Macie rozdział drugi. Nie jestem do niego zbytnio przekonana, ale...
_____________________________________________________________________
-Przepraszam za ten bałagan. Nie miałem czasu rano
posprzątać… - oznajmił dziewczynie Mike gdy weszli do jego domu.
- Już się tak nie tłumacz. Nie jest tak źle, znam wielu
innych chłopaków i uwierz mi. Ten „bałagan” w porównaniu do ich bałaganu to nic –
Powiedziała z uśmiechem Emily.
- Rozgość się, a ja przyniosę jakiś plaster i wodę
utlenioną. Zrobić Ci herbaty, kawy…?
- Może napije się herbaty.
- Już się robi – Po wypowiedzeniu tych słów Shinoda udał się
do swojego pokoju po apteczkę. W tym samym czasie Emily tkwiła w salonie
chłopaka. Czekając na niego postanowiła rozglądnąć się po wnętrzu. Wstała i
podeszła do jednej z półek na której zauważyła kilka kartek papieru. Nie
powinna ich ruszać, ale to było silniejsze od niej. Z natury zawsze była bardzo
ciekawą osobą. Wzięła kilka kartek papieru do ręki i zaczęła oglądać. Były na
niej dziwne szkice. Dziwne, ale Emily się spodobały. Ona lubiła rzeczy których
irracjonalnie nie dało się wytłumaczyć. Narysowane były na nich ludzie,
niepodobne do ludzi. Pod spodem zawsze widniał jakiś tekst. Tekst piosenki,
cytat? Sama nie wiedziała co to oznaczało. Nagle usłyszała kroki zbliżającego
się chłopaka. Szybko odłożyła na półkę to co do niej nie należało i poszła w
stronę fotela, udając że spędziła dokładnie tam kilka minut.
- Mam! Znalazłem. A teraz usiądź, nakleję Ci ten plaster –
Oznajmił Mike schodząc ze schodów.
- Mike, nie trzeba. Sama się opatrzę… - Odparła nieśmiało.
Mike stanął przed dziewczyną i odkręcił butelkę wody utlenionej.
- Pochyl się trochę do tyłu – powiedział Mike Emily – O tak,
teraz jest dobrze. Po tych słowach kilka kropel wody znalazło się na czole
dziewczyny. Dziewczyna czując ją na swojej ranie cicho jęknęła z bólu. Mike
popatrzył się na nią i cicho się zaśmiał.
- Ej to wcale nie jest śmieszne! Chcesz być na moim miejscu?
– zapytała dziewczyna podnosząc swoje kąciki ust w sposób niewyobrażalny.
Shinoda nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się jeszcze raz i
po chwili złapał za leżący obok plaster.
- A teraz się nie ruszaj, chyba że chcesz mieć ten plaster
przyklejony krzywo – Oznajmił dziewczynie po czym położył delikatnie plaster na
jej czole. Dopiero wtedy zwrócił uwagę
na piwne, wręcz nawet czarne oczy dziewczyny. Spoglądały na niego rozbawione
całym zajściem tej sytuacji. Emily nie należała do osób brzydkich. Wręcz
przeciwnie. Jej długie kasztanowe włosy świetnie komponowały się z intensywnym
kolorem oczu. Nos miała zgrabny, nie był on za duży, ani za mały. Tak samo jak
jej czerwone usta. W tym samym czasie z transu wytrącił Shinodę dzwonek do
drzwi.
- No szlag! Z nikim się dzisiaj nie umawiałem. – oznajmił
wkurzony. – Poczekaj tu na mnie chwilę.
Mike odciągnął swój wzrok od dziewczyny i udał się do drzwi
wejściowych. Nawet nie musiał ich otwierać, jego przyjaciel wyręczył się za
niego.
- No cześć stary. Słyszałem że
masz jakiegoś doła czy coś. – Powiedział Chester.
- Ja? Zdaje Ci się. Wchodź .
Razem z Chesterem udał się do
salonu w którym siedziała dziewczyna.
- Ohoho! To Mike zrywa się z
próby bo niby ma focha i nienawidzi całego świata, a tu proszę. Dziewczyny
sprowadza. – Spoglądnął na Mike’a – Tym
razem to kto?
- To może ja się przedstawię
–dziewczyna wstała i podała Chesterowi rękę – Jestem Emily.
- Chester – odwzajemnił uścisk. –
Długo się znacie? – Tym razem zwrócił się z tym pytaniem do przyjaciela.
- Tak naprawdę to poznaliśmy się
dzisiaj, przez przypadek… - ciągnął Mike
- I przez przypadek siedzicie
teraz w najlepsze w twoim salonie, przed domem stoi połamany rower a ona – tu
się na chwilę zatrzymał – znaczy Emily ma roztrzaskane czoło.
- Zderzyliśmy się ze sobą w
parku, zaprosiłem ją do siebie, bo potrzebowała pomocy. Zresztą co Ci się będę
tłumaczył.
- Ale próby zarywasz, obwiniając
o to Brada.- Dalej Chester kłócił się z przyjacielem.
- Słuchaj, jeśli do Ciebie to nie
dociera to że to był nagły wypadek to naprawdę musi być z tobą coś nie tak.
- To może ja już pójdę… -
wtrąciła nieśmiało dziewczyna.
- Nie! – Shinoda wręcz krzyknął.
Ta cała sytuacja go przerastała. Mógł nie otwierać drzwi temu półgłówkowi, nie
miał ochoty na kłótnie.
- Dobra. Nie ma sensu tego
ciągnąć. Przeprosisz chłopaków za swoje fochy i będzie okey. Zrozumiano? –
Zapytał Chester Mike’a
- A oni tu z tobą nie przyszli? –
Spytał
- Nie, oglądają drugą połówkę
meczu, a ja nie mam zamiaru oglądać tego szajsu.
Nastała krótka chwila ciszy.
Emily zdezorientowana całym zajściem tej sytuacji nie wiedziała co ma zrobić.
Jest w nie swoim domu, ponadto jej nowo poznany znajomy kłóci się ze swoim
przyjacielem. W tej chwili nasuwa się jej wiele pytań, lecz najbardziej ciekawa
jest jednego. O jaką próbę im chodzi? Czy Mike gra w jakimś kółku teatralnym?
Ona zawsze chciała być aktorką, ale życie jej nie pozwoliło spełnić tego marzenia.
Pamięta jeszcze jak w dzieciństwie odtwarzała rodzicom wiele scenek z jej
ulubionych bajek. Do dziś śmieje się z tego jak była księżniczką, a jej tata
odgrywał rolę jej podopiecznego. „Dzień dobry panno Emily, czy można prosić
panią do karety, gdyż królewicz już na pannę czeka?”. To były stare dobre czasy
które już nie wrócą…
- Dobra stary, przepraszam Cię.
Cholernie Cię przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć na głos przy wszystkich
a tym bardziej się kłócić. – Emily ocknęła się ze swoich rozmyśleń i skierowała
wzrok na Mike’a który w tej chwili kontynuował swój dialog z Chesterem.
- I to mi się podoba! Dobry Mike
– W tym samym czasie podszedł do niego i poczochrał jego czuprynę. Wyglądało to
na tyle śmiesznie, że dziewczyna widząc to cudem się powstrzymała aby nie
wybuchnąć śmiechem.
- Ej wystarczy! – powiedział –
Ale ty też nie jesteś bez winy. Wparowałeś tu bez uprzedzenia i robisz mi
zadymę w domu o głupie spotkanie.
- Ja bynajmniej mam powody –
zasugerował Shinodzie – A Emily tu siedzi i słucha naszych kłótni…
- Nie, nie przeszkadzajcie sobie.
Są nawet, bardzo interesujące. – uśmiechnęła się
- Chester, napijesz się czegoś? –
Zapytał Mike
- To co zawsze. W tym samym
czasie Mike udał się do kuchni. – Tylko zimne! Z lodówki!- po chwili dodał z
krzykiem.
Po tych słowach nastała
niezręczna cisza. Zależy z którego punktu widzenia ona nastała. Chester do osób
cichych nie należał. Dlatego też pierwszy zabrał głos.
- No, teraz nie ma Mike’a. Od
kiedy się spotykacie?
Dziewczyna zamarła po tych
słowach i po chwili powiedziała:
- Nie spotykamy się. To było
przypadkowe spotkanie.
- Jakoś mi się nie chce wierzyć że
Mike po pierwszym spotkaniu zaprasza dziewczyny do domu. Chyba że to są jakieś
wyjątkowe dziewczyny. – Dziewczyna się uśmiechnęła – Ale ty chyba jesteś
wyjątkiem.
- Ej! – Emily się oburzyła. –
Zawsze taki jesteś, czy tylko teraz zgrywasz takiego cwaniaka, co?
- Jestem cwaniakiem kiedy mi się podoba.
I jeśli chcesz od Mike’a tylko kasy to wiedz że tego nie osiągniesz! Mike nie
jest taki głupi żeby nie wiedzieć kiedy dziewczyna blefuje.
- Że co? – Coraz bardziej
zdezorientowana dziewczyna miała coraz więcej pytań. Co się tutaj dzieje?
- Nie udawaj już. Po prostu ile
było takich przed tobą. Nie mam czasu znowu patrzeć zakochanego, zakręconego a
potem wykorzystanego przyjaciela. Ten wypadek. – zaczął się śmiać – Wy dziewczyny
naprawdę macie coraz śmielsze zagrywki.
- Słuchaj no! – Krzyknęła
oburzona dziewczyna – Nie pozwolę sobie na coś takiego! Nie znasz mnie, nie
oceniaj. Nie wiem o co ci chodzi, jesteś zadufanym w sobie dupkiem i tyle. Co
ja ci takiego zrobiłam? I wiesz co? Myśl sobie co chcesz, ja tu byłam tylko na
chwilę. Żegnam – W tej chwili Emily podniosła się i skierowała swoje ciało w
kierunku drzwi. – A i jakbyś był łaskawy to powiedz swojemu przyjacielowi że
dziękuje za pomoc.
W tej chwili do salonu wszedł
Shinoda z herbatą w ręku i zimnym piwem. Spojrzał na Chestera, a później na
Emily ubierającą buty.
- Idziesz już? Zrobiłem ci
herbatę. – zwrócił się do niej.
- Tak. Dziękuje Ci za pomoc. Nie
chciałam się narzucać i chyba najlepiej było samemu sobie poradzić.
- Odprowadzę cię. – oznajmił.
- Nie dziękuje. Sama trafię.
Jeszcze raz wielkie dzięki.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała
na Shinodę i zamknęła drzwi wejściowe. Nie rozumiała o co chodziło Chesterowi.
Czy on przypadkiem nie jest jakiś chory na głowę, czy nie ma obsesji w stosunku
do Mike albo… Albo jest w nim zakochany? Nie, raczej to ostatnie odpadało, chociaż
po takich typach wszystkiego można było się spodziewać. Chwyciła swój połamany
rower i wyszła na ulicę. Miała już wysunięte jedno spostrzeżenie: Może
rzeczywiście Mike jest jakimś aktorem…
***
Po zatrzaśnięciu się drzwi Mike
podszedł do przyjaciela i wziął do ręki piwo. Otworzył je i upił jeden łyk.
- O czym rozmawialiście jak mnie
nie było? Emily wyszła taka jakby zdenerwowana.
- O niczym takim ważnym. Nie
przejmuj się nią.
- Dlaczego?
- Laski lecą na kasę. To że grasz
w zespole, jeździsz w trasy koncertowe przyciąga je jak magnes. Czasami
chciałbym żeby dziewczyna mnie poznała takim jakim jestem, a nie kasę którą zdobywam.
- Co ty jej powiedziałeś?
- Nic.
- Co jej powiedziałeś? – W ten
chwili Mike zrobił poważną minę.
- To że widać że leci na kasę. Mike,
nie bulwersuj się! Proszę! Przecież ten wypadek to pretekst!
- Boże, ty idioto. Ty we
wszystkim widzisz pretekst. Może trzeba było się najpierw mnie spytać, a nie
samemu wszystko załatwiać?
- Nie będę później patrzył jak
się nad sobą użalasz że straciłeś dziewczynę.
- Moje życie, mój problem. A tak
naprawdę, poznałem pierwszy raz dziewczynę i od razu chce się jej oświadczyć. No
przestań! Jest ktoś inny.
Chester aż z wrażenia wypluł
zawartość piwa w usta na śnieżnobiały dywan.
- Co?!
- Nie znamy się dobrze. Tak na
serio to chyba ja na nią tylko zwracam uwagę. Ona nawet ze mną nie rozmawiała. –
Mike rozłożył nogi na stole i oparł się na kanapie – Kiedyś do niej zagadam. Za
kilka dni gramy koncert to może zwróci na mnie uwagę.
- Na pewno. – Powiedział z ironią
Chester. – Na pewno…