Masywne dłonie przejechały ciężko po mahoniowych drzwiach
wydobywając z nich wielki stukot. Nie słysząc żadnego odzewu z ich strony
postanowił nie czekać ani chwili dłużej i złapał za klamkę. Również była
zamknięta. Nie wiedząc o co chodzi przyjacielowi zapukał po raz kolejny lecz i
tym razem nikt nie odpowiedział. Wyciągnął swój telefon, który trzymał w prawej
kieszeni i wybrał jego numer. Jednak po jakimś czasie drzwi się otworzyły.
- Chester? – Spytał zaskoczony Mike uchylając drzwi.
- Nie, Duch Święty – Odpowiedział wywracając oczami –
Pomyślałem, że wpadnę.
- A ty nie z Emily? – Zapytał po raz kolejny i wpuścił
Benningtona w swoje progi.
- Zabawia się w towarzystwie Tiffany. Wiesz – Stanął jak
modelka i zaczął recytować – szminki, gazetki, ciuszki i te sprawy – Zmienił
nagle ton widząc nie ruszoną minę Shinody – No rozchmurz się. Chyba że razem ze
mną wszedł jakiś…
- Chester przestań – Przerwał mu nagle i wszedł zrezygnowany
do kuchni.
- Co ci odwala? Nie wyspałeś się czy co? – Spytał
zdezorientowany - Myślałem, że jednak będziesz zadowolony z tego, że spędzimy
razem dzień. Nawet przyniosłem piwo, jakieś przekąski – oznajmił pokazując
reklamówkę.
- Nie mam jakoś ochoty do żadnych zabaw – podniósł się w tej
chwili na palcach i ściągnął z wielkiej półki wodę gazowaną, która stała tam od
dłuższego czasu. Nie przejmując się niczym odkręcił korek i upił łyka po czym
dodał – Ale alkoholem nie pogardzę.
- Wiesz, że jutro nie możemy się zbytnio upić – Podkreślił
siadając na krześle.
- To jutro ta rozprawa? – Zrobił krótką przerwę w swojej
wypowiedzi - Cholera.
- Ty będziesz tam tylko w charakterze świadka, nic ci nie
grozi. – W tej chwili zaśmiał się pod nosem i rzucając puszkę Mike’owi
dokończył – Jestem tylko ciekawy co Scott na mnie znowu wymyślił. Nic na mnie nie
mają, a znając życie z tym szczurem coś wykombinują.
- Zapewne – Powiedział do siebie i otworzył puszkę.
- Co ty taki przybity? Ciesz się wolnością – Wtedy zwrócił się
ku niemu i dokończył – Chyba, że ta ruda zawróciła ci w głowie. Często was
widzę.
- Tak? – Niczym nie zainteresowany upił kolejny łyk tak, że
w puszce została tylko połowa napoju.
- Tak, tak – Uśmiechnął się – Już skończyłeś z tą pustą
lalą, a bierzesz się za rude. Co będzie następne? Kolor twojej młodości? Fajnie
by było zobaczyć pannę w niebieskich włosach.
- Nie mam ochoty do żartów – powiedział widząc śmiejącego
się przyjaciela.
- Ej, przestań. Wiesz przecież, że nie mówię poważnie –
Podkreślił i przeniósł się do salonu – Co oglądamy? – Wrzasnął.
- Nic – odpowiedział bezdźwięcznie.
- Co mówiłeś? – Krzyknął po raz kolejny.
- Nic, człowieku. Wolę zostać sam – Powtórzył wchodząc do
pomieszczenia. Bennington w tej chwili stał nad telewizorem i próbował go
włączyć. Jednak po chwili zobaczył odłączony kabel i z charakterystycznym
przybiciem piątki swojemu czołu podpiął go do gniazdka.
- Przestań Mike. Nawet Emily jak ma okres tak nie marudzi
jak ty – Podsumował jego humor i usiadł na sofie – Mecz?
- Mówiłem Chester, że nie mam ochoty dzisiaj na nic.
Najchętniej położyłbym się spać i tyle. To moje największe w tej chwili marzenie.
- Czy ty oby przypadkiem nie masz jakiejś depresji? – Spytał
podejrzliwie.
- Jakbym nawet miał to co z tego? Gówno mnie obchodzi mój
stan zdrowia psychicznego. I tak jest pokiereszowany.
- Co się stało? – Spytał szybko Bennington wyłączając
telewizor.
- Nic – Odpowiedział mu krótko. Nerwowo popatrzył na jego
twarz i usiadł obok niego. Z wielką ochotą rozwalenia jakiejkolwiek rzeczy
zacisnął lekko pięści i nie dając po sobie poznać zdenerwowania usłyszał
sugestię ze strony towarzysza.
- Przychodzę tu do ciebie, kupuje piwo, proponuje mecz, a ty
mnie zbywasz. Powinieneś się cieszyć, że mam dla ciebie czas – Wtedy mówiąc już
całkiem poważnie dodał – Wiem że coś się stało. Mów. Przecież zawsze mówiliśmy
sobie prawdę.
- I tak się za niedługo dowiesz.
- No, ale wolę się tego dowiedzieć od ciebie.
Nastała cisza. Jedynie świergot ptaków, które osiadły na
pobliskim drzewie delikatnie ją zakłóciły, lecz mężczyźni nie zwracali na to
uwagi. Byli zajęci ocenianiem swoich własnych czynów i analizowaniem tego co w
tej chwili myśleli.
- Wiesz, że stąd nie wyjdę dopóki się nie dowiem o co
chodzi.
- Nie męcz mnie, wolę zostać sam – Zakomunikował mu po raz
ostatni.
- Najlepiej może się odłącz od świata, zaszyj w czterech
ścianach i unikaj kontaktów.
- Czyli wezmę przykład z młodego Chestera – Powiedział
zgryźliwie lecz po chwili usiadł na kanapie i z wielkim bólem dodał –
Przepraszam.
- Ty mnie nie przepraszaj tylko powiedz co się stało.
- Spotkałem się z Jessicą – Zawahał się.
- I po jaką cholerę? – Spytał niemal wybuchając – Chyba
dobrze mi dałeś do zrozumienia, że Jessica to zakończony rozdział w twoim
życiu, czyż nie?
- Tak twierdziłem i nadal tak twierdzę.
- Więc w czym problem? – Zrobił krótką przerwę i patrząc na
jego zdenerwowaną minę zaczął – W ogóle nie rozumiem tego po co ci ona była
potrzebna. Do czego? Jako maszynka do wydawania pieniędzy?
- Przestań się już na mnie wyżywać i tak mam dosyć.
- Jessica to nie kobieta dla ciebie kretynie! Może w końcu
to zrozumiesz jak naprawdę cię zrani…
- Zabiła mi dziecko! – Wrzasnął powodując tym samym
zamknięcie ust Chestera. Spojrzał na niego z wielkim niedowierzaniem i zauważył
nadal zszokowaną minę przyjaciela. Nie wiedząc co zrobić oparł się o sofę i
wypuścił dużą strużkę powietrza, która w szybkim tempie rozprzestrzeniła się po
pomieszczeniu.
- Jak to? – W końcu zabrał głos – Ty miałeś dziecko? Czemu
nic nie mówiłeś…
- Sam nie wiedziałem! – Niemal krzyknął z bezsilności – Tak
nagle się dowiedziałem, że moja dziewczyna – Wtedy powtórzył jeszcze raz
poprawiając się – Moja była dziewczyna usunęła ciążę, nawet mnie o tym nie
informując. Ta wiadomość pojawiła się tak nagle. Przepraszam, ale jak na razie
nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, wykonywać jakichkolwiek czynności.
Jeszcze jutro ta rozprawa. Zapewne i ona się zjawi.
- Mike… - Zaczął.
- Nie chce żadnego współczucia – Wymusił uśmiech i odwrócił
głowę w drugą stronę. Spoglądał teraz na chodzące wskazówki zegara, które z
gracją przesuwały się z godziny 14.20 na kolejne punkciki. Następny punkcik,
kolejna sekunda zaliczona. Tej sekundy nikt nie wróci, to w niej mogło się coś
dziać, coś co zapamiętałby do końca życia. Jednak teraz ten czas był bez
znaczenia.
- Nie wiem co powiedzieć – oznajmił zrezygnowany i oparł
łokcie na swoich kolanach, usadawiając tym samym głowę na dłoniach. Spojrzał na
Shinodę i twierdząc, że w tej chwili każde jego słowo może być źle
zinterpretowane poddał się myśli by na razie uspokoić się w wymianie zdań. Nie
mógł dopuścić do siebie jego słów. Nie mógł sobie też wyobrazić sceny z
Mike’iem zabawiającym dziecko.
- Jak ty byś się czuł? – Zapytał po chwili widząc
zakłopotanie Benningtona.
- Sam nie wiem – powiedział cicho i kolejny raz zaczął bawić
się swoją wyobraźnią, która co chwile podsuwała mu obrazy „Co by było gdyby…”.
Otrzymywał różne odpowiedzi. Pytań było wiele. „ Co by było gdyby Mike nie
spotkał Jessici?”, „ Co by było gdyby zerwał z nią wcześniej?”, „ Co by było
gdyby Emily wtedy w klubie specjalnie pocałowała Mike’a?”. Czy Jessica by się
odwaliła, czy jednak powstałaby jeszcze większa wojna? Gdyby Emily zrealizowała
to ostatnie czy jego los potoczyłby się w zupełnie inną stronę, czy zostałoby tak
jak jest? Można śmiało stwierdzić, że zmieniłoby to bieg historii, ale czy w
dobrą stronę nikt nie jest tego pewny.
- Co ja mam zrobić? – Spytał się załamany Shinoda.
- Najlepiej nic – Odpowiedział mu szybko – Zapomnij.
- Zapomniałbyś o tym, że jeszcze kilka miesięcy i zostałbyś
ojcem?
Bennington ucichł. Nie miał żadnych argumentów, które
pomogłyby wyjść z tej druzgocącej drogi. Mógł tylko w tej chwili milczeć i po
prostu być.
***
Zmęczona kobieta przeszła przez ścieżkę prowadzącą do jej
domu. Spojrzała na niebo i widząc bezchmurną noc uśmiechnęła się. Sama nie wie
dlaczego, był to odruch bezwarunkowy. Niesamowite było widzieć migoczące
gwiazdy, które co chwile rozświecały nagie niebo. Nagle spojrzała w okno
swojego domu.
Przeszły ją ciarki.
Nie przypomina sobie by zostawiła zapalone światło w
salonie. Nie wiedząc o co tu może chodzić postanowiła wyjąć telefon. Pech, że
akurat był rozładowany. Wpatrywała się tak przez dłuższą chwilę, do momentu w
którym postanowiła przekroczyć próg. Po cichu otworzyła drzwi i przedostała się
bezszelestnie do przedsionka. Ryzykownym krokiem podeszła bliżej i trzymając w ręce
długi ciężki badyl, który znalazła obok swojej furtki wycelowała w osobę, która
znajdowała się w salonie.
- Dłużej się nie dało? – Dźwięk rozprzestrzenił się po całym
pomieszczeniu, a jego sprawca uśmiechnął się do ucha do ucha.
- Porąbało cię Chester?! Ja tu zawału dostaje, sterczę pod
domem kilka minut, macam jakieś zabłocone badyle, a ty sobie siedzisz w najlepsze
na moim fotelu – uśmiechnęła się, lecz po jakimś czasie zrobiła zdezorientowaną
minę i spytała – Możesz mi wytłumaczyć jak ty się tu dostałeś?!
- Ukradłem ci klucze – Uśmiechnął się tym swoim
kokieteryjnym uśmieszkiem i wyciągnął do niej ręce. Emily wiedząc co Bennington
ma na myśli usiadła po chwili na jego kolanach, zarzucając tym samym ramiona za
jego szyje.
- Nic się nie zmieniło – powiedziała wywracając oczami –
Jesteś tak samo bezczelny jak wtedy gdy pojawiłeś się u mnie pierwszy raz.
- Ale przyznaj, że gdybym nie przyszedł nadal uważałabyś
mnie za niepoprawnego dupka – podkreślił i złapał za jej potargany kosmyk
włosów.
- Może w tym momencie nie umierałabym ze strachu, że ktoś
wparował mi do mieszkania – oznajmiła i widząc zajętego Chestera zganiła go –
Możesz zostawić moje włosy?
- Co ty taka nietykalna? – Zaśmiał się i nie zwracając na
nią uwagi po raz kolejny złapał za pęczek ciemnych włosów.
- Po prostu nie lubię, gdy ktoś dotyka moich włosów –
oznajmiła po chwili. Widząc nic nie ruszonego Benningtona wypuściła głęboki
oddech i swoimi brązowymi oczami spojrzała na towarzysza. Zauważając jej twarz
uśmiechnął się i w tej samej chwili uświadomił sobie, że przed nim nie siedzi
ta sama dziewczyna co przed rokiem. Na jej twarzy malowało się zdecydowanie i
determinacja, wymuszony uśmiech zmienił się na ten najprawdziwszy, a ona sama
stała się dojrzalsza o kilka lat. Nawet jej styl bycia zmienił się o 180 stopni.
Szare sweterki i dżinsy zamieniła na coś bardziej odważniejszego, czasem nawet
zdarzało się ją ujrzeć w różnorodnych sukienkach. Zaczęła bardziej o siebie
dbać. Pomimo tego, że robiła to także kilkanaście miesięcy temu, to teraz
zaczęła robić to częściej.
Widząc dziwną minę chłopaka zrobiła pytającą minę.
- Jesteś piękna – powiedział cicho. Kobieta nie wiedząc co
odpowiedzieć uśmiechnęła się do niego i przegryzła nerwowo wargę. W tej samej
chwili przybliżyła się w jego stronę, a on złapał za jej plecy i przybliżył do
siebie.
- Wiele się zmieniło – dodał Chester.
- Jak dla mnie na lepsze –
powiedziała wtulona w niego kobieta, która w tej chwili ominęła wydarzenie
sprzed kilku miesięcy.
- Boisz się?
- Czego?
- Jutra.
Nie wiedząc tak naprawdę co odpowiedzieć Chesterowi
postawiła na prawdę.
- Trochę.
- Jutro będzie po wszystkim – oznajmił jej i przybliżył do
siebie – Nie sądzisz, że pojmą kogoś innego niż jego. To twoje zeznania są
najważniejsze, to one zdecydują o tym co się stanie. Nawet jego usprawiedliwienia
i tej jego jadowitej żmii nie są w stanie odratować go z zarzutów. Zbyt wiele
jest argumentów.
- Chester, jeśli on nawet pójdzie siedzieć, to po kilku
latach i tak wróci i zrobi mi piekło. Boję się tego, że zniszczy mi życie. –
Zrobiła chwilę przerwy i dodała po cichu – Już raz tego spróbował…
- Nie spróbuje po raz drugi – Oznajmił i widząc przeczącą
minę kobiety dodał – Już raz mu się za to oberwało, dostał po ryju więc na
pewno się dwa razy zastanowi zanim coś zrobi.
- Bardzo oberwał? – Spytała Emily lekko się uśmiechając.
- Jakby dostał lekko nie zamknęliby mnie na kilka dni w
areszcie – Zaśmiał się choć sytuacja tego nie wymagała – Ale nie żałuję tego.
Uśmiechnęła się po raz kolejny i czując na sobie rękę
mężczyzny przeszły po niej ciarki. Spojrzała na nią i po raz pierwszy
oznajmiła:
– Wiesz, że bardzo podobają mi się twoje tatuaże?
- Naprawdę? – Spytał zdziwiony.
- Są takie nietypowe, kolorowe. Mogłabym powiedzieć, że w
swój sposób intrygujące – Zaczęła – Dziwne, bo kiedyś twierdziłam, że tatuaże
posiadają tylko osoby agresywne, pozerzy, dresiarze i niepoprawni kretyni.
- Wszyscy ludzie w dzisiejszych czasach kierują się
stereotypami – oznajmił i spytał – Chciałabyś mieć taką dziarę?
- Zależy jaką – powiedziała po chwili.
- Jakie ci się podobają? – Spytał.
- Małe tatuaże. Jednokolorowe, czarne. Z napisem lub z malutkim
znakiem, najlepiej ptak – Wtedy zwróciła się do niego – Boli takie zdobienie
ciała?
- Tylko trochę, ale po jakimś czasie przyzwyczajasz się do
bólu – Emily kiwnęła głową i odstawiła jego rękę po czym położyła swoją głowę
na jego ramieniu.
- Jesteś głodny? – Spytała po chwili towarzysza.
- Ani trochę, jadłem coś na mieście – wtedy zwrócił się ku
niej – A ty?
- Też nie.
W tym momencie zapadła cisza. Siedzieli tak przez kilka
następnych minut, w skupieniu kodując każdą chwilę spędzoną ze sobą.
Wsłuchiwali się we własny oddech. Prawdą było, że jeśli człowiek ma coś do
powiedzenia, jego usta zawsze się zamykają. Tak było i teraz. Emily przekręciła
się na bok i objęła ramieniem jego klatkę piersiową. On w tej samej chwili
położył się na kanapie i niczym nie przejęty popatrzył na Emily, która w tej
chwili leżała na jego prawym barku.
- Zmęczona? – Spytał po chwili widząc jak zegar ścienny
pokazuje godzinę dwudziestą drugą czternaście.
Kiwnęła mu pozytywnie głową i zamknęła oczy. Tkwiła w tym
stanie przez kolejne kilka minut i dopiero po chwili zorientowała się jak
Chester rytmicznie porusza swoją dłonią o jej bluzkę. Nic nie przejęta wróciła
do swojego wcześniejszego stanu rozmyślając nad tym co przyniesie jej jutro.
Powinna się tym nie przejmować, przecież to tylko jedna głupia rozprawa po
której poczuje się lepiej. Lecz był ten strach. Strach, który paraliżował ją od
środka, który wymęczył ją i potargał jej wszystkie kawałki duszy. Strach,
czający się na każdym kroku spoglądał na nią tymi głębokimi oczami, łapiąc ją
za rękę razem z kolejnym towarzyszem – bezsilnością. Jednak powtarzała sobie,
że to wszystko kiedyś minie. Powtarzała sobie, że jutro po raz ostatni wróci do
wydarzeń z tego dnia.
***
Odświętnie ubrany Shinoda patrzył przed siebie. Przed nim
stał masywny mężczyzna, którego nie potrafił zrozumieć. Patrzył się na niego
tak samo jak on i po chwili przejechał po swoich włosach. Uśmiechnął się do
niego i Mike tak naprawdę wiedział z kim ma do czynienia. Ta postać nie
wyglądała na zdecydowaną, stała na własnych siłach choć tak naprawdę nogi co
chwile odmawiały mu posłuszeństwa. Brązowe oczy idealnie odbijały światło w
pomieszczeniu, a przez szczeliny tęczówki można było dostrzec promyk nadziei.
Wyniszczony w środku, choć na zewnątrz prezentował się nie banalnie.
Nagle odszedł od lustra. Spojrzał na zegarek, który nadawał
w tej chwili godzinę popołudniową i wyszedł na dwór. Widząc na niebie kłębiaste
chmury, zatrzymał się w pewnym momencie i przemyślał wzięcie parasolki. Po
jakimś czasie jednak zrezygnował z tego pomysłu i otworzył furtkę.
- Cześć Mike – kobieta uśmiechnęła się do niego serdecznie.
Na jej twarzy malował się wyraz troski, a uśmiech jaki mu podarowała był jednym
z tych najszczerszych.
- Co ty tu robisz? – Spytał mężczyzna rudowłosej.
- Wiem, że nie masz za dużo czasu – oznajmiła –
Przechodziłam tędy i pomyślałam sobie, że wpadnę, ale mnie nie zapraszałeś i w
ogóle więc uznałam, że… - Język plątał się jej na wszystkie strony i wielki
supeł na gardle nie dawał nadziei na jego szybkie rozwiązanie – Mike wiem, że
Ci trudno.
- Tylko dlatego tu przyszłaś? – Spytał choć nie miało to
celu spławienia kobiety.
- Być może – Odparła bez przekonania – Mike chcę byś
wiedział tylko jedno.
- Słucham – powiedział pewnie i otworzył drzwi do samochodu
– Wybacz, ale naprawdę się spieszę.
- Wiem, wiem – powiedziała i zrobiła chwilę przerwy – Chcę
byś wiedział, że możesz na mnie liczyć. Jeśli coś się wydarzy możesz walić do
mnie drzwiami i oknami o każdej porze dnia i nocy – W tej chwili podeszła do
niego i podała mu malutki świstek papieru – Masz.
- Co to? – Spytał zaskoczony.
- Mój adres – Uśmiechnęła się i ogarnęła ogniste włosy do
tyłu.
- Dziękuje, przyda się – Powiedział zahipnotyzowany i po
kilki chwilach wpatrywania się w pomięty skrawek kartki spojrzał do góry i
widząc jej wyraz twarzy również się uśmiechnął.
- Powodzenia – powiedziała cicho. Shinoda w tej chwili
kiwnął jej głową i wsiadł do samochodu. Odpalił silnik i widząc odchodzącą kobietę
otworzył okno i krzyknął:
- Ej, podwieźć cię gdzieś?!
- Nie, dzięki. Przejdę się! – Odkrzyknęła mu i w tej chwili
straciła go z pola widzenia.
***
Siedziała tak przez pewien dłuższy czas i zahipnotyzowana
wielkim pomieszczeniem wyłączyła swój umysł. Ludzie, nazwiska i słowa tak
bardzo się ze sobą mieszały, że nie potrafiła idealnie zdefiniować, które były
prawdziwe, a które tworzyły wyimaginowaną rzeczywistość. Spojrzała w górę i
przez chwilę przyglądała się lampie. Nagle znane jej imię i nazwisko powędrowało
przez cały środek sali. Rozprzestrzeniło się po brzegach pomieszczenia, a ona
sama słysząc je poczuła paraliżujący ból w okolicy serca. Trzęsącymi rękoma chwyciła
za barierkę i powiedziała:
- Emily Deuce – W tej chwili popatrzyła na prawą stronę,
czyli tam gdzie bała się zaglądnąć od samego początku przybycia tutaj. Siedział
jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się kokieteryjnie w jej stronę, lecz w jego
wyrazie twarzy można było odczytać złość i nienawiść. Nie zdziwiła się, to
przez nią teraz siedzi właśnie w tym miejscu.
- Wie pani, że za składanie fałszywych zeznań grozi kara
pozbawienia wolności? – Kiwnęła niechętnie głową. Czując jak nogi odmawiają jej
posłuszeństwa oparła się mocniej o drewniane belki i z przejęciem spojrzała
przed siebie – Czy zobowiązuje się pani mówić prawdę?
- Tak – odpowiedziała cicho, a jej szept zdawał się być
tylko słyszalny w promieniu kilkudziesięciu centymetrów.
- Więc niech pani opowie nam dzień w którym to wszystko się
zaczęło – sędzia kiwnął jej głową, a ona wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić:
- To nie było tak jak mówił oskarżony – Wtedy na niego
spojrzała i dokończyła – Nie siedział wtedy sam w domu. To on był u mnie, a nie
Chester – Wtedy popatrzyła w tył i widząc dodającą otuchy minę ukochanego
postanowiła mówić dalej.
- Powiem wszystko. Z najmniejszymi szczegółami – Zarzekła
się – Tylko dajcie mi słowo, że to ten prawdziwy sprawca będzie siedział. Nie
ten, który przez cały czas mi pomagał!
- Dlatego tu jesteśmy byśmy to ustalili – powiedział obrońca
Scotta, a ta widząc kolejny raz jego twarz zaczęła mówić pewniej.
- Jesteś zwykłym kłamcą! – Krzyknęła do niego – Nie pozwolę
Ci na to. Nie pozwolę na to byś uniknął winy. Dostałeś to czego chciałeś, a
teraz chcesz od tego uciec. Nie uda ci się! – Spojrzała z pogardą na niego i
usłyszała.
- Broń się i wkop niewinnego człowieka! – Krzyknął do niej i
w tej chwili wstał, lecz siedząca obok osoba go uspokoiła.
- Ale proszę zwracać się do sądu – Zakomunikował sędzia, a
Emily bez najmniejszej ochoty słuchania jego wyrzutów kontynuowała.
- Nie wsadzisz Chestera. Nie uda ci się to! – krzyknęła i
spojrzała w oczy sędziego – Czy sądzi pan, że związałabym się z osobą, która
mnie wykorzystała?
- Jako sędzia nie mogę odpowiedzieć…
- Wie pan, że jakbym to zrobiła to byłoby największą głupotą
jaką bym popełniła. Dlatego nie pozwolę sobie na oskarżanie niewinnej osoby i
wiem, że sprawcą jest siedzący obok Scott, mój były chłopak – W tej chwili
uśmiechnęła się do niego z zawiścią.
- Myślałeś że mnie zastraszysz? – Spytała teoretycznie – Te
wszystkie pogróżki, to spotkanie ze mną, te listy. Myślałeś, że pójdę do sądu i
powiem wszystkim jaki to jesteś wspaniały? Zniszczyłeś mi życie! – Krzyknęła i
w tej chwili czując uciekające z niej powietrze oparła się o barierkę, lecz
usłyszała kolejne pytanie skierowane w jej stronę.
- O jakich pogróżkach pani mówi?
- Od pewnego czasu dostaje listy. Jestem pewna, że to Scott,
lecz do końca nie wiem co chciał tym wszystkim osiągnąć.
- Może pani nam je pokazać?
W tej chwili kiwnęła pozytywnie głową i złapała za leżącą
obok torebkę. Sięgnęła jego dna i wyciągnęła kopertę, którą już bardzo dobrze
znała w każdym kawałku. Odsunęła się z wcześniejszego miejsca i powędrowała
naprzeciw siebie. Podała mężczyźnie białą kartkę papieru, która była dosyć
potargana po brzegach i powróciła na miejsce.
- Użyjemy to jako dowód w sprawie, a pani niech opowie nam
cały dzień.
- Mam go opowiadać po raz kolejny? – Spytała bezsilnie –
Wracałam do tej dołującej przeszłości codziennie, dzień w dzień. Snułam się
marzeniami po barierach horroru, którymi były moje ściany w salonie, sypialni.
To nie wystarczy? Zaczęłam już o tym zapominać, żyć normalnie. – Wtedy zrobiła
krótką przerwę i zaczęła mówić – Dobrze. Zacznę od początku.
Po raz kolejny oparła się ramionami o wystające belki i
zaczęła mówić:
- W tym dniu wszystko wydawało się być takie wspaniałe.
Wspaniała pogoda, wspaniałe życie, wspaniały Scott, wspaniała kolacja, która
się niestety nie odbyła. Lecz jego koniec już nie był taki niesamowity. Mój
wspaniałomyślny były ukochany – Wtedy zrobiła przerwę i rzuciła – Nie będę
mówić „ukochany”. Nie jest to adekwatne do sytuacji, lecz nie mogę nazwać go
jakąś obraźliwą nazwą, bo zostanę wydalona z sali. Czy określenie „dupek” może
być użyte?
Widząc tym samym minę niezadowolonego sędziego uśmiechnęła
się mimowolnie, lecz po jakimś czasie on zniknął z jej twarzy. Popatrzyła na
swoje dłonie i kontynuowała:
- Scott mnie ograniczał. Teraz dopiero zauważyłam, że byłam
dla niego tylko rzeczą, zabawką do wyżycia się. Jestem głupia, że wcześniej
tego nie zauważyłam, wprawdzie było wiele takich wpadek Scotta, ale nie
zwracałam na to uwagi. Tłumaczyłam sobie „ Przecież to tak ma być, zdenerwował
się, mógł sobie nie poradzić z emocjami”. I leciało dalej – Zatrzymała się i
zaczerpnęła głębokiego oddechu – Pierwszy raz Scott uderzył mnie na wakacjach.
Było to nade dziwne, gdyż powód był tak banalny, że każdy z was by się z tego
teraz śmiał. Ja też bym się śmiała, gdyby nie to, że to się naprawdę wydarzyło.
Nie stało mi się wprawdzie nic, zwykła bijatyka, dostałam kilka razy po twarzy,
lecz żyje się dalej.
W tej chwili popatrzyła na Scotta i postanowiła dosadnie
wrócić do przeszłości.
- Nie pamiętam dokładnie godziny. Nie chcę też wgłębiać się w
szczegóły, powiem tylko to co jest istotne. Gdy wróciłam do domu, okazało się,
że ówdzie siedzący mężczyzna puszczał się na mieście z jakąś lafiryndą, której
nienawidziłam. Gdy się o tym dowiedziałam kazałam mu wynosić się z mojego domu.
Nie posłuchał mnie – Zrobiła przerwę i z wielką ochotą uronienia jakiejkolwiek
łzy podniosła głowę do góry. To w tej chwili miała co chwilę przed sobą te
obrazy - Po chwili podszedł do mnie i
złapał za dłonie wywołując ból, ale nie zwróciłam na to uwagi. – Kontynuowała -
Był pijany, naćpany, cholera wie co jeszcze! Uciekłam, lecz wtedy nie
wiedziałam co robić. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Chestera, tak do tego
gościa, którego Scott tak pięknie oczerniał w swoich bezsensownych wywodach. Nie
wiem czy uwierzyliście w tę bajeczkę, jeśli tak to gratuluje. Zaciągnął mnie do
łóżka i zrobił co miał zrobić – W tej chwili się zatrzymała i dodała po cichu –
Dostał to co pragnął dostać, ośmieszył mnie, pokazał moją słabość, zniszczył.
Bardzo zniszczył, lecz nie pokonał. I jeśli mi nie wierzycie w tej chwili
możecie zaglądnąć do mojej psychiki. Jest przebita i niestabilna, bo tego się
boje. Bałam się tego, bo… - W tej chwili popatrzyła na swoje dłonie i
powiedziała – Na tyle moich zeznań.
- Dokończy pani? – Spytał sędzia.
- To nie jest istotne – Zakomunikowała i dodała – To
wszystko.
- Jeszcze jedno pytanie. Czy pan Parker jest odpowiedzialny
za pani stan po tym zdarzeniu? Co może pani dodać na temat znalezienia pani
całej zakrwawionej w łazience? Czy to oskarżony próbował bezpośrednio się pani pozbyć?
Stanęła i zamkniętymi oczami powiedziała:
- Bezpośrednio mnie nie próbował zabić, lecz i tak tego
dokonał.
Po tych słowach zawróciła i usiadła tam gdzie wcześniej. Oparła
się o swoje dłonie i czując słone łzy, które zbierały się w jej kącikach oczu
zacisnęła wargi. Popatrzyła na Chestera i słysząc jego wypowiadane imię
uśmiechnęła się lekko do niego, lecz on tego nie dostrzegł.
***
Blondynka śmiało weszła do sali i posłała uśmiech siedzącej
osok osobie. Ten udając, że jej nie zauważył obojętnie przytoczył w myślach jej
imię, choć tak naprawdę tak się nie czuł.
- Czy obiecuje pani mówić tylko prawdę? – Spytał mężczyzna
stojącej kobiety.
- Oczywiście, że tak – powiedziała i zmieniła barwę głosu –
Scott jest niewinny. Wiem kto jest sprawcą tej zbrodni.
Emily przewróciła nerwowo oczami w stronę Benningtona, który
siedział bezsilnie na swoim miejscu. Nie wiedział co poczynić, był skazany
tylko na słuchanie każdej wymyślonej bzdury, a teraz nawet musiał wysłuchiwać
parszywego głosu Jessici.
- Sprawcą jest ktoś inny, ktoś kto nie wzbudza żadnych
podejrzeń – podkreśliła i dodała – To Mike Shinoda.
- Słucham?! – Wrzasnął z końca sali i zdenerwowany popatrzył
na blondynkę.
- Po czym pani tak sądzi? – Spytał zaskoczony sędzia – Ma
pani jakieś niezbite dowody, że to pan Shinoda dokonał się tego czynu?
- Tak – Powiedziała zahipnotyzowana. Popatrzyła kątem oka na
Scotta i zaczęła mówić – Wiem jak to dokładnie było, więc nie zamydlajcie mi
oczu tymi swoimi niezdefiniowanymi argumentami. To było bardzo dawno temu, ale
ja to pamiętam. Wtedy zawalił mi się świat – Popatrzyła bezsilnie na minę sędziego
i dokończyła – Mike ze mną zerwał.
- Kobieto to ty ze mną zerwałaś! – Krzyknął po raz kolejny.
- Jeśli jeszcze raz pan się odezwie będzie pan ukarany lub
wydalony z sali rozpraw – Zganił mężczyznę i popatrzył na kobietę, która w tej
chwili obróciła się w stronę Shinody. Popatrzyła swoimi niebieskimi oczami na
jego wyraz twarzy i bez żadnych skrupułów kontynuowała – Wtedy szłam do domu i
nagle go spotkałam. Szedł cały roztrzęsiony, lecz bez żadnego pohamowania
podszedł do mnie i nagle oświadczył mi, że mnie już nie potrzebuje, że jestem
mu niepotrzebna.
W tej chwili Emily spojrzała pytająco na Shinodę. Ten nie
wiedząc o co może chodzić byłej dziewczynie odwzajemnił spojrzenie, lecz po
chwili załamał ręce i się na nich oparł.
- Jestem prawie pewna, że to Mike podołał się tego czynu.
Nie byłam mu już potrzebna to po prostu wykorzystał sobie pierwszą lepszą
laskę. Jak to on, nigdy nie był lojalny w stosunku do kobiet. Wykorzystywał mnie!
– Wtedy z żalem w oczach spojrzała na ludzi i wrzasnęła – Wykorzystywał! I co?!
Nadal jest taki święty?
- Jessica co ty odpierdalasz?! – Wrzasnął Mike z końca sali.
- To pana ostatnie upomnienie, jeśli jeszcze raz pan
podniesie głos to zostanie pan wydalony z sali. Zrozumiał pan? – Spytał się po
raz kolejny, a po tych słowach Mike opadł na swoje siedzenie.
- Widzi pan! Nawet teraz jest agresywny! – powiedziała do
niego zrozpaczona i uroniła łzę. Zdezorientowany mężczyzna miał ochotę wstać,
zrobić cokolwiek lecz to był dla niego nie lada wyczyn. Chester widząc zamiary
mężczyzny złapał go za rękę i spojrzał na niego znacząco. Zrobił to samo lecz
po jakimś czasie uległ i wsłuchiwał się w następne oskarżenia byłej dziewczyny.
- Tak naprawdę nie jestem pewna na sto procent czy jest
winny Scott czy Mike… - powiedziała i nagle zobaczyła gniewne spojrzenie
mężczyzny.
- Co ty wygadujesz?! – Krzyknął do blondynki oskarżony i
dokończył – Przecież wiesz, że nie jestem winny!
- Nie wiem Scott – powiedziała wzruszając ramionami, a ten
pełen złości usiadł ponownie na swoim miejscu i wrzasnął:
- Czy ty mnie kochasz czy kogoś innego?! Przecież wiesz, że
to nie ja!
W tej chwili sędzia walnął młotkiem, a huk rozprzestrzenił
się po całym pomieszczeniu w mgnieniu oka.
- Do czego pani zmierza? – Po chwili spytał zaciekawiony.
- Obiecajcie mi, że on się do mnie nie zbliży –
Zadeklarowała się – Błagam, zróbcie coś by Shinoda nawet na mnie nie patrzył –
krzyknęła błagalnym tonem – On mnie zabije!
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy by do tego nie dopuścić.
Zdezorientowany chłopak siedział i czując jak wszystko
miesza się w jego umyśle nerwowo zaczął telepać rękoma. Nie wiedział o co może
chodzić Jessice, czy to kolejny podstęp czy coś innego.
- Obecny tutaj Mike Shinoda – Wtedy spojrzała na mężczyznę i
ponownie wskazała na niego – On mnie wykorzystał. I myślę, że mógł to samo
zrobić z siedzącą obok poszkodowaną!
- Co?! – Wrzasnął z tyłów, lecz po chwili wiedząc czym to
się może skończyć usiadł i słuchał jej kolejnego potoku słów.
- Tak! Nie wywiniesz się od tego! Mike Shinoda mnie
zgwałcił! – W tej chwili wyciągnęła chusteczkę i zakryła nią swoje usta. Wywołując
u siebie lekki szloch oparła się o barierkę i zaczęła opowiadać – To było
dawno, zdarzyło się w tym samym czasie co wykorzystanie Emily. On mnie
zdradzał, nie był lojalny, ale co ja miałam zrobić? No co?! – Krzyknęła i
ponownie oparła się o belkę – Kochałam go! Wszyscy uważają go za wielkiego
człowieka, bo co? Bo muzyk? Bo muzyk w jakimś nieznaczącym nic zespole?! – W
tej chwili spojrzała naprzeciw siebie i dodała bezsilnym głosem – Wiem, że
teraz może wydawać wam się że kłamię, że te informacje są wyolbrzymione, że
zmyślam. Nie mówię tego by go upokorzyć, tylko po to by on nie wykorzystał
innych dziewczyn. On rozkochuje wszystkie lecące na nie panny, bo wydaje mu się,
że może wszystko, a potem? Zostawia je i wykorzystuje.
- Czego pani wcześniej tego nie zgłosiła? – Spytał
mężczyzna.
- Bałam się – powiedziała i otarła oczy – Groził mi. Mówił,
że jak komuś powiem to stanie się ze mną coś złego. Bałam się! – Wrzasnęła i
wybuchła płaczem.
- Przecież widać, że kłamie! Nie dajcie się nabrać na tę
szopkę! – Krzyknął do sędziego zdesperowany Shinoda i bez żadnych skrupułów
wstał z miejsca. Nie ruszając się nigdzie popatrzył w oczy mężczyzny, a później
na stojącą kobietę, która udawała jak tylko potrafiła. Nie wiedział co zrobić.
Nie miał siły podejść i nawet nie miał argumentów na to by się obronić. Wtedy
odwróciła się w stronę Mike’a i powiedziała:
- A dziecko kazałeś mi usunąć! – W tej samej chwili po
mężczyźnie zaczęły chodzić oczy wszystkich zebranych osób. Stał otumaniony, nie
wiedział co nim teraz kieruje. Czy złość czy bezsilność.
- Jakie dziecko? – Spytał prokurator, a ta zaczęła mówić.
- Zrobił mi bezczelnie dziecko, a potem kazał usunąć. Bo jak
nie… - Wtedy się zawahała i z wielkim bólem dokończyła – Bo jak nie to załatwi
i mnie i to dziecko. Chciałam go! A on co? Zaszantażował mnie!
- Jessica ty jesteś nienormalna! Co ci strzeliło do głowy,
sama wiesz jaka jest prawda!
- Panie Shinoda zostaje pan ukarany karą porządkową w
wysokości 200 dolarów! Jeszcze raz takie zagranie, a jak obiecałem zostanie pan
wydalony z sali rozpraw!
- I co ja mam powiedzieć? Było tak ciągle. Był zdenerwowany,
przemęczony. A ja się nie liczyłam. Byłam na tym drugim planie, zdesperowana
kobieta, która kochała takiego dupka. Nadal nie wiem jak mógł mi to zrobić, ale
to dziecko było owocem gwałtu – powiedziała i w tej chwili po raz kolejny
wyciągnęła chusteczkę – On o tym wiedział. Wiedział co mi zrobił, wie dokładnie
jak przyszedł do domu i mnie wykorzystał – Wtedy odwróciła się w jego stronę –
Będzie ci się to śniło po nocach! Będziesz mnie miał na sumieniu, mnie i to
nienarodzone dziecko! – Wtedy uklękła na barierce i powiedziała bez żadnych sił
– Tak bardzo chciałam je urodzić.
Shinodzie załamał się świat. Siedział na drewnianej ławce i
wiedział, że fałszywe zeznania kobiety mogą przysporzyć mu wiele kłopotów.
Nagle ktoś się odezwał.
- Wysoki sądzie, przecież widzi pan że ona kłamie! –
Krzyknęła zszokowana Emily i dodała – Mike nigdy takiego czegoś by nie zrobił,
znam go za dobrze. I pana Shinodę i pana Benningtona. Ludzie obudźcie się! –
krzyknęła do nich – Nie widzicie tej całej szopki? Najpierw oskarżacie Chestera
o gwałt na mnie co jest zupełnym kłamstwem, a później jego – W tej chwili
wskazała na zrozpaczonego mężczyznę – Jedynym sprawcą jest Scott, z ręką na
sercu mogę powiedzieć że nie kłamię, a Jessica wrabia wszystkich kogo się da!
- Rozstrzygniemy tę sprawę, na razie proszę się uspokoić.
- Nie zrobię tego, bo to jest niedorzeczne! – Oparła się o
ławkę i dodała – To jego macie wsadzić do więzienia, nie Mike’a! On nie jest niczemu
winny!
- Proszę usiąść, rozważymy wszystkie warianty w tej sprawie
i na pewno nikt nie będzie oskarżony bezpodstawnie – Wtedy zwrócił się do
blondynki – Chciałaby pani jeszcze coś dodać?
- Tak – stanęła pewnie – Nie wiem czy Mike’a jest
odpowiedzialny za gwałt na pani Deuce, lecz wiem, że dokonał tego na mnie.
Dlatego teraz składam na niego oskarżenie. Mam nadzieje, że odsiedzi tych kilka
lat, tylko dlatego, że jest niepohamowany w czynach!
- Jessica, ja cię kochałem… - powiedział cicho i oparł się o
własne ręce. Schowany pod barierą własnych myśli krążył wokół rzeczywistości i
fikcji. Chciał by to wszystko cofnąć, chciał teraz siedzieć w domu i nawet
zamartwiać się starymi problemami, nie chciał nowych.
- Ja też, ale nie sądziłam, że mógłbyś być do takiego czegoś
zdolny – powiedziała bezdźwięcznie i usiadła na własne miejsce, gdy usłyszała
podziękowania ze strony sędziego.
Kilkanaście minut
później…
Kilku mężczyzn weszło do środka zasiadając na swoje własne
miejsca. Popatrzyli bez emocji na każdą osobę, która składała dzisiaj swoje
zeznania i założyli ręce na stół.
Shinoda siedział obok Chestera, który co chwilę oceniał jego
zamiary i próbował uspokoić zdenerwowanego przyjaciela. Nic z tego. Jak kłębek
kurzu przenosił swoje myśli z jednej strony na drugą, próbując przy tym
oddzielić emocje od czynów.
- Rozprawa zostaje przeniesiona na drugi termin ze względu
nowych dowodów w sprawie i przybycia nowego oskarżonego.
- Ale jak to? – Spytała cicho kobieta i ze szklankami w
oczach popatrzyła na Chestera. Ten kiwnął głową, że wszystko będzie dobrze
uspokajając ją tym samym. Ona spojrzała w ich stronę. Miała ochotę krzyknąć, lecz
nie mogła. Nie zmieniłaby ich decyzji w kilka sekund.
- Ponadto pan Shinoda zostaje aresztowany za
prawdopodobieństwo podjęcia się gwałtu.
- Słucham?! – Wrzasnął i w tej samej chwili wstał z ławki.
Emily zrobiła to samo i podbiegła do mężczyzny lecz funkcjonariusze złapali ją
i z całej siły próbowali postawić ją do pionu.
- Co wy do jasnej cholery robicie?! Przecież wiecie, że to
nie prawda! – Wrzasnęła zdesperowana i wbiła swoje paznokcie w ręce jednego z
nich, lecz po jakiejś chwili lekko usadowili ją na ławce i unieruchomili.
- Proszę wyprowadzić pana Shinodę – powiedział sędzia.
- Jestem niewinny! – Krzyknął po raz kolejny i popatrzył na
Jessicę – Po co ci to? Chcesz zniszczyć komuś życie po raz kolejny?! – Spytał
się kobiety, lecz ta niczym nie ruszona popatrzyła na jego złączone bransolety
na rękach.
- Popełniacie wielki błąd! – powiedział do nich Chester i
popatrzył na przyjaciela – To Jessica usunęła ciążę z własnej woli i to ona go
rzuciła, nie wplątujcie w to Mike’a! Czemu to do was nie dociera?!
- Proszę się uspokoić! – Sędzia walnął kilkakrotnie młotkiem
w stół i dodał – Rozprawę uznaje za zakończoną.
***
- To nie jest prawda! – Wrzasnęła do Chestera Emily i
schowała głowę w dłoniach.
Mężczyzna nie powiedział nic, tylko widząc słone łzy kobiety
objął ją i złapał za jej ciemne włosy bardziej przysuwając do siebie.
- To jest wszystko przeze mnie! – powiedziała z płaczem w
tej chwili spotkała się ze spojrzeniem Benningtona.
- Co ty wygadujesz?! – Spytał zaskoczony.
- Gdyby nie ja nie bylibyście tutaj, gdybym nie poznała
Scotta też byście tu nie byli, Jessica poznała przeze mnie Scotta…
- Ale nie miałaś wpływu na zeznania tej suki – powiedział i
położył ręce na jej ramionach.
- Gdybyście mnie nie poznali Mike nie siedziałby teraz za
kratami w areszcie! – Wrzasnęła lecz Bennington szybko jej odpowiedział.
- Gdybyśmy cię nie poznali znowu żylibyśmy tym rutynowym
życiem, a w tej chwili ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie mając
cię przy sobie – powiedział spokojnie i dodał – Mike nie pójdzie siedzieć, bo
nic nie zrobił. To i tak wyjdzie na jaw, że nie jest winny. Prawda jest
zupełnie inna.
- Mam pytanie – zawahała się lecz po jakimś czasie
kontynuowała – Jessica była w ciąży?
Bennington popatrzył na nią łagodnym wzrokiem i śledząc
dokładnie jej każdą rysę wywołaną potokami płaczu odpowiedział:
- Była, ale Mike dowiedział się o tym niedawno przez
przypadek, a on sam by jej takiego czegoś nie zrobił. Znam go zbyt długo i zbyt
dobrze, żeby uwierzyć w to że on wykorzystał tę dziwkę!
Zaskoczona tą wiadomością otarła łzy i popatrzyła na jego
twarz.
- Tylko nie płacz już – W tej chwili podszedł do niej i
objął ją ramieniem. Ona kiwnęła głową, że zrozumiała ten przekaz i w tej chwili
złapała go za rękę. Przeszli przez korytarz i nagle spotkali się z głośnym
hukiem wystającego tłumu. Spojrzała na Chestera i widząc jego niezadowoloną
minę wzdrygnęła się, ale zrobiła to co on. Otworzył drzwi i w tej samej chwili
flesz aparatów fotograficznych rozbłysnął w jego oku. Spojrzał na tłum ludzi i
chwycił rękę kobiety, która zasłoniła się swoją narzutą.
- Mike Shinoda w więzieniu? – Spytał pierwszy i w tej samej
chwili pojawiła się duża fala świateł.
- Za żadne skarby im nie odpowiadaj – ostrzegł Emily
mężczyzna i zszedł ze schodów budynku.
- Co może pan powiedzieć o nowym związku?
W tej chwili Emily spojrzała przed siebie i nie zważając na
bezsensowne pytania udała się w stronę samochodu. Złapała za uchwyt i ujrzała Chestera,
który zrobi to samo.
- Jutro to będzie sensacja. Shinoda zrobi tym furorę,
jeszcze większą będzie to, że oskarżyła go modelka. – powiedział i walnął głową
o kierownicę – Jesteśmy skończeni.
W tej samej chwili kobieta zakryła dłońmi usta i schowała
głowę w swoich kolanach nie zważając na wścibskich fotoreporterów.
Witam wszystkich bardzo serdecznie :)
Ten post dedykuje moim rodzicom, którzy twierdzili ( i nadal tak twierdzą), że programy typu " Trudne Sprawy" "Dlaczego Ja" oraz " Sędzia Anna Maria Wesołowska" i " Sąd Rodzinny" nigdy mnie w życiu niczego nie nauczą. Ten rozdział jest dla was! :)
Ogólnie to stanęłam chyba przed największym zadaniem na tym blogu, musiałam opisać to dosyć rzeczywiście i bez mydlenia oczu, mam głęboką nadzieje że mi się udało ( I to chyba tego fragmentu bałam się najbardziej ). Wstawiłam zdjęcie, które od pewnego czasu stało się moim ulubionym, idealnie ukazuje pracę chłopaków nad nowym albumem, który mam nadzieje będzie niesamowity, jeśli będzie taki jak singiel to będę w niebie.
Tułałam się z tym rozdziałem, błędów narobiłam w ciul, chyba dokonałam największej korekty w tym blogu od niepamiętnych czasów i pewnie tych błędów kilka jeszcze zostało. Mogłam coś przeoczyć, człowiek nie jest nieomylny :)
Więc dziękuje za to, że jeszcze ze mną jesteście, czytacie moje wypociny no i do następnego! :)
Pozdrawiam ;*
Jezu! Nawet nie wiesz jak przeżywałam to wszystko. ;-;
OdpowiedzUsuńTa cała sytuacja w sądzie. Co za głupia blondynka. Biedny Shinoda. ;-;
Jestem zszokowana. Boże Święty. Siedzę i trzymam się za głowę. ;-;
Jestem bardzo ciekawa co się teraz stanie. Mam nadzieję, że Mike nie pójdzie siedzieć. ;-;
No nic. Życzę Ci dużo weny i czekam z niecierpliwością na następny (pewnie równie genialny) rozdział. ;*
Boże, Twój Chester jest tak idealnie durnowaty, że aż mi się morda cieszy :D Jego teksty sa po prostu mistrzowskie ^^
OdpowiedzUsuńA Mike'a mi szkoda. Bidula, dużo przeżył przez tą cholerną Jessice.
Hm co do rozprawy, trochę teatralnie brzmią słowa Emily. Zamiast krótko powiedzieć co się stało i zakończyć to wszystko, to ubiera to wszystko w takie słowa jakby wygłaszała orędzie do narodu ;)
Jessice to bym przyczepiła do samochodu i pociągnęła tak ze 100 km po szkłach i kamieniach. Co za wywłoka!
Czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie sprawy. Scott powinien zgnić w więzieniu, a Shinoda wyjsć od razu. Niech Chaz wynajmie jakiegoś dobrego prawnika, ktory pogrąży i Jessice i Scotta.
Jestem pod wrażeniem, mi Trudne sprawy i cała reszta robi sieczkę z mózgu, a Ty się potrafiłaś czymś takim zainspirować :D
Odnośnie długości, Twój jeden rozdział to jak przynajmniej 3 moje :P Do takiej wprawy na bank nie dojdę :P
Pozdrawiam :)
Nowyyy, nowyyy, nowyyy! Tak sobie w myślach krzyczałam jak zobaczyłam kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOo cholerka, że tak pozwolę się wyrazić. Tak czekałam na tę rozprawę, że o niej zapomniałam XD Także lekko no i pozytywnie mnie zaskoczyłaś :D Mike jest strasznie uparty i zgryźliwy. Ale trzy słowa '' zabiła mi dziecko'' zatrzymały mnie na chwilę, niby zwykłe dwa słowa, ale znając uczucia Shinody i jego sytuacje wywołały u mnie momentowe zatrzymanie. Początek bardzo ładnie napisany, wkręcił mnie, serio :)
O boże akcja w domy Emily po prostu zatrzymała moje bicie serca na sekundę, myślałam że to Scott! Ty jesteś podstępna, nieźle potrafisz nas wywieść w pole XD Jeeej xd ja też nie lubię gdy ktoś dotyka moich włosów XD ''Jakby dostał lekko nie zamknęliby mnie na kilka dni w areszcie '' to zdanie wywołało u mnie cichy śmiech :D Uuwielbiam wątki Chestera z Emily gdy są sami :)
Ohhhh rudowłosa podbiła moje serce! Taka dziewczyna to skarb! Zwłaszcza dla Mike'a powinien dać jej szansę. Nieźle to rozegrałaś z tym adresem i napisałaś, tym bardziej że początek wydawał się taki nijaki między nią a nim, wydawało się że ruda jest twardą sztuką xd Jestem pod wrażeniem, po raz któryś już dzisiaj z kolei XD
O ja pieprze :O Jessica to kawał SUKI! Sorki za wyrażenie, ale innego no nie da się użyć.. Wszystko się porozwalało, a to wszystko wina tej lafiryndy. Cholera jasna na miejscu Emily i Mike'a udusiłabym ją na miejscu, co za babsko! Mam nadzieje, że dostanie za swoje :/
Chester jest pełen nadziei, ktoś musi być. Dobrze, że jest z Emily, nie wiadomo co by jej jeszcze przyszło do głowy. Boże a skąd te media już tyle wiedzą, jakie to jest denerwujące. Nie byli na rozprawie, a wiedzą o takich sprawach jakby tam byli ._.
Hahaha tak myślałam, że wzorowałaś się na Sędzi Anny Marii Wesołowskiej po prostu to czułam XD O reszty nie miałam pojęcia XD Oj udało Ci się, normalnie na blogach skończyłoby się to happy endem, ale właśnie za to uwielbiam twój blog, za zwrot akcji! :) Wyszło Ci to idealnie :) Na pewno będzie niesamowity, Oni są niesamowici! Szykują dla nas fanów ogromną bombę, czuje to :D Oj tam gadasz o błędach, skupiałam się zbyt bardzo na akcji, żeby zwracać uwagę na błędy, z resztą jesteśmy tylko ludźmi czasem zdarzają nam się gorsze dni :D Strasznie dziękuję Ci za rozdział, teraz uciekam spać bo rano nie wstanę do szkoły XD Już czekam na następny, życzę Ci miłego weekendu! ;) /Kuroichi
Tak się wkręciłam w tą akcję, że naprawdę prawie nie wrzeszczałam na Jessicę. Rozdział jest świetny, coraz bardziej mnie ściąga to wszystko.
OdpowiedzUsuńBiedny Mike, oby się jakoś wykręcił z tego. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Jezu, przepraszam za spóźnienie. Twój urodzinowy shot był gotowy już wczoraj, ale internet odmówił współpracy ;___;
OdpowiedzUsuńSpóźnione życzenia i zapraszam na prezencik do siebie.
CO DO CUDOWNEGO ROZDZIAŁU: Skomentuję za kilka minut na komórce, bo kradzione wifi nie wspólpracuje, tak jak bym chciała.
Spóźnione? :)
UsuńChyba coś ci się pomyliło bo dopiero mam je za tydzień ale dziękuje! ;D
I czekam z niecierpliwością na opinię. ;)
Jezu, brakuje mi słów. To jest jeden z najlepszych rozdziałów, jakie napisałaś. Oczywiście wszystkie są genialne, ale ten wyjątkowo mnie wciągnął. Pewnie to przez ten wątek rodem z Anny Marii Wesołowskiej. W każdym razie mam ochotę udusić Jessicę własnymi rękami. Scotta zresztą też. W życiu bym nie pomyślała, czytając pierwsze rozdziały, że odegrają tak niecne rolę w całym tym opowiadaniu. Oby Linkini pokazali im, gdzie raki zimują, bo z całą pewnością na to zasługują! Na koniec - pieprzeni dziennikarze. Wszędzie wtryniają nosa, jakby powinno ich to obchodzić. Ale cieszę się w sumie, że tak szybko nie rozwiązałaś tego wątku z rozprawą. Po cihutku liczyłam, że coś tam jeszcze namieszasz. Bez tego byłoby nudno. Zreszta wszyscy twoi czytelnicy dobrze wiedzą, że ty lubisz zaskakiwać! No i cóż, mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się jak najszybciej, bo umieram z ciekawości. Pozdrawiam ♡
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo kurde...DZIAD KOMENTARZ SIĘ USUNĄŁ!
OdpowiedzUsuńTAK TO JEST JAK SIĘ KOMENTUJE POD WPŁYWEM EMOCJI Z KOMÓRKI! NIE POLECAM NIKOMU!
Ehh...Matko Przenajświętsza... Byłam w 100% przekonana, że będzie dobrze! Ta rozprawa...te sądy...ta JESSICA! O FU.
Mam jej okropnie dość! Jezu...Jak można wsadzić Shinodę do pierdla? Jak?! JAK?!
Trzęsę się z emocji...Ugh, ja chcę kolejny rozdział teraz! Boże, biedny Mike, biedna Emily, biedy Chaz...Oni nie zasługują na takie beznadziejne życie...No kurczę, Emily i Chesterowi zaczyna się układać, a teraz ten sąd...Ehh...Smutne. Cholernie smutne.
Szczerze, to myślałam, że rozwiniesz wątek z Lisą, tzn. że powie Mike'owi, dlaczego wtedy się rozpłakała...Ale to dobrze, że w końcu tego nie napisałaś, bo chyba pękłabym z emocji! Jejku...
Jestem pod wrażeniem, bo przeraża mnie fakt, że miałabym opisać teraz rozprawę sądową o.O Boję się takich długich fragmentów, gdzie trzeba pisać zwięźle i na temat, jak to w sądzie. Znasz mnie i wiesz, że i tak walnęłabym gdzieś opis na pół posta i wyszłaby dupa i masło maślane...
Tobie się to udało. Czasami czułam nieporadność w budowie zdań no i momentami bohaterowie mówili trochę zbyt...poetycko XD (jeśli wiesz o co mi chodzi)...No dobra, spróbuję wyjaśnić na podstawie przykładu:
"Po chwili podszedł do mnie i złapał za dłonie wywołując ból"
Hmm...Coś jest nie tak z tym zdaniem. To znaczy konstrukcja w porządku, ale chodzi o sens... Kiedy jest się pod wpływem emocji (a umówmy się, że gdy składa się zeznania to tak jest) to mówi się raczej nieskładnie, szybko, bez długich wywodów.
Nie prościej byłoby po prostu napisać, że złapał ją za ręce?
Tutaj to o bólu zupełnie nie jest potrzebne, bo nawet tak logicznie myśląc, to rozumna istota skojarzyłaby, że jeśli ktoś chce cię skrzywdzić, to raczej nie będzie delikatny i nie będzie łagodnie łapał za rączki, a szarpał, ciągał i bił. No i jeśli dopisuje się już coś takiego, jeśli koniecznie chcesz dodać, że "to bolało", to bez zbytniego lania wody :P Wystarczą proste zdania, ale logiczne i takie, które łatwo zrozumieć.
Także to tak na marginesie...
Hm...Co ja jeszcze miałam napisać...A! Gubisz "ę" w czasownikach w pierwszej osobie liczmy pojedynczej. ZAWSZE piszemy "ę" w takich przypadkach: jadĘ, pijĘ, kopiĘ, czujĘ, dziękujĘ.
Zapamiętasz, nie? C:
O, jeszcze jedno sobie przypomniałam:
"Masywne dłonie przejechały ciężko po mahoniowych drzwiach wydobywając z nich wielki stukot. "- Hej, a nie prościej napisać, że ktoś ZAPUKAŁ? XD Zdanie jest proste, przejrzyste i nie ma tego zbędnego gadania.
"Nie słysząc żadnego odzewu z ich strony postanowił nie czekać ani chwili dłużej i złapał za klamkę"- z tego zdania wynika, że Chaz słuchał odzewu od DRZWI. A JAK DRZWI MAJĄ SIĘ ODEZWAĆ? :D
Nie obraź się, ale postanowiłam jak raz pobawić się w korektorkę i wytknąć błędy. Wybaczysz mi? :'D
Och, pewnie, że wybaczysz.
Fabuła oczywiście cuuuuuuuuuuuuuudo! Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Już się tam wyżej rozpisałam, jak bardzo nienawidzę teraz Scotta i Jess...Ugh, zabij ich. Powolną i długą śmiercią...
Ale Chazy i Emily są słodcy. Zawsze byli. No ale teraz to takie szczególnie urocze, bo Bennongton tak wspiera Emily...Ach...! ;-)
No nic, wypadałoby kończyć ten przydługi i chaotyczny komentarz.
Przepraszam, że tak późno, ale tamten pierwszy się usunął (chociaż zaznaczam, że ten jest o wiele dłuższy od pierwszego, może Cię to ucieszy :P)
Jeśli faktycznie nie miałaś tych urodzin, to przepraszam za moją gapowatość XD Jezu, zabijcie mnie.
ALE PRZYNAJMNIEJ JAKO PIERWSZA ZŁOŻYŁAM CI ŻYCZENIA ^^
Ależ to miłe uczucie.
Ech, miałam kończyć, a znów się rozpisuję...Także dobranoc, dziękuję, weny, przepraszam, zdrówka i miłości :* Trzymaj się!
Aaaa xD Znowu źle! :D
UsuńHahah :D
Uwielbiam twoje opinie, twoje za i przeciw, bo z każdym nowym rozdziałem siadam i " Tak, ten będzie starzałem w dziesiątkę". No ale zawsze mi czegoś brakuje.
Tak pamiętam o "ę" itp, ale jak czasem coś przeoczę to.. :D Kiedyś mi takie coś napisałaś i zaczęłam bardziej zwracać na to uwagę.
Czego nie mogłam napisać prosto? Kurczę, jestem dziwna ale unikam prościzny. Nie wiem czy to dobrze ( Według Ciebie źle xD ), ale wole napisać coś rozwiniętego. Jestem głupia, wiem.
Momentami brzmiało patetycznie i poetycko, ale w połowie chciałam uzyskać taki efekt, rzucił się w oczy widzę. Sama nie wiem czemu to zrobiłam, może miałam podkreślić złość panny E. co do zgromadzonej reszty ( Sama się tak zachowuję jak mnie coś rozdrażni :))
No i jeszcze raz dziękuje za życzenia, no i obiecuje że następnym razem coś z tym zrobię i Ciebie w pełni zadowolę :)
Dzięki za komentarz, coś mnie tchnęło by na niego odpowiedzieć :)
U mnie nowy, zapraszam :)
OdpowiedzUsuń