- Uwielbiam to twoje specyficzne poczucie humoru – Rzucił
wkurzony Koreańczyk do siedzącego kolegi. Jego oczy nabierały powoli łez, a
usta pełniejszego kształtu.
- Obraziłeś się? To zwykłe ciastka! – Rzucił ze śmiechem
Dave stojąc we framudze drzwi.
- To były moje ostatnie zapasy!
- Kupisz sobie nowe… - Rzucił szybko Robert.
- Nie! Mike mi je kupi bo nie potrafi idealnie ulokować
tyłka na siedzeniu tylko ma moim żarciu! – Krzyknął do rozbawionego Shinody
– Powinieneś wykorzystać ten swój dramatyzm sytuacji i po
prostu przelać to na papier.
- Uwaga, uwaga – Zaczął Chester charakterystycznie chrząkając–
„ Zginęły mi me ciastka, na na na, była ich tylko garstka, na na na, Ciastka
wielkie jak mój tyłek, na na na…”
- Spieprzasz w podskokach po następne, ciulu! – Rzucił Joe
podnosząc się z siedzenia.
- Słuchaj. Masz zjedz je sobie, wyliż z podłogi – Wtedy
Shinoda klęknął i zaczął zbierać okruszki rozrzucone pod kanapą. Malutkie
drobinki przeplatające się z długotrwałym kurzem, nie dawały zbyt ciekawej
kompozycji, wręcz przeciwnie. Nagle coś zadzwoniło do drzwi. Brad podszedł
szybko z nadzieją że to zamówiona wcześniej pizza jednak w progu nie zauważyli
pracownika pizzerii, tylko znaną im brunetkę.
- Cześć – Odrzekła nieśmiało i poczuła na sobie jego
obecność. Najpierw jedna, później druga a na końcu cała była oblegana przez
tłum rozwścieczonych mężczyzn.
- Wystarczy! – Krzyknęła ze śmiechem, uginając swoje nogi.
Krótki lot spowodowany lekkim przeciążeniem osób trzecich sprowadził ją na
zimną podłogę.
- Też się chce przyłączyć! – Krzyknął Joe, który z całej
siły uderzył w leżące osoby.
- Zabijesz ją jak się rzucisz – Powiedział do niego Chester.
Spojrzał na rozbawioną kobietę, która podnosiła się z podłogi. Wysłał do niej
jeden ze swoich uśmiechów i usłyszał jej głos.
- Brad, ściąłeś włosy?
- Pięknie wyglądam co nie? – Spytał rozszerzając policzki aż
pod uszy.
- Tak inaczej – Odrzekła. Widząc chłopaków dopiero teraz
czuje że żyje. Długa rozłąka z członkami zespołu uświadomiła jej że tak
naprawdę zaczęła za nimi tęsknić.
- Urosłaś… - Powiedział Robert zgarniając z twarzy swoje
czarne włosy. Usiadł na kanapie i spojrzał na różowe policzki dziewczyny.
Piekąca skóra spowodowana mrozem dawała jej uroku i idealnie komponowała się z
jej czerwonymi jak rubin ustami.
- Wcale nie… - Odrzekła i zaczęła kreślić wzrokiem całe pomieszczenie
w którym się znajdowała. Dawno nie widziała tych wszystkich instrumentów, tak
bardzo brakowało jej dźwięków gitar, dudnień perkusji. Nawet jęków Dave’a,
które przeważnie pojawiały się na każdych próbach.
- Napijesz się czegoś? – Spytał po chwili Mike.
- Nie dzięki – Odparła i spojrzała na Joe’go który nagle
stanął przed nią.
- Chcesz się poczęstować moimi ciasteczkami? - Dziewczyna
popatrzyła na jego wściekłe brązowe ślepia i otrzymała odpowiedź – Och, byłbym
zapomniał że Mike usiadł na nich swoją grubą, tłustą dupą!
- Kto tu ma tłustą dupę to nie powiem – Odpowiedział mu
szybko pół-Japończyk.
- Ja mam ładny tyłek.
- Pulchny… - Dokończył Chester – Można się na nim odbijać
jak na trampolinie.
- To jedynie zaleta – Odrzekł zadowolony.
- Bynajmniej jakaś dziewczyna będzie miała zajęcie jak
będziesz znowu żarł w łóżku.
Spojrzał na nich obrażony i przerzucił wzrok na Emily.
Rozbawiona słowami Mike’a wstała i podeszła do rozrzuconych tekstów. Rzuciła na
nich swoim wzrokiem. Patrzące z góry oczy dziewczyny rozbawiły resztę
otoczenia. Jedynie nie Brada. No i Joe’go który nadal przeżywał całą
wcześniejszą sytuację.
- Bardzo ładne – Odrzekła kładąc to co nie jej.
- Chestera – Odrzekł uśmiechając się od ucha do ucha Dave.
- W naszym studio rodzą się same talenty – Uświadomił jej
perkusista.
- Tak, tak – Podbiegł Delson pod biały szorstki materiał i
ujął go w rękę – Musiałby tylko popracować nad detalami.
- No umieścił jakąś kropkę pod owcą więc… - Odpowiedziała nie
wiedząc co ona naprawdę oznacza.
- To kupa… - Zaśmiał się Mike i podszedł po długopis.
- Ale jaka metafora – Odrzekł Joe – Robisz pod siebie – Ich
oczy spoglądały na siebie idealnie. Prosta droga prowadząca do ich źrenic
spowodowała rzucenie się Delsona w stronę Joe’go. Koreańczyk uparł z całą siłą
na podłogę, czując na sobie wkurzonego przyjaciela.
- Mam ich odciągnąć? – Spytała ostrożnie patrząc w stronę
dwóch mężczyzn.
- Nie – Odrzekł szybko Chester podchodząc do niej – Zaraz ta
banda kretynów da sobie spokój.
- Opowiadaj wszystko co się zmieniło – Zaproponował Robert
ze swoimi pałkami w ręku. Dwa idealnie wystrugane kije biły rytmicznie o blat
stołu wydobywając z siebie lekkie dźwięki.
- Jakoś się w połowie posklejałam – Odparła szybko i usiadła
zamurowana na stojącej obok sofie – A co z mojego życia? Nie wiele się zmieniło.
Wszystko zostało na swoim miejscu… - Nie chcąc więcej opowiadać zwróciła temat
w zupełnie inną stronę – Joe! Jak tam z Tiffany?
Obudzony mężczyzna spojrzał na nią i szybko oznajmił:
- Nie spotykamy się… - Nagle jego rozum poruszył się
wyciągając wszystkie wspomnienia z tych kilka tygodni – Nie mówiłem Ci, skąd
wiesz…
- Mam z nią kontakty – Uśmiechnęła się lecz po chwili
zmieniła ton – Dlaczego z tego nic nie wyszło?
- Bo jestem zwykłym kretynem? – Zasugerował sobie mężczyzna.
– Zresztą, kto by pokochał taką grubą świnię jak ja?
- Ej! – Emily próbowała doprowadzić go do porządku – Na
pewno Ci tak nie zasugerowała. Znam ją.
- Nie powiedziała. Masz rację – Oznajmił wpatrując się w
głąb pomieszczenia – Ale co ty możesz wiedzieć? Prawie wszyscy faceci Cię
pragną!
- Słucham? – Odparła zdziwiona podnosząc się lekko z kanapy
– Przestań się tak użalać, bo nie chcę następnego faceta ustawiać do pionu.
Niby jesteście silniejszą płcią, a jak chodzi o sprawy miłosne to same ciepłe
kluchy.
- Musimy gadać o tych wszystkich miłościach? – Spytał Mike –
Rzygać mi się już chce na te tematy. Zejdźcie na coś innego bo naprawdę już mi
się to nudzi.
- Nie musisz słuchać – Odrzekł Joe, który w tej chwili spoglądnął
na jego twarz.
- Masz rację – Odrzekł Delson i zobaczył nagły uśmiech Joe’go
– Nie ty cymbale tylko Mike. Won do swojej zabaweczki i zacznijmy coś grać bo
czas ucieka.
W tej chwili wszyscy chwycili za swoje instrumenty. Jedynie Mike
założył na siebie gitarę i stanął przy klawiszach.
- Nie możesz się zdecydować? – Spytała rozbawiona
dziewczyna.
- Jestem wszechstronnie uzdolniony, księżniczko – Powiedział
do siedzącej kobiety, która z rozbawieniem patrzyła w jego skupione oczy.
***
- Będzie dzisiaj kolacja? – Spytał Chester podchodząc do
siedzącej Emily. Oparł swoją głowę o jej ramię i nagle poczuł jak jej głowa
odwraca się w jego stronę.
- Nie wydaje Ci się że mnie wykorzystujesz? – Spytała
rozbawiona trzymając w ręku gazetę.
- Nie. Chciałem Ci tylko oznajmić ze zapraszam Cię dzisiaj
na miasto. Kolacja w jakiejś restauracji dobrze nam zrobi – Oznajmił.
- Posiłek w restauracji będzie kilkakrotnie droższy od tego
tutaj – Uświadomiła go – Zresztą nie mam zbyt wiele pieniędzy.
- Powiedziałem że ja stawiam. Zresztą i tak nie musisz się
przejmować moimi pieniędzmi.
- Nie chcę Cię wykorzystywać – Oznajmiła.
- Nie wykorzystujesz – Spojrzał wtedy na stronę w gazecie i
się uśmiechnął. „Jak modnie ubrać się w tą zimę”. Kto by pomyślał że ona czyta
takie brednie – Ulegniesz w końcu i dasz się na to namówić nie zgrywając żadnej
bohaterki?
- Nie udaje bohaterki.
- Widzę. – Oznajmił po chwili. Wkurzona kobieta wstała z
kanapy i odłożyła gazetę na blacie.
- Będę gotowa za dziesięć minut – Rzuciła i pobiegła w
stronę schodów.
***
- To moja ulubiona knajpka – Oznajmił ściągając jej ciepły
płaszcz.
- Ładnie tu… - Oznajmiła rozglądając się po pomieszczeniu.
Wielka przestrzeń o kolorze lekkiego beżu idealnie komponowała się z białymi
akcentami. Rozrzucone kwiaty przykrywały znaczną część ścian i parapetów. Okna
ozdobione abstrakcyjnymi wzorami, chwytały ją za dłonie swoimi zaokrąglonymi
końcami zatrzymując ją przy sobie. Nie minęła chwila gdy znalazła się już na
miejscu. Siadając na przyozdobionym stole przeszyła wzrokiem obsługę oraz
Chestera.
- Lubisz tutaj siedzieć? – Spytała otwierając kartę menu.
- Czasem. Jeszcze jest taki jeden lokal obok, też miłe
miejsce. Powiem Ci coś ale nie wygadaj nikomu – Wtedy zbliżył się do niej i
oznajmił cicho – Tak naprawdę chodzę tutaj bo przychodzi tutaj więcej
sztywniaków słuchających opery, znających się na kulturze. Największymi
problemami tych ludzi jest złe trzymanie widelców przy obiedzie. Więc w ich
oczach jestem zupełnie kimś innym. Kimś pokręconym, nieznanym. Rozumiesz?
- Czyli nie reagują entuzjastycznie jak Cię widzą? – Spytała
po chwili.
- Entuzjastycznie? – Spytał rozbawiony i nagle powiedział
zmienionym głosem – „O mój Boże, popatrz synku jak ten pan ma tatuaże na
rękach. Nigdy Ci na takie coś nie pozwolę” albo „Te bachory nie mają już co
zrobić ze swoim ciałem”.
Wtedy się zaśmiała i spotkała z jego zabawnym spojrzeniem.
- Wybrałaś? – W tym momencie podała mu swoją kartę pokazując
palcem wybrane danie.
- To?
- Tak.
W tej chwili do stolika podeszła wysoka kelnerka. Elegantka
popatrzyła na mężczyznę oraz siedzącą naprzeciwko niego kobietę i przyjęła zamówienie.
Kreśląc w swoim notesie pokazywane przez Chestera dania, wywołała u Emily lekki
uśmiech.
- Przyznaj się. – Odparła do niego Emily – Ty też nie
potrafiłeś tego wymówić.
- To nie moja wina że nazywają tak te wszystkie potrawy –
usprawiedliwił się.
Nie czekali długo. Można powiedzieć że kelnerka powróciła w
mgnieniu oka do stolika z wielką czerwoną tacą. Porozstawiała dania na stole i
życząc im przyjemnego posiłku opuściła to miejsce nadal kontynuując swoją
pracę.
- Myślisz że dobre? – Spytał mężczyzna.
- Jak skosztujesz to się przekonasz – Odparła i po chwili
wzięła kęs swojego dania. – Dawno tak nie jadłam.
- Tak dobrze czy tak źle?
- Na razie mi smakuje – Odparła.
- Sam kiedyś coś upichcę – Słowa Chestera spowodowały u
Emily lekkie zamarcie. Mężczyzna widząc jej zdziwienie szybko sprostował – Może
oprócz wody na herbatę potrafię coś więcej ugotować.
- Gotowałeś coś kiedyś? – Spytała zaciekawiona.
- Tak – Oznajmił – Mleko, które wykipiało.
- Mówisz na poważnie czy się ze mnie zbijasz?
- Może kiedyś się przekonasz. – Spojrzał na zdezorientowaną
kobietę i lekko się zaśmiał – Dobrze, przyznaj że nawet tego nie chcesz
próbować.
- Nie, po prostu nie wyobrażam sobie Chestera w fartuszku.
- Szczerze mówiąc ja też – Oznajmił i wziął kolejny kęs
potrawy. Idealnie spieczone mięso mocno wbiło się w żelazny widelec, nie chcąc
go w ogóle opuszczać. Spoglądał na nie przez chwilę i nagle kobieta przerwała
jego świadomy sen.
- Co sądzisz o moim bracie?
- A co mam sądzić? – Spytał – Równy z niego gość…
- Nie widziałam żadnego entuzjazmu u Ciebie z powodu tego
spotkania. Nie polubiłeś go.
- Czemu nie polubiłem? Muszę się po prostu przestawić.
- Na to że wiele osób nie jest takich jak w twoich
wyobrażeniach? – Spytała powściągliwie – Zresztą ze mną było to samo. Nienawidziłeś
mnie.
Chester by nie zaprzeczać samemu sobie zostawił temat
wcześniejszego zachowania się do kobiety i odpowiedział na jej wcześniejsze
pytanie.
- To nie jest tak że go nie lubię. No dobra – Odrzekł – Nie
byłem zadowolony z tego spotkania. W ogóle nie lubię spotkań rodzinnych i tego
typu wypadów. Nie potrafię się w nich odnaleźć. Ciągłe uśmiechanie się ze
wszystkiego co Ci powiedzą, uśmiechanie się do tego co się powiedziało i tak
dalej.
- Ian nie jest taki jak myślisz. Daj mu szansę – Rzekła cicho.
Chester widząc jej opadłe oczy uświadomił sobie jak bardzo chce by się
polubili.
- Annabelle też nie jest niczego sobie – Oznajmił – Ostra.
- Słucham? – Spytała po chwili wpatrując się mu ze
zdziwieniem i lekką złością.
- Żartowałem – Zaśmiał się – Ale ostra jest pod względem
języka.
- Przyzwyczaisz się do niej. Zresztą ona zawsze sprawia
wrażenie takiej ciętej kobiety ale dla Nathana zrobiłaby wszystko. Czasem
zazdroszczę jej tej całej siły, którą wkłada w jego wychowanie – Wtedy
spojrzała na Chestera – Tobie też zazdroszczę.
- Czego niby? – Zdziwił się upijając jeden łyk zamówionego
napoju.
- Że masz takie podejście do dzieci – Oznajmiła – Może nie
wiesz, ale Nathan to naprawdę nieśmiałe dziecko. Ile czasu mi zajęło
przekonanie go do siebie. Gdy go spotykałam uciekał, nie chciał ze mną gadać.
Po prostu bał się tego wszystkiego co robie i co mówię. A ty? Ty po prostu się
zjawiasz ni stąd ni zowąd i zyskujesz w nim zaufanie. To jest niesamowite!
- To tylko jeden rysunek – Oznajmił.
- Jeden rysunek? Tu nawet nie chodzi o rysunek. O jego
stosunek do Ciebie. – Wtedy kiwnęła ręką – Zresztą nie zrozumiesz tego.
W tym momencie było słychać tylko ciche szepty siedzących
obok ludzi. Milcząca twarz dwóch osób siedzących naprzewko siebie przybrała
poważniejszego tonu.
- Masz wspaniałe podejście do dzieci. Przekonujesz do siebie
takie małe istoty niczym magnez. – Tutaj przerwała. Nie odezwała się już nic
więcej tylko spojrzała na Chestera, który był zajęty płaceniem za dzisiejszą
kolację.
***
Nie zamykające się oczy kreśliły niewidzialne znaki na
suficie. Podchwytliwie układały na ścianie kolejne literki imienia, o którym
tak naprawdę nie mogła zapomnieć. Ciemność przenikała po całym jej pokoju, a
sumienie które przesuwało się chciwie po jej łóżku nie dawało jej spokoju.
Przewróciła się na drugi bok, lecz bez zmian. Nadal tkwiła w tym samym stanie
co wcześniej. Zdenerwowanie które towarzyszyło jej nie pozwalało na opuszczenie
sypialni. Nie może teraz wstać, nie może…
Nie słuchając swojego głosu podniosła się z materacu i
otworzyła zgrabnie drzwi. Otulony brakiem światła korytarz nie dawał jej
bezpiecznego przejścia przez to długie pomieszczenie. Kładąc nogi jedna za
drugą nie zauważyła że jedna z nich ma ochotę zawrócić. Jej strach chce
powrócić do pokoju, lecz jej sumienie pchnie ją do przodu.
Nie będąc pewna tego co za chwilę zrobi stanęła przed
drzwiami. Wzięła oddech i gdy miała już je otworzyć, odepchnęła rękę. To nie ma
sensu. Uzna ją za jakąś wariatkę. Lecz tak daleko już zaszła. Nie może zwrócić,
tak jak nie może przywrócić tego co się stało kilka dni temu.
Delikatnie chwyciła za klamkę i otworzyła ostrożnie drzwi.
Postawiła nogę na dywanie który sprawiał na jej nogach delikatny dotyk i
przymknęła je bezszelestnie. Tak jak myślała. Chester śpi. Nie będzie go budzić.
Zawróciła i nagle usłyszała jego głos.
- Nie śpię.
- Och… - Powiedziała cichutko. Tak naprawdę bardziej
ucieszyłaby się z tego jakby naprawdę jej nie słyszał – Nie chciałam Cię
budzić.
- I tak nie spałem.
- Mam sprawę – Oznajmiła po chwili siadając bokiem na jego
łóżku. Chester podniósł się i popatrzył w pół mroku na kobietę. Spoglądała
zahipnotyzowana w głąb pomieszczenia. Sprawiająca wrażenie nieobecnej po chwili
zaczęła temat.
- Muszę Cię za coś przeprosić.
Zdziwiony nie odpowiedział nic. Wsłuchiwał się tylko w jej
ciężki i nierównomierny oddech. Tak naprawdę w tej chwili nie wiedziała co ma
myśleć. Odrzucała te wszystkie uczucia, bo sama nie mogła się w nich połapać.
- Zachowałam się jak zwykła kretynka. – Zaczęła – Czasami ze
mną jest okey, a czasami mam wrażenie że jestem zwykłym bachorem, rozwydrzoną
nastolatką i zimną suką.
- Nie mów tak o sobie – Oznajmił cicho chwytając przypadkowo
za jej dłoń.
- Nie boję się prawdy. – Wtedy zwróciła się do niego – Nie
mogę wyobrazić sobie tego jak się naprawdę wtedy czułeś. Jestem idiotką. Sama
nie wiem czego chcę. Niezdecydowana dziewczynka, która wykorzystuje innych –
Parsknęła. – Chciałabym Cię przeprosić za to co się stało kilka dni temu, wieczorem.
Chester pamiętając tą całą sytuację popatrzył na nią zdziwionym.
Nie rozumie dlaczego ona zadręcza się tym niedokończonym pocałunkiem.
- To nie twoja wina. – Oznajmił nieśmiało.
- Nie moja? Ty też masz uczucia! – Prawie krzyknęła. Łzy
cisnęły jej się do oczu. Rozpuszczone włosy idealnie przykryły znaczną część
jej twarzy uniemożliwiając Chesterowi na jej spojrzenie.
- Nie możesz się osądzać za to. – Zaczął – To ja tak
naprawdę powinienem Cię przeprosić. Że unoszę się tak, czasem nie kontroluje
tego co robię. Co robie wbrew twojej woli…
- Wbrew mojej woli? – Spytała unosząc swój ton. Podniosła
się i odwróciła w stronę mężczyzny – Tak naprawdę tego chciałam! Tylko nie wiem
dlaczego tak postąpiłam. Sama nie potrafię zdefiniować tego co wyprawiam. Raz
odwzajemniam to wszystko, raz sama to wszystko wszczynam, a jak kolejny raz do
czegoś dochodzi to mój umysł to odrzuca. Boję się. Boję się o naszą przyjaźń!
Nie chcę by ona się zniszczyła – Oznajmiła cicho – Bardzo mi na tobie zależy i
nie chcę by to wszystko umarło. Ponadto nadal mam ten uraz sprzed kilku
miesięcy. Codzienne koszmary, nieprzespane noce. Powinni umówić mnie z
psychiatrą, nieprawdaż? – Popatrzyła na jego zdziwione źrenice. Spoglądały na
nią chwytając te wszystkie słowa które zostały rzucone w tej chwili. Mężczyzna
nie wiedząc co powiedzieć chwycił za jej dłoń i zaczął delikatnie ją poruszać.
Kobieta spoglądając na niego nie sądziła że to w końcu wypowie, że się odważy
lecz uczucie postawiło na swoim. Zarzuciła drugą nogę na łóżko i przybliżyła
się do Chestera. Popatrzyła mu głęboko w oczy i po cichu oznajmiła:
- Jeśli chcesz możesz kontynuować to do czego zmierzałeś
wtedy wieczorem.
Zszokowany mężczyzna spojrzał na jej zdenerwowany wyraz
twarzy. Chwycił ją delikatnie, tak jak to miało miejsce kilka dni temu i
przybliżył jej twarz. Jego usta złapały za jej wargi. Poruszając nimi wolno
chwytał ramionami jej koszuli nocnej. Zwiewny materiał trzymany w rękach
mężczyzny marszczył się i po chwili znalazł się wyżej niż to było planowane.
Nagle Emily podniosła się i spojrzała w jego oczy. Namiętność, która w tej chwili
zaczęła ujawniać się z ich ciał dała się we znaki. Krótka chwila przerwy po
chwili zaowocowała ponownym zbliżeniem się pary, której pocałunki nie były już
tak nieśmiałe jak wcześniej. Tkwili w tej pozycji dużo czasu do momentu gdy
mężczyzna chwycił ją mocniej. Kobieta tracąc równowagę delikatnie opadła na
jego nagą klatkę piersiową. Odgarnęła włosy na bok i złapała dłońmi za jego
twarz. Przybliżyła ją bardziej do siebie, delikatnie poruszając dłońmi. Szybkie
lecz delikatne pocałunki sprawiły burzę uczuć, których nie potrafiła
zdefiniować. Widząc zaangażowanie mężczyzny sama postanowiła nie być gorsza.
Minęło kilka chwil gdy Emily odsunęła się od niego i cicho odparła.
- Chester, obiecaj mi coś.
- Tak? – Odrzekł wpatrując się w jej brązowe oczy. Świecące
tęczówki w świetle księżyca odbijały jego obraz.
- Obiecaj mi że ta przyjaźń się nie zniszczy. Że to wszystko
nie pójdzie na marne. Proszę. Bo ja już tak dłużej nie mogę. Nie mogę blokować
tego wszystkiego co do Ciebie czuje.
- Obiecuje – Odrzekł cicho.
- Mam jeszcze jedno pytanie – Uprzedziła przybliżającego się
Chestera. Mężczyzna zaciekawił się i położył swoje ramiona na jej plecach. –
Wiem że jestem strasznie wymagająca. Ale nie miałbyś nic przeciwko jakbym
spędziła tą noc z tobą w jednym pokoju?
Zdziwiona mina mężczyzny spowodowała lekkie otworzenie się
jego ust.
- I tak już dzisiaj nie zasnę. Codziennie gdy zostaje sama w
ciemnym pomieszczeniu wydaje mi się że on tu jest, że jest przy mnie, że mnie
widzi, że…
- Csii.. – Zakrył swoimi dłońmi jej usta – Oczywiście że
możesz – Wtedy on zadał jej pytanie – Mam spać na podłodze?
- Tak szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko spania w jednym
łóżku.
- Nie masz nic przeciwko? – Spytał zdziwiony – Jak to?
- To moje zaufanie przyprowadziło mnie tak daleko – Oznajmiła
po czym przeturlała się na drugą stronę łóżka. Przerwa pomiędzy nimi idealnie
oddzielała ich sylwetki. Kobieta przykryła się jego grubym kocem i spojrzała w
górę. Jeszcze kilka chwil temu była w swoim pokoju. No, powiedzmy że swoim. A
teraz? Leży obok mężczyzny, z którym przedtem wymieniała burzę pocałunków.
- Na pewno nie masz nic przeciwko? – Spytała wpatrując się w
nagą ścianę.
- Nie mam – Oznajmił leżąc tak samo jak ona. Nie wiedząc co
zrobić przeszukiwał w tej chwili umysł. Musi odnaleźć drogę do korytarza
nazwanego „Uczucia”. Mętlik w głowie nie dawał mu spokoju. Coś go ciągnie. Coś
go ciągnie by teraz przybliżyć się do niej, objąć ją ramieniem. By spojrzeć w
jej oczy i zalać falą namiętności.
- Nie chcę niczego pochopnie – Powiedziała do mężczyzny po
czym szybkim ruchem wskoczyła na jego połowę łóżka. Oparła swoją głowę o jego
ciepłe ramię. On przyciągnął ją do siebie i trzymając ją przy sobie oznajmił po
cichu:
- Rozumiem – Po tych słowach złożył na jej czole mały czuły
pocałunek.
***
- Jak ci się spało? – Spytał mężczyzna wchodzącą kobietę.
Usiadła na krześle i jak zwykle nieprzytomna chwyciła za leżący obok kubek z
kawą.
- Idealnie – Uśmiechnęła się po czym spojrzała na czynność
Chestera. – Co ty robisz?
- Śniadanie?
- Nigdy nie sądziłam że umiesz robić jajecznicę – Oznajmiła
zdziwiona.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Gdzie masz fartuszek? – Spytała ze śmiechem.
Chester nie ruszony jej uwagą nadal stał przy kuchence.
Emily spojrzała na niego i ruszyła w stronę schodów. Omijała schodek za
schodkiem aż w końcu znalazła się przed drzwiami pokoju. Otworzyła je i
podeszła do swoich rozłożonych obok ubrań. Wzięła w ręce jedną czarną bluzkę z
napisem oraz ciemne rurki i powędrowała do łazienki. Z impetem włożyła na
siebie ubrania i przemyła twarz. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, a
zatrzymując się na ustach nie mogła wyobrazić sobie tego że dzisiaj w nocy była
tak blisko jego twarzy. Że czuła na sobie każdy jego ciepły i przenikający
oddech, że każdy dotyk sprawiał u niej ciarki na całym ciele. Nigdy nie sądziła
że kiedykolwiek będzie coś takiego czuła. Uśmiechnęła się w duchu i wzięła za malowanie
rzęs. Przejechała kilkakrotnie włóknami po swoich cienkich włosach i odstawiła
tusz obok umywalki. Gotowa do śniadania wyszła z łazienki i schodząc po
schodach się zatrzymała.
- Emily?! – Krzyknął mężczyzna widząc kobietę.
- Mike?
- Chester! – Krzyknął w tej chwili do niego – Jak to jest
możliwe że.. – Głos nie przedostawał się przez jego krtań.
- Oj weź już nie dramatyzuj człowieku – Wywrócił oczami
mężczyzna.
- Ja wiedziałem że coś jest nie tak bo nigdy nie robiłeś
sobie śniadania! – Oznajmił po czym usiadł na krześle spoglądając na twarz
kobiety.
- Mieszkacie ze sobą? – Spytał zdziwiony.
- Jak na razie tak – Oznajmiła rozbawiona kobieta spoglądając
na jego twarz.
- Czemu mi nie powiedzieliście? – Zadał kolejne pytanie.
Jego oczy przechodziły raz z twarzy Chestera, raz na twarz Emily.
- A po co? – Rzucił mężczyzna. W tej chwili Mike podniósł
kilkakrotnie brwi spoglądając na mężczyznę. Ten nie zwracając uwagi na mimiczne
zaczepki przyjaciela zignorował jego osobę.
- Więc po co przyszedłeś? – Zabrał w końcu głos wkładając do
ust kęs śniadania. Nagle to wszystko znalazło się na podłodze – Cholera, nie
jedz tego! – Krzyknął i wyrzucił jej widelec na stół.
- Boże Chester co Ci się dzieje? – Krzyknęła zdezorientowana.
- Dajcie mi wody… - Powiedział łapiąc się za gardło. Wtedy
Emily wybuchła gromkim śmiechem i złapała się stołu – Powiadasz że jesteś
dobrym kucharzem tak? – Spytała rozbawiona.
- Chester nigdy niczego nie gotował – Do rozradowanej Emily
dołączył Mike. Spoglądając na duszącego się wręcz Benningtona omal nie opadli
ze śmiechu na podłogę – Bynajmniej się starał – Wtedy zrobił do niego tą
sugerującą minę.
- Weź się ode mnie odwal – Powiedział i usiadł zmęczony na
krześle.
- Wiesz co? To może ja coś jednak zrobię – Rzuciła nadal z
uśmiechem na ustach i zniknęła w kuchni.
Chester spojrzał na przyjaciela. Uśmiech wręcz malował się
na jego twarzy nie dając mu chwili wytchnienia.
- Nigdy nie sądziłem że z Ciebie taki kucharz – Zaczął Mike
– Ciekawie się zapowiada – Odrzekł.
- Coś jeszcze? – Spytał wkurzony przebiegiem tej sytuacji.
- Tak. Jest coś między wami? – Spytał zaciekawiony
mężczyzna.
- To twoje ulubione pytanie od pewnego czasu – Rzucił.
- Mieszkacie ze sobą.
- I co?
- I to że zawsze coś z tego wynika. Nie mów mi jak jest bo
wiem – Rzucił rozbawiony.
- Bardzo doceniam twoje zaangażowanie w nasze relacje, ale
jesteś zbyt za ciekawy – Oznajmił z uśmiechem.
- Dobra, nie ważne. Mam dla Ciebie ekstra ważną wiadomość.
- Ciekawe co było tak ważnego by przyjeżdżać tu tak rano…
- Spójrz – Wtedy Mike podstawił mu pod nos swój telefon.
Minęła chwila gdy Chester przeczytał całą wiadomość zawartą na małym ekranie.
- Wow! – Oznajmił – Zapisz to swoje dokonanie w dzienniczku
swoich malutkich sukcesów.
- Ja tu mówię na poważnie a ty mi z ironią wyskakujesz. Widzisz
– Wtedy wskazał na telefon – Walczę z pokusą.
- Jessica to nie pokusa tylko zaraza, którą trzeba
zlikwidować – Oznajmił – Szczerze mówiąc jestem zadowolony z tego że nie chcesz
się z nią spotkać.
- Niech się pieprzy. Nie chcę jej widzieć. Codziennie rysuje
jej imię na kartce i wrzucam do ognia.
- Idealny pomysł – Zarzucił mu Chester – Wezmę to pod uwagę.
- W ten sposób powoli pozbywam się jej z mojego życia.
W tej chwili do salonu weszła kobieta trzymająca tacę.
Swoimi szczupłymi nogami kreśliła idealnie kroki w stronę wielkiego stołu.
- Tylko kanapki… - Odparła zrezygnowana ściągając tacę ze
swoich dłoni.
- Lepsze to niż to nieudane coś – Rzucił do Chestera Mike.
- Zejdź ze mnie w końcu – Oznajmił wkurzony.
Nastała cisza. Wszyscy spoglądali na swoje twarze na których
nic nie można było wyczytać.
- O byłbym zapomniał! – Krzyknął Mike. Wstał i wyciągnął z
kieszeni wystającą dużą kopertę. Chwycił ją w dłonie i delikatnie podał
Chesterowi.
- Co to jest? – Spytał zaciekawiony otwierając kopertę.
- Wystawała trochę ze skrzynki to ją wyciągnąłem –
Powiedział do niego – Też dzisiaj taką dostałem.
Zdziwiony Bennington złapał za rogi koperty i otwarł ją szybkim
ruchem. Rozłożył zawarty w nim dokument i od góry do dołu przeczytał zawarte w
nim słowa.
- Coś się stało? – Spytała kobieta widząc zmianę w jego
twarzy. Ten jednak nic nie powiedział tylko podał kopertę, a ta złapała ją w
dłonie. Zamarła. To co na niej wyczytała wywołało u niej pojawienie się kilku
łez. Zszokowana rzuciła nim i odeszła od stołu.
- Nie chcę go widzieć! To miał być zamknięty rozdział! Nie
mogą mi tego zrobić! – Wtedy zrzuciła swoją ręką stojącą szklankę która z
wielką siłą roztrzaskała się o zimną podłogę. Spojrzała na nią i uginając swoje
kolana klęknęła na podłodze – To jest niesprawiedliwe! Wszystko zaczęło mi się
układać! Zapomniałam już o nim! Dlaczego oni z tym powracają?! – Spytała
krzycząc i nagle poczuła czyjeś ramię na sobie. Nie mówiąc nic objął rozpłakaną
kobietę, która w szybkim tempie wtuliła się w mężczyznę.
- Myślałam że ta sprawa się już wyjaśniła…
- Zastanawia mnie tylko kto chce tą sprawę wyjaśniać w
sądzie – Pomyślał. Nic mu się nie układało w logiczny sposób. Zupełnie nic. –
Czy Scott wrzucił na siebie, czy po prostu szuka uniewinnienia?
- Możliwe może być jeszcze to że albo z policji uznali tą
sprawę godną rozprawy sądowej. Tak czy owak musisz teraz uważać bo nie sądzę by
Scott dał za wygraną.
Nastała nagła cisza. Trzymając w ramionach uspokojoną już
kobietę spojrzał na jej zaczerwienione oczy.
- Przepraszam za tą szklankę. Zaraz ją sprzątnę…
- Coś ty! – Odpowiedział – I tak miałem ochotę już ją stłuc.
Po tych słowach Emily wymusiła u siebie uśmiech i
przybliżyła się do Chestera. Oparła swoje ciało nie zważając na obecność
Shinody.
Następny rozdział. Wzięłam po uwagę wasze opinię i słowa krytyki do serca. Czy z pozytywnym skutkiem, nie wiem. To nie ja oceniam. Szczerze mówiąc dały mi niezłego kopa w dupę żeby dopracować w nim wiele rzeczy. Pojawiło się wiele rzeczy o których była mowa w komentarzach i zredukowałam długości wątków. No cóż. Teraz mogę liczyć tylko na waszą opinię tego czegoś :)
Jej. *.* Zazdroszczę Ci. Naprawdę świetnie piszesz. Wszystko tak gładko się czyta. To sprawia taką dużą przyjemność. C: No po prostu już się nie mogę doczekać następnego. xd
OdpowiedzUsuńdziewczyno kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńjedne rozdział a tyle emocji. Najpierw ta gadka w restauracji o tatuażach potem scena w pokoju Chestera a na koniec znów Scott ... *.*
czekam na kolejny! i błagam pisz szybko :)
+ zapraszam na nowy http://story-of-soldiers.blogspot.com/
Świetne po prostu! :D
OdpowiedzUsuńFajnie to rozpisałaś, była zmienność tematu ;)
Jednak zauważyłam jeden błąd: nadużywasz słowa ,,oznajmił/a".
Jest to tylko taka moja mała uwaga ;)
Doceniam Twoje starania, pisz dalej :D
Czekam z niecierpliwością i zapraszam do siebie :)
my-damn-fantazy. blogspot.com
Świetne <3
OdpowiedzUsuń„ Zginęły mi me ciastka, na na na, była ich tylko garstka, na na na, Ciastka wielkie jak mój tyłek, na na na…” Hahah xD
Kocham twoje opowiadanie. Kocham jak piszesz. Mogłabym czytać twoje opowiadania całymi dniami <3
Czekam na następny <3
Kocham Cię. Za klimat, za dowcip, za lekkość. Masz do cholery jasnej talent, którego Ci zazdroszczę jak nikt.
OdpowiedzUsuńTa scena, gdzie Emily chce przyjść do Chestera, ale coś jej nie pozwala... veuxhsosnhdjadadkgjej! *~*
Tak WIEM, to puste i strasznie bezsensowne, niemające żadnego przekazu i wartości ALE... ja nie wiem co mam Ci pisać. To jedyne na co mnie stać.
Czuję się przy Tobie totalnie głupia. Boże, to Jest świetne.
A to "nie śpię" Chestera było tak maksymalnie dobre i po prostu sprawiło, że serducho mi stanęło... Cud.
dobra, biorąc pod uwagę fakt, że mój komentarz jest pozbawiony jakiegokolwiek sensu a ja mam na 3 grudnia jeszcze 350 stron lektury... muszę kończyć te wywody.
Ale tak bardzo nie chcę opuszczać tego bloga...
Weny, choć jej nie brakuje :-)
Pozdrawiam i dzięki za miłe słowa u mnie.
GENIALNE!
OdpowiedzUsuńKocham tego twojego bloga. Wszystko tak .. Idealnie opisane. Zadbane o każdy szczegół.
Chciałabym umieć pisac w taki sposób jak ty to robisz.
Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały.
Zapraszam do mnie. www.s-o-l-d-i-e-r-s.blogspot.com
Mam nadzieję, że zajrzysz ^_^
Wow. Coś czuję, że piosenka o ciastkach będzie nowym hitem.
OdpowiedzUsuńTrochę nadużywasz słowa "oznajmić", ale to nie problem.
Wybacz, że komentuję tak późno, ale na śmierć zapomniałam o tym blogu i jestem o dwa rozdziały spóźniona. Są one okropnie długie.. ale to dobrze. Można się solidnie wczytać, co uwielbiam.
Co tutaj jeszcze napisać? Hmm.. może to, że wszystko jest absolutnie świetne i tylko czekać na kolejne części. Ja jedną mam i zaraz lecę ją przeczytać, to do zobaczenia pod następnym komentarzem :B
już jest nowy :D http://is-be-more-like-me.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHahahaha biedne ciasta Joe'go XD Trochę humoru przydało się w tym rozdziale, Mike dowalił z tym tekstem ''Kto tu ma tłustą dupę to nie powiem'' XD Pośmiałam się w duchu XD
OdpowiedzUsuńHm. zastanawiam się czy Emily trochę nie odrzuca od siebie Chestera ponieważ sama nie jest pewna swoich uczuć i nie jest gotowa na nic nowego. Trochę to wkurza, bo biedny Chester na prawdę się stara, jest miły, troskliwy i momentami romantyczny w tym co mówi, a ta tak po prostu wtrynia czy przeszkadzać nie będzie, no nic, musi tak być, muszę się z tym pogodzić ;p
No i teraz wiadomo czemu Chester był taki dziwny na tej całej kolacji z rodziną Emily! ;) Oon po prostu nie lubi rodzinnej atmosfery. Widać, że Emily na tym zależy żeby się polubili, Chester wydaje się trochę oziębły dla nowo poznanych osób, dziwna cecha... zastanawiam się dlaczego taki jest, to że uważa że wszyscy lecą na kasę już wiemy, ale musi być coś jeszcze skoro tak się zachowuje.
Jak uroczo opisałaś tą sytuację pomiędzy Emily a Chesterem, te czułe ale też namiętne pocałunki, ich rozmowa, jej uczucia, teraz I on wie jak ona się czuje. Doskonale! I jeszcze zdecydowała się spać z nim w jednym łóżku, ich znajomość jest moim zdaniem coraz bliższa rozwinięciu sie miłości, jestem ciekawa jak to będzie.
Znalazłam złe użycie słowa w jednym zdaniu, ale czytałam dalej. Hahahaha Chester prawie otruł Emily hahahahahaha XD Nie wiem czemu, strasznie mnie to rozbawiło XD
No no no.. sprawa w sądzie, Scott serio nie odpuści, cham. Ciekawa jestem jak się to skończy, rozdział mi się podoba. Faktycznie rozdziały są dłuższe. Dobra ja na dzisiaj kończę czytanie, zabiorę się za nie jutro ;) /Kuroichi