- Co z nim?! Chce się z nim spotkać! – Krzyczała Emily do
wysokiej pielęgniarki. Aż trudno uwierzyć, że ma w sobie tyle energii by cały
jej głos rozprzestrzenił się po salach korytarza.
- Kolejny raz odpowiadam pani że wszystko w porządku. Pan Shinoda
musi zostać tylko kilka dni na obserwacji.
- Ale ja się muszę z nim spotkać! Nie zabronicie mi! – Po tych
słowach dziewczyna wstała lecz nadaremnie. Pielęgniarka zastawiła jej
przejście, przystając przed drzwiami.
- Proszę. Niech pani się uspokoi. – Wtedy popatrzyła na nią
błagająco – Nie o to chodzi że nie chce by się pani z nim spotkała. Bardzo
chcę, wiem że Pan Shinoda był ciągle przy pani, ale nie mogę do tego dopuścić.
Będę miała przez to problemy więc proszę mnie zrozumieć – Wtedy spojrzała na
swoje stopy – Za kilka dni się spotkacie.
- Obiecuje pani? – To zdanie Emily wyraziła spokojnym tonem.
- Tak, obiecuje. – Spojrzała na nią uśmiechnięta – Będę u pana
Shinody codziennie więc mogę przynosić pani różne informacje. Na razie ma założonych
kilka szwów, uraz głowy nie był taki duży jak się to wydawało na początku. Musi
teraz zostać na obserwacji kilka dni. To może grozić wstrząśnieniem mózgu, ale
nie zapeszajmy. Potwierdzonych informacji nie ma. Pacjent kontaktuje, nie
majaczy. Czyli wszystko idzie po dobrej myśli.
Po tych słowach pielęgniarki Emily uspokoiła się i usiadła
ponownie na łóżku nie mogąc się doczekać gdy ponownie ujrzy swojego
przyjaciela.
***
Po korytarzu przechadza się wysoki mężczyzna. Trzymając w ręce
kwiaty – dziesięć dużych tulipanów z wielką nadzieją kroczy w zapomniane już
zakręty budynku. Pomimo wewnętrznej radości na zewnątrz tlą się w nim różne emocje.
Może nie powinien. Nie! To jest głupota. Tak bardzo pragnął się z nią spotkać.
Nie może teraz się wycofać. Boi się ewentualnego odrzucenia, jak wytłumaczy jej
to wszystko. Ten cały stracony czas.
„Raz kozie śmierć” pomyślał i powoli chwycił za klamkę. Przekręcił
ją ostrożnie i położył swą nogę za progiem. Postawił swe ciało naprzeciwko
łóżka pacjentki wpatrując się w jej brązowe, a wręcz piwne oczy.
- Chester! – Krzyknęła nagle i szybkim ruchem wskoczyła mu w
ramiona. Tak dawno go nie widziała. Tak bardzo pragnęła go zobaczyć, usłyszeć
jego głos.
- Emily, wybacz mi. Wybacz – Zaczął mężczyzna.
Dziewczyna jednak nie wypuszczając go z objęć oznajmiła:
- Tak się cieszę że Cię widzę. Tak mi Ciebie brakowało…
- Mi Ciebie też – Po tych słowach Emily wręcz wpoiła mu się w
ciało, nie sądząc że tęskniąca kobieta może mieć tyle siły w sobie. Ciepło jego
rozgrzanego ciała przenikało jej wszystkie zakątki ciała.
Tkwili w tej pozycji przez pewien czas, po czym on odsunął się
od niej wręczając jej kwiaty.
- Tulipany? Skąd wiedziałeś! – Krzyknęła radośnie – Dziękuje.
- A ty nie powinnaś leżeć w łóżku słońce? – Zaśmiał się
zawadiacko.
- Mam dość łóżka. Muszę się tobą nacieszyć – Odwzajemniła uśmiech
i spojrzała na jego twarz. Chodziła wzrokiem zataczając szerokie kręgi w jego
oczach, zatrzymując się na ustach. Każdy widok jego skrawka ciała wywoływał u
niej radość. – Jak to się stało? Jak?
- Co jak? – Spytał.
- Chester nie ściemniaj – Przybrała poważny ton.
Ten spojrzał na nią pytająco.
- Wiem o wszystkim. Chcieliście zataić wszystko przede mną, ale
nie udał…
- Mike Ci powiedział?! – Nagle przerwał jej wypowiedź.
- Nie!
- A tak na marginesie. Gdzie jest Mike? Był dzisiaj u Ciebie? –
Spytał.
- Mike… - Tu się zamyśliła.
- Coś się stało? – Zapytał widząc zmianę w jej oczach.
- Mike leży kilka sal obok.
Chester słysząc to zamarł. Jego najlepszy przyjaciel w
szpitalu, jego wymarzona dziewczyna w szpitalu. Co się tu do jasnej cholery
porobiło?!
- Jak to? Co się stało? – Spytał zszokowany – Widziałaś się z
nim?
- Nie pozwalają mi. Chazz, idź do niego. Ty więcej się dowiesz
niż ja.
Po tych słowach Chester otworzył drzwi i szybkim ruchem udał
się w głąb korytarza zostawiając Emily sam na sam ze swoimi myślami.
***
Ogromna rana na głowie cudem umożliwia spojrzenie na świat w
normalnym świetle. Leżąc na łóżku spogląda w górę jakby doszukiwał się
jakiejkolwiek wskazówki. Wskazówki jak ma czynić. Czy powinien naprawdę odwołać
te zeznania? Jeśli to zagrozi życiu jego, albo co najgorsze życiu Emily. Z
jednej strony nie zeznając na Scotta, Chester wychodzi na winnego w całej tej
sprawie. Nagle coś przerywa jego myśli. Nie coś, a raczej ktoś.
- Jak się dzisiaj czujemy panie Shinoda? – Uśmiechnięta pielęgniarka
trzymająca w ręku tacę z bandażami podeszła do leżącego pacjenta.
- Znakomicie. Możecie mnie już wypisać – Odpowiedział.
- Bardzo bym chciała ale… Co ja mogę.
- Może pani i to bardzo dużo. Niech pani ich namówi. Nie mogę
tu gnić.
- Musi Pan zostać na obserwacji kilka dni.
- Kilka dni… Bo się obrażę – Odpowiedział po czym spojrzał na
pielęgniarkę.
- Jeśli jest pan kobietą to i tak panu to będzie wszystko
wybaczone – Uśmiechnęła się po tych słowach co wywołało u niego pojawienie bardzo
dziwnej miny.
- A teraz się proszę nie ruszać – Powiedziała do niego kobieta
schylając się nad ciałem mężczyzny. Jednym delikatnym ruchem ściągnęła opatrunek
z głowy Shinody. Uraz nie wyglądał na poważny lecz założenie kilku szwów na
głowie było nie uniknione. I tak ma dużo szczęścia, że nie skończyło się to
tragicznie. Przecież jego głowa uderzyła z całą siłą o śliskie płytki wywołując
duże rozcięcie.
Pielęgniarka chwyciła za obok leżący bandaż i zarzuciła jego
koniec na ranę, kreśląc nim zakola. Mike zajęczał kilka razy, lecz to wywołało
bardziej u niego uśmiech niż ból. Schylona pielęgniarka wręcz nie dawała Mike’owi
zdolności do oddychania, lecz on nawet nie był z tego powodu za bardzo zły. Zresztą
to nie jego wina.
Kobieta nie należała do najbrzydszych. Jej mocno brązowe oczy
świetnie komponowały się z przemalowanymi na rudo długimi włosami. Jej oczy
były poprawione kredką, co dawało nieziemski efekt. Shinoda wpatrując się w jej
piękne ciało kilka razy się uśmiechnął. Taka natura mężczyzny.
Nagle kobieta odsunęła się od Mike’a.
- To chyba wszystko. Jakby Pan czegoś potrzebował jestem na
zawołanie.
- Dziękuje. – Chwilę się zamyślił – Mogłaby pani zrobić dla
mnie przysługę?
- Słucham.
- Chcę spotkać się z panią Deuce…
- Powtarzam jeszcze raz. To nie jest ode mnie zależne ale za
niedługo zobaczy pan ukochaną…
- To nie jest moja ukochana… Przyjaciółka – W oczach
pielęgniarki zapaliły się ogniki nadziei.
- To przepraszam. Wydawało mi się…
- Nic nie szkodzi. Pozdrowi ją pani?
- Jeśli tyle mogę zrobić to jasne – Uśmiechnęła się i wyszła z sali.
***
- Mike! – Wrzeszczał Chester otwierając wszystkie drzwi jakie
napatoczyły mu się właśnie w tej chwili. – Mike!
Ludzie przechodzący obok uznali go za jakiegoś świra
otwierającego wszystkie drzwi do sal i wydzierając się w niebo głosy. „Kilka sal
dalej… Jasne” – Pomyślał i nagle wpadł na kobietę niosącą tacę. Zderzenie
spowodowało wysypanie się jej całej zawartości.
- Bardzo przepraszam – Odrzekł Chester do rudowłosej kobiety.
- Nic się nie stało – Podniosła swoją twarz i spojrzała na
sprawcę wypadku – Szuka pan kogoś?
- Mike Shinoda.
- A Pan
Shinoda? Sala numer 203.
- Dziękuje.
To nie było nawet trudne. Poprawka: Łatwiej niż poprzednim
razem.
Mężczyzna wszedł szybkim ruchem do sali i zauważył przyjaciela
leżącego na białej pościeli. Mike podniósł się i zaskoczony odrzekł:
- Chester? Co ty tu…?
- To samo mogę zapytać Ciebie! – Odpowiedział po czym przytulił
po przyjacielsku mężczyznę – Spadłeś ze schodów?
- Jak wyszedłeś z więzienia? Jak Cię puścili? – Spytał nie dowierzając
temu wszystkiemu.
- To nie ważne. Co ci się stało? – Spytał po raz kolejny
siadając obok łóżka. Myślał że Mike będzie w gorszym stanie, ale to była tylko
złudna myśl. Widać że Mike czuje się doskonale.
- Scott się na mnie rzucił.
- Co? – Oczy Chestera wręcz nie wyskoczyły z gałek ocznych –
Gdzie? Jak? Kiedy?
- Napadł mnie w szpitalu. Najgorsze że Emily to wszystko
widziała. Nie wiem po jaką cholerę robił taką zadymę w tak obleganym miejscu. Widać
że nie ma mózgu.. Zawszę twierdziłem że jest jakiś upośledzony ale…
- Po co się na Ciebie rzucił?
- Za te zeznania… - Odpowiedział lecz spotkał się z pytającym
wyrazem twarzy Chestera – A no tak. Zapomniałem Ci powiedzieć. Złożyłem
zeznania przeciwko Scottowi. Pewnie dostał wezwanie na policję i się wnerwił,
że ktoś na niego wrzuca.
- To dlatego…
Mike spojrzał na Chestera.
- Dlatego mnie wypuścili. Powiedzieli że jak na razie jestem
wolny, że wpłynęły nowe zeznania które mnie jak na dzień dzisiejszy oczyszczają.
– dokończył.
- Wczoraj prawdopodobnie wynosiła go ochrona ze szpitala.
- Nieźle chłopczyk nawywijał. A teraz jak się czujesz?
- Jest okey, założyli mi kilka szwów. Mógłbym już stąd pójść
gdyby nie Ci wszyscy. Byłeś u Emily?
- Byłem i od niej się dowiedziałem że leżysz kilka sal dalej. Ale
się porobiło…
- Emily bardzo za tobą tęskniła… - Po tych słowach Chester spoglądnął
na swoje ręce. – Zresztą nie wydaje mi się że źle zareagowała na twój powrót –
Po tych słowach Mike uśmiechnął się do Chestera jakby chciał mu oznajmić że
następny krok należy do niego.
- Mike… Nic złego nie działo się z nią przez te kilka dni?
- Nie – Skłamał lecz po chwili sprostował – Tak. Znaczy… Nic
poważnego. Nie chciała nic jeść, zamknęła się w sobie, co chwilę miała koszmary
i budziła się z płaczem w środku nocy… Ale teraz jest już wszystko w porządku. Zresztą
teraz ty jesteś to się nią zajmiesz…
- Rozmawiałeś z nią o tym co się stało?
- Nie. Nie potrafiłem. Na razie nikt z nią nie rozmawiał. Może
to i lepiej…
- Dziękuje że dotrzymałeś obietnicy – Uśmiechnął się do
przyjaciela.
- Nawet jakbym nie obiecał i tak bym to zrobił więc… - Nagle
wybuchnął śmiechem – Dobra bo będziesz zazdrosny.
- O! Widzę że humorek powrócił! – Odrzekł Bennington – Idę stąd
bo mnie wkurzasz.
- Ej! Wcale nie!
- Dowidzenia – Odrzekł mężczyzna zamykając szybko drzwi. Zresztą
i tak musi teraz siedzieć przy Emily.
***
- Witam ponownie – Odrzekła rudowłosa kobieta. – Już lepiej?
- Wypiszę mnie pani? Bardzo proszę – Mike zrobił do niej
błagającą minę.
- Wy mężczyźni… Czy naprawdę nie możecie poleżeć kilka dni w
łóżku tylko domagać się powrotu?
- Chce pani się zamienić?
- Tego nie powiedziałam – Odrzekła z uśmiechem. – A poza tym
mam chwilę czasu, wolnego czasu. Zawszę mnie zaganiają z kąta w kąt a teraz…
Mike wyczuł u niej chęć nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. Uśmiechnął
się z myślach twierdząc że ta piękność coś od niego w tej chwili chce.
- Mogę usiąść? – Spytała niepewnie.
- Jasne – Odpowiedział jej brunet. Kobieta natychmiast usiadła
na obok stojącym krześle. Spojrzała swoimi dużymi oczami na przystojnego
mężczyznę i ogarnęła lekko włosy do tyłu.
- Więc panie Shinoda.. – Zaczęła.
- Panie? Może przejdziemy na Ty? – Spytał.
- Jasne. – W tym momencie podała swoją dłoń mężczyźnie – Lisa.
- Moje imię już pani zna ale… Mike – Uśmiechnął się
odwzajemniając uścisk kobiety.