sobota, 22 lutego 2014

Rozdział XXXVIII




- To na co masz dzisiaj ochotę? – Spytała uśmiechnięta kobieta wpatrując się w oczy swojego towarzysza. Złapał delikatnie za jej dłonie i szybko odpowiedział.
- A ty co chcesz porobić?
- Możemy gdzieś razem wyjść albo po prostu posiedzieć w domu. Wybór należy do Ciebie – Zrobiła przerwę i położyła się obok Chestera – Ja się podporządkuję.
- Czyli nie usłyszę konkretnej odpowiedzi – podsumował jej wypowiedź i wpatrując się w nagi sufit zaproponował – Pomyślimy później. Teraz chodź na śniadanie.
Mężczyzna leniwie wstał z łóżka i siadając na jego rogu usłyszał słowa kobiety.
- Dziękuje, że jednak zostałeś – Wysłała mu uśmiech pełen wdzięczności, lecz on dostrzegł go tylko kątem oka.
- Nie ma sprawy – Odpowiedział jej i podniósł się z materaca – Powiem Ci że masz tu dosyć dziwnie…
- Przyznaj się, że bałeś się usnąć w takiej ruderze – Zaśmiała się lekko.
- Wcale nie – Zwrócił się ku niej i dodał – Takie „rudery” nie robią na mnie żadnego wrażenia – prychnął i otworzył drzwi.
- Ej nie gadaj że będziesz robił śniadanie w moim domu! – Krzyknęła i zsunęła się z łóżka wyprzedzając Benningtona.
- A co w tym złego? – Spytał i nagle obrażony rzucił – Dobra, jeśli uważasz że spalę ci kuchnię…
- Oj, proszę. Uspokój się – Powiedziała i dorzuciła kilka słów – Chociaż z tym spaleniem kuchni… - Tu się zatrzymała by sztucznie pomyśleć - Faktycznie. Zostaw ją. Jesteś nieobliczalny.
- Nie pozwalam sobie tak o mnie mówić! – Dorzucił ze śmiechem.
- To dalej ogierze! – Wrzasnęła pchając go przez drzwi i rzuciła – To ty gotuj, a ja zobaczę czy mam tutaj telefon.
- Po co ci telefon? – Zapytał zdezorientowany.
- Strażakiem nie jestem – Powiedziała i zamknęła szczelnie drzwi. Nagle poczuła wstrząsy. Chester z całej siły próbował wejść do środka lecz Emily nie pozwalała mu na ten czyn.
- Tak się bawimy? – Wrzasnął po raz kolejny i usłyszał głośny śmiech kobiety.
- Chciałeś robić śniadanie to idź! Ja sobie poczekam – Odparła z kolejną salwą śmiechu i wiedząc że mężczyzna opuścił już jej drzwi usiadła na rogu łóżka.

                                                                         ***                                        


- Zwykłe kretyńskie zachowanie, zwykły kretyn, zwykły idiota – podsumował siebie Mike stojąc przed lustrem. Ocenił wzrokiem lekko pomiętą koszulkę i wziął się za rozczesywanie włosów. Widząc jak każde pasmo buja się w zupełnie inną stroną niż pozostałe zaklął w myśli i nadal uporczywie zmagał z ich idealnym ułożeniem. Doprowadzając w końcu do ich porządku odszedł od lustra i spojrzał na zegarek. Uśmiechnął się w duchu i zostawiając po sobie tylko cień w poprzednim pokoju, szybko założył kurtkę i przekroczył próg.
Z lekkim niedowierzaniem wsiadł do swojego samochodu i nie wierząc w swoją inteligencje odpalił silnik. Popatrzył na miejsce pasażera i nie znajdując tam nikogo prócz swojej wyimaginowanej postaci o imieniu Brak Przekonania pojechał w prawą uliczkę udając się prosto pod zaplanowane wcześniej miejsce.
Dom był ten sam. Trochę przesadzony, ale jak na gust Shinody był w miarę przyzwoity. Bywał tu już wiele razy, więc i kolejny raz nie zawahał się zadzwonić do właścicielki. Długo nie czekał. Minęła chwila gdy blondynka otworzyła mu drzwi i zaprosiła do środka.
- Mike! Jednak przyszedłeś! – Krzyknęła nade zadowolona i powiesiła jego kurtkę na wieszaku.
- Nie wiele tu się zmieniło – Podsumował i razem z blondynką wszedł w głąb pomieszczenia. Widząc pełno przedmiotów w tandetnym stylu skrzywił się lekko, lecz nie dał tego po sobie poznać. Przecież kiedyś był przyzwyczajony do takiego widoku.
- Napijesz się czegoś? – Spytała spoglądając w jego ciemne oczy. Mike nie tracił czasu i zaczął przyglądać się jej fotografiom. Wiele ze stojących zdjęć było zrobionych przez nią lub przez jej znajomych lecz niektóre pochodziły z profesjonalnych sesji zdjęciowych. Przyglądając się im tak naprawdę nie pomyślałby że mogą być aż tak cudowne, nie sądził jednak że ich część została w bardzo dużej mierze przerobiona komputerowo. Nagle widząc na sobie jej pytający wyraz twarzy otrząsnął się z transu.
- Słucham? – Spytał zdezorientowany.
- Zapytałam się czy chcesz coś do picia – Uśmiechnęła się lekko.
- Może być kawa – Odpowiedział jej szybko i dodał – Nie słodzę dużo, tylko półtorej łyżeczki.
- Tak Mikey, wiem – Posłała mu szybko szeroki uśmiech i zachęciła do tego by usiadł na wskazanej przez niej sofie – Mam dla ciebie później niespodziankę.
- Niespodziankę? Jaką? – Zaskoczony tym faktem oparł się o kanapę i usłyszał nie satysfakcjonującą jak dla niego odpowiedź:
- Niespodzianka to niespodzianka. Dowiesz się później.

***

Słonko lekko ogrzewało ich zasłonięte ramiona. Chmury tylko częściowo nachodziły na gorącą gwiazdę, przez co pogoda na dworze nieco się poprawiła. Obydwoje popatrzyli przed siebie i powędrowali wzdłuż znanej uliczki.
- Nie mów tylko, że wyciągnęłaś mnie na zakupy – Oznajmił Bennington wywracając oczami i stanął przed wielką uliczką. Przed nimi rozścielały się wielkie kamienice z otwartymi sklepami.
- Muszę kupić sobie jakieś spodnie i tyle – Odpowiedziała mu i dodała – Nie rób tragedii.
- Wyznaczyć Ci godzinę? – Spytał bez jakiejkolwiek siły – Sam wiem jak się kończą takie zakupy z kobietami…
- Ty tylko byś był niezadowolony i byś marudził. Nic innego – Podsumowała go i oznajmiła – Jeśli chcesz możesz zostać przed sklepem. Nie obrażę się.
Nie mówiąc już nic przypatrzył się wielkiemu budynkowi do którego za chwilę mieli wejść. Nagle coś szturchnęło ramieniem Emily. Kobieta odwróciła się i zauważyła cztery znane jej postacie.
- Co wy tu robicie? – Spytała zaskoczona.
- Robimy zakupy. Tak jak normalni ludzie w normalny dzień – Powiedział zmęczony mężczyzna i usiadł na postawionym obok słupku – Już jestem na nogach kilka godzin i nie daje rady. Tak! Nawet mężczyzna może wymięknąć przy takiej kobiecie.
- Masz coś do mnie kochanie? – Spytała podejrzliwie Annabelle i spojrzała na Emily, która tak naprawdę nie dawała po sobie poznać zakłopotania, które w tej chwili targało całym jej ciałem.
- Wytrzymujesz z nią? – Spytał Ian stojącego obok niego mężczyzny.
- Dopiero się dzisiaj dowiem czy wyjdę z tego cało – podsumował Chester i popatrzył na dwie kobiety, które mimowolnie się do siebie przybliżyły. Mimo wielkich niechęci podały sobie rękę, a jedna z nich wymusiła u siebie nawet lekki uśmiech.
- Nadal tu mieszkasz? – Zapytała zaciekawiona nieznajoma.
- Na to wychodzi – Odpowiedziała i z wielkim bólem wspomnień nie przerwała rozmowy – Słyszałam, że się przeprowadziłaś.
- No tak – Uśmiechnęła się bez szczerości – Mój mąż okazał się zwykłym dupkiem lecącym na dziwki, dlatego też postanowiłam skończyć z tą jego samowolą. Niesamowicie prawda? – Spytała teoretycznie.
- No nie za bardzo – Podsumowała kobieta i usłyszała sugestię swojej towarzyszki.
- Może przedstawisz nas sobie?
- Jasne – Podniosła lekko kąciku ust i wskazała na mężczyznę – To jest Chester – Wtedy spojrzała na niego – Chester, to Suzanne.
- Miło mi – Uśmiechnęła się szczerze podając rękę mężczyźnie. Widząc to Emily poczuła lekką złość, nie dlatego że Bennington poznał nową osobę, tylko dlatego że poznał osobę której w pełni nie ufała. To było jak igranie na krawędzi. Prędzej czy później ona i tak by się złamała, bez względu na to co by się stało. Żałowała przeszłości, ale co miała poradzić? Była tak bezsilna jak teraz.
- Mi również – Chester uśmiechnął się w jej stronę i spotkał się z dziwnym spojrzeniem towarzyszki. Jednak Ian zmienił temat ich potyczek wzrokowych.
- Wyjeżdżamy z Annabelle w góry. Uznaliśmy jednak, że nie należy siedzieć w domu, a Nathanowi przyda się świeże powietrze.
- Bardzo nalegałam na ten wyjazd – Kobieta przybliżyła się do swojego męża i złapała za jego ramię – Jednak jest tak zapracowany…
- Nie przesadzaj kobieto, mam jak na razie urlop – Zakomunikował i dodał – Mam dość swojej roboty – Nagle zmienił temat i zwrócił się bezpośrednio do Chestera – Bardzo udany występ.
Ten nie wiedząc o co konkretnie chodzi, poszperał w głowie i po chwili znalazł to o co chodziło bratu Emily.
- A dziękuje – Uśmiechnął się i zrobił krok do przodu. Popatrzył na chwilę na Emily i ponownie zabrał głos, który skierował do stojącego obok mężczyzny – Musimy się kiedyś udać na piwo czy…
- Na żaden alkohol , grubasie! – kobieta przerwała wypowiedź Chestera krzycząc do męża, a Ian nie zwracając na nią najmniejszej uwagi odpowiedział:
- Masz rację – Odpowiedział mu – Trzymam cię za słowo.
Słysząc propozycję Chestera poczuła w duchu ulgę. Pomimo tego, że tak naprawdę ta sprawa nie dotyczyła jej w pełni nie mogła odrzucić od siebie tego uczucia radości. Jednak ktoś jej w tym pomógł.
- Jesteś dziś zajęty? – Spytała Suzanne towarzysza Emily.
Zdziwiony Chester nic nie odpowiedział tylko ukradkiem ocenił zamiary kobiety, lecz nagle usłyszał kolejną propozycję.
- Taki przystojny mężczyzna… - Uśmiechnęła się – Znam fajną knajpkę obok, możemy tam pójść, spędzić trochę czasu…
- Jakbyś nie zauważyła pan B. jest już zajęty – Uśmiechnęła się sztucznie Emily i stanęła obok mężczyzny, który nadal nic nie odpowiedział na zaczepki wysokiej i szczupłej szatynki.
- A szkoda – Oznajmiła krótko kobieta – Zapowiadał się fajny wieczór – Wtedy jeszcze raz zwróciła się do niego – Ale jakbyś szukał towarzyszki to ja jestem chętna…
- To my już raczej będziemy się zbierać – Przerwał jej zakłopotany Ian widząc nastroje, które panowały między nimi. Pożegnał się z resztą i zabrał ze sobą resztę swojego towarzystwa. Emily stała tak jeszcze przez pewien czas i w pewnym momencie popatrzyła na Chestera.
- Co? – Spytał zdezorientowany. Jej wzrok pełen złości spoglądał na jego twarz, która w tym samym czasie miała ochotę wypuścić głośny śmiech.
- Podrywała cię – Oznajmiła szybko z lekką stanowczością.
- A to moja wina? – Spytał ze śmiechem. Zrobił chwilę przerwy, podszedł do niej i dodał z podniesionymi brwiami – Jesteś zazdrosna.
- Nie jestem! – Wręcz krzyknęła.
- Jesteś, jesteś. Widzę to – Zaśmiał się po raz kolejny i dodał – A ja lubię jak ktoś jest o mnie zazdrosny.
Emily popatrzyła na niego jak na kretyna i nie mówiąc już nic weszła do sklepu z zamiarem kupna nowych ubrań. Bennington widząc jej zmianę w nastroju uśmiechnął się po raz kolejny i z kolejną wielką chęcią wybuchnięcia śmiechem wszedł za nią z udawaną grobową miną.

***

- Pamiętasz? – Spytała kobieta stojąc ramię w ramię z mężczyzną. Ten popatrzył tylko w dal i uśmiechając się w duchu oznajmił cicho.
- No jasne, że pamiętam, jak mógłbym zapomnieć – Oczarowany wpatrywał się w głąb wielkiego klifu. Przed nim rozkwitała przyroda, kwiaty budziły się do życia, a ptaki rozpoczynały swoje arie nad ich głowami. Widząc przesuwające się białe chmury zamknął oczy i rozmarzył się. Dotknął wspomnień i z wielkim uśmiechem na twarzy powrócił do tego co działo się tu kilka miesięcy temu.
Odrębna łąka.
Wyłoniona z wielu innych.
I tylko oni.
Dwoje osób. Leżący na trawie Shinoda uśmiechał się do pięknej blondynki i co chwilę częstował ją swoimi pocałunkami. Słoneczna pogoda rozgrzewała ich ciała, a skwar panujący wokół nie dawał im racjonalnie myśleć. Nagle jedno z nich upada na czerwony kocyk. Czując na sobie pocałunki mężczyzny lekko się uśmiecha i nie daje po sobie poznać zmęczenia po nie przespanej nocy. Słysząc śpiewające ptaki, które przygrywały zakochanej parze, kołysali się w rytm bijącej melodii.
- Chciałabym, żeby to powróciło – Zaczęła kobieta wyrywając Mike’a z transu.
Nie wiedząc co powiedzieć swojej byłej dziewczynie, ponownie zamknął oczy i nie przejmując się tym usłyszał po raz kolejny jej głos.
- A ty? – Shinoda spojrzał na nią zaskoczony – A ty chciałbyś by to nie należało tylko do wspomnień?
Kolejny raz uniknął jej spojrzenia i zaczął przegryzać nerwowo wargę. Widząc to kobieta szarpnęła lekko za jego ramię i spytała ponownie.
- Chciałbyś? Bo jeśli tak, da się to wszystko naprawić. Ja tego nie przekreśliłam – Tu zrobiła przerwę i dodała – Chcę żebyś o tym wiedział. Nic więcej.
- Zaskoczyłaś mnie – Powiedział po chwili wręcz niesłyszalnie.
- Lubię zaskakiwać – Uśmiechnęła się mimowolnie i dodała – Pamiętasz jak właśnie tutaj drzewa się tak kołysały i my z uparciem próbowaliśmy stworzyć jakąś melodię do tego?
- Albo to jak to nam nie wychodziło – Zaśmiał się Shinoda i usiadł na rosnącej trawie – To było dawno Jessica, wiem o tym, że żałujesz tak samo jak ja, że to się skończyło – powiedział niemal pewnie – Cieszę się że wyciągnęłaś mnie tutaj.
- Bardzo chciałam jeszcze raz tu z tobą przyjechać, bo to tak jakby… nasze miejsce – powiedziała cicho.
Mike uśmiechnął się i uświadomił sobie że ta kobieta po wielu tygodniach zaczęła mówić coś z sensem. Przeszła jakąś metamorfozę, grom z jasnego nieba strzelił w jej pustą główkę i napełnił bęben jakąś tam niezdefiniowaną mądrością. Sam nie mógł uwierzyć w to co ona wyprawia. Czy wymodlił taki przebieg sytuacji? Sam nie wie, choć przez wiele pierwszych tygodni siedząc samotnie w nocy obmyślał to jak powróci do blondynki, co się stanie gdy ją spotka lub czy takie spotkanie w ogóle nadejdzie. Wiązał dużo nadziei, głównie marzył o tym co się teraz dzieje. Czy nadal kocha kobietę? Jest mu to trudno określić, lecz w jednym jego rozum i serce się zgadza. Tak czy owak tak szybko o niej nie zapomni.

***

-  Było długo? – Spytała rozbawiona Emily – Nie, nie było. Więc następnym razem jak Chesterek coś zarzuci to Chesterek pomyśli dwa razy.
- Jesteś niemożliwa – Zaśmiał się.
- Jedyna w swoim rodzaju – Odwzajemniła uśmiech i nagle usłyszała pytanie.
- Kim była ta szatynka? Ta co tak natarczywie prosiła mnie o zgodę na wspólną kolację?
- Moja była przyjaciółka, która najprawdopodobniej nic się nie zmieniła – Odparła szybko i razem z Benningtonem skręcili w lewą stronę zostawiając za sobą dużą sieć sklepów.
- Czego już się nie przyjaźnicie? – Zapytał zaciekawiony.
- Przypadek, zawiść, brak rozumu, szczeniactwo oraz to że nie potrafiłyśmy wzajemnie siebie słuchać – Mężczyzna miał już zaprotestować, gdyż spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi lecz kobieta go ubiegła – Proszę, nie drążmy tego tematu.
- Zawsze jesteś taka skryta w sobie? – Stanął na środku ulicy, a Emily widząc to zrobiła podobnie. Stanęła naprzeciw Chestera i bez jakichkolwiek emocji odparła.
- Nie jest ci to do niczego potrzebne.
- Pomimo tego chce wiedzieć. Chce wiedzieć o tobie wiele rzeczy – powiedział do niej i spotkał się z jej dziwnym spojrzeniem.
- Tego nie musisz – powiedziała – Nie, że chcę to ukryć, ale po prostu dla wspólnego dobra mnie, Suzanne i ciebie nie wyjdzie to na jaw. Wybacz – Wtedy lekko się uśmiechnęła i dała mu propozycję – Pytaj o cokolwiek tylko nie o to.
- Dobrze – Zaczął i ujął jej rękę – To może… - W tej chwili szperał w umyśle by wydobyć z niego jakieś jedno racjonalne pytanie – Kim zawsze chciałaś być w przyszłości?
- Aktorką – Zaśmiała się i dodała – Tak wiem, głupie, ale każdy kiedyś miał wyolbrzymione spostrzeżenia na świat – Wtedy zwróciła się ku niemu – Teraz ja.
Chester popatrzył na nią rozbawiony i usłyszał pytanie.
- Dom nad morzem czy w górach.
- Dziwne pytanie – Oznajmił zaskoczony.
- Odpowiadaj – Uśmiechnęła się.
- Morze. Wielka willa nad morzem, kilkanaście metrów od morza. Zachód słońca w kolorze pomarańczy, codzienne wstawianie, śpiew mew, szum fal, które co chwilę obijają się o skały. To poranne chodzenie po gorącym piasku, owoce morza… - Rozmarzył się i nie zauważając tego, że za chwilę mają skręcić w następną uliczkę dodał – Kiedyś chciałem zamieszkać nad morzem, teraz zresztą też.
- W czym problem? – Spytała – Szczerze mówiąc masz wykonalne marzenie.
- Praca – Odpowiedział szybko i nagle stanął.
Spojrzał w drugą stronę i będąc już pewnym tego co się stanie spytał:
- Ile mamy do samochodu?
- Jest niedaleko… A coś się stało?
- Tak – powiedział do niej i przyspieszył kroków – Zdaje się że mamy nieproszonych towarzyszy.
Zaśmiała się i wiedząc o kogo chodzi zrobiła to samo co Chester.
- Często tak macie? – Zapytała zrezygnowana.
- Dość często – Odpowiedział – Może miałbym do nich jakąś empatię lub nawet lekkie zaufanie gdyby nie to że wszystko co powiesz jest od nowa redukowane z zupełnie innym sensem. Najgorsze jest wywlekanie czyjejś prywatności – Tu się zatrzymał – Tak, to boli najbardziej. To, że wszystko może po prostu popsuć ci życie.
- Ale być może nie wszyscy są tacy źli jak wam się wydaje.
- Nie Emily. Wszyscy są źli. Wszyscy są źli gdy chcą zarobić na twoim pieprzonym życiu – Otworzył drzwi do samochodu i do niego wsiadł. Popatrzył na kobietę, która w tej chwili już siedziała obok niego i dodał – Ja im takiej satysfakcji nie dam. Trochę walczyłem o swoją przyszłość, lecz nie po to by budować przyszłość tych kretynów.

***

Shinoda stał obok domu kobiety. Nad nimi rozprzestrzeniała się wielka fala chmur, która z wielką zawziętością schowała za siebie słońce. Przed nim stała blondynka. Uśmiechnięta, kokieteryjnie spoglądała na przystojnego mężczyznę. Oparła się jedną ręką o słup swojego płotu i zaczęła:
- Teraz zapraszam do mnie – Uśmiechnęła się serdecznie w stronę chłopaka.
- Muszę już iść… - Odpowiedział jej, lecz ona złapała za jego rękę i wprowadziła do swojego podwórka.
- Mamy sobie jeszcze tyle do powiedzenia – Oznajmiła i zaczęła otwierać drzwi do swojego domu.
- Jess nie zrozum mnie źle, ale… - Nie powiedział już nic, bo uparta blondynka zaprosiła swojego towarzysza do środka. Zdjął buty i niepewnie udał się w stronę salonu. Rozejrzał się po nim i ponownie usiadł na sofie – To co masz zamiar robić?
- Co mamy zamiar robić – Poprawiła go słodko dziewczyna i siadła obok niego – Chcesz coś oglądać? Możemy po raz dziesiąty oglądnąć twój ulubiony film…
- Jessica? – Spytał niepewny jej czynów.
- No co – Odparła beztrosko i wstała z kanapy – Uwielbiam go tak samo jak ty – Wtedy podeszła do szafki z alkoholem – A zapowiada nam się bardzo ciekawy wieczór…
Shinoda nie wiedząc co zrobić po prostu wyłączył swój umysł i oparł się o kanapę.
- Masz rację – Powiedział uśmiechnięty i spojrzał na czyny kobiety. Co chwilę starała się zwrócić na siebie uwagę. Tak jak kiedyś, czyli nic się nie zmieniło. Gdyby teraz ktoś się zapytał Mike’a czy uważa swój czyn za normalny, zapewnie nie wiedziałby co odpowiedzieć. Nie potrafił wytłumaczyć sobie, że to już koniec. Nie przyjął tego do świadomości i w tej chwili buja się między swoimi uczuciami, które myślał że już wygasły. Lecz tak nie było. Gdy patrzył na nią czuł się młodo. Jego naiwność była tak szeroka jak morze niezdefiniowanych czynów i myśli.
Nagle blondynka usiadła obok niego. Oparła swoją głowę o jego ramię, a ten zamiast się odsunąć tylko się lekko uśmiechnął. Czując jak jej zapach perfum przeszywa jego nozdrza postanowił zadurzyć się w nim jeszcze raz. Zamknął na chwilę oczy i zaczął wyobrażać sobie to co się działo kilka miesięcy temu. Nagle coś poczuł. Ręka kobiety delikatnie zaczęła się posuwać do góry, z klatki piersiowej przeszła aż pod samą brodę. Zaskoczony jej zachowaniem spojrzał na nią, lecz ona była zajęta celowaniem swojego wzroku w niemal wszystkie partie ciała Shinody. Nagle przeszedł go lekki dreszcz. Jessica lekko wbiła swoje paznokcie w jego brodę i przysunęła do siebie. Otumaniony mężczyzna zrobił to samo, przybliżył się bardziej do jej twarzy i zamknął oczy. W pewnym momencie poczuł jak kobieta z wielką zawziętością wpiła mu się w usta. Przewróciła go z całej siły na kanapę i leżąc na nim zaczęła ponownie całować bezwładne ciało Shinody.
- Mike, chce by było jak kiedyś… – Zdania nie pozwolił jej dokończyć mężczyzna, który w tej samej chwili wstał z kanapy i popatrzył na blondynkę. Ta nie wiedząc co powiedzieć stanęła przed nim i nagle poczuła to jak łapie za jej kręcone włosy i przyciąga do siebie. Chwycił za jej plecy i delikatnie postawił ciało kobiety przed ścianą obok wielkiej szafy. Jessica widząc co mężczyzna ma na myśli odsunęła się od niego i delikatnie odpięła guzik na jego koszuli. On zrobił to samo, lecz tak naprawdę nie wiedział co jest prawdą. Nie czuł nic, prócz euforii oraz wielkiego pożądania. Nagle kobieta odsunęła się od niego i odpinając kolejny guzik przybliżyła się do jego ucha i po cichu powiedziała:
- Mikey, chcę by tak było jak dawniej. Pragnę tego… - Zaczęła – Ty też tego chcesz. Widzę to, widzę że nie zapomniałeś o mnie. Może tak być... ale… - Przerwała swoją wypowiedź by złożyć na nim jeszcze jeden pocałunek.
- Ale…? – Zaciekawiony Shinoda spojrzał w jej oczy i nagle usłyszał jej propozycję.
- Ale jest jeden warunek. Jeśli go spełnisz będziemy na zawsze razem – Powiedziała cicho i dokończyła – Za kilka dni rozprawa. Zeznaj na Benningtona. Jeśli to zrobisz to wrócę do Ciebie. Widzę że mnie kochasz.
- Słucham? – Zaczął zaskoczony Mike odsuwając się od kobiety.
- Wybierz. Albo wspaniała miłość, albo taki przyjaciel. Mike ja Cię kocham! – Krzyknęła i ponownie spróbowała przybliżyć się do niego lecz on odsunął się od niej i przez przypadek zahaczył o niedomkniętą szafkę, która z wielkim hukiem walnęła przed nim na podłogę. Jessica widząc to zrobiła przestraszone oczy i spróbowała odsunąć go od niej, lecz jego ciekawość była silniejsza. Uklęknął gdyż coś przykuło jego uwagę. Przyjrzał się z daleka dziwnym papierom i wziął je do ręki. Nagle zamarł. Dokumenty na których widniało to samo  nazwisko sprawiły obumarcie jego wszystkich kawałków ciała. Przestudiował po raz kolejny, lecz nazwa ich sama mówiła za siebie. Kobieta za wszelką cenę chciała je wyrwać z jego dłoni, lecz nadaremnie. Odsunął ją lekko, a ta widząc jego szok oparła się o ścianę.
- Jessica… - zaczął drżącym głosem – Powiedz mi prawdę.
- Kochanie…
- Nie! Żadne kochanie! Nie okłamuj mnie po raz kolejny! – Wrzasnął i próbując się opanować spytał – Jessica czy ty jesteś w ciąży?
Ta nic nie odpowiedziała. Wpatrywała się w niego zahipnotyzowana i z wielką ochotą płaczu postanowiła to przemyśleć. Mike widząc jej obojętność nie wytrzymał i przybliżył się do niej.
- Powiedz mi! – Krzyknął w jej stronę po raz kolejny – Nie ukrywaj tego przede mną, rozumiesz?!
- Byłam! – Wrzasnęła w jego stronę i próbując się wydostać z niewidzialnej bariery pomiędzy nimi zrobiła krok do przodu. Shinoda widząc jej zamiary uniemożliwił jej taki ruch i nagle spytał zdziwiony.
- Jak to byłaś? Kiedy?
- Mike proszę uspokój się… - Zaczęła przestraszona. Jak na nią było to dosyć dziwne zachowanie. Strach wziął górę, lecz ona już o tym dawno zapomniała.
- Nie będę spokojny! Jak to byłaś w ciąży? Co się stało…? – Spytał załamany i nagle usłyszał odpowiedź.
- Dziecko pojawiło się tak nagle! Tak niespodziewanie, tak szybko. Nie miałam na nie czasu! Agencja modelek nie przyjęłaby mnie po raz kolejny gdybym je urodziła. Zrozum mnie! Ja nie chciałam tego dziecka! – Wrzasnęła po raz kolejny i poczuła na sobie jego dłonie.
- Usunęłaś ciążę?! I co? Kariera pierdolonej modelki była dla ciebie ważniejsza? Była ważniejsza do tego stopnia, że po prostu uznałaś dziecko za zbędne i się jego pozbyłaś? – Krzyknął do niej i zdjął zdenerwowane dłonie z jej twarzy.
- A co miałam zrobić? Urodzić?!
- Zabiłaś człowieka! – Podniósł swój głos i wyczerpany usiadł na kanapie. Nie przyjmując tego do wiadomości oparł swoje ręce o bok siedzenia i usłyszał odpowiedź.
- Nie byłam gotowa by je urodzić. Nie chce być matką, nie chce mi się niańczyć tych brudnych bobasów, których jedynym zajęciem jest tylko robienie kup i wrzeszczenie w nocy.
- Co ty wygadujesz?! – Wrzasnął i omal opanował się by do niej podejść – Ty jesteś nienormalna! Nie wiem co ci strzeliło go głowy! – Zrobił chwilę przerwy i ryzykownie spytał - Kiedy usunęłaś ciążę? – Mężczyzna spróbował nie dawać po sobie poznać swojej złości. Złe emocje tliły się w nim i świadomość i tym, że w każdej chwili może wybuchnąć nie sprawiała lepszego samopoczucia. Nie usłyszał nic. Tylko szmery chodzących urządzeń w pomieszczeniu. Będąc już zupełnie załamanym zakrył dłońmi swoich oczu i nagle usłyszał.
- Poddałam się aborcji dwa tygodnie po tym jak ze sobą zerwaliśmy. Byłam w pierwszym miesiącu ciąży – powiedziała bez jakiegokolwiek wstydu i poczuła na sobie wzrok zdenerwowanego Shinody. Odciągnął od siebie ręce i wstał z kanapy. Z wielką siłą walnął pięścią w ścianę, która odrzuciła ją z dwukrotną siłą. Jessica widząc to lekko się przestraszyła, ale nie dała po sobie tego poznać. Wtedy go olśniło. Zwrócił się ku niej i spytał.
- Ty kręciłaś z nami oboma! – powiedział przekonany – Byłaś ze mną, lecz byłaś też ze Scottem – zawahał się zapytać, lecz musiał być tego pewny. Sam nie wie dlaczego, ale jakaś niewytłumaczalna siła ciągnęła go do poznania nawet tej najstraszliwszej prawdy – Kto był ojcem? Ja czy Scott? – Wtedy zbliżył się ponownie – A może ktoś inny!
- Uspokój się! – Powiedziała odsuwając od siebie mężczyznę.
- No mów! – Krzyknął po raz kolejny – Z kim byłaś w ciąży?!
W tej chwili usiadła na kanapie. Ogarnęła swoje jasne włosy w tył i bez jakichkolwiek emocji zaczęła rozmowę:
- Zerwałam z tobą w sierpniu. Odliczyć dwa tygodnie wstecz, masz rację nie byłam aż tak lojalna – wtedy zwróciła się do niego – Ale ty też nie byłeś!
- Słucham? – Spytał zdezorientowany, lecz ta nie zwróciła na niego uwagi i dokończyła.
- Dwa tygodnie przed zerwaniem, cały czas spędzałam z tobą. Wtedy wyjechaliśmy z miasta. Pamiętam to dokładnie. Nie ma innej opcji.
- Czyli co? – Zapytał po raz kolejny. Nagle usłyszał słowa, których się nie spodziewał.
- Ty Mike byłeś ojcem tego dziecka. Byłeś! – Krzyknęła – Ale nic tego nie zmieni. Było, minęło. To się nie odstanie. Nie rozpaczaj nad tym, nie ma o co. Nawet nie wiem czy chciałbyś się nim zajmować więc poszłam ci na rękę. Zabiłam to dziecko byś do jasnej cholery mógł realizować swoją karierę, tak samo ja więc możesz mi dziękować.
Mike wstał i zahipnotyzowany podszedł do drzwi. Nie czując już nic pociągnął za klamkę i słysząc jej oddech za sobą oznajmił bezsilnie.
- Nie chcę cię znać. Nie wchodź mi w drogę – W tej chwili otworzył drzwi i przeszedł przez framugę. Nagle wybuchnął. Ni stąd ni zowąd walnął po raz kolejny w mahoniowe drzwi i krzyknął po raz ostatni – Odpierdol się ode mnie, odpierdol się od mojego życia! Zabiłaś mi dziecko psychopatko! Zabiłaś nasze dziecko! Ty morderco! – Krzyknął po raz kolejny, lecz przestraszona Jessica zamknęła szczelnie otwór nie dopuszczając rozhisteryzowanego mężczyzny do środka.

***

Mężczyzna wysiadł z samochodu. Jeszcze nie uświadomiony ze słów swojej byłej dziewczyny spojrzał w niebo. Miał ochotę płakać, rzucić się w wielką przepaść tylko po to by sobie ulżyć. Cierpienie było tak wielkie, że za każdym razem gdy o tym pomyślał jego wnętrzności rozrywały się tworząc coraz większą dziurę
- Mike! – Zadowolona kobieta oparła się o jego płot i poprawiła swoje rude włosy – Przechodziłam nieopodal i nie sądziłam, że cię tu spotkam – Nic nie przejęta odwróconym Shinodą zaczęła swój monolog – Fajny dom. To tak mieszka znany muzyk? No, no, no… Spodziewałam się gorszej rudery – Wtedy wyskoczyła z propozycją – Wyjdziemy gdzieś razem?
- Przepraszam, ale dzisiaj raczej nie – Zaczął zrezygnowany.
- Może byś na mnie popatrzył? – Spytała bezsilnie, lecz po chwili zmieniła temat ich rozmowy – Co będziesz sam w domu robić? No daj się gdzieś wyciągnąć…
- Spędzę miły czas z sznurkiem i drewnianym taboretem. Jak dobrze pójdzie to może po wielu próbach uda mi się zabić, lecz pewnie i tak będę wpatrywał się w to dziadostwo z nadzieją, że jutro będzie lepiej – Wtedy odwrócił się do Lisy – Jak myślisz? Tabletki, sznur czy żyletka? Co będzie w miarę bezbolesne i szybkie?
Rudowłosa nic nie powiedziała tylko zszokowana popatrzyła na Shinodę i na jego łzę spływającą po policzku. Nie wiedząc co zrobić, postawiła na tym by po prostu zacząć rozmawiać.
- Mike… Co się stało? – Zapytała zdziwiona.
- Nie ważne – powiedział i zabrał się do otwierania drzwi.
- Za nic takiego nie myślałbyś o samobójstwie! Jesteśmy dorosłymi ludźmi, powiedz mi co się stało – Widząc obojętność mężczyzny złapała za klamkę i otworzyła furtkę. Będąc pierwszy raz w jego ogródku oglądała się we wszystkie strony lecz żadna z tych rzeczy nie przykuwała tak bardzo jej uwagi niż stan Mike’a – Masz rację. Nie chcesz mówić na zewnątrz.
Po tych słowach pociągnęła za klamkę od jego domu, lecz nikt nie otwierał. Mężczyzna zamknął jej drzwi przed nosem, a ta zrezygnowana zaczęła szarpać klamką.
- Przestań zachowywać się jak dziecko! Otwieraj te drzwi, nie mam zamiaru wydobywać cię stąd jako trupa, zrozumiałeś!? – Krzyknęła i nie słysząc odzewu z jego strony zaczęła walić całymi rękoma w jego dom – Otwieraj! Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Nie chcesz rozmawiać to nie rozmawiaj, tylko pozwól mi tam być. Nie chcę byś… - W tej chwili poczuła jak Shinoda otworzył drzwi. Zadowolona w duchu ze swoich poczynań weszła do środka i ominęła wielki przedsionek. Zaczęła przyglądać się mężczyźnie, który w tej chwili usiadł na podłodze i bez jakichkolwiek emocji spoglądał w nagą przestrzeń.
- Mike, co się stało? – Spytała delikatnie siadając obok niego – Rozmowa ci pomoże. Możesz mi zaufać…
- Nie zrozumiesz tego – Powiedział po cichu.
- A może jednak dam radę unieść ten ciężar? Mogę ci obiecać że się postaram – W tej chwili spróbowała wymusić u siebie uśmiech lecz powaga sytuacji jej na to nie pozwoliła.
Shinoda patrzył przed siebie z coraz większymi negatywnymi wizjami. Nie widząc już sensu w wykonywaniu żadnej czynności życiowej zaczął umierać. To było uczucie przygniatającego cię wielkiego drzewa. Nic nie mogłeś zrobić i tylko spoglądałeś na to jak ono upada mocniej przygniatając twoje wszystkie już obolałe kawałki ciała. Widząc swój ból postanowił mu jakoś ulżyć, lecz teraz jego racjonalne myślenie wygasło. Czuł się źle, na tyle źle by teraz pójść do łazienki, walnąć głową o posadzkę i więcej się nie obudzić. To było silniejsze od niego. Nie mógł oderwać tych makabrycznych myśli od siebie, mógł albo zrobić coś ze sobą albo ze sprawczynią tej sytuacji. Pierwszy raz zaczął obwiniać się za coś czego nie zrobił. Mógł zostawić ją przy sobie, dowiedzieć się wcześniej. Nie dopuściłby do zabicia człowieka.
- Mike wszystko w porządku? – Spytała zszokowana wpatrując się w jego telepiące ciało – Wstań, proszę cię…
On jednak nic nie zrobił tylko oparł swoją drżącą głowę o jej klatkę piersiową i ze łzami w oczach krzyknął:
- Ona je zabiła! Ona zabiła to dziecko! Zabiła moje dziecko!
Nie wiedząc jak zareagować na jego słowa przybliżyła go bardziej i czując na sobie wodę z jego oczu zaczęła uspokajać rozhisteryzowanego mężczyznę.
- Spróbuj się opanować – Spróbowała przekonać go choć tak naprawdę w głębi duszy czuła co innego -  Panika nic dobrego nie da. Nic dobrego…
- Nie wiesz jak ja się czuje! Straciłem dziecko! Moja była dziewczyna poddała się aborcji dziecka o którym przez wiele miesięcy nie miałem pojęcia, nie wiem czy to był chłopiec czy dziewczynka. Nigdy nie dowiem się jakie ono będzie, czy jego oczy będą moje czy jednak nie, jaki charakter odziedziczy i po kim. Zrozum to!
- Nic ci to nie da! Sama o tym wiem więc przestań myśleć o samobójstwie – Wtedy zawahała się i próbując cokolwiek zrobić by nie dopuścić do jego załamania powiedziała – Mike… Wiem że to głupio zabrzmi, ale połóż się spać. Spróbuj wyłączyć umysł. Działasz pod wpływem emocji…
- Pod wpływem emocji? Ostatnio zauważyłem, że nikt mnie nie potrzebuje! Była dziewczyna gra na moich uczuciach, siedzę na tym świecie na siłę, nic mi w życiu nie wychodzi…
- Nic ci nie wychodzi? – Krzyknęła – A twoi przyjaciele, zespół? Naprawdę nie pamiętasz jak mi ich wychwalałeś – Wtedy popatrzyła w jego oczy – Boje się o Ciebie, że sobie coś zrobisz. Nie rób nic głupiego zrozumiałeś?
- Zostaw mnie! Nie rozumiesz moich uczuć! Odstaw mnie na bok, nie masz dzieci, jakaś pierdolona kobieta nie zabiła ci ich ot tak. Co ty możesz czuć?! Co?! – Wrzasnął i odsunął się od niej – Nic nie czujesz! Żyjesz sobie szczęśliwie, a ja?!
W tej chwili Lisa jak gdyby nigdy nic zasłoniła usta swoimi dłońmi. Nie przyjmując do wiadomości jego słów poczuła jak po policzkach zaczęły spływać jej łzy. Spojrzała na zszokowanego towarzysza i bez żadnych skrupułów wybuchła płaczem choć wiedziała że nie powinna.
- Lisa… - Zaczął niepewnie Shinoda próbując ją jakoś uspokoić – Wiem, że mogłem to powiedzieć łagodniej, ale naprawdę nie potrzebuje niczyjej pomocy. Postaw się w mojej sytuacji. Jakby ktoś bezmyślnie nie pozwolił na urodzenie twojego dziecka. Nie rozumiesz tego, dlatego nie zrozumiesz też mnie! – Powiedział po raz kolejny lecz nie usłyszał już nic z jej strony. Kobieta tylko popatrzyła na niego i z rozmazanym tuszem pod oczami wyszła z jego domu charakterystycznie trzaskając drzwiami.                             
 


No i jestem. Po wielu wielu dniach powróciłam z nowym rozdziałem. Trochę długo na niego czekaliście z takich względów że dodałam poprzedni w środę, dlatego po 1,5 tygodnia miałam dodać nowy ale oczywiście jak zwykle musiało mi się coś spieprzyć i nie miałam internetu aż do dzisiaj więc dzisiaj mogę wam go zapodać.
Chciałabym podziękować wam za pozytywne komentarze w poprzednim. Znaczą dla mnie naprawdę wiele.
Dobra. Muszę się pochwalić choć do chwalipięt nie należę (prócz kilku małych wyjątków ;) ), bo to nie wypada. Udało mi się załatwić wyjazd na koncert, tak więc termin 5 czerwiec mogę sobie wpisać w dzienniczku jako zajęty. Bilety już są więc nie ma odwrotu. Co jak co ale nie wierzyłam w swoje szczęście, no ale jestem żywym przykładem że marzenia się czasem spełniają ( Mogę wykreślić jedno ze swojej wyimaginowanej listy). Niby się cieszę, ale najlepsze jest to, że w pierwszym dniu siedziałam załamana że nie mogę, a teraz gdy już wiem że mi się udało nie przeżywam tego. Tak wiem dziwna jestem powinnam skakać do sufitu, ale chyba nie przyjęłam tego do swojej myśli :D
Tak więc fajnie by było zgrać jakąś ekipę przed koncertem jeśli się wybieracie, ale myślę że jest jeszcze dużo czasu do ustalania :)
Pozdrawiam was i idę nadrabiać nieprzeczytane rozdziały! :)
 

12 komentarzy:

  1. ''Mike uśmiechnął się i uświadomił sobie że ta kobieta po wielu tygodniach zaczęła mówić coś z sensem. Przeszła jakąś metamorfozę, grom z jasnego nieba strzelił w jej pustą główkę i napełnił bęben jakąś tam niezdefiniowaną mądrością. '' - Hahah. xD
    Jezu. Miało być tak dobrze, a tu nagle bum.
    Żebyś widziała moją przejętą twarz jak czytałam o tym, że ta głupia baba zabiła dziecko Shinody. Jezu jak ja to przeżywałam. ;-;
    ,, Ona je zabiła! Ona zabiła to dziecko! Zabiła moje dziecko! '' - to zdanie. Jejku tak bardzo do mnie trafiło. Popłakałam się. Nie wiem jak ty to robisz. No wspaniały rozdział. Zazdroszczę Ci talentu do pisania tak wspaniałych historii.
    Kocham Twoje opowiadanie. Kocham Ciebie.
    No nic, pozostaje mi tylko życzyć weny.
    Z niecierpliwością czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę talentu, zazdroszczę weny! Wyjazdu na koncert nie zazdroszczę, bo sama jadę! Wzięłaś GC czy zwykłą płytę?
    Co do rozdziału: jest on świetny jak zawsze. Żal mi Mike'a, ale w głębi duszy dobrze, że raz na zawsze zakończył kontakty z Jessicą. Lisa... Lubię bardzo tą postać i myślę, że słowa Shinody bardzo ją zasmuciły, gdyz przeżyła coś podobnego w życiu... Albo po prostu jej życie nie było szczęśliwe tak, jak to powiedział Mike. No nic, to tylko moje przypuszczenia, mam nadzieje, że więcej się dowiemy w następnych częściach ;) osobiście nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału; chce więcej Lisy i Mike'a oraz Brada(taa, jestem Bradoholiczką XD)! Pozdrawiam, życzę wieeeelkiej weny i przy okazji zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz i odpowiadam na twoje pytanie:
      Płyta. Na nic innego nie było mnie stać bo doliczyć bilet + dojazd to wyszłaby kupa kasy. Ale i tak jestem bardzo zadowolona. No co jak co koncert :)
      A ty? Bo jeśli płyta to może byłaby szansa spotkania.

      Usuń
  3. Nawet nie zdajesz sobie pojęcia ile czekałam na ten oto rozdział. Co chwile sprawdzałam czy jest. Normalnie tak się ucieszyłam gdy go zobaczyłam, że czekałam żeby go przeczytać na spokojnie, żeby się na wszystkim skupić. Czytałam go powoli, w pokoju, przy zgaszonym świetle, gotowa do spania. Wczułam się strasznie w uczucia bohaterów. A teraz czas na moje kazanie XD
    Mike jest takim idiotą :/ Daje się robić tej Jessice jak chce, znaczy, dał, przynajmniej w tym rozdziale.Dał się porwać w jej wir fałszywości, to było pewne że ona coś knuje. Dowaliła z tą sprawą, że niby Mike miałby nagadać w sądzie na swojego kumpla, niewyobrażalne. A z tym dzieckiem to mnie powaliłaś. Przykro mi się zrobiło, szkoda mi Mike'a. Widać że chciał to dziecko. Też może to głupio zabrzmi, ale bałabym się na jego miejscu że dziecko odziedziczyło by rozum po mamusi. Mike trochę też za bardzo przeżywał, znaczy mam na myśli, że przez to tylko uraził Lisę ..która nic złego w sumie nie zrobiła.
    Co do Emily i Chestera, początek rozwalił mnie, trochę żartów z kuchnią i zawzięty Chester przy tych drzwiach XD Później zakupy, i ta była przyjaciółka Emily, na pewno wszystkie jesteśmy ciekawe tej wielkiej tajemnicy związanej z nią. Głupio ze strony Emily że jest taka skryta, ale moim zdaniem, prędzej czy później i tak mu to powie :D Wracając do tej jej byłej przyjaciółki, strasznie mnie wkurzyła tym swoim prostackim podrywem. Na miejscu Emily dopiekłabym jej, nienawidzę takich dziewczyn, które zalecają się do zajętych chłopaków. Szczyt debilizmu i ździrowatość. ;l Zdanie Chestera na temat reporterów, bardzo prawdziwe i bardzo się z nim zgadzam!
    To chyba na tyle, zawsze podsumowuje co się działo w rozdziale, mam nadzieje, że nie przeszkadza Ci to :D Zauważyłam też czytając literówkę. Niestety zapomniałam gdzie i jaką. Wiem, że było coś chyba z głową i przed napisałaś ''go'' :q Na prawdę nie pamiętam.
    Pomijając to wszystko rozdział bomba i nie mogę doczekać się następnego. Obyś tym razem miała sprawny internet :D
    Mówiłam i wierzyłam że Ci się uda, cieszę się bardzo że masz jak dojechać do Wrocławia!
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział. Życzę napływu weny! ;* /Kuroichi

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdzial! Twoj post to jest najlepszy prezent urodzinowy jaki dostalam, dziekuje xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej :D
      To w takim razie ja Ci życzę wszystkiego najlepszego! ;*

      Usuń
  5. Bardzo wzruszający rozdział. I kolejny raz nie wiem, co napisać. Ta rozpacz Shinody - świetny wątek. Miałaś naprawdę dobry pomysł na zakończenie jego relacji z tą zdzirą! Nie było to przewidywalne, lecz zaskakujące i przejmujące. Chciałabym, aby Chazzy pomógł mu wyjść z doła! Uwielbiam Bennodę (jako przyjaciół). No i jestem ciekawa, co z tą ex przyjaciółką Emily. Mam nadzieję, że nie porwie Chestera. To chyba tyle, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. O KABACZKU LŚNIĄCY!
    (Hej, ze mną jest coś nie tak ZAWSZE wstawiam coś głupiego na początku komentarza)
    Przeczytałam cudeńko i mogę z pewnością stwierdzić, że jeden z najlepszych rozdziałów na tymże blogu. No i nie użyłaś słowa "ciało"! Nanananinina! Moje nauki nie idą w las! (czyżbym zrymowała? :D) Jej, jestem taka dumna ^^
    Fabuła:
    No dowaliłaś! Jezu...Nigdy bym nie powiedziała, że Jessica odpierdoli coś takiego...I choć jestem za aborcją, to uważam, że Jess zrobiła głupotę nie informując nawet Mike'a o ciąży. To takie niedojrzałe.
    A Ian nareszcie jakoś "buntuje się" Annabelle :D Kochany!
    Nie lubię jego żoneczki, strasznie pedantyczna.
    No i Suzanne tez mnie zaczyna wkurzać i mam nadzieję, że już się więcej nie pojawi w opowiadaniu (ale moja nadzieja to moja nadzieja i oczywiście z tą flirciarą się jeszcze spotkamy...)
    Nie pamiętam, co miałam jeszcze napisać...
    Aaa!
    "Oczarowany wpatrywał się w głąb wielkiego klifu"- Jak można wpatrywać się w głąb klifu? XD Można raczej w głąb jaskini, albo jakiejś jamy, no ale nie klifu!

    Co do koncertu, to oczywiście nie wiem co z tym będzie...Pewnie się nie pojawię :c Do Wrocka mam daleko (jestem z podlaskiego), transport byłby niepewny no i musiałabym wyciągnąć ze sobą tatę, który Linkinów słucha i lubi, ale takie imprezy nie są dla niego (No chyba, że gra KoRn, na który już mu nie szkoda czasu :P)
    W Warszawce czeka mnie za to Metallica no i BMTH. Rodzice mnie zabiją za te koncerty :D
    ACH LP, DLACZEGO INFORMUJECIE TAK PÓŹNO O TYM CHOLERNYM KONCERCIE?!!!
    Jejjjuuu...No ale Tobie kochana życzę wspaniałej zabawy ;-)
    Pozdrawiam!

    (Spam: u mnie 27 rozdział, zapraszam ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jessica jest zwykłą... pozwolę sobie nie przeklinać :P Ale mam nadzieję, że Mike sobie ją raz na zawsze wybije z głowy. Zaintrygowałaś mnie za to osobą Lisy. Co ją takiego spotkało? Co do Chazza i Emily to coraz lepiej to wygląda ;) A paparazzi są wszędzie. Niestety.

    Tak swoją drogą jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie. Dopiero pojawł się prolog.
    http://close-to-something-real.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Pojawił się u mnie rozdział, zapraszam jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A u mnie kolejna Bennoda, zapraszam :)
    Twoja już niedługo, hehe :D

    OdpowiedzUsuń