poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział VIII

Łapcie następny rozdział ;)
_______________________________


Mike stał zdenerwowany przed lustrem w domu. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział że kiedykolwiek będzie się zastanawiał czy pierwsza bluzka będzie idealnie podkreślała jego kształty, czy wybrać tą drugą- bardziej elegancką. Nie znał się na modzie, to była dla niego czarna magia.
- Włosy umyte – w tej chwili się powąchał i popatrzył na buteleczkę – Chyba przesadziłem z perfumami – pomyślał.
Kwiaty już leżały na stole, nie zapomniał o niczym. Nigdy w życiu nie był tak podekscytowany, chyba że chodzi o ich pierwszy koncert.  Ta dziewczyna podobała mu się od pewnego czasu i nie może teraz zaprzepaścić tego wszystkiego jednym spotkaniem. Zrobi wszystko by to spotkanie się udało, bez względu na to w jakich warunkach ono będzie. Mike umówił się z Jessicą pod małą kawiarenką. Ma nadzieje że nie będzie rozpoznany, chociaż coraz bardziej w to wątpi.
Z wielkim zdenerwowaniem chwycił leżące kwiaty na stoliku i zamknął dom. Wsiadł do samochodu i udał się w miejsce spotkania. Nie mógł się już doczekać aż ponownie ujrzy dziewczynę która od bardzo dawna zawróciła mu w głowie.

***

- Cześć. Przepraszam że tak dzwonie ale nie miałabyś dzisiaj ochoty wpaść do nas do studia? – Zapytał Chester Emily gdy ta odebrała telefon.
- Cześć Chester. Ja? Dzisiaj? Nie za często się spotykamy? – Zapytała.
- A czy coś jest w tym złego?
- Nie tylko… Nie macie próby?
- Bez Mike’a?
- Bez Mike’a…? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Po chwili jednak dodała – A no tak.
- No właśnie. Nasz Romeo ma dzisiaj randkę, a ja siedzę z Joe, który opycha się ciastkami od fanów i co chwilę jęczy że go brzuch boli. Przy mnie jest też Dave i Brad. Rob gdzieś pojechał do rodziców. To jak? Potrzebujemy żeńskiego towarzystwa.
- No niby nie jestem zajęta. Dobra. Będę za pół godziny.
- I to mi się podoba – Powiedział do słuchawki Chester po czym odłożył telefon i zabrał złośliwie z ręki ciastko Joe’go.


***

- Cześć. – Powiedział do Jessici Mike gdy ich spojrzenia zetknęły się.
- Cześć – Odpowiedziała mu tym samym, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dziękuje. Ty też niczego sobie.
- Dzięki.
Co ma teraz robić? Rozmowa im się nie kleiła, on nie wiedział czym ma zagadać. Przegadał z Emily całą noc by dowiedzieć się jak ma się zachować, ale wszystko wyparowało mu z głowy.
- To może dasz zaprosić się do restauracji?- Zaproponował.
- Jasne! – Odparła z entuzjazmem.
- O mój Boże. Zapomniałbym. To dla Ciebie – W tym momencie przypomniał sobie o trzymanych kwiatach.
- Dziękuje. Śliczne są. Tak w ogóle idziemy? Bo szczerze mówiąc trochę zgłodniałam.
W tym momencie Mike chwycił za rękę dziewczyny i razem powędrowali do samochodu.

***

- To ja poproszę to, to, to i to – Pokazywała kelnerowi dziewczyna dania na które miała ochotę. Kelner spisał całe zamówienie po czym szybko odszedł.
- To mówisz że jesteś muzykiem? – Wręcz zapiszczała.
- No tak jakoś wyszło. Nie kojarzysz mnie?
- Kojarzysz? No oczywiście że tak! I w ogóle twój cały zespół. Musi być tak samo odjazdowy jak ty – Dziewczyna coraz bardziej się nakręcała.
- Odjazdowy? Nie znasz mnie jeszcze tak dobrze.
- Ale sądzić mogę że jesteś świetny.
- Dziękuje. Może porozmawiamy coś o tobie?
- O mnie? Po co. Ty masz ciekawsze życie. Powiedz coś o swoim koledze.
- Którym? Mam wielu kolegów.
- Chester. Wokalista w waszym zespole.
- Aaa, Chester.
- No tak. Powiesz mi coś o nim?
Mike nie wiedział do czego ona zmierza:
- No to jest nieźle pokręcony.
- I tyle?
- A co mam Ci więcej powiedzieć? Tak naprawdę trudno mi mówić o nim. Jest świetnym przyjacielem, który zawsze pomoże, poklepie po ramieniu. No i jest jeszcze świetnym wokalistą. Teraz ty opowiedz coś o sobie.
- Ja? Ja jestem jak każda inna. Nie miałam prostego życia. Tata od samego dzieciństwa namawiał mnie ciężkich prac.
- Do pracy? Opowiedz coś o tym.
- Chcesz naprawdę wiedzieć jak się ciężko pracuje w ogródku? Na szczęście to wszystko się skończyło odkąd tatuś wynajął ogrodnika. Mamusia zawszę dbała o swoją córeczkę, widać to. – Uśmiechnęła się. Pomimo tego że z Mike’iem nie za bardzo się rozumieli, od nadal bym zafascynowany dziewczyną. – Mike. Teraz ty coś o sobie opowiedz.
- No to…
- Albo nie. Powiedz co czujesz dając koncerty. – W tym momencie do stolika podszedł kelner wręczając dania siedzącej parze. Mike spoglądając na talerz dziewczyny  obliczył że jej posiłek będzie kosztował dwa razy więcej niż jego.
- Dziękuje -odrzekł i zabrał się do jedzenia.
- To jak? Opowiesz mi coś o koncertach?
- Jasne. To jest niesamowite. Wchodzisz na scenę, tłum ludzi krzyczy nazwę zespołu a ty stoisz przez instrumentem...
- Ty grasz na instrumencie?
- Tak. Na keyboardzie i gitarze… Fortepian, Pianino. Takie tam.
- Wow! Ja się chyba w tobie zakocham – Odparła podekscytowana. Shinoda po tych słowach tylko się uśmiechnął i czuł się coraz lepiej. Dziewczyna zainteresowała się nim. Był szczęśliwy jak dziecko.
- A zagrasz mi coś kiedyś? – Zapytała po chwili.
- No kiedyś, jak się ponownie spotkamy.
- A może dzisiaj? Zabrałbyś mnie do studia? Poznał z resztą zespołu?
- No nie wiem…
- Proszę – Dziewczyna wręcz zrobiła maślane oczka.
- No dobrze. Jak skończymy jeść. – Shinoda uśmiechnął się do dziewczyny i wziął kolejny kęs swojego dania.

***

- Witam – Odparła Emily wchodząc do studia chłopaków.
- Siema. Jednak przyszłaś – Odparł zadowolony Chester.
- Jak obiecałam to i jestem – Uśmiechnęła się. – Gdzie reszta?
- Dave z Bradem nam przepadli. Gdzieś pojechali na kręgle czy bilard. Sam nie wiem.
- A Joe?
- Uzupełnia zapasy w supermarkecie.
- Mogłam się tego spodziewać. – Popatrzyła na niego i odparła – Boje się o niego.
- O kogo?
- O Joe’go.
- Czemu? – Zapytał zdziwiony.
- No niby nic takiego, ale… Ale ciągle go widzę z jedzeniem, kiedy do was przychodzę to wcina jakieś ciasteczka, gdy na następny dzień go widzę znowu wcina słodycze.
Chester zaczął się śmiać.
- Słuchaj. Joe chodzi jak samochód. Samochód nie pojedzie bez paliwa, Joe nie będzie żył bez słodyczy. Taka logika. – Popatrzył na minę dziewczyny i oparł na jej ramieniu swoją rękę – Soczek czy może zgrzeszymy?
- Zgrzeszymy? – Zapytała z zaskoczoną miną.
- O alkohol mi chodzi. – Wywrócił oczami. Ona zdezorientowana zaśmiała się i odparła:
- Jasne.
Chester zniknął w oddali a dziewczyna chodziła po studio szukając tego co ją zainteresuje. Bębny, komputer, komputer, bębny, gitara, mikrofon, teksty… Teksty. To ją zainteresowało. Wzięła jeden do ręki, ten który od dawna znała. Chwyciła kartkę i próbowała po cichu wejść w rytm piosenki. Z ciszy przerodził się lekki pomruk który zamienił się w lekki śpiew dziewczyny. Tkwiła tak chwilę gdy przypomniała sobie gdzie jest. Odwróciła się i ku jej oczom ukazał się Chester. Stał za nią ze zdziwioną miną.
- Dziewczyno. Ale masz głos…
- Możemy już usiąść? – Spytała speszona.
- Nie zmieniaj tematu. Masz boski głos. Nieziemski.
- Uspokój się! – Zganiła go. – Mam okropny głos, a ty nie powinieneś tego słuchać.
- Przypominam że jesteś w moim studio…
Dziewczynie skończyły się argumenty. Popatrzyła na niego i powędrowała na kanapę stojącą na środku. Wzięła do ręki kieliszek i zatopiła swe usta w smaku alkoholu.
- Pamiętasz? Nasze pierwsze normalne spotkanie – Zaśmiała się.
- Tak dokładnie. – Odwzajemnił uśmiech – Tylko pomieszczenie inne.
- Nie ważne pomieszczenie. Ważne kto się w nim znajduje.
- Masz rację. – Chester jakby ożył – Zaśpiewaj mi coś.
- Co?
- Zaśpiewaj.
- Hahaha. Uspokój się! Po raz kolejny Ci mówię że mam okropny głos i to nawet śpiewem nie można nazwać.
- Jesteś głupia że tak twierdzisz.
Emily nie odpowiedziała. Usłyszała tylko czyjeś kroki. Joe wrócił ze sklepu.
- Joe! Zmieściłeś się jeszcze w tych drzwiach? – Krzyknął Chester.
Lecz zamiast Joe’go w progu pojawił się Mike z dziewczyną.
- Cześć. – Powiedział chłopak i spojrzał na zdziwione twarze Emily i Chestera.
- Wow! To Chester! Chester Bennington! – Dziewczyna wręcz rzuciła się na chłopaka.
- Ty? Widzisz jakiegoś Benningtona? – Zapytał Chester Emily.
Dziewczyna wyczuwając sarkazm w jego głosie odpowiedziała:
- Przykro mi. Żadnego mężczyzny o takim nazwisku nie znamy – Zaśmiała się.
Jessica popatrzyła na dziewczynę z pogardą i odparła:
- Nikt się ciebie nie pytał o zdanie.
- Jaka pyskata. – Odparła Emily zdziwiona.
- Ej, ej! Bo się pobijecie. – Odparł Mike. – Poznajcie Jessice.
- Ładna – Powiedział Chester – Ale chyba nic po za tym…
- Jestem jeszcze inteligentna – Odparła podekscytowana dziewczyna.
- W to nie wątpimy – Emily zabrała głos.
- Jak jest w zespole? Jak jest być głównym wokalistą? Powiedz mi wszystko – Jessica rzucała pytaniami.
- To tak: W zespole jest beznadziejnie, nie lubię być wokalistą.
- Chester! – Zganił przyjaciela Mike.
- Mówie jak jest. Przecież nie jest być fajnie wokalistą. Mike mnie ogranicza!
- Co?
- Nigdy nie pozwalasz mi śpiewać fajniejszych partii.
- Mike! Jak możesz. Chester to świetny chłopak, a ty mu takie rzeczy wyrabiasz – zganiła słodko Jessica Mike’a.
- Jess, to nie tak.
- Mike się nie myje. Strasznie śmierdzi na próbach. Teraz się umył ale zazwyczaj nie wie co to prysznic czy kąpiel. I powiem ci coś w tajemnicy – Chester podszedł do dziewczyny – Mike nie myje zębów.
 -Co ty wyrabiasz? – Zapytał wściekły Mike.
- Prawdę. Chcesz się związać z dziewczyną to niech ona wie jaka jesteś.
- Nienawidzę Cię! – Odparł.
- Mike. Szanuje Cię takim jakim jesteś. Zagrasz mi coś? – Spytała.
- Dzisiaj? Raczej nie. Choć zabieramy się do mnie do domu.
- Aaa! Jak fajnie. To żegnamy. - Podeszła do Benningtona i rzuciła mu się na szyje.
- Ej, ej, ej. Masz od tego tego kolesia obok – Wskazał w stronę gdzie stał Mike.
- Żegnaj stara pruchwo. – Odparła do Emily.
- Ej! Wypraszam sobie!
- Taka jest prawda. – Odparła z uśmiechem i obróciła się na pięcie.
Emily miała coś jej rzucić ale się powstrzymała. Popatrzyła tylko na wychodzącą dziewczynę i szczęśliwego Mike’a. Usiadła na kanapie.
- Co się przed chwilą stało? – Zapytał ze śmiechem.
- Nie wiem. Ale Mike ma niezły gust.
- Ładna może jest, ale inteligencją to nie grzeszy.
Emily powróciła do picia zawartości kieliszka:
- Przezwała mnie – Tu zrobiła przerwę – Szmata…
- Wow! Skąd u Ciebie takie słowa?
- Nie jestem grzeczną dziewczynką – Odparła z uśmiechem.
- Grzeczną dziewczynką nie jesteś, być może. A ja nie jestem grzecznym chłopcem.
- W to nie wątpie – Uśmiechnęła się do niego szeroko. – A tak po za tym. Gdzie Joe?
- Po co nam Joe? Będzie tylko jadł i przeszkadzał.
- No faktycznie – Po tych słowach Emily sięgnęła po raz kolejny po zawartość kieliszka.


piątek, 26 lipca 2013

Rozdział VII

Na początku chcę podziękować wszystkim osobom, które czytają to co napiszę w przypływie wielkiej nie weny. Dziękuje Wam ;*
Macie tutaj kolejny rozdział.
_____________________________________________________



Koncert. Pierwszy raz Emily została zaproszona na taką imprezę, nigdy wcześniej nie była na żadnym. Jak się ubrać? Po pierwsze: Jakoś stosownie. Nie ubierze zwykłych balerinek z kokardkami ani różowej sukieneczki. Oni grają pod muzykę metalową. Nie ma żadnych ubrań kojarzących się z tą muzyką. Oszczędności się kurczą, w szafie wieje pustką, a koncert jutro. Musi wybrać się do sklepu. Nie ma wyjścia.

***

Ubrana w rurki i zwykłą szarą bluzkę dziewczyna stoi przed sklepem. Wchodzi tam nieśmiało, z nadzieją że znajdzie tam wszystko czego szukała. Emily przechodzi przez próg wielkiego budynku i przez chwilę rozgląda się nad wnętrzem. Szybkim susem przechodzi pomiędzy wieszakami z ubraniami. Mija kilka dobrych minut gdy na swojej drodze znajduje krótką, czarną sukienkę. Nie jest ona obcisła, dół ma rozłożysty. Jest bez ramiączek, a cała jest zrobiona ze skóry. Dziewczynie od razu przypadła do gustu. Zgrabnie chwyciła za wieszak i powędrowała ze swoją zdobyczą do przymierzalni. Zdjęła ubrania i delikatnie włożyła sukienkę na swoje ciało. Nie była do końca przekonana, że będzie jej pasować, ale się myliła. Sukienka sprawiała wrażenie specjalnie uszytej jak dla niej. Emily obróciła się kilka razy, teraz już naprawdę zastanawiając się nad jej kupnem. Leżała na niej idealnie. Stojąc przed lustrem zastanawiała się od jak dawna można było widzieć ją w sukience. Nie nosiła ich, ludzie kojarzą ją z szarą małą dziewczynką nie mającą własnego stylu. Szczerze mówiąc sama twierdzi że nie przepada za sukienkami, ale na taką okazję można zaszaleć. Wyszła z przymierzalni i pewnym krokiem podeszła do kasy:
- Tą czarną sukienkę – Odparła kasjerce z uśmiechem , który później znikł gdy ta odpowiedziała jej ceną.

***

To nie była ona. Bynajmniej nie wyglądała jak ona. Stała przed lustrem w domu i spoglądała na całokształt swojej dzisiejszej wyprawy. Przed jej oczami widniała postać ubrana w czarną skórzaną sukienkę, ciemną kurtkę z ćwiekami oraz wysokimi butami na obcasie. Na rękach widniała duża czarna bransoleta, ozdobiona ćwiekami. Wyglądała nieziemsko, według niej wszystkie jej oszczędności nie poszły na marne. Miała nadzieje że spodoba się reszcie. Nie wiedziała jak zareagują na taką przemianę. Byli przyzwyczajeni do szarej myszki w zwykłych koszulkach i spodniach. Coraz bardziej podobał się jej ten styl. Ale to tylko na chwilę, na koncert. Wiecznie w tym chodzić nie będzie. Zdjęła z siebie ubrania i położyła delikatnie na fotelu, gdzie poczeka do jutra by je ponownie założyć.

***


Tłum ludzi wdzierał się poprzez bramki budynku. Można to by nazwać wyścigiem dzikich zwierząt, bynajmniej trochę to przypominało. Dziewczyna stała przed wejściem spoglądając w swój bilet. Ma miejsce obok sceny, ale czy to naprawdę zasłużone miejsce? Nie zna dobrze ich piosenek, słyszała kilka wykonań chłopaków i sama z ciekawości sprawdziła kilka w Internecie. Na jej miejsce mógł wejść jakiś inny człowiek, fan. Wielki fan, znający ich lepiej od nich samych. Dręczyły ją trochę wyrzuty sumienia, ale jednak ten bilet to był prezent. Prezent jakiego się nie spodziewała.
Po kilkunastu minutach czekania wpuścili do środka Emily wraz z innymi osobami czekającymi na koncert. Pomimo tego że walka o miejsce była zacięta dziewczyna zajęła jedno z lepszych miejsc pod sceną. Była zarazem szczęśliwa, a zarazem miała dużo wątpliwości do sytuacji w której się znajduje. Nagle zgasło światło, nic nie było widać poza światłami telefonów komórkowych. Zaczęła grać muzyka. Nie były to pełne piosenki. Jedne dźwięki goniły drugie. Pierwszy na scenę wkroczył Joe. Pomimo tego że jest przy kości, na scenie prezentował się bardzo dobrze. Udał się w swoje miejsce i w tym samym czasie można było ujrzeć wchodzącego Roba. Za nim ciągnęli się Dave z Bradem. Tłum szalał, piszczał. Nie można było nad tym zapanować. Coraz bardziej cieszyła się z tego że jest tutaj. Właśnie w tym miejscu. Dźwięki w tym momencie dopełniały się w sposób logiczny, wszystko co teraz leciało z wielkich głośników zamieszczonych nad sceną, wiązało się w jedną spójność. Emily nie wiedziała że żyje gdy na scenę wkroczyła pozostała reszta ekipy. Wyglądali nieziemsko przystojnie. Przez chwilę poczuła tak jakby jej ciało rozrywało się na kawałki. Tłum osób za nią pchał się do przodu, by jak najbliżej ujrzeć swoich idoli. Dziewczyna próbowała odeprzeć to wszystko razem z innymi osobami stojącymi obok niej. Zanim udało jej się wydostać ze szponów rozwścieczonych fanów minęło kilka dobrych chwil. W tym czasie na scenie rozbrzmiewała już jedna piosenka.

„Are you lost in your lies?
Do you tell yourself I don't realize?
Your crusade's a disguise?
Replaced freedom with fear, you trade money for lives
I'm aware of what you've done

No, no more sorrow
I've paid for your mistakes
Your time is borrowed
Your time has come to be replaced”

Wszystko by było w porządku gdyby jeszcze coś słyszała z ich śpiewów. Wszystkie słowa praktycznie były śpiewane przez osoby stojące przy niej. Pomimo tego że trudno było usłyszeć to co śpiewali na scenie, Emily wiedziała że to będzie jej jeden z najszczęśliwszych dni w całym życiu.
***

- Proszę ją wpuścić. Jest z nami – Powiedział do ochrony Chester gdy koncert dobiegł końca.
Emily weszła do pomieszczenia w którym zebrany był cały zespół.
- Jak ci się podobało? Fajnie naginam na gitarze? – Zaczął uśmiechnięty Brad. Widać że jemu też udzielił się humor.
- Było świetnie! Boże, dlaczego ja o was wcześniej nie słyszałam? – Krzyknęła – Dobra. Jeszcze mi emocje nie opadły.
- Świetna spódnica – Powiedział Joe.
- I kolejny koleś nie odróżniający spódnicy od sukienki. Tak trudno to zrozumieć? – Zaśmiała się – A tak po za tym dziękuje.
- Wyglądasz w tym świetnie – Powiedział zawadiacko Chester.
- Nie schlebiajcie mi tak bo się zarumienię, a tego nie chcecie.
- Jak Chester widzi piękną kobietę, to Chester komentuje, bo jak Chester nic nie powie to nie jest Chester – Dodał po chwili.
- Dobra. – Zaśmiała się – Tak w ogóle dziękuje za zaproszenie.
- Jasne, nie ma sprawy. – Powiedział Dave – A gdzie Mike?
- Pewnie szuka swojej przyszłej dziewczyny – Odpowiedziała Emily i po chwili spotkała się z dziwnymi spojrzeniami chłopaków. – No co, wy nie wiecie?
- Ej, o co chodzi? – Zapytał Rob.
- Mike mnie zabije. – Dodała
- Ej, no! Powiedz. Jak zaczęłaś to skończ.
- Sam wam powie jak będzie chciał. Właśnie tu idzie.
Wszyscy popatrzyli się w stronę zdenerwowanego mężczyzny.
- Emily musisz mi pomóc! Błagam Cię! – Zaczął.
- O co chodzi? – Zapytała.
- Jak mam do niej zagadać? Ona tam stoi a ja jak debil się na nią gapię i nie wiem co powiedzieć.
- Co stoi? – Zapytał się Joe.
- Krowa, debilu – Odparł do niego Mike, po czym znów zwrócił się do dziewczyny – Jesteś moją ostatnią deską ratunku.
- Mike, ja się na tym nie znam.
- Co tam że się nie znasz. Co byś chciała usłyszeć przy pierwszej rozmowie?
- Jak to chodzi o dziewczynę, to podejdź do niej i powiedz że nie masz co zrobić z kasą i szukasz pierwszej lepszej laski do jej wytracenia. Pomaga. – Uśmiechnął się Bennington.
- Ja mówie na poważnie a wy się ze mnie zbijacie. Dobra. Pomożesz mi? – Zapytał ponownie.
- Wiesz, chciałabym ale…
- Czyli nie. Dzięki, sam dam radę – Rzucił i odwrócił się.
- Czekaj! – Krzyknęła dziewczyna.
- Fochy Mike’a za 3… - Zaczął Chester.
- Sam sobie poradzę!
- 2.. – Ciągnął dalej.
- Poczekaj! To nie tak – Dziewczyna próbowała go jakoś dogonić.
- 1… Uwaga, uwaga. Mike nam się zakochał.
- Idziemy go wkurzyć? – Zapytał Brad.
- Już jest chyba wkurzony. – Odpowiedział Chester.
Emily stanęła w tym czasie przed chłopakiem i powiedziała:
- Nie zachowuj się jak baba, rozumiesz? Ja mogę mieć humorki a nie ty! Popatrz teraz w stronę tych dziewczyn i rusz dupę do jednej. Powiedz jej że podoba Ci się jej sukienka, fryzura. Nie wiem cokolwiek. Potem zaproponuj że chcesz się z nią przejść, sam na sam. Umów się z nią na następne spotkanie. Zakodowałeś, czy mam powtórzyć? – Rzuciła do niego wkurzona dziewczyna. Mike tylko stał przed nią z niedowierzaniem tego co się przed chwilą stało. Ona na niego nawrzeszczała.
- Dzięki – Rzucił chłopak uśmiechem i po chwili zniknął jej z oczu.

***

- Jest nasz Romeo! – Krzyknął Chester z dala gdy zauważył Mike’a. – Jak było?
- Jestem z nią umówiony – Dodał z uśmiechem.
- Co? Ach, zapomniałem. Powiedziałeś to co ci kazałem?
- Uspokój się. Nie wiem dlaczego ty tak traktujesz wszystkie osoby, które dopiero co poznam. O dziewczynach nawet nie wspomnę. Z Emily było tak samo. A jednak nie jest taka jaka Ci się wydawało.
- Bo ona to wyjątek. Co jej powiedziałeś?
- Komu?
- No tej dziewczynie.
- Nic specjalnego. Takie tam gadaniny.
- Powiesz czy mam Cię zmusić?
- No podszedłem i pochwaliłem jej wygląd, potem zaprosiłem na bok, troche pogadaliśmy i zaprosiłem ją na randkę.
- Jakie to romantyczne. Poczekaj, poszukam chusteczki – Powiedział Chazz udając że urania łzę.
- Chciałeś wiedzieć, to masz. – Rzucił Mike
- Ej, nie obrażaj się Romeo. Zamiast gadać o dziewczynach chodź na piwo. Ja stawiam. – Po tych słowach oboje wsiedli do samochodu.
 


środa, 24 lipca 2013

Rozdział VI

Przepraszam że tak długo zeszło mi z tym rozdziałem, ale dopadł mnie brak weny. Macie wymordowany rozdział, nie jest taki jaki bym chciała, ale cóż...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



“I wanna run away
Never say goodbye
I wanna know the true
Instead of wondering why
I wanna know the answers
No more lies
I wanna shut the door
And open up my mind”

Słowa tej piosenki rozbrzmiewały po całym studio. Koncert zbliżał się wielkimi krokami, a chłopaki mieli coraz mniej czasu na dopracowywanie niektórych partii piosenek. Za niecałe trzy dni cała ekipa miała stanąć na scenie przed tłumem ludzi. Zawsze towarzyszy im przy tym strach, trema. Bardzo pragną by ich występy z koncertu na koncert były coraz lepsze.
- Jeszcze tylko jedna piosenka i przerwa – odparł Dave – Już na ma czucia w rękach.
- To gramy jeszcze „What I’ve Done” i idziemy. Ja też już nie mam siły – Powiedział Mike.

***
Nadszedł poranek i słońce zaczęło wdzierać się do pokoju przez zasłonięte żaluzje. Pomimo dużego zmęczenia Emily postanowiła wstać z nadzieją na lepszy dzień. Podniosła swe ciało z łóżka i powędrowała do kuchni. Chwyciła za pół pusty karton mleka i wlała jego zawartość do stojącej obok szklanki. Dziś kolejny dzień. Trzeba się obudzić, zasmakować życia. Bez względu na to jakie ono jest.
Po dziesięciu minutach dziewczyna była już gotowa by wyjść do sklepu po śniadanie. Zamknęła drzwi frontowe i na piechotę udała się do pobliskiego sklepu. Na piechotę, ponieważ nie miała żadnego środku transportu po pierwszym spotkaniu z Mike’iem. Przekroczyła progi zatłoczonego sklepu i udała się do działu z pieczywem. Wrzuciła do koszyka dwie bułki po czym dalej kontynuowała swoje monotonne jak co dzień zakupy. Podeszła do kasy, lecz zanim doszła do jej końca musiała poczekać jeszcze pięć minut na przejście całej kolejki. Wyjęła pieniądze z portfela i podała kasjerce. Oszczędności z dnia na dzień było coraz mniej, a żyć z czegoś trzeba.
Trzymając w ręce zakupy wyszła ze sklepu. Rozmyślając nad tym co przyniesie jej dzisiaj dzień nie zauważyła mężczyzny, który szedł w przeciwną stronę. Jego silne ramiona zahaczyły o jej dłonie. Nie widziała jego twarzy, miał bowiem na oczach okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowie. Dziewczyna z początku była zszokowana zachowaniem  mężczyzny i nie wiedząc co ma robić zaczęła wrzeszczeć. Bała się że ten typ może jej coś zrobić.
- Ci! Nie wrzeszcz tak! To tylko ja. – Powiedział mężczyzna uspokajając Emily.
- Ja? Jaki ja? – Zapytała przerażona – Puszczaj!
- Uspokój się. To ja, Mike.
- Mike?
- Tak. – W tej chwili mężczyzna zdjął okulary i oczom dziewczyny ukazał się jeden z członków zespołu.
- Mike. Zdurniałeś? Zawału przez Ciebie dostanę! – Wrzeszczała.
- Cicho! Nikt nie może się dowiedzieć że to ja.
- Nie rozumiem. – Odpowiedziała lecz po chwili namysłu jak mogło by się skończyć spotkanie ze znanym muzykiem to sprostowała – A jednak wiem.
- Więc proszę Cię o dyskrecję.
- Co ty tu w ogóle robisz? – Zapytała
- Byłem w sklepie jak normalny człowiek. Czy coś w tym dziwnego?
- Nie, tylko ja myślałam że wy raczej nie robicie zakupów w takich sklepach.
- A co? Myślałaś że przywożą nam je helikopterami?
- No niby nie, ale…
- Dobra, już się nie tłumacz. Jesteś dzisiaj zajęta?
- Zależy w jakim sensie.
- Czy jesteś z kimś umówiona?
- Nie. Jeszcze nie i raczej się nie zanosi.
- To u mnie o 15.00. Pasuje?
- Mike, ja nie chcę się narzucać. Masz swoje życie, zespół…
- Życia nie mam, zespół nie zając. To jak?
- O 15.00? Pasuje. – Emily rzuciła uśmiech chłopakowi i zniknęła w oddali tłumu przechodniów.

***

Emily stała przed drzwiami Shinody ubrana w czarne rurki i pomarańczową tunikę. Zapukała nieśmiało do jego drzwi. Otworzył jej w mgnieniu oka.
- Cześć! Cieszę się że przyszłaś.
- Cześć. Na pewno się nie narzucam?
- Na pewno. Chodź.
Dziewczyna po tych słowach weszła w progi wielkiego domu kolegi. Jest tutaj po raz trzeci i za każdym razem jak tu wchodzi zadziwia ją wielkie wnętrze tego domu.
- Usiądź a ja przyniosę coś do picia. – Oznajmił Shinoda i zniknął za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
Dziewczyna siedziała przez chwilę i rozmyślała o wczorajszej prośbie Mike’a. Wie że prędzej czy później zacznie ten temat, a ona nie wie co mu powiedzieć. Nie potrafiła mu wczoraj odmówić i przez swoje miękkie serce się zbłaźni.
- Sok pomarańczowy. Może być? – Odezwał się chłopak po minutowej przerwie.
- Jasne.
Shinoda udał się z napojem do pokoju i położył go na stole. Nalał do szklanek jego zawartość i sam usiadł obok dziewczyny.
- Jak Ci zlatuje dzień? – Zapytał pierwszy.
- Nie jest źle, ale mogło być lepiej. – Odpowiedziała mu wpatrując się w jedno miejsce. Widać było że nad czymś myśli.
- Emily, czy coś się stało?
- Mike – Zaczęła – Ja nie wiem czy dam Ci radę pomóc z tą dziewczyną.
- Nie rozumiem. – Odpowiedział – Czyli nie chcesz mi pomóc?
- Nie! To nie tak że nie chce tylko… - Tu zawahała się na chwilę.
- To o co chodzi? Dobra ja się nie narzucam. Tylko jak nie chcesz to mi powiedz.
- Zrozum że bardzo chciałabym ci pomóc tylko… Tylko sama się na tym nie znam. Powiedziałam Ci że zaoferuje Ci swoją pomoc, ale nie zważałam na to jak to zrobie. Nie znam się na tych rzeczach. Na żadnych randkach, na żadnych spotkaniach. Nawet nie wiem jak zagadać do płci przeciwnej. Nic nie wiem. Rozumiesz? –Mike tylko pokiwał głową z niedowierzaniem – Nie chcę żebyś się zbłaźnił przeze mnie. Powiesz coś źle i będzie na mnie.
- Ale dlaczego twierdzisz że nie znasz się na tych rzeczach? – Zapytał.
- Nigdy nikt do mnie nie zagadał. Nigdy nawet nie miałam chłopaka. Wiem, głupio mi to mówić ale po śmierci… – Tu się chwilę zawahała – Po śmierci moich rodziców nie zawracałam sobie głowy takimi rzeczami. Byłam odizolowana od świata, nikt nie chciał dziewczyny z problemami. Ty tego nie zrozumiesz. Nie masz takich problemów jak ja. – W tym momencie w kącikach oczu u dziewczyny pojawiło się kilka małych łez.
- Emily, czy wszystko w porządku? – Zapytał Mike, zauważając zmiany w jej oczach.
- Tak. Chyba tak – Uśmiechnęła się sztucznie - Tylko wiedz że nawet jakbym Ci chciała pomóc – to nie mogę.
Mike tylko popatrzył na dziewczynę ze smutkiem. Nie wiedział co ma powiedzieć jej w tej chwili. Postanowił więc zmienić temat:
- To co dzisiaj porobimy w takim razie?
- Sama nie wiem. A co ty proponujesz?
- Może jakiś film? Masz ochotę na komedie?
- Moim zdaniem dobry pomysł. – Po tych słowach chłopak rzucił się do półki z płytami. Wyciągnął jedno pudełko z napisem „Kac Vegas” i usiadł obok uspokojonej już dziewczyny.

***

Wieczór był wspaniały. Pomimo tego że co chwilę Emily z Mike’iem komentowali cały film, świetnie się przy tym ubawili. Na moment dziewczyna zapomniała o swoim świecie, przy Mike’u czuła się taka jakby inna. Pomimo tego że poznała go niedawno on potrafił sprawić że na jej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Cieszyła się że poznała takiego chłopaka jak on. Ale on nawet nie zwróci na nią uwagi. Nawet Emily nie łudziła się że taki przystojny mężczyzna poleci na taką dziewczynę. Pomimo tego że do brzydkich nie należała, to przy nim wyglądała nieco inaczej. Nie pasowali do siebie – takie zdanie miała Emily. I jest jeszcze ta dziewczyna o której mówi ciągle Mike.
Z tych rozmyśleń uwolnił dziewczynę dzwonek do drzwi. Podeszła do nich by je otworzyć i jej oczom ukazał się listonosz.
- Dzień dobry. Liścik dla pani. – powiedział listonosz.
- Dzień dobry – odpowiedziała mu zdziwiona dziewczyna – Dla mnie? – Od lat nie dostawała żadnych listów. Chyba że to były rachunki.
- Tak. Proszę – Po czym wręczył jej zapakowaną kopertę – Życzę miłego dnia.
- Dziękuje.
Emily zamknęła drzwi i wpatrywała się w kopertę. Od kogo może ona być? Adres nadawcy nie znany, bynajmniej jej się wydawało że go nie zna. Zgrabnym ruchem otworzyła kopertę. Nie tego się spodziewała. Była zaskoczona gdy ze środka wyleciał jeden bilet z dołączoną kartką. Był to bilet na najbliższy koncert Linkin Park. W załączonym liściku widniał napis: „ Mamy nadzieje że się zjawisz.”



poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział V



Na zatłoczonym chodniku, obok przejeżdżających samochodów stoi brunetka i spogląda w górę w bardzo wysoki wieżowiec. Sądząc po jego zabudowaniu i miejscu w którym się znajduje przypuszcza że Linkin Park to nie jest aż taki nieznany zespół. Stała tak przez chwilę zastanawiając się nad wejściem do środka. Żyje się tylko raz, a Chester sam zaprosił ją właśnie do tego budynku. Stała tak jeszcze przez dwie minuty aż postanowiła wejść. Niestety gdy kierowała się do środka budynku na drodze stanęli jej dwaj ochroniarze:
- Czego tu ślicznotko chcesz? – Zapytał jeden, bardziej „napakowany”.
- Eem.. Ja do Chestera Benningtona – Wydukała i próbowała przedostać się pomiędzy ciałami mężczyzn lecz bezskutecznie.
- Wybacz mi dziecinko, ale raczej to nie jest możliwe. – Oznajmił po chwili.
- Proszę mnie wpuścić! Mam zaproszenie! – Krzyknęła.
- Moment! Uspokój się. Zaraz to załatwimy. – Po tych słowach jeden z nich zadzwonił do recepcji i rozmawiał krótką chwilę. Emily stała coraz bardziej wkurzona.
- Dobrze, proszę wejść. – W końcu ochroniarz zabrał głos po skończonej rozmowie.
- Dziękuje – powiedziała z przekąsem dziewczyna i udała się w stronę drzwi.

***

Wejść czy nie wejść. Wejdzie. Już zaszła tak daleko. Ponadto miała niemiłą pogadankę z ochroną więc…
Jednym niepewnym ruchem przekręciła klamkę do brązowych drzwi. Może pomyliła numery? Jeszcze raz spojrzała na kartkę. Wszystko się zgadza. Dziewczyna udała się do środka, porządku zbytniego tu nie było, ale wtedy uświadomiła sobie z kim ma do czynienia. Z sześciorgiem chłopaków, więc i tak nie było aż tak źle. Im bliżej zbliżała się w głąb pomieszczenia, tym bardziej dało się słyszeć rozmowę dwóch mężczyzn. Przybliżyła się bardziej, aż w końcu stanęła.
- Mike, błagam oddaj mi swoją partię! – Prosił na kolanach Chester – Błagam.
- Uspokój się błaźnie. Co ci nie pasuje w swojej?
- Nie wiem, twoja lepsza. Lepiej mi się śpiewa.
- Moja jest bardziej przystosowana do rapu, a z twojej nie zrobię tego czego bym chciał.
- Ty! Joe, rzucaj kamerę! Chester klęczy przy Mike’u i chce mu się oświadczyć! – Zaśmiał się głośno Brad wchodząc do pokoju.
- Czekaj! – Po czym Mr. Hahn podał Delsonowi jego aparat.
- Człowieku, jest cały w maśle! – Krzyknął.
- Chciałeś to masz, nie moja wina że…
- Cześć chłopaki – Odparła z uśmiechem Emily wchodząc do pomieszczenia w którym siedział Mike, Brad, Joe oraz Chester. Gdy Chazz zobaczył dziewczynę wstał z podłogi i zawstydzony całym tym zajściem przybliżył się do dziewczyny.
- Cześć!  Już myślałem że nie przyjdziesz! – Odparł do niej z uśmiechem.
- E-Emily? – Wybąkał Mike.
- Cześć Mike - Odpowiedziała dziewczyna.
- Co ty tu…? Jak się tu znalazłaś? Skąd? – pytał.
- Chester wam nic nie powiedział? –Tym razem spojrzała na niego.
- Nie było okazji… – Zaczął. – Chodź, rozgość się.
- No, no, no. Co ty taki już nie jesteś cięty na nią? – Zapytał Brad.
- To co było należy już do przeszłości i nie należy tego rozgrzebywać, prawda? – Odpowiedział Chester.
W tym samym momencie dziewczyna siadła na dużej sofie i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Kremowe ściany idealnie komponowały się z resztą pomieszczenia.
- Ładnie tu macie… - Zaczęła temat dziewczyna.
- No, nie narzekamy. – Odpowiedział Joe.
- Ty nie narzekasz, bo obok masz lodówkę. – Odpowiedział Brad – A tak na serio mogę Cię o coś spytać?
- Jasne.
- Dalej jesteś na nas zła?
- Brad… - Powiedział do niego Chester.
- Dobra, Chester. – Odpowiedziała. – Co do twojego pytania czy jestem zła. Nie. Nie jestem. Przyjęłam całkiem miłe przeprosiny więc… - dodała z lekkim uśmiechem kierując swój wzrok w stronę Benningtona.
- Ładne przeprosiny. Hmm.. Więcej nam o tym opowiedz bo chyba nie wszystko wiemy o naszym koledze z zespołu – Zainteresował się Dave który zapewne podsłuchał wypowiedź Emily z drugiego pokoju. Lecz nie powiedział tego z przekąsem, lecz ze szczerym uśmiechem.
- Czyli to też ukryłeś? – Zapytała się Chestera. – Czyli ta bombonierka nie była od was wszystkich tak naprawdę tylko od Ciebie?
- Jaka bombonierka? – Zapytał Mike.
- No Jezus, Maryja! Poszedłem do niej bo śledziłem ją by ją przeprosić i kupiłem bombonierkę bo wiedziałem że wywali mnie gdy pójdę z pustymi rękami, ale się myliłem. I powiedziałem że to od zespołu, bo co miałem powiedzieć? – Powiedział sfrustrowany.
Wszyscy popatrzyli na siebie, potem na Chestera i wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Haha! Ktoś tu się nam chyba… - Zaczął Brad.
- Haha! Chester, takich rzeczy nie powinieneś przed nami ukrywać! – Odpowiedział tym samym Joe.
- Boże, banda kretynów. – Odpowiedział zrezygnowany Chazz.
Emily w tym samym czasie spojrzała na chłopaków i dodała rozweselona:
- Uspokójcie się. To tylko przeprosiny.
- Tak, przeprosiny. A potem randka, potajemne spotkania i na końcu przedstawisz go swoim rodzicom – Odparł Brad.
Emily gdy usłyszała dwa ostatnie słowa zamarła. Chłopaki widząc że rozweselona mina dziewczyny przeobraziła się nagle w tonące w smutku usta popatrzyli na nią. Ta tylko schowała swoją głowę w długich włosach. Po tych słowa Brada Emily przypomniała sobie o śmierci swoich rodziców. Doskonale pamięta te słowa paniki swojej babci, oraz pocieszanie znajomych że „wszystko będzie dobrze”. Nic nie jest dobrze! Doskonale pamięta głos matki, jej opiekuńczy stosunek do niej. Pamięta jak codziennie rano wstawała wcześnie rano by  przygotować jej śniadanie do szkoły, pamięta jak jej ojciec wracał zmęczony do domu po ciężkim dniu pracy. Tworzyli jedną wielką szczęśliwą rodzinę. A teraz co? Teraz nie ma nikogo. Z nikim nie ma takiego dobrego kontaktu. Ma jedną koleżankę, Tiffany, ale to tylko koleżanka. Nic więcej.
- Emily, czy coś się stało? – Przerwał chwilę milczenia głos Mike’a.
Dziewczyna wyjrzała na chłopaków ze swoich brązowych oczu i dodała:
- Moi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku jakieś cztery lata temu. Bardzo mi ich brakuje. Naprawdę… – Po tych słowach rozpłakała się. Ukryła swoje łzy w dłoniach, lecz i tak to nie przemknęło uwadze reszcie. W tym samym czasie dziewczyna poczuła na swoim ciele ramiona jednego z chłopaków. Nie opierała się temu, wręcz przeciwnie, odwzajemniła uścisk. Tak dawno nie mogła wyżalić się ani jednej żywej istocie. Tkwili w tej pozycji przez pewien czas aż w końcu chłopak odsunął się od niej i ogarnął jej długie włosy z twarzy. Popatrzył na dziewczynę i dodał: „Nie płacz już”. Złapał palcami jej podbródek i delikatnie podniósł by ujrzeć jej rozpłakane oczy. Dopiero w tym momencie dziewczyna ujrzała osobę, która towarzyszyła jej przez te ostatnie kilka minut. Mike patrzył na nią z żalem w oczach. Tak naprawdę nie wiedział co ma jej powiedzieć. W tym samym czasie do dziewczyny podszedł Brad.
- Emily, ja przepraszam. Ja nie chciałem… - Zabrał głos.
Dziewczyna wstała z sofy i wytarła łzy ze swoich oczu:
- Nie, nic się nie stało. Mogłeś nie wiedzieć.
- Nienawidzę gdy dziewczyna płacze, więc nie płacz już – stanął przez nią Chester.
- Już chyba wyczerpałam dzisiaj limit. – uśmiechnęła się.
- Jak chcesz mogę dać Ci trochę mojej czekolady. Mi zawsze pomaga – Zaproponował dziewczynie Koreańczyk.
- Nie dziękuje – Zaśmiała się.
Reszta widząc jak dziewczyna dochodzi do siebie, do poprzedniego stanu jaki można było spotkać u niej kilka minut temu postanowili zaprezentować kilka swoich piosenek.
- Chcesz może nas posłuchać? – Z tym pomysłem wyskoczył Mike.
- Jasne. Znam tylko jedną waszą piosenkę. Słyszałam Numb i nawet całkiem fajna.
- No to musisz wiele nadrobić. – Po tych słowach Chestera, reszta ekipy usiadła na swoje miejsca. Po chwili dziewczyna na żywo usłyszała twórczość chłopaków.

“I watch how the moon sits in the sky in the dark night
Shining with the light from the sun
The sun doesn't give light to the moon assuming
The moon’s going to owe it one
It makes me think of how you act to me
You do favors and then rapidly
You just turn around and start asking me about
Things that you want back from me…”

Emily, siedząc wsłuchiwała się w niesamowity rap Mike’a. Ten chłopak naprawdę miał talent.

“I wanna be in another place
I hate when you say you don’t understand
I want to be in the energy, not with the enemy
A place for my head”

Nieziemski śpiew Chestera, utulił wszystkie jej zmysły. Słyszała go tylko w jednej piosence, nie spodziewała się że jego głos może tak działać na jej ciało. Na całym swym ciele poczuła przechodzące ją ciarki. Dziewczyna ulokowała się wygodnie w fotelu i w zdumieniu słuchała jego głosu. Tkwiła w tej pozycji jeszcze przez jedną zwrotkę, którą śpiewał Mike i usłyszała coś zupełnie innego. Niby nie przepadała za taką muzyką ale widząc jak emocje wydobywające się z Chestera szarpią jej emocjami, aż usiadła w zdumieniu. To nie było zwykłe „darcie ryja” jak to mówią niektórzy. To było coś niesamowitego, coś co zaskutkowało ponownym pojawieniem się dreszczy na ciele. Nim się obejrzała chłopaki skończywszy grać, podeszli do niej.
- I jak Ci się podobało? – Zapytał Mike.
- To… To było zajebiste! – Tylko na tyle słów było ją stać.

***

- To ja Cię odprowadzę – zaproponował Mike do zbierającej się Emily. Ona tylko pokiwała głową i ostatni raz pożegnała się z chłopakami.
Minęło kilka minut gdy udali się przed wieżowiec.
- To miasto nocą jest takie piękne…- Zaczęła rozmowę dziewczyna.
- Prawda. – Odpowiedział jej Shinoda. – Czasami udaje się na tamtą plażę wieczorem by posiedzieć w samotności i pomyśleć nad różnymi rzeczami.
- Mike, dziękuje – Odparła.
- Za co?
- Za wsparcie. Ogólnie. Że wtedy… - W tym momencie nastała chwila ciszy.
- Jasne, nie ma sprawy – Odparł z uśmiechem.
- Jesteś inny niż wszyscy. I naprawdę dziękuje Ci, bo jak na razie ty jesteś jedyną osobą w której mam wsparcie. – Powiedziała po czym dodała – Dobra, znamy się tylko kilka dni. Ale jestem głupia.
- Nie, wcale nie jesteś. To co że znamy się tak krótko? Czasami człowieka poznaje się po kilku latach, a czasem kilka godzin. No czy jakoś tak – Zaśmiał się.
- Trochę przekręciłeś, ale cóż.
- Emily mogę Cię o coś spytać?
- No jasne – dziewczyna spojrzała na chłopaka z zdumieniu.
- No bo, ty jesteś kobietą, tak?
- No jak widać – Uśmiechnęła się.
- I potrzebuje rady. Zakochałem się w pewnej dziewczynie, mieszka tutaj, w tym mieście i nie wiem jak do niej zagadać. A wy kobiety, macie inne spostrzeżenia niż my, mężczyźni. Dlatego też potrzebuje twojego wsparcia. Nie wiem czym ją zaskoczyć, co do niej powiedzieć. Nie znam się na tych sprawach. Więc… Pomogłabyś mi?
- Jasne – Odparła dziewczyna, najprawdopodobniej nie wiedząc czy ma być zadowolona ze słów Shinody.




piątek, 5 lipca 2013

Rozdział IV



-Poproszę tą czekoladę i tego batona – powiedziała Emily do kasjerki w sklepie. Gdy była wkurzona i cały świat wydawał jej się niesprawiedliwy to sięgała po najrozmaitsze czekolady, by zatopić swoje skutki w słodkościach. Jak chłopaki mogły ją tak potraktować? Już zaczęła lubić Mike’a, nawet wydawał jej się bardzo fajnym kolesiem. Reszta chłopaków też była niczego sobie. A może to ona przesadziła? Oni przecież mogli tak myśleć, w końcu są sławni. Ale Chester, on zachowywał się do niej od początku niesprawiedliwie. Nie lubiła go.
Po dwóch minutach Emily znalazła się na ulicy i trzymając w ręku środki antydepresyjne wędrowała ku swojemu domowi. Minęło dużo czasu gdy znalazła się pod furtką, ale nie żałowała tego. Uwielbiała świeże powietrze, ponadto musiała w tym czasie przemyśleć wiele spraw. Otwarła drzwi i zdjęła swoją szarą bluzę. Była ona dla niej bardzo ważna. Jedna z pamiątek które zostały jej po matce. Ona zawsze lubiła w niej chodzić, pomimo tego że była trochę poniszczona. Rodzice Emily zginęli w wypadku cztery lata temu. Jeden głupi nieprzemyślany wybryk kierowcy odebrał życie jej najbliższych osób. Ta sytuacja odmieniła życie Emily. Zaczęła inaczej spostrzegać świat, stała się dojrzalsza.
Dziewczyna poszła do kuchni by zaparzyć sobie herbatę gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiona udała się w ich stronę i je otworzyła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, kto ją odwiedził:
- Chester…? – Wybąkała zdziwiona.
- Cześć, mogę na chwilę? – Zapytał.
- Skąd wiesz gdzie ja mieszkam?
- Śledziłem Cię.
- Co? Jak to… Ty..!
- Ej dobra. Może to nie było okey ale mam coś ważnego do powiedzenia.
- Nie mam ochoty Cię słuchać – odpowiedziała Emily zamykając mu przed nosem drzwi. Chester jednak spodziewał się takiej zagrywki i w tej samej chwili szybko podstawił nogę by nie dopuścić do zaplanowanego czynu.
- Czego chcesz? – Zapytała po raz kolejny.
- Przepraszam – Odpowiedział jej Bennington
- Słucham? – Mina Emily w tej chwili była nie do opisania.
- Przepraszam.
- Chester… - Ciągnęła
W tej chwili chłopak uklęknął i po raz trzeci przeprosił dziewczynę.
- Chester, wstawaj co ty robisz! Wstań natychmiast! – Emily widząc chłopaka trochę a nawet bardzo się zdziwiła. Co on wyprawia?
- Wybaczysz mi? Że byłem niesprawiedliwy w stosunku do Ciebie? Że gadałem że lecisz na kasę, żebyś się odwaliła od Mike’a. Wybaczysz mi że uważałem Cię za kolejną laskę której celem jest wykorzystanie naszej pozycji. Wybaczysz?
Dziewczyna stała i nie dowierzała własnym uszom. Chłopak który kilka chwil wcześniej wyzywał ją od najgorszych, teraz w tej chwili ją przeprasza.
- Dobrze Chester, ale wstań. Proszę Cię. – Odpowiedziała mu a chłopak uczynił to o co go prosiła. – Dlaczego przyszedłeś tu i mnie przepraszasz? – Ciągnęła – Przecież takich dziewczyn jest wiele jak ja i…
- I tu się mylisz. Ty jesteś inna niż wszystkie. Tobie nie odpieprzyło na myśl o tym że jesteś tym kim jesteśmy. Rozumiesz mnie?
- Nie za bardzo.
- Nie szkodzi. Jestem tu sam, ale przeprosiny są od nas wszystkich, Od Mike’a też. – Emily się uśmiechnęła gdy Chester wyciągnął z kurtki małą bombonierkę – To dla Ciebie od nas. Na przeprosiny.
- Ale, nie trzeba było. – odpowiedziała onieśmielona.
- Trzeba. A tak w ogóle to będziemy stać tu w progu całą wieczność? –Zapytał rozbawiony?
- Nie, zapraszam – Emily odpowiedziała mu tym samym.
Chester wszedł do domu dziewczyny i nie zastał tam wielkiej rewelacji. Malutki, skromny domek, z jedną kuchnią, małą łazienką i sypialnią.
- Usiądź – powiedziała do niego wskazując mu zieloną kanapę – Chcesz herbaty, kawy? – zapytała się.
-Wolałbym coś mocniejszego. Jeśli masz. – Oznajmił.
- Jasne, sama się napiję.
Emily podeszła do szafki i wyciągnęła z niej flaszkę wódki. Do ręki wzięła też dwie małe szklaneczki, które po chwili położyła na stole. Chester w tej chwili wziął do ręki butelkę i nalał ostrożnie jej zawartość do stojących pojemników, tak by każdy miał po równo. Emily usiadła razem z nim i trzymając szklankę w ręku zaczęła temat:
- Dziwne, jeszcze chwilę temu wyzywałeś mnie od najgorszych a teraz siedzimy razem z alkoholem w ręku…
- Ten świat jest dziwny, Wierz mi. – Odpowiedział – A tak na serio zapomnijmy o tym co ci powiedziałem. Że nastawiałem resztę przeciwko tobie.
- Po co to robiłeś? Po co ty mnie teraz przepraszasz? Nie za bardzo Cię rozumiem.
- Wierz, może na serio mi już odwaliło z powodu zespołu. Wszystko jest na „Nie”. Wszyscy ludzie są na „Nie”. Dlatego gdy spotkam daną osobę myślę sobie: „ Kurcze, fajnie by było gdyby ona naprawdę się zaangażowała w tą przyjaźń, nie tylko w sławę i pieniądze”. Było wiele takich osób gdzie przez swoją pozycję zostawałem wykorzystywany. – Ciągnął chłopak nadal wpatrując się w szklankę którą obracał w równomierny sposób – Ludzie tylko myślą że taka „Gwiazda” jak ja nie ma uczuć. Mam uczucia, jeszcze. Dlaczego Cię przepraszam? Jesteś inna. Inna niż Ci wszyscy.
- Inna?
- Chodzi mi o to że masz gdzieś że jesteśmy z zespołu. Zresztą powtarzam się.
Tutaj nastała chwila ciszy. Chester wypił jednym ruchem zawartość swojej szklanki, po czym nalał kolejną porcję. Emily patrzyła na chłopaka w zdumieniu. Czy dobrze zrobiła zapraszając go do domu? Chwile temu był jej wrogiem, bynajmniej go uważała za niego. Teraz jej uczucie są mieszane. Czy on naprawdę mówi prawdę?
- A tak w ogóle to jesteś bardzo ładna. To było nieprawdą co powiedziałem ostatnio – Emily popatrzyła się na niego z lekkim uśmiechem na twarzy po czym zatopiła swoje usta w smaku alkoholu.

***

- Chester, która jest godzina? – Wybąkała skacowana dziewczyna.
- Co? Gdzie ja jestem? – Zapytał pół przytomny.
- U mnie. Chazz, jest czwarta w nocy! – Oznajmiła dziewczyna spoglądając na zegarek. W tej chwili wstała i udała się w stronę ubikacji.
- Gdzie idziesz?
- Do łazienki. Chyba źle się czuje. Zaraz wracam.
Chester popatrzył się na nią pół otwartymi oczami. Był jeszcze nieco pijany po wcześniejszym wieczorze. Wstał i nalał do szklanki sok pomarańczowy. Upił łyk i znów położył się na kanapie. Co się zdarzyło wieczorem? Wie tylko że przyszedł tutaj w sprawie przeprosin i wypił coś mocniejszego. Potem już nie kontaktował. Czy coś zdarzyło się między nimi? W tej chwili dziewczyna weszła do salonu, trochę ogarnięta niż wcześniej. Popatrzyła na Chestera i usiadła obok niego. Oparła swoją głowę o jego ramię i w tej chwili poczuła jego ciepło. 
- Emily. Czy my tej nocy…? Czy coś między nami się zdarzyło? – Zapytał w końcu.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i od razu odpowiedziała:
- Nie. Wypiliśmy trochę. Przyznajmy, ty sam wypiłeś około dwie trzecie butelki co też spowodowało że poszedłeś wcześniej spać. Potem sama się położyłam i koniec historii. – Zaśmiała się – Nie należę do dziewczyn które pod wpływem alkoholu pchają się wszystkim napotkanym chłopakom do łóżka.
Chester popatrzył się na nią ostatni raz po czym cały wyczerpany alkoholem ponownie poszedł spać.

***

Było południe gdy pierwsze z nich obudziło się ponownie. Chester otworzył oczy i w pierwszej chwili ukazała jej się dziewczyna która leżała na jego piersi. Emily leżała wtulona w chłopaka, co nawet spowodowało u niego lekki uśmiech. Spojrzał na zegarek i w tej chwili pojawił się kolejny problem. Nie chciał budzić dziewczyny, a musiał za chwile pojawić się na próbie. Delikatnie wstał, lecz to i tak spowodowało pobudkę Emily:
- Gdzie idziesz? – zapytała
- Wybacz, nie chciałem Cię budzić. Muszę iść na próbę. Jestem umówiony z chłopakami.
- Z chłopakami powiadasz? – Po tych słowach się lekko zaśmiała.
- Wiem że to dziwnie brzmi, ale wiesz o co chodzi. – w tej chwili podszedł do soku pomarańczowego, ale w butelce nic nie zastał – Cholera, ale mnie głowa boli… - Dodał po chwili łapiąc się za czoło.
- Dać ci jakąś tabletkę? – Zapytała.
- Nie. Ale napiłbym się czegoś.
- Poczekaj, zaraz coś przyniosę. – Powiedziała dziewczyna i po chwili poszła do kuchni. Chester w tej chwili  usiadł na kanapie. Po dobrym wieczorze nastawał kac. Sam przyznaje że za dużo wypił tej nocy.
- Mam tu jakąś wodę mineralną. Więcej nie znalazłam – Oznajmiła dziewczyna wchodząc do salonu.
- Może być – W tej chwili chłopak chwycił za butelkę i wypił jej całą zawartość bez oderwania od niej ust.
- Wpadniesz do nas na próbę? – Zapytał po chwili chłopak.
- Będę wam przeszkadzać. Lepiej jak zostanę w domu
- Coś ty. Chłopaki na pewno chcą Cię lepiej poznać.
- Sama nie wiem. Jak będę miała czas to wpadnę. Zapisz mi tylko adres. – W tej chwili Emily podała chłopakowi kartkę a on zapisał na niej adres studia w którym pracują.
- Mam nadzieje ze przyjdziesz– Uśmiechnął się do niej po chwili. – Tak w ogóle dziękuje za to że przyszedłem i że nie wywaliłaś mnie za zbity ryj po tym co zrobiłem.
- Pierwszy raz spotykam się z czymś takim żeby chłopak przepraszał w jednej sprawie kilka tysięcy razy – Zaśmiała się.
-Pierwszy raz spotykam się z tym że dziewczyna zaprasza kogoś kogo nie zna za bardzo a potem upija się z nim do nieprzytomności – Odpowiedział jej tym samym Chester. – I mam nadzieje że jednak wpadniesz dzisiaj do nas – oznajmił chłopak, po czym zniknął w oddali zamykając za sobą drzwi.


wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział III



 Trochę spieprzony ten rozdział. Nie podoba mi się. Może dlatego że trochę wena mnie opuściła...
 _____________________________________________________________________

- Chłopaki, przepraszam za moje wczorajsze zachowanie. W szczególności chciałbym przeprosić Brada.– Powiedział Mike z rozżaleniem w oczach do swoich przyjaciół. To że od kilku dni mu się nie układało nie znaczyło że każda napotkana przez niego osoba ma cierpieć.
- I na serio? Mamy ci wybaczyć, po tych fochach? – Zaczął Joe.
- Kupiłem piwo. – Ciągnął Shinoda.
- Aha. To co? Wybaczamy? – Zabrał głos Rob
- Możemy zaryzykować – Powiedział uśmiechnięty Brad. – Gdzie schowałeś? – zapytał po chwili.
- Jest w lodówce – oznajmił rozbawiony.
Tłum chłopaków udał się do kuchni, lecz w salonie Shinody został tylko Chester.
- Tylko nie naróbcie mi chlewu! – krzyknął z oddala.
- Wierzysz w to? Wpuszczasz do domu stado zwierząt to musisz liczyć się także z konsekwencjami. – uśmiechnął się Chester do Mike’a.
Wtedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Mike nie wiedział kto to może być, nie spodziewał się dzisiaj gości. No oprócz tego stada bydła co znajduje się w kuchni. Wstał z fotela i pognał ku drzwiom,  które otworzył szybkim ruchem. W jego oczach ukazała się wczoraj poznana dziewczyna – Emily.
- Cześć – powiedział zaskoczony chłopak.
- Cześć. Nie przejmuj się. Ja tylko na chwilę. Zapomniałam wczoraj bluzy, jest dla mnie bardzo ważna dlatego chciałabym ją odzyskać.
- Jasne wchodź.
- Nie, poczekam. Przyniesiesz mi ją? – Spytała Emily.
- Weź przestań, jak już tu jesteś to wejdź – W tej chwili Mike chwycił za rękę dziewczyny i zgrabnym ruchem zaprowadził ją do salonu gdzie siedział Chester.
- No, no, no. Nie możesz się od niego odczepić? – Zaczął Chazz.
- Uspokój się, przyszłam tylko po bluzę. I proszę cię łaskawie, nie zaczynaj kłótni półgłówku bo nie mam zamiaru…
- Mike! Ona nazwała mnie półgłówkiem! – krzyknął Chester do Mike’a
- Bo nim jesteś, debilu. – Odpowiedział mu. Chester w tej chwili zrobił dziwną minę skierowaną do przyjaciela, ale on tego nie zauważył. Był zajęty szukaniem bluzy. – Mam! – krzyknął po chwili.
- Dziękuje. Za bluzę i za wczoraj.
W tej samej chwili w kuchni rozległ się głośny zgrzyt, jakby przewalającej się szafki.  
- O kurwa! Joe! Żyjesz?!
Wszyscy popatrzeli na siebie w zdziwieniu i rzucili się do drzwi które prowadziły do pomieszczenia.
-Co wy tu do cholery robicie? – Zapytał wkurzony Mike- Mieliście być tu tylko na chwilę, a nie wejść i demolować mi kuchnie! – W tej chwili chłopak spojrzał na Joe’go – A temu co? Joe wstawaj.
- Będzie chyba trudno. Spadł z tego krzesła i porozbijał głowę o kant blatu.
W tej chwili jak gdyby nigdy nic Emily podeszła do chłopaka i podniosła jego głowę. Wszyscy patrzyli się na to co robi. W pewnej chwili odpowiedziała:
- Nic mu nie będzie. Po tym będzie wielki guz, nic poważnego.
- Ale jesteś pewna? – Wydukał pół przytomny chłopak.
- Tak jestem, znam się na tym trochę. Powinniście zanieść go do salonu by się położył na kanapie. – Odpowiedziała dziewczyna.
- O nie! Ja go nie zaniosę! On waży więcej niż my wszyscy razem wzięci. – Zaczął Chester – A po za tym nie wiem kiedy ostatnio się mył…
- Trudno, oprócz Ciebie są jeszcze cztery inne osoby  – powiedziała zgryźliwie Emily.
- Ja go nie ruszam – powiedział Brad.
- Ja też nie! – dodał po chwili Rob.
- Wy jesteście niepoważni. – W tej chwili Emily skierowała swój wzrok na Koreańczyka  – Sama go zaniosę. Jeśli wy macie z tym jakiś problem.
- Poczekaj – wyrwał się Mike – Ja ci pomogę. W końcu to mój dom.
W tej samej chwili Emily wraz z chłopakiem chwycili kolegę by go podnieść, ale bez skutku.
- Ej, naprawdę nie masz siły podnieść się o własnych siłach? – zapytała Joe’go zrezygnowana dziewczyna.
- Spróbuje. – Chłopak wstał i z wielkim wysiłkiem pokonał kilka metrów lecz po chwili oparł się rękami o szafkę i dodał :
- Dalej chyba nie dam rady, za bardzo kręci mi się w głowie. W tej chwili Mike razem z Phoenixem podeszli do niego i złapali za jego barki. Joe na początku się opierał ale już po chwili znalazł się na kanapie.
- Człowieku, weź trochę schudnij – powiedział rozbawiony Dave. – Nie daje już rady po kilku sekundach.
- Odwal się człowieku od mojej wagi – powiedział Joe.
Dziewczyna popatrzyła na niego rozbawiona. W tej chwili Mike zaczął rozmowę:
- Z tego wszystkiego zapomniałem ci przestawić moją ekipę, chociaż może już ich znasz. To jest Dave, Brad, Rob a ten co leży na kanapie to Joe. Chestera chyba znasz.
- Tak zdążyłam go doszczętnie poznać. Ja jestem Emily. Miło mi – W tej chwili podała rękę każdemu z chłopaków.
- Za to że uratowałaś mojego kolegę, mogę dać ci autograf. – Powiedział rozbawiony Brad.
- Autograf? Nie rozumiem.
- Jak to nie rozumiesz? Dziewczyny na twoim miejscu oszalałyby z przejęcia o wiadomości o tym że zaproponowałem komuś mój podpis.
- Oj weź tak nie przeżywaj – Zaczął Chester.
- A ty się przymknij, bo mimo że jesteś liderem w grupie i świecisz tyłkiem na prawo i lewo to są także inne osoby.
- Nie zaczynaj się!
- Ej, ej, ej. Nie za bardzo rozumiem. Lider, autograf. Grupa? – Pytała zdezorientowana dziewczyna – Ktoś mi tu w końcu wytłumaczy o co chodzi?
Chłopaki patrzyli się raz na nią, raz na siebie.
- Co? – zapytała – Powiedziałam coś nie tak?
- Ej… - Zaczął Dave – Ona chyba nie serio nie wie kim jesteśmy.
- Ja w tym momencie chyba powinienem się obrazić – Rzucił Chester
- Ale ja wiem kim jesteś.
- Kim? – zapytał zaciekawiony
- Dupkiem.
- Z tym to się zgodzę ale jest jeszcze kimś jeszcze. – Zaczął Mike. – Naprawdę nie wiesz?
- Nie i jeśli chcecie dalej grać ze mną w jakieś bezsensowne gierki to nie mam zamiaru tracić tu czasu.
- A nazwa Linkin Park mówi ci coś? – Zapytał Mike.
- Mówi. Znaczy się kojarzę ich muzykę. Nie słucham ich. Słyszałam kilka razy ich piosenki w radiu. Nie gustuje w takiej muzyce. Nawet ich za bardzo nie znam.
- To masz okazję ich poznać. – Powiedział uśmiechnięty Mike wskazując po kolei na wszystkie zebrane tu osoby.
- Znaczy się… Że…?
- Tak, tak. My nimi jesteśmy. I naprawdę zdziwiło nas to że nic o nas nie wiedziałaś. Zwykle ludzie kojarzą nas z zespołu, dlatego chcą się z nami zadawać…
- Czyli myśleliście że jestem tu tylko dlatego że pochodzicie z zespołu? – Zapytała Emily.
- Po części – Zaczął Mike – I przepraszam Cię za Chestera. On…
- To ja tu przychodzę, okazuje wam pomoc a wy myślicie że chce z wami zadawać się tylko dlatego że jesteście sławni? – Spytała jeszcze raz rozgniewana dziewczyna
- Ej, to nie tak…
- A jak? Twój kolega – wskazała na Chestera – oznajmił mi wczoraj że nie powinnam zawracać sobie wami głowy, bo lecę tylko na kasę. Bo jestem głupią dziewczyną której oczy się świecą gdy spojrzy na kase – w tej chwili walnęła pięścią w stół – Jesteście do kitu! Wszyscy. Jeśli uważacie że jestem fałszywa, to myślę że nie mamy o czym rozmawiać.
- Emily, proszę cię! Nie tak to miało zabrzmieć!
- Nie Mike. -  W tej chwili chwycił jej rękę – Zostaw mnie! Ja już idę.
- Hello! Ja tu leże poszkodowany! I jestem z zespołu Linki Park. – Zaczął Joe.
- I co że jesteś z zespołu? Mam cię wielbić na kolanach? Chester też jest z zespołu i jakoś po tej informacji nie rzuciłam mu się pod nogi, pomimo tego jak się do mnie wczoraj zachował.
Chłopaki popatrzyli na siebie w zdumieniu. Pierwszy raz spotkali się z czymś takim. Pierwszy raz jakakolwiek dziewczyna o wieści że cała ich szóstka pochodzi z zespołu nie rzuciła im się na szyję. Ponadto jeszcze opieprzyła chłopaków o tym że im to powiedzieli. To było naprawdę nie logiczne…
- Ja idę. – rzuciła dziewczyna i skierowała się w stronę drzwi. Po chwili namysłu rzuciła cicho – Naprawdę szkoda że myśleliście że polubiłam Mike’a tylko dlatego że ma kasę. Szkoda. – Po tych słowach drzwi zatrzasnęły się, a wszyscy spojrzeli na siebie w zdumieniu.
- Skąd ty ją wytrzasnąłeś? – Zapytał pierwszy Rob.
- Dziewczyna ma tupet. – Dorzucił Chester.
- Ma tupet. Jest inna. Inna niż reszta. – Zaczął zamyślony Mike – A ty na nią debilu nawrzeszczałeś! – Zwrócił się do Chestera!
- Dobra, żałuje tego! Ale przeważnie każdy tak robił więc jak nie miałem myśleć o tym że ona postąpi inaczej!
- Weźcie się przymknijcie. – Powiedział do nich Dave – Potwierdzam. Pierwszy raz dziewczyna z wiadomości o tym że jesteśmy w zespole nie rzuciła się na szyje Mike’a, Chestera albo moją. Musimy ją przeprosić.
- Ej ja nic nie zrobiłem! – Krzyknął leżący dalej na kanapie Joe!
- Dupku ona Ci życie uratowała a ty wrzeszczysz że jej nie będziesz przepraszać! – odpowiedział Brad.
- Dobra. Gdzie ona mieszka? – Tym razem Chester zwrócił się z pytaniem do Mike’a.
- Nie wiem. Nie mam nawet jej numeru telefonu. Nic o niej nie wiem. Nawet nie znam jej nazwiska. – Odpowiedział.
- To jesteśmy w dupie. – Odpowiedział zrezygnowany Bennington.