Rudowłosa usiadła naprzeciw Shinody i złapała za sok
pomarańczowy. Opięła rękoma wysoką szklankę i spojrzała w jego stronę:
- Powinieneś na chwilę o niej zapomnieć. To nie twoja wina,
że ona tam jest, a my nie możemy nic zrobić. Jessica to zwykła kretynka, ja nie
wiem jak mogłeś się z takim kimś spotykać, bez urazy Mike – zwróciła się do
niego.
- Nie praw mi tu teraz kazań, proszę… – odpowiedział i oparł
się o krzesło. Restauracja w której tkwili była zakątkiem w tej kolorowej
okolicy, w ogóle nie przypominała jej części. Była takim odrębnym puzzlem,
mroczna, pozbawiona jakiegokolwiek życia. Chyba dlatego Mike zaciągnął tu Lisę.
Czuje się od kilku dni dziwnie. Jakby wszystko co sobie
zaplanował rujnowało się z każdą sekundą. Każda minuta i godzina przybliża go
do destrukcji własnego sumienia. Tkwić w niewiadomej przez tyle czasu
zniszczyło już niejednego człowieka, a z krążącymi myślami w głowie można żyć.
- Ja bym dzisiaj sobie ją odpuściła, nie jesteś w stanie się
z nią spotkać – oznajmiła – podróż za bardzo cię wymęczyła, musisz się wyspać.
- A ty? – Spytał patrząc w jej
oczy.
- A ja? Ja też chętnie odpocznę, myślę że nie ma sensu teraz
szukać jej po okolicy bez zbytnich sił – dodała – Co ty na to by znaleźć jakiś
miły hotelik i w nim zanocować?
Kiwnął pozytywnie głową i upił łyk zimnego napoju.
***
- Jak się czujesz? – Spytał mężczyzna siadając obok swojej
dziewczyny. Emily siedząc na krześle w kuchni wpatrywała się w jeden punkt na
ścianie chcąc ułożyć sobie wszystko co wczoraj usłyszała i to co czuje. Nie
było to łatwe, zważając na teraźniejszą sytuację. Bez emocji odwróciła swój
wzrok i popatrzyła na pytającego.
- W porządku – uśmiechnęła się lekko – Dziękuję, że pytasz.
Kiwnął głową i usiadł naprzeciw niej. Patrząc w jej brązowe
oczy uśmiechnął się do siebie, tak przecież je uwielbia.
Emily przerzuciła w bok swoje rozczochrane włosy.
- Przepraszam – usłyszała z jego strony i zdziwiona oparła
się o duży stół. Położyła swoje dłonie na blacie i ponownie usłyszała – Wiem,
że wszystko pieprzę, ale naprawdę tego nie chcę. Marlene przechodzi teraz
gorszy okres w swoim życiu i naprawdę kogoś potrzebuje by nie zwariować.
- I dlatego to musisz być ty? – Spytała.
- Najwidoczniej – uśmiechnął się.
- Nie Chester, coś mi tu nie pasuje – oznajmiła
zdezorientowana wywołując u swojego chłopaka zakłopotanie – Zmieniłeś się tak
nagle. Praktycznie nie rozmawiamy ze sobą, nie spędzamy ze sobą czasu, kiedy
ostatnim razem zdarzyło się coś w naszym związku coś miłego? – Spytała i szybko
dodała – Chazz, nie podobam ci się już?
- Coś ty – sprostował – Kocham cię i nic tego nie zmieni. Po
prostu to wszystko mnie przerasta, jestem w centrum jakiegoś parku rozrywki
gdzie każdy się mną bawi i ze mnie drwi. To mnie niszczy…
- Co się dzieje? – Spytała ponownie.
- Nie radzę sobie z pewnymi rzeczami, ale spokojnie –
uśmiechnął się – Dam sobie radę. Muszę tylko odpocząć, bo wszystko co jest
wokół mnie bardzo mnie przeraża.
Emily przerzuciła swój wzrok na coś innego i dotknęła dłonią
swojej ręki. Potarła ją delikatnie sygnalizując, że nie chce dalej drążyć tego
tematu. Nie wierzyła mu chyba tak bardzo, ale co miała zrobić?
- Ale się załatwiłaś tym siniakiem – zaczął Bennington –
Śliwka jak nic…
- Dobra przestań już
– Zaśmiała się cicho i nadal pocierając dłonią o swoją rękę rzuciła – Mogło być
gorzej.
- Fakt – odparł krótko – Z kim się pobiłaś?
- Z moją dawną przyjaciółką – oznajmiła – Była w klubie tego
samego wieczoru co ja i mnie trochę zdenerwowała. Tępa szczota – wywróciła
oczami.
- To ta, która mnie kiedyś podrywała pod sklepem? – Zaśmiał
się.
- Tak – Odwzajemniła uśmiech – Wycelowała mi pięścią w twarz
i poleciałam na posadzkę, stąd ta krew z tyłu głowy – wyjaśniła – Ale teraz już
jest w porządku.
Zapadła cisza. Emily wpatrywała się w postawioną obok
szklankę, a Chester co chwilę spoglądał na jej twarz.
Czy ta złość już minęła? W pewnym stopniu. Całą noc
przeznaczyli sobie na wyjaśnianiu mniej więcej tego co się dzieje w skrócie, na
wrzaski, na kłótnie, a po tym wszystkim już oboje nie mieli siły na wszczynanie
tego ponownie. Zresztą nawet nie chcieli do tego wracać.
Emily wstała z krzesła i powędrowała pod kolejną szafkę
wyciągając z niej karton mleka. Bennington widząc jak jej długa piżama
podwinęła się pod sam koniec ud uśmiechnął się w duchu uświadamiając sobie tak
naprawdę jaka Emily może być pociągająca. Kobieta nie przejęta tym faktem
odwróciła się i nie zważając na jego wzrok wlała mleko do szklanki. Ziewnęła i
znów powędrowała na swoje miejsce. Spojrzała pytająco na Chestera gdy zauważyła
jak ciągle się w nią wpatruje.
- Wyskoczymy gdzieś razem? – Spytał.
- Jeśli znowu ma się to kończyć jak zawsze to…
- Nie – przerwał jej szybko – Teraz naprawdę cię gdzieś
zapraszam. Wieczorem, tak we dwoje. Co ty o tym myślisz? – Zapytał po chwili.
Ta nic nie odpowiedziała tylko nadal wpatrywała się w pustą
szklankę.
***
Przez trzydzieści trzy minuty Shinoda leżał w bezruchu
wpatrując się w tylko jeden punkt na ścianie. Co chwilę zamykał oczy jednak
promienie słoneczne, które docierały do jego pomieszczenia uniemożliwiały
skupienia się na śnie. Westchnął po raz kolejny i usłyszał jak ktoś delikatnie
otwiera drzwi do jego pokoju. Mógł się spodziewać kto to był.
Lisa usiadła na jego łóżku i wpatrywała się w jego zmęczony
wyraz twarzy. Uśmiechnęła się lekko i zaczęła:
- Też nie możesz zasnąć?
Mike nadal tkwiąc w bezruchu ziewnął i odpowiedział:
- Nie mogę spać w dzień. To mnie bardziej męczy – odparł,
ale szybko zmienił temat – Mam pomysł. Spędźmy ten czas ze sobą, mamy Jessicę
na głowie, ale niech ona nie będzie tutaj najważniejsza – odparł – Może
rzeczywiście potraktujmy to jako nasze wakacje?
Zaskoczona jego stwierdzeniem usiadła obok niego bliżej i
spytała:
- W takim razie co masz na myśli?
- Zwiedzanie, plaża, wspólne posiłki… A Jessicą się później
zajmiemy.
Uśmiechnęła się i spojrzała na niego z góry. Wpatrywali się
przez dłuższą chwilę w swoje oczy, lecz po jakimś czasie Lisa dotknęła jego
ramienia.
- Wstawaj – rzuciła – Jak nie możesz spać to coś porobimy.
- Co?
- U mnie w pokoju jest jakaś gra wideo – zaśmiała się – Jak
szaleć to szaleć.
***
Emily przejrzała się po raz kolejny w lustrze. Spojrzała na
swoją twarz i makijaż, który tylko częściowo przykrył fioletową śliwkę pod
okiem. „Dobrze, że przynajmniej tyle” – powiedziała do siebie będąc tylko częściowo
zadowolona z efektu. Spojrzała na swoje dłonie, a później na swoje nogi. Po
chwili jednak ściągnęła bluzkę i zaczęła szukać jakiegoś ubrania, które mogła
by założyć. Otworzyła dużą szafę i wyciągnęła jakąś bluzkę. Przejrzała się jej
i nagle poczuła jak ktoś mocno ją obejmuje. Spojrzała w wielkie lustro i
zobaczyła za sobą uśmiechniętego Benningtona, który położył swoją głowę na jej
ramieniu.
Mężczyzna przyjrzał się kobiecie i czując się w duchu bardzo
dziwnie zaczął:
- Cieszę się, że jednak się dzisiaj zgodziłaś na wspólną
kolację – Uśmiechnął się nadal wpatrując się w swoje odbicie. Ta odwzajemniła
uśmiech.
- Daj mi się ubrać Chazz…
- Tak mi się też podobasz – Zaśmiał się i ponownie objął
kobietę w pasie. Musnął delikatnie jej policzek i usłyszał cichy śmiech.
- Mam nadzieję, że nie wyskoczysz mi dzisiaj z żadną niemiłą
niespodzianką – odparła po chwili.
- Do końca dnia nie odbieram żadnego telefonu więc nic nam
nie może przeszkodzić – odpowiedział nadal nie wypuszczając kobiety ze swoich
objęć. Ta obróciła się w jego stronę i spróbowała wydostać z zastawionej
pułapki, ale bez zbytnich szans. Popatrzyła na jego usta, których od kilku dni
tak bardzo pragnęła i przybliżyła się w jego stronę. Lekko musnęła jego dolnej
wargi i nagle poczuła jak Chester zatapia w niej całe swoje usta. Odsunęła się po
chwili sygnalizując, że na teraz powinno to wystarczyć choć w głębi siebie
czuła coś innego. Żałowała tych kilkunastu straconych dni gdzie samotnie
patrzyła w głąb pomieszczenia lub tułała się w różnych miejscach, jednak była
na takim etapie gdzie potrafiła mu wybaczyć. Jeśli Chester mówi prawdę, nie
może nic zrobić bo wyjdzie na niewyrozumiałą kretynkę.
Popatrzyła na niego po raz kolejny i schyliła się by ubrać
położoną obok bluzkę.
***
- Jesteś gotowy? – Spytała po chwili patrząc na mahoniowe
drzwi.
- Mam nadzieję.
Mike przyłożył dłoń do dzwonka i usłyszał jego dźwięk.
Czując w gardle wielką gulę cofnął się lekko i spojrzał na Lisę.
- Nie masz wyjścia, załatw to szybko, a ja poczekam w
samochodzie – rzuciła do niego i kierując się w stronę auta podniosła ręce
ukazując mu, że trzyma za niego kciuki. Nagle drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry – odpowiedział – Chciałbym na spokojnie z
panią porozmawiać – kontynuował chociaż widział jej zdegustowaną minę – Niech pani
mi da jeszcze jedną szansę, bardzo zależy mi na Jessice i chciałbym się tylko z
nią spotkać by…
- By znowu coś jej zrobić? – wtrąciła się.
- By upewnić się, że wszystko z nią w porządku – odparł i
zajrzał ukradkiem za drzwi – Naprawdę mi zależy, przejechałem z Los Angeles
tysiące kilometrów by się z nią spotkać i niech pani teraz pozwoli mi na to,
błagam.
Brunetka spojrzała na niego swoim zadziornym wzrokiem i po
chwili zaprosiła go do środka. Ten czując dziwną ulgę, a zarazem zdenerwowanie
poprawił nerwowo kołnierz i usiadł w fotelu, które wskazała mu matka byłej
dziewczyny.
- Mógłbym się z nią spotkać? – Spytał po chwili gdy usiadła
naprzeciw niego.
- Jessica tu nie mieszka – odparła ze smutkiem – Nie
chciałam nic panu mówić, ale wyprowadziła się już kilka lat temu. Jak pan
dobrze wie wprowadziła się do Los Angeles, tam miała bogate życie towarzyskie,
poznała pana i wtedy nawet u pana zamieszkała. Na czas rozprawy dalej tam
przebywała, a teraz ślad po niej zaginął – oznajmiła i poprawiła kosmyk swoich
włosów – Była tutaj raz czy dwa, wtedy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży i że
musiała przez pana usunąć dziecko.
- Nie – zaprzeczył widząc jej mściwy wyraz twarzy – Pani
córka dobrowolnie usunęła ciążę, bez mojej zgody, bo nawet nie wiedziałem że
ono istnieje. Nie potrafię pani przekonać, w mediach było o tym głośno. Nie
chcę tu przychodzić by mówić jak Jessica zachowała się w stosunku do mnie, bo
to nie oto chodzi…
- To po co pan jej szuka? – Spytała wściekła – By znowu ją
wykorzystać?!
- Gwałtu nie było! – Podniósł lekko głos i sprostował – Nie
zrobiłem nic pańskiej córce, kochałem ją, nie zrobiłbym jej takiego świństwa.
Ona to wszystko zmyśliła.
- Nie wierzę panu – rzuciła przez zaciśnięte zęby.
- Nie musi pani mi wierzyć– odparł – Chcę tylko się jeszcze
zapytać czy wie pani gdzie może się podziewać?
- Mówiłam, że kontakt nam się urwał! – rzuciła.
- Teraz to ja pani nie wierzę.
- Nie musi pan mi wierzyć – rzuciła mu to samo co on i
dodała z uśmiechem – Może pan opuścić to pomieszczenie?
- Nie dowiedziałem się nic, prócz tego, że jej tu nie ma.
- A co by pan chciał? – Spytała – Gdybym mogła to bym
pomogła, sama chcę się spotkać z córką, ale co ja mogę zrobić? Ma swoją pracę,
jeździ pewnie gdzieś daleko i czort wie gdzie jeszcze – zrobiła przerwę i
dodała – Myślę że nasza rozmowa dobiegła końca.
Shinoda wstał i udał się do drzwi. Spojrzał na wysoką
kobietę i widząc jak zamyka przed nim drzwi wzdrygnął się i podłożył nogę.
Zdezorientowana odsunęła się i ponownie spróbowała je zamknąć.
- Niech pani poczeka – dodał i wyciągnął jakąś pomiętą
kartkę z kieszeni spodni – Może pani podać mi długopis? – Spytał.
- Proszę?
- Długopis, proszę – dodał z błagalnym tonem i poczekał
chwilę. Gdy kobieta wróciła on złapał za jego koniec i napisał swój numer
telefonu. Uśmiechnął się lekko i podał kartkę kobiecie – Jakby pani widziała
Jessicę lub miała jakikolwiek z nią kontakt proszę zadzwonić.
Ta wzięła ją do rąk i zamknęła drzwi bez żadnej odpowiedzi.
Spojrzała na nią i z wielkim uśmiechem zwinęła ją w kulkę i wyrzuciła do kosza.
***
Huk rozprzestrzenił się po wielkiej przestrzeni. Kobieta
zatkała uszy i spojrzała na Chestera, który także skrzywił się na dźwięk
piskliwych opon. Złapał za jej dłoń i powędrował w stronę parku. Pogoda dzisiaj
nie dopisywała, a chmur na niebie było mnóstwo. W każdej chwili mogło zbierać
się na deszcz.
- Uwielbiam taką pogodę – rzucił Chester bez namysłu i
spojrzał w niebo.
- Nienawidzę deszczu – odpowiedziała mu.
- Ja bym się cieszył jakby teraz spadł – oznajmił delikatnie
pocierając kciukiem o jej dłoń – Nie sądzisz przecież, że deszcz nie jest
romantyczny…
- Skąd się u ciebie nagle wziął romantyzm? – Zaśmiała się.
- Potrafię zaskakiwać ludzi.
- To zaskocz mnie – rzuciła szczerze i stanęła naprzeciw
niego.
Zaśmiał się głośno i na stojąc na samym środku parku szepnął
jej do ucha:
- Ludzie idący tutaj są strasznie wścibscy – rzucił –
Zrobiłbym coś, ale boję się konsekwencji.
- Masz cały wieczór – wzruszyła ramionami i objęła go w
pasie – Chyba, że nie chcesz – spojrzała na niego zawadiacko.
- Cześć – rzucił szybko jakiś przechodzień. Popatrzył na
nich i się lekko uśmiechnął.
- Możesz mi powiedzieć co ty tu robisz? – Spytała
zdenerwowana.
- Piękna pogoda na bieganie po parku – zaśmiał się i dodał –
Fajnie razem wyglądacie, szkoda tylko że wyglądacie – zasugerował coś
mężczyźnie i stanął naprzeciw Emily – Wiesz, że ta twoja przyjaciółka była
wczoraj wynoszona przez jakiegoś ochroniarza. Była kompletnie pijana, a gdy ją
już wyniósł do auta to chciała go zgwałcić – zaśmiał się – Babka kompletnie
jest poryta, ale podoba mi się. Ale nie martw się – zwrócił się do niej – I tak
nie jest tak poryta jak ty wczoraj, masz wprawdzie konkurencję, ale nie aż
taką.
- Tyle? – Spytała wkurzona.
- Co tyle? Ja mogę nawijać tak całą noc – rzucił.
- Wybacz, ale jestem zajęta jak nie widzisz.
- Oj Emily, Emily… - Pokręcił głową i rzucił – Nie wiesz w
co się pakujesz, słonko.
- Przepraszam ma pan jakiś problem? – Spytał Chester po
chwili jak zauważył małą sprzeczkę między nimi.
- Nie, skądże – powiedział z głupim uśmieszkiem – Ja już się
zmywam, mam dzisiaj spotkanie z jakiś kretynem więc muszę się ogarnąć.
Rzucił im szybkie „cześć”, a kobieta stanęła jak wryta. Nie
wiedząc jak zacząć tę rozmowę spojrzała na Chestera i ze zrezygnowaniem złapała
za jego rękę.
- On mnie tak denerwuje…
- Kto to jest?
- Natrętny Kolega Pomocna Rączka, który uważa, że mam
urojenia – rzuciła – Wkurzający typ, naprawdę – Odparła, lecz po chwili złapała
za jego kawałek koszuli i dodała po cichu – Ale zachowujmy się tak jakby go tu
nie było, dobrze? Nie mam ochoty spędzić z tobą tego wieczoru ze świadomością,
że on mnie dzisiaj spotkał.
***
Światło rozświetliło całe pomieszczenie w salonie. Emily
ściągnęła swoje buty i powędrowała w stronę kuchni. Nie czekając na Benningtona
otworzyła lodówkę i będąc głodna wyciągnęła z niej sałatkę, którą wcześniej
zrobiła.
- Sama sałata i pomidory? – Zdziwił się gdy zauważył
salaterkę.
- Nie tylko – Zaśmiała się i położyła ją na blacie – Ale
jesteś marudny, trzeba zdrowo się odżywiać kochanie – puściła do niego oczko i
nie czekając wsunęła do buzi jeden listek.
- Nie najesz się tym, lepiej coś zamówię – odparł wyciągając
z kieszeni telefon.
- Ja zjem to, jak chcesz możesz coś sobie zamówić.
Spojrzał na nią ukradkiem i wziął do ręki telefon.
- Co ci zamówić?
- Mówiłam, że nic – odparła głośno i ponownie wyciągnęła z
niej kolejne warzywo. Odwróciła i wlała do szklanki soku pomarańczowego. Upiła
jeden łyk i spojrzała na swoje dłonie. Nagle coś złapało ją w pasie.
Uśmiechnęła się lekko i czując jak Chester na nią silnie napiera spojrzała na
niego. Widząc ten sam uśmieszek, który tak naprawdę charakteryzował już
chłopaka wywróciła oczami i nie mając już więcej miejsca usiadła na blacie.
- Złaź z tego blatu – Zaśmiał się.
- Zabraniasz mi?
- Tak.
- Ale ja cię nie słucham – zaśmiała się wpychając do buzi
jeszcze jeden kawałek sałaty.
- Bo się w królika zamienisz – odparł i spojrzał w jej
rozbawione oczy. Położyła swoje dłonie na jego barkach i westchnęła z nudów.
- Jutro też jestem wolny – odparł z uśmiechem – Możemy
gdzieś pojechać na przykład nad wodę, co ty na to?
- Nie wiem czy ja dam radę coś jutro załatwić, ale zobaczymy
– odparła zahipnotyzowana – Mike się odzywa?
- Dzisiaj dzwonił. Mówił, że spotkał się z tą babą, ale nie
wiedziała praktycznie nic. Myśli, że ściemnia, ale sądząc po Jessice może
faktycznie się gdzieś pałętać z kolejnym sponsorem lub być w jakiejś trasie z
modelingiem. Sam już nie wiem. Ten kretyn mnie nie słucha, jak uparł się, że ją
znajdzie to ją znajdzie. Ja go znam – zaśmiał się – Zresztą nie nudzi się tam.
Spojrzała na niego pytająco.
- Pojechał z Lisą. Szykuje nam się niezły romans.
Zaśmiała się i odparła:
- Zawsze lepsza niż Jessica. On naprawdę nie widział co ona
z nim robiła? – Spytała zrezygnowana.
- Ślepy był i tyle – rzekł z uśmiechem i przybliżył się do
kobiety – Mam dla ciebie niespodziankę, wiesz?
- Jaką? – Spytała zdziwiona.
- Hmm… - Przedłużał wprawiając kobietę w coraz większą
ciekawość – Niby nie byłem tak bardzo do tego przekonany, bo coś mogło się nie
udać, ale jednak zaryzykowałem. Wiem, że może być trudno…
- No mów już! – Zaśmiała się.
- Co myślisz o Hiszpanii?
Zdziwiona spojrzała na niego i nie wiedząc jak na to
zareagować rzuciła:
- Ale w jakim sensie?
- Nie musisz odpowiadać – uśmiechnął się i szybko dodał –
Bilety i tak są kupione, więc nie ma szans byś się nie zgodziła.
W wielkim osłupieniu patrzyła na mężczyznę na konkretnie na
jego kiwanie głowy. Nie wiedząc co odpowiedzieć wtuliła się w niego i objęła go
nogami w pasie. Nie kryjąc zaskoczenia i wielkiego zadowolenia mocno go
pocałowała i krzyknęła:
- Nie mówisz serio, prawda?
- Nie kłamałbym w takiej sprawie – Odparł – Nam też należą
się jakieś wakacje, prawda?
Z uśmiechem na ustach przytuliła ponownie Chestera i szybko
spytała:
- A praca? Moja, twoja? A Linkin Park?
- Mike jak sobie wyjeżdża niezapowiedzianie to nic się nie
dzieje, a jak Chester wyjedzie to coś się stanie? Zresztą i tak o tym już
wiedzą.
- Kiedy załatwiłeś bilety? – Spytała zaciekawiona.
- Bardzo dawno, ale zbyt często się kłóciliśmy, więc nie
było sensu nawet zaczynać tematu – sprostował i dotknął jej boku – To będą
nasze najlepsze wakacje.
Nastała krótka cisza. Kobieta wpatrywała się w stojącego
przed nią Benningtona i nie wierząc nadal w jego słowa, próbowała to sobie
uświadomić. Czyli jednak Chester jej nie skreśla.
- Emily? – Przerwał jej rozmyślania, a ta skierowała swój
wzrok prosto na niego – Nie kłóćmy się już, proszę. Wiem, że to moja wina, ale…
Po tych słowach przymknęła mu usta swoim palcem wskazującym.
- Nie będziemy się kłócić, wierzę ci – odparła bez namysłu –
Sama nie mam już na to siły, niech będzie jak za dawnych czasów, dobrze?
Przynajmniej spróbujmy.
Kiwnął głową i musnął delikatnie jej dolną wargę. Zadowolona
z jego czynu odwzajemniła pocałunek i złapała się za jego szyję.
- Mogę cię o coś spytać? – Zaczął i widząc jej pozytywną
reakcję spytał - Lubisz gdy dotykam cię w ten sposób?
Zaskoczona jego pytaniem uśmiechnęła się głupio i spojrzała
na rękę Chestera, która tkwiła na jej boku. Zaśmiała się i nie będąc już pewna
czemu ma to pytanie służyć rzuciła:
- Zadaj jakieś inne.
- Ale ja chcę znać odpowiedź na to.
- Głupie masz pytania – Zaśmiała się.
- Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi – odparł
– Odpowiedz.
- Okey – Zaśmiała się po raz kolejny - Tak.
- A gdy dotykam cię tak? – Spytał zsuwając swoją rękę niżej
dotykając jej górnej części prawego uda. Spojrzała na jego rękę ponownie i
czując w sobie dziwne podniecenie odparła:
- Tak, Chazzy – zaśmiała się i dodała – Jesteś kretynem,
wiesz o tym?
- Wiem – Odparł i przybliżył się do kobiety. Dotknął swoimi
wargami jej ust. Nie opierała się temu. Oparła się jedną ręką o klatkę
piersiową i zamknęła oczy. Czując każdy jego ruch złapała dłońmi za jego szyję
i ponownie objęła go swoimi nogami. Przybliżyła go lekko do siebie i czując
jego coraz bardziej odważne ruchy zachwiała się i podparła dłonią o blat. Pech
chciał, że przez przypadek strąciła szklaną miskę. Słysząc ten huk odsunęli się
od siebie, a Emily spojrzała na resztki szkła na podłodze. Wiedząc, że to jej
wina szykowała się do zejścia z szafki.
- A ty gdzie? – Spytał.
- Posprzątam to, jeszcze ktoś się pokaleczy…
- Ani mi się waż – zaśmiał się i ponownie przybliżył się do
Emily. W pewnym momencie lekko odsunęła się od niego.
- Ale… – zaczęła.
- Ale? To ma być nasz wieczór, nie jakiejś głupiej nic nie
znaczącej miski – odparła i położył ponownie dłoń na jej udzie wydobywając u
kobiety cichy śmiech. Objęła go mocno i wiedząc jakie mężczyzna ma dziś zamiary
wsunęła swoją dłoń pod jego koszulkę. Czując jej delikatny dotyk odszukał jej
ręki. Odsunął się od niej i z uśmiechem podniósł lekko materiał, a Emily
dokończyła za niego zdejmowanie ubrania. Bennington też nie czekał długo.
Złapał za końce jej bluzki i po chwili i ona powędrowała na koniec pokoju. Nie
zwlekając z czasem dotknął ustami jej dekoltu i zaczął składać na nim
pocałunki. Zadowolona z jego poczynań odsunęła głowę do tyłu dając Chesterowi
tym samym większe pole do popisu. Po chwili przejechała ręką po swojej talii i
dotknęła jego twarzy. Przybliżyła się do niego i nie chcąc być gorsza złożyła
pocałunek na jego szyi. Raz za razem, bez pośpiechu, w taki sposób by każdy z
nich był zapamiętany przez samego Benningtona. Z wielkim uśmiechem objął ją w
pasie i nagle poczuł jak kobieta się od niego odsunęła. Położyła swoją dłoń w
dolnej części jego klatki piersiowej i zaczęła:
- Jak ktoś nam dzisiaj przeszkodzi…
- To niemożliwe – Zaśmiał się patrząc w jej oczy. Wyciągnął
po chwili telefon i rzucił go na kanapę – Widzisz?
Zadowolona z jego czynu pocałowała go w usta i nagle poczuła
jak Chester próbuje ją podnieść. Objęła go mocniej i jeszcze raz pocałowała.
Wiedząc do jakiego pomieszczenia może ją zaprowadzić, nie pytała już o nic tylko
delikatnie muskała jego policzek. Nagle straciła panowanie nad swoim ciałem.
Walnęła lekko o miękki materac i syknęła cicho z bólu. Jej głowa ciągle dawała
się we znaki, ale próbowała ją zignorować. Spojrzała na niego i czując każdy
jego oddech dotknęła jego policzka przybliżając do siebie. Ich pocałunki były
coraz śmielsze. Szybsze, lecz delikatne jak na początku. Czując się tak blisko
siebie zapomnieli zupełnie o wszystkim, na przykład o tym że jeszcze dobę temu
nie potrafili na siebie spojrzeć. Emocje wybuchły tak niespodziewanie, a każdy
ruch przybliżał ich do czegoś głębszego.
Nagle Emily dotknęła jego paska od spodni szybko go
odpinając. Spojrzała w dół i nim się obejrzała dół jego ubioru leżał już w
kącie. Dotknęła jego klatki piersiowej i sama poczuła jak Chester szuka jej
zamka od spodni. Przechyliła głowę do tyłu pozwalając mu na kolejny ruch.
Podniecona jego ruchami podniosła kąciki ust. Czując jak Chester kręci się
swoimi rękoma obok jej dolnej części ciała zacisnęła usta, a gdy poczuła
ponownie jego delikatny dotyk postanowiła dać upust emocjom. Głośno jęknęła,
lecz Chester szybko stłumił jej krzyk namiętnym pocałunkiem. W tej chwili każdy
westchnienie pobudzało w drugiej osobie determinację. Każdy chciał przekazać
coś swojego, każdy chciał zaspokojenia i przyjemności swojego towarzysza.
Bariery całkowicie pękły gdy Chester dotknął jej piersi. Nie patrząc na jego
ruchy zacisnęła ponownie usta by nie krzyknąć z rozkoszy i nagle poczuła jak
jej górna część garderoby całkowicie z niej znika.
Po chwili poczuła jego ręce. Splótł ich dłonie i ponownie
przybliżył się do kobiety.
Nagle coś usłyszeli.
Lekko się od niej odsunął i spojrzał zrezygnowany na drzwi
sypialni.
- Nigdzie nie idziesz – odparła i złapała za jego policzek –
To tylko ten typek od którego zamawiałeś jedzenie.
- Cholera – zaśmiał się i rzucił – Trochę sobie poczeka.
Zaśmiała się cicho i mocno wpoiła się w usta mężczyzny
zaciskając swoje dłonie. On widząc to dotknął dłonią jej wewnętrznej strony uda
i usłyszał jej zadowolenie. Spojrzał na nią ponownie, a konkretnie na jej
rozpromienioną twarz z myślą, że to będzie ich najlepiej spędzona noc od początku
znajomości.
***
Z zamkniętymi oczami pogładziła pościel pod, którą leżał
Bennington i położyła się na jego ramieniu. Słysząc jego równomierny oddech
uśmiechnęła się w duchu i opasała go w pasie swoją ręką. Nagle coś się
poruszyło. Wiedząc, że także i on już nie śpi podniosła się i spojrzała w jego
zmęczone oczy. Uśmiechnął się do niej lekko i złożył na jej ustach mały
pocałunek.
- Od dawna nie śpisz? – Spytał po chwili łapiąc za jej prawą
dłoń.
- Nie, przed chwilą się obudziłam – oznajmiła leżąc na nagim
mężczyźnie. Musnęła jego policzek i usłyszała:
- Myślałem, że będziesz spała do południa – rzekł ze
śmiechem – Zmęczona?
Zaśmiała się cicho i szepnęła do jego ucha:
- Wcale.
- Myślałem, że cię całkowicie wykończyłem – Uśmiechnął się
gładząc palcami jej dłoń.
- Źle myślałeś – Odparła – Próbuj dalej.
Po tych słowach Chester lekko wstał i złapał za jej prawy
bok. Przysunął ją do siebie i odkrył całą pościel z leżącej obok kobiety.
Musnął delikatnie jej szyi i nie przejmując się zupełnie niczym dążył do
ponownego zaspokojenia Emily. Ona zarzuciła dłonie na jego plecy.
- Poranny seks? – Spytała zawadiacko i głośno się zaśmiała.
- Masz coś przeciwko? – Spojrzał z góry na jej oczy, a ta
przybliżyła go do siebie ponownie łącząc ich usta w długim namiętnym pocałunku.
***
Brunet przeszedł obok szafy i wyciągnął z niej pierwsze
lepsze spodenki. W skupieniu założył je na siebie i nagle usłyszał pukanie.
Zgadując, że to może być Lisa podbiegł do drzwi i je szybko otworzył. Nie mylił
się.
- Gotowy? – Spytała z uśmiechem podnosząc wielką torbę.
Skłamałby jeśli stwierdziłby, że się nie zdziwił jej objętością.
- Co ty tam masz? – Spytał zaskoczony i wyciągnął z szafy
koszulę.
- Same potrzebne rzeczy – Odpowiedziała i dodała – Fajne
wakacje Mike, naprawdę. Muszę ci przyznać, że jeszcze kilka dni temu uważałam
twój pomysł za kretyński, a dzisiaj sama zachowuję się jak ostatnia kretynka,
tak trzymać.
Zaśmiał się i zdjął z siebie przepocone ubranie. Lisa widząc
jego nagą klatkę piersiową przegryzła dolną wargę i próbując choć na chwilę
odwrócić od niej wzrok zaczęła spoglądać na sufit. Jednak bez powodzenia.
- Co robimy z Jessicą? – Spytał po chwili schylając się po
leżące ubrania.
- Na razie nic – rzuciła – Możemy wieczorem poszukać po
mieście, popytać ludzi, znajomych. Możemy też poszukać coś w internecie –
przerwała – Wiem durny pomysł, ale możemy coś znaleźć. Niby jest tak dużo
możliwości, a jednak nie ma żadnej. Paradoks losu.
Kiwnął głową i z tlącym się w nim zrezygnowaniem otworzył
puszkę z piwem. Podał drugą kobiecie i wypił za jednym machem połowę jej
zawartości.
- Mogłeś zabrać Chestera, a jednak zabrałeś mnie – odparła
po chwili kobieta – Nie lepiej by ci się z nim pracowało?
- Chester ma własne problemy na głowie – wywrócił oczami
przypominając sobie ostatnie wydarzenia i sprostował – Szkoda gadać, kretyn z
niego i tyle. A pojechałaś ze mną, bo zaoferowałaś się pomóc. To dlatego tutaj
siedzisz, popijasz kupione przeze mnie piwo…
- Zawsze musisz wtrącić te swoje trzy grosze, jaki to niby
jesteś łaskawy – zauważyła – Zawsze robisz z siebie bohatera?
- Nie robie z siebie bohatera – sprostował.
- Robisz – zaśmiała się – Ciągle to robisz, dwadzieścia
cztery godziny na dobę, ciągle!
Wywrócił oczami i nie chcąc się już kłócić machnął ręką i
złapał za klucze od hotelu.
***
Emily wyrzuciła resztki potłuczonego szkła do kosza i
otworzyła lodówkę pełną jedzenia.
- Co chcesz na śniadanie? – Spytała głośno gdy usłyszała
schodzącego Benningtona.
- Ciebie.
Zaśmiała się głośno i rzuciła:
- Mówię poważnie.
- Ja też.
Wywróciła oczami i wyciągnęła kilka jajek. Położyła je na
blacie i położyła na szafce dużą patelnię. Nie zwracając uwagi na chodzącego
obok niej Chestera skupiła się na własnej robocie. Nagle usiadł obok niej na
krześle trzymając jakąś dziwną kopertę.
- Co to? – Spytała wpatrując się w jego zdziwioną minę.
- Nie wiem – wzruszył ramionami i podał ją kobiecie – To
chyba do ciebie.
Zaskoczona jego stwierdzeniem złapała ją szybko i wyciągnęła
z niej jedną kartkę. Przeczytała od góry do dołu, nie rozumiejąc z niej
zupełnie nic.
- „ Golden Street, 17.30, przyjdź sama. T” – przeczytała na
głos i z irytującym tonem rzuciła – Ten kretyn nie daje mi spokoju. Jak ja go
nienawidzę – odparła wkurzona, zapominając, że kilka dni temu dobrze bawiła się
z nim w klubie. Położyła kopertę obok blatu i głośno westchnęła.
- Co z tym zrobisz? – Spytał zaciekawiony.
- Jak to co? – Odwróciła się do niego i rzuciła – Pójdę tam,
może w końcu wyjawi mi o co mu tak naprawdę chodzi z moim rzekomym ojcem.
Wróciłam, myślałam że dodam rozdział wcześniej, ale miałam ograniczony dostęp do komputera, musicie mi wybaczyć.
Teraz spróbuję to jakoś ogarnąć, może następny będzie w przeciągu 7 dni.
Mogłam spartolić moment z Chesterem i Emily, ten akapit miał 3 wersje, a ta wydawała mi się najlepsza.
Blog będzie miał 60 rozdziałów + epilog. Mam nadzieję, że to dobry pomysł ;)
No to zapraszam do komentowania.
Wreszcie nowy xD
OdpowiedzUsuńWez... niech sie juz Marlene nie wpiernicza i nie psuje im sielanki xDDD
Proooszee
Weny xd
Postarałaś się tak, jak zawsze.: >
OdpowiedzUsuńWeny.
Dobrze gdyby Marlene wyleciała i odczepiła się od zakochańców. Lisa jest strasznie fajna, taka normalna. Eh...i jeszcze ten Tod mam dosyć faceta. Weny ^^
OdpowiedzUsuńHmm.. niech Mike i Lisa w końcu będą razem i niech on sobie odpuści tą durną Jessice. Powtarzam to pod każdym rozdziałem ostatnio, wiem.
OdpowiedzUsuńEmily i Chester! Jak słodko! Jaki on napalony i niewyżyty.
A jak ktoś się dobijał to myślałam już, że to Marlene i ten list też myślałam, że od niej. Czemu mam wrażenie, że ona jest powiązana jakoś z Toddem? Uh. Mam ich dość. Tym bardziej, że pewnie któreś z nich spieprzy w końcu tą sielankę między E&C.
Weny!
A ja znowu nadrabiam :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał, dużo Mike'a, Lisy, Chestera i Emily! :D Ah coś czuję, że ta bajka minie nie długo Emily wścieknie się na Chestera gdy się dowie i znów popadnie w depresję. Cały czas myślałam kiedy wpadnie przyjaciółeczka Chestera i wszystko popsuję, ale obyło się bez niej o dziwo :D A co do zbliżenia Chestera i Emily to kurde no w końcu! Tylko zastanawiam się jak Chester poradził sobie z wyrzutami sumienia i potrafił tak.. no ale nic :D
Mike mógłby już sobie darować te poszukiwania, strasznie mnie tym irytuje, jest takim kretynem -.-
''na konkretnie na'' za dużo na! :D Znalazłam w tym rozdziale dwa takie momenty gdy użyłaś dwa razy na, przeszkadzało to trochę w czytaniu, ale jakoś dałam sobie radę, może następnym razem sprawdź kilka razy rozdział zanim go dodasz, żeby miał ręce i nogi, nie twierdzę, że było źle, ale takich błędów nie powinno tu być :3
/Kuroichi
Co do gościa od jedzenia, biedny typ, musiał stać i został spławiony XD
UsuńA Tod to kombinator :D Denerwuje mnie, ale zarazem bawi gdy traktuje Emily w sposób jaki traktuje. Z tą kopertą to również myślałam, że jest od Marlene :D /Kuroichi
Skaczę sobie po blogach, przepraszam ludzi za spóźnienia i staram się wszystkie zaległe rozdziały skomentować (nawet jeśli obiecywałam to już parę razy ._.), także docieram i do Ciebie. Szczerze mówiąc, to ten rozdział czytałam już dość dawno i musiałam sobie go jeszcze raz przeczytać. I chyba właśnie w chwili, kiedy skończyłam, poczułam, że muszę przyznać, że jest on o wiele lepszy od swojego następcy, pod którym już rozpisałam kilka/kilkanaście (?) dni temu. Tamten bardzo mi się nie podobał i ogólnie miałam dziwne wrażenie, że cała akcja opowiadania na powrót staje się rozlazła i taka toporna, ciężka w czytaniu. Tutaj jest na odwrót i poza kilkunastoma (liczyłam XD) potknięciami językowymi, dziwnym zwrotami itp, itd, to jest naprawdę dobrze i chyba znów mogę powiedzieć, że coś co napisałaś jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie czytałam w ostatnim czasie.
OdpowiedzUsuńKiedyś pisałam Ci to oświadczenie pod każdym postem, ale ostatnio niestety nie mogłam już tego zrobić, bo inaczej okazałabym się niesprawiedliwą i kłamliwą świnią komentującą, która wszystkich niepotrzebnie wychwala. Nie mam w zwyczaju zbytniego słodzenia w komentarzach, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby, które czytam od bardzo dawna i wymagam od nich... ciut więcej, niż od innych blogerek. No dobra. To czas jak zwykle przejść do wydarzeń z tego rozdziału:
Zachowanie Mike'a mnie dziwi. Ja dawno odpuściłabym na jego miejscu i zwyczajnie grałabym w te gry video z Lisą cały dzień. No ale że to jest Pan Shinoda, to oczywiście ma ten swój upór i musi postawić na swoim.
W ogóle to mam dziwne wrażenie, że jej wcale nie ma tam, gdzie Mike jej szuka.
Jeśli chodzi o Emily... Ech, dziewczyno, nie idź na to głupie spotkanie. Czytałam następny rozdział i to się wcale dla Ciebie fajnie nie skończy, jeśli tam pójdziesz! No ale oczywiście pójdziesz, więc nie mam po co Ci tłumaczyć, że nie warto.
(Chyba zbyt często użyłam zwrotu "No ale" w tym komentarzu, zignoruj to proszę :p)
Chyba powinnam się zwijać, jeśli chcę naskrobać jeszcze jeden zaległy komentarzyk. Okej, więc lecę.
O, i na zakończenie dodam, że podobnie jak Kuroichi żal mi faceta od żarcia. Biedaczek :D