojego zdania.
- Masz mnie, a mówiąc szczerze moje zdanie w mediach jest bardziej rozchwytywane niż jej.
- I co? – Stanęła naprzeciw niego uwalniając się z jego uścisku – Dasz wywiad jaka to jestem wspaniała, zaprzeczysz temu, że jednak ta rozprawa nie dotyczyła mnie, że to nie chodziło o gwałt. Może też zaprzeczysz, że Jessica nie jest moją przyjaciółką?
- Najpierw to wycofamy – powiedział i próbując ją uspokoić dodał – To nic ci nie da, a pogorszysz sprawę. Uwierz mi…
- Oni zniszczą mi życie! Wszyscy się dowiedzieli kim byłam od momentu kiedy was poznałam! Wszyscy już wiedzą, że zostałam wykorzystana, że to najprawdopodobniej Mike mnie tak urządził, nie mówiąc już o tym jak pod koniec artykułu dowiedziałam się, że Jessica pomagała mi przetrwać te dołujące dni, udając moją przyjaciółkę – Zrobiła przerwę i złapała za stojącą szklankę. Obróciła ją w dłoniach kilkakrotnie i po chwili z całej siły rzuciła nią o podłogę. Bennington widząc jej złość objął ją w pasie, a ta wyrywając się wrzasnęła na cały głos.
- I co ty wyprawiasz?! – Krzyknął doprowadzając ją do porządku. Rzucił ją na kanapę i spojrzał w jej wystraszone oczy. Nie wiedząc co ma na myśli uniknęła jego wkurzonego, lecz zatroskanego wzroku i poczuła jego rękę na policzku. Delikatnie ją objął chcąc tym samym uspokoić kobietę.
- Najpierw mną rzucasz, a potem mnie dotykasz! – Powiedziała i odepchnęła jego dłoń.
Bennington nerwowo spojrzał na kobietę, która chciała wstać z sofy, lecz po raz kolejny on jej to uniemożliwił. - Puszczaj mnie! – Krzyknęła do niego i zaczęła wyrywać się z jego objęć.
- Nigdzie nie pójdziesz, zostaniesz tu do czasu gdy się uspokoisz! – Krzyknął na nią, choć wiedział, że nie powinien. Ta spojrzała na niego bezsilnie i wybuchła po raz kolejny płaczem – Mam już tego wszystkiego dość… Dość! – Wrzasnęła po raz kolejny i położyła się na kanapie. Widząc przed sobą tylko oparcie zamknęła oczy i uroniła słoną łzę, która automatycznie spadła na jasny koc. Nie czując już zupełnie nic przyglądała się abstrakcyjnym wzorom, które zostały stworzone z inicjatywy zbierających się łez i światła. Wiedząc, że za nią siedzi Chester postanowiła pozostać w ciszy. Każde niewypowiedziane słowo dusiło ją w gardle, a nacisk jaki kierowało w stronę ust wywierało u niej coraz większą presję. Wiedząc, że od tego czasu jej życie nabierze zupełnie innego kierunku uległa namowom swojego ciała i bezwładnie położyła swe dłonie na miękkim materacu. Jedna z nich jednak po jakimś czasie skierowała się w górę i częściowo zasłoniła oczy z których leciały małe, zimne łzy bezsilności. Jej powieki odmówiły posłuszeństwa, choć obiecały jej, że zamkną się dopiero po wchodzie księżyca. Delikatnie otuliły mokre oczy, wypuszczając jeszcze ostatnią słoną kroplę żalu i wtargnęły do jej umysłu. Kręcąc się po zakątkach swoich uczuć próbowała je jakoś posortować, lecz podstępne demony rozchwytywały je i plątały na wszystkie strony. To dlatego nie potrafiła oddzielić fikcji od rzeczywistości. Nie widząc już pozytywnej strony swojego „Ja” zacisnęła usta.
- Wiesz, że damy radę prawda? – Spytał podnosząc ją lekko na duchu – Pamiętaj, jestem z tobą i jeśli będzie ci się działa krzywda przez jakiś kretynów, ja się z nimi rozprawię.
Kobieta nie odwróciła się w jego stronę tylko przetarła oczy i ponownie je zamknęła. Delektując się smakiem słonych łez oblizała wargi i nagle poczuła delikatny dotyk kogoś jej bliskiego. Chester przejechał po jej czole  próbując doprowadzić kobietę do porządku.
- Nie mam pojęcia skąd Jessica wpadła na pomysł oczernienia cię i przedstawienia w świetle nieporadnej kretynki – Zatrzymał się sprostował – Będzie wrabiała w to Mike’a jak się da, nawet kosztem Ciebie. Przecież udzieliła wywiadu o tobie, ale wplotła też dużo jego, więc zrobiła to co miała na celu. Niszczenie osób, których nienawidzi. Teraz gdy media się o tym dowiedziały o co naprawdę chodzi w tej całej sprawie, będą bardziej szukać sensacji. Być może nie ty, ale to Mike ma bardziej przewalone.
- Wszystko wyszło na jaw, wszystko to co chciałam ukryć… - odezwała się bezsilnie. Głośno wypuściła powietrze z ust i w tej samej chwili lekko odwróciła się w jego stronę, tak by zobaczyć jego twarz – Wszyscy już nawet wiedzą, że jesteśmy parą…
- I tak by to wyszło na jaw – Uśmiechnął się choć nie tego wymagała sytuacja i złapał za jej dłoń – Musimy tylko teraz bardziej uważać – Ostrzegł ją i wplótł swoje ręce w jej włosy.

***

Chester stanął przed wielkim pomieszczeniem. Gołe ściany zabetonowanego pokoju zaczęły coraz bardziej go przerażać, choć kiedyś sam był przyzwyczajony do takiego widoku. Skrzyżował swoje ręce i oparł się o stojący obok stolik. W pewnym momencie ktoś zakłócił jego spokój i do pomieszczenia weszła dobrze znana mu osoba.
- Mamy kilka minut.
- Kiedyś ty mnie tu odwiedzałeś – Zauważył siadając na postawionym obok krześle.
- Czasem role się odwracają – powiedział Shinoda i położył ręce na drewnianym blacie. Przyglądnął się bliżej przyjacielowi i widząc strach w jego oczach miał coś spytać, lecz ten go uprzedził.
- Dajesz sobie radę?
Chcąc w tej chwili uniknąć odpowiedzi wzruszył ramionami, bo tak naprawdę nie wiedział co czuje wewnątrz. Pustym wzrokiem popatrzył w głąb pomieszczenia. Wymęczony ciągłym czekaniem i ciszą leniwie przymrużył oczy, ale po chwili zrezygnował z tego czynu.
- Nie jest najlepiej – Zaczął wreszcie Bennington.
- Przecież wiesz, że to nie ja! – krzyknął wkurzony.
- Mike, czy ja powiedziałem, że ci nie wierzę? – Zapytał zdenerwowany – Ja jestem pewny tego, że jesteś niewinny, ale media już nie.
- Napisały już coś o mnie? – Spytał choć spodziewał się takiego obrotu sprawy – Cholera jasna! – W tej chwili walnął ręką o stół.
- To była Jessica.
- Jak to? – Przerażenie w oczach sparaliżowało siedzącego naprzeciw mężczyznę. Nie chcąc denerwować przyjaciela odwrócił swój wzrok w zupełnie inną stronę i zaczął mówić uproszczonym ciągiem zdarzeń – Wydała kim jest Emily, udzieliła wywiadu o całej sprawie, głównie chodziło o to by z przekonaniem zrobić z ciebie oskarżonego. Dolała oliwy do ognia. Wznieciła iskrę, teraz to wszystko pójdzie z dymem jak nic się nie wyjaśni jak trzeba. Ona kłamie jak z nut, a wszyscy wokół jej wierzą!
- Skąd wiesz? – Spytał nagle.
- Wzrok ludzi, ciągłe pytania reporterów… - Tu zrobił przerwę by wziąć głęboki oddech i z wielkim bólem dokończył – A dzisiaj się dowiedziałem, że nasza płyta stoi pod znakiem zapytania.
- Zginę w pierdlu – Podsumował.
- To nie koniec świata, przecież wiele osób jest za tobą.
- Co dokładnie napisała? – Spytał nagle odbiegając od tematu. Nie słysząc żadnej odpowiedzi z jego strony wstał i ponownie zapytał o notkę w gazecie. Bennington poddając się jemu woli odrzekł:
- Jesteś winny w tej całej sprawie, zgwałciłeś Emily i ją. Oskarża cię o usunięcie dziecka i pobicie. Napisali jeszcze, że nie byłeś lojalny i że jesteś skończonym kretynem. Uważa, że cała wina jest twoja, choć i tak zatuszowała swoje wypowiedzi, bo głównie skoncentrowała się na osobie Emily, ale ja znam takie sztuczki. Nie miała na myśli jej, jak ciebie. Ta kobieta cię wykończy!
- Wiem! – Krzyknął – Wiem. Już to zrobiła. Co z płytą, co z fanami, co ze mną? – Wstał ponownie z miejsca i podszedł do okna. Widząc nienaganną pogodę, odwrócił wzrok i spojrzał na przyjaciela – Większość osób uwierzyła, że jestem winny, a ja siedzę i nie wiem co zrobić ze swoim życiem.
Mężczyzna wpatrywał się tak w niego przez pewien czas po czym także wstał i objął go lekko ramieniem.
- Wyciągnę cię stąd – powiedział, a Shinoda mimowolnie się uśmiechnął. Stanął po raz kolejny przed nim i widząc w jego oczach malutką nutkę nadziei obrzucił go wdzięcznym wzrokiem i zniknął za drzwiami.

***

Czując na sobie wzrok każdego przechodnia przełknęła głośno ślinę i skręciła w następną uliczkę. Czując jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa oparła się o stojące drzewo i spojrzała na telefon. Zaciekawiona wiadomościami, jakie były tam zawarte odblokowała go i zamarła.
5 nieodebranych połączeń od Ian’a.
To było nieuniknione. Dowiedział się.
Ta świadomość przerażała ją od środka. Dopiero teraz odżywały w niej prawdziwe cząstki, stanęła przed samą sobą. Wiedząc, że ukrywanie tego nie ma żadnego sensu oparła się o pień i skierowała swoje myśli w kierunku swojej przyszłości. Przeplatała się ona z przeszłością, tworząc przerażającą teraźniejszość, której nie mogła przeskoczyć. Czując kompletne rozbicie zaczerpnęła powietrza i drżącymi rękami dotknęła za swoją kieszeń, wydobywając z niej po raz kolejny telefon. Sprawdziła, która jest godzina i nagle usłyszała nieznany głos.
- Jak tam rozprawa? – Nieznajomy mężczyzna w brązowej kurtce przysłaniał lekko swoją twarz, nie wiadomo z jakich powodów. Nie widziała tego dokładnie, ale miała wrażenie, że uśmiechał się do niej zadziornie i w każdej chwili mógł posunąć się za daleko.
- Przepraszam, nie odpowiadam na takie pytania. Zajmijcie się swoim życiem – Krzyknęła do niego i odeszła od wielkiego drzewa. Z kamienną twarzą zrobiła kilka kroków naprzeciw siebie, a nieznajomy widząc jej zamiary przybliżył się do niej i zablokował ucieczkę.
- Ale dlaczego złotko tak się denerwujesz? – Spytał kokieteryjnie i złapał za jej ramię. Czując przenikający ból w okolicy łokcia cicho jęknęła. Nie widząc drogi jaką kreśliła nogami krzyknęła po raz kolejny, lecz żadna z osób nie zwróciła na nią uwagi. Widząc po chwili zaniedbaną okolicę w której się znajdowała, przeszedł ją strach.
- Zostaw mnie! – Wrzasnęła i po raz kolejny się wyrwała.
- Muszę ci coś powiedzieć… - Zaczął z uśmiechem na ustach – Ale obiecasz, że nikomu nie powiesz?
Emily nie wiedząc co mężczyzna ma na myśli przytaknęła, bo strach zaczął paraliżować jej wszystkie zakątki ciała. Tak nagle znalazła się na zapuszczonej uliczce, przy nieznanym mężczyźnie, który łudząco jej kogoś przypominał. Tylko nie wiedziała kogo.
- Grzeczna dziewczynka – Powiedział do niej z udawaną czułością. Kobieta nie wiedząc co tak naprawdę nieznajomy ma na myśli odsunęła się krok do tyłu i popatrzyła na niego swoimi przestraszonymi oczami.
- Nie znamy się! – Stwierdziła kobieta z przerażeniem w oczach.
- Jeszcze – Zaśmiał się po raz kolejny i nie odsłaniając swojej twarzy popatrzył na nią zadziornie – Mam nadzieje, że jednak zostaniemy przyjaciółmi.
- Nie rozumiem – Przerwała mu – Kim pan jest?
- Pan? Mówmy sobie na „Ty”.
Kobieta przełknęła nerwowo ślinę i oparła się o zimny mur. Spojrzała na swoje paznokcie i mocno ścisnęła swoje dłonie
- Jak było w sądzie? – Spytał po raz kolejny i wyjął z kieszeni jakieś papiery. Emily zaciekawiona ich zawartością delikatnie się przybliżyła i podniosła głowę do góry, lecz gdy nieznajomy to zobaczył schował je po raz kolejny obdarzając kobietę niewidzialnym uśmiechem – Musisz być bardzo dzielna…
- Kim jesteś? Kimś z gazety, telewizji? Czego chcesz?! – Spytała nerwowo.
- Twojego zrozumienia, słoneczko – Kobieta zaskoczona tą odpowiedzią zamknęła oczy i z nadzieją, że za chwilę to się skończy powtarzała w myśli, że to tylko jej wyimaginowana wizja.
- Nie jesteśmy na „Ty” – powiedziała zdenerwowana. Poprawiła swój kosmyk włosów, który nachodził na jej oczy i spojrzała w jego ciemne oczy.
- Ja cię znam. Jesteś Emily, zaradna lecz często załamująca się kobieta, straciłaś rodziców w wypadku, zostałaś wykorzystana, chodzisz ze sławną gwiazdą rocka. Ponadto często gasisz światło po północy, lubisz tworzyć wspaniałe obrazy, których i tak nie rozumiem, a twoim uzależnieniem było kiedyś samookaleczanie…
Kobieta zrobiła szerokie oczy. Drżącymi rękoma złapała za ścianę i uświadamiając sobie prawdziwość jego słów nerwowo spojrzała przed siebie. Czując ciarki na swoich rękach, ścisnęła swoje usta. Wszystko wokół zaczęło dziwnie wirować. Przez chwilę tkwiła w niezdefiniowanym transie swoich myśli, lecz po chwili zabrała głos.
- Kim jesteś?! – Spytała.
- Nadal twierdzisz, że nie mogę mówić ci po imieniu? Wiem o tobie wiele… - Uśmiechnął się po raz kolejny – Chyba mam prawo odzywać się do ciebie nieco inaczej.
- Skąd to wiesz?! – Krzyknęła do niego po raz kolejny i odsunęła się od wielkiego muru. Z wielką ochotą wybuchnięcia płaczem odsunęła się od jego osoby, lecz on nie zakończył tego tematu tak szybko.
- Faktycznie, może jesteś w szoku. Następnym razem jak się spotkamy będzie przyjemniej – Złapał za jej dłoń i dodał – Obiecuję.
Emily widząc jego stanowczość w głosie wyrwała dłoń z jego palców i udała się w stronę uliczki. Nie wiedząc co tak naprawdę tu się do końca wydarzyło, spojrzała po raz ostatni w tył i popatrzyła na wysokiego mężczyznę.
- Jakby co nazywaj mnie Tod*! – Krzyknął opierając się jedną ręką o mur – Miłego dnia!
Emily zahipnotyzowana odeszła w drugą uliczkę i nadal zszokowana oparła się o mur i spojrzała w niebo. Ciemne chmury przesłoniły częściowo słońce, tak samo jak to zdarzenie zaćmiło jej teraźniejsze patrzenie na świat. Nie wiedząc co zrobić z oporem hamowała łzy. Nie ma pojęcia skąd zna tego człowieka, albo w ogóle go nie zna.
Skołowana własnymi myślami pognała do domu i drżącymi rękami wysłała Chesterowi wiadomość, w której zawarta była propozycja spotkania późnym wieczorem.

***

Mężczyzna wolno otworzył drzwi do nie swojego domu. Popatrzył przed siebie i widząc jak rozściela się przed nim duży przedsionek przetarł leniwie oczy. Wszedł do salonu, gdzie jak można było się spodziewać panował niemały bałagan. Twierdząc, że sprzątanie to nie robota dla niego przeszedł po rozwalonych notatkach i podszedł pod szafkę z jego zapiskami. Wiedząc, że jakakolwiek zdrada o tym, że tu był może skończyć się dobrą kłótnią, starał się zostawiać rzeczy w takim porządku jaki zastał. Otworzył pierwszą szufladę i położył na szklanym stoliku. W tej chwili zaczął przeszukiwać ich zawartość. Wiedząc, że jego bezsensowny plan zdobycia jakichkolwiek informacji, które skompromitowały by Jessicę, nie powiedzie się tak szybko, nadal je oglądał z każdej strony. Może było to tylko dla sumienia? Zresztą to i tak by nie pomogło. Sumienie by miał naprawione pod względem szukania informacji, a z drugiej strony zniszczone pod względem gdzie ich szukał. Wiele razy spotkał się z niezadowoleniem Shinody, wtedy gdy chciał coś znaleźć w jego rzeczach. Pierwszą zasadą Mike’a było to, że jeśli coś należy do niego to coś jest jego i nikt nie ma prawa tego ruszać.
Nie znajdując tam zupełnie nic odłożył szufladę na swoje wcześniejsze miejsce i zabrał się za drugą. Znowu to samo. Znalazł tylko rozmaite papiery zespołu, rachunki, teksty piosenek i rysunki. Ponadto kilka razy natknął się na gumy do żucia, które była złożone w charakterystyczną kulkę oraz zużyte długopisy i różne zdjęcia. Nic nowego.
Zrezygnowany podszedł do następnej z nich i z wielką zawziętością ją otworzył.
Nagle coś usłyszał.
Ciche pukanie w drzwi sparaliżowało jego dłonie, które w chwili jego usłyszenia trzymał na rogach szafki. Nie wiedząc co zrobić zostawił niezbadany przedmiot i podszedł bliżej. Stukot nie ustawał. Przez chwilę zastanowił się czy to być może Mike, jednak po chwili uświadomił sobie, że nawet taki nieogarnięty człowiek nie pukałby do swojego domu. Podszedł bliżej i położył dłoń na drewnianych drzwiach.
- Mike, jesteś tam? – Spytała tajemnicza osoba. Bennington jednak po głosie mógł rozpoznać do kogo ten głos należy. Kobieta.
Nagle ustała cisza. Pukanie w drzwi ustało, a sam zdziwiony takim przebiegiem sytuacji usiadł na stojącej półce i czekał na kolejny odzew tajemniczej nieznajomej.
- Widziałam kogoś w oknie, Mike wiem, że to ty. Chcę pogadać, nic więcej – Oznajmiła po chwili – Byłam tu wczoraj, ale nie otworzyłeś mi, słyszałam te plotki, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć.
Nagle Chester spróbował zaryzykować. Podszedł pod nie ponownie i spytał:
- Byłaś tu wczoraj?
Kobieta skołowana jego nagłą zmianą głosu zrobiła dziwną minę, lecz nie poddała się. Stwierdziła, że to być może akustyka pomieszczenia robi z nim takie sztuczki.
- Tak i dzisiaj też jestem. Otwórz mi – odpowiedziała po chwili mężczyźnie.
Ten uśmiechnął się pod nosem i nadal grając swojego przyjaciela zapytał po raz kolejny.
- Każdy mnie uznaje za winnego… - Zaczął – Nie uważasz, że mógłbym ci coś zrobić?
Nieznajoma stanęła przed drzwiami i z jeszcze bardziej zaskoczoną miną odpowiedziała:
- Nie. Nie byłbyś do czegoś takiego zdolny. Jestem pewna, że to plotki. Sam przecież wypłakiwałeś się na moim ramieniu, że straciłeś to dziecko.
Chester uśmiechnął się pod nosem po raz kolejny i zaryzykował otworzyć drzwi. Lekko przejechał swoimi dłońmi po klamce i pociągnął ją na dół.
W tej chwili stał już przed osobą z którą wymieniał krótkie, lecz dosadne zdania. Rudowłosa zrobiła przestraszone oczy i z wielką ochotą ucieczki zrobiła krok do tyłu.
- Poczekaj – zaczął Chester – Wejdź.
- Oszukałeś mnie! – Krzyknęła i zeszła ze schodów – Zabawnie było, prawda? Uśmiałam się jak nigdy!
- Możesz mnie posłuchać? – Spytał i oparł się o drzwi. Popatrzył na jej oczy i wzrokiem uświadomił jej, że to nie miało mieć za zadanie skompromitowanie jej. Zdenerwowana kobieta przystanęła na chwilę – Dziękuję – Kiwnął jej głową i wskazał ręką drogę do domu – Wejdź, proszę.
- Masz dla mnie więcej takich niespodzianek? – Spytała wkurzona i odwróciła się na pięcie.
- To nie chodzi o mnie tylko o Mike’a – Powiedział nagle i zobaczył jak kobieta, która przed chwilą zeszła z podestu odwraca swoją głowę. Ogarnęła swoje włosy do tyłu i spojrzała na jego twarz.
- Co z nim?
- Jak na razie nic – Zaczął – Policja nie daje za wygraną, zeznania poszły w obieg. Słyszałaś pewnie o tym artykule, o tym wszystkim. Nie mogę nic więcej się dowiedzieć, siedzę w jego domu by znaleźć jakąkolwiek rzecz, alibi która by go usprawiedliwiała, lecz to jest niemożliwe. Przeliczyłem się ze swoimi możliwościami – Oznajmił i głośno westchnął. Podszedł do niej i złapał delikatnie za jej skórzaną kurtkę – Wejdź.
Kobieta kiwnęła głową i posłuchała mężczyzny. Przekroczyła próg jego domu i po chwili znalazła się w salonie. Oceniła wzrokiem całą zaistniałą tu sytuację i przekręciła kilkakrotnie głową.
- Nie będzie zadowolony, wiem, ale robię to dla jego dobra – uprzedził jej wywody i zaczął sprzątać rozrzucone papiery. Po chwili jednak popatrzył na kobietę i z uśmiechem na ustach stwierdził – Możesz się ze mnie śmiać, ale nie pamiętam twojego imienia. Możesz mi je przypomnieć? – Spytał po chwili.
- Lisa – Odwzajemniła uśmiech i złapała za leżącą obok kartkę. Rzuciła na nią okiem i tak jak resztę papierów schowała do szuflady.
- Chester – Zaśmiał się i podszedł do dziewczyny - Musisz bardzo lubić Mike’a, jeśli go nie zostawiłaś po takim zdarzeniu – stwierdził.
- Po prostu wiem, że to nie on – Odpowiedziała mu i usiadła na kanapie.
- A skąd? Może to on kłamać, a reszta chce cię przed nim uchronić.
- Kieruję się sercem i rozumem, nie parszywymi plotkami – spojrzała na jego zaskoczoną twarz i dokończyła – Taka mała różnica pomiędzy mną z resztą ludzi.

**

Brunetka weszła na podwórze i zatrzasnęła swoją starą furtkę. Po chwili wyjęła kluczyk ze swojej kieszeni i z obawą, że ten typ może nadal ją obserwować postanowiła pospieszyć się z otwarciem tych drzwi. Jednak jej zdenerwowane ręce nie pozwoliły na to, kołysały się na wszystkie strony, dzięki czemu włożenie klucza był wręcz niemożliwe. Zdenerwowana, a zarazem przerażona tym faktem schyliła się by odetchnąć i na jej drodze pojawiła się jedna niepozorna koperta, którą już chyba widziała. Złapała dłońmi za usta i z wielką ochotą krzyku wzięła go do ręki. Nie czekając ani chwili dłużej zaczęła szarpać się z drzwiami i po pewnym czasie dała radę je otworzyć. Weszła do pomieszczenia i rzuciła kurtkę na stojące obok krzesło. Usiadła na drugim i otwarła ją.
Historia się powtórzyła.
Na rysunku widniało drzewo.
Na drzewie wisiała lina.
Na linie zawieszona była nieznana jej postać.
I cyfry.
Krzyknęła.
Nie wiedząc co robić rzuciła kopertą w głąb pomieszczenia i złapała za kurtkę. Przysłoniła nią swoją twarz i poczuła jak łzy zaczęły spływać po jej zimnych policzkach. Gorące jak ogień słone krople spływały po jej twarzy rozgrzewając ją i paląc od wewnątrz. Wstała i z całej siły walnęła o kanapę. Nie wiedząc co robić popatrzyła na telefon i uświadamiając sobie, że i tak wcześniej umówiła się z Chesterem położyła go na podłodze.
Wrzasnęła po raz kolejny z bezsilności.
Czując jak po jej gardle zaczęły chodzić niewidzialne mrówki przełknęła głośno ślinę i sama położyła się na dywanie. Zamknęła oczy i wyczerpana dzisiejszym dniem spojrzała na swoje kolana. Nie wiedząc o co tak naprawdę może chodzić zakryła twarz swoimi dłońmi i ponownie zalała się łzami.

***

Muzyk włączył telewizor i zerknął na swój telefon, który leżał tu od samego rana. Odczytał z niego wiadomość od Emily, którą dostał kilka godzin temu i odłożył komórkę na miejsce. Podrapał się po głowie i założył czarną koszulkę. Nie słysząc nic prócz szmerów, które dobiegały z programu telewizyjnego usiadł na kanapie i spojrzał w okno. Na dworze zaczęło robić się ciemno, a ptaki zacichły. Układały się do snu. Myśląc o latających stworzeniach sam uświadomił sobie jak sen jest mu teraz bardzo potrzebny. Nie spał dobrze od kilku dni, był rozbity, myślał całe noce lub pod wpływem wymuszonej weny próbował coś stworzyć, coś co pomogłoby mu to wszystko przetrwać. Nigdy nie pisał tekstów piosenek na siłę, nigdy nie miał w planach tego by usiąść i po prostu pisać na zarzucony mu temat. To musiało być coś głębokiego, coś co pochodziło z jego serca.
Wstał i szybkim ruchem podbiegł do szafki, z której wydobył swój czarny długopis. Podekscytowany swoją przybyłą weną złapał za leżącą obok kartkę i przejechał tuszem po białym papierze.
Nagle coś przerwało jego działania. Pukanie do drzwi zakłóciło jego zamiary. Będąc niemal pewny, że to Emily przyszła wcześniej podbiegł do drzwi i otworzył je szybkim ruchem.
To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
- Co ty tu robisz? – Spytał zaskoczony, nie kontrolując swoich słów.
- Chester! – Wrzasnęła, a kobieta niemal natychmiast zarzuciła swoje ramiona na jego plecy. Przycisnęła jego ciało do swojego i tak wtulona została do momentu gdy Bennington odsunął ją od siebie. Popatrzył zszokowanymi oczami i nie wiedząc co zrobić pół śmiechem odrzekł:
- Jak to się stało, że ty…?
- Wytłumaczę ci to – Odpowiedziała mu i popatrzyła na niego. Na twarzy malował się ból i tęsknota, a jej ręce złapały za otworzone drzwi.
- Marlene, dlaczego przyjechałaś? Coś się stało? – Spytał po chwili gdy oboje znajdowali się wewnątrz. Kobieta odłożyła w kącie swoje buty i stanęła naprzeciw niego.
- Słyszałam o Mike’u – Zaczęła.
- Tylko dlatego przyjechałaś? – Spytał zszokowany.
- Tylko? – Spytała zdziwiona – Myślałam że Mike jest warty coś więcej niż zwykłe „tylko”. – Zarzuciła mu.
- Sama wiesz, że nic nie zrobisz w tej sprawie.
- Czyli to prawda? – Kobieta lekko ogarnęła swoje włosy i weszła do salonu. Widząc włączony telewizor skrzywiła się, lecz nie zważając na niego większej uwagi znowu popatrzyła w oczy Chestera – Słyszałam o tym. Doszły mnie słuchy i redakcja… - Tu przerwała.
Bennington popatrzył na nią z wielkim szokiem. Przeszył wzrokiem jej przestraszoną twarz i z wielką chęcią zadania pytania otworzył usta, nawet udało mu się wydobyć jakąś literkę, słowo, lecz kobieta go uprzedziła.
- Chciałeś wiedzieć to proszę – Zaczęła zdenerwowana – Redakcja dowiedziała się o tym incydencie kilka dni temu. Była taka podekscytowana, bo mieliśmy jako pierwsi napisać o tym artykuł, ale oczywiście trzeba było zebrać więcej informacji – Tu się zatrzymała i usiadła na rogu kanapy – Wszyscy wiedzieli, że znam was osobiście…
- Przyszłaś tu tylko by wydobyć informacje o całym zamieszaniu? – Spytał zaskoczony i usiadł na krześle.
- Chester, posłuchaj mnie… - Jej błagalny ton przedostał się do każdego zakątku jego umysłu. Przerażony jej zachowaniem wstał i wskazał na drzwi – Daj mi to wytłumaczyć, a nie mnie wyganiasz!
- Marlene wyjdź – Powiedział przez zęby – Mam tego wszystkiego po dziurki w nosie, a ty jeszcze przychodzisz i mówisz mi, że masz wyciągnąć informacje na temat rozprawy.
- Możesz mnie wysłuchać? – Krzyknęła i bezsilnie oparła się o swoje dłonie – Kazali mi wyciągnąć te informacje. Wiesz, albo nie wiesz, ale ja od pewnego czasu mam z nimi przerąbane. Podpadłam im kilka razy, a to była moja ostatnia szansa na odbudowanie posady.
- Proszę, korzystaj z niej – Wtrącił się w jej monolog, lecz kobieta nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.
- Stwierdzili, że jeśli was znam będzie mi łatwiej wyciągnąć informacje i zrobię tym artykułem furorę. Takie zdarzenie raczej często się nie zdarza, przy moich wcześniejszych wywodach byłaby to perełka. Więc zagrozili mi. Albo napiszę ten artykuł, albo się ze mną rozprawią.
- Co chcesz wiedzieć? – Spytał się coraz bardziej wkurzony. Skrzyżował swoje ręce i popatrzył na jej rozbitą twarz.
- Chester oni mnie wywalili! – Krzyknęła – Wykopali mnie z roboty, bo odmówiłam – Powiedziała i oparła się o kanapę. Zahipnotyzowana spojrzała na jego obrazy na ścianie, które z każdą chwilą przybliżały się do niej bardziej.
- Zrezygnowałaś? – Spytał zdziwiony.
- A co miałam zrobić? – Zapytała teoretycznie i spuściła głowę na dół – Iść i tak po prostu nadać na swoich przyjaciół?
Chester zwrócił swój wzrok ku kobiecie. Popatrzył na nią z lekkim uśmiechem i cicho powiedział:
- Dziękuję.
Marlene także odwróciła swój wzrok i wstała z kanapy. Przeszła po jego pomieszczeniu i zaczęła oglądać jego leżące wokół rzeczy. Zdjęcia, obrazy, czasopisma.
- Masz gdzie mieszkać czy przyjechałaś na gapę? – Spytał po chwili widząc jak zaciekawiona kobieta przechadza się po jego mieszkaniu.
- Tak naprawdę przyjechałam tu, bo w Paryżu nie mam już szansy na jakąkolwiek pracę, zresztą tam i tak wszystko mi się waliło. A na starych śmieciach mogę coś ugrać. Co do twojego pytania to znajdę sobie coś – odpowiedziała i zobaczyła jak jego dłoń dotyka jej ręki.
- Czyli nie masz nic w zanadrzu? – Spytał po raz kolejny.
- Nie mam, ale będę miała – Zaśmiała się i odciągnęła swoją dłoń. Przejechała nią po zakurzonej szafce i uśmiechnęła się w duchu, że mężczyzna niczego się nie nauczył przez te lata.
- Zostajesz u mnie – Zakomunikował jej.
- Powaliło cię – Odparła i wyśmiała go po raz kolejny.
- Nie, nie powaliło – odpowiedział jej szczerze i złapał za telefon – Przynajmniej na tę noc, nie mogę cię wyrzucić za drzwi jak nie masz gdzie mieszkać.
- Jeśli nie byłoby kłopotu – powiedziała z uśmiechem kobieta i usiadła na kanapie. Dotknęła lekko po jej powierzchni i czując przyjemne uczucie oparła się o nią całkowicie. Chester w tej chwili stał z telefonem w dłoni, lecz po chwili go odłożył. Marlene zaciekawiona jego zachowaniem spojrzała na niego pytająco, a ten wzruszył ramionami. Przecież nie powie jej, że przed chwilą odwołał spotkanie z ukochaną z powodu jej nieoczekiwanego przyjazdu.


*Tod – niem. Śmierć


Witam :)
Wróciłam po raz kolejny i chciałabym coś napisać.
Dedykuję ten post Bennodzie, mojej stałej czytelniczce. Ten rozdział jest twój, dlatego, że próbowałam dostosować się do twoich uwag we wcześniejszym komentarzu czyli: Usunęłam trudne zdania, postarałam się z interpunkcją itp. Nie bij jak coś przeoczyłam przez przypadek. Tak naprawdę nie wiem czy on Ci się spodobał czy nie, ale twój O-S naprawdę podszedł mi do gustu. Jeszcze raz za niego dziękuję, jeden z najlepszych prezentów urodzinowych :) Jeszcze nigdy takiego nie dostałam.
No i to chyba tyle co miałam do napisania.
Pozdrawiam was i bardzo dziękuję, że jesteście tu ze mną, gdyby nie wy nie byłoby tego opowiadania. A to już jest 40. rozdział. Niesamowite!
Zdjęcie nieprzypadkowe, albowiem dzisiaj ma urodziny nasz Chester.
Sto lat staruszku! :) 

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział XXXIX



Masywne dłonie przejechały ciężko po mahoniowych drzwiach wydobywając z nich wielki stukot. Nie słysząc żadnego odzewu z ich strony postanowił nie czekać ani chwili dłużej i złapał za klamkę. Również była zamknięta. Nie wiedząc o co chodzi przyjacielowi zapukał po raz kolejny lecz i tym razem nikt nie odpowiedział. Wyciągnął swój telefon, który trzymał w prawej kieszeni i wybrał jego numer. Jednak po jakimś czasie drzwi się otworzyły.
- Chester? – Spytał zaskoczony Mike uchylając drzwi.
- Nie, Duch Święty – Odpowiedział wywracając oczami – Pomyślałem, że wpadnę.
- A ty nie z Emily? – Zapytał po raz kolejny i wpuścił Benningtona w swoje progi.
- Zabawia się w towarzystwie Tiffany. Wiesz – Stanął jak modelka i zaczął recytować – szminki, gazetki, ciuszki i te sprawy – Zmienił nagle ton widząc nie ruszoną minę Shinody – No rozchmurz się. Chyba że razem ze mną wszedł jakiś…
- Chester przestań – Przerwał mu nagle i wszedł zrezygnowany do kuchni.
- Co ci odwala? Nie wyspałeś się czy co? – Spytał zdezorientowany - Myślałem, że jednak będziesz zadowolony z tego, że spędzimy razem dzień. Nawet przyniosłem piwo, jakieś przekąski – oznajmił pokazując reklamówkę.
- Nie mam jakoś ochoty do żadnych zabaw – podniósł się w tej chwili na palcach i ściągnął z wielkiej półki wodę gazowaną, która stała tam od dłuższego czasu. Nie przejmując się niczym odkręcił korek i upił łyka po czym dodał – Ale alkoholem nie pogardzę.
- Wiesz, że jutro nie możemy się zbytnio upić – Podkreślił siadając na krześle.
- To jutro ta rozprawa? – Zrobił krótką przerwę w swojej wypowiedzi - Cholera.
- Ty będziesz tam tylko w charakterze świadka, nic ci nie grozi. – W tej chwili zaśmiał się pod nosem i rzucając puszkę Mike’owi dokończył – Jestem tylko ciekawy co Scott na mnie znowu wymyślił. Nic na mnie nie mają, a znając życie z tym szczurem coś wykombinują.
- Zapewne – Powiedział do siebie i otworzył puszkę.
- Co ty taki przybity? Ciesz się wolnością – Wtedy zwrócił się ku niemu i dokończył – Chyba, że ta ruda zawróciła ci w głowie. Często was widzę.
- Tak? – Niczym nie zainteresowany upił kolejny łyk tak, że w puszce została tylko połowa napoju.
- Tak, tak – Uśmiechnął się – Już skończyłeś z tą pustą lalą, a bierzesz się za rude. Co będzie następne? Kolor twojej młodości? Fajnie by było zobaczyć pannę w niebieskich włosach.
- Nie mam ochoty do żartów – powiedział widząc śmiejącego się przyjaciela.
- Ej, przestań. Wiesz przecież, że nie mówię poważnie – Podkreślił i przeniósł się do salonu – Co oglądamy? – Wrzasnął.
- Nic – odpowiedział bezdźwięcznie.
- Co mówiłeś? – Krzyknął po raz kolejny.
- Nic, człowieku. Wolę zostać sam – Powtórzył wchodząc do pomieszczenia. Bennington w tej chwili stał nad telewizorem i próbował go włączyć. Jednak po chwili zobaczył odłączony kabel i z charakterystycznym przybiciem piątki swojemu czołu podpiął go do gniazdka.
- Przestań Mike. Nawet Emily jak ma okres tak nie marudzi jak ty – Podsumował jego humor i usiadł na sofie – Mecz?
- Mówiłem Chester, że nie mam ochoty dzisiaj na nic. Najchętniej położyłbym się spać i tyle. To moje największe w tej chwili marzenie.
- Czy ty oby przypadkiem nie masz jakiejś depresji? – Spytał podejrzliwie.
- Jakbym nawet miał to co z tego? Gówno mnie obchodzi mój stan zdrowia psychicznego. I tak jest pokiereszowany.
- Co się stało? – Spytał szybko Bennington wyłączając telewizor.
- Nic – Odpowiedział mu krótko. Nerwowo popatrzył na jego twarz i usiadł obok niego. Z wielką ochotą rozwalenia jakiejkolwiek rzeczy zacisnął lekko pięści i nie dając po sobie poznać zdenerwowania usłyszał sugestię ze strony towarzysza.
- Przychodzę tu do ciebie, kupuje piwo, proponuje mecz, a ty mnie zbywasz. Powinieneś się cieszyć, że mam dla ciebie czas – Wtedy mówiąc już całkiem poważnie dodał – Wiem że coś się stało. Mów. Przecież zawsze mówiliśmy sobie prawdę.
- I tak się za niedługo dowiesz.
- No, ale wolę się tego dowiedzieć od ciebie.
Nastała cisza. Jedynie świergot ptaków, które osiadły na pobliskim drzewie delikatnie ją zakłóciły, lecz mężczyźni nie zwracali na to uwagi. Byli zajęci ocenianiem swoich własnych czynów i analizowaniem tego co w tej chwili myśleli.
- Wiesz, że stąd nie wyjdę dopóki się nie dowiem o co chodzi.
- Nie męcz mnie, wolę zostać sam – Zakomunikował mu po raz ostatni.
- Najlepiej może się odłącz od świata, zaszyj w czterech ścianach i unikaj kontaktów.
- Czyli wezmę przykład z młodego Chestera – Powiedział zgryźliwie lecz po chwili usiadł na kanapie i z wielkim bólem dodał – Przepraszam.
- Ty mnie nie przepraszaj tylko powiedz co się stało.
- Spotkałem się z Jessicą – Zawahał się.
- I po jaką cholerę? – Spytał niemal wybuchając – Chyba dobrze mi dałeś do zrozumienia, że Jessica to zakończony rozdział w twoim życiu, czyż nie?
- Tak twierdziłem i nadal tak twierdzę.
- Więc w czym problem? – Zrobił krótką przerwę i patrząc na jego zdenerwowaną minę zaczął – W ogóle nie rozumiem tego po co ci ona była potrzebna. Do czego? Jako maszynka do wydawania pieniędzy?
- Przestań się już na mnie wyżywać i tak mam dosyć.
- Jessica to nie kobieta dla ciebie kretynie! Może w końcu to zrozumiesz jak naprawdę cię zrani…
- Zabiła mi dziecko! – Wrzasnął powodując tym samym zamknięcie ust Chestera. Spojrzał na niego z wielkim niedowierzaniem i zauważył nadal zszokowaną minę przyjaciela. Nie wiedząc co zrobić oparł się o sofę i wypuścił dużą strużkę powietrza, która w szybkim tempie rozprzestrzeniła się po pomieszczeniu.
- Jak to? – W końcu zabrał głos – Ty miałeś dziecko? Czemu nic nie mówiłeś…
- Sam nie wiedziałem! – Niemal krzyknął z bezsilności – Tak nagle się dowiedziałem, że moja dziewczyna – Wtedy powtórzył jeszcze raz poprawiając się – Moja była dziewczyna usunęła ciążę, nawet mnie o tym nie informując. Ta wiadomość pojawiła się tak nagle. Przepraszam, ale jak na razie nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, wykonywać jakichkolwiek czynności. Jeszcze jutro ta rozprawa. Zapewne i ona się zjawi.
- Mike… - Zaczął.
- Nie chce żadnego współczucia – Wymusił uśmiech i odwrócił głowę w drugą stronę. Spoglądał teraz na chodzące wskazówki zegara, które z gracją przesuwały się z godziny 14.20 na kolejne punkciki. Następny punkcik, kolejna sekunda zaliczona. Tej sekundy nikt nie wróci, to w niej mogło się coś dziać, coś co zapamiętałby do końca życia. Jednak teraz ten czas był bez znaczenia.
- Nie wiem co powiedzieć – oznajmił zrezygnowany i oparł łokcie na swoich kolanach, usadawiając tym samym głowę na dłoniach. Spojrzał na Shinodę i twierdząc, że w tej chwili każde jego słowo może być źle zinterpretowane poddał się myśli by na razie uspokoić się w wymianie zdań. Nie mógł dopuścić do siebie jego słów. Nie mógł sobie też wyobrazić sceny z Mike’iem zabawiającym dziecko.
- Jak ty byś się czuł? – Zapytał po chwili widząc zakłopotanie Benningtona.
- Sam nie wiem – powiedział cicho i kolejny raz zaczął bawić się swoją wyobraźnią, która co chwile podsuwała mu obrazy „Co by było gdyby…”. Otrzymywał różne odpowiedzi. Pytań było wiele. „ Co by było gdyby Mike nie spotkał Jessici?”, „ Co by było gdyby zerwał z nią wcześniej?”, „ Co by było gdyby Emily wtedy w klubie specjalnie pocałowała Mike’a?”. Czy Jessica by się odwaliła, czy jednak powstałaby jeszcze większa wojna? Gdyby Emily zrealizowała to ostatnie czy jego los potoczyłby się w zupełnie inną stronę, czy zostałoby tak jak jest? Można śmiało stwierdzić, że zmieniłoby to bieg historii, ale czy w dobrą stronę nikt nie jest tego pewny.
- Co ja mam zrobić? – Spytał się załamany Shinoda.
- Najlepiej nic – Odpowiedział mu szybko – Zapomnij.
- Zapomniałbyś o tym, że jeszcze kilka miesięcy i zostałbyś ojcem?
Bennington ucichł. Nie miał żadnych argumentów, które pomogłyby wyjść z tej druzgocącej drogi. Mógł tylko w tej chwili milczeć i po prostu być.

***

Zmęczona kobieta przeszła przez ścieżkę prowadzącą do jej domu. Spojrzała na niebo i widząc bezchmurną noc uśmiechnęła się. Sama nie wie dlaczego, był to odruch bezwarunkowy. Niesamowite było widzieć migoczące gwiazdy, które co chwile rozświecały nagie niebo. Nagle spojrzała w okno swojego domu.
Przeszły ją ciarki.
Nie przypomina sobie by zostawiła zapalone światło w salonie. Nie wiedząc o co tu może chodzić postanowiła wyjąć telefon. Pech, że akurat był rozładowany. Wpatrywała się tak przez dłuższą chwilę, do momentu w którym postanowiła przekroczyć próg. Po cichu otworzyła drzwi i przedostała się bezszelestnie do przedsionka. Ryzykownym krokiem podeszła bliżej i trzymając w ręce długi ciężki badyl, który znalazła obok swojej furtki wycelowała w osobę, która znajdowała się w salonie.
- Dłużej się nie dało? – Dźwięk rozprzestrzenił się po całym pomieszczeniu, a jego sprawca uśmiechnął się do ucha do ucha.
- Porąbało cię Chester?! Ja tu zawału dostaje, sterczę pod domem kilka minut, macam jakieś zabłocone badyle, a ty sobie siedzisz w najlepsze na moim fotelu – uśmiechnęła się, lecz po jakimś czasie zrobiła zdezorientowaną minę i spytała – Możesz mi wytłumaczyć jak ty się tu dostałeś?!
- Ukradłem ci klucze – Uśmiechnął się tym swoim kokieteryjnym uśmieszkiem i wyciągnął do niej ręce. Emily wiedząc co Bennington ma na myśli usiadła po chwili na jego kolanach, zarzucając tym samym ramiona za jego szyje.
- Nic się nie zmieniło – powiedziała wywracając oczami – Jesteś tak samo bezczelny jak wtedy gdy pojawiłeś się u mnie pierwszy raz.
- Ale przyznaj, że gdybym nie przyszedł nadal uważałabyś mnie za niepoprawnego dupka – podkreślił i złapał za jej potargany kosmyk włosów.
- Może w tym momencie nie umierałabym ze strachu, że ktoś wparował mi do mieszkania – oznajmiła i widząc zajętego Chestera zganiła go – Możesz zostawić moje włosy?
- Co ty taka nietykalna? – Zaśmiał się i nie zwracając na nią uwagi po raz kolejny złapał za pęczek ciemnych włosów.
- Po prostu nie lubię, gdy ktoś dotyka moich włosów – oznajmiła po chwili. Widząc nic nie ruszonego Benningtona wypuściła głęboki oddech i swoimi brązowymi oczami spojrzała na towarzysza. Zauważając jej twarz uśmiechnął się i w tej samej chwili uświadomił sobie, że przed nim nie siedzi ta sama dziewczyna co przed rokiem. Na jej twarzy malowało się zdecydowanie i determinacja, wymuszony uśmiech zmienił się na ten najprawdziwszy, a ona sama stała się dojrzalsza o kilka lat. Nawet jej styl bycia zmienił się o 180 stopni. Szare sweterki i dżinsy zamieniła na coś bardziej odważniejszego, czasem nawet zdarzało się ją ujrzeć w różnorodnych sukienkach. Zaczęła bardziej o siebie dbać. Pomimo tego, że robiła to także kilkanaście miesięcy temu, to teraz zaczęła robić to częściej.
Widząc dziwną minę chłopaka zrobiła pytającą minę.
- Jesteś piękna – powiedział cicho. Kobieta nie wiedząc co odpowiedzieć uśmiechnęła się do niego i przegryzła nerwowo wargę. W tej samej chwili przybliżyła się w jego stronę, a on złapał za jej plecy i przybliżył do siebie.
- Wiele się zmieniło – dodał Chester.
- Jak dla mnie na lepsze – powiedziała wtulona w niego kobieta, która w tej chwili ominęła wydarzenie sprzed kilku miesięcy.
- Boisz się?
- Czego?
- Jutra.
Nie wiedząc tak naprawdę co odpowiedzieć Chesterowi postawiła na prawdę.
- Trochę.
- Jutro będzie po wszystkim – oznajmił jej i przybliżył do siebie – Nie sądzisz, że pojmą kogoś innego niż jego. To twoje zeznania są najważniejsze, to one zdecydują o tym co się stanie. Nawet jego usprawiedliwienia i tej jego jadowitej żmii nie są w stanie odratować go z zarzutów. Zbyt wiele jest argumentów.
- Chester, jeśli on nawet pójdzie siedzieć, to po kilku latach i tak wróci i zrobi mi piekło. Boję się tego, że zniszczy mi życie. – Zrobiła chwilę przerwy i dodała po cichu – Już raz tego spróbował…
- Nie spróbuje po raz drugi – Oznajmił i widząc przeczącą minę kobiety dodał – Już raz mu się za to oberwało, dostał po ryju więc na pewno się dwa razy zastanowi zanim coś zrobi.
- Bardzo oberwał? – Spytała Emily lekko się uśmiechając.
- Jakby dostał lekko nie zamknęliby mnie na kilka dni w areszcie – Zaśmiał się choć sytuacja tego nie wymagała – Ale nie żałuję tego.
Uśmiechnęła się po raz kolejny i czując na sobie rękę mężczyzny przeszły po niej ciarki. Spojrzała na nią i po raz pierwszy oznajmiła:
– Wiesz, że bardzo podobają mi się twoje tatuaże?
- Naprawdę? – Spytał zdziwiony.
- Są takie nietypowe, kolorowe. Mogłabym powiedzieć, że w swój sposób intrygujące – Zaczęła – Dziwne, bo kiedyś twierdziłam, że tatuaże posiadają tylko osoby agresywne, pozerzy, dresiarze i niepoprawni kretyni.
- Wszyscy ludzie w dzisiejszych czasach kierują się stereotypami – oznajmił i spytał – Chciałabyś mieć taką dziarę?
- Zależy jaką – powiedziała po chwili.
- Jakie ci się podobają? – Spytał.
- Małe tatuaże. Jednokolorowe, czarne. Z napisem lub z malutkim znakiem, najlepiej ptak – Wtedy zwróciła się do niego – Boli takie zdobienie ciała?
- Tylko trochę, ale po jakimś czasie przyzwyczajasz się do bólu – Emily kiwnęła głową i odstawiła jego rękę po czym położyła swoją głowę na jego ramieniu.
- Jesteś głodny? – Spytała po chwili towarzysza.
- Ani trochę, jadłem coś na mieście – wtedy zwrócił się ku niej – A ty?
- Też nie.
W tym momencie zapadła cisza. Siedzieli tak przez kilka następnych minut, w skupieniu kodując każdą chwilę spędzoną ze sobą. Wsłuchiwali się we własny oddech. Prawdą było, że jeśli człowiek ma coś do powiedzenia, jego usta zawsze się zamykają. Tak było i teraz. Emily przekręciła się na bok i objęła ramieniem jego klatkę piersiową. On w tej samej chwili położył się na kanapie i niczym nie przejęty popatrzył na Emily, która w tej chwili leżała na jego prawym barku.
- Zmęczona? – Spytał po chwili widząc jak zegar ścienny pokazuje godzinę dwudziestą drugą czternaście.
Kiwnęła mu pozytywnie głową i zamknęła oczy. Tkwiła w tym stanie przez kolejne kilka minut i dopiero po chwili zorientowała się jak Chester rytmicznie porusza swoją dłonią o jej bluzkę. Nic nie przejęta wróciła do swojego wcześniejszego stanu rozmyślając nad tym co przyniesie jej jutro. Powinna się tym nie przejmować, przecież to tylko jedna głupia rozprawa po której poczuje się lepiej. Lecz był ten strach. Strach, który paraliżował ją od środka, który wymęczył ją i potargał jej wszystkie kawałki duszy. Strach, czający się na każdym kroku spoglądał na nią tymi głębokimi oczami, łapiąc ją za rękę razem z kolejnym towarzyszem – bezsilnością. Jednak powtarzała sobie, że to wszystko kiedyś minie. Powtarzała sobie, że jutro po raz ostatni wróci do wydarzeń z tego dnia.  

***

Odświętnie ubrany Shinoda patrzył przed siebie. Przed nim stał masywny mężczyzna, którego nie potrafił zrozumieć. Patrzył się na niego tak samo jak on i po chwili przejechał po swoich włosach. Uśmiechnął się do niego i Mike tak naprawdę wiedział z kim ma do czynienia. Ta postać nie wyglądała na zdecydowaną, stała na własnych siłach choć tak naprawdę nogi co chwile odmawiały mu posłuszeństwa. Brązowe oczy idealnie odbijały światło w pomieszczeniu, a przez szczeliny tęczówki można było dostrzec promyk nadziei. Wyniszczony w środku, choć na zewnątrz prezentował się nie banalnie.
Nagle odszedł od lustra. Spojrzał na zegarek, który nadawał w tej chwili godzinę popołudniową i wyszedł na dwór. Widząc na niebie kłębiaste chmury, zatrzymał się w pewnym momencie i przemyślał wzięcie parasolki. Po jakimś czasie jednak zrezygnował z tego pomysłu i otworzył furtkę.
- Cześć Mike – kobieta uśmiechnęła się do niego serdecznie. Na jej twarzy malował się wyraz troski, a uśmiech jaki mu podarowała był jednym z tych najszczerszych.
- Co ty tu robisz? – Spytał mężczyzna rudowłosej.
- Wiem, że nie masz za dużo czasu – oznajmiła – Przechodziłam tędy i pomyślałam sobie, że wpadnę, ale mnie nie zapraszałeś i w ogóle więc uznałam, że… - Język plątał się jej na wszystkie strony i wielki supeł na gardle nie dawał nadziei na jego szybkie rozwiązanie – Mike wiem, że Ci trudno.
- Tylko dlatego tu przyszłaś? – Spytał choć nie miało to celu spławienia kobiety.
- Być może – Odparła bez przekonania – Mike chcę byś wiedział tylko jedno.
- Słucham – powiedział pewnie i otworzył drzwi do samochodu – Wybacz, ale naprawdę się spieszę.
- Wiem, wiem – powiedziała i zrobiła chwilę przerwy – Chcę byś wiedział, że możesz na mnie liczyć. Jeśli coś się wydarzy możesz walić do mnie drzwiami i oknami o każdej porze dnia i nocy – W tej chwili podeszła do niego i podała mu malutki świstek papieru – Masz.
- Co to? – Spytał zaskoczony.
- Mój adres – Uśmiechnęła się i ogarnęła ogniste włosy do tyłu.
- Dziękuje, przyda się – Powiedział zahipnotyzowany i po kilki chwilach wpatrywania się w pomięty skrawek kartki spojrzał do góry i widząc jej wyraz twarzy również się uśmiechnął.
- Powodzenia – powiedziała cicho. Shinoda w tej chwili kiwnął jej głową i wsiadł do samochodu. Odpalił silnik i widząc odchodzącą kobietę otworzył okno i krzyknął:
- Ej, podwieźć cię gdzieś?!
- Nie, dzięki. Przejdę się! – Odkrzyknęła mu i w tej chwili straciła go z pola widzenia.

***

Siedziała tak przez pewien dłuższy czas i zahipnotyzowana wielkim pomieszczeniem wyłączyła swój umysł. Ludzie, nazwiska i słowa tak bardzo się ze sobą mieszały, że nie potrafiła idealnie zdefiniować, które były prawdziwe, a które tworzyły wyimaginowaną rzeczywistość. Spojrzała w górę i przez chwilę przyglądała się lampie. Nagle znane jej imię i nazwisko powędrowało przez cały środek sali. Rozprzestrzeniło się po brzegach pomieszczenia, a ona sama słysząc je poczuła paraliżujący ból w okolicy serca. Trzęsącymi rękoma chwyciła za barierkę i powiedziała:
- Emily Deuce – W tej chwili popatrzyła na prawą stronę, czyli tam gdzie bała się zaglądnąć od samego początku przybycia tutaj. Siedział jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się kokieteryjnie w jej stronę, lecz w jego wyrazie twarzy można było odczytać złość i nienawiść. Nie zdziwiła się, to przez nią teraz siedzi właśnie w tym miejscu.
- Wie pani, że za składanie fałszywych zeznań grozi kara pozbawienia wolności? – Kiwnęła niechętnie głową. Czując jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa oparła się mocniej o drewniane belki i z przejęciem spojrzała przed siebie – Czy zobowiązuje się pani mówić prawdę?
- Tak – odpowiedziała cicho, a jej szept zdawał się być tylko słyszalny w promieniu kilkudziesięciu centymetrów.
- Więc niech pani opowie nam dzień w którym to wszystko się zaczęło – sędzia kiwnął jej głową, a ona wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić:
- To nie było tak jak mówił oskarżony – Wtedy na niego spojrzała i dokończyła – Nie siedział wtedy sam w domu. To on był u mnie, a nie Chester – Wtedy popatrzyła w tył i widząc dodającą otuchy minę ukochanego postanowiła mówić dalej.
- Powiem wszystko. Z najmniejszymi szczegółami – Zarzekła się – Tylko dajcie mi słowo, że to ten prawdziwy sprawca będzie siedział. Nie ten, który przez cały czas mi pomagał!
- Dlatego tu jesteśmy byśmy to ustalili – powiedział obrońca Scotta, a ta widząc kolejny raz jego twarz zaczęła mówić pewniej.
- Jesteś zwykłym kłamcą! – Krzyknęła do niego – Nie pozwolę Ci na to. Nie pozwolę na to byś uniknął winy. Dostałeś to czego chciałeś, a teraz chcesz od tego uciec. Nie uda ci się! – Spojrzała z pogardą na niego i usłyszała.
- Broń się i wkop niewinnego człowieka! – Krzyknął do niej i w tej chwili wstał, lecz siedząca obok osoba go uspokoiła.
- Ale proszę zwracać się do sądu – Zakomunikował sędzia, a Emily bez najmniejszej ochoty słuchania jego wyrzutów kontynuowała.
- Nie wsadzisz Chestera. Nie uda ci się to! – krzyknęła i spojrzała w oczy sędziego – Czy sądzi pan, że związałabym się z osobą, która mnie wykorzystała?
- Jako sędzia nie mogę odpowiedzieć…
- Wie pan, że jakbym to zrobiła to byłoby największą głupotą jaką bym popełniła. Dlatego nie pozwolę sobie na oskarżanie niewinnej osoby i wiem, że sprawcą jest siedzący obok Scott, mój były chłopak – W tej chwili uśmiechnęła się do niego z zawiścią.
- Myślałeś że mnie zastraszysz? – Spytała teoretycznie – Te wszystkie pogróżki, to spotkanie ze mną, te listy. Myślałeś, że pójdę do sądu i powiem wszystkim jaki to jesteś wspaniały? Zniszczyłeś mi życie! – Krzyknęła i w tej chwili czując uciekające z niej powietrze oparła się o barierkę, lecz usłyszała kolejne pytanie skierowane w jej stronę.
- O jakich pogróżkach pani mówi?
- Od pewnego czasu dostaje listy. Jestem pewna, że to Scott, lecz do końca nie wiem co chciał tym wszystkim osiągnąć.
- Może pani nam je pokazać?
W tej chwili kiwnęła pozytywnie głową i złapała za leżącą obok torebkę. Sięgnęła jego dna i wyciągnęła kopertę, którą już bardzo dobrze znała w każdym kawałku. Odsunęła się z wcześniejszego miejsca i powędrowała naprzeciw siebie. Podała mężczyźnie białą kartkę papieru, która była dosyć potargana po brzegach i powróciła na miejsce.
- Użyjemy to jako dowód w sprawie, a pani niech opowie nam cały dzień.
- Mam go opowiadać po raz kolejny? – Spytała bezsilnie – Wracałam do tej dołującej przeszłości codziennie, dzień w dzień. Snułam się marzeniami po barierach horroru, którymi były moje ściany w salonie, sypialni. To nie wystarczy? Zaczęłam już o tym zapominać, żyć normalnie. – Wtedy zrobiła krótką przerwę i zaczęła mówić – Dobrze. Zacznę od początku.
Po raz kolejny oparła się ramionami o wystające belki i zaczęła mówić:
- W tym dniu wszystko wydawało się być takie wspaniałe. Wspaniała pogoda, wspaniałe życie, wspaniały Scott, wspaniała kolacja, która się niestety nie odbyła. Lecz jego koniec już nie był taki niesamowity. Mój wspaniałomyślny były ukochany – Wtedy zrobiła przerwę i rzuciła – Nie będę mówić „ukochany”. Nie jest to adekwatne do sytuacji, lecz nie mogę nazwać go jakąś obraźliwą nazwą, bo zostanę wydalona z sali. Czy określenie „dupek” może być użyte?
Widząc tym samym minę niezadowolonego sędziego uśmiechnęła się mimowolnie, lecz po jakimś czasie on zniknął z jej twarzy. Popatrzyła na swoje dłonie i kontynuowała:
- Scott mnie ograniczał. Teraz dopiero zauważyłam, że byłam dla niego tylko rzeczą, zabawką do wyżycia się. Jestem głupia, że wcześniej tego nie zauważyłam, wprawdzie było wiele takich wpadek Scotta, ale nie zwracałam na to uwagi. Tłumaczyłam sobie „ Przecież to tak ma być, zdenerwował się, mógł sobie nie poradzić z emocjami”. I leciało dalej – Zatrzymała się i zaczerpnęła głębokiego oddechu – Pierwszy raz Scott uderzył mnie na wakacjach. Było to nade dziwne, gdyż powód był tak banalny, że każdy z was by się z tego teraz śmiał. Ja też bym się śmiała, gdyby nie to, że to się naprawdę wydarzyło. Nie stało mi się wprawdzie nic, zwykła bijatyka, dostałam kilka razy po twarzy, lecz żyje się dalej.
W tej chwili popatrzyła na Scotta i postanowiła dosadnie wrócić do przeszłości.
- Nie pamiętam dokładnie godziny. Nie chcę też wgłębiać się w szczegóły, powiem tylko to co jest istotne. Gdy wróciłam do domu, okazało się, że ówdzie siedzący mężczyzna puszczał się na mieście z jakąś lafiryndą, której nienawidziłam. Gdy się o tym dowiedziałam kazałam mu wynosić się z mojego domu. Nie posłuchał mnie – Zrobiła przerwę i z wielką ochotą uronienia jakiejkolwiek łzy podniosła głowę do góry. To w tej chwili miała co chwilę przed sobą te obrazy -  Po chwili podszedł do mnie i złapał za dłonie wywołując ból, ale nie zwróciłam na to uwagi. – Kontynuowała - Był pijany, naćpany, cholera wie co jeszcze! Uciekłam, lecz wtedy nie wiedziałam co robić. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Chestera, tak do tego gościa, którego Scott tak pięknie oczerniał w swoich bezsensownych wywodach. Nie wiem czy uwierzyliście w tę bajeczkę, jeśli tak to gratuluje. Zaciągnął mnie do łóżka i zrobił co miał zrobić – W tej chwili się zatrzymała i dodała po cichu – Dostał to co pragnął dostać, ośmieszył mnie, pokazał moją słabość, zniszczył. Bardzo zniszczył, lecz nie pokonał. I jeśli mi nie wierzycie w tej chwili możecie zaglądnąć do mojej psychiki. Jest przebita i niestabilna, bo tego się boje. Bałam się tego, bo… - W tej chwili popatrzyła na swoje dłonie i powiedziała – Na tyle moich zeznań.
- Dokończy pani? – Spytał sędzia.
- To nie jest istotne – Zakomunikowała i dodała – To wszystko.
- Jeszcze jedno pytanie. Czy pan Parker jest odpowiedzialny za pani stan po tym zdarzeniu? Co może pani dodać na temat znalezienia pani całej zakrwawionej w łazience? Czy to oskarżony próbował bezpośrednio się pani pozbyć?
Stanęła i zamkniętymi oczami powiedziała:
- Bezpośrednio mnie nie próbował zabić, lecz i tak tego dokonał.
Po tych słowach zawróciła i usiadła tam gdzie wcześniej. Oparła się o swoje dłonie i czując słone łzy, które zbierały się w jej kącikach oczu zacisnęła wargi. Popatrzyła na Chestera i słysząc jego wypowiadane imię uśmiechnęła się lekko do niego, lecz on tego nie dostrzegł.

***

Blondynka śmiało weszła do sali i posłała uśmiech siedzącej osok osobie. Ten udając, że jej nie zauważył obojętnie przytoczył w myślach jej imię, choć tak naprawdę tak się nie czuł.
- Czy obiecuje pani mówić tylko prawdę? – Spytał mężczyzna stojącej kobiety.
- Oczywiście, że tak – powiedziała i zmieniła barwę głosu – Scott jest niewinny. Wiem kto jest sprawcą tej zbrodni.
Emily przewróciła nerwowo oczami w stronę Benningtona, który siedział bezsilnie na swoim miejscu. Nie wiedział co poczynić, był skazany tylko na słuchanie każdej wymyślonej bzdury, a teraz nawet musiał wysłuchiwać parszywego głosu Jessici.
- Sprawcą jest ktoś inny, ktoś kto nie wzbudza żadnych podejrzeń – podkreśliła i dodała – To Mike Shinoda.
- Słucham?! – Wrzasnął z końca sali i zdenerwowany popatrzył na blondynkę.
- Po czym pani tak sądzi? – Spytał zaskoczony sędzia – Ma pani jakieś niezbite dowody, że to pan Shinoda dokonał się tego czynu?
- Tak – Powiedziała zahipnotyzowana. Popatrzyła kątem oka na Scotta i zaczęła mówić – Wiem jak to dokładnie było, więc nie zamydlajcie mi oczu tymi swoimi niezdefiniowanymi argumentami. To było bardzo dawno temu, ale ja to pamiętam. Wtedy zawalił mi się świat – Popatrzyła bezsilnie na minę sędziego i dokończyła – Mike ze mną zerwał.
- Kobieto to ty ze mną zerwałaś! – Krzyknął po raz kolejny.
- Jeśli jeszcze raz pan się odezwie będzie pan ukarany lub wydalony z sali rozpraw – Zganił mężczyznę i popatrzył na kobietę, która w tej chwili obróciła się w stronę Shinody. Popatrzyła swoimi niebieskimi oczami na jego wyraz twarzy i bez żadnych skrupułów kontynuowała – Wtedy szłam do domu i nagle go spotkałam. Szedł cały roztrzęsiony, lecz bez żadnego pohamowania podszedł do mnie i nagle oświadczył mi, że mnie już nie potrzebuje, że jestem mu niepotrzebna.
W tej chwili Emily spojrzała pytająco na Shinodę. Ten nie wiedząc o co może chodzić byłej dziewczynie odwzajemnił spojrzenie, lecz po chwili załamał ręce i się na nich oparł.
- Jestem prawie pewna, że to Mike podołał się tego czynu. Nie byłam mu już potrzebna to po prostu wykorzystał sobie pierwszą lepszą laskę. Jak to on, nigdy nie był lojalny w stosunku do kobiet. Wykorzystywał mnie! – Wtedy z żalem w oczach spojrzała na ludzi i wrzasnęła – Wykorzystywał! I co?! Nadal jest taki święty?
- Jessica co ty odpierdalasz?! – Wrzasnął Mike z końca sali.
- To pana ostatnie upomnienie, jeśli jeszcze raz pan podniesie głos to zostanie pan wydalony z sali. Zrozumiał pan? – Spytał się po raz kolejny, a po tych słowach Mike opadł na swoje siedzenie.
- Widzi pan! Nawet teraz jest agresywny! – powiedziała do niego zrozpaczona i uroniła łzę. Zdezorientowany mężczyzna miał ochotę wstać, zrobić cokolwiek lecz to był dla niego nie lada wyczyn. Chester widząc zamiary mężczyzny złapał go za rękę i spojrzał na niego znacząco. Zrobił to samo lecz po jakimś czasie uległ i wsłuchiwał się w następne oskarżenia byłej dziewczyny.
- Tak naprawdę nie jestem pewna na sto procent czy jest winny Scott czy Mike… - powiedziała i nagle zobaczyła gniewne spojrzenie mężczyzny.
- Co ty wygadujesz?! – Krzyknął do blondynki oskarżony i dokończył – Przecież wiesz, że nie jestem winny!
- Nie wiem Scott – powiedziała wzruszając ramionami, a ten pełen złości usiadł ponownie na swoim miejscu i wrzasnął:
- Czy ty mnie kochasz czy kogoś innego?! Przecież wiesz, że to nie ja!
W tej chwili sędzia walnął młotkiem, a huk rozprzestrzenił się po całym pomieszczeniu w mgnieniu oka.
- Do czego pani zmierza? – Po chwili spytał zaciekawiony.
- Obiecajcie mi, że on się do mnie nie zbliży – Zadeklarowała się – Błagam, zróbcie coś by Shinoda nawet na mnie nie patrzył – krzyknęła błagalnym tonem – On mnie zabije!
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy by do tego nie dopuścić.
Zdezorientowany chłopak siedział i czując jak wszystko miesza się w jego umyśle nerwowo zaczął telepać rękoma. Nie wiedział o co może chodzić Jessice, czy to kolejny podstęp czy coś innego.
- Obecny tutaj Mike Shinoda – Wtedy spojrzała na mężczyznę i ponownie wskazała na niego – On mnie wykorzystał. I myślę, że mógł to samo zrobić z siedzącą obok poszkodowaną!
- Co?! – Wrzasnął z tyłów, lecz po chwili wiedząc czym to się może skończyć usiadł i słuchał jej kolejnego potoku słów.
- Tak! Nie wywiniesz się od tego! Mike Shinoda mnie zgwałcił! – W tej chwili wyciągnęła chusteczkę i zakryła nią swoje usta. Wywołując u siebie lekki szloch oparła się o barierkę i zaczęła opowiadać – To było dawno, zdarzyło się w tym samym czasie co wykorzystanie Emily. On mnie zdradzał, nie był lojalny, ale co ja miałam zrobić? No co?! – Krzyknęła i ponownie oparła się o belkę – Kochałam go! Wszyscy uważają go za wielkiego człowieka, bo co? Bo muzyk? Bo muzyk w jakimś nieznaczącym nic zespole?! – W tej chwili spojrzała naprzeciw siebie i dodała bezsilnym głosem – Wiem, że teraz może wydawać wam się że kłamię, że te informacje są wyolbrzymione, że zmyślam. Nie mówię tego by go upokorzyć, tylko po to by on nie wykorzystał innych dziewczyn. On rozkochuje wszystkie lecące na nie panny, bo wydaje mu się, że może wszystko, a potem? Zostawia je i wykorzystuje.
- Czego pani wcześniej tego nie zgłosiła? – Spytał mężczyzna.
- Bałam się – powiedziała i otarła oczy – Groził mi. Mówił, że jak komuś powiem to stanie się ze mną coś złego. Bałam się! – Wrzasnęła i wybuchła płaczem.
- Przecież widać, że kłamie! Nie dajcie się nabrać na tę szopkę! – Krzyknął do sędziego zdesperowany Shinoda i bez żadnych skrupułów wstał z miejsca. Nie ruszając się nigdzie popatrzył w oczy mężczyzny, a później na stojącą kobietę, która udawała jak tylko potrafiła. Nie wiedział co zrobić. Nie miał siły podejść i nawet nie miał argumentów na to by się obronić. Wtedy odwróciła się w stronę Mike’a i powiedziała:
- A dziecko kazałeś mi usunąć! – W tej samej chwili po mężczyźnie zaczęły chodzić oczy wszystkich zebranych osób. Stał otumaniony, nie wiedział co nim teraz kieruje. Czy złość czy bezsilność.
- Jakie dziecko? – Spytał prokurator, a ta zaczęła mówić.
- Zrobił mi bezczelnie dziecko, a potem kazał usunąć. Bo jak nie… - Wtedy się zawahała i z wielkim bólem dokończyła – Bo jak nie to załatwi i mnie i to dziecko. Chciałam go! A on co? Zaszantażował mnie!
- Jessica ty jesteś nienormalna! Co ci strzeliło do głowy, sama wiesz jaka jest prawda!
- Panie Shinoda zostaje pan ukarany karą porządkową w wysokości 200 dolarów! Jeszcze raz takie zagranie, a jak obiecałem zostanie pan wydalony z sali rozpraw!
- I co ja mam powiedzieć? Było tak ciągle. Był zdenerwowany, przemęczony. A ja się nie liczyłam. Byłam na tym drugim planie, zdesperowana kobieta, która kochała takiego dupka. Nadal nie wiem jak mógł mi to zrobić, ale to dziecko było owocem gwałtu – powiedziała i w tej chwili po raz kolejny wyciągnęła chusteczkę – On o tym wiedział. Wiedział co mi zrobił, wie dokładnie jak przyszedł do domu i mnie wykorzystał – Wtedy odwróciła się w jego stronę – Będzie ci się to śniło po nocach! Będziesz mnie miał na sumieniu, mnie i to nienarodzone dziecko! – Wtedy uklękła na barierce i powiedziała bez żadnych sił – Tak bardzo chciałam je urodzić.
Shinodzie załamał się świat. Siedział na drewnianej ławce i wiedział, że fałszywe zeznania kobiety mogą przysporzyć mu wiele kłopotów. Nagle ktoś się odezwał.
- Wysoki sądzie, przecież widzi pan że ona kłamie! – Krzyknęła zszokowana Emily i dodała – Mike nigdy takiego czegoś by nie zrobił, znam go za dobrze. I pana Shinodę i pana Benningtona. Ludzie obudźcie się! – krzyknęła do nich – Nie widzicie tej całej szopki? Najpierw oskarżacie Chestera o gwałt na mnie co jest zupełnym kłamstwem, a później jego – W tej chwili wskazała na zrozpaczonego mężczyznę – Jedynym sprawcą jest Scott, z ręką na sercu mogę powiedzieć że nie kłamię, a Jessica wrabia wszystkich kogo się da!
- Rozstrzygniemy tę sprawę, na razie proszę się uspokoić.
- Nie zrobię tego, bo to jest niedorzeczne! – Oparła się o ławkę i dodała – To jego macie wsadzić do więzienia, nie Mike’a! On nie jest niczemu winny!
- Proszę usiąść, rozważymy wszystkie warianty w tej sprawie i na pewno nikt nie będzie oskarżony bezpodstawnie – Wtedy zwrócił się do blondynki – Chciałaby pani jeszcze coś dodać?
- Tak – stanęła pewnie – Nie wiem czy Mike’a jest odpowiedzialny za gwałt na pani Deuce, lecz wiem, że dokonał tego na mnie. Dlatego teraz składam na niego oskarżenie. Mam nadzieje, że odsiedzi tych kilka lat, tylko dlatego, że jest niepohamowany w czynach!
- Jessica, ja cię kochałem… - powiedział cicho i oparł się o własne ręce. Schowany pod barierą własnych myśli krążył wokół rzeczywistości i fikcji. Chciał by to wszystko cofnąć, chciał teraz siedzieć w domu i nawet zamartwiać się starymi problemami, nie chciał nowych.
- Ja też, ale nie sądziłam, że mógłbyś być do takiego czegoś zdolny – powiedziała bezdźwięcznie i usiadła na własne miejsce, gdy usłyszała podziękowania ze strony sędziego.

Kilkanaście minut później…

Kilku mężczyzn weszło do środka zasiadając na swoje własne miejsca. Popatrzyli bez emocji na każdą osobę, która składała dzisiaj swoje zeznania i założyli ręce na stół.
Shinoda siedział obok Chestera, który co chwilę oceniał jego zamiary i próbował uspokoić zdenerwowanego przyjaciela. Nic z tego. Jak kłębek kurzu przenosił swoje myśli z jednej strony na drugą, próbując przy tym oddzielić emocje od czynów.
- Rozprawa zostaje przeniesiona na drugi termin ze względu nowych dowodów w sprawie i przybycia nowego oskarżonego.
- Ale jak to? – Spytała cicho kobieta i ze szklankami w oczach popatrzyła na Chestera. Ten kiwnął głową, że wszystko będzie dobrze uspokajając ją tym samym. Ona spojrzała w ich stronę. Miała ochotę krzyknąć, lecz nie mogła. Nie zmieniłaby ich decyzji w kilka sekund.
- Ponadto pan Shinoda zostaje aresztowany za prawdopodobieństwo podjęcia się gwałtu.
- Słucham?! – Wrzasnął i w tej samej chwili wstał z ławki. Emily zrobiła to samo i podbiegła do mężczyzny lecz funkcjonariusze złapali ją i z całej siły próbowali postawić ją do pionu.
- Co wy do jasnej cholery robicie?! Przecież wiecie, że to nie prawda! – Wrzasnęła zdesperowana i wbiła swoje paznokcie w ręce jednego z nich, lecz po jakiejś chwili lekko usadowili ją na ławce i unieruchomili.
- Proszę wyprowadzić pana Shinodę – powiedział sędzia.
- Jestem niewinny! – Krzyknął po raz kolejny i popatrzył na Jessicę – Po co ci to? Chcesz zniszczyć komuś życie po raz kolejny?! – Spytał się kobiety, lecz ta niczym nie ruszona popatrzyła na jego złączone bransolety na rękach.
- Popełniacie wielki błąd! – powiedział do nich Chester i popatrzył na przyjaciela – To Jessica usunęła ciążę z własnej woli i to ona go rzuciła, nie wplątujcie w to Mike’a! Czemu to do was nie dociera?!
- Proszę się uspokoić! – Sędzia walnął kilkakrotnie młotkiem w stół i dodał – Rozprawę uznaje za zakończoną.

***

- To nie jest prawda! – Wrzasnęła do Chestera Emily i schowała głowę w dłoniach.
Mężczyzna nie powiedział nic, tylko widząc słone łzy kobiety objął ją i złapał za jej ciemne włosy bardziej przysuwając do siebie.
- To jest wszystko przeze mnie! – powiedziała z płaczem w tej chwili spotkała się ze spojrzeniem Benningtona.
- Co ty wygadujesz?! – Spytał zaskoczony.
- Gdyby nie ja nie bylibyście tutaj, gdybym nie poznała Scotta też byście tu nie byli, Jessica poznała przeze mnie Scotta…
- Ale nie miałaś wpływu na zeznania tej suki – powiedział i położył ręce na jej ramionach.
- Gdybyście mnie nie poznali Mike nie siedziałby teraz za kratami w areszcie! – Wrzasnęła lecz Bennington szybko jej odpowiedział.
- Gdybyśmy cię nie poznali znowu żylibyśmy tym rutynowym życiem, a w tej chwili ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie mając cię przy sobie – powiedział spokojnie i dodał – Mike nie pójdzie siedzieć, bo nic nie zrobił. To i tak wyjdzie na jaw, że nie jest winny. Prawda jest zupełnie inna.
- Mam pytanie – zawahała się lecz po jakimś czasie kontynuowała – Jessica była w ciąży?
Bennington popatrzył na nią łagodnym wzrokiem i śledząc dokładnie jej każdą rysę wywołaną potokami płaczu odpowiedział:
- Była, ale Mike dowiedział się o tym niedawno przez przypadek, a on sam by jej takiego czegoś nie zrobił. Znam go zbyt długo i zbyt dobrze, żeby uwierzyć w to że on wykorzystał tę dziwkę!
Zaskoczona tą wiadomością otarła łzy i popatrzyła na jego twarz.
- Tylko nie płacz już – W tej chwili podszedł do niej i objął ją ramieniem. Ona kiwnęła głową, że zrozumiała ten przekaz i w tej chwili złapała go za rękę. Przeszli przez korytarz i nagle spotkali się z głośnym hukiem wystającego tłumu. Spojrzała na Chestera i widząc jego niezadowoloną minę wzdrygnęła się, ale zrobiła to co on. Otworzył drzwi i w tej samej chwili flesz aparatów fotograficznych rozbłysnął w jego oku. Spojrzał na tłum ludzi i chwycił rękę kobiety, która zasłoniła się swoją narzutą.
- Mike Shinoda w więzieniu? – Spytał pierwszy i w tej samej chwili pojawiła się duża fala świateł.
- Za żadne skarby im nie odpowiadaj – ostrzegł Emily mężczyzna i zszedł ze schodów budynku.
- Co może pan powiedzieć o nowym związku?
W tej chwili Emily spojrzała przed siebie i nie zważając na bezsensowne pytania udała się w stronę samochodu. Złapała za uchwyt i ujrzała Chestera, który zrobi to samo.
- Jutro to będzie sensacja. Shinoda zrobi tym furorę, jeszcze większą będzie to, że oskarżyła go modelka. – powiedział i walnął głową o kierownicę – Jesteśmy skończeni.
W tej samej chwili kobieta zakryła dłońmi usta i schowała głowę w swoich kolanach nie zważając na wścibskich fotoreporterów.  


Witam wszystkich bardzo serdecznie :)
Ten post dedykuje moim rodzicom, którzy twierdzili ( i nadal tak twierdzą), że programy typu " Trudne Sprawy" "Dlaczego Ja" oraz " Sędzia Anna Maria Wesołowska" i " Sąd Rodzinny" nigdy mnie w życiu niczego nie nauczą. Ten rozdział jest dla was! :)
Ogólnie to stanęłam chyba przed największym zadaniem na tym blogu, musiałam opisać to dosyć rzeczywiście i bez mydlenia oczu, mam głęboką nadzieje że mi się udało ( I to chyba tego fragmentu bałam się najbardziej ). Wstawiłam zdjęcie, które od pewnego czasu stało się moim ulubionym, idealnie ukazuje pracę chłopaków nad nowym albumem, który mam nadzieje będzie niesamowity, jeśli będzie taki jak singiel to będę w niebie.
Tułałam się z tym rozdziałem, błędów narobiłam w ciul, chyba dokonałam największej korekty w tym blogu od niepamiętnych czasów i pewnie tych błędów kilka jeszcze zostało. Mogłam coś przeoczyć, człowiek nie jest nieomylny :)
Więc dziękuje za to, że jeszcze ze mną jesteście, czytacie moje wypociny no i do następnego! :)
Pozdrawiam ;*