Kobieta siedziała tak przez chwilę w bezruchu, skupiając
swój wzrok na małej plamce na oknie. Przez szklaną szybę przedostawały się
lekkie promienie słoneczne. Tak naprawdę okno nie było myte przez pewien czas,
więc w jego kątach zbierały się małe kępki kurzu, które nie wyglądały zbyt
estetycznie.
- Może uda nam się coś wykombinować? – Spytał Robert po
kilku minutach ciszy. Popatrzył na Emily, potem na zegarek, lecz chwili jednak
znowu przeniósł na nią swój wzrok – Nie możemy tak bezczynnie siedzieć.
- A co chcesz zrobić?! – Spytała zdenerwowana i patrząc na
jego niewinną twarz dodała – Przepraszam.
W tej chwili on kiwnął głową sugerując, że nic się nie
stało.
- Rob, to wszystko jest przeze mnie! – Powiedziała i oparła
dłonie na swoich kolanach. Spojrzała na siedzącego mężczyznę i z załamaniem w
głosie dokończyła:
- To mnie wszystko przerasta. Od kilku dni nie ma żadnego
odzewu ze strony policji, nie wiem kompletnie nic, a mój przyjaciel siedzi w
pudle. Przeze mnie – Podkreśliła ponownie.
- Ty nie złożyłaś tych zeznań – Dave próbował uświadomić
Emily jej niewinność – Poza tym nie masz się o nic martwić. Nie będzie tam
siedział wieczność i na pewno za niedługo wyjdzie. Mogę sobie nawet rękę uciąć.
Dziewczyna spojrzała na niego i ukradkiem przeczesała
sterczące włosy. Dotknęła delikatnie pasma i zarzuciła na tył przy czym wstała
i udała się do łazienki. Zamknęła drzwi i popatrzyła na swoje odbicie w
lustrze. Nie wiedząc tak naprawdę do czego jej to potrzebne wymusiła uśmiech i
udając, że wszystko jest dobrze usiadła na płytkach. Popatrzyła w górę i
zamknęła oczy.
Ciemność i spokój.
Tego teraz potrzebowała. Powieki przysłoniły jej obraz
świata i zaczęły tworzyć nowe wizje. Wyłapując tylko ich część oparła się
bardziej o ścianę i wzięła głęboki wdech.
Sama nie wie czemu to robi.
Wszyscy wmawiają jej, że każdy zrobiony przez nią krok był
niewinny. Od samego początku coś niszczyła. Z początku była to przerwa w
przyjaźni z chłopakami, później całkowite oddalenie się od Benningtona. Gdy
doszło do tego wypadku zrozumiała, że tak naprawdę wpadła w tarapaty, lecz nie
sądziła, że wplącze się w jeszcze większe. Gdy już miała ich przy sobie, gdy
miała już Chestera odrzucała jego miłość. Przez niewytłumaczony strach, przez
swoją naiwność. A teraz przez popełnione błędy przeszłości w pewnym stopniu
przyczyniła się do takiego obiegu sytuacji tylko dlatego, że zauroczyła się w
zwykłym kretynie, który bez skrupułów zniszczył jej życie.
- Emily? – Najpierw usłyszała cichy głos, a później lekkie
pukanie – Wiem, że tam jesteś.
Nic nie ruszona kobieta znowu tkwiła w ciszy i nie zważając
na ponowne dobijanie się perkusisty zacisnęła usta.
- Przynajmniej mi odpowiedz - Zaczął przejęty – Siedzisz tu
od piętnastu minut!
- Proszę, zostawcie mnie… - Odpowiedziała mu w końcu.
- Będziesz strzelać fochami? – Spytał lecz po chwili ugryzł
się w język – Dobrze. Otwierasz to?
- Nie - Krótka odpowiedź spowodowała u mężczyzny jeszcze
większą determinacje w czynach i nie zważając na nic złapał nerwowo za klamkę,
która spowodowała otworzenie drzwi. Zdziwiony całym zajściem sytuacji spojrzał
na siedzącą kobietę i spytał:
- Czyli przez cały czas były otwarte?
Emily nic nie powiedziała tylko kiwnęła głową i ponownie ją
oparła o zimną ścianę. Ten zaśmiał się po cichu i usiadł obok kobiety.
- Dave poszedł? – Spytała po chwili.
- Przed chwilą.
Po tych słowach zapadła kilkuminutowa cisza. Kobieta zajęta
analizowaniem swojego życia patrzyła przed siebie, lecz mężczyzna wręcz
przeciwnie, był w nią zapatrzony. Uśmiechał się mimowolnie, a gdy Emily
przyuważyła jego wzrok spojrzała na niego pytająco.
- Nie umiem wymyślać tematów do rozmowy – Zaczął – Wolę chyba
się na ciebie patrzeć…
- Wiem o czym mówisz. Też tak czasem mam, że usta mi się
zamykają i nie mam siły nic powiedzieć. Albo po prostu nie mam ochoty i jestem
zmęczona – Wtedy odwróciła się w jego stronę i powiedziała z uśmiechem – Nasz
nieśmiały Robercik…
- Nie jestem nieśmiały… - Zaprzeczył lecz nagle usłyszał
głośny śmiech kobiety. Po chwili usiadła na kolanach i nagle coś trzasnęło
drzwiami.
- Słyszałeś to? – Spytała chłopaka i wstała z podłogi.
Mężczyzna wyprzedził ją i wszedł do głównego pomieszczenia.
Stanął na środku i zobaczył Brada, który trzymał w dłoni jakąś gazetę.
- Coś się stało? – Zaskoczony spojrzał na mężczyznę –
Trzasnąłeś nieźle tymi drzwiami…
- Jest Chester? – Spytał zdenerwowany.
- Nie. A co się stało?
- Patrz – W tej chwili rzucił mu dany artykuł pod nos, a ten
zaczął się w niego wpatrywać. Przeczytał pierwsze zdanie, lecz Delson zaskoczył
go krótkim streszczeniem.
- Najpierw zaskarżyła na Mike’a, potem wyprawia takie rzeczy
niszcząc dziewczynie życie! Co będzie następne? Wiesz co się stanie? – Zrobił
chwilę przerwy i popatrzył na mężczyznę – Nie pokazuj jej tego na razie. Niech
ta sprawa się wyjaśni…
- Czego nie pokazuj? – Spytała Emily wyłaniając się z
drugiego pomieszczenia. Bardzo dobrze słyszała rozmowę mężczyzn i w tej chwili
postanowiła zainterweniować.
Brad bez żadnego wyjścia pokazał jej gazetę, a ta nerwowo za
nią złapała. Popatrzyła na tytuł artykułu i usiadła na kanapie. Trzęsącymi
dłońmi złapała za dwa rogi gazety i co pewien czas przegryzała nerwowo usta.
Robert widząc jej stan usiadł obok.
- Tylko mi tu nie płacz! – Powiedział po chwili.
Emily już nic więcej nie powiedziała tylko oparła się o
Roberta, który w tej samej chwili mocno przytulił roztrzęsioną kobietę.
***
- Zabiję tę sukę! – Wrzasnął Chester rzucając w ścianę
gazetą – Jak ją zobaczę to jej te parszywe włosiska powyrywam, nie mówiąc o
tym, że nie wyjdzie z tego żywa! – Zrobił kilka kroków po pokoju i coś sobie
uświadomił – Kobiet nie biję… - Wtedy się zatrzymał i spojrzał na jej twarz, a
raczej próbował na nią spojrzeć. Schowana pod dłońmi emanowała czymś w rodzaju
rozbicia i wołała o to by została sama. Chester widząc jej stan przybliżył się
do niej i oparł jej głowę o swoje ramię.
- Nienawidzę jak płaczesz – zaczął – Razem załatwimy tę
gówniarę. Musimy tylko pójść i sprostować artykuł, to nie może… - Tu się
zatrzymał i złapał za jej nie reagującą głowę.
- Zniszczyć mi życia? – Dokończyła za niego i odsunęła się.
Starła łzy ze swoich policzków i ponownie złapała za leżącą obok gazetę – Kto
chciał już przeczytał, wycofanie nic nie da. To jest w sprzedaży – Podkreśliła
i ponownie wybuchła płaczem.
- Nie może po prostu nagadać tak na ciebie! Są jakieś
granice! – Krzyknął i usiadł obok. Zabrał jej po raz kolejny artykuł i schował
za kanapą – Masz mi tego nie ruszać, bo za każdym razem jak to widzisz to się
załamujesz.
- Już się załamałam! Nie widzisz? – Wrzasnęła i z całej siły
wtuliła się w siedzącego chłopaka – Od dzisiaj nie mam życia.
- Może to będzie denne pocieszenie, ale razem go nie
będziemy mieli. Jakoś przez to przebrniemy – Zatrzymał się i czując zapach jej
włosów dodał – Tylko na takie pocieszenie mnie stać w tej chwili.
Kobieta jednak nie zwróciła uwagi na te słowa tylko
zahipnotyzowana wstała z kanapy i powiedziała:
- Idę to wyjaśnić!
- Do redakcji? – Spytał zaciekawiony – Już zadzwoniłem do
Brada by to załatwił…
- Idę spotkać się z Jessicą. Nie mam siły już na nią,
rozumiesz?! – Krzyknęła i poczuła jak Chester łapie za jej roztrzęsioną dłoń.
- Zostań tu, to ci nic nie da – Próbował jej to uświadomić –
Możesz pogorszyć sytuację, powstrzymajmy się przed następną rozprawą.
- Jeszcze ta sprzedajna dziwka dostanie za Mike’a! Zostaw
mnie! – Krzyknęła w jego stronę widząc jak próbuje ją powstrzymać.
- I co jej zrobisz? – Spytał nie puszczając jej ręki.
- Zapytam ile jej zapłacili za referat z mojego pięknego życia
– Zatrzymała się i dodała – Ona zrobi wszystko by zarobić, by zniszczyć komuś
życie. Ona sobie będzie pływać w blasku sławy, jak to niby uchroniła mnie od
złego tworząc tym samym z siebie wielką bohaterkę, a ja będę leżeć i kwiczeć.
- Każdy przy zdrowych zmysłach w to nie uwierzy!
- Gdybyś nie zauważył to ona się wybiła z tym swoim
modelingiem, ona ma więcej wpływów na to co mówi. Ja jestem tylko szarym
człowiekiem bez swojego zdania.
- Masz mnie, a mówiąc szczerze moje zdanie w mediach jest
bardziej rozchwytywane niż jej.
- I co? – Stanęła naprzeciw niego uwalniając się z jego
uścisku – Dasz wywiad jaka to jestem wspaniała, zaprzeczysz temu, że jednak ta
rozprawa nie dotyczyła mnie, że to nie chodziło o gwałt. Może też zaprzeczysz,
że Jessica nie jest moją przyjaciółką?
- Najpierw to wycofamy – powiedział i próbując ją uspokoić
dodał – To nic ci nie da, a pogorszysz sprawę. Uwierz mi…
- Oni zniszczą mi życie! Wszyscy się dowiedzieli kim byłam
od momentu kiedy was poznałam! Wszyscy już wiedzą, że zostałam wykorzystana, że
to najprawdopodobniej Mike mnie tak urządził, nie mówiąc już o tym jak pod
koniec artykułu dowiedziałam się, że Jessica pomagała mi przetrwać te dołujące
dni, udając moją przyjaciółkę – Zrobiła przerwę i złapała za stojącą szklankę.
Obróciła ją w dłoniach kilkakrotnie i po chwili z całej siły rzuciła nią o
podłogę. Bennington widząc jej złość objął ją w pasie, a ta wyrywając się
wrzasnęła na cały głos.
- I co ty wyprawiasz?! – Krzyknął doprowadzając ją do
porządku. Rzucił ją na kanapę i spojrzał w jej wystraszone oczy. Nie wiedząc co
ma na myśli uniknęła jego wkurzonego, lecz zatroskanego wzroku i poczuła jego
rękę na policzku. Delikatnie ją objął chcąc tym samym uspokoić kobietę.
- Najpierw mną rzucasz, a potem mnie dotykasz! – Powiedziała
i odepchnęła jego dłoń.
Bennington nerwowo spojrzał na kobietę, która chciała wstać
z sofy, lecz po raz kolejny on jej to uniemożliwił. - Puszczaj mnie! –
Krzyknęła do niego i zaczęła wyrywać się z jego objęć.
- Nigdzie nie pójdziesz, zostaniesz tu do czasu gdy się
uspokoisz! – Krzyknął na nią, choć wiedział, że nie powinien. Ta spojrzała na
niego bezsilnie i wybuchła po raz kolejny płaczem – Mam już tego wszystkiego
dość… Dość! – Wrzasnęła po raz kolejny i położyła się na kanapie. Widząc przed
sobą tylko oparcie zamknęła oczy i uroniła słoną łzę, która automatycznie
spadła na jasny koc. Nie czując już zupełnie nic przyglądała się abstrakcyjnym
wzorom, które zostały stworzone z inicjatywy zbierających się łez i światła.
Wiedząc, że za nią siedzi Chester postanowiła pozostać w ciszy. Każde
niewypowiedziane słowo dusiło ją w gardle, a nacisk jaki kierowało w stronę ust
wywierało u niej coraz większą presję. Wiedząc, że od tego czasu jej życie nabierze
zupełnie innego kierunku uległa namowom swojego ciała i bezwładnie położyła swe
dłonie na miękkim materacu. Jedna z nich jednak po jakimś czasie skierowała się
w górę i częściowo zasłoniła oczy z których leciały małe, zimne łzy
bezsilności. Jej powieki odmówiły posłuszeństwa, choć obiecały jej, że zamkną
się dopiero po wchodzie księżyca. Delikatnie otuliły mokre oczy, wypuszczając
jeszcze ostatnią słoną kroplę żalu i wtargnęły do jej umysłu. Kręcąc się po
zakątkach swoich uczuć próbowała je jakoś posortować, lecz podstępne demony
rozchwytywały je i plątały na wszystkie strony. To dlatego nie potrafiła
oddzielić fikcji od rzeczywistości. Nie widząc już pozytywnej strony swojego
„Ja” zacisnęła usta.
- Wiesz, że damy radę prawda? – Spytał podnosząc ją lekko na
duchu – Pamiętaj, jestem z tobą i jeśli będzie ci się działa krzywda przez
jakiś kretynów, ja się z nimi rozprawię.
Kobieta nie odwróciła się w jego stronę tylko przetarła oczy
i ponownie je zamknęła. Delektując się smakiem słonych łez oblizała wargi i
nagle poczuła delikatny dotyk kogoś jej bliskiego. Chester przejechał po jej
czole próbując doprowadzić kobietę do
porządku.
- Nie mam pojęcia skąd Jessica wpadła na pomysł oczernienia
cię i przedstawienia w świetle nieporadnej kretynki – Zatrzymał się sprostował
– Będzie wrabiała w to Mike’a jak się da, nawet kosztem Ciebie. Przecież
udzieliła wywiadu o tobie, ale wplotła też dużo jego, więc zrobiła to co miała
na celu. Niszczenie osób, których nienawidzi. Teraz gdy media się o tym
dowiedziały o co naprawdę chodzi w tej całej sprawie, będą bardziej szukać
sensacji. Być może nie ty, ale to Mike ma bardziej przewalone.
- Wszystko wyszło na jaw, wszystko to co chciałam ukryć… -
odezwała się bezsilnie. Głośno wypuściła powietrze z ust i w tej samej chwili
lekko odwróciła się w jego stronę, tak by zobaczyć jego twarz – Wszyscy już
nawet wiedzą, że jesteśmy parą…
- I tak by to wyszło na jaw – Uśmiechnął się choć nie tego
wymagała sytuacja i złapał za jej dłoń – Musimy tylko teraz bardziej uważać –
Ostrzegł ją i wplótł swoje ręce w jej włosy.
***
Chester stanął przed wielkim pomieszczeniem. Gołe ściany
zabetonowanego pokoju zaczęły coraz bardziej go przerażać, choć kiedyś sam był
przyzwyczajony do takiego widoku. Skrzyżował swoje ręce i oparł się o stojący
obok stolik. W pewnym momencie ktoś zakłócił jego spokój i do pomieszczenia
weszła dobrze znana mu osoba.
- Mamy kilka minut.
- Kiedyś ty mnie tu odwiedzałeś – Zauważył siadając na
postawionym obok krześle.
- Czasem role się odwracają – powiedział Shinoda i położył
ręce na drewnianym blacie. Przyglądnął się bliżej przyjacielowi i widząc strach
w jego oczach miał coś spytać, lecz ten go uprzedził.
- Dajesz sobie radę?
Chcąc w tej chwili uniknąć odpowiedzi wzruszył ramionami, bo
tak naprawdę nie wiedział co czuje wewnątrz. Pustym wzrokiem popatrzył w głąb
pomieszczenia. Wymęczony ciągłym czekaniem i ciszą leniwie przymrużył oczy, ale
po chwili zrezygnował z tego czynu.
- Nie jest najlepiej – Zaczął wreszcie Bennington.
- Przecież wiesz, że to nie ja! – krzyknął wkurzony.
- Mike, czy ja powiedziałem, że ci nie wierzę? – Zapytał
zdenerwowany – Ja jestem pewny tego, że jesteś niewinny, ale media już nie.
- Napisały już coś o mnie? – Spytał choć spodziewał się
takiego obrotu sprawy – Cholera jasna! – W tej chwili walnął ręką o stół.
- To była Jessica.
- Jak to? – Przerażenie w oczach sparaliżowało siedzącego
naprzeciw mężczyznę. Nie chcąc denerwować przyjaciela odwrócił swój wzrok w
zupełnie inną stronę i zaczął mówić uproszczonym ciągiem zdarzeń – Wydała kim
jest Emily, udzieliła wywiadu o całej sprawie, głównie chodziło o to by z
przekonaniem zrobić z ciebie oskarżonego. Dolała oliwy do ognia. Wznieciła
iskrę, teraz to wszystko pójdzie z dymem jak nic się nie wyjaśni jak trzeba.
Ona kłamie jak z nut, a wszyscy wokół jej wierzą!
- Skąd wiesz? – Spytał nagle.
- Wzrok ludzi, ciągłe pytania reporterów… - Tu zrobił
przerwę by wziąć głęboki oddech i z wielkim bólem dokończył – A dzisiaj się dowiedziałem,
że nasza płyta stoi pod znakiem zapytania.
- Zginę w pierdlu – Podsumował.
- To nie koniec świata, przecież wiele osób jest za tobą.
- Co dokładnie napisała? – Spytał nagle odbiegając od
tematu. Nie słysząc żadnej odpowiedzi z jego strony wstał i ponownie zapytał o
notkę w gazecie. Bennington poddając się jemu woli odrzekł:
- Jesteś winny w tej całej sprawie, zgwałciłeś Emily i ją.
Oskarża cię o usunięcie dziecka i pobicie. Napisali jeszcze, że nie byłeś
lojalny i że jesteś skończonym kretynem. Uważa, że cała wina jest twoja, choć i
tak zatuszowała swoje wypowiedzi, bo głównie skoncentrowała się na osobie
Emily, ale ja znam takie sztuczki. Nie miała na myśli jej, jak ciebie. Ta
kobieta cię wykończy!
- Wiem! – Krzyknął – Wiem. Już to zrobiła. Co z płytą, co z
fanami, co ze mną? – Wstał ponownie z miejsca i podszedł do okna. Widząc
nienaganną pogodę, odwrócił wzrok i spojrzał na przyjaciela – Większość osób
uwierzyła, że jestem winny, a ja siedzę i nie wiem co zrobić ze swoim życiem.
Mężczyzna wpatrywał się tak w niego przez pewien czas po
czym także wstał i objął go lekko ramieniem.
- Wyciągnę cię stąd – powiedział, a Shinoda mimowolnie się
uśmiechnął. Stanął po raz kolejny przed nim i widząc w jego oczach malutką
nutkę nadziei obrzucił go wdzięcznym wzrokiem i zniknął za drzwiami.
***
Czując na sobie wzrok każdego przechodnia przełknęła głośno
ślinę i skręciła w następną uliczkę. Czując jak nogi odmawiają jej
posłuszeństwa oparła się o stojące drzewo i spojrzała na telefon. Zaciekawiona
wiadomościami, jakie były tam zawarte odblokowała go i zamarła.
5 nieodebranych połączeń od Ian’a.
To było nieuniknione. Dowiedział się.
Ta świadomość przerażała ją od środka. Dopiero teraz
odżywały w niej prawdziwe cząstki, stanęła przed samą sobą. Wiedząc, że ukrywanie
tego nie ma żadnego sensu oparła się o pień i skierowała swoje myśli w kierunku
swojej przyszłości. Przeplatała się ona z przeszłością, tworząc przerażającą
teraźniejszość, której nie mogła przeskoczyć. Czując kompletne rozbicie
zaczerpnęła powietrza i drżącymi rękami dotknęła za swoją kieszeń, wydobywając
z niej po raz kolejny telefon. Sprawdziła, która jest godzina i nagle usłyszała
nieznany głos.
- Jak tam rozprawa? – Nieznajomy mężczyzna w brązowej kurtce
przysłaniał lekko swoją twarz, nie wiadomo z jakich powodów. Nie widziała tego
dokładnie, ale miała wrażenie, że uśmiechał się do niej zadziornie i w każdej
chwili mógł posunąć się za daleko.
- Przepraszam, nie odpowiadam na takie pytania. Zajmijcie
się swoim życiem – Krzyknęła do niego i odeszła od wielkiego drzewa. Z kamienną
twarzą zrobiła kilka kroków naprzeciw siebie, a nieznajomy widząc jej zamiary
przybliżył się do niej i zablokował ucieczkę.
- Ale dlaczego złotko tak się denerwujesz? – Spytał
kokieteryjnie i złapał za jej ramię. Czując przenikający ból w okolicy łokcia
cicho jęknęła. Nie widząc drogi jaką kreśliła nogami krzyknęła po raz kolejny,
lecz żadna z osób nie zwróciła na nią uwagi. Widząc po chwili zaniedbaną
okolicę w której się znajdowała, przeszedł ją strach.
- Zostaw mnie! – Wrzasnęła i po raz kolejny się wyrwała.
- Muszę ci coś powiedzieć… - Zaczął z uśmiechem na ustach –
Ale obiecasz, że nikomu nie powiesz?
Emily nie wiedząc co mężczyzna ma na myśli przytaknęła, bo
strach zaczął paraliżować jej wszystkie zakątki ciała. Tak nagle znalazła się na
zapuszczonej uliczce, przy nieznanym mężczyźnie, który łudząco jej kogoś
przypominał. Tylko nie wiedziała kogo.
- Grzeczna dziewczynka – Powiedział do niej z udawaną
czułością. Kobieta nie wiedząc co tak naprawdę nieznajomy ma na myśli odsunęła
się krok do tyłu i popatrzyła na niego swoimi przestraszonymi oczami.
- Nie znamy się! – Stwierdziła kobieta z przerażeniem w
oczach.
- Jeszcze – Zaśmiał się po raz kolejny i nie odsłaniając
swojej twarzy popatrzył na nią zadziornie – Mam nadzieje, że jednak zostaniemy
przyjaciółmi.
- Nie rozumiem – Przerwała mu – Kim pan jest?
- Pan? Mówmy sobie na „Ty”.
Kobieta przełknęła nerwowo ślinę i oparła się o zimny mur.
Spojrzała na swoje paznokcie i mocno ścisnęła swoje dłonie
- Jak było w sądzie? – Spytał po raz kolejny i wyjął z
kieszeni jakieś papiery. Emily zaciekawiona ich zawartością delikatnie się
przybliżyła i podniosła głowę do góry, lecz gdy nieznajomy to zobaczył schował
je po raz kolejny obdarzając kobietę niewidzialnym uśmiechem – Musisz być
bardzo dzielna…
- Kim jesteś? Kimś z gazety, telewizji? Czego chcesz?! –
Spytała nerwowo.
- Twojego zrozumienia, słoneczko – Kobieta zaskoczona tą
odpowiedzią zamknęła oczy i z nadzieją, że za chwilę to się skończy powtarzała
w myśli, że to tylko jej wyimaginowana wizja.
- Nie jesteśmy na „Ty” – powiedziała zdenerwowana. Poprawiła
swój kosmyk włosów, który nachodził na jej oczy i spojrzała w jego ciemne oczy.
- Ja cię znam. Jesteś Emily, zaradna lecz często załamująca
się kobieta, straciłaś rodziców w wypadku, zostałaś wykorzystana, chodzisz ze
sławną gwiazdą rocka. Ponadto często gasisz światło po północy, lubisz tworzyć
wspaniałe obrazy, których i tak nie rozumiem, a twoim uzależnieniem było kiedyś
samookaleczanie…
Kobieta zrobiła szerokie oczy. Drżącymi rękoma złapała za
ścianę i uświadamiając sobie prawdziwość jego słów nerwowo spojrzała przed
siebie. Czując ciarki na swoich rękach, ścisnęła swoje usta. Wszystko wokół
zaczęło dziwnie wirować. Przez chwilę tkwiła w niezdefiniowanym transie swoich
myśli, lecz po chwili zabrała głos.
- Kim jesteś?! – Spytała.
- Nadal twierdzisz, że nie mogę mówić ci po imieniu? Wiem o
tobie wiele… - Uśmiechnął się po raz kolejny – Chyba mam prawo odzywać się do
ciebie nieco inaczej.
- Skąd to wiesz?! – Krzyknęła do niego po raz kolejny i
odsunęła się od wielkiego muru. Z wielką ochotą wybuchnięcia płaczem odsunęła
się od jego osoby, lecz on nie zakończył tego tematu tak szybko.
- Faktycznie, może jesteś w szoku. Następnym razem jak się
spotkamy będzie przyjemniej – Złapał za jej dłoń i dodał – Obiecuję.
Emily widząc jego stanowczość w głosie wyrwała dłoń z jego
palców i udała się w stronę uliczki. Nie wiedząc co tak naprawdę tu się do
końca wydarzyło, spojrzała po raz ostatni w tył i popatrzyła na wysokiego
mężczyznę.
- Jakby co nazywaj mnie Tod*! – Krzyknął opierając się jedną
ręką o mur – Miłego dnia!
Emily zahipnotyzowana odeszła w drugą uliczkę i nadal
zszokowana oparła się o mur i spojrzała w niebo. Ciemne chmury przesłoniły
częściowo słońce, tak samo jak to zdarzenie zaćmiło jej teraźniejsze patrzenie
na świat. Nie wiedząc co zrobić z oporem hamowała łzy. Nie ma pojęcia skąd zna
tego człowieka, albo w ogóle go nie zna.
Skołowana własnymi myślami pognała do domu i drżącymi rękami
wysłała Chesterowi wiadomość, w której zawarta była propozycja spotkania późnym
wieczorem.
***
Mężczyzna wolno otworzył drzwi do nie swojego domu.
Popatrzył przed siebie i widząc jak rozściela się przed nim duży przedsionek
przetarł leniwie oczy. Wszedł do salonu, gdzie jak można było się spodziewać
panował niemały bałagan. Twierdząc, że sprzątanie to nie robota dla niego
przeszedł po rozwalonych notatkach i podszedł pod szafkę z jego zapiskami.
Wiedząc, że jakakolwiek zdrada o tym, że tu był może skończyć się dobrą
kłótnią, starał się zostawiać rzeczy w takim porządku jaki zastał. Otworzył
pierwszą szufladę i położył na szklanym stoliku. W tej chwili zaczął
przeszukiwać ich zawartość. Wiedząc, że jego bezsensowny plan zdobycia
jakichkolwiek informacji, które skompromitowały by Jessicę, nie powiedzie się
tak szybko, nadal je oglądał z każdej strony. Może było to tylko dla sumienia?
Zresztą to i tak by nie pomogło. Sumienie by miał naprawione pod względem
szukania informacji, a z drugiej strony zniszczone pod względem gdzie ich
szukał. Wiele razy spotkał się z niezadowoleniem Shinody, wtedy gdy chciał coś
znaleźć w jego rzeczach. Pierwszą zasadą Mike’a było to, że jeśli coś należy do
niego to coś jest jego i nikt nie ma prawa tego ruszać.
Nie znajdując tam zupełnie nic odłożył szufladę na swoje wcześniejsze
miejsce i zabrał się za drugą. Znowu to samo. Znalazł tylko rozmaite papiery
zespołu, rachunki, teksty piosenek i rysunki. Ponadto kilka razy natknął się na
gumy do żucia, które była złożone w charakterystyczną kulkę oraz zużyte
długopisy i różne zdjęcia. Nic nowego.
Zrezygnowany podszedł do następnej z nich i z wielką
zawziętością ją otworzył.
Nagle coś usłyszał.
Ciche pukanie w drzwi sparaliżowało jego dłonie, które w
chwili jego usłyszenia trzymał na rogach szafki. Nie wiedząc co zrobić zostawił
niezbadany przedmiot i podszedł bliżej. Stukot nie ustawał. Przez chwilę
zastanowił się czy to być może Mike, jednak po chwili uświadomił sobie, że
nawet taki nieogarnięty człowiek nie pukałby do swojego domu. Podszedł bliżej i
położył dłoń na drewnianych drzwiach.
- Mike, jesteś tam? – Spytała tajemnicza osoba. Bennington
jednak po głosie mógł rozpoznać do kogo ten głos należy. Kobieta.
Nagle ustała cisza. Pukanie w drzwi ustało, a sam zdziwiony
takim przebiegiem sytuacji usiadł na stojącej półce i czekał na kolejny odzew
tajemniczej nieznajomej.
- Widziałam kogoś w oknie, Mike wiem, że to ty. Chcę pogadać,
nic więcej – Oznajmiła po chwili – Byłam tu wczoraj, ale nie otworzyłeś mi,
słyszałam te plotki, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć.
Nagle Chester spróbował zaryzykować. Podszedł pod nie
ponownie i spytał:
- Byłaś tu wczoraj?
Kobieta skołowana jego nagłą zmianą głosu zrobiła dziwną
minę, lecz nie poddała się. Stwierdziła, że to być może akustyka pomieszczenia
robi z nim takie sztuczki.
- Tak i dzisiaj też jestem. Otwórz mi – odpowiedziała po
chwili mężczyźnie.
Ten uśmiechnął się pod nosem i nadal grając swojego
przyjaciela zapytał po raz kolejny.
- Każdy mnie uznaje za winnego… - Zaczął – Nie uważasz, że
mógłbym ci coś zrobić?
Nieznajoma stanęła przed drzwiami i z jeszcze bardziej
zaskoczoną miną odpowiedziała:
- Nie. Nie byłbyś do czegoś takiego zdolny. Jestem pewna, że
to plotki. Sam przecież wypłakiwałeś się na moim ramieniu, że straciłeś to
dziecko.
Chester uśmiechnął się pod nosem po raz kolejny i zaryzykował
otworzyć drzwi. Lekko przejechał swoimi dłońmi po klamce i pociągnął ją na dół.
W tej chwili stał już przed osobą z którą wymieniał krótkie,
lecz dosadne zdania. Rudowłosa zrobiła przestraszone oczy i z wielką ochotą ucieczki
zrobiła krok do tyłu.
- Poczekaj – zaczął Chester – Wejdź.
- Oszukałeś mnie! – Krzyknęła i zeszła ze schodów – Zabawnie
było, prawda? Uśmiałam się jak nigdy!
- Możesz mnie posłuchać? – Spytał i oparł się o drzwi.
Popatrzył na jej oczy i wzrokiem uświadomił jej, że to nie miało mieć za
zadanie skompromitowanie jej. Zdenerwowana kobieta przystanęła na chwilę –
Dziękuję – Kiwnął jej głową i wskazał ręką drogę do domu – Wejdź, proszę.
- Masz dla mnie więcej takich niespodzianek? – Spytała
wkurzona i odwróciła się na pięcie.
- To nie chodzi o mnie tylko o Mike’a – Powiedział nagle i
zobaczył jak kobieta, która przed chwilą zeszła z podestu odwraca swoją głowę.
Ogarnęła swoje włosy do tyłu i spojrzała na jego twarz.
- Co z nim?
- Jak na razie nic – Zaczął – Policja nie daje za wygraną,
zeznania poszły w obieg. Słyszałaś pewnie o tym artykule, o tym wszystkim. Nie
mogę nic więcej się dowiedzieć, siedzę w jego domu by znaleźć jakąkolwiek
rzecz, alibi która by go usprawiedliwiała, lecz to jest niemożliwe.
Przeliczyłem się ze swoimi możliwościami – Oznajmił i głośno westchnął.
Podszedł do niej i złapał delikatnie za jej skórzaną kurtkę – Wejdź.
Kobieta kiwnęła głową i posłuchała mężczyzny. Przekroczyła
próg jego domu i po chwili znalazła się w salonie. Oceniła wzrokiem całą zaistniałą
tu sytuację i przekręciła kilkakrotnie głową.
- Nie będzie zadowolony, wiem, ale robię to dla jego dobra –
uprzedził jej wywody i zaczął sprzątać rozrzucone papiery. Po chwili jednak
popatrzył na kobietę i z uśmiechem na ustach stwierdził – Możesz się ze mnie
śmiać, ale nie pamiętam twojego imienia. Możesz mi je przypomnieć? – Spytał po
chwili.
- Lisa – Odwzajemniła uśmiech i złapała za leżącą obok
kartkę. Rzuciła na nią okiem i tak jak resztę papierów schowała do szuflady.
- Chester – Zaśmiał się i podszedł do dziewczyny - Musisz
bardzo lubić Mike’a, jeśli go nie zostawiłaś po takim zdarzeniu – stwierdził.
- Po prostu wiem, że to nie on – Odpowiedziała mu i usiadła
na kanapie.
- A skąd? Może to on kłamać, a reszta chce cię przed nim
uchronić.
- Kieruję się sercem i rozumem, nie parszywymi plotkami –
spojrzała na jego zaskoczoną twarz i dokończyła – Taka mała różnica pomiędzy
mną z resztą ludzi.
**
Brunetka weszła na podwórze i zatrzasnęła swoją starą
furtkę. Po chwili wyjęła kluczyk ze swojej kieszeni i z obawą, że ten typ może
nadal ją obserwować postanowiła pospieszyć się z otwarciem tych drzwi. Jednak
jej zdenerwowane ręce nie pozwoliły na to, kołysały się na wszystkie strony,
dzięki czemu włożenie klucza był wręcz niemożliwe. Zdenerwowana, a zarazem
przerażona tym faktem schyliła się by odetchnąć i na jej drodze pojawiła się
jedna niepozorna koperta, którą już chyba widziała. Złapała dłońmi za usta i z
wielką ochotą krzyku wzięła go do ręki. Nie czekając ani chwili dłużej zaczęła
szarpać się z drzwiami i po pewnym czasie dała radę je otworzyć. Weszła do
pomieszczenia i rzuciła kurtkę na stojące obok krzesło. Usiadła na drugim i
otwarła ją.
Historia się powtórzyła.
Na rysunku widniało drzewo.
Na drzewie wisiała lina.
Na linie zawieszona była nieznana jej postać.
I cyfry.
Krzyknęła.
Nie wiedząc co robić rzuciła kopertą w głąb pomieszczenia i
złapała za kurtkę. Przysłoniła nią swoją twarz i poczuła jak łzy zaczęły
spływać po jej zimnych policzkach. Gorące jak ogień słone krople spływały po
jej twarzy rozgrzewając ją i paląc od wewnątrz. Wstała i z całej siły walnęła o
kanapę. Nie wiedząc co robić popatrzyła na telefon i uświadamiając sobie, że i
tak wcześniej umówiła się z Chesterem położyła go na podłodze.
Wrzasnęła po raz kolejny z bezsilności.
Czując jak po jej gardle zaczęły chodzić niewidzialne mrówki
przełknęła głośno ślinę i sama położyła się na dywanie. Zamknęła oczy i wyczerpana
dzisiejszym dniem spojrzała na swoje kolana. Nie wiedząc o co tak naprawdę może
chodzić zakryła twarz swoimi dłońmi i ponownie zalała się łzami.
***
Muzyk włączył telewizor i zerknął na swój telefon, który
leżał tu od samego rana. Odczytał z niego wiadomość od Emily, którą dostał
kilka godzin temu i odłożył komórkę na miejsce. Podrapał się po głowie i
założył czarną koszulkę. Nie słysząc nic prócz szmerów, które dobiegały z
programu telewizyjnego usiadł na kanapie i spojrzał w okno. Na dworze zaczęło
robić się ciemno, a ptaki zacichły. Układały się do snu. Myśląc o latających
stworzeniach sam uświadomił sobie jak sen jest mu teraz bardzo potrzebny. Nie
spał dobrze od kilku dni, był rozbity, myślał całe noce lub pod wpływem
wymuszonej weny próbował coś stworzyć, coś co pomogłoby mu to wszystko
przetrwać. Nigdy nie pisał tekstów piosenek na siłę, nigdy nie miał w planach
tego by usiąść i po prostu pisać na zarzucony mu temat. To musiało być coś
głębokiego, coś co pochodziło z jego serca.
Wstał i szybkim ruchem podbiegł do szafki, z której wydobył
swój czarny długopis. Podekscytowany swoją przybyłą weną złapał za leżącą obok
kartkę i przejechał tuszem po białym papierze.
Nagle coś przerwało jego działania. Pukanie do drzwi
zakłóciło jego zamiary. Będąc niemal pewny, że to Emily przyszła wcześniej
podbiegł do drzwi i otworzył je szybkim ruchem.
To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
- Co ty tu robisz? – Spytał zaskoczony, nie kontrolując
swoich słów.
- Chester! – Wrzasnęła, a kobieta niemal natychmiast
zarzuciła swoje ramiona na jego plecy. Przycisnęła jego ciało do swojego i tak
wtulona została do momentu gdy Bennington odsunął ją od siebie. Popatrzył
zszokowanymi oczami i nie wiedząc co zrobić pół śmiechem odrzekł:
- Jak to się stało, że ty…?
- Wytłumaczę ci to – Odpowiedziała mu i popatrzyła na niego.
Na twarzy malował się ból i tęsknota, a jej ręce złapały za otworzone drzwi.
- Marlene, dlaczego przyjechałaś? Coś się stało? – Spytał po
chwili gdy oboje znajdowali się wewnątrz. Kobieta odłożyła w kącie swoje buty i
stanęła naprzeciw niego.
- Słyszałam o Mike’u – Zaczęła.
- Tylko dlatego przyjechałaś? – Spytał zszokowany.
- Tylko? – Spytała zdziwiona – Myślałam że Mike jest warty coś
więcej niż zwykłe „tylko”. – Zarzuciła mu.
- Sama wiesz, że nic nie zrobisz w tej sprawie.
- Czyli to prawda? – Kobieta lekko ogarnęła swoje włosy i
weszła do salonu. Widząc włączony telewizor skrzywiła się, lecz nie zważając na
niego większej uwagi znowu popatrzyła w oczy Chestera – Słyszałam o tym. Doszły
mnie słuchy i redakcja… - Tu przerwała.
Bennington popatrzył na nią z wielkim szokiem. Przeszył
wzrokiem jej przestraszoną twarz i z wielką chęcią zadania pytania otworzył
usta, nawet udało mu się wydobyć jakąś literkę, słowo, lecz kobieta go
uprzedziła.
- Chciałeś wiedzieć to proszę – Zaczęła zdenerwowana –
Redakcja dowiedziała się o tym incydencie kilka dni temu. Była taka
podekscytowana, bo mieliśmy jako pierwsi napisać o tym artykuł, ale oczywiście
trzeba było zebrać więcej informacji – Tu się zatrzymała i usiadła na rogu
kanapy – Wszyscy wiedzieli, że znam was osobiście…
- Przyszłaś tu tylko by wydobyć informacje o całym
zamieszaniu? – Spytał zaskoczony i usiadł na krześle.
- Chester, posłuchaj mnie… - Jej błagalny ton przedostał się
do każdego zakątku jego umysłu. Przerażony jej zachowaniem wstał i wskazał na
drzwi – Daj mi to wytłumaczyć, a nie mnie wyganiasz!
- Marlene wyjdź – Powiedział przez zęby – Mam tego
wszystkiego po dziurki w nosie, a ty jeszcze przychodzisz i mówisz mi, że masz
wyciągnąć informacje na temat rozprawy.
- Możesz mnie wysłuchać? – Krzyknęła i bezsilnie oparła się
o swoje dłonie – Kazali mi wyciągnąć te informacje. Wiesz, albo nie wiesz, ale
ja od pewnego czasu mam z nimi przerąbane. Podpadłam im kilka razy, a to była
moja ostatnia szansa na odbudowanie posady.
- Proszę, korzystaj z niej – Wtrącił się w jej monolog, lecz
kobieta nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.
- Stwierdzili, że jeśli was znam będzie mi łatwiej wyciągnąć
informacje i zrobię tym artykułem furorę. Takie zdarzenie raczej często się nie
zdarza, przy moich wcześniejszych wywodach byłaby to perełka. Więc zagrozili
mi. Albo napiszę ten artykuł, albo się ze mną rozprawią.
- Co chcesz wiedzieć? – Spytał się coraz bardziej wkurzony.
Skrzyżował swoje ręce i popatrzył na jej rozbitą twarz.
- Chester oni mnie wywalili! – Krzyknęła – Wykopali mnie z
roboty, bo odmówiłam – Powiedziała i oparła się o kanapę. Zahipnotyzowana spojrzała
na jego obrazy na ścianie, które z każdą chwilą przybliżały się do niej
bardziej.
- Zrezygnowałaś? – Spytał zdziwiony.
- A co miałam zrobić? – Zapytała teoretycznie i spuściła
głowę na dół – Iść i tak po prostu nadać na swoich przyjaciół?
Chester zwrócił swój wzrok ku kobiecie. Popatrzył na nią z
lekkim uśmiechem i cicho powiedział:
- Dziękuję.
Marlene także odwróciła swój wzrok i wstała z kanapy.
Przeszła po jego pomieszczeniu i zaczęła oglądać jego leżące wokół rzeczy.
Zdjęcia, obrazy, czasopisma.
- Masz gdzie mieszkać czy przyjechałaś na gapę? – Spytał po
chwili widząc jak zaciekawiona kobieta przechadza się po jego mieszkaniu.
- Tak naprawdę przyjechałam tu, bo w Paryżu nie mam już
szansy na jakąkolwiek pracę, zresztą tam i tak wszystko mi się waliło. A na
starych śmieciach mogę coś ugrać. Co do twojego pytania to znajdę sobie coś –
odpowiedziała i zobaczyła jak jego dłoń dotyka jej ręki.
- Czyli nie masz nic w zanadrzu? – Spytał po raz kolejny.
- Nie mam, ale będę miała – Zaśmiała się i odciągnęła swoją
dłoń. Przejechała nią po zakurzonej szafce i uśmiechnęła się w duchu, że
mężczyzna niczego się nie nauczył przez te lata.
- Zostajesz u mnie – Zakomunikował jej.
- Powaliło cię – Odparła i wyśmiała go po raz kolejny.
- Nie, nie powaliło – odpowiedział jej szczerze i złapał za
telefon – Przynajmniej na tę noc, nie mogę cię wyrzucić za drzwi jak nie masz
gdzie mieszkać.
- Jeśli nie byłoby kłopotu – powiedziała z uśmiechem kobieta
i usiadła na kanapie. Dotknęła lekko po jej powierzchni i czując przyjemne
uczucie oparła się o nią całkowicie. Chester w tej chwili stał z telefonem w
dłoni, lecz po chwili go odłożył. Marlene zaciekawiona jego zachowaniem
spojrzała na niego pytająco, a ten wzruszył ramionami. Przecież nie powie jej,
że przed chwilą odwołał spotkanie z ukochaną z powodu jej nieoczekiwanego
przyjazdu.
*Tod – niem. Śmierć
Witam :)
Wróciłam po raz kolejny i chciałabym coś napisać.
Dedykuję ten post Bennodzie, mojej stałej czytelniczce. Ten rozdział jest twój, dlatego, że próbowałam dostosować się do twoich uwag we wcześniejszym komentarzu czyli: Usunęłam trudne zdania, postarałam się z interpunkcją itp. Nie bij jak coś przeoczyłam przez przypadek. Tak naprawdę nie wiem czy on Ci się spodobał czy nie, ale twój O-S naprawdę podszedł mi do gustu. Jeszcze raz za niego dziękuję, jeden z najlepszych prezentów urodzinowych :) Jeszcze nigdy takiego nie dostałam.
No i to chyba tyle co miałam do napisania.
Pozdrawiam was i bardzo dziękuję, że jesteście tu ze mną, gdyby nie wy nie byłoby tego opowiadania. A to już jest 40. rozdział. Niesamowite!
Zdjęcie nieprzypadkowe, albowiem dzisiaj ma urodziny nasz Chester.
Sto lat staruszku! :)