_______________________________
Mike stał zdenerwowany przed
lustrem w domu. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział że kiedykolwiek będzie się
zastanawiał czy pierwsza bluzka będzie idealnie podkreślała jego kształty, czy
wybrać tą drugą- bardziej elegancką. Nie znał się na modzie, to była dla niego
czarna magia.
- Włosy umyte – w tej chwili się
powąchał i popatrzył na buteleczkę – Chyba przesadziłem z perfumami – pomyślał.
Kwiaty już leżały na stole, nie
zapomniał o niczym. Nigdy w życiu nie był tak podekscytowany, chyba że chodzi o
ich pierwszy koncert. Ta dziewczyna
podobała mu się od pewnego czasu i nie może teraz zaprzepaścić tego wszystkiego
jednym spotkaniem. Zrobi wszystko by to spotkanie się udało, bez względu na to
w jakich warunkach ono będzie. Mike umówił się z Jessicą pod małą kawiarenką.
Ma nadzieje że nie będzie rozpoznany, chociaż coraz bardziej w to wątpi.
Z wielkim zdenerwowaniem chwycił
leżące kwiaty na stoliku i zamknął dom. Wsiadł do samochodu i udał się w
miejsce spotkania. Nie mógł się już doczekać aż ponownie ujrzy dziewczynę która
od bardzo dawna zawróciła mu w głowie.
***
- Cześć. Przepraszam że tak
dzwonie ale nie miałabyś dzisiaj ochoty wpaść do nas do studia? – Zapytał
Chester Emily gdy ta odebrała telefon.
- Cześć Chester. Ja? Dzisiaj? Nie
za często się spotykamy? – Zapytała.
- A czy coś jest w tym złego?
- Nie tylko… Nie macie próby?
- Bez Mike’a?
- Bez Mike’a…? – Odpowiedziała
pytaniem na pytanie. Po chwili jednak dodała – A no tak.
- No właśnie. Nasz Romeo ma
dzisiaj randkę, a ja siedzę z Joe, który opycha się ciastkami od fanów i co
chwilę jęczy że go brzuch boli. Przy mnie jest też Dave i Brad. Rob gdzieś
pojechał do rodziców. To jak? Potrzebujemy żeńskiego towarzystwa.
- No niby nie jestem zajęta.
Dobra. Będę za pół godziny.
- I to mi się podoba – Powiedział
do słuchawki Chester po czym odłożył telefon i zabrał złośliwie z ręki ciastko
Joe’go.
***
- Cześć. – Powiedział do Jessici
Mike gdy ich spojrzenia zetknęły się.
- Cześć – Odpowiedziała mu tym
samym, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dziękuje. Ty też niczego sobie.
- Dzięki.
Co ma teraz robić? Rozmowa im się
nie kleiła, on nie wiedział czym ma zagadać. Przegadał z Emily całą noc by
dowiedzieć się jak ma się zachować, ale wszystko wyparowało mu z głowy.
- To może dasz zaprosić się do
restauracji?- Zaproponował.
- Jasne! – Odparła z entuzjazmem.
- O mój Boże. Zapomniałbym. To
dla Ciebie – W tym momencie przypomniał sobie o trzymanych kwiatach.
- Dziękuje. Śliczne są. Tak w
ogóle idziemy? Bo szczerze mówiąc trochę zgłodniałam.
W tym momencie Mike chwycił za
rękę dziewczyny i razem powędrowali do samochodu.
***
- To ja poproszę to, to, to i to
– Pokazywała kelnerowi dziewczyna dania na które miała ochotę. Kelner spisał
całe zamówienie po czym szybko odszedł.
- To mówisz że jesteś muzykiem? –
Wręcz zapiszczała.
- No tak jakoś wyszło. Nie
kojarzysz mnie?
- Kojarzysz? No oczywiście że
tak! I w ogóle twój cały zespół. Musi być tak samo odjazdowy jak ty – Dziewczyna
coraz bardziej się nakręcała.
- Odjazdowy? Nie znasz mnie
jeszcze tak dobrze.
- Ale sądzić mogę że jesteś
świetny.
- Dziękuje. Może porozmawiamy coś
o tobie?
- O mnie? Po co. Ty masz
ciekawsze życie. Powiedz coś o swoim koledze.
- Którym? Mam wielu kolegów.
- Chester. Wokalista w waszym
zespole.
- Aaa, Chester.
- No tak. Powiesz mi coś o nim?
Mike nie wiedział do czego ona
zmierza:
- No to jest nieźle pokręcony.
- I tyle?
- A co mam Ci więcej powiedzieć?
Tak naprawdę trudno mi mówić o nim. Jest świetnym przyjacielem, który zawsze
pomoże, poklepie po ramieniu. No i jest jeszcze świetnym wokalistą. Teraz ty
opowiedz coś o sobie.
- Ja? Ja jestem jak każda inna.
Nie miałam prostego życia. Tata od samego dzieciństwa namawiał mnie ciężkich
prac.
- Do pracy? Opowiedz coś o tym.
- Chcesz naprawdę wiedzieć jak
się ciężko pracuje w ogródku? Na szczęście to wszystko się skończyło odkąd
tatuś wynajął ogrodnika. Mamusia zawszę dbała o swoją córeczkę, widać to. –
Uśmiechnęła się. Pomimo tego że z Mike’iem nie za bardzo się rozumieli, od
nadal bym zafascynowany dziewczyną. – Mike. Teraz ty coś o sobie opowiedz.
- No to…
- Albo nie. Powiedz co czujesz
dając koncerty. – W tym momencie do stolika podszedł kelner wręczając dania
siedzącej parze. Mike spoglądając na talerz dziewczyny obliczył że jej posiłek będzie kosztował dwa
razy więcej niż jego.
- Dziękuje -odrzekł i zabrał się
do jedzenia.
- To jak? Opowiesz mi coś o
koncertach?
- Jasne. To jest niesamowite.
Wchodzisz na scenę, tłum ludzi krzyczy nazwę zespołu a ty stoisz przez
instrumentem...
- Ty grasz na instrumencie?
- Tak. Na keyboardzie i gitarze…
Fortepian, Pianino. Takie tam.
- Wow! Ja się chyba w tobie
zakocham – Odparła podekscytowana. Shinoda po tych słowach tylko się uśmiechnął
i czuł się coraz lepiej. Dziewczyna zainteresowała się nim. Był szczęśliwy jak
dziecko.
- A zagrasz mi coś kiedyś? –
Zapytała po chwili.
- No kiedyś, jak się ponownie
spotkamy.
- A może dzisiaj? Zabrałbyś mnie
do studia? Poznał z resztą zespołu?
- No nie wiem…
- Proszę – Dziewczyna wręcz
zrobiła maślane oczka.
- No dobrze. Jak skończymy jeść.
– Shinoda uśmiechnął się do dziewczyny i wziął kolejny kęs swojego dania.
***
- Witam – Odparła Emily wchodząc
do studia chłopaków.
- Siema. Jednak przyszłaś –
Odparł zadowolony Chester.
- Jak obiecałam to i jestem –
Uśmiechnęła się. – Gdzie reszta?
- Dave z Bradem nam przepadli.
Gdzieś pojechali na kręgle czy bilard. Sam nie wiem.
- A Joe?
- Uzupełnia zapasy w
supermarkecie.
- Mogłam się tego spodziewać. –
Popatrzyła na niego i odparła – Boje się o niego.
- O kogo?
- O Joe’go.
- Czemu? – Zapytał zdziwiony.
- No niby nic takiego, ale… Ale
ciągle go widzę z jedzeniem, kiedy do was przychodzę to wcina jakieś
ciasteczka, gdy na następny dzień go widzę znowu wcina słodycze.
Chester zaczął się śmiać.
- Słuchaj. Joe chodzi jak
samochód. Samochód nie pojedzie bez paliwa, Joe nie będzie żył bez słodyczy.
Taka logika. – Popatrzył na minę dziewczyny i oparł na jej ramieniu swoją rękę
– Soczek czy może zgrzeszymy?
- Zgrzeszymy? – Zapytała z
zaskoczoną miną.
- O alkohol mi chodzi. – Wywrócił
oczami. Ona zdezorientowana zaśmiała się i odparła:
- Jasne.
Chester zniknął w oddali a
dziewczyna chodziła po studio szukając tego co ją zainteresuje. Bębny,
komputer, komputer, bębny, gitara, mikrofon, teksty… Teksty. To ją
zainteresowało. Wzięła jeden do ręki, ten który od dawna znała. Chwyciła kartkę
i próbowała po cichu wejść w rytm piosenki. Z ciszy przerodził się lekki pomruk
który zamienił się w lekki śpiew dziewczyny. Tkwiła tak chwilę gdy przypomniała
sobie gdzie jest. Odwróciła się i ku jej oczom ukazał się Chester. Stał za nią
ze zdziwioną miną.
- Dziewczyno. Ale masz głos…
- Możemy już usiąść? – Spytała
speszona.
- Nie zmieniaj tematu. Masz boski
głos. Nieziemski.
- Uspokój się! – Zganiła go. –
Mam okropny głos, a ty nie powinieneś tego słuchać.
- Przypominam że jesteś w moim
studio…
Dziewczynie skończyły się
argumenty. Popatrzyła na niego i powędrowała na kanapę stojącą na środku.
Wzięła do ręki kieliszek i zatopiła swe usta w smaku alkoholu.
- Pamiętasz? Nasze pierwsze
normalne spotkanie – Zaśmiała się.
- Tak dokładnie. – Odwzajemnił
uśmiech – Tylko pomieszczenie inne.
- Nie ważne pomieszczenie. Ważne
kto się w nim znajduje.
- Masz rację. – Chester jakby
ożył – Zaśpiewaj mi coś.
- Co?
- Zaśpiewaj.
- Hahaha. Uspokój się! Po raz
kolejny Ci mówię że mam okropny głos i to nawet śpiewem nie można nazwać.
- Jesteś głupia że tak
twierdzisz.
Emily nie odpowiedziała. Usłyszała tylko czyjeś kroki. Joe wrócił ze sklepu.
- Joe! Zmieściłeś się jeszcze w
tych drzwiach? – Krzyknął Chester.
Lecz zamiast Joe’go w progu
pojawił się Mike z dziewczyną.
- Cześć. – Powiedział chłopak i
spojrzał na zdziwione twarze Emily i Chestera.
- Wow! To Chester!
Chester Bennington! – Dziewczyna wręcz rzuciła się na chłopaka.
- Ty? Widzisz jakiegoś
Benningtona? – Zapytał Chester Emily.
Dziewczyna wyczuwając sarkazm w
jego głosie odpowiedziała:
- Przykro mi. Żadnego mężczyzny o
takim nazwisku nie znamy – Zaśmiała się.
Jessica popatrzyła na dziewczynę
z pogardą i odparła:
- Nikt się ciebie nie pytał o
zdanie.
- Jaka pyskata. – Odparła Emily
zdziwiona.
- Ej, ej! Bo się pobijecie. –
Odparł Mike. – Poznajcie Jessice.
- Ładna – Powiedział Chester –
Ale chyba nic po za tym…
- Jestem jeszcze inteligentna –
Odparła podekscytowana dziewczyna.
- W to nie wątpimy – Emily
zabrała głos.
- Jak jest w zespole? Jak jest
być głównym wokalistą? Powiedz mi wszystko – Jessica rzucała pytaniami.
- To tak: W zespole jest
beznadziejnie, nie lubię być wokalistą.
- Chester! – Zganił przyjaciela
Mike.
- Mówie jak jest. Przecież nie
jest być fajnie wokalistą. Mike mnie ogranicza!
- Co?
- Nigdy nie pozwalasz mi śpiewać
fajniejszych partii.
- Mike! Jak możesz. Chester to
świetny chłopak, a ty mu takie rzeczy wyrabiasz – zganiła słodko Jessica
Mike’a.
- Jess, to nie tak.
- Mike się nie myje. Strasznie
śmierdzi na próbach. Teraz się umył ale zazwyczaj nie wie co to prysznic czy
kąpiel. I powiem ci coś w tajemnicy – Chester podszedł do dziewczyny – Mike nie
myje zębów.
-Co ty wyrabiasz? – Zapytał wściekły Mike.
- Prawdę. Chcesz się związać z
dziewczyną to niech ona wie jaka jesteś.
- Nienawidzę Cię! – Odparł.
- Mike. Szanuje Cię takim jakim
jesteś. Zagrasz mi coś? – Spytała.
- Dzisiaj? Raczej nie. Choć
zabieramy się do mnie do domu.
- Aaa! Jak fajnie. To żegnamy.
- Podeszła do Benningtona i rzuciła mu się na szyje.
- Ej, ej, ej. Masz od tego tego
kolesia obok – Wskazał w stronę gdzie stał Mike.
- Żegnaj stara pruchwo. – Odparła
do Emily.
- Ej! Wypraszam sobie!
- Taka jest prawda. – Odparła z
uśmiechem i obróciła się na pięcie.
Emily miała coś jej rzucić ale
się powstrzymała. Popatrzyła tylko na wychodzącą dziewczynę i szczęśliwego
Mike’a. Usiadła na kanapie.
- Co się przed chwilą stało? –
Zapytał ze śmiechem.
- Nie wiem. Ale Mike ma niezły
gust.
- Ładna może jest, ale inteligencją
to nie grzeszy.
Emily powróciła do picia
zawartości kieliszka:
- Przezwała mnie – Tu zrobiła
przerwę – Szmata…
- Wow! Skąd u Ciebie takie słowa?
- Nie jestem grzeczną dziewczynką
– Odparła z uśmiechem.
- Grzeczną dziewczynką nie
jesteś, być może. A ja nie jestem grzecznym chłopcem.
- W to nie wątpie – Uśmiechnęła się
do niego szeroko. – A tak po za tym. Gdzie Joe?
- Po co nam Joe? Będzie tylko
jadł i przeszkadzał.