Minęło kilka dni. Atmosfera została schłodzona jak pogoda za
oknem. Zamartwiająca się Emily nie mając innego zajęcia poza słuchaniem Mike’a
i towarzyszenia Tiffany gdy ona opowiada o wszystkich swoich dotychczasowych
przeżyciach, próbuje codziennie spoglądać na szary świat. Wprawdzie lekarze nie
pozwalają jej na jakikolwiek wysiłek, ona czuje się już na siłach. Na siłach
ale fizycznych. Wewnątrz jej całego ciała i umysłu siedzi wiele myśli
dotyczących zdarzeń z ostatnich kilku dni. Nie wie ile dokładnie czasu minęło
od tego wydarzenia. Nie chce by to wyszło na światło dzienne, wstydzi się tego,
wstydzi się swojego ciała. Nie może na siebie już patrzeć, na swoje ręce, na
swoje nogi, brzuch, twarz. Wszystko kryję u siebie odrazę. Chcę zdjąć z siebie
szatę swoich problemów i zacząć wszystko od nowa. Ale to będzie nie możliwe.
Tego się nie zapomina…
- Jak się dzisiaj czujesz? – Spytał Mike wchodząc do
pomieszczenia. Spojrzał na jej twarz, która nie wyrażała żadnych emocji. Ani
pozytywnych ani negatywnych. Podszedł do niej i usiadł zrezygnowany na krześle.
Tkwili w tej ciszy kilka minut po czym mężczyzna westchnął i zabrał głos:
- Znowu się nie będziesz odzywać tylko będziesz patrzeć na ten
czerwony punkcik w ścianie?
Emily spojrzała na niego i znowu odwróciła głowę. Nie miała
ochotę na żadne rozmowę. To udawanie ją przerasta. Wydobycie jakiegokolwiek
słowa z jej ust teraz można uznać za cud.
- Myślisz że to ci coś da? – Mike westchnął drugi raz po czym
dodał – To ci nic nie pomoże że nie odezwiesz się do mnie. Jeszcze pogorszy
sytuację. Ale jak chcesz…
Emily nie była tak naprawdę zła na Mike’a. Zła była na to ze ta
prawda wyszła na jaw. Każdy patrzy się na jej oczy ze współczuciem, jakby była
jakąś osobą ułomną. Ale sama jest sobie winna. Wie że oboje są sobie winni. Jak
mogła nie zauważyć co się z nią działo przez pewien czas bycia z tym bydlakiem.
On ją tylko wykorzystał i rzucił dla pustej laski – byłej dziewczyny Mike’a.
Jest w takiej samej sytuacji jak jej przyjaciel. Tylko cierpienie jest
troszeczkę inne.
- Emily, proszę Cię. Nie chcę byś tkwiła ciągle w ciszy.
Powiedz coś. – Mike spróbował po raz kolejny. Od kilku dni nic nie robi tylko
nakłania dziewczynę do podstawowych czynności. Musi nakłaniać ją do
jakiegokolwiek zjedzenia, namawia ją do rozmowy choć i tak to jest
bezskuteczne. Gdyby Emily była naiwnym dzieckiem każda prośba skierowana w jej
stronę zaczynałaby się od słów „ Jeśli to zrobisz to Chester na pewno się
zjawi…”.
Sam zaczyna w to już wątpić. Nie ma żadnej poprawy. Myślał że
zamkną go na 48h, lecz on nadal tkwi w tym jednym miejscu. Pomimo oskarżeń
złożonych na Scotta sytuacja nie uległa zmianie. Media się niecierpliwią.
Parszywie próbują schwytać jakąkolwiek informację na temat przyjaciela. Jak na
razie są w kropce.
- Okey. Jeśli nie chcesz gadać to sam zacznę gadać. – W tym
momencie zrobił przerwę i spojrzał na dziewczynę, która nadal tkwiła w tej
samej pozycji co wcześniej. – A więc… Kupiłem dzisiaj gazetę i przeczytałem że
zakupy są nieodłączną częścią kobiet. Prawda? – Emily spojrzała na niego
pytająco jakby chciała mu zasugerować „Co ty człowieku ode mnie chcesz” – I
zastanawia mnie pewna rzecz. Co wam tak na serio sprawia przyjemność? Wydawanie
kasy? Ja tego nie rozumiem. Bo jak torebka w panterkę lub w kwiatuszki może
kosztować taką kupę kasy. Tak samo jak sukienki, bluzeczki czy jakiekolwiek
buty. Nie rozumiem dlaczego kobiety mają świra na punkcie butów. Buty to
buty…Jeszcze „Nie pasują mi do sukienki”. Ja nie mam takiego problemu, ubieram
się co leży mi obok w szafie albo na łóżku a nie zastanawiam się kilka godzin
czy prążki pasują do kraty. Czy ja wyglądam na osobę która spędza cały dzień
przed lustrem?– Tu zrobił przerwę – Chce być na jeden dzień kobietą. Cóż,
codziennie bym wpatrywał się w swoje cycki, ale to akurat zaleta. – Emily w tym
momencie popatrzyła na niego i jej kąciki podniosły się w górę w delikatny
sposób, nawet Mike tego nie zauważył – No bo patrz – Nadal kontynuował swój
interesujący monolog – Jesteś kobietą. Możesz robić co chcesz. Możesz strzelać
fochy, później i tak to jest Ci wybaczane, możesz rozpłakać się z różnych
miejscach tłumacząc to miesiączką… Jakbym był kobietą to bym się malował
szminkami, nakładał tapety, chodził w stanikach, ale takich ładnych. I
patrzyłbym się w cycki…
- Panie Shinoda. – Nagle za nim odezwała się pielęgniarka która
cudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem – Zabieramy panią Deuce na
małe badania. Mam nadzieje że ostatnie.
Mike spojrzał się na nią i odskoczył w bok mówiąc:
- Tak ja już idę. – Wtedy podszedł do pół rozbawionej
dziewczyny i pozostawił na jej czole mały pocałunek – Trzymaj się. – Oznajmił wychodząc
z sali. – I pamiętaj. Jeszcze dokończymy tą rozmowę.
***
Szare ulice. Szara natura. Z nieba nie spadają żadne krople
deszczu, lecz niebo jest zachmurzone. Przez chmury przedostaje się tylko
namiastka promieni słonecznych co sprawia że ten dzień przedstawiony jest w odcieniach szarości.
Pomimo takiej pogody Shinoda kieruje się uliczkami wielkiego
miasta. Nie wiedząc co myśleć o tym wszystkim zamartwia się wszystkimi swoimi
krążącymi wokół myślami. Nie może się poddać, musi być teraz oparciem dla
Emily. Chester spieprzył całą sprawę. Może nie tyle co spieprzył, sprawił
najgorszą rzecz – zostawił ukochaną w tych trudnych chwilach.
Gdyby mógł spotkałby się z Chesterem. Lecz to teraz nie
możliwe. Teraz trzeba czekać na pozytywny obrót sprawy.
Nagle coś szarpnęło ramieniem mężczyzny. Z opuszczonej uliczki
plac zmienił się w wielkie zbiorowisko:
- Czy to prawda że Pan Bennington oskarżony jest o pobicie? –
Najpierw jedna, później cały tłum okrążający Mike’a. Mężczyzna spojrzał na cały
tłum reporterów, tak to jest nieuniknione. Telewizyjne hieny tylko czekają na
różnorodne informacje by potem zamienić czyjeś życie w piekło.
- Co grozi panu Benningtonowi?
Mike z początku nie zwracał na nich uwagi, kierował się szybko
tylko w stronę szpitala, by zgubić za sobą tych ludzi.
- Czy to chodziło o miłość?
- Czy to było zaplanowane?
- Czy to była zemsta?
- Czy pan Bennington był spokrewniony z ofiarą?
- Nie odpowiadam na żadne pytania! Odpieprzcie się! – Krzyknął
i nadal próbował wydostać się z tłumu. Nagle coś pchnęło go za ramię, ciągnąc
go do wnętrza tłumu. Mike próbując się uwolnić z uścisku szarpał się, lecz po
chwili odepchnął mężczyznę który z hukiem poleciał na osobę obok. Mężczyzna nie
ruszony tym wszystkim przyspieszył kroku, lecz latające mikrofony
uniemożliwiały mu prawidłowe funkcjonowanie.
- Czy to oznacza rozpad zespołu? – To pytanie szybko przenikało
do jego umysłu. Stanął jak wryty po czym szybko odpowiedział:
- Nie! Nie ma żadnego rozpadu grupy! Linkin Park dalej
funkcjonuje, niezależnie od sytuacji!
Reporterzy nagle jakby się obudzili ze snu zimowego, zaczęli
być bardziej natarczywi niż przed chwilą. Przecież każda cenna informacja jest
na wagę złota.
- Jak poradzicie sobie bez wokalisty?
Mike wkręcił się w niepotrzebną dyskusję.
- Mamy wokalistę!
- W więzieniu.
To wstrząsnęło nim jeszcze bardziej i niewiedzą co odpowiedzieć
ruszył z miejsca zostawiając cały krzyczący tłum za sobą.
***
Mężczyzna wszedł cały roztrzęsiony do sali szpitalnej. Spędzał
tu od kilku dni więcej czasu niż w domu. Codziennie towarzyszy dziewczynie,
chociaż ona zbytnio tego nie okazuje. Wie że potrzebuje pomocy, nawet
najmniejszej. Od czasu do czasu odwiedzają ją członkowie zespołu, wtedy Joe robi
jej znakomity obiad opowiada o swoich przeżyciach, Brad chwali się jaki to nie
jest, Dave próbuje rozśmieszyć, a Rob.. Rob po prostu jest. Codziennie też
zjawia się Tiffany opowiadając jej najnowsze plotki o gwiazdach, o nowych
nowinkach. Wspomina dawne czasy. Mimo że nie widać tego zbytnio, Mike jest
przekonany w głębi duszy że każda osoba angażująca się w poprawę stanu Emily
wnosi bardzo dużo do jej samopoczucia.
Mike nie odzywając się usiadł na krześle. Nagle ktoś przerwał
tą ciszę:
- Mike…
Mężczyzna aż poderwał się z krzesła słysząc pierwszy raz od
kilku dni głos przyjaciółki:
- Wiesz że nie jestem na Ciebie zła? – Spytała.
- Wiem – Opowiedział choć nie był przekonany do swoich
przekonań – Nareszcie się odezwałaś.
- Chciałam Ci tylko uświadomić że bardzo mi jesteś teraz
potrzebny. Tak jak inne osoby… - Tu przerwała – Których nie ma…
Ten spojrzał na jej twarz, która powoli zbierała łzy i
oznajmił:
- Nie zamartwiaj się tym…
- Mike, powiedz mi prawdę.
- O co chodzi?
- Co to znaczy że Chester… - Mike spojrzał na nią z błagalnym
tonem „Tylko nie zadaj głupiego pytania na które nie potrafię odpowiedzieć” –
Co to znaczy że Chester traktuje mnie nieco inaczej?
„I masz babo placek. Brawo panie Shinoda, osiągnął pan
najwyższy szczyt głupoty i idiotyzmu. Teraz jej odpowiedz na to pytanie”.
- Wiesz… - Grał na zwłokę – Jesteś pierwszą dziewczyną, którą
traktuje poważnie.
Ta jednak nie zadowolona z odpowiedzi spojrzała na niego
pytająco.
- Chodzi o to że nigdy nie przyjaźnił się z osobą odmiennej
płci. Zawszę było tak: Kobieta najgorsze zło, kto je zrozumie. Przez Ciebie,
próbuje je właśnie zrozumieć. Próbuje zrozumieć wiele rzeczy, na które nie znał
kiedyś odpowiedzi…
Wtedy do sali weszła pewna osoba która zakłóciła ich rozmowę.
Emily spojrzała w stronę mężczyzny i poczuła na swym ciele ukłucie. Ukłucie
bólu. Wszystkie wspomnienia wróciły w mgnieniu oka zostawiając na jej twarzy
wyraz cierpienia. Spojrzała na jego fałszywe, zielone oczy. W tej samej chwili
Shinoda wstał i stracił poczucie świadomości. Twarz która znajdowała się obok
łóżka, teraz oparła się o śliskie płytki po których zaczęła płynąć ciepła krew.
- Scott! – Emily krzyczała, nie zważając na to ze jego imię
wywołuje u niej mdłości – Pomocy! – Krzyczała przez łzy.
On jednak nie zwracał na nią uwagi tylko dalej kontynuował
ciosy we wszystkie partie ciała mężczyzny. Mike próbując się podnieść chwycił
za stojący stojak który z wielkim hukiem przewalił się na jego bezwładne ciało.
Scott wtedy wstał i zaczął kopać mężczyznę w brzuch powodując u niego wielki
ból. Leżał bezwładnie na podłodze, nie miał teraz siły na to by wstać i
postawić się mężczyźnie.
- To za te zeznania! Doniosłeś na mnie sukinsynu! Pożałujesz
tego! Pożałujesz! Jeśli ich nie odwołasz zabiję Cię! – Wtedy odsunął się od
niego i spojrzał na dziewczynę leżącą na łóżku. Bardzo się go bała, nie
potrafiła spojrzeć na niego by wspomnienia nie wróciły z podwójną mocą.
- A ty suko? Ciebie suko jeszcze dopadnę i pożałujesz jak ten
obok! Gwałt? Sama tego chciałaś szmato! Sama chciałaś się ze mną pieprzyć!
Nagle coś złapało mężczyznę za rękę i odsunęło od łóżka.
Ochrona trzymająca Scotta wyprowadziła go z sali. Nie było to łatwe bo
szarpiący się sprawca za wszelką cenę próbował się uwolnić. Nagle nastała
cisza. Słychać było tylko lekarzy. Emily cała rozpłakana siedziała na łóżku,
chowając twarz w swoich dłoniach. Nagle stanęła obok niej pielęgniarka z
pytaniem czy nic jej nie jest. Ta jednak nie mając siły odpowiedzieć zaczęła
coraz bardziej szlochać. Próbowała się wyrwać spojrzeć na leżącego przyjaciela
lecz ta kobieta kazała jej zostać w swojej pozycji:
- Puśćcie mnie! Mike! – Krzyczała przez łzy – Mike!
Jednak nic nie usłyszała tylko szepty lekarzy stojących nad
jego ciałem.
- Mike! – Krzyczała bardziej a pielęgniarka obok uspokajała
dziewczynę. - Odpowiedz coś!
Nagle ciała lekarzy się odsunęły.
- Mike! – Wtedy zrozpaczona dziewczyna wybuchnęła bardzo głośnym płaczem.
Na noszach leżało nieprzytomne i zakrwawione ciało mężczyzny.
Nie no ja Scott'a wykastruje drewnianą łyżką ! Co ten frajer wyrabia ! Po prostu zabije gnoja ! Ratuj Mike'a jemu nie może się stać nic złego ... ;Ć
OdpowiedzUsuńPo prostu brak słów :c
A rozdział świetny zresztą jak zawsze ^^
Czekam i zapraszam wkońcu do siebie na coś nowego ;3
WYKASTROWAĆ SCOTT'A!! CO ZA DUREŃ Z TEGO DUPKA!! Sorki, ale mnie troszeczkę poniosło :/ Uratuj Mike'a a, Chester'a wyciągnij z pier...więzienia :) Rozdział świetny :D czekam na następny i życzę duuuużo weny ;) ;D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO rany, ale zajebisty rozdział *.*
OdpowiedzUsuńIle w nim emocji, nie potrafię określić, jak wielki i wspaniały jest Twój talent.
Wpadniesz do mnie i dasz mi kilka wskazówek jak uzyskać taki efekt zahipnotyzowania, uczucia, że jest się w tym opowiadaniu?
my-damn-fantazy.blogspot.com
Weny <3
Jeju, jak ty świetnie piszesz. <3
OdpowiedzUsuńSwietne :-) napisalabym wiecej, ale ja wprost nienawidze komentowac z komorki...
OdpowiedzUsuńweny! Jeszcze sie Ci tu rozpisze, nie martw sie ;)
Jaki pieprzony skurwiel z tego skotta :/ Weny życzę czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń