niedziela, 29 września 2013

Rozdział XXII



- Co z nim?! Chce się z nim spotkać! – Krzyczała Emily do wysokiej pielęgniarki. Aż trudno uwierzyć, że ma w sobie tyle energii by cały jej głos rozprzestrzenił się po salach korytarza.
- Kolejny raz odpowiadam pani że wszystko w porządku. Pan Shinoda musi zostać tylko kilka dni na obserwacji.
- Ale ja się muszę z nim spotkać! Nie zabronicie mi! – Po tych słowach dziewczyna wstała lecz nadaremnie. Pielęgniarka zastawiła jej przejście, przystając przed drzwiami.
- Proszę. Niech pani się uspokoi. – Wtedy popatrzyła na nią błagająco – Nie o to chodzi że nie chce by się pani z nim spotkała. Bardzo chcę, wiem że Pan Shinoda był ciągle przy pani, ale nie mogę do tego dopuścić. Będę miała przez to problemy więc proszę mnie zrozumieć – Wtedy spojrzała na swoje stopy – Za kilka dni się spotkacie.
- Obiecuje pani? – To zdanie Emily wyraziła spokojnym tonem.
- Tak, obiecuje. – Spojrzała na nią uśmiechnięta – Będę u pana Shinody codziennie więc mogę przynosić pani różne informacje. Na razie ma założonych kilka szwów, uraz głowy nie był taki duży jak się to wydawało na początku. Musi teraz zostać na obserwacji kilka dni. To może grozić wstrząśnieniem mózgu, ale nie zapeszajmy. Potwierdzonych informacji nie ma. Pacjent kontaktuje, nie majaczy. Czyli wszystko idzie po dobrej myśli.
Po tych słowach pielęgniarki Emily uspokoiła się i usiadła ponownie na łóżku nie mogąc się doczekać gdy ponownie ujrzy swojego przyjaciela.

***

Po korytarzu przechadza się wysoki mężczyzna. Trzymając w ręce kwiaty – dziesięć dużych tulipanów z wielką nadzieją kroczy w zapomniane już zakręty budynku. Pomimo wewnętrznej radości na zewnątrz tlą się w nim różne emocje. Może nie powinien. Nie! To jest głupota. Tak bardzo pragnął się z nią spotkać. Nie może teraz się wycofać. Boi się ewentualnego odrzucenia, jak wytłumaczy jej to wszystko. Ten cały stracony czas.
„Raz kozie śmierć” pomyślał i powoli chwycił za klamkę. Przekręcił ją ostrożnie i położył swą nogę za progiem. Postawił swe ciało naprzeciwko łóżka pacjentki wpatrując się w jej brązowe, a wręcz piwne oczy.
- Chester! – Krzyknęła nagle i szybkim ruchem wskoczyła mu w ramiona. Tak dawno go nie widziała. Tak bardzo pragnęła go zobaczyć, usłyszeć jego głos.
- Emily, wybacz mi. Wybacz – Zaczął mężczyzna.
Dziewczyna jednak nie wypuszczając go z objęć oznajmiła:
- Tak się cieszę że Cię widzę. Tak mi Ciebie brakowało…
- Mi Ciebie też – Po tych słowach Emily wręcz wpoiła mu się w ciało, nie sądząc że tęskniąca kobieta może mieć tyle siły w sobie. Ciepło jego rozgrzanego ciała przenikało jej wszystkie zakątki ciała.
Tkwili w tej pozycji przez pewien czas, po czym on odsunął się od niej wręczając jej kwiaty.
- Tulipany? Skąd wiedziałeś! – Krzyknęła radośnie – Dziękuje.
- A ty nie powinnaś leżeć w łóżku słońce? – Zaśmiał się zawadiacko.
- Mam dość łóżka. Muszę się tobą nacieszyć – Odwzajemniła uśmiech i spojrzała na jego twarz. Chodziła wzrokiem zataczając szerokie kręgi w jego oczach, zatrzymując się na ustach. Każdy widok jego skrawka ciała wywoływał u niej radość. – Jak to się stało? Jak?
- Co jak? – Spytał.
- Chester nie ściemniaj – Przybrała poważny ton.
Ten spojrzał na nią pytająco.
- Wiem o wszystkim. Chcieliście zataić wszystko przede mną, ale nie udał…
- Mike Ci powiedział?! – Nagle przerwał jej wypowiedź.
- Nie!
- A tak na marginesie. Gdzie jest Mike? Był dzisiaj u Ciebie? – Spytał.
- Mike… - Tu się zamyśliła.
- Coś się stało? – Zapytał widząc zmianę w jej oczach.
- Mike leży kilka sal obok.
Chester słysząc to zamarł. Jego najlepszy przyjaciel w szpitalu, jego wymarzona dziewczyna w szpitalu. Co się tu do jasnej cholery porobiło?!
- Jak to? Co się stało? – Spytał zszokowany – Widziałaś się z nim?
- Nie pozwalają mi. Chazz, idź do niego. Ty więcej się dowiesz niż ja.
Po tych słowach Chester otworzył drzwi i szybkim ruchem udał się w głąb korytarza zostawiając Emily sam na sam ze swoimi myślami.

***

Ogromna rana na głowie cudem umożliwia spojrzenie na świat w normalnym świetle. Leżąc na łóżku spogląda w górę jakby doszukiwał się jakiejkolwiek wskazówki. Wskazówki jak ma czynić. Czy powinien naprawdę odwołać te zeznania? Jeśli to zagrozi życiu jego, albo co najgorsze życiu Emily. Z jednej strony nie zeznając na Scotta, Chester wychodzi na winnego w całej tej sprawie. Nagle coś przerywa jego myśli. Nie coś, a raczej ktoś.
- Jak się dzisiaj czujemy panie Shinoda? – Uśmiechnięta pielęgniarka trzymająca w ręku tacę z bandażami podeszła do leżącego pacjenta.
- Znakomicie. Możecie mnie już wypisać – Odpowiedział.
- Bardzo bym chciała ale… Co ja mogę.
- Może pani i to bardzo dużo. Niech pani ich namówi. Nie mogę tu gnić.
- Musi Pan zostać na obserwacji kilka dni.
- Kilka dni… Bo się obrażę – Odpowiedział po czym spojrzał na pielęgniarkę.
- Jeśli jest pan kobietą to i tak panu to będzie wszystko wybaczone – Uśmiechnęła się po tych słowach co wywołało u niego pojawienie bardzo dziwnej miny.
- A teraz się proszę nie ruszać – Powiedziała do niego kobieta schylając się nad ciałem mężczyzny. Jednym delikatnym ruchem ściągnęła opatrunek z głowy Shinody. Uraz nie wyglądał na poważny lecz założenie kilku szwów na głowie było nie uniknione. I tak ma dużo szczęścia, że nie skończyło się to tragicznie. Przecież jego głowa uderzyła z całą siłą o śliskie płytki wywołując duże rozcięcie.
Pielęgniarka chwyciła za obok leżący bandaż i zarzuciła jego koniec na ranę, kreśląc nim zakola. Mike zajęczał kilka razy, lecz to wywołało bardziej u niego uśmiech niż ból. Schylona pielęgniarka wręcz nie dawała Mike’owi zdolności do oddychania, lecz on nawet nie był z tego powodu za bardzo zły. Zresztą to nie jego wina.
Kobieta nie należała do najbrzydszych. Jej mocno brązowe oczy świetnie komponowały się z przemalowanymi na rudo długimi włosami. Jej oczy były poprawione kredką, co dawało nieziemski efekt. Shinoda wpatrując się w jej piękne ciało kilka razy się uśmiechnął. Taka natura mężczyzny.
Nagle kobieta odsunęła się od Mike’a.
- To chyba wszystko. Jakby Pan czegoś potrzebował jestem na zawołanie.
- Dziękuje. – Chwilę się zamyślił – Mogłaby pani zrobić dla mnie przysługę?
- Słucham.
- Chcę spotkać się z panią Deuce…
- Powtarzam jeszcze raz. To nie jest ode mnie zależne ale za niedługo zobaczy pan ukochaną…
- To nie jest moja ukochana… Przyjaciółka – W oczach pielęgniarki zapaliły się ogniki nadziei.
- To przepraszam. Wydawało mi się…
- Nic nie szkodzi. Pozdrowi ją pani?
- Jeśli tyle mogę zrobić to jasne – Uśmiechnęła się i wyszła z sali.

***

- Mike! – Wrzeszczał Chester otwierając wszystkie drzwi jakie napatoczyły mu się właśnie w tej chwili. – Mike!
Ludzie przechodzący obok uznali go za jakiegoś świra otwierającego wszystkie drzwi do sal i wydzierając się w niebo głosy. „Kilka sal dalej… Jasne” – Pomyślał i nagle wpadł na kobietę niosącą tacę. Zderzenie spowodowało wysypanie się jej całej zawartości.
- Bardzo przepraszam – Odrzekł Chester do rudowłosej kobiety.
- Nic się nie stało – Podniosła swoją twarz i spojrzała na sprawcę wypadku – Szuka pan kogoś?
- Mike Shinoda.
- A Pan Shinoda? Sala numer 203.
- Dziękuje.
To nie było nawet trudne. Poprawka: Łatwiej niż poprzednim razem.
Mężczyzna wszedł szybkim ruchem do sali i zauważył przyjaciela leżącego na białej pościeli. Mike podniósł się i zaskoczony odrzekł:
- Chester? Co ty tu…?
- To samo mogę zapytać Ciebie! – Odpowiedział po czym przytulił po przyjacielsku mężczyznę – Spadłeś ze schodów?
- Jak wyszedłeś z więzienia? Jak Cię puścili? – Spytał nie dowierzając temu wszystkiemu.
- To nie ważne. Co ci się stało? – Spytał po raz kolejny siadając obok łóżka. Myślał że Mike będzie w gorszym stanie, ale to była tylko złudna myśl. Widać że Mike czuje się doskonale.
- Scott się na mnie rzucił.
- Co? – Oczy Chestera wręcz nie wyskoczyły z gałek ocznych – Gdzie? Jak? Kiedy?
- Napadł mnie w szpitalu. Najgorsze że Emily to wszystko widziała. Nie wiem po jaką cholerę robił taką zadymę w tak obleganym miejscu. Widać że nie ma mózgu.. Zawszę twierdziłem że jest jakiś upośledzony ale…
- Po co się na Ciebie rzucił?
- Za te zeznania… - Odpowiedział lecz spotkał się z pytającym wyrazem twarzy Chestera – A no tak. Zapomniałem Ci powiedzieć. Złożyłem zeznania przeciwko Scottowi. Pewnie dostał wezwanie na policję i się wnerwił, że ktoś na niego wrzuca.
- To dlatego…
Mike spojrzał na Chestera.
- Dlatego mnie wypuścili. Powiedzieli że jak na razie jestem wolny, że wpłynęły nowe zeznania które mnie jak na dzień dzisiejszy oczyszczają. – dokończył.
- Wczoraj prawdopodobnie wynosiła go ochrona ze szpitala.
- Nieźle chłopczyk nawywijał. A teraz jak się czujesz?
- Jest okey, założyli mi kilka szwów. Mógłbym już stąd pójść gdyby nie Ci wszyscy. Byłeś u Emily?
- Byłem i od niej się dowiedziałem że leżysz kilka sal dalej. Ale się porobiło…
- Emily bardzo za tobą tęskniła… - Po tych słowach Chester spoglądnął na swoje ręce. – Zresztą nie wydaje mi się że źle zareagowała na twój powrót – Po tych słowach Mike uśmiechnął się do Chestera jakby chciał mu oznajmić że następny krok należy do niego.
- Mike… Nic złego nie działo się z nią przez te kilka dni?
- Nie – Skłamał lecz po chwili sprostował – Tak. Znaczy… Nic poważnego. Nie chciała nic jeść, zamknęła się w sobie, co chwilę miała koszmary i budziła się z płaczem w środku nocy… Ale teraz jest już wszystko w porządku. Zresztą teraz ty jesteś to się nią zajmiesz…
- Rozmawiałeś z nią o tym co się stało?
- Nie. Nie potrafiłem. Na razie nikt z nią nie rozmawiał. Może to i lepiej…
- Dziękuje że dotrzymałeś obietnicy – Uśmiechnął się do przyjaciela.
- Nawet jakbym nie obiecał i tak bym to zrobił więc… - Nagle wybuchnął śmiechem – Dobra bo będziesz zazdrosny.
- O! Widzę że humorek powrócił! – Odrzekł Bennington – Idę stąd bo mnie wkurzasz.
- Ej! Wcale nie!
- Dowidzenia – Odrzekł mężczyzna zamykając szybko drzwi. Zresztą i tak musi teraz siedzieć przy Emily.

***

- Witam ponownie – Odrzekła rudowłosa kobieta. – Już lepiej?
- Wypiszę mnie pani? Bardzo proszę – Mike zrobił do niej błagającą minę.
- Wy mężczyźni… Czy naprawdę nie możecie poleżeć kilka dni w łóżku tylko domagać się powrotu?
- Chce pani się zamienić?
- Tego nie powiedziałam – Odrzekła z uśmiechem. – A poza tym mam chwilę czasu, wolnego czasu. Zawszę mnie zaganiają z kąta w kąt a teraz…
Mike wyczuł u niej chęć nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. Uśmiechnął się z myślach twierdząc że ta piękność coś od niego w tej chwili chce.
- Mogę usiąść? – Spytała niepewnie.
- Jasne – Odpowiedział jej brunet. Kobieta natychmiast usiadła na obok stojącym krześle. Spojrzała swoimi dużymi oczami na przystojnego mężczyznę i ogarnęła lekko włosy do tyłu.
- Więc panie Shinoda.. – Zaczęła.
- Panie? Może przejdziemy na Ty? – Spytał.
- Jasne. – W tym momencie podała swoją dłoń mężczyźnie – Lisa.
- Moje imię już pani zna ale… Mike – Uśmiechnął się odwzajemniając uścisk kobiety.


piątek, 27 września 2013

Rozdział XXI



Minęło kilka dni. Atmosfera została schłodzona jak pogoda za oknem. Zamartwiająca się Emily nie mając innego zajęcia poza słuchaniem Mike’a i towarzyszenia Tiffany gdy ona opowiada o wszystkich swoich dotychczasowych przeżyciach, próbuje codziennie spoglądać na szary świat. Wprawdzie lekarze nie pozwalają jej na jakikolwiek wysiłek, ona czuje się już na siłach. Na siłach ale fizycznych. Wewnątrz jej całego ciała i umysłu siedzi wiele myśli dotyczących zdarzeń z ostatnich kilku dni. Nie wie ile dokładnie czasu minęło od tego wydarzenia. Nie chce by to wyszło na światło dzienne, wstydzi się tego, wstydzi się swojego ciała. Nie może na siebie już patrzeć, na swoje ręce, na swoje nogi, brzuch, twarz. Wszystko kryję u siebie odrazę. Chcę zdjąć z siebie szatę swoich problemów i zacząć wszystko od nowa. Ale to będzie nie możliwe. Tego się nie zapomina…
- Jak się dzisiaj czujesz? – Spytał Mike wchodząc do pomieszczenia. Spojrzał na jej twarz, która nie wyrażała żadnych emocji. Ani pozytywnych ani negatywnych. Podszedł do niej i usiadł zrezygnowany na krześle. Tkwili w tej ciszy kilka minut po czym mężczyzna westchnął i zabrał głos:
- Znowu się nie będziesz odzywać tylko będziesz patrzeć na ten czerwony punkcik w ścianie?
Emily spojrzała na niego i znowu odwróciła głowę. Nie miała ochotę na żadne rozmowę. To udawanie ją przerasta. Wydobycie jakiegokolwiek słowa z jej ust teraz można uznać za cud.
- Myślisz że to ci coś da? – Mike westchnął drugi raz po czym dodał – To ci nic nie pomoże że nie odezwiesz się do mnie. Jeszcze pogorszy sytuację. Ale jak chcesz…
Emily nie była tak naprawdę zła na Mike’a. Zła była na to ze ta prawda wyszła na jaw. Każdy patrzy się na jej oczy ze współczuciem, jakby była jakąś osobą ułomną. Ale sama jest sobie winna. Wie że oboje są sobie winni. Jak mogła nie zauważyć co się z nią działo przez pewien czas bycia z tym bydlakiem. On ją tylko wykorzystał i rzucił dla pustej laski – byłej dziewczyny Mike’a. Jest w takiej samej sytuacji jak jej przyjaciel. Tylko cierpienie jest troszeczkę inne.
- Emily, proszę Cię. Nie chcę byś tkwiła ciągle w ciszy. Powiedz coś. – Mike spróbował po raz kolejny. Od kilku dni nic nie robi tylko nakłania dziewczynę do podstawowych czynności. Musi nakłaniać ją do jakiegokolwiek zjedzenia, namawia ją do rozmowy choć i tak to jest bezskuteczne. Gdyby Emily była naiwnym dzieckiem każda prośba skierowana w jej stronę zaczynałaby się od słów „ Jeśli to zrobisz to Chester na pewno się zjawi…”.
Sam zaczyna w to już wątpić. Nie ma żadnej poprawy. Myślał że zamkną go na 48h, lecz on nadal tkwi w tym jednym miejscu. Pomimo oskarżeń złożonych na Scotta sytuacja nie uległa zmianie. Media się niecierpliwią. Parszywie próbują schwytać jakąkolwiek informację na temat przyjaciela. Jak na razie są w kropce.
- Okey. Jeśli nie chcesz gadać to sam zacznę gadać. – W tym momencie zrobił przerwę i spojrzał na dziewczynę, która nadal tkwiła w tej samej pozycji co wcześniej. – A więc… Kupiłem dzisiaj gazetę i przeczytałem że zakupy są nieodłączną częścią kobiet. Prawda? – Emily spojrzała na niego pytająco jakby chciała mu zasugerować „Co ty człowieku ode mnie chcesz” – I zastanawia mnie pewna rzecz. Co wam tak na serio sprawia przyjemność? Wydawanie kasy? Ja tego nie rozumiem. Bo jak torebka w panterkę lub w kwiatuszki może kosztować taką kupę kasy. Tak samo jak sukienki, bluzeczki czy jakiekolwiek buty. Nie rozumiem dlaczego kobiety mają świra na punkcie butów. Buty to buty…Jeszcze „Nie pasują mi do sukienki”. Ja nie mam takiego problemu, ubieram się co leży mi obok w szafie albo na łóżku a nie zastanawiam się kilka godzin czy prążki pasują do kraty. Czy ja wyglądam na osobę która spędza cały dzień przed lustrem?– Tu zrobił przerwę – Chce być na jeden dzień kobietą. Cóż, codziennie bym wpatrywał się w swoje cycki, ale to akurat zaleta. – Emily w tym momencie popatrzyła na niego i jej kąciki podniosły się w górę w delikatny sposób, nawet Mike tego nie zauważył – No bo patrz – Nadal kontynuował swój interesujący monolog – Jesteś kobietą. Możesz robić co chcesz. Możesz strzelać fochy, później i tak to jest Ci wybaczane, możesz rozpłakać się z różnych miejscach tłumacząc to miesiączką… Jakbym był kobietą to bym się malował szminkami, nakładał tapety, chodził w stanikach, ale takich ładnych. I patrzyłbym się w cycki…
- Panie Shinoda. – Nagle za nim odezwała się pielęgniarka która cudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem – Zabieramy panią Deuce na małe badania. Mam nadzieje że ostatnie.
Mike spojrzał się na nią i odskoczył w bok mówiąc:
- Tak ja już idę. – Wtedy podszedł do pół rozbawionej dziewczyny i pozostawił na jej czole mały pocałunek – Trzymaj się. – Oznajmił wychodząc z sali. – I pamiętaj. Jeszcze dokończymy tą rozmowę.

***

Szare ulice. Szara natura. Z nieba nie spadają żadne krople deszczu, lecz niebo jest zachmurzone. Przez chmury przedostaje się tylko namiastka promieni słonecznych co sprawia że ten dzień przedstawiony jest w odcieniach szarości.
Pomimo takiej pogody Shinoda kieruje się uliczkami wielkiego miasta. Nie wiedząc co myśleć o tym wszystkim zamartwia się wszystkimi swoimi krążącymi wokół myślami. Nie może się poddać, musi być teraz oparciem dla Emily. Chester spieprzył całą sprawę. Może nie tyle co spieprzył, sprawił najgorszą rzecz – zostawił ukochaną w tych trudnych chwilach.
Gdyby mógł spotkałby się z Chesterem. Lecz to teraz nie możliwe. Teraz trzeba czekać na pozytywny obrót sprawy.
Nagle coś szarpnęło ramieniem mężczyzny. Z opuszczonej uliczki plac zmienił się w wielkie zbiorowisko:
- Czy to prawda że Pan Bennington oskarżony jest o pobicie? – Najpierw jedna, później cały tłum okrążający Mike’a. Mężczyzna spojrzał na cały tłum reporterów, tak to jest nieuniknione. Telewizyjne hieny tylko czekają na różnorodne informacje by potem zamienić czyjeś życie w piekło.
- Co grozi panu Benningtonowi?
Mike z początku nie zwracał na nich uwagi, kierował się szybko tylko w stronę szpitala, by zgubić za sobą tych ludzi.
- Czy to chodziło o miłość?
- Czy to było zaplanowane?
- Czy to była zemsta?
- Czy pan Bennington był spokrewniony z ofiarą?
- Nie odpowiadam na żadne pytania! Odpieprzcie się! – Krzyknął i nadal próbował wydostać się z tłumu. Nagle coś pchnęło go za ramię, ciągnąc go do wnętrza tłumu. Mike próbując się uwolnić z uścisku szarpał się, lecz po chwili odepchnął mężczyznę który z hukiem poleciał na osobę obok. Mężczyzna nie ruszony tym wszystkim przyspieszył kroku, lecz latające mikrofony uniemożliwiały mu prawidłowe funkcjonowanie.
- Czy to oznacza rozpad zespołu? – To pytanie szybko przenikało do jego umysłu. Stanął jak wryty po czym szybko odpowiedział:
- Nie! Nie ma żadnego rozpadu grupy! Linkin Park dalej funkcjonuje, niezależnie od sytuacji!
Reporterzy nagle jakby się obudzili ze snu zimowego, zaczęli być bardziej natarczywi niż przed chwilą. Przecież każda cenna informacja jest na wagę złota.
- Jak poradzicie sobie bez wokalisty?
Mike wkręcił się w niepotrzebną dyskusję.
- Mamy wokalistę!
- W więzieniu.
To wstrząsnęło nim jeszcze bardziej i niewiedzą co odpowiedzieć ruszył z miejsca zostawiając cały krzyczący tłum za sobą.

***

Mężczyzna wszedł cały roztrzęsiony do sali szpitalnej. Spędzał tu od kilku dni więcej czasu niż w domu. Codziennie towarzyszy dziewczynie, chociaż ona zbytnio tego nie okazuje. Wie że potrzebuje pomocy, nawet najmniejszej. Od czasu do czasu odwiedzają ją członkowie zespołu, wtedy Joe robi jej znakomity obiad opowiada o swoich przeżyciach, Brad chwali się jaki to nie jest, Dave próbuje rozśmieszyć, a Rob.. Rob po prostu jest. Codziennie też zjawia się Tiffany opowiadając jej najnowsze plotki o gwiazdach, o nowych nowinkach. Wspomina dawne czasy. Mimo że nie widać tego zbytnio, Mike jest przekonany w głębi duszy że każda osoba angażująca się w poprawę stanu Emily wnosi bardzo dużo do jej samopoczucia.
Mike nie odzywając się usiadł na krześle. Nagle ktoś przerwał tą ciszę:
- Mike…
Mężczyzna aż poderwał się z krzesła słysząc pierwszy raz od kilku dni głos przyjaciółki:
- Wiesz że nie jestem na Ciebie zła? – Spytała.
- Wiem – Opowiedział choć nie był przekonany do swoich przekonań – Nareszcie się odezwałaś.
- Chciałam Ci tylko uświadomić że bardzo mi jesteś teraz potrzebny. Tak jak inne osoby… - Tu przerwała – Których nie ma…
Ten spojrzał na jej twarz, która powoli zbierała łzy i oznajmił:
- Nie zamartwiaj się tym…
- Mike, powiedz mi prawdę.
- O co chodzi?
- Co to znaczy że Chester… - Mike spojrzał na nią z błagalnym tonem „Tylko nie zadaj głupiego pytania na które nie potrafię odpowiedzieć” – Co to znaczy że Chester traktuje mnie nieco inaczej?
„I masz babo placek. Brawo panie Shinoda, osiągnął pan najwyższy szczyt głupoty i idiotyzmu. Teraz jej odpowiedz na to pytanie”.
- Wiesz… - Grał na zwłokę – Jesteś pierwszą dziewczyną, którą traktuje poważnie.
Ta jednak nie zadowolona z odpowiedzi spojrzała na niego pytająco.
- Chodzi o to że nigdy nie przyjaźnił się z osobą odmiennej płci. Zawszę było tak: Kobieta najgorsze zło, kto je zrozumie. Przez Ciebie, próbuje je właśnie zrozumieć. Próbuje zrozumieć wiele rzeczy, na które nie znał kiedyś odpowiedzi…
Wtedy do sali weszła pewna osoba która zakłóciła ich rozmowę. Emily spojrzała w stronę mężczyzny i poczuła na swym ciele ukłucie. Ukłucie bólu. Wszystkie wspomnienia wróciły w mgnieniu oka zostawiając na jej twarzy wyraz cierpienia. Spojrzała na jego fałszywe, zielone oczy. W tej samej chwili Shinoda wstał i stracił poczucie świadomości. Twarz która znajdowała się obok łóżka, teraz oparła się o śliskie płytki po których zaczęła płynąć ciepła krew.
- Scott! – Emily krzyczała, nie zważając na to ze jego imię wywołuje u niej mdłości – Pomocy! – Krzyczała przez łzy.
On jednak nie zwracał na nią uwagi tylko dalej kontynuował ciosy we wszystkie partie ciała mężczyzny. Mike próbując się podnieść chwycił za stojący stojak który z wielkim hukiem przewalił się na jego bezwładne ciało. Scott wtedy wstał i zaczął kopać mężczyznę w brzuch powodując u niego wielki ból. Leżał bezwładnie na podłodze, nie miał teraz siły na to by wstać i postawić się mężczyźnie.
- To za te zeznania! Doniosłeś na mnie sukinsynu! Pożałujesz tego! Pożałujesz! Jeśli ich nie odwołasz zabiję Cię! – Wtedy odsunął się od niego i spojrzał na dziewczynę leżącą na łóżku. Bardzo się go bała, nie potrafiła spojrzeć na niego by wspomnienia nie wróciły z podwójną mocą.
- A ty suko? Ciebie suko jeszcze dopadnę i pożałujesz jak ten obok! Gwałt? Sama tego chciałaś szmato! Sama chciałaś się ze mną pieprzyć!
Nagle coś złapało mężczyznę za rękę i odsunęło od łóżka. Ochrona trzymająca Scotta wyprowadziła go z sali. Nie było to łatwe bo szarpiący się sprawca za wszelką cenę próbował się uwolnić. Nagle nastała cisza. Słychać było tylko lekarzy. Emily cała rozpłakana siedziała na łóżku, chowając twarz w swoich dłoniach. Nagle stanęła obok niej pielęgniarka z pytaniem czy nic jej nie jest. Ta jednak nie mając siły odpowiedzieć zaczęła coraz bardziej szlochać. Próbowała się wyrwać spojrzeć na leżącego przyjaciela lecz ta kobieta kazała jej zostać w swojej pozycji:
- Puśćcie mnie! Mike! – Krzyczała przez łzy – Mike!
Jednak nic nie usłyszała tylko szepty lekarzy stojących nad jego ciałem.
- Mike! – Krzyczała bardziej a pielęgniarka obok uspokajała dziewczynę. - Odpowiedz coś!
Nagle ciała lekarzy się odsunęły.
- Mike! – Wtedy zrozpaczona dziewczyna wybuchnęła bardzo głośnym płaczem.
Na noszach leżało nieprzytomne i zakrwawione ciało mężczyzny.


poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział XX

Stuknęła już druga dziesiątka. Z tego miejsca chcę podziękować wszystkim osobom czytających tego bloga. Nie wiem ile was jest ludzie, nie mam zielonego pojęcia. Ale i tak chcę podziękować każdemu z osobna. Za te miłe słowa, za szczere komentarze, wyświetlenia itd. Gdyby nie wy, nie było by tego bloga :) Dziękuje.
Mam jeszcze jedną prośbę. Jesteś, przyczytałeś - zostaw po sobie znak. Najmniejszy, lecz zostaw :)
Co by tu jeszcze napisać. Kieruje jeszcze jedne wyjątkowe pozdrowienia i podziękowania dla osoby, która mnie codziennie motywuje do pisania tego opowiadania. Mojej przyjaciółce, dla której dzień bez molestowania mnie nad rozdziałami jest dniem straconym. Kocham Cię :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Ciało Benningtona zniknęło w mgnieniu oka. Rzucało się na myśl tylko jedno proste pytanie. Co się stało? Czemu władze zabrały jego najlepszego przyjaciela. Zanim zaczął racjonalnie myśleć, wybiegł na dwór w pierwszych minutach zdarzenia. Znajdując się na zewnątrz pomieszczenia szybko podbiegł pod zaparkowany radiowóz w którym siedział już Chester.
- O co tu chodzi? Do cholery wytłumaczcie mi? – Krzyknął niemal do jednego z funkcjonariuszy.
- Pan Bennington oskarżony jest o pobicie. Zabieramy go na komisariat na przesłuchanie. – Oznajmił po chwili wsiadając do pojazdu.
Pobicie? Jak to pobicie? Teraz te pytanie krążyły mu po głowie wiercąc mu wielką dziurę w umyśle. Nie potrafił sobie wyobrazić tego że Chester może stać się taki jak kiedyś. Chester z problemami. Nikt tego nie chce, zwłaszcza on. Nie może wrócić do przeszłości. Może to i jedno pobicie, chociaż w to nie wierzy, ale od tego może zacząć się jego „przygoda”.
Tak czy owak. Nie może teraz tego zostawić.

***

Ubrany w koszulkę w kratkę mężczyzna wchodzi do sali szpitalnej. Zamyka drzwi i podchodzi do łóżka.
- Jak się dzisiaj czujemy? – Oznajmił czule.
- Mike! – Dziewczyna wręcz wyszła z siebie widząc przyjaciela. Pomimo tego że nie była na sile dużo mówić i utrudniające rurki wokół jej ciała utrudniały jej jakiejkolwiek ruch postanowiła lekko wstać i przytulić się do mężczyzny. Ten pochylił się widząc to do czego dąży dziewczyna i odwzajemnił mocno uścisk. Tkwili w tej pozycji przez kilkanaście sekund po czym Mike odsunął się od niej i zaczął ponownie rozmowę.
- Widać że coraz lepiej – Oznajmił z uśmiechem.
Ta jednak nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie sprytnie go ominęła. „Widać że coraz lepiej”. Zależy w jakim sensie.
- Gdzie Chester? – Spytała po chwili z mieszaną miną.
- Chester? – Mike grał na zwłokę. Nie mógł jej teraz powiedzieć że policja zgarnęła go ze szpitala bo pobił jakiegoś typka. – Chester nie mógł dzisiaj się zjawić. Za niedługo się zobaczycie.
Emily nie okazując wielkich emocji, zdjęła w natychmiastowym momencie uśmiech ze swojej twarzy. Mike widząc to oznajmił:
- Ejj! Tylko się nie zamartwiaj. Chciał tu być. Tylko coś mu wypadło.
- Obiecał mi. Obiecał mi że mnie dzisiaj odwiedzi – W jej oczach zebrało się kilka małych wręcz niezauważalnych łez. Tak bardzo chciała go spotkać. Był dla niej jak brat. Jak dobrany brat, zawsze pocieszył oraz doradził. Ostatnimi czasy bardzo jej go brakowało.
- Jak obiecał że przyjdzie to się pojawi – Próbował ją jakoś pocieszyć choć nie za bardzo mu się to udawało. – Tak czy owak. Co powiesz żebyśmy dzisiaj razem spędzili dzień? – Mówiąc dzień miał na myśli kilka godzin. Później i tak będzie musiał pojechać na komisariat po Chestera.
Emily podnosząc się trochę na duchu uśmiechnęła się lekko do Mike’a.
- To co robimy? – Spytała.
- A na co masz ochotę?
- Zbytnio nie mam zbyt dużego wyboru. – Zaśmiała się lekko spoglądając na aparaturę. Dziwne w tym wszystkim było to że pomimo tego co zdarzyło się niedawno potrafiła udawać że jest wszystko okey. Zagranie uśmiechem, wywołało u Mike’a zadowolenie, u Elimy straszne wyrzuty sumienia. Powinna się zamartwiać? Obarczać tym chłopaków. Nikt przecież nie wie co się zdarzyło. Nikt nie był żadnym świadkiem, nikt nie odebrał od niej tego cholernego telefonu. Na policji skłamie że miała małą kłótnie ze Scottem a później się pocięła bo nie wytrzymała presji. A że do takiego stanu siebie doprowadziła było odpowiedzialne jej brak doświadczenia. Tak, „brak doświadczenia”.
- Pograłabym w kosza – Oznajmiła rozmarzona.
- Dziewczyno, ty to masz wymagania. – Uśmiechnął się chłopak – Grasz w kosza?
- Trochę. Kiedyś należałam do szkolnej drużyny. Ale to przeszłość.
- Zrezygnowałaś?
- Problemy rodzinne. Co Ci będę o nich mówić.
Mike postanowił zakończyć ten temat i zacząć nowy:
- Masz jakieś zainteresowania? Hobby?
- Rysuje.
- Naprawdę? Jak to? – Zdziwił się mężczyzna. – Czemu nam nie powiedziałaś?
- Miałam się nimi chwalić? Weź przestań. To nie są jakieś dzieła sztuki. Rysuje bo mi się podoba, rysuje bo mam doła, rysuje bo sprawia mi to przyjemność. Tak naprawdę dawno nie złapałam za ołówek, sterta rozpisanych papierów leży gdzieś w kącie.
- Dużo tego?
- Dosyć żeby pokryć kilka ścian w moim pokoju – Uśmiechnęła się.
Mike nie wiedząc co powiedzieć zamilknął. Był w szoku. Może nie w szoku. Był zaskoczony. Tyle rzeczy teraz dowiaduje się o osobie, o dziewczynie z której więcej ma kontaktu niż z własną matką.
- Coś nie tak? – Spytała po chwili widząc jego minę.
- Nie nie… - Odpowiedział po chwili. – Po prostu…
- Po prostu ty też rysujesz. Wiem – Przerwała mu.
- Skąd?
- Internet?
- Czytałaś o mnie?
Dziewczyna schowała twarz w dłoni i cała czerwona spojrzała na chłopaka. Ten jednak się uśmiechnął i złapał za jej dłoń.
- Wiesz że zaskoczyłaś mnie tym? – Powiedział rozbawiony. – Ale mogłaś zapytać…
- Widziałam też twoje rysunki.
- No, na stronach jest tego pełno.
- Ale ja widziałam je na żywo. W twoim domu.
Mike spojrzał na nią jeszcze raz i zrobił zdziwioną minę.
- Jak to? Kiedy…?
- Kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy to zauważyłam stertę papierów na szafce i tak jakoś znalazły mi się w ręcę. Mike. Ja Cię naprawdę przepraszam ale nie powinnam wtedy tego ruszać…
Ten uśmiechnął się ponownie i oznajmił:
- Wiesz że nie jestem zły? Tak w ogóle nie potrafię być na na Ciebie zły.
- Potrafisz. A wtedy z Jessicą…? – Nagle przerwała. Jaka jest głupia. Po co to powiedziała? Jak to mogło wydostać się z jej ust. Resztkami sił wstała lekko i zarzuciła szybko swoje dłonie na plecy przyjaciela.
- Mike, ja przepraszam. Nie chciałam… - Usprawiedliwiała się dziewczyna. Mike pomimo tego co dziewczyna do niego mówiła patrzył w jeden kąt w ścianie zamyślony tym wszystkim. Tak, jest sam. Lecz to nie najbardziej go boli. Boli go że stracił dziewczynę, której oddał wszystko co najlepsze. Co tylko potrafił. Dostawała wszystko, nawet jego podarte już serce.
- Nic się nie stało… - Mike grał na zwłokę. Nie mógł jej teraz zamartwiać że zabolały go jej słowa. Każde wypowiedziane jej imię powoduje u niego przypływ wszystkich miłych wspomnień. Chce do nich wrócić, chce cofnąć czas. Zmieniłby się. Wie że zostawiła go tylko dlatego że był taki jaki był. Po prostu jakby się zmienił to by było jak dawniej…
Ta chwila trwała tylko przez chwilę do momentu kiedy drzwi otworzyły się w szybkim tempie.
Kobieta widząc tulących się Emily i Mike’a odparła:
- Weszłam nie w porę? – Po czym się uśmiechnęła.
- Tiffany! – Emily wręcz krzyknęła. Mike odsunął się cały speszony tym zajściem.
- Jak się czujesz kochanie? – Spytała dziewczynę po chwili krótkiego uścisku.
- Jest wszystko okey – Znowu skłamała.
- To ja może nie przeszkadzam.
- Mikey! Zostań! – Odparła do niego Emily.
- Będę wam przeszkadzać.
- Nie będziesz. – Oznajmiła Tiffany podając rękę Mike’owi. Widzieli się tylko raz w klubie, lecz to nie zmienia faktu ze się ze sobą poznali.
- Nie, muszę i tak już wyjść – Odpowiedział znowu mężczyzna. Jest przecież jeszcze Chester.
- Szkoda. – Po chwili odparła. – Mike…
- Tak?
- Dziękuje.
- Za co?
- Za wszystko. Że tu jesteś ze mną…
Mike nie zdążył już nic odpowiedzieć bo poczuł na swej twarzy mocny pocałunek w policzek.

***

- Szukam Chestera Benningtona. – Oznajmił Mike do policjanta siedzącego przy biurku.
- A pan to...? – Spytał bez emocji.
- Przyjaciel. Zabrano go dziś tutaj.
- Nie udzielamy żadnych informacji.
- Proszę mi powiedzieć – Oznajmił sfrustrowany. – Chcę się z nim spotkać.
- To teraz nie możliwe.
- A niby czemu? – Oburzył się – Chcę z nim zamienić kilka słów.
- Przykro mi…
Mike wiedząc że korupcja na policji może być ryzykowna, ale sądząc po samym kolesiu, nie pogardzi taką sumką.
- Zapłacę panu. – Szepnął do niego.
Ten jednak nie ruszony tym, złapał za słuchawkę chcąc zadzwonić po resztę. Wtedy Mike podsunął mu pod nos małą kartkę z napisaną sumą pieniężną. Zastanowił się chwilę po czym spojrzał na mężczyznę i oznajmił.
- Pan Bennington jest zatrzymany za pobicie niejakiego Scotta Parks’a. Był przesłuchiwany i niestety wszystko wskazuje na to że pański przyjaciel ma poważne kłopoty.
- Ile mu grozi? – Spytał nie dowierzając słowom komisarza. Pobił Scotta. Na pewno zrobił to w imieniu Emily. Ale w co on się wpakował.
- Do 5 lat. – Oznajmił wcale nie ruszony.
- Jak to? – Krzyknął – Że wymierzył karę gwałcicielowi?!
- Słucham?
- Scott Parks. On zgwałcił moją przyjaciółkę. W więzieniu siedzi nie właściwa osoba!
- Proszę wolniej – Oznajmił po chwili. – Nie dostaliśmy takiego zgłoszenia.
- To teraz dostajecie. Ja chcę zeznawać. Pomimo tego że nie dużo wiemy. – Nagle go olśniło. Nagranie na pocztę głosową. Przecież Emily nagrała się Chesterowi w tym dniu z prośbą o pomoc.
- Chce pan złożyć zeznania? – Spytał policjant.
- Tak. Wydostanę stąd przyjaciela. – Oznajmił Shinoda do komisarza po czym udał się z nim do odrębnej sali.

***

Do Sali weszło dwóch mężczyzn. Pomimo dużej różnicy charakteru rozumieli się doskonale. Nawet w takim momencie.
- Chester, słuchaj. Nie mamy dużo czasu więc się streszczam. Przekupiłem gościa bym Cię teraz odwiedził więc uszanuj to że wydaje na Ciebie kasę.
- Mike…
- Coś ty zrobił? Pobiłeś Scotta?
- Jak zauważyłem tego dupka to nie mogłem się powstrzymać… Tak samo wyszło…
- Jestem z Ciebie dumny – Odpowiedział mu prosto w oczy. Trzymał stronę Chestera, jemu należała się kara. – Ale żeby nie zrobiło się milutko. Pojebało Cię? – Zmienił nagle ton – Będziesz tkwił w tym pierdlu? Teraz gdy ona Cię potrzebuje? Omal co się dzisiaj nie rozpłakała jak dowiedziała się że nie dasz rady jej odwiedzić!
Chester nie wiedząc co powiedzieć spojrzał na swoje stopy a później na mężczyznę.
- Ale pomimo tego, wyciągnę Cię z tego gówna. Bądź tego pewny. Nie wiem jak, ale ci pomogę. – Dodał po chwili.
- Powiedz jej że za niedługo się zjawię. Tylko nie mów jej o tym że jestem tutaj.
- Głupi nie jestem. – Spojrzał na zegarek – Czas nam się kończy. Muszę już spadać.
- Zapłaciłeś tyle by pogadać dwie minuty? – Spytał – Rozrzutny jesteś!
- Zamknij się i słuchaj. Masz być grzeczny. Nie pyskuj, nie rób głupot. Będzie łatwiej.
Wychodząc z pomieszczenia Mike usłyszał jeszcze ostatnie słowa Benningtona:
- Opiekuj się nią do czasu mojego powrotu. Obiecaj.
- Obiecuje - Dodał po chwili i drzwi do sali zamknęły się w mgnieniu oka.

***

Jest wieczór, lecz pomimo tak późnej pory Mike postanowił jeszcze potowarzyszyć Emily. Wszedł do pokoju i lekko się uśmiechnął:
- Witaj księżniczko – Zaśmiał się lekko po tych słowach i nagle dostał czymś od dziewczyny w twarz. Nie wiedząc o co chodzi spojrzał na nią.
- Jak mogłeś mnie okłamać? Ty? Jak? – Krzyczała przez łzy.
Mike podniósł wymierzony w niego obiekt i uważnie oglądnął.

Chester Bennington w więzieniu!
Sławny muzyk i problemy z policją. Wokalista zespołu Linkin Park zatrzymany za pobicie. Jak donoszą media do zdarzenia doszło w biały dzień w Green Park. Poszkodowany mężczyzna doznał kilka urazów, które nie zagrażają na dzień dzisiejszy jemu zdrowiu. W zdarzeniu też brała udział jego dziewczyna. Dla ciekawostki wybrankiem początkującej modelki był przyjaciel oskarżonego – Mike Shinoda.  Na razie nie znamy przyczyny takiego obiegu sprawy lecz możemy się domyślać tylko jednego – mogło dotyczyć to zapewne niespełnionej miłości.
Czy to początek powrotu do przeszłości?

- I co? – Krzyknęła po raz drugi – Okłamałeś mnie!
- Skąd to masz? – Mike był zszokowany.
- A tak przez przypadek powiedziałam Tiffany żeby kupiła mi tą gazetę bo się nudziłam a już wychodziła. A co? Co przeczytałam? – Wybuchła w tym momencie płaczem.
- Nie chciałem żebyś się dowiedziała w takim stanie.
- A może chcieliście to w ogóle ukrywać? Że niby głupia Emily, cały świat wie, tylko ona nie doinformowana. Tak?
- Nie! – Oznajmił – Uspokój się proszę. Porozmawiajmy.
- Wiesz. Ja nie chce już rozmawiać. Nie chcę go widzieć! Dlaczego pobił tego mężczyznę? Nie spotkał się ze mną. Już mu na mnie nie zależy? Traktuje go jako przyjaciela a on… - Tu zamilkła. Nagle Mike zabrał głos:
- Słuchaj teraz uważnie. Tym mężczyzną był Scott. On rozprawił się z nim po tym co on Ci zrobił! – Emily dostała szoku. Jak oni wiedzą? Skąd? – Nadal twierdzisz że go nie obchodzisz? Obchodzisz go i to bardzo! Nawet nie wyobrażasz sobie jak! Gdybyś była dla niego obojętna nie pomścił by tego pieprzonego dupka. Zastanów się tylko nad tym. Zastanów się nad sensem swoich zdań. Bo można się naprawdę w nich pogubić.
Zszokowana dziewczyna spojrzała na mężczyznę i cicho powiedziała:
- Jak to? - Spytała.
- Traktujesz go jako przyjaciela, a on traktuje Cię trochę inaczej. – Oznajmił po chwili i zdał sobie sprawę z głupoty własnych słów.



piątek, 13 września 2013

Rozdział XIX



Mężczyźni weszli cicho, jakby każdy ich ruch zależał od czegoś ważnego. Przekroczyli szybko próg i zamknęli za sobą drzwi. Podeszli bliżej małego i białego łóżka szpitalnego. Wokół niego były rozłożone rurki, kable oraz różne inne dziwactwa które były przypięte do dziewczyny. Chester podszedł bliżej i usiadł na krześle.
Emily była nieprzytomna. Jej usta nie dawały żadnego znaku życia, jej ciało było bezwładne. Chłopak położył swoją dłoń na jej dłoni i delikatnie przejechał palcem kilka razy. Mike w tym samym czasie przysunął się do mężczyzny i zadowolony z tego że wszystko powoli wraca do normy usiadł obok niego. Nagle skierował wzrok na przyjaciela. Ten jednak zajęty wpatrywaniem się w dziewczynę, nie widział nic oprócz niej. Pragnął by to było już po wszystkim. By to było złym snem, który nigdy się nie spełni. Pragnął tego by Emily wyszła z tego cało, kochał ją dlatego gdyby było to możliwe w każdej chwili zamieniłby się z nią miejscami.
Wiedząc że dziewczyna i tak mu nie odpowie odrzekł cicho:
- Dlaczego to zrobiłaś…?
Nic jednak nie usłyszeli. Gdy z oczu mężczyzny popłynęło kilka łez, poczuł na swoim ramieniu, ramię Mike’a. Ta sytuacja dziwiła ich oboje. Mike nigdy nie widział płaczącego przyjaciela, nigdy! Nawet gdy rozstawał się z dziewczynami, robił to z uśmiechem. To nie było może w porządku do tych kobiet, ale natura Chestera już tak miała. Nie obchodziły go stałe związki, wierzył ze prędzej czy później i tak to wszystko ulegnie rozpadowi. Teraz jest inaczej. Chester inaczej teraz spogląda na świat, bardziej dojrzale.
Nagle coś się poruszyło. Ręka Chestera ruszyła się delikatnie w lewą stronę. Popatrzyli na siebie zdziwieni i na dziewczynę. Żadnych zmian. Teraz się nie obudzi ze snu. Nie mieli nawet serca jej zakłócać snu.
Wrócili do swojej wcześniejszej pozycji gdy nagle odezwał się cienki piskliwy głosik:
- Przepraszam.
Spojrzeli na siebie poparzeni. Chester w tym samym czasie objął delikatnie rękę dziewczyny, która oddychała już stabilnie.
- Przepraszam. – Powtórzyła ponownie załamanym głosem.
Chester spojrzał na nią i coraz mocniej obejmując jej dłoń odrzekł:
- Już csii... – Spojrzał na jej twarz, która jak na razie nie dawała znaku życia. Oczy miała przymknięte, nie miała siły ich otworzyć. Słyszała tylko po głosie osoby które ją odwiedziły. – Teraz się musisz wyspać więc śpij – Oznajmił zatroskany po chwili.
- Gdzie ja jestem? – Nagle jej oczy powoli się otworzyły. Jej gałki oczne były całe czerwone, jakby po jakiś dobrych narkotykach.
- Mówiłem Ci już żebyś odpoczęła – Powtórzył.
- Ale gdzie jestem? – Pytała dalej.
- Tam gdzie się wyśpisz – Oznajmił Mike podchodząc do niej i przykrywając delikatnie jej ciało kołdrą.
Nastała chwila ciszy. To jest niesamowite że Emily żyje. Że nic jej nie jest. Że ma siłę zamienić kilka słów z mężczyznami.
- Ja nie chce spać. Chcę stąd iść! Gdzie mój dom? Gdzie moje łóżko?!– Odrzekła najgłośniej jak potrafiła.
- Emily, proszę Cię. Wypocznij, a jutro porozmawiamy. Obiecuje – Oznajmił Chester.
Nagle do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Mężczyźni chcąc uniknąć starcia z tą kobietą odsunęli się od łóżka. Chester przyciągając do siebie swoją dłoń oznajmił:
- Jutro się spotkamy. Obiecuje.
Po tych słowach obaj wyszli na zewnątrz pokoju zostawiając dziewczynę samą w tych czterech ścianach.

***

- To tak. Przyniosłem ci kanapki: Z serem, szynką, jajkiem…
- Joe! – Powiedział zrezygnowany Mike do mężczyzny.
- No co? Siedzi tu całymi dniami, nawet nic chłopak nie zje i myśli że tak wytrzyma. Co ja co ale głodówki nie są najlepsze.
- Ale ja nie jestem głodny. – Oznajmił po raz kolejny Chester.
- Nie jestem głodny, nie jestem głodny – przedrzeźniał mężczyznę Joe. – Bierz w łapska tą kanapkę i wsadź ją do gęby. Trudne?
- Co jak co, ale Joe ma racje. Powinieneś coś zjeść – Zabrał głos Mike.
- Dam sobie jakoś radę. – Upierał się przy swoim.
- Jak chcesz. – Odpowiedział zrezygnowany chłopak i nagle zabrał się do jedzenia. – Co u Emily? – Spytał nagle.
- W porządku. – Odpowiedział Mike.
- Scott? – Spytał nagle.
- Co?
- Czy to zrobił jej ten dupek. On początku się do niej przystawiał i w ogóle…
- Jak masz tak o tym mówić to wyjdź – Oznajmił zdenerwowany Chester. Każde wspomnienie o jego imieniu wywoływało u niego złość.
- O co ci chodzi?
Nastała cisza i chłopak zabrał głos:
- Nic. Po prostu chyba na serio muszę się przewietrzyć. Zaraz wrócę.
Joe wraz z Mike’iem spojrzeli na siebie. Nie odezwali się ani słowem gdy drzwi do poczekalni zamknęły się z wielkim hukiem.

***

Mężczyzna przechadzał się ulicami z papierosem w ręku. Ta sytuacja go przerasta. Gdyby była jakakolwiek rzecz jaką mógłby oddać za jej teraźniejszy stan, oddałby ją bez zastanowienia. Szczerze mówiąc, widząc jej twarz, słysząc jej głos poczuł się tak jak małe dziecko które pierwszy raz odwiedza wesołe miasteczko. Radość. To jedyne słowo opisujące stan Chestera.
Nie powinien opuszczać tego szpitala. Ale świeże powietrze dobrze mu zrobi. Pomimo tego i tak musi tam wracać. To co że Joe mówi to z taką lekkością. On nie wie co czuje, on nie wiem jak ona jest dla niego ważna, on nie wie jaki jest jego stan psychiczny.
Przewędrował kilka minut gdy stanął i postanowił wrócić do reszty. Nic mu to nie da że teraz się zamartwia. Musi pomóc Emily. Za wszelką cenę. Wie, jak to jest być w potrzebie. Sam przez to przechodził. Też potrzebował wsparcia, wie ile może zdziałać jeden przyjaciel, jedna osoba na której ci zależy. Która wierzy w Ciebie od samego początku, która nie upuszcza Cię po poznaniu twoich problemów. Osoba która wie że się nie poddasz, a nawet gdyby to się zdarzyło, gdyby nadeszła chwila załamania, ona zostaje przy tobie. Takiej osoby teraz potrzebuje Emily.
Nagle z dala Chester zauważył znaną mu postać. Jej cień przeszył jego ciało o dreszcze. Nienawiść, złość, zemsta. To co teraz czuł.
Mężczyzna stał z rozweseloną blondynką przy wysokim drzewie. Uśmiechali się do siebie zalotnie, ona trzymała go mocno za rękę i wpatrywała w jego zielone oczy. Chester spojrzał jeszcze raz za siebie i powędrował w ich stronę.
Nagle odsunął od siebie wtuloną dziewczynę i spojrzał w oczy Chestera. Nie zdążył nic powiedzieć, gdyż poczuł na swym ciele ból. Mężczyzna swoją masywną ręką jednym ruchem uderzył w twarz Scotta, który całą siłą uderzył w pień drzewa. Stojąca dziewczyna wrzeszczała i wołała o pomoc. Doskonale znała napastnika.
- Chester, przestań! Zostaw go, zrozum to! Odpieprz się od niego! – Odsuwała go od chłopaka.
Ten jednak nie ruszony jej paniką, nadal naparzał mężczyznę we wszystkie części ciała. Scott próbując odsunąć jego od siebie zrobił do samo podbijając oko Chesterowi. Ten jednak nie był próżny w tym co robił i oddał to sprawnym ruchem robiąc na jego twarzy wielką ranę z której polała się krew. Spanikowana dziewczyna wołała o pomoc.Wymierzył jeszcze kilka mocnych ciosów w klatkę piersiową. Scott broinł się z całych swych sił, ale i tak nie miał szans z mocniejszym od siebie mężczyzną.
Nagle Chester odsunął się od zmasakrowanego chłopaka. Spojrzał na niego i ujrzał złość w jego oczach.
- To za Emily kutasie – Wrzeszczał do niego, kopiąc go w brzuch – Zabije Cię za to! Już nie żyjesz! – Wrzeszczał. On jednak się nie ruszał tylko wypluwał krew, lejącą mu się z rozciętej i sinej wargi. Nagle dziewczyna rzuciła się na mężczyznę. Wbiła paznokcie w jego rękę i krzyknęła:
- Zostaw już nas! Idź stąd!
On jednak spojrzał na nią i odsunął od chłopaka.
- Jeszcze raz się do niej kurwa zbliżysz to popamiętasz! Zapamiętaj to sobie! Ciesz się że masz tą dziwkę obok.
Wtedy popatrzył się na Jessicę. Miał wymierzyć jej podobny cios za przyjaciela lecz się powstrzymał. Miał swoje zasady.
Spojrzał po raz ostatni na nich i odsunął się od miejsca zdarzenia.

***

- Czekaliśmy tyle na Ciebie. – Krzyknął Mike z poczekalni. – Gdzie Cię nosiło? – Spytał.
Chester podszedł pod przyjaciela i spojrzał na niego z podbitym okiem.
- Co się stało? – Zapytał Chestera.
- Mały wypadek – Skłamał, bo nie powie mu teraz ze rzucił się na Scotta i pobił go prawie do nieprzytomności.
- Wypadek? – Nie uwierzył mu jednak lecz nie drążył tego tematu. – Wiesz że możemy się spotkać z Emily? Pielęgniarka przyszła kilka razy i oznajmiła ze z nią wszystko dobrze.
- Nie byłeś u niej?
- Czekałem na Ciebie.
Chester popatrzył na niego z wdzięcznością i powędrował razem z przyjacielem pod salę gdzie leżała dziewczyna. Nagle coś zakłóciło ich spokój. Gdy mieli już otwierać drzwi do poczekalni weszło kilku mężczyzn obranych na czarno. Zdziwił się. Jak to?
Podeszli do mężczyzny i nagle zabrali głos:
- Pan Bennington?
- Tak a o co chodzi? – Spytał niepewnie.
- Pójdzie pan z nami.
Mike otworzył oczy ze zdumienia, oczekiwał odpowiedzi na to co się teraz dzieje. Jak to? Policja zabiera Chestera? Z jakiego powodu?
- Nie możecie mnie teraz zabrać! Zostawcie mnie – Chester się stawiał jak tylko mógł, lecz to nie pomogło lecz tylko pogorszyło sytuację. Dwóch mężczyzn schwytało go i zakuło w kajdanki, tak że każdy jego ruch wywoływał u niego ból.
- Wytłumaczcie mi o co tu do cholery chodzi? Chester!? – Wrzeszczał Mike.
Ten jednak nie miał za dużo czasu do rozmowy, miał obok siebie dwóch gliniarzy. Mike stał wryty bez odpowiedzi do momentu gdy drzwi poczekalni zamknęły się pochłaniając jego przyjaciela.


piątek, 6 września 2013

Rozdział XVIII



Najpierw zamarły w nim wszystkie części ciała, później rozum. Stał przez chwile wpatrując się w zakrwawione ciało dziewczyny. Siedziała oparta o ścianę w samej koszuli w kratę. Na dole miała założone jakieś małe spodenki, a jej włosy były całe potargane i rozpuszczone. Wokół niej była pełna kałuża krwi która zostawiła wiele śladów na ciele dziewczyny. Co się tu stało? Dlaczego?
Chester podszedł szybko do dziewczyny i położył ręce na jej ramionach.
- Obudź się! Słyszysz mnie? – Potrząsał dziewczyną we wszystkie strony. Nic to nie dawało. Oparł jej dłoń na lewej stronie po jej piersi, by upewnić się czy jeszcze oddycha.
- Dzwoń po pogotowie! Szybko! –Krzyknął mężczyzna do przyjaciela, który stał z tyłu za nim i wpatrywał się w całą sytuację. Mike szybko zrozumiał przekaz Chestera i szybko złapał za telefon, który za pierwszym razem spadł mu na podłogę.
Bennington siedział przed dziewczyną i z całej siły próbował obudzić Emily. Nagle złapał za jej dłoń i zauważył kilka głębokich ciętych ran wykonanych na nadgarstku. Z każdej z nich leciała ciepła czerwona krew. Przejechał lekko palcem po jej ranach i w tej chwili z jego oczu poleciały łzy. Łzy strachu i przerażenia. Przed nim leżała bezwładnie dziewczyna bez której nie wyobrażał sobie życia.  To była jego wina. Nie odebrał tego cholernego telefonu, gdyby wtedy wziął go z domu nie doszło by do tego, na pewno. Jest pewien że zapobiegłby temu zdarzeniu.
- Proszę cię! Obudź się! – Krzyczał ze wszystkich sił zrozpaczony. W tej samej chwili otworzył jej dłoń i wyrzucił w dal łazienki zakrwawioną żyletkę, na której widniała jeszcze jej krew. Przybliżył się do niej i przyłożył rozpłakany dłoń na jej ranach.
- Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego? – Spytał dziewczyny chociaż i tak wiedział że nie da rady odpowiedzieć mu na to pytanie. W tej chwili pocałował delikatnie rany dziewczyny, tak że na jego ustach znalazł się czerwony płyn.
Mike spoglądał tylko na przyjaciela i zakrywał usta swoimi dłońmi. Po chwilowym szoku podszedł do przyjaciela i objął go ramieniem. Ten jednak go nie odwzajemnił tylko nadal stał przy dziewczynie próbując ją otrząsnąć ze snu.
- Proszę Cię! Nie rób mi tego! – Krzyczał przez łzy – Nie odchodź. Proszę… - Ostatnie słowa wypowiedział w sposób cichy. W tym samym czasie położył swoje roztrzęsione ciało na ciele dziewczyny, opierając głowę o jej nie reagującą twarz. Spojrzał na nią z czerwonymi oczami i wybuchł głośnym płaczem.
Mike tylko spojrzał na niego i nie zorientował się nawet że z jego oczu poleciało kilka małych łez. To wszystko było dla nich szokiem. Dlaczego ona to zrobiła? Co ją podkusiło? Te zdjęcia? Emily nie byłaby taka głupia aby zrobić coś takiego ze względu na kilka głupich fotek. Tu musiało coś się stać. Tylko nie wie co. Nagle stanął jak wryty. Scott. Podszedł bliżej i lekko odsunął przyjaciela wtulającego się jak dziecko w ukochaną. Z zahipnotyzowanymi oczami odsunął kawałek koszuli dziewczyny. To co na nim zobaczyli mocno nimi wstrząsnęło. Liczne siniaki, rany jakby po bijatyce. Zsiniałe miejsce na brzuchu, które nie wyglądało dobrze. Mike odsunął jej nogi i wtedy zauważyli serię takich ran. Sama by sobie tego nie zrobiła. Nie potrafiłaby pobić siebie w taki perfidny sposób.
Chester spojrzał na dziewczynę i odrzekł roztrzęsiony:
- Ona nie może odejść! Nie może mi tego zrobić… - W tym samym momencie Chester przerwał i poczuł ciepło na ciele bijące od swojego przyjaciela.
- Nic jej nie będzie! – Uspokajał Chestera Mike – Nawet tak nie myśl! Rozumiesz?!
Chester w tej samej chwili odsunął się od przyjaciela bo usłyszał przyjazd karetki. Mike wstał i powędrował ku drzwiom zostawiając go samego z nieprzytomną dziewczyną. Ten jednak podszedł do niej i cicho wyszeptał:
- Obiecuje. Jak odejdziesz z tego świata, spotkamy się na następny dzień. Obiecuje… - W tej chwili oparł swoją głowę o jej i lekko pocałował w czoło szepcząc jej po cichu „ Kocham Cię”.

***

Razem weszli do budynku szpitala. Skręcili w lewą stronę, tam gdzie leżała nieprzytomna Emily. Już mieli wchodzić do środka gdy nagle coś ich odepchnęło.
- Przepraszam, ale nie możecie tam wejść.
- A niby czemu? – Zapytał złośliwie Chester – Proszę mnie wpuścić!
- Nie! Proszę usiąść tutaj i czekać. Nic nie poradzę.
Mężczyźni popatrzyli na siebie w złości i zrobili to co nakazała im pielęgniarka. Mike widząc roztrzęsionego Benningtona pierwszy zaczął rozmowę:
- Nic jej nie będzie…
- Nic? – Odrzekł szybko prawie krzycząc – A te rany? Te rany na ciele to nic? Ona chciała się zabić! Rozumiesz?
Mike’a zatkało. Nadal nie przyjmował do siebie myśli o tym całym zdarzeniu. To niedorzeczne. Nie miała powodów. Albo miała i oni nic o tym nie wiedzieli. Może nie powiedziała im wszystkiego, swoich problemów. Jest jeszcze opcja że Scott ją tak urządził. Tak, to na pewno Scott.
- Ten gnój. Ja wiem że to on. – Zaczął Chester – Jeśli się jej coś stanie to on już nie żyje…
- Chester, proszę! – Odezwał się Mike – Jej nic się nie stanie, zrozum to! – Powiedział to chociaż nie był w 100% przekonany do swoich racji.

***

Czekali jeszcze w przedsionku około 30 minut. W tym samym czasie już doinformowany zjawił się Joe wraz z Bradem. W pewnym momencie do mężczyzn podeszła pielęgniarka:
- Przepraszam, a panowie kim ją? – Przyjrzała się uważnie mężczyznom i jednego z nich rozpoznała.
- Co z Emily Deuce? – Spytał roztrzęsiony Chester.
- A kim pan dla niej jest?
Wiedząc że powiedzenie pielęgniarce że jest tylko przyjacielem nic nie da więc Mike uprzedził kolegę:
- Jest jej narzeczonym.
Chester stanął jak wryty i spojrzał na przyjaciela, który uśmiechnął się lekko.
- Narzeczony? To proszę za mną – Wtedy pielęgniarka pociągnęła za sobą mężczyznę. Obserwując jej każdy krok, Bennington szedł bardzo spokojnie chodź wewnątrz się tak nie czuł. Był cały roztrzęsiony, tym czekaniem. Przez cały czas chodził w kółko sali i co chwilę rozmyślał nad tym co się wtedy stało. Zdenerwowany całym tym zdarzeniem wszedł do małego gabinetu. Ujrzał tam lekarza siedzącego na krześle. Patrzył się na niego przez chwilę aż nagle drzwi do pomieszczenia się zamknęły. Zostali sami we dwójkę.
- To więc. Panie…? – Zaczął lekarz.
- Bennington. – Dokończył szybko.
- To tak. Panie Bennington…
- Co z nią? Co z Emily? – Uniósł się mężczyzna.
- Wszystko dobrze. Zdołaliśmy ustabilizować jej tętno, straciła też bardzo dużo krwi co spowodowało utratę przytomności.
Chester usiadł na krześle i uważnie słuchał tego co mówi mężczyzna.
- Wiemy też że to była próba samobójcza.
Próba samobójcza. Mimo że był tego pewny, ale słysząc potwierdzenie zamarł.
- Ale teraz wszystko w porządku? – Spytał zszokowany.
- Tak jak mówiłem. Wszystko jest w normie. Na razie pani Deuce jest nieprzytomna, lecz to za niedługo powinno się zmienić.
Chester odetchnął z ulgą. Nic jej nie jest, to jest najważniejsze.
- Czy pańska narzeczona miała na sobie jakieś siniaki i obicia przed tym zdarzeniem? Wie pan coś o tym.
Chester spojrzał na lekarza i szybko odpowiedział:
- Nie, nie zauważyłem niczego takiego. Wie pan czym to jest spowodowane?
- Nie chce pana nic martwić, ale powinien pan wiedzieć co przypuszczamy.
Mężczyzna przybliżył się cały zszokowany tymi słowami.
- Przypuszczamy gwałt.
Gwałt? Jak to? To przecież niemożliwe!
- Czekamy tylko na zeznania ze strony poszkodowanej. Ale to dopiero wtedy gdy będzie w pełni sił do rozmowy. Na razie nie powinno się jej budzić.
Chester nadal nie dopuszczając do siebie wcześniejszej wypowiedzi do siebie, popatrzył na niego i kiwnął głową. Wyszedł na zewnątrz i nie wierząc w słowa mężczyzny usiadł na krześle. Zahipnotyzowany spoglądał w jeden punkt na ścianie a potem nad zwyczajniej w świecie schował głowę w dłoniach.

***
- Co z nią? Chester? Co z Emily?! – Wręcz Mike wrzeszczał nad ciałem przyjaciela. Nie wie ile przesiedział w tej pozycji. Wiele myśli przeszło i odeszło z jego głowy. Widać że cierpi, cierpi razem z nią. Pomimo tego że już wszystko dobrze i potrafi pozbierać swoich myśli. Gwałt? Nie wyobraża sobie tego. Nie dopuszcza nawet do siebie takiej myśli. To jest niemożliwe.
- Chazz? Słyszysz mnie? – Telepał mężczyzną Mike – Obudź się! Co z nią? – Pytał po raz kolejny.
Słowa wypowiadane przez przyjaciela nie docierały do niego całościowo. Słyszał tylko urywki.
- Emily… - Wykrztusił z siebie mężczyzna i ujrzał przed sobą Shinodę – Z Emily wszystko dobrze, jest przytomna, straciła dużo krwi. Na 100% wiadomo że to próba samobójcza, ale…
- Ale…? – Ciągnął Mike.
- Ale lekarze też przypuszczają gwałt. – Te słowa Chester wypowiedział opornie z wielkim bólem.
Mike spojrzał na przyjaciela i zadurzył się w przemyśleniach dotyczących tej wiadomości. Jeśli to prawda to wszystko by się zgadzało. I te siniaki, ten zdemolowany pokój, trzy zdjęcia. Na pewno była kłótnia. I jeszcze próba samobójcza.
Stał przed Benningtonem jeszcze przez chwilę po czym usiadł obok niego na krześle. I w tej ciszy pozostali do końca.

***

Minęły kolejne godziny. Wiele osób przechodziło obok siedzących mężczyzn, lecz nikt nie miał odwagi podejść i spytać o jakikolwiek autograf. Joe oraz Brad dawno już poszli do domu, o to samo prosili także Mike i Chestera, lecz to nic nie poskutkowało. Mike był tylko na dole w sklepie po wodę, lecz Chester nie wstał ani razu od ostatniej rozmowy. Siedział w milczeniu wpatrując się w jeden punkt na ścianie. W pewnym momencie podeszła do nich kobieta ubrana na biało.
- Dzień Dobry. Przepraszam że przeszkadzam, ale kazano państwu oznajmić że pani Deuce, czuje się już świetnie i powoli wraca do formy.
- Możemy ją odwiedzić? – Spytał nagle Mike.
- Teraz? Teraz jest pora nocna. Nie da rady. Dopiero później.
- Ale jeden wyjątek. Bardzo panią o to prosimy – Oznajmił Chester.
Pielęgniarka popatrzyła się uważniej na mężczyznę i spytała:
- Przepraszam ze może pana z kimś mylę ale przypomina mi pan pewnego wokalistę rockowego…
- Naprawdę? To świetnie. Wpuści nas pani?
Ta jednak nie ruszona tym pytanie ciągnęła:
- Naprawdę jest pan łudząco podobny.
- Tak do cholery jasnej jestem Chesterem Benningtonem, kupie pani płytę, dam autograf, zrobie z panią debilną fotkę, podpiszę się na tyłku lub na cyckach tylko do jasnej cholery niech nas pani wpuści.
Kobieta widząc złość mężczyzny odparła:
- Proszę za mną.
Wtedy Mike wraz z Chesterem popatrzyli się na siebie udając się za kobietą w stronę sali.
- Tylko chwilę. – Uprzedziła mężczyzn pielęgniarka i otwarła drzwi do pomieszczenia gdzie leżała dziewczyna.



niedziela, 1 września 2013

Rozdział XVII



- Mike? – Spytał z niedowierzaniem Chester gdy ujrzał przyjaciela wracając ze spotkania z Emily. Mężczyzna siedział na ławce, a jego ręce zakrywały twarz która była cała w emocjach. Chester popatrzył się na niego zdziwiony i złapał za jego dłonie otwierając przy tym dostęp do górnej części ciała. – Mike?! Ty płaczesz?! – Spytał po raz kolejny. Widząc małe łzy w jego oczach usiadł obok niego i objął go po przyjacielsku ramieniem.
- Jessica . – Odparł z bólem w głosie – Ona… Ona ze mną zerwała.
Chester zaniemówił. Z jednej strony cieszył się z tego, lecz nie ma serca patrzeć na to jak Mike cierpi. Zagrała na nim jak na instrumencie. On był jej podporządkowany, poświęcał się, znosił jej humorki, użyczał jej wszystkiego. Oddał Jessice samego siebie, a ona to potwornie wykorzystała.
- Ale jak to? – Spytał – Dlaczego?
Mike po chwili zastanowienia odparł:
- Powiedziała że nie chce mnie znać. Że przejrzała mnie na oczy. Że z początku jej się podobałem w jakiś tam sposób a potem… - Tu przerwał. Widać że każda wzmianka o tej dziewczynie powodowała ból w jego sercu. – A potem się jej znudziłem. Tak po prostu. Znudziłem. – Ostatnie słowo wręcz wykrzyczał.
Chester nie wiedząc co powiedzieć patrzył się na przyjaciela. Wie że teraz nie może poruszyć tematu jej osoby, zrobi to kiedy indziej. Nie byłby człowiekiem gdyby teraz wytykał mu błędy, że był głupi że związał się z tą dziwką. Kolejny raz. Po raz kolejny Mike rozpacza nad dziewczyną. Ale takiego jeszcze go nie widział.
Nagle Mike wyciągnął małe czerwone pudełeczko. Spoglądnął na nie i podał przyjacielowi. On otworzył zawartość i ujrzał mały pierścionek. Mały zgrabny pierścionek z brylantem który mienił się we wszystkich kolorach tęczy. Chester spoglądnął na twarz przyjaciela.
- Miał być Jessici. – Odparł Mike i po tych słowach znowu schował głowę w dłoniach.
Chester nic nie wiedział o zamierzonych oświadczynach Mike’a. Na pewno gdyby mu coś takiego oznajmił wybiłby mu to z głowy najszybciej jak to się da.
- Czemu mi nie powiedziałeś? – Spytał ostrożnie Chester.
- Wiedziałem jak zareagujesz. Nie lubisz przecież Jessici – Oznajmił Mike. Zresztą kochał ją i myślał że ona jego też. Może to działo się zbyt szybko ale chciał by Jessica została z nim do końca. Oświadczyny jego zdaniem były dobrym pomysłem.
- Oświadczyłeś się jej czy…? – Spytał Chester lecz Mike mu przerwał.
- Nie zdążyłem. – Odparł sucho po czym odebrał przyjacielowi pudełeczko i schował do kieszeni.
- Wywal to dziadostwo. Albo sprzedaj. Cokolwiek – Odparł Chester.
- Nie. Nie zrobię tego.
- Czemu?
- Bo nadal mam nadzieje że ona do mnie wróci.

***

Zapłakana dziewczyna kroczyła szybko do swojego domu. Wiedziała że Scott jest u niej, miał na nią czekać. Mieli spędzić razem romantyczny wieczór tylko we dwoje.
Emily weszła do domu trzaskając przy tym drzwiami. Po jej twarzy leciały łzy, które robiły długie i cienkie smugi po czarnym tuszu.
- Co to do cholery jest?! – Krzyknęła dziewczyna rzucając folderem ze zdjęciami w chłopaka.- Nienawidzę Cię! Ty chuju! Zdradziłeś mnie z tą dziwką!
Scott wstał z kanapy i otworzył plik ze zdjęciami. Przeglądnął je i lekko się uśmiechnął. Podszedł do dziewczyny i dotknął jej twarzy. Emily odsunęła się od niego.
- Co ty sobie myślisz?! – Popatrzyła jeszcze raz na Scotta i wysunęła pewne wnioski – Jesteś pijany! Jesteś całkowicie pijany!
Ten popatrzył na nią i odrzekł:
- I tak Cię nigdy nie kochałem.
Ona zamarła i stanęła w bezruchu. Zanim słowa przeniknęły po jej wszystkich tkankach na ciele minęła chwila czasu. Ona odparła tylko przez zęby:
- Wynoś się stąd.
Scott popatrzył na nią jak na idiotkę po tym ona zaczęła krzyczeć:
- Wynoś się! Nie chcę Cię znać! Nienawidzę Cię! – Wtedy podeszła do niego i uderzyła w twarz. Popatrzyła na swoją rękę, później na głowę chłopaka. Zadarła go mocno paznokciem, dlatego po jego twarzy poleciało kilka kropel krwi. Emily spojrzała na niego i zrezygnowana usiadła w płaczu na kanapie. Po chwili zabrała głos:
- Czemu mi to zrobiłeś? Dlaczego?! Czemu wybrałeś tą dziwkę. Tą sukę…
- Zabraniam Ci tak o niej mówić! – Krzyknął chłopak.
- Bo co? Bo księżniczka Jessica się obrazi?! Jest puszczalską pustą dziwką… - Wtedy Emily poczuła to jak chłopak zadaje jej cios w brzuch. Na początku nie mogła się otrząsnąć z tego co się stało. Na chwilę świat tak jakby zamazał jej się, zostawiając na chwilę tylko te dobre wspomnienia. Ocknęła się po kilki minutach i popatrzyła na schlanego chłopaka.
- Ty naprawdę myślałaś że Cię kocham? – Spytał z ironią. Nagle zaśmiał się w głos co już tak naprawdę dobiło dziewczynę – Ja Ciebie kochać. Śmieszne. – Na chwilę przerwał swoją wypowiedź by upić łyk pozostałego alkoholu – Postąpiłem tak jak ty ze mną kiedyś.
- Jak?! Co ja Cie zrobiłam!? – Spytała bez sił.
- Kochałem się w tobie od kilku lat. A ty… Ty nawet nie zwracałaś na mnie uwagi!
- Scott! Ja też Cię kochałam! Uspokój się…
- Tak? A ten liścik? Że mnie nienawidzisz? Myślisz że nie pamiętam? Jak to odbiło się na mojej psychice?!
- To był jeden głupi liścik. Ty nie zwracałeś na mnie uwagi! – Odparła we łzach – Nienawidziłam Cię za to!
- Ja Cię bardziej nienawidzę. – Syknął. – Chce byś cierpiała jak ja. Żebyś poczuła ten ból jaki doznałem kilka lat temu.
Emily sparaliżowana spojrzała na jego fałszywe oczy.
- Tak naprawdę przeprowadziłem się z tego miasta bo już nie mogłem patrzeć na Ciebie. Jak mnie nie chcesz. Jak sobie mną pogrywasz…
- Scott! Ty masz jakieś urojenia! Jesteś pijany, nigdy takiego czegoś nie zrobiłam! Nigdy!
- Jesteś pewna? A kto się całował w klubie z moim przyjacielem.
Emily zamarła. On skądś to wie. On to widział. To było kilka lat temu, za dużo wypiła, zresztą on też. Scott wtedy też był na tej imprezie ale zawsze wydawało jej się że za nią się nie ogląda. To była tylko jedna chwila zapomnienia. Jeden krótki pocałunek.
- To było dawno. Bardzo dawno – Odparła dziewczyna.
- Ja pamiętam. Jak mną pomiatałaś. Jak pomiatałaś moimi uczuciami. Nienawidzę bólu psychicznego. Jest najgorszy. – Emily popatrzyła na niego – Ty na niego zasługujesz. Na ból psychiczny z gratisem fizycznego. Tak byś raz na zawsze zapamiętała że nie igra się z uczuciami mężczyzn.
Dziewczyna wstała i oparła się o ścianę. Nie wie do czego ten chłopak może być zdolny. Popatrzyła na niego gdy ten też podnosił się z podłogi i kierował swoje ciało w jej stronę. Przestraszyła się nie na żarty gdy ten złapał za jej rękę i pociągnął do siebie. Ona wbiła swoje paznokcie w jego dłoń i wtedy wydostała się z jego objęć. Złapała za telefon który leżał na stoliku i pobiegła szybko do sypialni zamykając drzwi na klucz. Scott jej tu nie dostanie.
W nerwach spojrzała na telefon i bez chwili zastanowienia wybrała numer Chestera. Nikt nie odbierał. Nikt. Zupełnie nikt. Spróbowała po raz kolejny lecz to okazało się złudne. Wtedy wybrała numer Mike’a. To samo. Nie ma nikogo. Postanowiła zadzwonić jeszcze raz do Chestera. Słysząc zbliżające się kroki chłopaka i brak sygnału w słuchawce wpadła w panikę. Włączyła się sekretarka.
- Chester! – Wrzeszczała do słuchawki. W tle było słuchać walenie pięściami w drzwi od pokoju.
- Otwieraj suko! – Krzyczał pijany mężczyzna.
- Chester błagam Cię! – Emily wrzeszczała do telefonu. – Błagam Cię! Przyjedź! Pomóż mi – Wtedy usłyszała głośny huk. Drzwi przewaliły się na podłogę, i ku jej oczom ukazał się Scott. Nie wyglądał tak niewinnie. Był wściekły, wkurzony. Złapał za jej telefon i rzucił nim o ścianę.
- Teraz nikt Ci nie pomoże, słoneczko – Po tych słowach przybliżył się do dziewczyny. Emily wyrywała się na wszystkie strony krzycząc żeby ją zostawił. On jednak nie przestał. Złapał mocno za jej dłonie i unieruchomił w taki sposób że Emily była zdana tylko na łaskę chłopaka. Widać było że mężczyzna do słabych nie należy więc poradzi sobie z taką drobną dziewczyną.
Emily leżała na łóżku i mając nad sobą Scotta wrzeszczała w niebo głosy.
- Nic Ci to nie da skarbie – Odpowiedział czule. – Nie chciałaś wcześniej to będzie z przymusu. – Uśmiechnął się – Zapamiętasz to do końca życia.
Emily nie miała nawet już siły na płacz gdy mężczyzna wykręcił jej rękę i szybko rozpiął jej bluzkę. Chłopak nie oszczędzał na czasie. Chwycił za jej spodnie i zgrabnym ruchem ściągnął je, rzucając ubraniem w drugi kąt pokoju.
- Scott. Proszę – Dziewczyna błagała chłopaka – Jesteś pijany. Nie rób tego! Błagam.
Jej głos się załamał gdy poczuła na swoim ciele pocałunki chłopaka. Odpychała je ale wiele zrobić nie mogła. Nie spodziewała się tego po nim. Z początku wydawał się być kochanym mężczyzną, jednak mu chodziło tylko o jedno. O seks. Tylko o to. Zrozumiała swój błąd. Ma ochotę cofnąć czas, cofnąć się do momentu imprezy w tym cholernym klubie. Powinna była zakończyć to już dawno. Powinna to zrobić wtedy gdy pierwszy raz jego dłoń znalazła ukojenie w jej twarzy. Powinna na tym poprzestać. Żałuje że nie powiedziała tego wszystkiego Chesterowi. Właśnie, Chester. On jej teraz nie uratuje. Jego telefon leży pewnie gdzieś rozładowany. Tak chciała by był teraz przy niej. Jest jednym z mężczyzn który ją rozumie. Nigdy nie miała takiego przyjaciela. Nawet Tiffany nie była taka jak on.
Nagle coś szarpnęło ramieniem dziewczyny. Chłopak ściągnął z niej całą bieliznę, zostawiając ją całą nagą na nie zasłanym łóżku. Czuła wielki ból. Nie chciała tego, nie zgodziła by się na to nigdy w życiu. Spojrzała tylko na chłopaka zastanawiając się: „ Dlaczego?”. Dlaczego to właśnie ona teraz cierpi przez niego.
Emily czuła jego dłonie które krążyły po całym ciele dziewczyny. Zapłakana nawet już nie miała siły ich odpierać, nic już i tak nie zrobi. Chłopak dotykał ją wszędzie. Szyja, piersi… Jego dłonie co chwile schodziły w dół.
- Scott…  Proszę! Przestań – Odparła po raz ostatni dziewczyna drżącym głosem. Nie ma już ochoty na życie. Życie dla niej już przestało istnieć.

***

Dwoje mężczyzn weszło do domu. Nie byli w zbytnim nastroju. Zresztą jak można było się spodziewać. Chester zaprowadził Shinodę do swojego salonu i udał się do kuchni. Musi wymyślić sposób by Mike zapomniał o tej dziewczynie. To nie będzie łatwe, on tyle dla niej poświęcił. Chwycił z lodówki dwa piwa i zaniósł je do salonu.
- Masz trzy nieodebrane połączenia od Emily – Oznajmił Mike wręczając telefon Benningtonowi. On tylko chwycił go szybko. Coś się musiało stać. Nigdy tak się nie narzucała, dzwoniła raz, góra dwa razy. Mike widząc zdziwioną minę przyjaciela odparł:
- Może się nagrała?
Faktycznie, musi to sprawdzić. To co usłyszał wywołało u niego szok. Z głośnika telefonu było słychać głośne wołanie dziewczyny: „Chester błagam Cię!”… Mężczyźni spojrzeli na siebie w przerażeniu. „Błagam Cię! Przyjedź! Pomóż mi”. Po tych słowach było słyszeć tylko głośny huk. Nagle nastała cisza. Chester popatrzył się cały zszokowany na swoje dłonie po czym szybko wstał. Mike wziął przykład z niego i podążył za przyjacielem.
Teraz nie liczy się nic innego jak tylko pojechać do dziewczyny. Przed Chesterem układały się najczarniejsze scenariusze. Gdyby miał wtedy telefon. Wiadomość przyszła 30 minut temu, dokładnie wtedy jak był z Mike’iem w parku. Jeśli coś jej się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczy.
***

Mężczyźni byli już pod domem 5 minut po dostaniu wiadomości. Szybko udali się do domu, nie zważając na nic po drodze. Minęli próg domu zastanawiając się gdzie dziewczyna może się podziewać. Chester kilkakrotnie wykrzyczał jej imię lecz nic nie usłyszał. Wszedł do salonu i ujrzał pobojowisko. Połamany stół, przewrócone krzesła. Trzy zdjęcia Jessici i Scotta. Mike podszedł bliżej i wziął je w dłonie. Jessica i Scott? To dla niego go zostawiła. Mike usiadł na kanapie i nagle usłyszał wrzask Benningtona. Szybko podbiegł do niego i zauważył przyjaciela który wpatrywał się tylko w jedno pudełko którego zawartość była rozsypana po podłodze. Ostrożnie przeszedł obok tego i zauważył świecące się światło w ubikacji.
- Emily! Wiem że tam jesteś! Otwórz! – Wrzeszczał w niebo głosy mężczyzna. Nic mu nie odpowiedziało. Musiał wziąć sprawę w swoje ręce jednym ruchem uderzył w drzwi które po chwili runęły głośno na ziemie. Podszedł bliżej i to co zobaczył  wywołało u niego szok.
Emily leżała cała zakrwawiona z żyletką w ręku.