Zapomnieć? Czy to ma sens? Chester dzisiaj tak przeklinał
Jessicę w jego oczach, że nie wiedząc co powiedzieć ukrył swoją twarz w dłoniach i udał że go nie słucha. „Suka, Dziwka…” – tylko dlaczego on tak nie myśli?
Już przez chwilę pomyślał że da sobie z nią spokój, ale to nie
ma sensu. Przecież nadal darzy ją wielkim uczuciem, pomimo tego jaka ona jest.
A może ona jest szczęśliwa? Szczęśliwa z mężczyzną, który tym samym zdradził i
wykorzystał jego najlepszą przyjaciółkę? Jeśli to by okazało się prawdą musi
usunąć się w cień, nie może na siłę doprowadzić do tego by ona nie czuła się z
nim szczęśliwie. Dała mu to do zrozumienia już w dniu zerwania.
„Nigdy Cię nie kochałam. Mam innego. Tak naprawdę już odchodzę.
Nie dzwoń, nie pisz, nie dawaj żadnych znaków życia. Nic.” – To jej ostatnie
słowa, które wydrążył w swoim umyśle zdradzony mężczyzna.
Bardzo dużo zastanawia się nad tym czy ona w ogóle kiedyś do
niego wróci. Tak czy owak, musi ją odnaleźć. Bez względu na jej wypowiedziane
wtedy słowa.
Schował wtedy ręce do kieszeni i wszedł szybko do kuchni.
Posprzątana była jak nigdy, pomimo tego co się tutaj niedawno działo. Nagle coś
poczuł w swoich dłoniach. Chwycił przedmiot i wyciągnął go zręcznie, patrząc na
niego w osłupieniu. Imię i nazwisko pielęgniarki. Kto by pomyślał że zdoła
otrzymać takie informacje. Przekręcał kartkę wzdłuż i wszerz. Tylko imię i
nazwisko. Nic więcej. Adres zamieszkania, telefon… tych informacji mu bardzo brakowało.
Pielęgniarka w recepcji jest zbyt sprytna. „ Jeśli naprawdę Ci
na niej zależy, nie będziesz chciał iść na skróty. Będziesz jej szukał dopóki
dopóty jej nie znajdziesz. Wysil się”.
Odłożył papierek na stole. Lisa Grant. Nie znajdzie jej w tak
dużym mieście. Już na pewno nie po samym nazwisku. Chociaż.
Chwycił szybko za laptop. Zatopił swoje palce w małej
klawiaturze. Palce zgrabnie chodziły wokół klawiszy przyciskając kolejno litery
jej nazwiska. Musi ją znaleźć!
Nie wie dlaczego ciągnie go tak do tej kobiety. Ona ma coś w
sobie. Chciałby ją bliżej poznać. Tylko poznać. Podziękować
jej za okazaną pomoc, za spędzone chwilę w szpitalu.
Nagle stanął w osłupieniu. Nic! Kompletnie nic. Żadnych
informacji na jej temat. Nagle odłożył laptop w drugi kąt stołu i walnął w
niego pięścią.
Kolejna nie przespana noc. Zawszę gdy sobie ją przypomina snuje
dziwne marzenia. Śni się jej prawie co noc. Że przychodzi do białego
pomieszczenia gdzie leży samotnie i spogląda w dal. Jednak kobieta w jego śni
nic nie mówi. Patrzy na niego z uśmiechem i odchodzi jak gdyby nigdy nic.
Nagle wstał z krzesła. Udał się do sypialni i bez ściągania
ubrań rzucił się na łóżko.
Już na pewno nie zaśnie tej nocy.
***
Przez brązowe oczy przedostawało się światło księżyca.
Bezchmurny i chłodny wieczór. Cienki sweterek otulał ciało kobiety nie
sprawiając dostatecznego zatrzymania zimna. Zdrętwiałe palce chwytały wysokiej
barierki oraz pracowały nad stabilnością stojącego ciała. Piękna noc. Gwiazdy
rozrzucone po wielkiej przestrzeni układały wiele wzorów w umyśle Emily. Gdyby
mogła chwyciła by je rękoma i schowała do szczelnego pojemnika, nie pozwalając
na ich ewentualne opuszczenie.
- Nie jest Ci zimno? – Spytał zatroskany Chester przechodząc
przez drzwi do balkonu.
- Trochę… - Oznajmiła nadal wpatrując się przed siebie.
Mężczyzna podszedł do niej i ściągnął kurtkę. Trzymając ją w rękach szybko
założył na ciało zmarzniętej kobiety. W tej chwili jej świadomy sen się urwał i
spojrzała na pół widocznego mężczyznę.
- Nie musisz – Odparła po czym odepchnęła kurtkę. Zauważyła
tylko połowę wyrazu twarzy mężczyzny, ale dobrze wiedziała co on znaczy –
Dziękuje – Odparła po chwili poddając się trosce Chestera.
- Mamy wiele wspólnego – Oznajmił. – Też spędzam tu bardzo dużo
czasu. Nawet nie wiesz ile tekstów napisałem w tym miejscu – Uśmiechnął się.
Przybliżył się do kobiety i stanął ramię w ramię z nią. Był tylko troszeczkę
wyższy.
- Chciałabym Ci podziękować za pomoc – Odparła szybko próbując
odnaleźć w mroku jego oczy.
- Wiesz, że przecież zawsze możesz na mnie liczyć –
Odpowiedział jej szybko.
- Dlatego chcę ci podziękować. Za zaoferowaną pomoc. Za to że mnie nie zostawiłeś - Emily zrobiła jeden krok do przodu i wtuliła się w
zmarzniętego mężczyznę.
- Zimno Ci – Odsunęła się nagle od mężczyzny i ściągnęła jego
kurtkę – Trzymaj. - W tej chwili podała ją mężczyźnie.
- Nie musisz. - Odepchnął ją szybko - Ważne żeby tobie było ciepło – Oznajmił z lekkim
uśmiechem. Ta już nie wiedząc co robić, bo przecież Chester nie odpuści, coraz
bardziej przybliżyła się do chłopaka, chwytając ramionami jego ciała.
- No cóż. Nie chcesz wziąć kurtki, to jedyny sposób w jaki się
ogrzejesz to ten – Po tych słowach Chester odwzajemnił uścisk po czym szybko z
uśmiechem dodał:
- Jednak w życiu należy być upartym do końca.
***
Układając w jeden stos zrobione kanapki z wielkim uczuciem
kładzie je na rozłożonym stole. Emily trzymając za talerz ozdobiony dziwnymi,
lecz ładnymi wzorkami przygląda się swoim wyczynom. No cóż. Kolacja królów to
nie jest, wręcz przeciwnie. Zbłaźni się tym wszystkim, ale bardziej byłoby jej
wstyd gdyby nic tutaj nie zrobiła.
Ciekawe jak jada Chester.
Uśmiechnęła się w głębi duszy wyobrażając go sobie codziennie
na kolacji z piwem w ręki, lub z czymś mocniejszym.
Wtedy ktoś wszedł do pokoju. Chester wracając dopiero z
łazienki wytrzeszczył oczy widząc to wszystko.
- Chciało Ci się…? – Spytał zaskoczony chwytając jedną kanapkę
i wpychając ją łapczywie do buzi.
- Czyli dobrze stwierdziłam że tak nie jesz. – Odpowiedziała.
- Dawno nie miałem takiej kolacji. – Miał dodać „Dawno nie
miałem takiej kolacji od czasu mojej byłej dziewczyny”, ale coś mu
podpowiedziało skrócenie zdania. – Po za tym chyba zużyłaś wszystko z mojej
lodówki. – Odparł z uśmiechem.
- Ty bynajmniej coś w niej miałeś – Po tych słowach zaczęli się
śmiać przypominając sobie wczorajszy dzień u Mike’a.
Tak dużo czasu minęło od ich pierwszego spotkania. Najpierw się
nienawidzili, później zaczęli lubić, być przyjaciółmi, a teraz? Teraz nawet ze
sobą zamieszkali. Tak wiele się zmieniło. Nie przypuszczali by że połączy ich
taka mocna więź uczuć.
- Czyli dałam radę? – Spytała niepewnie chwytając za kubek z
herbatą.
- Aż za nadto – Posłał jej kolejny uśmiech. Cóż. Czuje się
teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi trzymając w swoim domu taki skarb,
jakim jest Emily. Może to tylko zwykła, przeciętna dziewczyna z problemami.
Może to osoba nie radząca sobie z nimi. Nie ważne. Dla Chestera to nie jest
przeciętna kobieta. Dla niego ma ona głęboki sens. Pomimo ich wielu
przeciwności losu traktuje Emily bardzo szczerze. Chce by jej serce chwyciło
jego uczucia. By zagnieździły się tam na zawsze i nigdy stąd nie uciekło przez
zakamarki zwątpień.
- Tak szczerze mówiąc nigdy nie oglądałam twojego domu tak
dokładnie, a dzisiaj to zrobiłam. – Chester zaciekawił się – Masz tu bardzo
ładnie… Tylko. – Tu się zatrzymała – Ten dom jest wielki. Muszę się
przyzwyczaić.
On przechwycił jej uśmiech i szybko wdał się w rozpoczętą
dyskusję.
- Wielki? Nie przesadzajmy.
- W porównaniu z moją ruderą to jest pałac.
- Dlatego księżniczka powinna mieszkać w pałacu, czyż nie?
Wtedy usłyszał głośny śmiech Emily. Kobieta przez chwilę nie
mogła się uspokoić po tych słowach po czym odłożyła obok kanapkę i nie wiedząc
do powiedzieć nadal kontynuowała picie herbaty.
- Powiedziałem coś złego? – Spytał rozradowany.
- Omińmy ten temat bo mnie czasem krępujesz. – Odparła
szczerze.
- Z czym cię krępuje? – Spytał zaciekawiony. Przybliżył się do
niej i opierając łokcie na pół stołu popatrzył jej w oczy. – Krępuje cię
słowami?
- Można tak powiedzieć.
- A mam zaczął czynami? – Spytał zawadiacko.
- Wolałabym nie – Odpowiedziała szybko z lekkim uśmiechem.
Nagle poczuła na swoim ciele obecność mężczyzny.
- Skrępuje Cię trochę bardziej – Odparł.
- Flirtujesz ze mną? – Spytała szybko patrząc mu w oczy.
- Cały czas – Odpowiedział trzymając na rękach kobietę. Ta
przybliżyła się do niego, by nie upaść na podłogę.
Chester przysunął ją do siebie coraz mocniej. Ta nie wiedząc co
robić zaczęła temat.
- Wygodnie Ci tak?
- Jak nigdy – Odpowiedział jej nadal trzymając ją w ten sam
sposób. Ich ciała zbliżały się coraz bliżej, jednak nagle u dziewczyny pojawiło
się coś nowego. Jej mina zmieniła się diametralnie i odparła – Postaw mnie na
ziemię.
- Boisz się mnie? – Spytał.
- Nie. – Odpowiedziała chociaż w głębi duszy co chwilę
przypominały się jej fragmenty tego dnia. Wtedy wszystko się zmieniło. Niby
Chester to zaufany przyjaciel, a może teraz nawet coś więcej ale boi się nadal.
Boi się wykorzystania. I jest przekonana że nie dopuści się do takiego czynu,
ale ta sytuacja postawiła niewidzialną barierę pomiędzy mężczyznami. Nie
potrafi zapomnieć. Wszyscy myślą że jest w porządku, ale się mylą. Co chwilę
Emily dostaje drgawek na myśl o tym co się z nią działo, jej ciało przeszywają
dreszcze gdy dotknie się miejsc na ciele do których dotarł jej oprawca. Patrząc
w lustro widzi bezwartościową osobę, którą można pomiatać. Którą można zmieść
pod dywan, nie przejmując się jej problemami. Czuje się jak zwykły szary śmieć.
Chce zapomnieć. Szybko zapomnieć o tym całym zdarzeniu. Mając
przed oczami obejmującego Scotta u jej oczodołów zbierają się małe krople łez.
Słona ciecz dławi ją od środka, wywołując mdłości. Miało być tak pięknie.
Obiecywał jej wspaniałe wakacje, cudowną przyszłość. A co z tego wynikło?
Krwawiące rany na ciele, słone łzy i tragiczne wspomnienia.
- Proszę odstaw mnie – Odparła kolejny raz spoglądając mu
głęboko w oczy. Jej spojrzenie przenikało po jego wszystkich zakątkach ciała.
Opuścił delikatnie ręce widząc zmiany na jej twarzy i odstawił ją na ziemię. –
Dziękuje – Odpowiedziała ze smutną miną.
- Jeśli coś zrobiłem nie tak to przepraszam… - Zaczął widząc
jej posmutniałe oczy.
- Nie. To ja przepraszam – Rzuciła szybko i udała się na górę
do swojego pokoju.
***
Wyrzuty sumienia. Tylko to zostało po czynach mężczyzny. Może
rzeczywiście to za wcześnie? Zresztą nie chciał zrobić nic złego. Pójść do
niej? Sam nie wie, nie wie jak zostanie przyjęty. Postanawia szybko ominąć jej
pokój zostawiając ją samą w tej przenikliwej samotności ale nagle coś w nim
tchnęło. Podszedł bliżej nich i usłyszał głośny płacz. Przysłuchał się
bardziej, tak był on ta tyle autentyczny.
Uderzył pięścią o ścianę tak że odbita ręka zostawiła po sobie
czerwony zsiniały ślad. To jego wina! Jego pieprzona wina!
Otwarł niepewnie drzwi. Udał się szybko do środka. Delikatnie
przekroczył próg po czym zauważył w ciemności jej leżące ciało na łóżku.
Odwrócona kobieta zakryta jakimś kocem cicho szlochała. Nagle on przybliżył się
do niej. Oparł swoje ramię o jej plecy co spowodowało odwrócenie się Emily w
stronę mężczyzny.
- Tak Cię cholernie przepraszam... – Odpowiedział cicho
trzymając jej dłoń – Nie chciałem nic…
- Tak wiem Chester – Przerwała mu szybko zgarniając swoje łzy z
policzków. – To ja przepraszam. Za swoje zachowanie.
Zostali po tych słowach w krótkiej ciszy. Emily wstała i siadła
na łóżku nadal okryta kocem. Rozrzucone w dali chusteczki dawały abstrakcyjną
kompozycję.
- Jestem potworem. – Odparł po chwili.
- Nie! Jesteś wspaniałym człowiekiem! – Wtedy chwyciła za jego
głowę i przysunęła do siebie. – Zależy mi na tobie. Bardzo… - Ich głowy
przybliżyły się w niewyobrażalny sposób. – Tylko boje się – Odparła ze smutkiem
wpatrując mu się w ciemne oczy.
Ten nie wiedząc co odpowiedzieć spuścił głowę na dół. Jest
zwykłym dupkiem i kretynem.
- Boje się powtórki. Nie zrozum mnie źle… - Odparła po chwili.
– Ufam Ci. Jesteś dla mnie przyjacielem, najbliższą mi osobą, ale… nie wiem dlaczego
tak zrobiłam. Reaguje tak bo wciąż pamiętam. I wiem że to może wydać ci się
śmieszne, ale nie mogę nad tym zapanować – Odparła ze smutkiem ze łzami w
oczach. – Bardzo mi na tobie zależy i boje się że Cię kiedyś stracę. Że mnie
zostawisz.
- Nie zostawię. – Odparł spoglądając się w jej okryte mrokiem
oczy. W tej chwili odbijały tylko lekkie światło księżyca dochodzę z pół
zasłoniętego okna.
Jej usta kusiły niewidzialną słodkością. Chwytały jego zmysły
tworząc wielką pokusę spróbowania tego czego tak bardzo pragnie.
Jednak ona ubiegła go szybkiej. Chwyciła zgrabnie rękoma jego
twarz i przysunęła ją do siebie.
- Przepraszam – To słowo które wydobyło się z jej ust
spowodowało nagłe zatopienie się w ciele mężczyzny. On chwytając swoimi ustami
jej warg zamknął oczy i delikatnie przyciskał nimi by ponownie je opuścić.
Rozkoszując się słonym smakiem jej ust, które były spowodowane łzami przybliżył
się do niej bliżej. Nagle coś go lekko odepchnęło. Spojrzeli na siebie w
milczeniu. Tak już pozostali. Nim się obejrzała chłopak zniknął w mroku
zostawiając po sobie tylko cień wspomnienia.
świetne świetne świetne *o*
OdpowiedzUsuńtylko szkoda że Chester tak nagle wyszedł z pokoju ;<
ale czytając ten fragment o flirtowaniu ,miałam wielkiego banana na twarzy :)
czekam na kolejne <3
pozdrawiam i życzę weny :)
http://story-of-soldiers.blogspot.com/
Cudowne :D
OdpowiedzUsuńTylko nie zrób mi z tego jakiegoś romansidła! :P
Kurde, czemu wy wszyscy tak wspaniale piszecie, a ja nie :/
A tak w ogóle OneShot napisany, jeszcze go trzeba opublikować xD
Weny <3
Romansidła? Nie jestem w tym dobra, sceny czułości i takich tam innych mi nie wychodzą chociaż przyjaciółka by była bardzo zadowolona. :D
UsuńPotem zobaczycie co mam na myśli. Na razie nic nie mogę zdradzić, ale obiecuje że to nie będzie typowe "romansidło" typowe dla większości blogów :)
zajebiste to <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
przepraszam za spam :D
OdpowiedzUsuńnowy rozdział ;> http://story-of-soldiers.blogspot.com/
Oż cholercia ;/
OdpowiedzUsuńAleż to jest cudowne.Zawsze tak fajnie przemycasz w tym odrobinkę humoru, że mój banan na gębie jest tak wielki, że mi morda się w ścianach klinuje :D Te flirtowanie jest nieziemskieeee...
Ja także BŁAGAM niech to nie będzie takie typowe romansidło, gdzie będą się schodzić, rozchodzić, schodzić, żenić, rozchodzić, mieć dzieci, schodzić, rozchodzić i schodzić... Szczerze mnie już takie teksty wkurzają i czytam je z taką nieukrywaną chęcią wywalenia laptopa przez okno do wrednych sąsiadów (tak, tak, ja im nie wybaczę, że mnie dziś obudzili o 6 montując kretyńskie półki z Lidla)
Jest co raz lepiej. Naprawdę, nie słodzę, bo to nie w moim stylu. Pozdrawiam i dzięki, że mi napisałaś o nowym. Jestem na bieżąco :3
Oby więcej takich blogów!