Brunetka niechętnie przetarła zaspane oczy i z wielkim bólem
wstała z łóżka. Nadal z tlącą się w niej wiadomością, że wieczorem z nieznanych
powodów Chester nie przyjął jej zaproszenia podeszła do lustra. Widząc ciarki
na swoim ciele skrzyżowała dłonie i zaczęła nimi pocierać o bladą skórę. Nagle
cicho jęknęła.
Popatrzyła bardziej i odsunęła kawałek otulającej jej
śnieżnobiałej bluzki. Gdy podciągnęła ją na samą górę dopiero teraz zauważyła
wielkiego siniaka, którego nie pamięta. Nie ma pojęcia skąd on się tam wziął i
czy czasem ona sama go sobie nie sprawiła dzisiaj w nocy.
Bez zastanowienia ściągnęła ubranie i założyła na siebie
granatową bluzkę oraz ciemne obcisłe dżinsy. Złapała za rozpinaną bluzę i
szybkim ruchem wskoczyła na schody. Gdy znalazła się już w kuchni otworzyła
lodówkę i z wielką niechęcią złapała za stojące mleko. Połowa zawartości
kartonu szybko znalazła się w niewielkiej misce w której pływały już
kukurydziane płatki. Nie czekając ani chwili dłużej usiadła przed telewizorem i
trzymając obok siebie naczynie włączyła odbiornik. Nie zobaczyła nic ciekawego,
zwykłe wiadomości nic więcej. Problemy w kraju, złapali przestępcę, złodziej
obok banku, zginęło wiele osób, wypadki samochodowe…
Z niechęcią przełączyła na inny kanał. Nie chcąc słuchać
niczego negatywnego nawet ze strony nieznanych jej ludzi zaczęła oglądać jakiś
program rozrywkowy, którego jedynym celem było odgadnięcie zawartej tam
zagadki. Głowiąc się nad jej rozwiązaniem, uśmiechnęła się nawet kilka razy,
przecież te odpowiedzi były tak banalnie proste.
Dlaczego jej życie nie może takie
być?
Wszystko się skomplikowało. Nic już nie jest takie same jak
przed wieloma miesiącami. Pomimo tego, że wcześniej czuła się osaczona, teraz naprawdę
tak jest. Nie wie co ma myśleć na temat spotkanego wczoraj nieznajomego.
- Tod – Powiedziała cicho i wstała z kanapy – Cóż za
tajemnicze imię – pomyślała i postanowiła posprzątać pozostawione wczoraj rzeczy.
Zarzucając na kanapę swoje ubrania stanęła i zaczęła wpatrywać się w
odradzający się świat za oknem.
Westchnęła.
Musi wziąć się w garść. Nie może na tym etapie tak po prostu
sobie odpuścić, bo na swojej drodze spotyka wiele przeszkód. Przeszkody zawsze
są, a jeśli człowiek chce coś osiągnąć musi je pokonać.
Zdeterminowana do walki z samą sobą pobiegła przed drzwi i
szybkim ruchem nimi trzasnęła.
***
- Powiem ci że masz tutaj bardzo przyjemnie – Zaczęła kobieta
opierając się o zakurzony blat. Niechętnie popatrzyła na niego, lecz po jakimś
czasie ogarniając swoje myśli dokończyła – Nieźle się ustawiłeś.
- Jakbyś nie zauważyła, zawsze byłem tak ustawiony –
powiedział ze śmiechem i wywrócił oczami. Znudzony spojrzał na naczynie, nalał
do kubka gorącej kawy i po chwili zaczął delektować się jej smakiem. Zerkając
co chwilę na pół rozebraną kobietę odwracał ukradkiem wzrok gdy ona
odwzajemniała jego spojrzenie.
- I tak wiem, że na mnie patrzysz – Zaśmiała się lekko i
ziewnęła. Z dalej tkwiącym na jej ustach uśmiechem usiadła na blacie i ponownie
przejechała po zakurzonym meblu. Wydobywając z siebie oznakę niezadowolenia i
lekkiego obrzydzenia popatrzyła w jego oczy.
- Ubrałabyś się – Zarzucił jej Chester i upił po raz kolejny
łyk kawy próbując nie zerkać na siedzącą obok kobietę. Z całej siły próbował
nie zwracać na nią uwagi, a głównie na jej długie i zgrabne nogi. Uśmiechnęła
się i założyła jedną na drugą.
- Aż tak ci to przeszkadza? – Spytała i nic nie ruszona
wzięła do ręki jedno z jego zdjęć. Oglądnęła je bardzo dokładnie, lecz po
chwili znowu odłożyła fotografie na miejsce. Nie mając już nic innego do roboty
spojrzała w ciemne tęczówki mężczyzny i zauważyła sugerujący jego wzrok żeby
zrobiła to co powiedział jej wcześniej.
- Krótkie spodenki aż tak cię podniecają? – Spytała po
chwili i głośno się zaśmiała. Widząc jego zrezygnowaną minę wstała z miejsca i
podeszła do lodówki – Spokojnie, za chwilę i tak sobie idę – Oznajmiła i
wyciągnęła truskawkowy jogurt.
- Nic się nie zmieniłaś, nawet teraz działasz mi na nerwy –
Powiedział lekko się uśmiechając choć tak naprawdę w duchu czuł niemałe
zażenowanie. Marlene wyciągnęła z szafki małą łyżeczkę i włożyła ją do
zawartości kubka. Nałożyła na jej spód owocowy krem i włożyła go do buzi.
- Oj Chester, Chester… - Zaczęła i po raz kolejny głośno się
zaśmiała.
- O co ci teraz chodzi? – Spytał zdezorientowany i sam po
chwili wziął z niej przykład. Po paru sekundach w jego domu było słychać
dźwięki rozprzestrzeniającego się śmiechu.
Kobieta popatrzyła na niego z zadziornym uśmieszkiem. On też
go odwzajemnił, lecz po chwili odwrócił głowę i usiadł na kanapie. Kobieta
widząc to usiadła obok niego i podkuliła kolana. Z głową tkwiącą nad jej nogami
zaczęła:
- Dzięki, że mogłam przenocować.
- Nie ma sprawy – powiedział po chwili. Złapał za pilot od
telewizora i włączył pierwszy lepszy kanał. Popatrzył na znajomą i spytał – Jak
ci się żyje?
- Mogło być lepiej, uwierz mi – Odpowiedziała mu – Będąc w
Paryżu myślałam, że tak naprawdę wszystko mi się ułoży, jednak to była mylna
teza na temat mojego życia. Znalazłam sobie nawet jakiegoś chłopaka, no ale jak
to w takich związkach na odległość bywa, po pewnym czasie się to wszystko
sypie.
- Dlaczego na odległość? – Spytał zaciekawiony.
- Miał ruchomą pracę. Głównie polegała ona na przewozie
pakunków do innych państw – Wywróciła oczami – Praca nie za bardzo płatna, no ale
pieniądze były. Naprawdę był fajnym mężczyzną, ale zaczęło nam się sypać i
zrezygnowaliśmy.
- Nie sądzisz, że należało to jakoś odbudować? – Zapytał
zahipnotyzowany.
- Chyba nie chcieliśmy tego naprawiać – Odpowiedziała mu i
nagle usłyszeli dźwięk dzwonka.
- Otworzę! – Krzyknęła, ale Chester złapał za jej ramiona.
Popatrzyła na niego zdziwiona i sugerując mu, że nic się nie stanie po chwili
oznajmiła – To może być Brad, wysłałam mu wiadomość, że jestem ciebie…
- Wiesz co Marlene? – Zaciekawiona kobieta wyrwała się z
jego uścisku i chcąc usłyszeć jego sugestię przybliżyła się bardziej – Idź się
na serio ubierz, a ja to otworzę.
- Jak chcesz – Wzruszyła ramionami i odeszła od mężczyzny.
Bennington wstał z kanapy i powędrował do drzwi, które już
lekko ucichły. Otworzył je i zobaczył przed sobą znaną jej osobę.
- Cześć – Uśmiechnęła się do niego i popatrzyła na jego
zdenerwowany wyraz twarzy – Pomyślałam, że wpadnę do ciebie, w końcu i tak nie
miałam nic innego do roboty, a jest prawie południe – oparła się o ozdobioną
ścianę przed jego domem i zaproponowała – Jest bardzo ładna pogoda, możemy
gdzieś razem wyjść. Co ty na to? – Spytała.
- Emily… - Ciągnął mężczyzna – Ale, że teraz?
- A jesteś zajęty? – Spytała ukradkiem spoglądając przez
uchylone drzwi. Zdezorientowana wzruszyła ramionami i odpadła – Ktoś jest u
ciebie?
- Nie, ale zapewne zaraz się zjawi Dave i musimy coś ruszyć z
płytą, może po południu się spotkamy? Może być? – Spytał z uśmiechem na ustach
i przybliżył się do dziewczyny. Złapał za jej ciemny kosmyk włosów, a ta
zdziwiona jego czynami zrobiła zszokowaną minę, lecz nie zaprzeczała, że to jej
się nie podobało gdy mężczyzna złapał za jej czerwony policzek.
- Czemu nie mogłeś wczoraj przyjechać? – Spytała po chwili
zawieszając wzrok na kamiennej posadzce.
- Nie miałem jak… - Zaczął – Ale wszystko w porządku?
- Tak, tak… - Odparła po chwili – Mnie masz się o co martwić
– Uśmiechnęła się i odeszła od Benningtona. Schowała swoje ręce do kieszeni i z
uśmiechem na ustach krzyknęła – To widzimy się za niedługo!
Po tych słowach zeszła ze schodków i lekko zdziwiona, że
Chester nawet nie zaprosił jej do środka udała się w stronę furtki. Bennington
po raz ostatni na nią spojrzał i z wyrzutami sumienia dołączył do swojej
towarzyszki. Przekroczył próg i usiadł na kanapie. Dotknął ręką po jej
powierzchni i nagle spotkał się ze spojrzeniem kobiety.
- Kto to był? – Spytała po chwili związując włosy.
- Jesteś tak bardzo ciekawa? – Bennington ustąpił jej
miejsca i złapał za pilot ponownie włączając telewizor.
- Nie odpowiesz mi? Aż tak to ważne? – Zaśmiała się i
usiadła obok mężczyzny. Spojrzała na niego, a ten nie odwzajemnił wzroku.
Tak naprawdę tkwił teraz w dziwnym rozdarciu. Co by nie
zrobił i tak wyszłoby, że robi źle. Marlene mu pomagała, gdy potrzebował
kobiecej dłoni w delikatnych sprawach. Gdy zaczynał karierę i jak nawet był u
jej szczytu w niektórych momentach potrzebował jej niezmiernej pomocy. Mimo, że
to początkująca dziennikarka, pomijając to że sama wyciągała od nich kilku
wywiadów potrafił znaleźć z nią wspólny język. Nie potrafiłby jej odmówić
noclegu, zwłaszcza, że przyjechała tu w takiej sprawie jaką jest pojmanie
Mike’a. Drugą sprawą jest Emily. Odwołał spotkanie, mimo tego że nie z jego
winy, on się właśnie tak czuje. Jakby wcisnął jej nóż prosto w serce, jakby
zranił ją. To jest dziwnie niewytłumaczalne, bo przed chwilą sama świadczyła,
że tak naprawdę nic się nie działo. Może nie tylko kobiety mają taki instynkt?
- Chester, wiesz co, a możemy spotkać się pod wieczór, bo
dzwoniła do mnie Tif…. – W tej chwili spojrzała na mężczyznę. Zszokowanym
wzrokiem oceniła siedzącą obok osobę i z wymieszanymi myślami odparła –
Weszłam, bo były otwarte…
Bennington widząc zmieszanie i nie do końca przekonanie
kobiety do swoich wewnętrznych racji wstał i przełykając głośno ślinę wskazał
na siedzącą obok kobietę, która chyba nie była aż tak przejęta tym spotkaniem
jak jej towarzysz.
- To jest Marlene… - Zaczął i spotkał się z dziwnym wzrokiem
dziewczyny.
- Możesz mi wytłumaczyć co ta kobieta robi u ciebie w domu?
– Wtedy próbując się uspokoić oparła się o ścianę jego pokoju. Otworzyła
bardziej oczy i czując podchodzące łzy zamknęła je na chwilę.
Czy sytuacja sprzed kilku miesięcy się powtarza na jej
oczach?
- Marlene to tylko moja znajoma. – Oznajmił próbując się
opanować.
- Jakby to była tylko znajoma, wpuścił byś mnie wtedy do
domu, a nie tłumaczył że za chwilę masz próbę! – Wrzasnęła i ze zbierającą się
w niej złością popatrzyła na bezsilnego mężczyznę. Próbując nie zwracać na
niego uwagi uniknęła jego wzroku i popatrzyła na siedzącą obok pannę, która
najwidoczniej miała to wszystko gdzieś. Po chwili jednak zawiesiła wzrok na
leżących obok obcisłych spodenkach, które leżały na drewnianym stoliku.
- Nie masz się o co martwić, nie spałam z Chesterem –
Zaśmiała się i popatrzyła na niego – Nie mówiłeś, że masz dziewczynę…
- Bo nie ma – Uśmiechnęła podobnym uśmiechem jaki miała
kobieta i nie patrząc na mężczyznę odwróciła się w stronę drzwi. Czując wielką
ochotę rzucenia czymś ciężkim o jego nieskazitelną podłogę, zwinęła dłonie w
pięści i próbując powstrzymać płacz uchyliła drzwi.
- Emily, proszę cię – Krzyknął i złapał za ramię kobiety,
która po chwili wyrwała się z jego objęć – Nie wyciągaj pochopnych wniosków! Po
prostu mnie wysłuchaj…
- Nie mam ochoty cię słuchać. Po prostu jakby to była tylko koleżanka
to ona nie siedziałaby w salonie po którym nie walałyby się jej ubrania, a
jeden z najważniejszych argumentów to jest to że odwołałeś wczorajsze spotkanie
i nawet nie zaprosiłeś mnie do środka. Ale to mnie chyba nie boli, boli mnie to
że skłamałeś że za chwilę się z kimś spotykasz!
- Źle zrobiłem, tak wiem, ale… - Widząc kobietę schodzącą ze
schodów podbiegł do niej i złapał ponownie za jej ramię.
- Odsuń się, nie mamy o czym rozmawiać. – Odpowiedziała mu
obojętnym głosem, choć tak naprawdę wewnątrz czuła co innego. Wszystko było
nijakie. Nie mogła zdefiniować tego co chce uczynić, czy uciec, popłakać się,
zaszyć w ciemnym lesie czy nawet uderzyć Chestera. Wszystko było takie
osowiałe, a to jak czuła się w środku odbijało się na jej psychice.
- Wysłuchaj mnie, proszę! – Krzyknął błagalnym głosem i
zagrodził jej drogę – Przyjechała tu tylko by pomóc Mike’owi, nie miała się
gdzie przespać, zaoferowałem jej tylko pomoc. Nie bądź taka nieczuła!
- Ha! – Wrzasnęła – A kto tu jest w tej chwili obojętny? A
może nie pomyślałeś, jak ja się w takiej sytuacji czuję? – Wtedy stanęła bliżej
i spytała – A może ja sobie jakiegoś kolegę zaproszę na noc. Fajnie byś się
czuł, co? Odpowiedz!
Chester unikając odpowiedzi złapał za jej ramię i dodał:
- Nic się nie stało, mogę ci obiecać. Nawet jej nie
dotknąłem, Emily o czym ty w ogóle myślisz? Że poszedłbym do pierwszej lepszej
laski i… - zatrzymał się by nie powiedzieć kilka słów za dużo i zaczął swój
monolog z o wiele bardziej opanowanym tonem – Może to tak wyglądało, ale musisz
mi uwierzyć!
Kobieta nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji, spojrzała na
jego ciemne oczy żalu i nie mając już siły na to wszystko skrzyżowała dłonie.
- Ufasz mi? – Spytał po jakimś czasie i czekając na jej
odpowiedź idealnie przyglądał się jej drżącym wargom. Ta uwolniła ręce i nie
wiedząc co powiedzieć zaryzykowała spojrzeniem w jego oczy.
- Dobrze Chester… - Odpowiedziała po chwili czując jak całe
powietrze, które miała w płucach z wielką siłą opuszcza jej usta – Dobrze –
powtórzyła.
Zdziwiony jej stwierdzeniem przybliżył się i zapytał po raz
kolejny.
- Wierzysz mi, że nic nie zrobiłem?
Ta unikając jego wzroku zaczęła:
- Tak, jeśli twierdzisz, że nic się nie stało nie mogę mieć
powodów myśleć inaczej – Wtedy zwróciła się do niego po raz ostatni – Ale na
następny raz tego nie ukrywaj, bo sam nie chciałbyś być w takiej sytuacji.
Chester kiwnął głową i z lekkim uśmiechem dodał:
- Ona zaraz stąd pojedzie… - Po tych słowach złapał za jej
policzek i lekko przybliżył do siebie. Kobieta wiedząc co ma na myśli odsunęła
rękę i sygnalizując mu, że nie ma ochoty na żadne pocałunki odparła:
– Jeśli chcesz się spotkać to dopiero wieczorem.
Zszokowany i zażenowany odepchnięciem przez dziewczynę
stanął nieruchomo i wzrokiem poprowadził ją przez furtkę.
***
Rudowłosa stanęła przed lustrem i z zawziętością walczyła
nad prostotą swych włosów. Mówiąc pod nosem najgorsze rzeczy, jakie tylko
przychodziły jej na myśl miała w tej chwili ochotę odejść i rzucić tym
grzebieniem. Bezsilna usiadła na stoliku i tak naprawdę uświadamiając sobie, że
nie ma żadnego powodu by tak się denerwować trochę się uspokoiła. Spojrzała
jeszcze raz w lustro i widząc swoją zaspaną twarz przeklęła ponownie.
Chodzący kłębek nerwów. Od pewnego czasu dzieje się z nią
bardzo dziwnego. Uświadamiając sobie, że nic nie jest tak jak dawniej oparła
się o ścianę i mimowolnie uśmiechnęła.
Mike.
Tak, to ta osoba zawróciła jej dziwnie w głowie i sama nie
wie dlaczego tak się stało. Obiecała sobie przecież, że już nigdy nie wyjdzie
za mąż, że nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną, że się nie zakocha.
Uświadamiając sobie, że jedno z postanowień już złamała
puknęła się w czoło, ale nie była na siebie zła. Gdyby nie to, że z dnia na
dzień gdy o nim myśli jej serce oblewa się gorącą falą wspomnień, a samo
zaczyna kołatać jak szalone może by o nim zapomniała, ale wie że nie jest w
stanie tego zrobić. Za trudne by zapomnieć, by poddać zapomnieniu wszystko co
się z nim wiązało.
Odsuwając od siebie kolejne myśli o nim spojrzała po raz
ostatni i uspokajając się zaczęła powoli rozczesywać włosy. Widząc jak każdy
kosmyk opada z wielką gracją na jej ramię po raz kolejny się uśmiechnęła i
strzepała go ze swojej bluzki.
Zawsze się zastanawiała nad tym czy przyszłość napisze dla
niej pozytywny scenariusz, czy jednak ma nadal tkwić w niewiadomej. Mimo tego,
że jej serce nadal krwawi, ma nadzieje że znajdzie się taki ktoś kto je załata.
Za dużo myśli.
Zganiając się za to, że nie potrafi skupić się na czymś
innym pobiegła do kuchni, by zająć się gotowaniem obiadu.
***
Emily popatrzyła na przyjaciółkę i bez skrupułów przysunęła ją
do siebie. Spojrzała na jej rozpromienioną twarz i bezsilnie się uśmiechnęła.
Po jakimś czasie jednak widząc jak kobieta porusza swoją ręką zwróciła na nią
uwagę.
- Jaki piękny! – Wrzasnęła po chwili i ujęła jej dłoń.
Przyglądnęła się bardziej pierścionkowi i nie wiedząc co sądzić o tym
incydencie spojrzała na nią pytająco – Kupiłaś sobie?
- Coś ty – Zaśmiała się i wtedy oznajmiła – Joe mi
podarował.
- Oświadczył ci się?! – Krzyknęła zdziwiona.
- Nie, no coś ty – Tiffany zgasiła zapały swojej towarzyszki
– Oświadczyć? Marzenie! – Odparła i z uśmiechem na ustach usiadła na marmurowym
murku. Widząc zdziwioną minę przyjaciółki szybko sprostowała – Kupił mi… - tu
się zatrzymała by spojrzeć obok. Nie widząc nic podejrzanego szepnęła –
Jesteśmy parą!
- Naprawdę? – Szepnęła tak samo głośno jak ona i
uświadamiając sobie, że to jest niepotrzebne spytała – Czemu mówimy cicho?
- Cicho! - Zganiła ją – Chcę by media dowiedziały się o
naszym związku dopiero później.
Kobieta zrobiła zrezygnowaną minę i głośno się zaśmiała.
- Z czego się śmiejesz? – Spytała po chwili.
- Nic Tiffany, ale nie sądzisz, ze ktoś specjalnie by za
tobą szedł, tylko po to by usłyszeć że Joe i ty jesteście razem.
- Oj przestań… - Machnęła ręką – Przezorny zawsze
ubezpieczony – Wtedy spojrzała na pierścionek i dokończyła – Piękny…
Emily uśmiechnęła się również, ale po jakimś czasie
usłyszała pewne zarzuty.
- Ty pewnie nie jesteś zdziwiona, Chester pewnie kupuje ci
wszystko co byś chciała.
Zdziwiona jej stwierdzeniem przystanęła obok niej i zrobiła
minę sugerując, że się grubo myli. Zmylona Tiffany po chwili analizowania jej
ruchów odparła:
- Nie kupuje ci nic?
- Nie potrzebuję tego – odpowiedziała szczerze wzruszając
ramionami.
- Ale że żadnego pierścionka, sukienki czy albo nawet
torebki? – Zdziwiona przysiadła się bardziej.
Ta nie wiedząc co odpowiedzieć postawiła na głośny śmiech i
powiedziała:
- Tiffany przestań, nie jestem aż taką powierzchowną zołzą –
stwierdziła i z uśmiechem na ustach patrząc na jej zszokowaną minę oznajmiła –
Nie chcę tych wszystkich drogich rzeczy, świecących pierścionków. Mi wystarczy
tylko to żeby Chester był przy mnie i nigdy nie zostawiał. Nic więcej.
Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze i oparła o jej ramię.
- Zakochana parka z pierwszych stron gazet – Zaczęła –
Kiedyś będziesz sławna, zobaczysz.
No tak, Tiffany i jej zainteresowania – plotki. To czego
mogła się obawiać, teraz nie da jej życia. Wywróciła oczami i ze śmiechem
spojrzała na jej poważny wyraz twarzy.
- Przestań… - Zaczęła, lecz Tiffany podekscytowana
krzyknęła.
- Jezu, pokaże ci jakie romantyczne Sms’y wysyła do mnie
Joe!
Nie zdążyła już nic powiedzieć tylko popatrzyła na nią i jej
zapał. Kobieta wyciągnęła po chwili telefon i zaczęła czytać:
- „ Mój pączuciu. Kocham blask świec, przy których
chodziliśmy dzisiaj wieczorem. Zakochałem się w twych ustach, w twych oczach.
Kocham cię” – Zrobiła przerwę i spytała – Piękne prawda?
- Romantyczne – Przyznała i usłyszała kolejny:
- „ Siedzę na podeście przy świecach, gdy na ciebie patrzę to
czuję się jak szczęśliwa mrówka, usta stają się bezwładne, a me serce jest
otwarte jak duża lodówka”.
Emily zaśmiała się.
- Ładne rymy, zapytam się go czy tak naprawdę to on też
współtworzy teksty piosenek.
- Ale słuchaj tego! – Przerwała jej – „ Widzę cię ciągle
roześmianą na łące, gdy wąchasz kolorowe kwiatki pachnące, kocham cię bardziej
niż baleron, kiedyś założę na twą głowę welon”.
Emily by nie zgasić zapału przyjaciółki powstrzymując
jakiekolwiek komentarze spytała:
- Zawsze ci wysyła takie wiadomości?
- Dosyć często – Zaśmiała się – Mam tego dużo, ale
powiedziałam ci najmniej intymne – Wtedy rzuciła do niej oczko i odwróciła
wzrok. Dziewczyna zrobiła dziwną minę i oparła się o murek.
- Teraz ty opowiadaj – Zaproponowała.
- O czym? – Wzruszyła ramionami.
- O was – Zaśmiała się – Co się u was dzieje?
- Wszystko w porządku – Odparła szybko.
- Na pewno? – Spytała sugerując jej, że jej inaczej.
- Tak – Odparła szybko – Wiesz co? – Zmieniła temat –
Chodźmy do jakiejś kawiarni. Mam ochotę na jakieś porządne ciastko – Po tych
słowach złapała za dłoń przyjaciółki i udała się w stronę lokalu.
***
Mężczyzna po raz kolejny w tym dniu przyglądnął się swoim dłoniom.
Skóra, która z każdym pocieraniem o stojącą obok ścianę stawała się
rozciągnięta, a w efekcie upadała na podłogę sprawiła u niego lekki ból. Widząc
odkrytą warstwę skóry na swojej ręce z niechcenia wywrócił oczami i schował ją
do kieszeni. Nie wiedząc tak naprawdę, która w tym momencie może być godzina
spojrzał na postawiony obok stolik. Nie przejmując się czasem, który się dłużył
i dłużył złapał za plastikowy kubek i upił łyk jakiejś wody. Tak czy owak, nie
miał teraz w planie marudzenia nad jej obrzydliwą jakością, woda to woda. A
może przyzwyczaił się do takiego gwiazdorzenia?
To by było głupie stwierdzenie, że całkowicie swoje życie
oparł na sławie. Nie pływa w luksusach, jego dom pomimo tego że jest obszerny
nie stanowi dla innych twierdzenia „muzyk, więc tak mieszka”.
Niektórych rzeczy też nie da się podporządkować sławie. Nie
da się podporządkować miłości.
Można stwierdzić, że miłość wybieramy sami, lecz nie zawsze
tak jest. To pewne czynniki w naszym umyśle, których nie możemy dokładnie rozpoznać
przyczyniają się do tego pożądania. Miłości się nie da kupić, jednak z pewnych
punktów widzenia można ją sprzedać. Żądza pieniędzy w tych czasach może
przyćmić racjonalne myślenie o dzisiejszym świecie i sprawić, że z błahych
powodów, przez naszą chciwość możemy zarobić na krzywdzie drugiego człowieka,
wbijając mu niewidzialny nóż w zranione już serce. Zakrwawiamy go do takiego
stanu gdzie dusza będzie konała, a my nie będziemy mogli jej odratować.
Shinoda popatrzył na swoje dłonie i po raz kolejny z nudów
zaczął zdrapywać z nich naskórek. Nie zwracając uwagi na żadne odgłosy
zabieganych ludzi, skupił swoją uwagę na małym kubku z którego przed chwilą
pił.
Pewnie teraz, gdyby nie poznał Jessici siedziałby z nim w
ręku i śmiał się z Chesterem. Zarzuciłby mu jakąś śmieszną anegdotę, powiedział
jakim jest kretynem, bo czegoś nie rozumie, jednak po jakimś czasie zaczęliby
robić coś sensownego. „Coś sensownego” w jego mniemaniu brzmi podobnie jak
mecz, impreza lub nawet głupie gadanie o otaczających ich świecie.
Gdyby powiedziałby to głośno, ludzie uznaliby go za
niepoprawnego kretyna lecz w tej chwili bardzo brakowało mu Chestera. Ale mu
wierzy, jeśli powiedział, że zrobi wszystko by go wyciągnąć to to zrobi.
Ponownie spojrzał na kubek i bezsilnie opadł na niezbyt
miękkie łóżko. Karcąc się w myśli, że tak naprawdę siedzi tutaj przez wymyślone
argumenty jego byłej dziewczyny znienawidził się jeszcze bardziej. Nie mógł
sobie wyobrazić jak mógł po prostu sobie tak na to pozwolić. Nie jest małym
dzieckiem, mógł jakoś się bronić. Nadal nie wie jakimi argumentami, ale mógł
coś wymyślić.
Przejechał dłońmi po sterczącej fryzurze i założył ręce za
głowę. Patrząc na pęknięcia na ścianach czuł się dosyć dziwnie. Miał wrażenie,
że sufit co chwilę się obniża i za chwilę przygniecie go swoim ciężarem. To i
tak byłoby nie potrzebne. Wystarczy, że jego dusza jest przygnieciona przez
wszystkie negatywne emocje, które w tej chwili trzymał. Nienawiść jest
najgorszą rzeczą, która istnieje we współczesnym świecie. Nienawiść wiąże się z
zazdrością, wściekłością lub nawet bezsilnością. Egoizm, który doprowadził do
takiego obiegu sprawy, za wszelką cenę niszczy mężczyznę, który jest w tej
chwili bezradny.
Nie potrzebuje wiele. Chce tylko cofnąć czas do tych chwil
gdzie naprawdę był szczęśliwy.
***
- Scott nie spotkam się z tobą, zrozum to! – Krzyknęła
blondynka i usiadła na niewielkim murku. Po tych słowach odłożyła telefon i
ogarnęła włosy do tyłu. Widząc telepiące się ręce odsunęła od nich wzrok i
skupiła go na małej restauracji.
Tak, to do niej zabrał ją pierwszy raz Mike. To tutaj
wyznawali sobie miłość, to tutaj przyprowadzili jak najwięcej wspomnieć.
Zostały jej tylko wspomnienia, bo na powrót przeszłości nie
ma na co liczyć. Definitywne zakończenie tej znajomości sprawiło zamknięcie jej
wszystkich problemów. Jest czysta, że usunęła ciąże, czysta że pierwsza
zerwała, czysta, że się tak zachowywała.
Nieskazitelne są tylko jej czyny, lecz nie dusza. Nikt nie
dotrze do jej podświadomości i nie wydobędzie tego co tak naprawdę czuje.
Czując głupią pokusę zakończenia tego wszystkiego
przystanęła po raz ostatni i odsunęła się od lokalu. Nie patrząc za siebie
obiecała sobie, że jak Mike będzie siedział w więzieniu, to będzie
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
***
Emily popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Gruba szyba,
przed którą stała pokazywała zmęczoną kobietę, która tak naprawdę za wszelką
cenę potrzebowała odpoczynku. Złapała za swój telefon i spojrzała na godzinę.
Jest wieczór, w tej chwili powinna siedzieć z Chesterem, śmiać się, opowiadać o
swoim dzisiejszym dniu. Tak to powinna robić, lecz tak nie jest.
Nagle obok ramienia przeleciał żwawo jakiś czarny cień.
Zdezorientowana spojrzała za siebie i zauważyła tę samą postać co wczoraj.
Zamarła po raz kolejny i próbowała po raz kolejny odsunąć
się do tyłu.
- Nie przywitasz się? – Spytał – Przecież się już znamy –
Spojrzał na jej wystraszoną twarz i dodał – Emily…
- Słuchaj człowieku – Zaczęła opanowana – Powiesz mi w końcu
czego ty ode mnie chcesz? Zjawiasz się ni stąd ni zowąd prawisz mi historię
mojego życia i nawet nie powiesz o co ci chodzi.
- Wszystko w swoim czasie – Uśmiechnął się i dodał – Będę
dawał ci wskazówki – Zaproponował po chwili.
- Jakie wskazówki? Człowieku ty jesteś chory na głowę –
Krzyknęła w jego stronę i zrobiła krok do przodu – Ty się może leczysz?
Uciekłeś z jakiegoś szpitala psychiatrycznego?
- Nie – Odparł trochę wkurzony – Nie lubię gdy ktoś mnie
lekceważy. Jeszcze raz to zrobisz, a zrobię ci piekło – Ostrzegł ją – A uwierz
mi, potrafię. Chcę ci tylko pomóc. Pomóc tobie, mi i jeszcze wielu innym
osobom.
- Wytłumaczysz mi o co ci chodzi czy mam zacząć krzyczeć? –
Spytała coraz bardziej wystraszona.
- Wczoraj zgasiłaś światło po pierwszej w nocy, więc albo
byłaś wystraszona, albo po prostu miałaś dużo do zrobienia. Obstawiam jednak to
pierwsze, a jeśli to prawda czuję się strasznie winny. Nie powinienem cię tak
straszyć…
- Zostaw mnie ty psychopato w spokoju, gówno cię to obchodzi
kiedy i gdzie chodzę spać! Nie pozwolę sobie na coś takiego, jeśli jeszcze raz
cię zobaczę, zaczepisz mnie na ulicy albo po prostu będziesz prawił mi kazania
na mój temat idę na policję…
- Nie odważysz się – odparł – Zresztą nie radziłbym tego. Po
dobroci.
- Dobrze. Pójdę dzisiaj… - Odpowiedziała mu zdeterminowana –
Zdejmą cię tak szybko jak…
- Idź – odparł szybko – Ale wiem, że masz wiele osób których
kochasz, a wiesz – zamyślił się sztucznie i przybliżył do kobiety – chyba nie
chcesz ich stracić prawda?
Zaskoczona tą odpowiedzią kobieta odsunęła się w tył i bez
żadnych słów oddaliła z miejsca spotkania. Nie wiedząc co ma w tej chwili
zrobić przystanęła kilka uliczek dalej poczuła jak łzy zaczęły cisnąć się jej
do oczu. Nie mogła tego powstrzymać, nie jest na tyle silna w tej chwili by
powiedzieć sobie, że wszystko będzie dobrze.
Powtarzając w myśli, że to tylko głupia pomyłka udała się w
stronę domu. To nie może jej dotyczyć, zresztą nie ma pojęcia dlaczego by tak
miało być.
***
Zahipnotyzowana kobieta weszła do przedsionka. Zdjęła swoje
buty i zawiesiła leniwie kurtkę na wiszącym obok wieszaku. Nie wiedząc co
myśleć o tym człowieku starała się odepchnąć głupie myśli i skupić na tym co
jest teraz.
- Wieczór powiadasz? – Spytał kobiety Chester gdy ona weszła
do salonu – Jest grubo po dwudziestej drugiej…
- Nawet nie zauważyłam, że tu jesteś – odpowiedziała
szczerze – Zaskoczyłeś mnie…
- Nie widzę jakoś entuzjazmu w twoich słowach, że tu jestem
– Zaczął i spojrzał na papiery rozrzucone na blacie – Rachunki?
- Tak, mam to opłacić do końca tygodnia – Odpowiedziała.
- Masz z czego? – Spytał.
- Tak Chester – odparła zdziwiona – A czemu pytasz?
- Z ciekawości.
Emily przyjrzała mu się i bez żadnych wyjaśnień i pytań
weszła do kuchni. Popatrzyła na przypalony garczek i karcąc się w myśli, że
mogła go umyć wczoraj odstawiła go na bok. Chester słysząc głos przewalających
się naczyń głośno spytał:
- Pomóc ci w czymś?
- Nie, dzięki – odpowiedziała mu. Bez jakiegokolwiek zapału
złapała za czajnik i wstawiła herbatę. Po kilku minutach ciszy i bicia się z
własnymi myślami zalała wrzątkiem herbatę i zaniosła ją do salonu gdzie
siedział Bennington. Popatrzył na nią i z wymuszonym uśmiechem stwierdził:
- Jesteś nadal na mnie zła…
- Możemy o tym nie mówić? – Spytała i usiadła obok niego.
Widząc jak swoimi dłońmi zdenerwowanie chwyta za końce koca odwróciła wzrok i
upiła łyk herbaty. Delektując się ciszą i smakiem napoju zamknęła na chwilę
oczy i dała się ponieść swoim myślom.
- Powiedziałaś, że mi ufasz – Zaczął zdziwiony – Myślałem…
- Ufam – Odparła szczerze bez jakichkolwiek emocji – Ale nie
powiedziałam, że nie zapomnę.
- Czy ty czasem nie jesteś zazdrosna o Marlene? – Spytał i
wybuchł śmiechem.
- Przestań… - Odparła i mając wielką ochotę wstać i uciec na
górę dodała – Następny razem też cię okłamię i zaproszę do domu jakiegoś
kolesia i ty się o tym nie dowiesz. Po moim domu będą walić się jego ubrania, a
ja będę udawać że to tylko znajomy.
- Nie sądzisz, że to byłoby absurdem gdybym z tobą chodził,
a sypiał z innymi laskami? – Spytał retorycznie i dodał – Nie zrobiłbym niczego
takiego.
- To dlaczego nie chciałeś bym się z nią spotkała wtedy?
- Myślisz, że ja ciebie nie znam? – Spytał i lekko uniósł
kąciki ust – Byłoby jak teraz. Wolałem byście się poznały w inny sposób.
- Powiedz mi jak ona chce pomóc Mike’owi? – Spytała
zbaczając z tematu.
- Nie wiem – wzruszył ramionami – Marlene to nasza dobra
znajoma, wywalili ją przez nas z pracy, ma urwanie głowy, a wie że nie może
bezczynnie siedzieć i patrzeć się na to co się z nim dzieje. Dlatego tutaj
przyjechała.
Nie pytając już kompletnie o nic wzięła do ręki szklankę i
upiła kolejny łyk herbaty. Patrząc się na mężczyznę, miała w tej chwili
piekielną ochotę powiedzieć mu o tym co się stało w ciągu tych kilku dni, lecz
coś jej nie pozwoliło. Sama nie wie co to było. Strach?
- Przepraszam – odparł po chwili i złapał za jej dłoń. Ku
jemu zdziwieniu ona jej nie odepchnęła tylko spojrzała na chłopaka. Te oczy
sprawiły, że w tym momencie zapomniała o całym świecie. Nie wiedząc co
powiedzieć kiwnęła pozytywnie głową sygnalizując swoje potwierdzenie przeprosin
i lekko się uśmiechnęła.
- Przestraszyłaś mnie dzisiaj – Zaczął z lekkim śmiechem.
Zaciekawiona popatrzyła na niego ponownie i usłyszała po chwili odpowiedź –
Myślałem, że mnie zostawisz…
Nie zwracając zbytniej uwagi na jego słowa spojrzała
zahipnotyzowanym wzrokiem przed siebie. Widząc świecącą lampkę skupiła na niej
wzrok i przymrużyła wzrok. Po jakimś czasie jednak uświadomiła sobie, że nie
widzi zbyt dokładnie i przetarła oczy.
- Nie chcę cię stracić – dodał po chwili – Gdybym cię
stracił nie wiem co by się ze mną stało.
- Chester… - zaczęła Emily – A ja nie chcę żebyś mnie
zostawił. Dzisiaj się poczułam bardzo dziwnie. Jak kretynka, która przyłapuje
swojego chłopaka na zdradzie. To nie jest najśmieszniejsze. Najśmieszniejsza
była mina twojej znajomej, której tam wszystko było obojętne. Czy my się zaraz
pogryziemy, czy się na ciebie rzucę czy po prostu odejdziemy w spokoju.
- Ona taka jest… - Odpowiedział i po chwili dodał –
Zapomnijmy o tym, dobrze?
Emily spojrzała w tej chwili na zasłonięte firanki. Próbując
zobaczyć w nich jakąś nutkę nieznajomości spojrzała głębiej lecz po jakimś
czasie przestała. Przez to wszystko po jakimś czasie zwariuje. Odsunęła się
lekko i odwzajemniła spojrzenie zamyślonego Chestera.
- O czym teraz myślisz? – Spytała siedząc obok niego.
- O tym, że mam ochotę cię pocałować – odparł bez żadnych
skrupułów.
- Pytałam poważnie – uśmiechnęła się, a mężczyzna widząc jej
uśmiech sam w duchu poczuł ciepło i sprostował:
- Mówię poważnie – Zaśmiał się i popatrzył w jej oczy. Ta
nimi wywróciła i po chwili poczuła jak mężczyzna złapał za jej policzek. W tej
chwili spojrzała na niego i czując dziwne ukłucie, które podpowiadało jej żeby
zaprzestała złapała za siedzenie. Chciała się odsunąć, przerwać jego zamiary,
lecz nie potrafiła. Nie mogłaby mu tego zrobić, tylko dlatego, że rano coś
sobie uroiła.
Chester przysunął ją bardziej do siebie. Swoimi ramionami
złapał za jej rozpuszczone włosy i oparł swoje czoło o jej. Ta nie wiedząc co
zrobić, poddała się temu choć w głębi duszy chciała przerwać jego czyny. Popatrzył
w jej ciemne oczy, które po jakimś czasie zamknął.
Nagle coś zadzwoniło. Nie wiedząc o co może chodzić, kobieta
odsunęła się od niego i złapała za telefon. Bojąc się tego co może za chwile
ujrzeć otworzyła wiadomość od Ian’a.
Zamarła.
- Coś się stało? – Spytał po chwili.
- Zbieraj się – oznajmiła mu i rzuciła mu leżącą obok
kurtkę. Ten nie wiedząc o co może jej chodzić popatrzył na nią pytająco i
usłyszał odpowiedź.
- Jedziemy do szpitala – zrobiła głęboki wdech i
zdenerwowana dodała - Stan Nathana się pogorszył
Naprawdę was przepraszam za tę nieobecność. Mam niemiłosierne urwanie tyłka. Szkoła, egzaminy, życie...
Więc chcę wam zakomunikować, żebyście się nie spodziewali żadnego nowego rozdziału przed 26 kwietnia. Naprawdę was przepraszam.
Nie lubię tego rozdziału. Nie wiem dlaczego, nie uważam go ani za ambitne dzieło ( Haha, dzieło... ), ani za coś fajnego, ale to może tylko moje odczucie. Wena mnie opuszcza. Naprawdę.
A teraz coś milszego:
Linkini wydają nam album! :D Kurczę nie mogę się doczekać, okładka niesamowita, nowe zdjęcie też. Stało się moim ulubionym :D
Więc kończę.
Hejtujcie, piszcie co nie tak, ewentualnie ochrzańcie za mój brak zorganizowania.
Pozdrawiam ;*