Kobieta leniwie podniosła się z niewygodnego materaca.
Rozglądnęła się po mieszkaniu, które tak naprawdę nie było jej mieszkaniem.
Tak, to jest dom Chestera. Główko, teraz sobie przypomnij
wszystko co się tu działo. Wstała przemywając zaspane oczy i spróbowała wysilić
umysł. Czyli była wczoraj impreza, raczej powitalna. Miało być kulturalnie, a
wyszło jak wyszło, niestety. Tak, tego jest pewna. Potem wszyscy się otworzyli,
pamięta nawet, że złapała język z Marlene co wydawało się cudem.
- Nie pamiętasz, prawda? – Spytał retorycznie mężczyzna. Ona
ogarnęła włosy do tyłu i jeszcze raz oglądnęła mieszkanie. Te wszystkie kąty
były takie znajome…
- Pobudka alkoholiku! – Krzyknął ze śmiechem i podszedł pod
łóżko. Ściągnął z niej pościel, a ta charakterystycznie mruknęła coś pod nosem
i złapała mocniej za koc – Wstawaj!
- O której ty jesteś na nogach, że tak się bezczelnie nade
mną znęcasz? – Syknęła do niego i spojrzała w jego stronę – Nie słyszałam jak
wychodzisz.
- Po pierwsze – zaczął siadając na łóżku – tak spałaś, że
jakby przyjechał tu czołg byś tego nie słyszała, a po drugie nie spałem z tobą.
- Jak to? – Zdziwiona aż podniosła się z miejsca. Przykryła
się lekko pościelą i popatrzyła na jego uśmiechnięty wyraz twarzy.
- Przespałem się na kanapie. No wiesz – Zaśmiał się po raz
kolejny i zawiesił wzrok na kolorowym dywanie – Byłaś w takim stanie, że bałem
się że coś mi zrobisz, a nie byłoby mi na rękę jakbyśmy się ze sobą w takich
okolicznościach przespali – Puścił jej oczko, a ta wywróciła oczami i położyła
się ponownie na miękkiej pościeli. Spojrzała na niego i odwróciła się w drugą
stronę.
- No co? – Zaśmiał się i położył swoją dłoń na jej ramieniu.
- Chester, nie wskoczyłabym do łóżka, żadnemu mężczyźnie,
nawet po pijaku – oznajmiła i zamknęła oczy, by ponownie wymusić sen.
- Wiem – odpowiedział i przybliżył się do niej składając na
jej czole pocałunek – Ale z tym mokrym dekoltem wyglądałaś nade kusząco…
- Co? – Przerwała mu nagle i odwróciła się w jego stronę.
- Na następny raz nie bierz sobie Marlene jako koleżanki do
picia alkoholu. Uwierz mi – Zaśmiał się i wstał z rozgrzanego łóżka. Dorzucił tylko że za chwilę
dokończy robić śniadanie i po tych słowach wyszedł z sypialni, zostawiając
Emily sam na sam z własnymi myślami.
***
Kobieta przegryzła nerwowo wargę. Popatrzyła na swoje dłonie
i dokładnie opatrzyła na niej każdą rysę. Nagle do pomieszczenia wszedł
Bennington. Spojrzał na nią ukradkiem, ale nic się nie odezwał. Podszedł pod
okno i otworzył je na oścież. Pogoda nie była zadowalająca, ale nie mogli
narzekać na jej całkowity brak. Słońce wydobywało lekkie promienie, tylko zza
ciemnych chmur, a wiatr całkowicie gładził każdy przedmiot znajdujący się na
zewnątrz. Wychylił się bardziej, ale nie słysząc nic ze strony dziewczyny
zwrócił się ku niej. Nadal siedziała w tej samej pozycji, lecz teraz z
telefonem w ręku.
- O co chodzi? – Spytał po chwili.
- Boję się – odpowiedziała zahipnotyzowana – Dzisiaj znowu
przeczytałam kolejny artykuł na temat Mike’a. Media na całym świecie robią
sensację, obrażają go, komentarzy też nie szczędzą – wtedy zwróciła się do
niego – Fani odchodzą…
- Jeśli fani odchodzą, to nie byli żadnymi fanami. Jeśli
taka drobnostka może przekreślić to wszystko to mam ich głęboko w dupie! Krótka
piłka, albo jesteś, albo nie. – Wrzasnął i usiadł obok Emily.
- Jutro się wszystko wyjaśni – oznajmiła i złapała za
telefon by sprawdzić godzinę. Dochodziła czternasta, więc miała jeszcze sporo
czasu by to wszystko przemyśleć.
- Będzie dobrze, ja mam takie dziwne przeczucie, że to może
się wyjaśnić.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zdezorientowany skierował wzrok
ku Emily, a ta nic nie ruszona wstała i podeszła pod mahoniowe drzwi. Jednym
ruchem otworzyła klamkę i spotkała się ze spojrzeniem swojego brata.
- Ian? – Spytała zdziwiona, ale zaprosiła go do środka.
- Emily, wiem powinienem był być teraz w szpitalu, przy
Nathanie, ale od kilku dni chodzi mi to po głowie i muszę to wyjaśnić – Zaczął
bez owijania w bawełnę – Proszę tylko o szczerość.
- Jasne – powiedziała drżącym głosem i oparła się o ścianę.
- Czy to prawda co piszą media? – Spytał po chwili patrząc
zdenerwowany w jej oczy. Ta nie wiedząc tak naprawdę jakiej odpowiedzi od niej oczekuje,
zaczęła:
- Mike nie siedzi za gwałt, to dziewczyna go wrabia…
- Nie chodzi mi o jakiegoś Mike’a – przerwał jej po chwili.
- A o kogo? Kogo media teraz nienawidzą?
- O ciebie mi chodzi. Emily... – Zaczął – Czy to prawda, że
ktoś cię skrzywdził?
Zaniemówiła. Opuściła wzrok na podłogę nawet nie zauważając,
że Chester w tej samej chwili przygląda się jej ruchom. Tkwił nadal w ciszy, by
pozwolić na wyjaśnienie sprawy. Czuła się jakby ktoś przygniótł ją swoim
zdaniem. Powie prawdę – on się załamie, skłamie – załamią się oboje. Tylko, że
jedno z nich trochę później.
- Emily, kto ci to zrobił? – Spytał spokojnie.
- Ian…
- Kto ci to zrobił? – Spytał po raz kolejny bardziej nerwowo – No mów! Zabiję
gościa!
- Uspokój się! – Krzyknęła i nagle spotkała się z jego
dziwnym wzrokiem, który tak naprawdę nie wiedział czy się załamać, czy nadal
walczyć o te informacje. Nie powiedział nic, załamał ręce i przybliżył do
siebie kobietę. Ta nie walcząc nad tym wtuliła się w swojego brata najmocniej
jak potrafiła. Dreszcz po niej przeszedł gdy mężczyzna splótł swoje ręce obok
jej pleców i oznajmił:
- Nie chcę was stracić… - Kobieta zamarła i próbowała go
uspokoić.
- Nikogo nie tracisz Ian! Nikogo, ja nie mam zamiaru odejść,
nikt inny też nie – powiedziała do niego i odsunęła się by spojrzeć w jego
przestraszone tęczówki – To było dawno, rok temu. Zapomniałam o tym, próbuję
zapominać i na razie mi się to udaje. Jutro może być już po wszystkim, to
wszystko może zaniknąć…
Ian przyglądnął się dziewczynie i wymusił na swej twarzy
serdeczny uśmiech przeplatany troską.
- Dlatego się tak zachowywałeś? Najpierw dzwoniłeś, potem
cię to dręczyło, a gdy byliśmy w szpitalu nie wiedziałeś co zrobić. To…
- Emily… - Zaczął łapiąc za jej rękę – To nie jest takie
proste. Nie chcę byście mnie zostawili, bardzo mi na was zależy i jak się o tym
dowiedziałem to zamarłem. Najgorszy ból w serce zadało mi to, że to jednak
media wiedziały pierwsze, a nie ja…
- Nie potrafiłam… - powiedziała zahipnotyzowana.
- Wiem – odparł krótko – Jest ci trudno, rozumiem.
- Jak na razie z tym wszystkim staram sobie radzić –
odpowiedziała mu i złapała mocniej za jego rękę pociągając mężczyznę za sobą i
z uśmiechem na twarzy, próbując zamaskować tlące się w niej zdenerwowanie
poprowadziła chłopaka do kuchni. Chester popatrzył na nich i zrobił krok do
tyłu witając się z zaskoczonym mężczyzną.
- Widok Chestera Benningtona w moim domu nie powinien być
dla ciebie tak zaskakujący, czyż nie? – Spytała z uśmiechem na ustach widząc
jego zaskoczoną minę.
Ten nic nie odpowiedział tylko usłyszał lekki śmiech
mężczyzny, który usiadł obok niego.
- Kawy, herbaty…? – Spytała po chwili kładąc czajnik na
kuchenkę.
- Nie rozumiem – zaczął po raz kolejny zdezorientowany –
Jestem mężczyzną, ale jeśli byłbym tobą, nie uśmiechałbym się po tym jakbym
został tak potraktowany. Nie mówiłbym tego z taką lekkością…
- Uznałam, że jeśli podchodzę do czegoś z dystansem i
próbuję zamaskować stare demony, to lepiej na tym wychodzę.
- Ale to nie jest błaha sprawa…
- Mam Chestera, muszę być silna – spojrzała na niego, a ten
zamiast coś odpowiedzieć uśmiechnął się do niej zaskoczony – To więc jak?
Herbata czy kawa? – Spytała po raz kolejny by uniknąć sytuacji, a jednym z
takich powodów było piętno naciskane na jej teraźniejsze myśli i uczucia.
***
Kobieta usiadła na miękkim fotelu. Pogładziła dłonią jego powierzchnię i spojrzała na swoje stopy. Czując na sobie spływające krople wody
przetarła je jakimś ręcznikiem i położyła się na wygodnym materacu. Patrzyła
jeszcze przez chwilę na niezdefiniowane wzory, które co chwile tworzyły
rozmaite kompozycje i zamknęła oczy.
Wyobraziła sobie łąkę. Tak po prostu, zieloną łąkę obsianą
rozmaitymi kwiatami. A wokół nich? Hmm… Zamyśliła się i dodała porośnięte
zielone drzewa. To lato. Uśmiechnęła się w duchu. Spojrzała na wyimaginowane
piekące słońce na bezchmurnym niebie. Ale czegoś jej tu brakowało…
Dodała po chwili siebie. Wirującą w świetle gorącej gwiazdy,
nie przejmującą się zupełnie niczym, nie myślącą o problemach. Zamiast łez na
jej twarzy spływały pojedyncze krople potu.
Zaczęło się jej nudzić. Potrzebuje czegoś bez czego zabiłaby
nudę, ale tylko jedną rzecz bez której nie wyobraża sobie siebie. To nie była
rzecz.
Natychmiast postawiła uśmiechającego się Chestera, który
swoimi ramionami złapał za jej łokcie i przybliżył do siebie.
- Dobranoc – powiedział nagle składając na jej czole czuły
pocałunek.
Dobranoc? Otworzyła oczy i przekręciła się w drugą stronę:
- Obudziłem cię? – Spytał z uśmiechem.
- Nie.. – odparła, tak naprawdę już nie wiedząc czy była na
jawie czy to się zdarzyło naprawdę – Ale, myślałam że zostaniesz…
- Dzisiaj? – spojrzał na zdezorientowaną kobietę i usiadł obok
niej – Chyba nie dam rady.
- A co będziesz robił? – Spytała zaciekawiona – Nie raz u
mnie zostawałeś…
- To jest męczące – odparł bez namysłu.
- Co? – Spytała zaskoczona – Ja?
- Nie ty, głuptasie! – Zaśmiał się i dodał – To, że jesteśmy
razem, a mieszkamy oddzielnie. Powinniśmy coś z tym zrobić.
- Mam sprzedać mieszkanie? – Spytała ze śmiechem.
- Zaraz tam sprzedać – Wywrócił oczami – Wprowadź się do
mnie – oznajmił opierając swoją głowę na jej ramieniu. Ta uśmiechnęła się i
odpowiedziała:
- A czemu ty się do mnie nie wprowadzisz, co?
- A czemu ja? – Spytał zaskoczony.
- A ja? – Odpowiedziała mu tym samym.
- Mam większy dom, ładniejszy…
- Serio? – Spytała zaskoczona – Wyjdź już, jeśli zasłaniasz
się takimi argumentami …
- Oj, przestań – Zaśmiał się głośno i przybliżył do kobiety
– Pomyślisz nad tym, dobrze?
- A jeśli nie? – Spytała zadziornie.
- A jeśli nie to znajdę na twym ciele jeszcze więcej miejsc
na których masz łaskotki – Uśmiechnął się kokieteryjnie i dodał – Albo zagrożę
ci, że koniec z moją kartą kredytową, wiesz, metoda na Jessicę – w tym momencie
zaczął naśladować jakąś diwę, usiadł zakładając nogę jedną na drugą i spojrzał
na nią trzepocząc rzęsami.
- Uważaj, bo jeszcze cię zostawię dla pieniędzy innego
kolesia – odpowiedziała mu i wtuliła się w leżący obok koc. Wzięła go do ręki i
wstała z kanapy.
- Gdzie idziesz? – Spytał widząc to jak postawiła krok w
kierunku schodów.
- Do łazienki, umyć się jak normalny człowiek – oznajmiła mu
i spotkała się z jego uwagą.
- Potowarzyszyć ci?
- Ty chyba żartujesz… - odparła zaskoczona – Chester tu
poczeka, a ja pójdę się umyć.
- Chester idzie do domu – odpowiedział udając smutną minę.
- Bo Chester jest totalnym idiotą – podsumowała i udała się
w stronę drzwi do łazienki – Dobranoc – Uśmiechnęła się serdecznie, tak że
odwzajemnił jej wspaniały uśmiech. Niemal się obejrzał, a ona już zniknęła,
pozostawiając po sobie tylko miłe wspomnienie jej coraz częściej śmiejących się
ust.
***
Ubrana w granatową spódnicę spojrzała na swoje odbicie w
kałuży. Nie wyglądała abstrakcyjnie, ale też nie tak banalnie jak to się jej
wydawało. Jasna bluzka z frędzlami dodawała jej prawdziwego uroku. Postawiła
stopę na schodku i idąc obok Chestera zaczęła:
- Obiecaj mi coś.
Zaskoczony jej prośbą idąc nadal przed siebie spytał:
- O co chodzi?
- Powiedz, że to że tu jesteśmy jest złym snem. Albo nie,
powiedz że to się w ogóle nie zdarzyło, nawet w śnie i mam urojenia. Albo to że,
nie będę musiałam patrzeć jak kłamie…
- Nie mogę ci tego obiecać, ale mam nadzieję że wybrniemy z tego
wszyscy – odpowiedział jej i otworzył wielkie drzwi. Zostawiając za sobą wielki
tłum ludzi odetchnął głośno i skręcił w drugi korytarz. Nikogo prócz nich nie
było, więc usiedli w spokoju nie mówiąc już nic. Tylko ich niesłyszalny oddech
zakłócał bijący zegar i rozmowy nieznanych im ludzi.
***
- Jaki jest to sens, że mam opowiadać to wszystko po raz
kolejny? – Spytała się po chwili gdy sędzia udzielił jej głosu – Po co tego
chcecie, byście sprawdzili, że fakty które zeznawałam po raz setny są zgodne z
rzeczywistością i czy nie zmyślam, tak?
- Proszę uspokoić ton – Zaczął mężczyzna i spojrzał na nią
znacząco. Ta zrezygnowana oparła swoje dłonie na drewnianych belkach, jak to
zrobiła kilka tygodni temu. Popatrzyła w lewą stronę. Teraz nie siedziała tam tylko
jedna osoba. Uśmiechnęła się chcąc podnieść siedzącego Mike’a na duchu, lecz
było to niemożliwe. Zmienił się. Zauważyła to w jego wygasłych tęczówkach,
gdzie cały kolor uciekł jak łzy po jego policzkach. Tak, to były łzy. Spojrzała
na jego bezwładne zakute ręce. Zastanowiła się jak długo nie jadł czegoś
porządnego. Skrzywiła się widząc to jak na nią patrzył. Wołał w tej chwili o
pomoc, wołał choć nie potrafił się odezwać. Musiał udawać, że jest wszystko w
porządku, że tak naprawdę nic się nie stało, że to był czysty przypadek. To nie
był przypadek. Uschniętym wzrokiem popatrzył po raz kolejny na kobietę, a ta
widząc go wpadła w dziwny napad furii. Wstąpiła w nią wtedy determinacja.
- Jesteście z siebie dumni idioci? – Wrzasnęła do
zszokowanego personelu – Jesteście? Że siedział tam przez tyle czasu bez
powodu? Że nie wierzyliście w żadne moje słowo, w to, że na waszych oczach
został wyniszczony człowiek?
- Proszę się uspokoić, mówię po raz kolejny i pomimo tego,
że jest pani poszkodowaną wydalę panią z sali rozpraw – oznajmił dusząc w niej
w tym samym momencie wszystkie emocje. Wywróciła oczami i zacisnęła mocniej
pięści, tak że całą energię schowała właśnie w nich. Zła na taki przebieg
sprawy zamknęła oczy i spytała:
- Może powiecie mi, co mam mówić?
- Wszystko co pani wie – oznajmił po raz kolejny.
- To nie ma sensu! – Wrzasnęła – Przecież mówiłam to już
kilka razy więc ta historyjka powinna być już wykuta na pamięć. To Scott mnie
zgwałcił, Mike jest niewinny. Zresztą, jak przyjdzie tu ta jego była dziewczyna
to i tak dacie się nabrać na te wszystkie teatrzyki. Co za ludzie tu pracują… -
powiedziała gryząc się w język. Bała się, że po raz kolejny mogła się narazić
mężczyźnie, lecz spotkała się z czymś innym.
- Wysoki sądzie – Zaczął obrońca Shinody – Mam dowody
uniewinniające mojego klienta – W tym momencie wstał i podał mężczyźnie małą
reklamówkę. Emily spojrzała na Mike’a, który tak samo jak ona był zdziwiony.
- Co to jest? – Spytał po chwili odpakowując torbę.
- Wydawałoby się, że to jest jakiś żart, że mógłbym być tym
kimś kto się podaje za tę osobę, by uniewinnić pana Shinodę. Jednak tak nie
jest. Zderzyłem się z tą ciekawą sytuacją wczorajszym wieczorem – Zaczął
siadając po raz kolejny obok Mike’a – Poddałem analizie pismo nadawcy tego
listu i się zgadza, nie mógłby być podrobiony.
Mężczyzna popatrzył na niego i zaczął:
- Dopuszczam ten dowód jako ważny w sprawie – Po tych
słowach założył swoje okulary i dokładnie przyjrzał się literkom tam zapisanym.
Tekst nie był schludny, litery z początku były wykręcone w prawo, potem w lewo,
a na samym końcu rozciągnięte, to znaczyło, że kobieta się mogła spieszyć. Jej
charakter pisma mógł zdradzać, że była bardzo nerwowa, a wszystko co pisała
było dobrze przemyślane. Zrobił zaskoczoną minę i zaczął czytać:
„Ten list to
najbanalniejsza forma tego co chciałabym naprawdę przekazać. Pierwszy raz chyba
zrozumiałam coś, że tak nie powinno być. Nie będę owijać w bawełnę, wiem kto
jest prawdziwym sprawcą. To co mówiłam było trochę przekręcone, mimo tego że
Mike mnie zranił, nic nie zrobił. Nie zgwałcił, ani nie kazał usunąć tego
głupiego dziecka. Prawdziwym sprawcą jest Scott, dorzucam do tego jeszcze
nagranie gdzie rozmawiał ze mną o tym jak chce się jego raz na zawsze pozbyć.
Byłam tylko głupią
marionetką w tym jego całym teatrze!
Przepraszam za to.
Nie zjawię się na
rozprawie, nie będzie mnie tutaj, chcę tylko byście wiedzieli kto jest
prawdziwym winowajcą.”
Wszyscy zamarli. W oczach Shinody pojawiła się iskra nadziei
przeplatana strachem. Spojrzał na swojego obrońcę czekając na wyjaśnienia, ale
się nie doczekał.
- Przecież to kłamstwo! – Wrzasnął Scott wstając z miejsca –
Nie wierzycie tej kłamliwej suce, prawda? Ona zrobi wszystko by mnie zniszczyć.
- Z tego co wiem broniła pana przy poprzedniej rozprawie –
dorzucił mu adwokat.
- Skąd możecie wiedzieć, że to jest autentyczne, co? Mogła
to napisać ta kretynka przede mną żeby uratować swojego wielkiego kolegę –
wywrócił złośliwie oczami i wrzasnął – Kto do jasnej cholery wierzy w jakiś
papierek?!
- Ja wierzę – powiedział obrońca Shinody – Dostałem go z rąk
nadawcy, więc jestem na sto procent pewny w autentyczność tej wiadomości.
- Mówiłam, że Mike jest niewinny! – Krzyknęła kobieta – A wy
co? Trzymaliście go tyle czasu!
- Proszę się uspokoić, to jeszcze nic nie znaczy – ostudził
temperamenty kobiety i podał płytę mężczyźnie, który siedział obok niego –
Jeszcze odsłuchamy nagrania.
Chłopak włożył ją do odtwarzacza i nagle zapadła grobowa
cisza. Nikt już nic nie powiedział tylko przyglądał się temu co się w tej
chwili dzieje. Nagle usłyszeli dźwięk. Głos prawdziwego sprawcy, przeplatający
się z głosem kobiety. Mówił to co opisała w liście, jak postarają się zgładzić
Benningtona, Shinodę. Nagle kobieta zamarła słysząc epitety na swoją osobę. „
Głupia dziwka, którą trzeba zabić”.
- To jest nieprawda! – Wrzasnął waląc pięścią w stół –
Kłamstwo jedno na drugim! A wy w to wierzycie, kurwa jak możecie w to wierzyć?!
- Proszę się uspokoić! – Wrzasnął – Jak pan się odniesie do
tego co usłyszeliśmy.
- Gówno słyszeliście – odparł agresywnie i oparł się o
krzesło – Nie mam nic więcej do powiedzenia, to jest kłamstwo, nigdy bym jej
nie tknął…
- Głupia dziwka tak? – Spytała teoretycznie – Wiesz co
kretynie? Nie wiem co w tobie widziałam. Jak mogłam związać się z mężczyzną,
który przez wiele miesięcy mówił mi o swoich uczuciach, twierdził, że mnie
bezgranicznie kochał. Gdzie się podziała ta miłość, co? Jesteś zwykłym idiotą,
a nie mężczyzną!
- Jak wstanę…! – Wrzasnął do niej, a ona lekko postawiła
stopę w drugą stronę.
- To co? Zastraszysz mnie znowu? Jak tymi listami?
- To nie ja je wysyłałem!
- Proszę zakończyć tę dyskusję! – Sędzia walnął młotkiem w
nagi stół i powiedział – Mamy także analizę tych wszystkich listów.
Kobieta zaciekawiona przybliżyła się i usłyszała odpowiedź.
- Sprawdziliśmy wszystkie możliwości i niestety nie należą
one do pana Parkera. To jest niemożliwe.
Nie powiedziała nic. Przeszył ją dreszcz na myśl tego, że
może przez to wszystko będą dociekać do kogo one należą. Zaszokowana zaczęła szybciej
oddychać i nie wiedząc co zrobić postawiła na milczenie. Popatrzyła na
nabierającego nadzieję Mike’a i nagle usłyszała:
- Nie mamy więcej świadków – zaczął – Argumenty są
wystarczające. Chce któreś z państwa coś dodać? – Spytał po chwili siedzących
tu ludzi.
Nie usłyszał nic. Kobieta spuściła wzrok i powędrowała na
swoje miejsce. Teraz cały świat zależał od tej jednej głupiej chwili.
***
Kobieta rzuciła się na mężczyznę. Trzymając ją w ramionach
przybliżył ją do siebie bliżej. Nie zrobił nic tylko zaczerpnął powietrza i
poczuł zapach jej gęstych włosów. Ciemne pasma przysłoniły mu na chwilę cały
świat, tak, że w tej chwili nie myślał racjonalnie. Pragnął tylko jednego.
- Mike! – Wrzasnął rozradowany jak małe dziecko i poklepał
go po przyjacielsku. Ten spojrzał na niego, po raz pierwszy z uśmiechem na
ustach i zapytał:
- Jeśli cię uściskam będzie wyglądało to dosyć gejowsko?
- Pieprz się – rzucił mu i wtulił się w swojego przyjaciela.
Emily uśmiechnęła się w ich stronę i oparła o ścianę. Widząc po raz pierwszy od
kilkunastu dni swojego przyjaciela odetchnęła z wielką ulgą.
- Wygraliśmy! – Rzucił Bennington – Kurwa, no wygraliśmy! –
Zaśmiał się po raz kolejny i odsunął od przyjaciela. Wtedy zobaczył jak jego
towarzysz przybliża się do kobiety. Popatrzył na nią, na jej twarz i wtedy coś
poczuł. Kobieta z całej siły wtuliła się w Mike’a i trzymając za jego szarą
koszulę ułożyła swoją głowę na jego piersi. Uśmiechnął się, ale w pewnym
momencie odsunął ich trzask drzwi. Spojrzeli w drugą stronę i zobaczyli Scotta.
Mężczyzna wyprowadzany był z sali rozpraw, zakuty kajdankami złowrogo patrzył
na znane mu osoby. Syknął coś niezrozumiałego i spojrzał w oczy swojej byłej
dziewczyny. Odwzajemniła wzrok, tak naprawdę w duchu czując dziwną ulgę. Tak
jakby kamień, który trzymał się na niewidzialnym sznurku przez kilka miesięcy w
jednym momencie się zerwał uwalniając ją z uścisku. Nagle coś w nim drgnęło.
- Jeszcze pożałujesz tego, że się urodziłaś! – Wrzasnął do
niej, ale szybko został doprowadzony do porządku. Kobieta spojrzała na niego i
udając tak naprawdę nie ruszoną złapała za rękę Benningtona mówiąc:
- Wyjdźmy stąd, nie mam ochoty dalej tu siedzieć.
Jak powiedziała tak zrobili. Szybkim krokiem powędrowali w
stronę drzwi. Widząc przez szybę to czego się nie spodziewali spojrzeli na
siebie i nabrali głośnego oddechu.
- Oni mnie nienawidzą, prawda? – Spytał retorycznie Shinoda.
Nie chcąc mu nic odpowiedzieć w trójkę otworzyli drzwi i spokojnym krokiem
próbowali zejść ze schodów. To co usłyszeli przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
- Nie odpowiadaj, pokaż że jesteś obojętna, omiń ich wzrok i
idź przed siebie – zakomunikował dziewczynie Chester i pociągnął ją za rękę.
Nagle fala pytań i gwizdów przeszyła Shinodę. Nie wiedząc co
zrobić popatrzył na wychodzącą parę i stanął na środku tłumu jak wryty. Nie
wydostał z siebie żadnej odpowiedzi, mikrofony latały obok jego twarzy. Pytania
sypały się ze wszystkich stron, jak małe kamyczki z worka pełnego piasku. Stojąc
na samym środku tej śmiesznej, a zarazem tragicznej piaskownicy czuł się
parszywie obrzucany pytaniami, stwierdzeniami i obelgami. A tak nie powinno
być.
- Mike! – Wrzasnął Chester widząc jak mężczyzna zostaje
pochłonięty przez tłum ludzi. Nie odpowiedział nic. Był zły. Może nie tyle co
zły, ale zrezygnowany. Zrezygnowany w oczach tych ludzi, mimo tego, że sprawa
została wyjaśniona. Był osaczony. Napierając na niego, czuł tak naprawdę
podniesione tętno każdej z tych osób.
Nagle coś złapała go mocno za rękę. Sądząc że to Emily
popatrzył się w głąb ludzi, lecz jej nie zauważył. Odsunął rękę, ale i tak po
chwili ktoś ponownie złapał ją jeszcze mocniej. Zdezorientowany przysunął się do
niej i znieruchomiał.
- Będziesz tu stał i tego słuchał? – Wrzasnęła do niego
próbując obudzić go z transu – Zbieramy się stąd!
- Jak ty tu się znalazłaś? – Krzyknął zdezorientowany.
- Wiedziałam, że z tego wyjdziesz – Uśmiechnęła się, lecz po
chwili przybrała poważną postawę i wydostała się z tego tłumu. Pobiegli przed
siebie, on trzymając jej rękę, ona zdesperowana by w szpilkach przeskakiwać po
kałużach, kamieniach i wysokich stopniach. Czuli się tak dziwne, tak jakby
zatrzymali czas, choć wiedzieli że goni ich nieubłagalnie.
- Lisa, ja zwariuję przez ciebie wariatko – Zaczął ze
śmiechem, gdy już naprawdę zgubili tych wszystkich ludzi.
- Nie marudź – Odfuknęła mu i spojrzała na jego twarz.
Zacisnęła usta i z chęcią wydobycia z siebie chociażby jednej malutkiej łzy
wtuliła się w zaskoczonego mężczyznę – Boże, Mike.. Co oni z tobą robili?
- Ej, jest wszystko w porządku – odpowiedział jej
przybliżając ją o siebie. Złapał za jej długie włosy i wplótł je w między swoje
palce – Popatrz na mnie – Odsunął się od niej, próbując się uśmiechnąć – Jestem
tu, teraz z tobą, nie z nimi. To co się działo to pieprzona przeszłość, nic
więcej.
Kobieta popatrzyła na niego i ponownie wtuliła się w
mężczyznę.
- Wiesz co? – Spytała po chwili. Mike nic nie odpowiedział,
ale ona wiedziała, że pozwala jej dokończyć – Wiedziałam, że to tylko wymysły
tej głupiej zdziry – zrobiła krótką przerwę i dodała - Stęskniłam się za tobą.
- A wiesz Lisa, że ja też? – Odpowiedział jej ze śmiechem
coraz bardziej ją do siebie wtulając.
***
Mężczyzna radosnym krokiem wszedł do swojego domu
wprowadzając do niego swoją dziewczynę. Kobieta szybkim ruchem zdjęła swoje
wysokie buty i położyła obok drewnianej szafki. Nagle coś zawibrowało w
kieszeni Benningtona. Szybko wyjął telefon i przeczytał na głos wiadomość od
przyjaciela.
- Mike pojechał do domu – oznajmił kobiecie i dodał – Będzie
chyba świętował sam, tak szybko się zerwał z placu, że nawet nie zauważyłem w
którą stronę pobiegł.
Kobieta nic nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową i usiadła
na szafce zamykając oczy. Ten nie zauważając tego wszedł do pomieszczenia
świecąc przy tym światło w swoim salonie.
- Chester! – Wrzasnęła po raz kolejny uświadamiając sobie
coś pięknego – Wygraliśmy, rozumiesz?! – Krzyknęła do niego radośnie z końca
pokoju, lecz ten ponownie nic nie odpowiedział. Trzymając w ręku nowo zakupione
wino zaczął szukać otwieracza, lecz to nie było takie łatwe. Skoczył szybko do kuchni
i wyciągnął byle co, tak by tylko otworzyć tę butelkę. Stanął na miękkim
dywanie i precyzyjnie wbił ostrze w wystający korek. Szarpnął za mocno, dlatego
na dywanie pojawiły się czerwone plamy spowodowane wylaniem jego zawartości.
Kobieta zaśmiała się bardzo głośno widząc co mężczyzna przed chwilą zrobił.
- Siedź cicho! – Wrzasnął ze śmiechem i nie przejmując się
stanem materiału wlał do kieliszków jego zawartość. Emily spojrzała na niego,
lecz później szybko złapała za jeden z nich. Chester widząc to zrobił to samo
co ona i szczerze się uśmiechnął:
- To wszystko jest za nami… – powiedział cicho patrząc w jej
oczy.
- Daleko za nami – dokończyła za niego.
- Zaczynamy nowe życie… - kontynuował stwierdzenie i
nieśmiało spojrzał na swoje stopy – Zaczynamy we dwoje nowe życie, bez
pieprzonej przeszłości, bez tego co się działo. Zaczynamy od nowa.
Po tych słowach charakterystycznie przybliżył swoje naczynie
do jej kieliszka wydobywając tym samym dźwięk stykającego się szkła. Emily
upiła jeden łyk i odstawiła go obok.
- Wino… Dawno nie piłam dobrego wina – Zamknęła w tej chwili
oczy wyobrażając sobie jak to wszystko rodzi się na nowo. Jak te wszystkie
koszmary mogą minąć, jak być może świat zmieni się na lepsze. Widzi jak żegna
swoje dawne demony, jak wygania złe wspomnienia.
- Na takie okazje możemy zaszaleć – odpowiedział jej – Czeka
nas dzisiaj cała noc świętowania – odpowiedział jej i wziął w swoje dłonie jej
ciemny kosmyk włosów. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i po chwili położyła
ręce na jego barkach. Ten widząc to złapał ją w pasie i przybliżył ją w swoją
stronę, tak że po pewnej chwili tylko ich czoła zaczęły się ze sobą stykać.
Zamknęła oczy i oddychając nerwowo przegryzła wargę. Jedną z dłoni zbliżyła ku
górze i przejechała po jego szyi bardziej go do siebie zbliżając. Ten czując
jej ruch, postanowił zrobić następny krok.
- Od dzisiaj wolni… - szepnął w jej stronę i szybko złapał
za jej w pół otwarte usta. Odwzajemniając pocałunek złapała się mocniej za jego
tył głowy i przechyliła go do tyłu. Chester tracąc powoli równowagę zachwiał
się, lecz nadal stał na równych nogach. Nie przejmując się zupełnie niczym
złapał za jej dłoń, która była usadowiona gdzieś na jego plecach i odsunął
lekko głowę. Kobieta spojrzała na niego i nagle poczuła jak Chester mocniej
pociąga ją za rękę, tym samym przewalając jej ciało na jaskrawy dywan. Walnęła
plecami o podłogę, śmiejąc się przy tym głośno. On patrząc na kobietę z góry
przybliżył się bardziej do Emily i ponownie pocałował dziewczynę, tyle że jego
ruchy warg były bardziej odważne. Czując na sobie jak Chester namiętnie na nią
napiera, wsunęła swoją dłoń pod jego koszulkę. Trzymając go w pasie odsunęła
się trochę do tyłu i popatrzyła na mężczyznę.
- Chester? – Zaczęła po chwili patrząc na jego barwne
tęczówki.
- Tak? – Spytał po chwili przyglądając się jej ruchom.
Odsunęła rękę i położyła ją na policzek Benningtona. Uśmiechnęła się do niego
nieśmiało i zaczęła:
- Dziękuję za to, że jesteś… - powiedziała przypatrując się
każdej jego rysie na twarzy.
Mężczyzna spojrzał na nią czując w sobie wielką falę ciepła
w sercu i tak jak ona położył rękę na jej prawym policzku.
- Kocham cię – oznajmiła po chwili lekko się do niego
uśmiechając.
- Ja też cię kocham – zrobił przerwę i przysunął się do niej
– Tak cholernie cię kocham…
Po tych słowach Chester ponownie przybliżył się szybko do
Emily i ponownie zatopił swoje usta w jej wargach. Coraz szybciej, coraz
odważniej… Tkwili tak przez pewien okres czasu gdy kobieta przesunęła się w
drugą stronę przesuwając tym samym ciało Benningtona. Usiadła na nim i
przybliżyła swoje usta do jego ucha.
- Wiesz, że jeszcze nigdy nie całowałam się na podłodze? –
Spytała po chwili.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz – uśmiechnął się czując
jak kobieta dotyka swoimi wargami jego płatka ucha – Ale nie sądzę by ci się
nie podobało…
- Nawet jakbyśmy się całowali na suficie i tak byłoby bardzo
intrygująco – dorzuciła i ponownie przybliżyła się w stronę mężczyzny. Chester
złapał jedną ręką jej lewej nogi i zaczął delikatnie nią pocierać tak że po
chwili pojawił się na niej lekki dreszcz. Po chwili kobieta zmieniła swój
kierunek ust. Muskając delikatnie jego policzek usłyszała dźwięk zadowolenia z
ust mężczyzny, więc postanowiła bardziej zaangażować się w swoje czyny.
Zjechała po chwili na dół kierując się niżej i niżej…
Nagle usłyszeli charakterystyczne chrząknięcie.
Zdezorientowana podniosła głowę i spojrzała tam gdzie Bennington, w prawą
stronę pomieszczenia. Widząc to spadła nagle na nagą podłogę i przeczesała
nerwowo włosy do tyłu.
- Kurwa! – Wrzasnął Chester wściekły na obecne tu osoby –
Mike!
- No my ten… - podrapał się po głowie i trzymając w ręce
butelkę szampana po chwili odparł – ten… no – uśmiechnął się sztucznie u niósł ją
w górę – świętować tak przyszliśmy, bardzo!
- Nie mogłeś chociaż raz trzasnąć tymi drzwiami? – Spytał
wkurzony i wstał z podłogi – Zawsze nimi trzaskasz, dlaczego teraz nie mogłeś
tego zrobić?!
- Miała być niespodzianka – odpowiedział Dave, który stał z
całą resztą zespołu – Zresztą, widzę, że świętujecie bez nas – odparł po chwili
bardziej zmieszany.
Bennington mruknął
coś niezrozumiałego pod nosem i spojrzał na kobietę, która była tak samo
w szoku jak on. Popatrzył na nią, a ta odwzajemniła jego uśmiech.
- Człowiek wychodzi z pierdla po tak długim okresie czasu i
jedyne co słyszy to „Kurwa, Mike?” – powiedział Shinoda i usiadł na kanapie –
Dzięki, wiesz.
- Chcecie coś do picia? – Spytała po raz pierwszy kobieta tak
naprawdę nie wiedząc jak zabrać głos.
- Mamy tutaj – podniósł do góry butelkę – Ale i tak
poczekamy bo dziewczyny mają dojść…
- Jakie dziewczyny? – Spytał zdezorientowany właściciel.
- No Tiffany, Lisa i Marlene – powiedział po chwili Shinoda
– Czemu nic nie wiem o przyjeździe Marlene?
- Długa historia – odpowiedział mu.
- Ja bym coś zjadł – przerwał im rozmarzony Hahn i spojrzał
na kobietę.
Kobieta popatrzyła na niego rozbawiona i udała się w stronę
kuchni. Spojrzeli na nią, a gdy już wyszła przerzucili wzrok na stojącego
Benningtona.
- Sorry stary… - zabrał głos Brad – Macie takie wyczucie
czasu, że…
- My? – Zaśmiał się i machnął ręką – Zresztą, teraz wiem że
przepłaciłem zamawiając dzwonek do drzwi – odpowiedział mu i udał się w stronę
kuchni.
- Nie miziajcie się tam zbyt długo – Mike rzucił do niego
oczko, a ten wywrócił oczami i wszedł do pomieszczenia. Widząc jak wyciąga coś
z jego szafki miał już coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nagle poczuła jak ktoś
ją z tyłu obejmuje.
- Zawału przez ciebie dostanę – powiedziała mu lekko się
wzdrygając – Nie dodam nawet, że miałam w ręce nóż – Nie słysząc nic z jego
strony uśmiechnęła się i spytała – Czego nie nimi nie siedzisz?
- Chciałem się coś ciebie spytać – powiedział, a ta
zaciekawiona oderwała się od swojej czynności – Zostaniesz dzisiaj na noc
prawda?
- Nie mam ubrań, a zresztą wszyscy zostaną tu pewnie do rana
– uśmiechnęła się i wróciła do tego co wcześniej robiła.
- Mimo, że jestem mężczyzną mogę ci jakieś pożyczyć –
powiedział jej i zabrał nóż z jej ręki. Ta spojrzała na niego pytająco, ale on szybko
jej odpowiedział – Pomogę ci.
Podniosła kąciki ust i złapała za leżące obok przekąski. Szybkim
ruchem wzięła do ręki pomidora i precyzyjnie go przekroiła. Nagle ktoś wszedł
do pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami.
- Chester! – Wrzasnął Brad – Joe rozpieprzył ci krzesło!
- Co? – Spytał zdziwiony swojego kolegi. Ten wzruszył
ramionami i dodał:
- No normalnie, usiadł za mocno i się noga rozwaliła.
Zresztą sam zobacz – powiedział mu i zniknął za drzwiami.
- Ten dom nie będzie cały, oni mi go rozwalą do jutra –
powiedział po chwili opuszczając pomieszczenie.
- Ciesz, się że jeszcze masz kogoś, kto ci może go rozwalić
– oznajmiła i wzięła się za swoją czynność.
- Emily zostaw to – powiedział do niej stanowczo.
- Co? – Spytała po chwili i oparła się o szafkę.
- Zostaw to dziadostwo, nie będziesz mi robić za żadną
kuchareczkę w moim domu – powiedział jej i spojrzał na jej rozbawiony wyraz
twarzy – Zamówię coś – po tych słowach wyszedł z pomieszczenia.
***
- Możesz mi powiedzieć o co chodziło z tymi mokrymi
dekoltami? – Spytała po chwili pijana kobieta
- No wiesz – odpowiedziała po chwili i położyła nogi na
stole – Bawiłyśmy się w miss mokrego podkoszulka. Ale wiesz kto wygrał? –
Spytała zła Marlene. Ta popatrzyła na nią pytająco i usłyszała odpowiedź.
- Ty! – Wrzasnęła – Tylko dlatego, że Chester był sędzią…
Zaśmiała się i wzięła do ust kolejny łyk alkoholu. Spojrzała
w głąb sali gdzie wiele osób już leżało na podłodze, ale co chwilę obiecywali,
że dadzą radę się podnieść. Nic z tego. Mamrotali coś do siebie, przekrzykiwali
się wzajemnie… Nagle obok nich przeszedł pijany Chester. Złapał za wystającą
szafkę i wrzasnął:
- Patrzcie ludzie! Joe liże się z Tiffany! – Nie zdając
sobie sprawy z wypowiedzianych słów usiadł na stole i głośno się zaśmiał. Hahn
słysząc to podniósł się wkurzony i jęcząc coś pod nosem zachwiany podszedł do
Benningtona i stwierdził:
- Ja – zachwiał się po raz kolejny – ja dzisiaj nic ci nie
powiedziałem, jak żeś się lizał z Emily, kutasie!
- Ach tak? – Powiedział wkurzony i dodał – Bo mogę, a wyście
przyszli i… - Emily widząc jak dochodzi do głupiej sprzeczki między nimi
podeszła i odciągnęła ich od siebie.
- Odejdź kobieto! – Powiedział Bennington, ale ona nie
zwróciła na niego uwagi. Spojrzała na niego i dodała:
- Nie będziecie się tu bić! – Wrzasnęła – Joe, przynieś mi
coś do picia…
- Kac cię już bierze? – Spytał ze śmiechem – Cienka jesteś…
- Ja cienka? – Spytała wkurzona – Spójrz na siebie – fuknęła
mu.
- No dalej! Obrażaj mnie – powiedział stanowczo.
- Nie obrażam cię – zaśmiała się.
- Jasne – odpowiedział jej i nagle zapadła grobowa cisza
między nimi. Kobieta popatrzyła na niego z uśmiechem, a ten złapał za jej rękę.
Przybliżył ją do swoich ust i lekko pocałował.
- Ty moja księżniczko – podsumował po chwili.
- Jesteś pijany – odpowiedziała mu ze śmiechem, ale nie
odciągnęła swojej ręki.
- A wiesz, że ty też – Chester próbował ją jakoś zaskoczyć –
Zdziwiona? - Ta wywróciła oczami i nagle poczuła jak przybliża się do niej. Nie
zważając na panujący tu harmider pocałował kobietę. Ona nie opierała się temu,
nawet nie zwróciła uwagi na patrzące na nich osoby.
- Emily, masz tę wodę – powiedział po chwili zrezygnowany
Joe stojąc obok nich. Widząc, jak kobieta mu nie odpowiada spróbował jeszcze
raz – Przyniosłem ci coś do picia – Nic. Po dłuższej chwili czekania wkurzył
się i z całej siły rzucił szklanką w ścianę – Jak chciałem ci pomóc to nie!
Wszyscy mnie tu wykorzystują! – Po tych słowach odszedł zawiedziony i usiadł
obok Marlene.
- Wkurzają mnie – odparła szczerze po chwili z grobową miną.
Upiła łyk alkoholu i z całej siły ścisnęła ją w swojej ręce. Joe nic nie
odpowiedział. Wziął do ręki leżący obok kawałek pizzy i wsunął ją szybko do
buzi. Nagle stanęła przed nim Tiffany. Spojrzała na niego znacząco, a ten wstał
i dotknął jej szyi.
- Czekaj, mam pomysł! – Wrzasnął i wziął do ręki zawleczkę
od napoju. – A teraz tu siedź – powiedział pijany i nagle oznajmił:
- Co ty kombinujesz? – Spytała zdziwiona i usiadła
zrezygnowana na kanapie. Joe popatrzył na nią i niepewnie postawił krok między
siebie. Uklęknął nagle przed nią i wypalił:
- Tiffany, wyjdziesz za mnie?
Po tych słowach wszyscy ucichli. Emily odsunęła się od
Benningtona i spojrzała zdziwiona na klęczącego Joe’go. Dave idąc w tej chwili
przed siebie przewrócił i walnął głośno na podłogę. Nawet Robert, który od pół
godziny leżał pod stołem wyczołgał się i z dołu obserwował całą sytuację.
- Brachu! – Wrzasnął Chester zdziwiony i zaciągnął się
powietrzem.
- Oszalałeś! – Tiffany zaśmiała się i nie wiedząc co mu
odpowiedzieć zrobiła przestraszoną minę.
- Mówię poważnie – zadeklarował się Hahn i położył rękę na
swojej lewej piersi. Tłum widząc to przybliżył się do nich i zaskoczony całą tą
sytuacją stał jak wryty.
- Nie, nie mówisz – powiedziała Tiffany.
- Kocham cię, zrobię dla ciebie wszystko! – wrzasnął i
przybliżył się do niej na kolanach – Zgódź się, proszę! Moja kruszynko!
- Teraz? – Spytała robiąc wielkie oczy.
- Teraz albo nigdy! – Odpowiedział jej stanowczo, a ta
przybliżyła się do niego. Nie wiedząc co kobieta ma na myśli odsunął się, lecz
po chwili poczuł jak ona obala się na niego. Wszyscy wzdrygnęli się na to co
widzą, ale nie interweniowali.
Nagle kobieta zaśmiała się. Popatrzyła na Joe’go i odparła:
- Oczywiście, że za ciebie wyjdę! - W tej chwili spojrzała
na uśmiechnięty tłum oraz na Hahn’a. Radosny z tych słów wziął do ręki żelazną
zawleczkę i uścisnął dłoń kobiety.
- Joe, będę z tobą, ale nie zakładaj mi tego żelastwa na
palec, błagam – Zaśmiała się i wtuliła się w mężczyznę.
- Chyba najszybsza decyzja w jego życiu, nawet mięsa w
sklepie tak szybko nie wybiera – podsumował go Dave i spojrzał na całującą się
parę.
Witam :)
Rozdział bardzo optymistyczny, wiem o tym doskonale :) Chciałam po prostu dać im odetchnąć choć na chwilę od tych problemów, mam nadzieję że wiecie o co mi chodzi.
W poprzednich komentarzach przeczytałam, że fajnie by było zobaczyć po raz kolejny pijane towarzystwo, a ja że także musiałam odreagować w swoim życiu musiałam napisać coś takiego :) Tego czegoś na końcu nie miałam zaplanowanego, mam po prostu pewien pomysł, który pewnie zrealizuję :D
No ten tego, mam po prostu nadzieję że przypadł wam do gustu i was nie zanudził ;_;