niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział II



 Macie rozdział drugi. Nie jestem do niego zbytnio przekonana, ale...

 _____________________________________________________________________

-Przepraszam za ten bałagan. Nie miałem czasu rano posprzątać… - oznajmił dziewczynie Mike gdy weszli do jego domu.
- Już się tak nie tłumacz. Nie jest tak źle, znam wielu innych chłopaków i uwierz mi. Ten „bałagan” w porównaniu do ich bałaganu to nic – Powiedziała z uśmiechem Emily.
- Rozgość się, a ja przyniosę jakiś plaster i wodę utlenioną. Zrobić Ci herbaty, kawy…?
- Może napije się herbaty.
- Już się robi – Po wypowiedzeniu tych słów Shinoda udał się do swojego pokoju po apteczkę. W tym samym czasie Emily tkwiła w salonie chłopaka. Czekając na niego postanowiła rozglądnąć się po wnętrzu. Wstała i podeszła do jednej z półek na której zauważyła kilka kartek papieru. Nie powinna ich ruszać, ale to było silniejsze od niej. Z natury zawsze była bardzo ciekawą osobą. Wzięła kilka kartek papieru do ręki i zaczęła oglądać. Były na niej dziwne szkice. Dziwne, ale Emily się spodobały. Ona lubiła rzeczy których irracjonalnie nie dało się wytłumaczyć. Narysowane były na nich ludzie, niepodobne do ludzi. Pod spodem zawsze widniał jakiś tekst. Tekst piosenki, cytat? Sama nie wiedziała co to oznaczało. Nagle usłyszała kroki zbliżającego się chłopaka. Szybko odłożyła na półkę to co do niej nie należało i poszła w stronę fotela, udając że spędziła dokładnie tam kilka minut.
- Mam! Znalazłem. A teraz usiądź, nakleję Ci ten plaster – Oznajmił Mike schodząc ze schodów.
- Mike, nie trzeba. Sama się opatrzę… - Odparła nieśmiało.
Mike stanął przed dziewczyną i odkręcił butelkę wody utlenionej.
- Pochyl się trochę do tyłu – powiedział Mike Emily – O tak, teraz jest dobrze. Po tych słowach kilka kropel wody znalazło się na czole dziewczyny. Dziewczyna czując ją na swojej ranie cicho jęknęła z bólu. Mike popatrzył się na nią i cicho się zaśmiał.
- Ej to wcale nie jest śmieszne! Chcesz być na moim miejscu? – zapytała dziewczyna podnosząc swoje kąciki ust w sposób niewyobrażalny.
Shinoda nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się jeszcze raz i po chwili złapał za leżący obok plaster.
- A teraz się nie ruszaj, chyba że chcesz mieć ten plaster przyklejony krzywo – Oznajmił dziewczynie po czym położył delikatnie plaster na jej czole.  Dopiero wtedy zwrócił uwagę na piwne, wręcz nawet czarne oczy dziewczyny. Spoglądały na niego rozbawione całym zajściem tej sytuacji. Emily nie należała do osób brzydkich. Wręcz przeciwnie. Jej długie kasztanowe włosy świetnie komponowały się z intensywnym kolorem oczu. Nos miała zgrabny, nie był on za duży, ani za mały. Tak samo jak jej czerwone usta. W tym samym czasie z transu wytrącił Shinodę dzwonek do drzwi.
- No szlag! Z nikim się dzisiaj nie umawiałem. – oznajmił wkurzony. – Poczekaj tu na mnie chwilę.
Mike odciągnął swój wzrok od dziewczyny i udał się do drzwi wejściowych. Nawet nie musiał ich otwierać, jego przyjaciel wyręczył się za niego.
- No cześć stary. Słyszałem że masz jakiegoś doła czy coś. – Powiedział Chester.
- Ja? Zdaje Ci się. Wchodź .
Razem z Chesterem udał się do salonu w którym siedziała dziewczyna.
- Ohoho! To Mike zrywa się z próby bo niby ma focha i nienawidzi całego świata, a tu proszę. Dziewczyny sprowadza. – Spoglądnął na Mike’a – Tym razem to kto?
- To może ja się przedstawię –dziewczyna wstała i podała Chesterowi rękę – Jestem Emily.
- Chester – odwzajemnił uścisk. – Długo się znacie? – Tym razem zwrócił się z tym pytaniem do przyjaciela.
- Tak naprawdę to poznaliśmy się dzisiaj, przez przypadek… - ciągnął Mike
- I przez przypadek siedzicie teraz w najlepsze w twoim salonie, przed domem stoi połamany rower a ona – tu się na chwilę zatrzymał – znaczy Emily ma roztrzaskane czoło.
- Zderzyliśmy się ze sobą w parku, zaprosiłem ją do siebie, bo potrzebowała pomocy. Zresztą co Ci się będę tłumaczył.
- Ale próby zarywasz, obwiniając o to Brada.- Dalej Chester kłócił się z przyjacielem.
- Słuchaj, jeśli do Ciebie to nie dociera to że to był nagły wypadek to naprawdę musi być z tobą coś nie tak.
- To może ja już pójdę… - wtrąciła nieśmiało dziewczyna.
- Nie! – Shinoda wręcz krzyknął. Ta cała sytuacja go przerastała. Mógł nie otwierać drzwi temu półgłówkowi, nie miał ochoty na kłótnie.
- Dobra. Nie ma sensu tego ciągnąć. Przeprosisz chłopaków za swoje fochy i będzie okey. Zrozumiano? – Zapytał Chester Mike’a
- A oni tu z tobą nie przyszli? – Spytał
- Nie, oglądają drugą połówkę meczu, a ja nie mam zamiaru oglądać tego szajsu.
Nastała krótka chwila ciszy. Emily zdezorientowana całym zajściem tej sytuacji nie wiedziała co ma zrobić. Jest w nie swoim domu, ponadto jej nowo poznany znajomy kłóci się ze swoim przyjacielem. W tej chwili nasuwa się jej wiele pytań, lecz najbardziej ciekawa jest jednego. O jaką próbę im chodzi? Czy Mike gra w jakimś kółku teatralnym? Ona zawsze chciała być aktorką, ale życie jej nie pozwoliło spełnić tego marzenia. Pamięta jeszcze jak w dzieciństwie odtwarzała rodzicom wiele scenek z jej ulubionych bajek. Do dziś śmieje się z tego jak była księżniczką, a jej tata odgrywał rolę jej podopiecznego. „Dzień dobry panno Emily, czy można prosić panią do karety, gdyż królewicz już na pannę czeka?”. To były stare dobre czasy które już nie wrócą…
- Dobra stary, przepraszam Cię. Cholernie Cię przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć na głos przy wszystkich a tym bardziej się kłócić. – Emily ocknęła się ze swoich rozmyśleń i skierowała wzrok na Mike’a który w tej chwili kontynuował swój dialog z Chesterem.
- I to mi się podoba! Dobry Mike – W tym samym czasie podszedł do niego i poczochrał jego czuprynę. Wyglądało to na tyle śmiesznie, że dziewczyna widząc to cudem się powstrzymała aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Ej wystarczy! – powiedział – Ale ty też nie jesteś bez winy. Wparowałeś tu bez uprzedzenia i robisz mi zadymę w domu o głupie spotkanie.
- Ja bynajmniej mam powody – zasugerował Shinodzie – A Emily tu siedzi i słucha naszych kłótni…
- Nie, nie przeszkadzajcie sobie. Są nawet, bardzo interesujące. – uśmiechnęła się
- Chester, napijesz się czegoś? – Zapytał Mike
- To co zawsze. W tym samym czasie Mike udał się do kuchni. – Tylko zimne! Z lodówki!- po chwili dodał z krzykiem.
Po tych słowach nastała niezręczna cisza. Zależy z którego punktu widzenia ona nastała. Chester do osób cichych nie należał. Dlatego też pierwszy zabrał głos.
- No, teraz nie ma Mike’a. Od kiedy się spotykacie?
Dziewczyna zamarła po tych słowach i po chwili powiedziała:
- Nie spotykamy się. To było przypadkowe spotkanie.
- Jakoś mi się nie chce wierzyć że Mike po pierwszym spotkaniu zaprasza dziewczyny do domu. Chyba że to są jakieś wyjątkowe dziewczyny. – Dziewczyna się uśmiechnęła – Ale ty chyba jesteś wyjątkiem.
- Ej! – Emily się oburzyła. – Zawsze taki jesteś, czy tylko teraz zgrywasz takiego cwaniaka, co?
- Jestem cwaniakiem kiedy mi się podoba. I jeśli chcesz od Mike’a tylko kasy to wiedz że tego nie osiągniesz! Mike nie jest taki głupi żeby nie wiedzieć kiedy dziewczyna blefuje.
- Że co? – Coraz bardziej zdezorientowana dziewczyna miała coraz więcej pytań. Co się tutaj dzieje?
- Nie udawaj już. Po prostu ile było takich przed tobą. Nie mam czasu znowu patrzeć zakochanego, zakręconego a potem wykorzystanego przyjaciela. Ten wypadek. – zaczął się śmiać – Wy dziewczyny naprawdę macie coraz śmielsze zagrywki.
- Słuchaj no! – Krzyknęła oburzona dziewczyna – Nie pozwolę sobie na coś takiego! Nie znasz mnie, nie oceniaj. Nie wiem o co ci chodzi, jesteś zadufanym w sobie dupkiem i tyle. Co ja ci takiego zrobiłam? I wiesz co? Myśl sobie co chcesz, ja tu byłam tylko na chwilę. Żegnam – W tej chwili Emily podniosła się i skierowała swoje ciało w kierunku drzwi. – A i jakbyś był łaskawy to powiedz swojemu przyjacielowi że dziękuje za pomoc.
W tej chwili do salonu wszedł Shinoda z herbatą w ręku i zimnym piwem. Spojrzał na Chestera, a później na Emily ubierającą buty.
- Idziesz już? Zrobiłem ci herbatę. – zwrócił się do niej.
- Tak. Dziękuje Ci za pomoc. Nie chciałam się narzucać i chyba najlepiej było samemu sobie poradzić.
- Odprowadzę cię. – oznajmił.
- Nie dziękuje. Sama trafię. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na Shinodę i zamknęła drzwi wejściowe. Nie rozumiała o co chodziło Chesterowi. Czy on przypadkiem nie jest jakiś chory na głowę, czy nie ma obsesji w stosunku do Mike albo… Albo jest w nim zakochany? Nie, raczej to ostatnie odpadało, chociaż po takich typach wszystkiego można było się spodziewać. Chwyciła swój połamany rower i wyszła na ulicę. Miała już wysunięte jedno spostrzeżenie: Może rzeczywiście Mike jest jakimś aktorem…

***

Po zatrzaśnięciu się drzwi Mike podszedł do przyjaciela i wziął do ręki piwo. Otworzył je i upił jeden łyk.
- O czym rozmawialiście jak mnie nie było? Emily wyszła taka jakby zdenerwowana.
- O niczym takim ważnym. Nie przejmuj się nią.
- Dlaczego?
- Laski lecą na kasę. To że grasz w zespole, jeździsz w trasy koncertowe przyciąga je jak magnes. Czasami chciałbym żeby dziewczyna mnie poznała takim jakim jestem, a nie kasę którą zdobywam.
- Co ty jej powiedziałeś?
- Nic.
- Co jej powiedziałeś? – W ten chwili Mike zrobił poważną minę.
- To że widać że leci na kasę. Mike, nie bulwersuj się! Proszę! Przecież ten wypadek to pretekst!
- Boże, ty idioto. Ty we wszystkim widzisz pretekst. Może trzeba było się najpierw mnie spytać, a nie samemu wszystko załatwiać?
- Nie będę później patrzył jak się nad sobą użalasz że straciłeś dziewczynę.
- Moje życie, mój problem. A tak naprawdę, poznałem pierwszy raz dziewczynę i od razu chce się jej oświadczyć. No przestań! Jest ktoś inny.
Chester aż z wrażenia wypluł zawartość piwa w usta na śnieżnobiały dywan.
- Co?!  
- Nie znamy się dobrze. Tak na serio to chyba ja na nią tylko zwracam uwagę. Ona nawet ze mną nie rozmawiała. – Mike rozłożył nogi na stole i oparł się na kanapie – Kiedyś do niej zagadam. Za kilka dni gramy koncert to może zwróci na mnie uwagę.
- Na pewno. – Powiedział z ironią Chester. – Na pewno…


czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział I



 Pierwszy rozdział mojego opowiadania. Tak naprawdę idę na głęboką wodę z tym tekstem, ale co mi tam :) Nudnawy? Być może, to dopiero początek, początki zazwyczaj są bez emocji. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Brad, gówno mnie obchodzi to że jutro jedziesz w odwiedziny do babci! Umawialiśmy się od kilku dni na tą próbę. Nie możemy ot tak sobie jej przełożyć! – Krzyknął zdesperowany Mike.
- Ej, to nie moja wina że moja babcia ma wtedy urodziny! – Odpowiedział mu Delson, chowając przy tym ręce do kieszeni. – No chłopaki, raz przełożymy próbę to nic się nie stanie.
- Raz? Cholera, przekładamy próby co chwilę. Ostatnio też z błahego powodu!
- Ten ostatni raz nie był zależny ode mnie – Odpowiedział z pełną buzią jedzenia Joe – Nie przewidziałem wtedy że dostanę zatrucia pokarmowego…
- To trzeba było tyle nie żreć – powiedział zgryźliwie Shinoda.
- Dobra, nie kłóćcie się! – Zabrał głos Phoenix – A ty Spike daj sobie na luz. Chce jechać do rodziny, to niech jedzie. Poradzimy sobie bez niego.
- Jak wyobrażasz sobie próbę bez gitarzysty? Dobra. Nie ma sensu tego przeciągać. Chcecie zagrać na tym koncercie, to grajcie. Ale beze mnie. Nie mam już siły na to wszystko – krzyknął Shinoda, po czym z pośpiechem udał się do drzwi wyjściowych. Otworzył je z wielkim rozmachem, nie zważając na wchodzącego Chester’a który najprawdopodobniej w ostatniej chwili przypomniał sobie o spotkaniu.
- A temu co? – Zapytał Chazz gdy drzwi zamknęły się z wielkim hukiem.
- Obraził się – Oznajmił Joe przegryzając bułkę.
- Znowu? Za co? Trudne dni ma czy co? O co znowu poszło?
- Brad jedzie jutro do babci… - zaczął Dave.
- I…?
- I Mike nie ma zamiaru znowu przekładać prób. Szczerze mówiąc trochę się z nim zgadzam, bo koncert już za chwilę a my mamy za sobą tylko trzy krótkie próby. Koleś sam poprosił nas o zagraniu na tej imprezie więc jak go zawiedziemy to będzie problem. Tak czy owak Mike oznajmił że nie występuje z nami w najbliższym czasie.
- Z nim coś się niedobrego dzieje. Od kilku dni chodzi jakiś rozbity...
- Chazz, idź do niego i wypytaj o powód - Zasugerował mu Rob.
- Dlaczego ja? - spytał oburzony Bennington. Tym razem spotkał się z groźnymi spojrzeniami kolegów - No dobra! Pójdę do niego i się spytam co go gryzie. Chociaż ja dalej stawiam że gościu ma po prostu okres...
- Czyli nie oglądamy dzisiaj meczu? – Przerwał Chesterowi Delson.
- A czy ja powiedziałem że z niego rezygnuje? Nie po to taszczyłem pół miasta te dwa sześciopaki piwa by teraz z tego nie skorzystać. Mike poczeka.

***

Przez zatłoczone ulicę przemieszcza się średniej wielkości brązowooki mężczyzna. Gna przed siebie nie zważając na idących z naprzeciwka ludzi. Jego myśli kierują się w stronę tego co przed chwilą się wydarzyło. Żałował tego jak potraktował kolegów. Szczerze mówiąc Brad nie był tak naprawdę winny tego że jutro wybierał się na urodziny do babci. Sam przecież postąpił by tak samo. „Przesadziłem, lecę ich przeprosić” – pomyślał Shinoda i w tym samym momencie poczuł ból w klatce piersiowej. Ból był tak ogromny że z tego powodu stracił równowagę i upadł na kamienny chodnik. Minęło kilka chwil zanim dotarło do niego co się stało. Z początku nic do niego nie docierało lecz po chwili podniósł wzrok ku niebu i zobaczył tylko twarz dziewczyny, z krwawiącą raną na czole.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam w Ciebie wjechać. Nic Ci się nie stało?
Zaskoczony Mike rozglądnął się na boki i spojrzał na brunetkę, która była przerażona całym zajściem tej sytuacji.
- Wybacz mi, jechałam zbyt szybko. Do tego się zamyśliłam i... Mogę Ci w czymś pomóc? – Spytała.
- Nie, dzięki –odpowiedział oschle chłopak – Na drugi raz uważaj jak jedziesz bo kiedyś kogoś zabijesz. Idź już!
- Ale… - ciągnęła
- No idź! Nie rozumiesz?! - krzyknął
Dziewczyna popatrzyła na niego ze smutkiem w oczach, nie chciała przecież zrobić nic złego. To był tylko wypadek. Skierowała swoje oczy jeszcze raz na rozzłoszczonego chłopaka i ręką przejechała po krwawiącej ranie
- Nic tu po mnie. Jeszcze raz przepraszam – Po chwili dodała i  ze spuszczoną głową podniosła swój rower ze ścieżki. Chwyciła go i powolnym krokiem oddalała się od miejsca wypadku. Mike wstał z chodnika i otrzepał spodnie z błota. Był zły że akurat dzisiaj wszystko mu się sypie. Pokłócił się z chłopakami i jeszcze ten wypadek… Wypadek. No przecież! W tej chwili uświadomił sobie co zrobił. Nie dość że ona go przepraszała to on ją tak potraktował. Otrząsnąwszy się z upadku odszukał dziewczynę w tłumie. Nie było to trudne.
- Ej! Poczekaj – Zawołał chłopak z oddali – Poczekaj na mnie!
Dziewczyna jednak się nie odwróciła, pomimo tego że słyszała jego wołanie. Mike podbiegł do niej i zatrzymał jej rower.
- Zostaw mnie. Nie będę Ci już przeszkadzać. – Odparła dziewczyna. Shinoda zauważył w jej kącikach oczu zbierające się małe łzy.
- Poczekaj. Wysłuchaj mnie. Proszę – Ostatnie słowa chłopak wypowiedział w taki sposób że dziewczyna postanowiła zaryzykować.
- Mów szybko, nie mam za bardzo czasu.
- Wiem, zachowałem się jak ostatni dupek. Dlatego chciałbym Cię teraz przeprosić. Tak naprawdę nie chciałem tego powiedzieć. Po prostu coś we mnie wstąpiło. Od samego rana mam zepsuty humor i każdy na tym cierpi. – W tej chwili spojrzał na dziewczynę i dopiero wtedy zwrócił uwagę na ranę na jej czole – Nic Ci się poważnego nie stało?
- Nie, raczej nie – powiedziała zrezygnowana dziewczyna
- Jeszcze raz Cię przepraszam. Nie bądź na mnie zła po prostu… - Tutaj stanął na chwilę i wziął głęboki wdech – Nie ważne.
- Nie, powiedz. Jak to ma Ci w jakiś sposób pomóc to słucham.
- Po prostu życie mi się wali. Wszystko to na co pracowałem zostało zniszczone. Jestem ofiarą losu, czarną owcą na tym świecie która nawet…
- Ej! Nie mów tak!
- Ale tak jest – Spojrzał na nią jeszcze raz – Co ja się będę użalał. Nie masz ochoty słuchać tego co mi się zdarzyło w życiu.
- Wręcz przeciwnie. Sama chyba doskonale wiem o czym mówisz.
- Nie wiesz. I mam nadzieje że się nigdy nie dowiesz. – Shinoda zmienił temat – Wiesz, zapraszam Cię do mnie. Opatrzę Cię, przecież też jestem winnym w tej sprawie. Mogłem bardziej uważać na tym chodniku.
- Sama nie wiem. Będę Ci przeszkadzać. Nie chcę się narzucać...
- Nie narzucasz się. Przecież sam Cię zaprosiłem. W ramach przeprosin. – Powiedział Mike. – To jak?
Dziewczyna lekko uśmiechnęła się co mówiło o tym że się zgadza. Mike pomógł jej wziąć rower i sam prowadził połamany pojazd.
- Tak naprawdę mam na imię Michael. Ale mów mi Mike. A ty?
- Emily.
- Emily. – Ciągnął Mike – To naprawdę ładne imię.
- Dziękuje – Odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna, która miała nadzieje że chłopak nie zauważy jej lekkich rumieńców na twarzy.

 

PROLOG



Cały świat wali Ci się w mgnieniu oka. Nie możesz tego zatrzymać, nie możesz tego ominąć. Jesteś bezradny. Niektórzy w tej sytuacji wyłączają się z tego świata zażywając narkotyki lub szukając szczęścia w butelce z alkoholem. Dla mnie ostatnią deską ratunku jest muzyka. To dzięki niej jeszcze istnieje, jeszcze się nie załamałem. Chwytając za gitarę czuje taki impuls w moim sercu który daje mi do zrozumienia że być może w życiu jest też miejsce na miłe wspomnienia. Codziennie budzę się z nadzieją że kiedyś jeszcze będę dla kogoś coś znaczył. Że kiedyś obudzę się w nowym lepszym życiu bez zmartwień, gdzie inni ludzie nie przekreślą twojego życia ot tak. Podobno marzenia są nieodłączną częścią każdego człowieka. Nikt nam przecież nie zabrania marzyć…  




Powitanie


Witam wszystkich na moim blogu. Tak naprawdę długo zastanawiałam się nad jego stworzeniem. Będę w nim pisać opowiadanie pt " Waiting For The End To Come" znaczące "Czekając na nadejście końca".
Tytuł odnosi się do jednej z piosenek zespołu Linkin Park.

Głównym tematem bloga, jak już zauważyliście są opowiadania dotyczące Linkin Park. Są one fikcyjne, nie oparte w 100% na faktach. Są po prostu moimi wymyślonymi bajeczkami :)

Zachęcam wszystkich do czytania :)
Pozdrawiam!