czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział XLI



Brunetka niechętnie przetarła zaspane oczy i z wielkim bólem wstała z łóżka. Nadal z tlącą się w niej wiadomością, że wieczorem z nieznanych powodów Chester nie przyjął jej zaproszenia podeszła do lustra. Widząc ciarki na swoim ciele skrzyżowała dłonie i zaczęła nimi pocierać o bladą skórę. Nagle cicho jęknęła.
Popatrzyła bardziej i odsunęła kawałek otulającej jej śnieżnobiałej bluzki. Gdy podciągnęła ją na samą górę dopiero teraz zauważyła wielkiego siniaka, którego nie pamięta. Nie ma pojęcia skąd on się tam wziął i czy czasem ona sama go sobie nie sprawiła dzisiaj w nocy.
Bez zastanowienia ściągnęła ubranie i założyła na siebie granatową bluzkę oraz ciemne obcisłe dżinsy. Złapała za rozpinaną bluzę i szybkim ruchem wskoczyła na schody. Gdy znalazła się już w kuchni otworzyła lodówkę i z wielką niechęcią złapała za stojące mleko. Połowa zawartości kartonu szybko znalazła się w niewielkiej misce w której pływały już kukurydziane płatki. Nie czekając ani chwili dłużej usiadła przed telewizorem i trzymając obok siebie naczynie włączyła odbiornik. Nie zobaczyła nic ciekawego, zwykłe wiadomości nic więcej. Problemy w kraju, złapali przestępcę, złodziej obok banku, zginęło wiele osób, wypadki samochodowe…
Z niechęcią przełączyła na inny kanał. Nie chcąc słuchać niczego negatywnego nawet ze strony nieznanych jej ludzi zaczęła oglądać jakiś program rozrywkowy, którego jedynym celem było odgadnięcie zawartej tam zagadki. Głowiąc się nad jej rozwiązaniem, uśmiechnęła się nawet kilka razy, przecież te odpowiedzi były tak banalnie proste.
Dlaczego jej życie nie może takie być?                                                          
Wszystko się skomplikowało. Nic już nie jest takie same jak przed wieloma miesiącami. Pomimo tego, że wcześniej czuła się osaczona, teraz naprawdę tak jest. Nie wie co ma myśleć na temat spotkanego wczoraj nieznajomego.
- Tod – Powiedziała cicho i wstała z kanapy – Cóż za tajemnicze imię – pomyślała i postanowiła posprzątać pozostawione wczoraj rzeczy. Zarzucając na kanapę swoje ubrania stanęła i zaczęła wpatrywać się w odradzający się świat za oknem.
Westchnęła.
Musi wziąć się w garść. Nie może na tym etapie tak po prostu sobie odpuścić, bo na swojej drodze spotyka wiele przeszkód. Przeszkody zawsze są, a jeśli człowiek chce coś osiągnąć musi je pokonać.
Zdeterminowana do walki z samą sobą pobiegła przed drzwi i szybkim ruchem nimi trzasnęła.

***

- Powiem ci że masz tutaj bardzo przyjemnie – Zaczęła kobieta opierając się o zakurzony blat. Niechętnie popatrzyła na niego, lecz po jakimś czasie ogarniając swoje myśli dokończyła – Nieźle się ustawiłeś.
- Jakbyś nie zauważyła, zawsze byłem tak ustawiony – powiedział ze śmiechem i wywrócił oczami. Znudzony spojrzał na naczynie, nalał do kubka gorącej kawy i po chwili zaczął delektować się jej smakiem. Zerkając co chwilę na pół rozebraną kobietę odwracał ukradkiem wzrok gdy ona odwzajemniała jego spojrzenie.
- I tak wiem, że na mnie patrzysz – Zaśmiała się lekko i ziewnęła. Z dalej tkwiącym na jej ustach uśmiechem usiadła na blacie i ponownie przejechała po zakurzonym meblu. Wydobywając z siebie oznakę niezadowolenia i lekkiego obrzydzenia popatrzyła w jego oczy.
- Ubrałabyś się – Zarzucił jej Chester i upił po raz kolejny łyk kawy próbując nie zerkać na siedzącą obok kobietę. Z całej siły próbował nie zwracać na nią uwagi, a głównie na jej długie i zgrabne nogi. Uśmiechnęła się i założyła jedną na drugą.
- Aż tak ci to przeszkadza? – Spytała i nic nie ruszona wzięła do ręki jedno z jego zdjęć. Oglądnęła je bardzo dokładnie, lecz po chwili znowu odłożyła fotografie na miejsce. Nie mając już nic innego do roboty spojrzała w ciemne tęczówki mężczyzny i zauważyła sugerujący jego wzrok żeby zrobiła to co powiedział jej wcześniej.
- Krótkie spodenki aż tak cię podniecają? – Spytała po chwili i głośno się zaśmiała. Widząc jego zrezygnowaną minę wstała z miejsca i podeszła do lodówki – Spokojnie, za chwilę i tak sobie idę – Oznajmiła i wyciągnęła truskawkowy jogurt.
- Nic się nie zmieniłaś, nawet teraz działasz mi na nerwy – Powiedział lekko się uśmiechając choć tak naprawdę w duchu czuł niemałe zażenowanie. Marlene wyciągnęła z szafki małą łyżeczkę i włożyła ją do zawartości kubka. Nałożyła na jej spód owocowy krem i włożyła go do buzi.
- Oj Chester, Chester… - Zaczęła i po raz kolejny głośno się zaśmiała.
- O co ci teraz chodzi? – Spytał zdezorientowany i sam po chwili wziął z niej przykład. Po paru sekundach w jego domu było słychać dźwięki rozprzestrzeniającego się śmiechu.
Kobieta popatrzyła na niego z zadziornym uśmieszkiem. On też go odwzajemnił, lecz po chwili odwrócił głowę i usiadł na kanapie. Kobieta widząc to usiadła obok niego i podkuliła kolana. Z głową tkwiącą nad jej nogami zaczęła:
- Dzięki, że mogłam przenocować.
- Nie ma sprawy – powiedział po chwili. Złapał za pilot od telewizora i włączył pierwszy lepszy kanał. Popatrzył na znajomą i spytał – Jak ci się żyje?
- Mogło być lepiej, uwierz mi – Odpowiedziała mu – Będąc w Paryżu myślałam, że tak naprawdę wszystko mi się ułoży, jednak to była mylna teza na temat mojego życia. Znalazłam sobie nawet jakiegoś chłopaka, no ale jak to w takich związkach na odległość bywa, po pewnym czasie się to wszystko sypie.
- Dlaczego na odległość? – Spytał zaciekawiony.
- Miał ruchomą pracę. Głównie polegała ona na przewozie pakunków do innych państw – Wywróciła oczami – Praca nie za bardzo płatna, no ale pieniądze były. Naprawdę był fajnym mężczyzną, ale zaczęło nam się sypać i zrezygnowaliśmy.
- Nie sądzisz, że należało to jakoś odbudować? – Zapytał zahipnotyzowany.
- Chyba nie chcieliśmy tego naprawiać – Odpowiedziała mu i nagle usłyszeli dźwięk dzwonka.
- Otworzę! – Krzyknęła, ale Chester złapał za jej ramiona. Popatrzyła na niego zdziwiona i sugerując mu, że nic się nie stanie po chwili oznajmiła – To może być Brad, wysłałam mu wiadomość, że jestem ciebie…
- Wiesz co Marlene? – Zaciekawiona kobieta wyrwała się z jego uścisku i chcąc usłyszeć jego sugestię przybliżyła się bardziej – Idź się na serio ubierz, a ja to otworzę.
- Jak chcesz – Wzruszyła ramionami i odeszła od mężczyzny.
Bennington wstał z kanapy i powędrował do drzwi, które już lekko ucichły. Otworzył je i zobaczył przed sobą znaną jej osobę.
- Cześć – Uśmiechnęła się do niego i popatrzyła na jego zdenerwowany wyraz twarzy – Pomyślałam, że wpadnę do ciebie, w końcu i tak nie miałam nic innego do roboty, a jest prawie południe – oparła się o ozdobioną ścianę przed jego domem i zaproponowała – Jest bardzo ładna pogoda, możemy gdzieś razem wyjść. Co ty na to? – Spytała.
- Emily… - Ciągnął mężczyzna – Ale, że teraz?
- A jesteś zajęty? – Spytała ukradkiem spoglądając przez uchylone drzwi. Zdezorientowana wzruszyła ramionami i odpadła – Ktoś jest u ciebie?
- Nie, ale zapewne zaraz się zjawi Dave i musimy coś ruszyć z płytą, może po południu się spotkamy? Może być? – Spytał z uśmiechem na ustach i przybliżył się do dziewczyny. Złapał za jej ciemny kosmyk włosów, a ta zdziwiona jego czynami zrobiła zszokowaną minę, lecz nie zaprzeczała, że to jej się nie podobało gdy mężczyzna złapał za jej czerwony policzek.
- Czemu nie mogłeś wczoraj przyjechać? – Spytała po chwili zawieszając wzrok na kamiennej posadzce.
- Nie miałem jak… - Zaczął – Ale wszystko w porządku?
- Tak, tak… - Odparła po chwili – Mnie masz się o co martwić – Uśmiechnęła się i odeszła od Benningtona. Schowała swoje ręce do kieszeni i z uśmiechem na ustach krzyknęła – To widzimy się za niedługo!
Po tych słowach zeszła ze schodków i lekko zdziwiona, że Chester nawet nie zaprosił jej do środka udała się w stronę furtki. Bennington po raz ostatni na nią spojrzał i z wyrzutami sumienia dołączył do swojej towarzyszki. Przekroczył próg i usiadł na kanapie. Dotknął ręką po jej powierzchni i nagle spotkał się ze spojrzeniem kobiety.
- Kto to był? – Spytała po chwili związując włosy.
- Jesteś tak bardzo ciekawa? – Bennington ustąpił jej miejsca i złapał za pilot ponownie włączając telewizor.
- Nie odpowiesz mi? Aż tak to ważne? – Zaśmiała się i usiadła obok mężczyzny. Spojrzała na niego, a ten nie odwzajemnił wzroku.
Tak naprawdę tkwił teraz w dziwnym rozdarciu. Co by nie zrobił i tak wyszłoby, że robi źle. Marlene mu pomagała, gdy potrzebował kobiecej dłoni w delikatnych sprawach. Gdy zaczynał karierę i jak nawet był u jej szczytu w niektórych momentach potrzebował jej niezmiernej pomocy. Mimo, że to początkująca dziennikarka, pomijając to że sama wyciągała od nich kilku wywiadów potrafił znaleźć z nią wspólny język. Nie potrafiłby jej odmówić noclegu, zwłaszcza, że przyjechała tu w takiej sprawie jaką jest pojmanie Mike’a. Drugą sprawą jest Emily. Odwołał spotkanie, mimo tego że nie z jego winy, on się właśnie tak czuje. Jakby wcisnął jej nóż prosto w serce, jakby zranił ją. To jest dziwnie niewytłumaczalne, bo przed chwilą sama świadczyła, że tak naprawdę nic się nie działo. Może nie tylko kobiety mają taki instynkt?
- Chester, wiesz co, a możemy spotkać się pod wieczór, bo dzwoniła do mnie Tif…. – W tej chwili spojrzała na mężczyznę. Zszokowanym wzrokiem oceniła siedzącą obok osobę i z wymieszanymi myślami odparła – Weszłam, bo były otwarte…
Bennington widząc zmieszanie i nie do końca przekonanie kobiety do swoich wewnętrznych racji wstał i przełykając głośno ślinę wskazał na siedzącą obok kobietę, która chyba nie była aż tak przejęta tym spotkaniem jak jej towarzysz.
- To jest Marlene… - Zaczął i spotkał się z dziwnym wzrokiem dziewczyny.
- Możesz mi wytłumaczyć co ta kobieta robi u ciebie w domu? – Wtedy próbując się uspokoić oparła się o ścianę jego pokoju. Otworzyła bardziej oczy i czując podchodzące łzy zamknęła je na chwilę.
Czy sytuacja sprzed kilku miesięcy się powtarza na jej oczach?
- Marlene to tylko moja znajoma. – Oznajmił próbując się opanować.
- Jakby to była tylko znajoma, wpuścił byś mnie wtedy do domu, a nie tłumaczył że za chwilę masz próbę! – Wrzasnęła i ze zbierającą się w niej złością popatrzyła na bezsilnego mężczyznę. Próbując nie zwracać na niego uwagi uniknęła jego wzroku i popatrzyła na siedzącą obok pannę, która najwidoczniej miała to wszystko gdzieś. Po chwili jednak zawiesiła wzrok na leżących obok obcisłych spodenkach, które leżały na drewnianym stoliku.
- Nie masz się o co martwić, nie spałam z Chesterem – Zaśmiała się i popatrzyła na niego – Nie mówiłeś, że masz dziewczynę…
- Bo nie ma – Uśmiechnęła podobnym uśmiechem jaki miała kobieta i nie patrząc na mężczyznę odwróciła się w stronę drzwi. Czując wielką ochotę rzucenia czymś ciężkim o jego nieskazitelną podłogę, zwinęła dłonie w pięści i próbując powstrzymać płacz uchyliła drzwi.
- Emily, proszę cię – Krzyknął i złapał za ramię kobiety, która po chwili wyrwała się z jego objęć – Nie wyciągaj pochopnych wniosków! Po prostu mnie wysłuchaj…
- Nie mam ochoty cię słuchać. Po prostu jakby to była tylko koleżanka to ona nie siedziałaby w salonie po którym nie walałyby się jej ubrania, a jeden z najważniejszych argumentów to jest to że odwołałeś wczorajsze spotkanie i nawet nie zaprosiłeś mnie do środka. Ale to mnie chyba nie boli, boli mnie to że skłamałeś że za chwilę się z kimś spotykasz!
- Źle zrobiłem, tak wiem, ale… - Widząc kobietę schodzącą ze schodów podbiegł do niej i złapał ponownie za jej ramię.
- Odsuń się, nie mamy o czym rozmawiać. – Odpowiedziała mu obojętnym głosem, choć tak naprawdę wewnątrz czuła co innego. Wszystko było nijakie. Nie mogła zdefiniować tego co chce uczynić, czy uciec, popłakać się, zaszyć w ciemnym lesie czy nawet uderzyć Chestera. Wszystko było takie osowiałe, a to jak czuła się w środku odbijało się na jej psychice.
- Wysłuchaj mnie, proszę! – Krzyknął błagalnym głosem i zagrodził jej drogę – Przyjechała tu tylko by pomóc Mike’owi, nie miała się gdzie przespać, zaoferowałem jej tylko pomoc. Nie bądź taka nieczuła!
- Ha! – Wrzasnęła – A kto tu jest w tej chwili obojętny? A może nie pomyślałeś, jak ja się w takiej sytuacji czuję? – Wtedy stanęła bliżej i spytała – A może ja sobie jakiegoś kolegę zaproszę na noc. Fajnie byś się czuł, co? Odpowiedz!
Chester unikając odpowiedzi złapał za jej ramię i dodał:
- Nic się nie stało, mogę ci obiecać. Nawet jej nie dotknąłem, Emily o czym ty w ogóle myślisz? Że poszedłbym do pierwszej lepszej laski i… - zatrzymał się by nie powiedzieć kilka słów za dużo i zaczął swój monolog z o wiele bardziej opanowanym tonem – Może to tak wyglądało, ale musisz mi uwierzyć!
Kobieta nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji, spojrzała na jego ciemne oczy żalu i nie mając już siły na to wszystko skrzyżowała dłonie.
- Ufasz mi? – Spytał po jakimś czasie i czekając na jej odpowiedź idealnie przyglądał się jej drżącym wargom. Ta uwolniła ręce i nie wiedząc co powiedzieć zaryzykowała spojrzeniem w jego oczy.
- Dobrze Chester… - Odpowiedziała po chwili czując jak całe powietrze, które miała w płucach z wielką siłą opuszcza jej usta – Dobrze – powtórzyła.
Zdziwiony jej stwierdzeniem przybliżył się i zapytał po raz kolejny.
- Wierzysz mi, że nic nie zrobiłem?
Ta unikając jego wzroku zaczęła:
- Tak, jeśli twierdzisz, że nic się nie stało nie mogę mieć powodów myśleć inaczej – Wtedy zwróciła się do niego po raz ostatni – Ale na następny raz tego nie ukrywaj, bo sam nie chciałbyś być w takiej sytuacji.
Chester kiwnął głową i z lekkim uśmiechem dodał:
- Ona zaraz stąd pojedzie… - Po tych słowach złapał za jej policzek i lekko przybliżył do siebie. Kobieta wiedząc co ma na myśli odsunęła rękę i sygnalizując mu, że nie ma ochoty na żadne pocałunki odparła:
– Jeśli chcesz się spotkać to dopiero wieczorem.
Zszokowany i zażenowany odepchnięciem przez dziewczynę stanął nieruchomo i wzrokiem poprowadził ją przez furtkę.

***

Rudowłosa stanęła przed lustrem i z zawziętością walczyła nad prostotą swych włosów. Mówiąc pod nosem najgorsze rzeczy, jakie tylko przychodziły jej na myśl miała w tej chwili ochotę odejść i rzucić tym grzebieniem. Bezsilna usiadła na stoliku i tak naprawdę uświadamiając sobie, że nie ma żadnego powodu by tak się denerwować trochę się uspokoiła. Spojrzała jeszcze raz w lustro i widząc swoją zaspaną twarz przeklęła ponownie.
Chodzący kłębek nerwów. Od pewnego czasu dzieje się z nią bardzo dziwnego. Uświadamiając sobie, że nic nie jest tak jak dawniej oparła się o ścianę i mimowolnie uśmiechnęła.
Mike.
Tak, to ta osoba zawróciła jej dziwnie w głowie i sama nie wie dlaczego tak się stało. Obiecała sobie przecież, że już nigdy nie wyjdzie za mąż, że nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną, że się nie zakocha.
Uświadamiając sobie, że jedno z postanowień już złamała puknęła się w czoło, ale nie była na siebie zła. Gdyby nie to, że z dnia na dzień gdy o nim myśli jej serce oblewa się gorącą falą wspomnień, a samo zaczyna kołatać jak szalone może by o nim zapomniała, ale wie że nie jest w stanie tego zrobić. Za trudne by zapomnieć, by poddać zapomnieniu wszystko co się z nim wiązało.
Odsuwając od siebie kolejne myśli o nim spojrzała po raz ostatni i uspokajając się zaczęła powoli rozczesywać włosy. Widząc jak każdy kosmyk opada z wielką gracją na jej ramię po raz kolejny się uśmiechnęła i strzepała go ze swojej bluzki.
Zawsze się zastanawiała nad tym czy przyszłość napisze dla niej pozytywny scenariusz, czy jednak ma nadal tkwić w niewiadomej. Mimo tego, że jej serce nadal krwawi, ma nadzieje że znajdzie się taki ktoś kto je załata.
Za dużo myśli.
Zganiając się za to, że nie potrafi skupić się na czymś innym pobiegła do kuchni, by zająć się gotowaniem obiadu.

***

Emily popatrzyła na przyjaciółkę i bez skrupułów przysunęła ją do siebie. Spojrzała na jej rozpromienioną twarz i bezsilnie się uśmiechnęła. Po jakimś czasie jednak widząc jak kobieta porusza swoją ręką zwróciła na nią uwagę.
- Jaki piękny! – Wrzasnęła po chwili i ujęła jej dłoń. Przyglądnęła się bardziej pierścionkowi i nie wiedząc co sądzić o tym incydencie spojrzała na nią pytająco – Kupiłaś sobie?
- Coś ty – Zaśmiała się i wtedy oznajmiła – Joe mi podarował.
- Oświadczył ci się?! – Krzyknęła zdziwiona.
- Nie, no coś ty – Tiffany zgasiła zapały swojej towarzyszki – Oświadczyć? Marzenie! – Odparła i z uśmiechem na ustach usiadła na marmurowym murku. Widząc zdziwioną minę przyjaciółki szybko sprostowała – Kupił mi… - tu się zatrzymała by spojrzeć obok. Nie widząc nic podejrzanego szepnęła – Jesteśmy parą!
- Naprawdę? – Szepnęła tak samo głośno jak ona i uświadamiając sobie, że to jest niepotrzebne spytała – Czemu mówimy cicho?
- Cicho! - Zganiła ją – Chcę by media dowiedziały się o naszym związku dopiero później.
Kobieta zrobiła zrezygnowaną minę i głośno się zaśmiała.
- Z czego się śmiejesz? – Spytała po chwili.
- Nic Tiffany, ale nie sądzisz, ze ktoś specjalnie by za tobą szedł, tylko po to by usłyszeć że Joe i ty jesteście razem.
- Oj przestań… - Machnęła ręką – Przezorny zawsze ubezpieczony – Wtedy spojrzała na pierścionek i dokończyła – Piękny…
Emily uśmiechnęła się również, ale po jakimś czasie usłyszała pewne zarzuty.
- Ty pewnie nie jesteś zdziwiona, Chester pewnie kupuje ci wszystko co byś chciała.
Zdziwiona jej stwierdzeniem przystanęła obok niej i zrobiła minę sugerując, że się grubo myli. Zmylona Tiffany po chwili analizowania jej ruchów odparła:
- Nie kupuje ci nic?
- Nie potrzebuję tego – odpowiedziała szczerze wzruszając ramionami.
- Ale że żadnego pierścionka, sukienki czy albo nawet torebki? – Zdziwiona przysiadła się bardziej.
Ta nie wiedząc co odpowiedzieć postawiła na głośny śmiech i powiedziała:
- Tiffany przestań, nie jestem aż taką powierzchowną zołzą – stwierdziła i z uśmiechem na ustach patrząc na jej zszokowaną minę oznajmiła – Nie chcę tych wszystkich drogich rzeczy, świecących pierścionków. Mi wystarczy tylko to żeby Chester był przy mnie i nigdy nie zostawiał. Nic więcej.
Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze i oparła o jej ramię.
- Zakochana parka z pierwszych stron gazet – Zaczęła – Kiedyś będziesz sławna, zobaczysz.
No tak, Tiffany i jej zainteresowania – plotki. To czego mogła się obawiać, teraz nie da jej życia. Wywróciła oczami i ze śmiechem spojrzała na jej poważny wyraz twarzy.
- Przestań… - Zaczęła, lecz Tiffany podekscytowana krzyknęła.
- Jezu, pokaże ci jakie romantyczne Sms’y wysyła do mnie Joe!
Nie zdążyła już nic powiedzieć tylko popatrzyła na nią i jej zapał. Kobieta wyciągnęła po chwili telefon i zaczęła czytać:
- „ Mój pączuciu. Kocham blask świec, przy których chodziliśmy dzisiaj wieczorem. Zakochałem się w twych ustach, w twych oczach. Kocham cię” – Zrobiła przerwę i spytała – Piękne prawda?
- Romantyczne – Przyznała i usłyszała kolejny:
- „ Siedzę na podeście przy świecach, gdy na ciebie patrzę to czuję się jak szczęśliwa mrówka, usta stają się bezwładne, a me serce jest otwarte jak duża lodówka”.
Emily zaśmiała się.
- Ładne rymy, zapytam się go czy tak naprawdę to on też współtworzy teksty piosenek.
- Ale słuchaj tego! – Przerwała jej – „ Widzę cię ciągle roześmianą na łące, gdy wąchasz kolorowe kwiatki pachnące, kocham cię bardziej niż baleron, kiedyś założę na twą głowę welon”.
Emily by nie zgasić zapału przyjaciółki powstrzymując jakiekolwiek komentarze spytała:
- Zawsze ci wysyła takie wiadomości?
- Dosyć często – Zaśmiała się – Mam tego dużo, ale powiedziałam ci najmniej intymne – Wtedy rzuciła do niej oczko i odwróciła wzrok. Dziewczyna zrobiła dziwną minę i oparła się o murek.
- Teraz ty opowiadaj – Zaproponowała.
- O czym? – Wzruszyła ramionami.
- O was – Zaśmiała się – Co się u was dzieje?
- Wszystko w porządku – Odparła szybko.
- Na pewno? – Spytała sugerując jej, że jej inaczej.
- Tak – Odparła szybko – Wiesz co? – Zmieniła temat – Chodźmy do jakiejś kawiarni. Mam ochotę na jakieś porządne ciastko – Po tych słowach złapała za dłoń przyjaciółki i udała się w stronę lokalu.

***

Mężczyzna po raz kolejny w tym dniu przyglądnął się swoim dłoniom. Skóra, która z każdym pocieraniem o stojącą obok ścianę stawała się rozciągnięta, a w efekcie upadała na podłogę sprawiła u niego lekki ból. Widząc odkrytą warstwę skóry na swojej ręce z niechcenia wywrócił oczami i schował ją do kieszeni. Nie wiedząc tak naprawdę, która w tym momencie może być godzina spojrzał na postawiony obok stolik. Nie przejmując się czasem, który się dłużył i dłużył złapał za plastikowy kubek i upił łyk jakiejś wody. Tak czy owak, nie miał teraz w planie marudzenia nad jej obrzydliwą jakością, woda to woda. A może przyzwyczaił się do takiego gwiazdorzenia?
To by było głupie stwierdzenie, że całkowicie swoje życie oparł na sławie. Nie pływa w luksusach, jego dom pomimo tego że jest obszerny nie stanowi dla innych twierdzenia „muzyk, więc tak mieszka”.
Niektórych rzeczy też nie da się podporządkować sławie. Nie da się podporządkować miłości.
Można stwierdzić, że miłość wybieramy sami, lecz nie zawsze tak jest. To pewne czynniki w naszym umyśle, których nie możemy dokładnie rozpoznać przyczyniają się do tego pożądania. Miłości się nie da kupić, jednak z pewnych punktów widzenia można ją sprzedać. Żądza pieniędzy w tych czasach może przyćmić racjonalne myślenie o dzisiejszym świecie i sprawić, że z błahych powodów, przez naszą chciwość możemy zarobić na krzywdzie drugiego człowieka, wbijając mu niewidzialny nóż w zranione już serce. Zakrwawiamy go do takiego stanu gdzie dusza będzie konała, a my nie będziemy mogli jej odratować.
Shinoda popatrzył na swoje dłonie i po raz kolejny z nudów zaczął zdrapywać z nich naskórek. Nie zwracając uwagi na żadne odgłosy zabieganych ludzi, skupił swoją uwagę na małym kubku z którego przed chwilą pił.
Pewnie teraz, gdyby nie poznał Jessici siedziałby z nim w ręku i śmiał się z Chesterem. Zarzuciłby mu jakąś śmieszną anegdotę, powiedział jakim jest kretynem, bo czegoś nie rozumie, jednak po jakimś czasie zaczęliby robić coś sensownego. „Coś sensownego” w jego mniemaniu brzmi podobnie jak mecz, impreza lub nawet głupie gadanie o otaczających ich świecie.
Gdyby powiedziałby to głośno, ludzie uznaliby go za niepoprawnego kretyna lecz w tej chwili bardzo brakowało mu Chestera. Ale mu wierzy, jeśli powiedział, że zrobi wszystko by go wyciągnąć to to zrobi.
Ponownie spojrzał na kubek i bezsilnie opadł na niezbyt miękkie łóżko. Karcąc się w myśli, że tak naprawdę siedzi tutaj przez wymyślone argumenty jego byłej dziewczyny znienawidził się jeszcze bardziej. Nie mógł sobie wyobrazić jak mógł po prostu sobie tak na to pozwolić. Nie jest małym dzieckiem, mógł jakoś się bronić. Nadal nie wie jakimi argumentami, ale mógł coś wymyślić.
Przejechał dłońmi po sterczącej fryzurze i założył ręce za głowę. Patrząc na pęknięcia na ścianach czuł się dosyć dziwnie. Miał wrażenie, że sufit co chwilę się obniża i za chwilę przygniecie go swoim ciężarem. To i tak byłoby nie potrzebne. Wystarczy, że jego dusza jest przygnieciona przez wszystkie negatywne emocje, które w tej chwili trzymał. Nienawiść jest najgorszą rzeczą, która istnieje we współczesnym świecie. Nienawiść wiąże się z zazdrością, wściekłością lub nawet bezsilnością. Egoizm, który doprowadził do takiego obiegu sprawy, za wszelką cenę niszczy mężczyznę, który jest w tej chwili bezradny.
Nie potrzebuje wiele. Chce tylko cofnąć czas do tych chwil gdzie naprawdę był szczęśliwy.

***

- Scott nie spotkam się z tobą, zrozum to! – Krzyknęła blondynka i usiadła na niewielkim murku. Po tych słowach odłożyła telefon i ogarnęła włosy do tyłu. Widząc telepiące się ręce odsunęła od nich wzrok i skupiła go na małej restauracji.
Tak, to do niej zabrał ją pierwszy raz Mike. To tutaj wyznawali sobie miłość, to tutaj przyprowadzili jak najwięcej wspomnieć.
Zostały jej tylko wspomnienia, bo na powrót przeszłości nie ma na co liczyć. Definitywne zakończenie tej znajomości sprawiło zamknięcie jej wszystkich problemów. Jest czysta, że usunęła ciąże, czysta że pierwsza zerwała, czysta, że się tak zachowywała.
Nieskazitelne są tylko jej czyny, lecz nie dusza. Nikt nie dotrze do jej podświadomości i nie wydobędzie tego co tak naprawdę czuje.
Czując głupią pokusę zakończenia tego wszystkiego przystanęła po raz ostatni i odsunęła się od lokalu. Nie patrząc za siebie obiecała sobie, że jak Mike będzie siedział w więzieniu, to będzie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

***

Emily popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Gruba szyba, przed którą stała pokazywała zmęczoną kobietę, która tak naprawdę za wszelką cenę potrzebowała odpoczynku. Złapała za swój telefon i spojrzała na godzinę. Jest wieczór, w tej chwili powinna siedzieć z Chesterem, śmiać się, opowiadać o swoim dzisiejszym dniu. Tak to powinna robić, lecz tak nie jest.
Nagle obok ramienia przeleciał żwawo jakiś czarny cień. Zdezorientowana spojrzała za siebie i zauważyła tę samą postać co wczoraj.
Zamarła po raz kolejny i próbowała po raz kolejny odsunąć się do tyłu.
- Nie przywitasz się? – Spytał – Przecież się już znamy – Spojrzał na jej wystraszoną twarz i dodał – Emily…
- Słuchaj człowieku – Zaczęła opanowana – Powiesz mi w końcu czego ty ode mnie chcesz? Zjawiasz się ni stąd ni zowąd prawisz mi historię mojego życia i nawet nie powiesz o co ci chodzi.
- Wszystko w swoim czasie – Uśmiechnął się i dodał – Będę dawał ci wskazówki – Zaproponował po chwili.
- Jakie wskazówki? Człowieku ty jesteś chory na głowę – Krzyknęła w jego stronę i zrobiła krok do przodu – Ty się może leczysz? Uciekłeś z jakiegoś szpitala psychiatrycznego?
- Nie – Odparł trochę wkurzony – Nie lubię gdy ktoś mnie lekceważy. Jeszcze raz to zrobisz, a zrobię ci piekło – Ostrzegł ją – A uwierz mi, potrafię. Chcę ci tylko pomóc. Pomóc tobie, mi i jeszcze wielu innym osobom.
- Wytłumaczysz mi o co ci chodzi czy mam zacząć krzyczeć? – Spytała coraz bardziej wystraszona.
- Wczoraj zgasiłaś światło po pierwszej w nocy, więc albo byłaś wystraszona, albo po prostu miałaś dużo do zrobienia. Obstawiam jednak to pierwsze, a jeśli to prawda czuję się strasznie winny. Nie powinienem cię tak straszyć…
- Zostaw mnie ty psychopato w spokoju, gówno cię to obchodzi kiedy i gdzie chodzę spać! Nie pozwolę sobie na coś takiego, jeśli jeszcze raz cię zobaczę, zaczepisz mnie na ulicy albo po prostu będziesz prawił mi kazania na mój temat idę na policję…
- Nie odważysz się – odparł – Zresztą nie radziłbym tego. Po dobroci.
- Dobrze. Pójdę dzisiaj… - Odpowiedziała mu zdeterminowana – Zdejmą cię tak szybko jak…
- Idź – odparł szybko – Ale wiem, że masz wiele osób których kochasz, a wiesz – zamyślił się sztucznie i przybliżył do kobiety – chyba nie chcesz ich stracić prawda?
Zaskoczona tą odpowiedzią kobieta odsunęła się w tył i bez żadnych słów oddaliła z miejsca spotkania. Nie wiedząc co ma w tej chwili zrobić przystanęła kilka uliczek dalej poczuła jak łzy zaczęły cisnąć się jej do oczu. Nie mogła tego powstrzymać, nie jest na tyle silna w tej chwili by powiedzieć sobie, że wszystko będzie dobrze.
Powtarzając w myśli, że to tylko głupia pomyłka udała się w stronę domu. To nie może jej dotyczyć, zresztą nie ma pojęcia dlaczego by tak miało być.

***

Zahipnotyzowana kobieta weszła do przedsionka. Zdjęła swoje buty i zawiesiła leniwie kurtkę na wiszącym obok wieszaku. Nie wiedząc co myśleć o tym człowieku starała się odepchnąć głupie myśli i skupić na tym co jest teraz.
- Wieczór powiadasz? – Spytał kobiety Chester gdy ona weszła do salonu – Jest grubo po dwudziestej drugiej…
- Nawet nie zauważyłam, że tu jesteś – odpowiedziała szczerze – Zaskoczyłeś mnie…
- Nie widzę jakoś entuzjazmu w twoich słowach, że tu jestem – Zaczął i spojrzał na papiery rozrzucone na blacie – Rachunki?
- Tak, mam to opłacić do końca tygodnia – Odpowiedziała.
- Masz z czego? – Spytał.
- Tak Chester – odparła zdziwiona – A czemu pytasz?
- Z ciekawości.
Emily przyjrzała mu się i bez żadnych wyjaśnień i pytań weszła do kuchni. Popatrzyła na przypalony garczek i karcąc się w myśli, że mogła go umyć wczoraj odstawiła go na bok. Chester słysząc głos przewalających się naczyń głośno spytał:
- Pomóc ci w czymś?
- Nie, dzięki – odpowiedziała mu. Bez jakiegokolwiek zapału złapała za czajnik i wstawiła herbatę. Po kilku minutach ciszy i bicia się z własnymi myślami zalała wrzątkiem herbatę i zaniosła ją do salonu gdzie siedział Bennington. Popatrzył na nią i z wymuszonym uśmiechem stwierdził:
- Jesteś nadal na mnie zła…
- Możemy o tym nie mówić? – Spytała i usiadła obok niego. Widząc jak swoimi dłońmi zdenerwowanie chwyta za końce koca odwróciła wzrok i upiła łyk herbaty. Delektując się ciszą i smakiem napoju zamknęła na chwilę oczy i dała się ponieść swoim myślom.
- Powiedziałaś, że mi ufasz – Zaczął zdziwiony – Myślałem…
- Ufam – Odparła szczerze bez jakichkolwiek emocji – Ale nie powiedziałam, że nie zapomnę.
- Czy ty czasem nie jesteś zazdrosna o Marlene? – Spytał i wybuchł śmiechem.
- Przestań… - Odparła i mając wielką ochotę wstać i uciec na górę dodała – Następny razem też cię okłamię i zaproszę do domu jakiegoś kolesia i ty się o tym nie dowiesz. Po moim domu będą walić się jego ubrania, a ja będę udawać że to tylko znajomy.
- Nie sądzisz, że to byłoby absurdem gdybym z tobą chodził, a sypiał z innymi laskami? – Spytał retorycznie i dodał – Nie zrobiłbym niczego takiego.
- To dlaczego nie chciałeś bym się z nią spotkała wtedy?
- Myślisz, że ja ciebie nie znam? – Spytał i lekko uniósł kąciki ust – Byłoby jak teraz. Wolałem byście się poznały w inny sposób.
- Powiedz mi jak ona chce pomóc Mike’owi? – Spytała zbaczając z tematu.
- Nie wiem – wzruszył ramionami – Marlene to nasza dobra znajoma, wywalili ją przez nas z pracy, ma urwanie głowy, a wie że nie może bezczynnie siedzieć i patrzeć się na to co się z nim dzieje. Dlatego tutaj przyjechała.
Nie pytając już kompletnie o nic wzięła do ręki szklankę i upiła kolejny łyk herbaty. Patrząc się na mężczyznę, miała w tej chwili piekielną ochotę powiedzieć mu o tym co się stało w ciągu tych kilku dni, lecz coś jej nie pozwoliło. Sama nie wie co to było. Strach?
- Przepraszam – odparł po chwili i złapał za jej dłoń. Ku jemu zdziwieniu ona jej nie odepchnęła tylko spojrzała na chłopaka. Te oczy sprawiły, że w tym momencie zapomniała o całym świecie. Nie wiedząc co powiedzieć kiwnęła pozytywnie głową sygnalizując swoje potwierdzenie przeprosin i lekko się uśmiechnęła.
- Przestraszyłaś mnie dzisiaj – Zaczął z lekkim śmiechem. Zaciekawiona popatrzyła na niego ponownie i usłyszała po chwili odpowiedź – Myślałem, że mnie zostawisz…
Nie zwracając zbytniej uwagi na jego słowa spojrzała zahipnotyzowanym wzrokiem przed siebie. Widząc świecącą lampkę skupiła na niej wzrok i przymrużyła wzrok. Po jakimś czasie jednak uświadomiła sobie, że nie widzi zbyt dokładnie i przetarła oczy.
- Nie chcę cię stracić – dodał po chwili – Gdybym cię stracił nie wiem co by się ze mną stało.
- Chester… - zaczęła Emily – A ja nie chcę żebyś mnie zostawił. Dzisiaj się poczułam bardzo dziwnie. Jak kretynka, która przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie. To nie jest najśmieszniejsze. Najśmieszniejsza była mina twojej znajomej, której tam wszystko było obojętne. Czy my się zaraz pogryziemy, czy się na ciebie rzucę czy po prostu odejdziemy w spokoju.
- Ona taka jest… - Odpowiedział i po chwili dodał – Zapomnijmy o tym, dobrze?
Emily spojrzała w tej chwili na zasłonięte firanki. Próbując zobaczyć w nich jakąś nutkę nieznajomości spojrzała głębiej lecz po jakimś czasie przestała. Przez to wszystko po jakimś czasie zwariuje. Odsunęła się lekko i odwzajemniła spojrzenie zamyślonego Chestera.
- O czym teraz myślisz? – Spytała siedząc obok niego.
- O tym, że mam ochotę cię pocałować – odparł bez żadnych skrupułów.
- Pytałam poważnie – uśmiechnęła się, a mężczyzna widząc jej uśmiech sam w duchu poczuł ciepło i sprostował:
- Mówię poważnie – Zaśmiał się i popatrzył w jej oczy. Ta nimi wywróciła i po chwili poczuła jak mężczyzna złapał za jej policzek. W tej chwili spojrzała na niego i czując dziwne ukłucie, które podpowiadało jej żeby zaprzestała złapała za siedzenie. Chciała się odsunąć, przerwać jego zamiary, lecz nie potrafiła. Nie mogłaby mu tego zrobić, tylko dlatego, że rano coś sobie uroiła.
Chester przysunął ją bardziej do siebie. Swoimi ramionami złapał za jej rozpuszczone włosy i oparł swoje czoło o jej. Ta nie wiedząc co zrobić, poddała się temu choć w głębi duszy chciała przerwać jego czyny. Popatrzył w jej ciemne oczy, które po jakimś czasie zamknął.
Nagle coś zadzwoniło. Nie wiedząc o co może chodzić, kobieta odsunęła się od niego i złapała za telefon. Bojąc się tego co może za chwile ujrzeć otworzyła wiadomość od Ian’a.
Zamarła.
- Coś się stało? – Spytał po chwili.
- Zbieraj się – oznajmiła mu i rzuciła mu leżącą obok kurtkę. Ten nie wiedząc o co może jej chodzić popatrzył na nią pytająco i usłyszał odpowiedź.
- Jedziemy do szpitala – zrobiła głęboki wdech i zdenerwowana dodała - Stan Nathana się pogorszył


Naprawdę was przepraszam za tę nieobecność. Mam niemiłosierne urwanie tyłka. Szkoła, egzaminy, życie... 
Więc chcę wam zakomunikować, żebyście się nie spodziewali żadnego nowego rozdziału przed 26 kwietnia. Naprawdę was przepraszam.
Nie lubię tego rozdziału. Nie wiem dlaczego, nie uważam go ani za ambitne dzieło ( Haha, dzieło... ), ani za coś fajnego, ale to może tylko moje odczucie.  Wena mnie opuszcza. Naprawdę.
A teraz coś milszego:
Linkini wydają nam album! :D Kurczę nie mogę się doczekać, okładka niesamowita, nowe zdjęcie też. Stało się moim ulubionym :D
Więc kończę.
Hejtujcie, piszcie co nie tak, ewentualnie ochrzańcie za mój brak zorganizowania.
Pozdrawiam ;*