czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział XLVIII



Rudowłosa usiadła naprzeciw Shinody i złapała za sok pomarańczowy. Opięła rękoma wysoką szklankę i spojrzała w jego stronę:
- Powinieneś na chwilę o niej zapomnieć. To nie twoja wina, że ona tam jest, a my nie możemy nic zrobić. Jessica to zwykła kretynka, ja nie wiem jak mogłeś się z takim kimś spotykać, bez urazy Mike – zwróciła się do niego.
- Nie praw mi tu teraz kazań, proszę… – odpowiedział i oparł się o krzesło. Restauracja w której tkwili była zakątkiem w tej kolorowej okolicy, w ogóle nie przypominała jej części. Była takim odrębnym puzzlem, mroczna, pozbawiona jakiegokolwiek życia. Chyba dlatego Mike zaciągnął tu Lisę.
Czuje się od kilku dni dziwnie. Jakby wszystko co sobie zaplanował rujnowało się z każdą sekundą. Każda minuta i godzina przybliża go do destrukcji własnego sumienia. Tkwić w niewiadomej przez tyle czasu zniszczyło już niejednego człowieka, a z krążącymi myślami w głowie można żyć.
- Ja bym dzisiaj sobie ją odpuściła, nie jesteś w stanie się z nią spotkać – oznajmiła – podróż za bardzo cię wymęczyła, musisz się wyspać.
- A ty? – Spytał patrząc w jej oczy.                                       
- A ja? Ja też chętnie odpocznę, myślę że nie ma sensu teraz szukać jej po okolicy bez zbytnich sił – dodała – Co ty na to by znaleźć jakiś miły hotelik i w nim zanocować?
Kiwnął pozytywnie głową i upił łyk zimnego napoju.

***

- Jak się czujesz? – Spytał mężczyzna siadając obok swojej dziewczyny. Emily siedząc na krześle w kuchni wpatrywała się w jeden punkt na ścianie chcąc ułożyć sobie wszystko co wczoraj usłyszała i to co czuje. Nie było to łatwe, zważając na teraźniejszą sytuację. Bez emocji odwróciła swój wzrok i popatrzyła na pytającego.
- W porządku – uśmiechnęła się lekko – Dziękuję, że pytasz.
Kiwnął głową i usiadł naprzeciw niej. Patrząc w jej brązowe oczy uśmiechnął się do siebie, tak przecież je uwielbia.
Emily przerzuciła w bok swoje rozczochrane włosy.
- Przepraszam – usłyszała z jego strony i zdziwiona oparła się o duży stół. Położyła swoje dłonie na blacie i ponownie usłyszała – Wiem, że wszystko pieprzę, ale naprawdę tego nie chcę. Marlene przechodzi teraz gorszy okres w swoim życiu i naprawdę kogoś potrzebuje by nie zwariować.
- I dlatego to musisz być ty? – Spytała.
- Najwidoczniej – uśmiechnął się.
- Nie Chester, coś mi tu nie pasuje – oznajmiła zdezorientowana wywołując u swojego chłopaka zakłopotanie – Zmieniłeś się tak nagle. Praktycznie nie rozmawiamy ze sobą, nie spędzamy ze sobą czasu, kiedy ostatnim razem zdarzyło się coś w naszym związku coś miłego? – Spytała i szybko dodała – Chazz, nie podobam ci się już?
- Coś ty – sprostował – Kocham cię i nic tego nie zmieni. Po prostu to wszystko mnie przerasta, jestem w centrum jakiegoś parku rozrywki gdzie każdy się mną bawi i ze mnie drwi. To mnie niszczy…
- Co się dzieje? – Spytała ponownie.
- Nie radzę sobie z pewnymi rzeczami, ale spokojnie – uśmiechnął się – Dam sobie radę. Muszę tylko odpocząć, bo wszystko co jest wokół mnie bardzo mnie przeraża.
Emily przerzuciła swój wzrok na coś innego i dotknęła dłonią swojej ręki. Potarła ją delikatnie sygnalizując, że nie chce dalej drążyć tego tematu. Nie wierzyła mu chyba tak bardzo, ale co miała zrobić?
- Ale się załatwiłaś tym siniakiem – zaczął Bennington – Śliwka jak nic…
 - Dobra przestań już – Zaśmiała się cicho i nadal pocierając dłonią o swoją rękę rzuciła – Mogło być gorzej.
- Fakt – odparł krótko – Z kim się pobiłaś?
- Z moją dawną przyjaciółką – oznajmiła – Była w klubie tego samego wieczoru co ja i mnie trochę zdenerwowała. Tępa szczota – wywróciła oczami.
- To ta, która mnie kiedyś podrywała pod sklepem? – Zaśmiał się.
- Tak – Odwzajemniła uśmiech – Wycelowała mi pięścią w twarz i poleciałam na posadzkę, stąd ta krew z tyłu głowy – wyjaśniła – Ale teraz już jest w porządku.
Zapadła cisza. Emily wpatrywała się w postawioną obok szklankę, a Chester co chwilę spoglądał na jej twarz.
Czy ta złość już minęła? W pewnym stopniu. Całą noc przeznaczyli sobie na wyjaśnianiu mniej więcej tego co się dzieje w skrócie, na wrzaski, na kłótnie, a po tym wszystkim już oboje nie mieli siły na wszczynanie tego ponownie. Zresztą nawet nie chcieli do tego wracać.
Emily wstała z krzesła i powędrowała pod kolejną szafkę wyciągając z niej karton mleka. Bennington widząc jak jej długa piżama podwinęła się pod sam koniec ud uśmiechnął się w duchu uświadamiając sobie tak naprawdę jaka Emily może być pociągająca. Kobieta nie przejęta tym faktem odwróciła się i nie zważając na jego wzrok wlała mleko do szklanki. Ziewnęła i znów powędrowała na swoje miejsce. Spojrzała pytająco na Chestera gdy zauważyła jak ciągle się w nią wpatruje.
- Wyskoczymy gdzieś razem? – Spytał.
- Jeśli znowu ma się to kończyć jak zawsze to…
- Nie – przerwał jej szybko – Teraz naprawdę cię gdzieś zapraszam. Wieczorem, tak we dwoje. Co ty o tym myślisz? – Zapytał po chwili.
Ta nic nie odpowiedziała tylko nadal wpatrywała się w pustą szklankę.

***

Przez trzydzieści trzy minuty Shinoda leżał w bezruchu wpatrując się w tylko jeden punkt na ścianie. Co chwilę zamykał oczy jednak promienie słoneczne, które docierały do jego pomieszczenia uniemożliwiały skupienia się na śnie. Westchnął po raz kolejny i usłyszał jak ktoś delikatnie otwiera drzwi do jego pokoju. Mógł się spodziewać kto to był.
Lisa usiadła na jego łóżku i wpatrywała się w jego zmęczony wyraz twarzy. Uśmiechnęła się lekko i zaczęła:
- Też nie możesz zasnąć?
Mike nadal tkwiąc w bezruchu ziewnął i odpowiedział:
- Nie mogę spać w dzień. To mnie bardziej męczy – odparł, ale szybko zmienił temat – Mam pomysł. Spędźmy ten czas ze sobą, mamy Jessicę na głowie, ale niech ona nie będzie tutaj najważniejsza – odparł – Może rzeczywiście potraktujmy to jako nasze wakacje?
Zaskoczona jego stwierdzeniem usiadła obok niego bliżej i spytała:
- W takim razie co masz na myśli?
- Zwiedzanie, plaża, wspólne posiłki… A Jessicą się później zajmiemy.
Uśmiechnęła się i spojrzała na niego z góry. Wpatrywali się przez dłuższą chwilę w swoje oczy, lecz po jakimś czasie Lisa dotknęła jego ramienia.
- Wstawaj – rzuciła – Jak nie możesz spać to coś porobimy.
- Co?
- U mnie w pokoju jest jakaś gra wideo – zaśmiała się – Jak szaleć to szaleć.

***

Emily przejrzała się po raz kolejny w lustrze. Spojrzała na swoją twarz i makijaż, który tylko częściowo przykrył fioletową śliwkę pod okiem. „Dobrze, że przynajmniej tyle” – powiedziała do siebie będąc tylko częściowo zadowolona z efektu. Spojrzała na swoje dłonie, a później na swoje nogi. Po chwili jednak ściągnęła bluzkę i zaczęła szukać jakiegoś ubrania, które mogła by założyć. Otworzyła dużą szafę i wyciągnęła jakąś bluzkę. Przejrzała się jej i nagle poczuła jak ktoś mocno ją obejmuje. Spojrzała w wielkie lustro i zobaczyła za sobą uśmiechniętego Benningtona, który położył swoją głowę na jej ramieniu.
Mężczyzna przyjrzał się kobiecie i czując się w duchu bardzo dziwnie zaczął:
- Cieszę się, że jednak się dzisiaj zgodziłaś na wspólną kolację – Uśmiechnął się nadal wpatrując się w swoje odbicie. Ta odwzajemniła uśmiech.
- Daj mi się ubrać Chazz…
- Tak mi się też podobasz – Zaśmiał się i ponownie objął kobietę w pasie. Musnął delikatnie jej policzek i usłyszał cichy śmiech.
- Mam nadzieję, że nie wyskoczysz mi dzisiaj z żadną niemiłą niespodzianką – odparła po chwili.
- Do końca dnia nie odbieram żadnego telefonu więc nic nam nie może przeszkodzić – odpowiedział nadal nie wypuszczając kobiety ze swoich objęć. Ta obróciła się w jego stronę i spróbowała wydostać z zastawionej pułapki, ale bez zbytnich szans. Popatrzyła na jego usta, których od kilku dni tak bardzo pragnęła i przybliżyła się w jego stronę. Lekko musnęła jego dolnej wargi i nagle poczuła jak Chester zatapia w niej całe swoje usta. Odsunęła się po chwili sygnalizując, że na teraz powinno to wystarczyć choć w głębi siebie czuła coś innego. Żałowała tych kilkunastu straconych dni gdzie samotnie patrzyła w głąb pomieszczenia lub tułała się w różnych miejscach, jednak była na takim etapie gdzie potrafiła mu wybaczyć. Jeśli Chester mówi prawdę, nie może nic zrobić bo wyjdzie na niewyrozumiałą kretynkę.
Popatrzyła na niego po raz kolejny i schyliła się by ubrać położoną obok bluzkę.

***

- Jesteś gotowy? – Spytała po chwili patrząc na mahoniowe drzwi.
- Mam nadzieję.
Mike przyłożył dłoń do dzwonka i usłyszał jego dźwięk. Czując w gardle wielką gulę cofnął się lekko i spojrzał na Lisę.
- Nie masz wyjścia, załatw to szybko, a ja poczekam w samochodzie – rzuciła do niego i kierując się w stronę auta podniosła ręce ukazując mu, że trzyma za niego kciuki. Nagle drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry – odpowiedział – Chciałbym na spokojnie z panią porozmawiać – kontynuował chociaż widział jej zdegustowaną minę – Niech pani mi da jeszcze jedną szansę, bardzo zależy mi na Jessice i chciałbym się tylko z nią spotkać by…
- By znowu coś jej zrobić? – wtrąciła się.
- By upewnić się, że wszystko z nią w porządku – odparł i zajrzał ukradkiem za drzwi – Naprawdę mi zależy, przejechałem z Los Angeles tysiące kilometrów by się z nią spotkać i niech pani teraz pozwoli mi na to, błagam.
Brunetka spojrzała na niego swoim zadziornym wzrokiem i po chwili zaprosiła go do środka. Ten czując dziwną ulgę, a zarazem zdenerwowanie poprawił nerwowo kołnierz i usiadł w fotelu, które wskazała mu matka byłej dziewczyny.
- Mógłbym się z nią spotkać? – Spytał po chwili gdy usiadła naprzeciw niego.
- Jessica tu nie mieszka – odparła ze smutkiem – Nie chciałam nic panu mówić, ale wyprowadziła się już kilka lat temu. Jak pan dobrze wie wprowadziła się do Los Angeles, tam miała bogate życie towarzyskie, poznała pana i wtedy nawet u pana zamieszkała. Na czas rozprawy dalej tam przebywała, a teraz ślad po niej zaginął – oznajmiła i poprawiła kosmyk swoich włosów – Była tutaj raz czy dwa, wtedy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży i że musiała przez pana usunąć dziecko.
- Nie – zaprzeczył widząc jej mściwy wyraz twarzy – Pani córka dobrowolnie usunęła ciążę, bez mojej zgody, bo nawet nie wiedziałem że ono istnieje. Nie potrafię pani przekonać, w mediach było o tym głośno. Nie chcę tu przychodzić by mówić jak Jessica zachowała się w stosunku do mnie, bo to nie oto chodzi…
- To po co pan jej szuka? – Spytała wściekła – By znowu ją wykorzystać?!
- Gwałtu nie było! – Podniósł lekko głos i sprostował – Nie zrobiłem nic pańskiej córce, kochałem ją, nie zrobiłbym jej takiego świństwa. Ona to wszystko zmyśliła.
- Nie wierzę panu – rzuciła przez zaciśnięte zęby.
- Nie musi pani mi wierzyć– odparł – Chcę tylko się jeszcze zapytać czy wie pani gdzie może się podziewać?
- Mówiłam, że kontakt nam się urwał! – rzuciła.
- Teraz to ja pani nie wierzę.
- Nie musi pan mi wierzyć – rzuciła mu to samo co on i dodała z uśmiechem – Może pan opuścić to pomieszczenie?
- Nie dowiedziałem się nic, prócz tego, że jej tu nie ma.
- A co by pan chciał? – Spytała – Gdybym mogła to bym pomogła, sama chcę się spotkać z córką, ale co ja mogę zrobić? Ma swoją pracę, jeździ pewnie gdzieś daleko i czort wie gdzie jeszcze – zrobiła przerwę i dodała – Myślę że nasza rozmowa dobiegła końca.
Shinoda wstał i udał się do drzwi. Spojrzał na wysoką kobietę i widząc jak zamyka przed nim drzwi wzdrygnął się i podłożył nogę. Zdezorientowana odsunęła się i ponownie spróbowała je zamknąć.
- Niech pani poczeka – dodał i wyciągnął jakąś pomiętą kartkę z kieszeni spodni – Może pani podać mi długopis? – Spytał.
- Proszę?
- Długopis, proszę – dodał z błagalnym tonem i poczekał chwilę. Gdy kobieta wróciła on złapał za jego koniec i napisał swój numer telefonu. Uśmiechnął się lekko i podał kartkę kobiecie – Jakby pani widziała Jessicę lub miała jakikolwiek z nią kontakt proszę zadzwonić.
Ta wzięła ją do rąk i zamknęła drzwi bez żadnej odpowiedzi. Spojrzała na nią i z wielkim uśmiechem zwinęła ją w kulkę i wyrzuciła do kosza.

***

Huk rozprzestrzenił się po wielkiej przestrzeni. Kobieta zatkała uszy i spojrzała na Chestera, który także skrzywił się na dźwięk piskliwych opon. Złapał za jej dłoń i powędrował w stronę parku. Pogoda dzisiaj nie dopisywała, a chmur na niebie było mnóstwo. W każdej chwili mogło zbierać się na deszcz.
- Uwielbiam taką pogodę – rzucił Chester bez namysłu i spojrzał w niebo.
- Nienawidzę deszczu – odpowiedziała mu.
- Ja bym się cieszył jakby teraz spadł – oznajmił delikatnie pocierając kciukiem o jej dłoń – Nie sądzisz przecież, że deszcz nie jest romantyczny…
- Skąd się u ciebie nagle wziął romantyzm? – Zaśmiała się.
- Potrafię zaskakiwać ludzi.
- To zaskocz mnie – rzuciła szczerze i stanęła naprzeciw niego.
Zaśmiał się głośno i na stojąc na samym środku parku szepnął jej do ucha:
- Ludzie idący tutaj są strasznie wścibscy – rzucił – Zrobiłbym coś, ale boję się konsekwencji.
- Masz cały wieczór – wzruszyła ramionami i objęła go w pasie – Chyba, że nie chcesz – spojrzała na niego zawadiacko.
- Cześć – rzucił szybko jakiś przechodzień. Popatrzył na nich i się lekko uśmiechnął.
- Możesz mi powiedzieć co ty tu robisz? – Spytała zdenerwowana.
- Piękna pogoda na bieganie po parku – zaśmiał się i dodał – Fajnie razem wyglądacie, szkoda tylko że wyglądacie – zasugerował coś mężczyźnie i stanął naprzeciw Emily – Wiesz, że ta twoja przyjaciółka była wczoraj wynoszona przez jakiegoś ochroniarza. Była kompletnie pijana, a gdy ją już wyniósł do auta to chciała go zgwałcić – zaśmiał się – Babka kompletnie jest poryta, ale podoba mi się. Ale nie martw się – zwrócił się do niej – I tak nie jest tak poryta jak ty wczoraj, masz wprawdzie konkurencję, ale nie aż taką.
- Tyle? – Spytała wkurzona.
- Co tyle? Ja mogę nawijać tak całą noc – rzucił.
- Wybacz, ale jestem zajęta jak nie widzisz.
- Oj Emily, Emily… - Pokręcił głową i rzucił – Nie wiesz w co się pakujesz, słonko.
- Przepraszam ma pan jakiś problem? – Spytał Chester po chwili jak zauważył małą sprzeczkę między nimi.
- Nie, skądże – powiedział z głupim uśmieszkiem – Ja już się zmywam, mam dzisiaj spotkanie z jakiś kretynem więc muszę się ogarnąć.
Rzucił im szybkie „cześć”, a kobieta stanęła jak wryta. Nie wiedząc jak zacząć tę rozmowę spojrzała na Chestera i ze zrezygnowaniem złapała za jego rękę.
- On mnie tak denerwuje…
- Kto to jest?
- Natrętny Kolega Pomocna Rączka, który uważa, że mam urojenia – rzuciła – Wkurzający typ, naprawdę – Odparła, lecz po chwili złapała za jego kawałek koszuli i dodała po cichu – Ale zachowujmy się tak jakby go tu nie było, dobrze? Nie mam ochoty spędzić z tobą tego wieczoru ze świadomością, że on mnie dzisiaj spotkał.

***

Światło rozświetliło całe pomieszczenie w salonie. Emily ściągnęła swoje buty i powędrowała w stronę kuchni. Nie czekając na Benningtona otworzyła lodówkę i będąc głodna wyciągnęła z niej sałatkę, którą wcześniej zrobiła.
- Sama sałata i pomidory? – Zdziwił się gdy zauważył salaterkę.
- Nie tylko – Zaśmiała się i położyła ją na blacie – Ale jesteś marudny, trzeba zdrowo się odżywiać kochanie – puściła do niego oczko i nie czekając wsunęła do buzi jeden listek.
- Nie najesz się tym, lepiej coś zamówię – odparł wyciągając z kieszeni telefon.
- Ja zjem to, jak chcesz możesz coś sobie zamówić.
Spojrzał na nią ukradkiem i wziął do ręki telefon.
- Co ci zamówić?
- Mówiłam, że nic – odparła głośno i ponownie wyciągnęła z niej kolejne warzywo. Odwróciła i wlała do szklanki soku pomarańczowego. Upiła jeden łyk i spojrzała na swoje dłonie. Nagle coś złapało ją w pasie. Uśmiechnęła się lekko i czując jak Chester na nią silnie napiera spojrzała na niego. Widząc ten sam uśmieszek, który tak naprawdę charakteryzował już chłopaka wywróciła oczami i nie mając już więcej miejsca usiadła na blacie.
- Złaź z tego blatu – Zaśmiał się.
- Zabraniasz mi?
- Tak.
- Ale ja cię nie słucham – zaśmiała się wpychając do buzi jeszcze jeden kawałek sałaty.
- Bo się w królika zamienisz – odparł i spojrzał w jej rozbawione oczy. Położyła swoje dłonie na jego barkach i westchnęła z nudów.
- Jutro też jestem wolny – odparł z uśmiechem – Możemy gdzieś pojechać na przykład nad wodę, co ty na to?
- Nie wiem czy ja dam radę coś jutro załatwić, ale zobaczymy – odparła zahipnotyzowana – Mike się odzywa?
- Dzisiaj dzwonił. Mówił, że spotkał się z tą babą, ale nie wiedziała praktycznie nic. Myśli, że ściemnia, ale sądząc po Jessice może faktycznie się gdzieś pałętać z kolejnym sponsorem lub być w jakiejś trasie z modelingiem. Sam już nie wiem. Ten kretyn mnie nie słucha, jak uparł się, że ją znajdzie to ją znajdzie. Ja go znam – zaśmiał się – Zresztą nie nudzi się tam.
Spojrzała na niego pytająco.
- Pojechał z Lisą. Szykuje nam się niezły romans.
Zaśmiała się i odparła:
- Zawsze lepsza niż Jessica. On naprawdę nie widział co ona z nim robiła? – Spytała zrezygnowana.
- Ślepy był i tyle – rzekł z uśmiechem i przybliżył się do kobiety – Mam dla ciebie niespodziankę, wiesz?
- Jaką? – Spytała zdziwiona.
- Hmm… - Przedłużał wprawiając kobietę w coraz większą ciekawość – Niby nie byłem tak bardzo do tego przekonany, bo coś mogło się nie udać, ale jednak zaryzykowałem. Wiem, że może być trudno…
- No mów już! – Zaśmiała się.
- Co myślisz o Hiszpanii?
Zdziwiona spojrzała na niego i nie wiedząc jak na to zareagować rzuciła:
- Ale w jakim sensie?
- Nie musisz odpowiadać – uśmiechnął się i szybko dodał – Bilety i tak są kupione, więc nie ma szans byś się nie zgodziła.
W wielkim osłupieniu patrzyła na mężczyznę na konkretnie na jego kiwanie głowy. Nie wiedząc co odpowiedzieć wtuliła się w niego i objęła go nogami w pasie. Nie kryjąc zaskoczenia i wielkiego zadowolenia mocno go pocałowała i krzyknęła:
- Nie mówisz serio, prawda?
- Nie kłamałbym w takiej sprawie – Odparł – Nam też należą się jakieś wakacje, prawda?
Z uśmiechem na ustach przytuliła ponownie Chestera i szybko spytała:
- A praca? Moja, twoja? A Linkin Park?
- Mike jak sobie wyjeżdża niezapowiedzianie to nic się nie dzieje, a jak Chester wyjedzie to coś się stanie? Zresztą i tak o tym już wiedzą.
- Kiedy załatwiłeś bilety? – Spytała zaciekawiona.
- Bardzo dawno, ale zbyt często się kłóciliśmy, więc nie było sensu nawet zaczynać tematu – sprostował i dotknął jej boku – To będą nasze najlepsze wakacje.
Nastała krótka cisza. Kobieta wpatrywała się w stojącego przed nią Benningtona i nie wierząc nadal w jego słowa, próbowała to sobie uświadomić. Czyli jednak Chester jej nie skreśla.
- Emily? – Przerwał jej rozmyślania, a ta skierowała swój wzrok prosto na niego – Nie kłóćmy się już, proszę. Wiem, że to moja wina, ale…
Po tych słowach przymknęła mu usta swoim palcem wskazującym.
- Nie będziemy się kłócić, wierzę ci – odparła bez namysłu – Sama nie mam już na to siły, niech będzie jak za dawnych czasów, dobrze? Przynajmniej spróbujmy.
Kiwnął głową i musnął delikatnie jej dolną wargę. Zadowolona z jego czynu odwzajemniła pocałunek i złapała się za jego szyję.
- Mogę cię o coś spytać? – Zaczął i widząc jej pozytywną reakcję spytał - Lubisz gdy dotykam cię w ten sposób?
Zaskoczona jego pytaniem uśmiechnęła się głupio i spojrzała na rękę Chestera, która tkwiła na jej boku. Zaśmiała się i nie będąc już pewna czemu ma to pytanie służyć rzuciła:
- Zadaj jakieś inne.
- Ale ja chcę znać odpowiedź na to.
- Głupie masz pytania – Zaśmiała się.
- Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi – odparł – Odpowiedz.
- Okey – Zaśmiała się po raz kolejny - Tak.
- A gdy dotykam cię tak? – Spytał zsuwając swoją rękę niżej dotykając jej górnej części prawego uda. Spojrzała na jego rękę ponownie i czując w sobie dziwne podniecenie odparła:
- Tak, Chazzy – zaśmiała się i dodała – Jesteś kretynem, wiesz o tym?
- Wiem – Odparł i przybliżył się do kobiety. Dotknął swoimi wargami jej ust. Nie opierała się temu. Oparła się jedną ręką o klatkę piersiową i zamknęła oczy. Czując każdy jego ruch złapała dłońmi za jego szyję i ponownie objęła go swoimi nogami. Przybliżyła go lekko do siebie i czując jego coraz bardziej odważne ruchy zachwiała się i podparła dłonią o blat. Pech chciał, że przez przypadek strąciła szklaną miskę. Słysząc ten huk odsunęli się od siebie, a Emily spojrzała na resztki szkła na podłodze. Wiedząc, że to jej wina szykowała się do zejścia z szafki.
- A ty gdzie? – Spytał.
- Posprzątam to, jeszcze ktoś się pokaleczy…
- Ani mi się waż – zaśmiał się i ponownie przybliżył się do Emily. W pewnym momencie lekko odsunęła się od niego.
- Ale… – zaczęła.
- Ale? To ma być nasz wieczór, nie jakiejś głupiej nic nie znaczącej miski – odparła i położył ponownie dłoń na jej udzie wydobywając u kobiety cichy śmiech. Objęła go mocno i wiedząc jakie mężczyzna ma dziś zamiary wsunęła swoją dłoń pod jego koszulkę. Czując jej delikatny dotyk odszukał jej ręki. Odsunął się od niej i z uśmiechem podniósł lekko materiał, a Emily dokończyła za niego zdejmowanie ubrania. Bennington też nie czekał długo. Złapał za końce jej bluzki i po chwili i ona powędrowała na koniec pokoju. Nie zwlekając z czasem dotknął ustami jej dekoltu i zaczął składać na nim pocałunki. Zadowolona z jego poczynań odsunęła głowę do tyłu dając Chesterowi tym samym większe pole do popisu. Po chwili przejechała ręką po swojej talii i dotknęła jego twarzy. Przybliżyła się do niego i nie chcąc być gorsza złożyła pocałunek na jego szyi. Raz za razem, bez pośpiechu, w taki sposób by każdy z nich był zapamiętany przez samego Benningtona. Z wielkim uśmiechem objął ją w pasie i nagle poczuł jak kobieta się od niego odsunęła. Położyła swoją dłoń w dolnej części jego klatki piersiowej i zaczęła:
- Jak ktoś nam dzisiaj przeszkodzi…
- To niemożliwe – Zaśmiał się patrząc w jej oczy. Wyciągnął po chwili telefon i rzucił go na kanapę – Widzisz?
Zadowolona z jego czynu pocałowała go w usta i nagle poczuła jak Chester próbuje ją podnieść. Objęła go mocniej i jeszcze raz pocałowała. Wiedząc do jakiego pomieszczenia może ją zaprowadzić, nie pytała już o nic tylko delikatnie muskała jego policzek. Nagle straciła panowanie nad swoim ciałem. Walnęła lekko o miękki materac i syknęła cicho z bólu. Jej głowa ciągle dawała się we znaki, ale próbowała ją zignorować. Spojrzała na niego i czując każdy jego oddech dotknęła jego policzka przybliżając do siebie. Ich pocałunki były coraz śmielsze. Szybsze, lecz delikatne jak na początku. Czując się tak blisko siebie zapomnieli zupełnie o wszystkim, na przykład o tym że jeszcze dobę temu nie potrafili na siebie spojrzeć. Emocje wybuchły tak niespodziewanie, a każdy ruch przybliżał ich do czegoś głębszego.
Nagle Emily dotknęła jego paska od spodni szybko go odpinając. Spojrzała w dół i nim się obejrzała dół jego ubioru leżał już w kącie. Dotknęła jego klatki piersiowej i sama poczuła jak Chester szuka jej zamka od spodni. Przechyliła głowę do tyłu pozwalając mu na kolejny ruch. Podniecona jego ruchami podniosła kąciki ust. Czując jak Chester kręci się swoimi rękoma obok jej dolnej części ciała zacisnęła usta, a gdy poczuła ponownie jego delikatny dotyk postanowiła dać upust emocjom. Głośno jęknęła, lecz Chester szybko stłumił jej krzyk namiętnym pocałunkiem. W tej chwili każdy westchnienie pobudzało w drugiej osobie determinację. Każdy chciał przekazać coś swojego, każdy chciał zaspokojenia i przyjemności swojego towarzysza. Bariery całkowicie pękły gdy Chester dotknął jej piersi. Nie patrząc na jego ruchy zacisnęła ponownie usta by nie krzyknąć z rozkoszy i nagle poczuła jak jej górna część garderoby całkowicie z niej znika.
Po chwili poczuła jego ręce. Splótł ich dłonie i ponownie przybliżył się do kobiety.
Nagle coś usłyszeli.
Lekko się od niej odsunął i spojrzał zrezygnowany na drzwi sypialni.
- Nigdzie nie idziesz – odparła i złapała za jego policzek – To tylko ten typek od którego zamawiałeś jedzenie.
- Cholera – zaśmiał się i rzucił – Trochę sobie poczeka.
Zaśmiała się cicho i mocno wpoiła się w usta mężczyzny zaciskając swoje dłonie. On widząc to dotknął dłonią jej wewnętrznej strony uda i usłyszał jej zadowolenie. Spojrzał na nią ponownie, a konkretnie na jej rozpromienioną twarz z myślą, że to będzie ich najlepiej spędzona noc od początku znajomości.

***

Z zamkniętymi oczami pogładziła pościel pod, którą leżał Bennington i położyła się na jego ramieniu. Słysząc jego równomierny oddech uśmiechnęła się w duchu i opasała go w pasie swoją ręką. Nagle coś się poruszyło. Wiedząc, że także i on już nie śpi podniosła się i spojrzała w jego zmęczone oczy. Uśmiechnął się do niej lekko i złożył na jej ustach mały pocałunek.
- Od dawna nie śpisz? – Spytał po chwili łapiąc za jej prawą dłoń.
- Nie, przed chwilą się obudziłam – oznajmiła leżąc na nagim mężczyźnie. Musnęła jego policzek i usłyszała:
- Myślałem, że będziesz spała do południa – rzekł ze śmiechem – Zmęczona?
Zaśmiała się cicho i szepnęła do jego ucha:
- Wcale.
- Myślałem, że cię całkowicie wykończyłem – Uśmiechnął się gładząc palcami jej dłoń.
- Źle myślałeś – Odparła – Próbuj dalej.
Po tych słowach Chester lekko wstał i złapał za jej prawy bok. Przysunął ją do siebie i odkrył całą pościel z leżącej obok kobiety. Musnął delikatnie jej szyi i nie przejmując się zupełnie niczym dążył do ponownego zaspokojenia Emily. Ona zarzuciła dłonie na jego plecy.
- Poranny seks? – Spytała zawadiacko i głośno się zaśmiała.
- Masz coś przeciwko? – Spojrzał z góry na jej oczy, a ta przybliżyła go do siebie ponownie łącząc ich usta w długim namiętnym pocałunku.

***

Brunet przeszedł obok szafy i wyciągnął z niej pierwsze lepsze spodenki. W skupieniu założył je na siebie i nagle usłyszał pukanie. Zgadując, że to może być Lisa podbiegł do drzwi i je szybko otworzył. Nie mylił się.
- Gotowy? – Spytała z uśmiechem podnosząc wielką torbę. Skłamałby jeśli stwierdziłby, że się nie zdziwił jej objętością.
- Co ty tam masz? – Spytał zaskoczony i wyciągnął z szafy koszulę.
- Same potrzebne rzeczy – Odpowiedziała i dodała – Fajne wakacje Mike, naprawdę. Muszę ci przyznać, że jeszcze kilka dni temu uważałam twój pomysł za kretyński, a dzisiaj sama zachowuję się jak ostatnia kretynka, tak trzymać.
Zaśmiał się i zdjął z siebie przepocone ubranie. Lisa widząc jego nagą klatkę piersiową przegryzła dolną wargę i próbując choć na chwilę odwrócić od niej wzrok zaczęła spoglądać na sufit. Jednak bez powodzenia.
- Co robimy z Jessicą? – Spytał po chwili schylając się po leżące ubrania.
- Na razie nic – rzuciła – Możemy wieczorem poszukać po mieście, popytać ludzi, znajomych. Możemy też poszukać coś w internecie – przerwała – Wiem durny pomysł, ale możemy coś znaleźć. Niby jest tak dużo możliwości, a jednak nie ma żadnej. Paradoks losu.
Kiwnął głową i z tlącym się w nim zrezygnowaniem otworzył puszkę z piwem. Podał drugą kobiecie i wypił za jednym machem połowę jej zawartości.
- Mogłeś zabrać Chestera, a jednak zabrałeś mnie – odparła po chwili kobieta – Nie lepiej by ci się z nim pracowało?
- Chester ma własne problemy na głowie – wywrócił oczami przypominając sobie ostatnie wydarzenia i sprostował – Szkoda gadać, kretyn z niego i tyle. A pojechałaś ze mną, bo zaoferowałaś się pomóc. To dlatego tutaj siedzisz, popijasz kupione przeze mnie piwo…
- Zawsze musisz wtrącić te swoje trzy grosze, jaki to niby jesteś łaskawy – zauważyła – Zawsze robisz z siebie bohatera?
- Nie robie z siebie bohatera – sprostował.
- Robisz – zaśmiała się – Ciągle to robisz, dwadzieścia cztery godziny na dobę, ciągle!
Wywrócił oczami i nie chcąc się już kłócić machnął ręką i złapał za klucze od hotelu.

***

Emily wyrzuciła resztki potłuczonego szkła do kosza i otworzyła lodówkę pełną jedzenia.
- Co chcesz na śniadanie? – Spytała głośno gdy usłyszała schodzącego Benningtona.
- Ciebie.
Zaśmiała się głośno i rzuciła:
- Mówię poważnie.
- Ja też.
Wywróciła oczami i wyciągnęła kilka jajek. Położyła je na blacie i położyła na szafce dużą patelnię. Nie zwracając uwagi na chodzącego obok niej Chestera skupiła się na własnej robocie. Nagle usiadł obok niej na krześle trzymając jakąś dziwną kopertę.
- Co to? – Spytała wpatrując się w jego zdziwioną minę.
- Nie wiem – wzruszył ramionami i podał ją kobiecie – To chyba do ciebie.
Zaskoczona jego stwierdzeniem złapała ją szybko i wyciągnęła z niej jedną kartkę. Przeczytała od góry do dołu, nie rozumiejąc z niej zupełnie nic.
- „ Golden Street, 17.30, przyjdź sama. T” – przeczytała na głos i z irytującym tonem rzuciła – Ten kretyn nie daje mi spokoju. Jak ja go nienawidzę – odparła wkurzona, zapominając, że kilka dni temu dobrze bawiła się z nim w klubie. Położyła kopertę obok blatu i głośno westchnęła.
- Co z tym zrobisz? – Spytał zaciekawiony.
- Jak to co? – Odwróciła się do niego i rzuciła – Pójdę tam, może w końcu wyjawi mi o co mu tak naprawdę chodzi z moim rzekomym ojcem.



Wróciłam, myślałam że dodam rozdział wcześniej, ale miałam ograniczony dostęp do komputera, musicie mi wybaczyć.
Teraz spróbuję to jakoś ogarnąć, może następny będzie w przeciągu 7 dni.
Mogłam spartolić moment z Chesterem i Emily, ten akapit miał 3 wersje, a ta wydawała mi się najlepsza.
Blog będzie miał  60 rozdziałów + epilog. Mam nadzieję, że to dobry pomysł ;)
No to zapraszam do komentowania.

7 komentarzy:

  1. Wreszcie nowy xD
    Wez... niech sie juz Marlene nie wpiernicza i nie psuje im sielanki xDDD
    Proooszee
    Weny xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Postarałaś się tak, jak zawsze.: >
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze gdyby Marlene wyleciała i odczepiła się od zakochańców. Lisa jest strasznie fajna, taka normalna. Eh...i jeszcze ten Tod mam dosyć faceta. Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm.. niech Mike i Lisa w końcu będą razem i niech on sobie odpuści tą durną Jessice. Powtarzam to pod każdym rozdziałem ostatnio, wiem.
    Emily i Chester! Jak słodko! Jaki on napalony i niewyżyty.
    A jak ktoś się dobijał to myślałam już, że to Marlene i ten list też myślałam, że od niej. Czemu mam wrażenie, że ona jest powiązana jakoś z Toddem? Uh. Mam ich dość. Tym bardziej, że pewnie któreś z nich spieprzy w końcu tą sielankę między E&C.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja znowu nadrabiam :D
    Rozdział bardzo mi się spodobał, dużo Mike'a, Lisy, Chestera i Emily! :D Ah coś czuję, że ta bajka minie nie długo Emily wścieknie się na Chestera gdy się dowie i znów popadnie w depresję. Cały czas myślałam kiedy wpadnie przyjaciółeczka Chestera i wszystko popsuję, ale obyło się bez niej o dziwo :D A co do zbliżenia Chestera i Emily to kurde no w końcu! Tylko zastanawiam się jak Chester poradził sobie z wyrzutami sumienia i potrafił tak.. no ale nic :D
    Mike mógłby już sobie darować te poszukiwania, strasznie mnie tym irytuje, jest takim kretynem -.-
    ''na konkretnie na'' za dużo na! :D Znalazłam w tym rozdziale dwa takie momenty gdy użyłaś dwa razy na, przeszkadzało to trochę w czytaniu, ale jakoś dałam sobie radę, może następnym razem sprawdź kilka razy rozdział zanim go dodasz, żeby miał ręce i nogi, nie twierdzę, że było źle, ale takich błędów nie powinno tu być :3
    /Kuroichi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do gościa od jedzenia, biedny typ, musiał stać i został spławiony XD
      A Tod to kombinator :D Denerwuje mnie, ale zarazem bawi gdy traktuje Emily w sposób jaki traktuje. Z tą kopertą to również myślałam, że jest od Marlene :D /Kuroichi

      Usuń
  6. Skaczę sobie po blogach, przepraszam ludzi za spóźnienia i staram się wszystkie zaległe rozdziały skomentować (nawet jeśli obiecywałam to już parę razy ._.), także docieram i do Ciebie. Szczerze mówiąc, to ten rozdział czytałam już dość dawno i musiałam sobie go jeszcze raz przeczytać. I chyba właśnie w chwili, kiedy skończyłam, poczułam, że muszę przyznać, że jest on o wiele lepszy od swojego następcy, pod którym już rozpisałam kilka/kilkanaście (?) dni temu. Tamten bardzo mi się nie podobał i ogólnie miałam dziwne wrażenie, że cała akcja opowiadania na powrót staje się rozlazła i taka toporna, ciężka w czytaniu. Tutaj jest na odwrót i poza kilkunastoma (liczyłam XD) potknięciami językowymi, dziwnym zwrotami itp, itd, to jest naprawdę dobrze i chyba znów mogę powiedzieć, że coś co napisałaś jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie czytałam w ostatnim czasie.
    Kiedyś pisałam Ci to oświadczenie pod każdym postem, ale ostatnio niestety nie mogłam już tego zrobić, bo inaczej okazałabym się niesprawiedliwą i kłamliwą świnią komentującą, która wszystkich niepotrzebnie wychwala. Nie mam w zwyczaju zbytniego słodzenia w komentarzach, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby, które czytam od bardzo dawna i wymagam od nich... ciut więcej, niż od innych blogerek. No dobra. To czas jak zwykle przejść do wydarzeń z tego rozdziału:
    Zachowanie Mike'a mnie dziwi. Ja dawno odpuściłabym na jego miejscu i zwyczajnie grałabym w te gry video z Lisą cały dzień. No ale że to jest Pan Shinoda, to oczywiście ma ten swój upór i musi postawić na swoim.
    W ogóle to mam dziwne wrażenie, że jej wcale nie ma tam, gdzie Mike jej szuka.
    Jeśli chodzi o Emily... Ech, dziewczyno, nie idź na to głupie spotkanie. Czytałam następny rozdział i to się wcale dla Ciebie fajnie nie skończy, jeśli tam pójdziesz! No ale oczywiście pójdziesz, więc nie mam po co Ci tłumaczyć, że nie warto.
    (Chyba zbyt często użyłam zwrotu "No ale" w tym komentarzu, zignoruj to proszę :p)
    Chyba powinnam się zwijać, jeśli chcę naskrobać jeszcze jeden zaległy komentarzyk. Okej, więc lecę.
    O, i na zakończenie dodam, że podobnie jak Kuroichi żal mi faceta od żarcia. Biedaczek :D

    OdpowiedzUsuń